Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Powrót..
Autor Wiadomość
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-03, 14:55   

zenia1780 napisał/a:
Jędrek, tego szukałeś?

http://www.kryzys.org/arc...opic.php?t=7441


Tego... Aż sobie przeczytam spokojnie w domu... co tam gryzmoliłem :)
Dziękuję
 
     
ognistyptak
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-03, 15:48   

Karmel Kochana chyba czas iść swoją drogą
Zachowanie męża standardowe , jeżeli nie dasz rady córek utrzymać pros starszą o wystapienie o alimenty
Ojciec ojcem ale jak nie wywiązuje sie ze swoich obowiazków trzeba mu trochę "pomóc'
teściowa również powiela schemat , ja znam z autopsji (do zeszłego roku byłam najlepsza synowa i bratowa...teraz wstyd pisać)
Nie licz na jej wsparcie
Koleżankom nie mów za wiele , lepiej tutaj w sieci wyrzucić
I myśl Kochana co dalej masz przecież córki o które trzeba zadbać

Mąz jest ogólnym nałogowcem , jeden nałóg zastępuje drugim , wg mojej oceny ma jakiś deficyt emocjonalny z czasów dzieciństwa
Bo zbyt to ewidentne jest żeby szukać innych wytłumaczen , chociaż ewentualnie jakaś choroba może być

Przytulam i całuję
 
     
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-04, 12:38   

Dzięki za odzew Ognisty Ptaku:-)Jakoś się powoli zbieram...tak myślę, że przechodzę kolejne fazy żalu po stracie.....przynajmniej tak mi się wydaje.
Co do męża hmm no cóż...deficyty z dzieciństwa są i to niemałe. Dużo by pisać.Chyba nie mam prawa ,,rozbierać" go tutaj na części pierwsze. Przeszedł terapię grupową i indywidualną. Razem byliśmy na małżeńskiej. Ale to wszystko nic nie dało bo efekt jest jaki jest. ,,Chcę teraz wreszcie pożyć, bawić się, myśleć tylko o sobie nawet jeśli wszyscy psycholodzy świata będą mi wpierać , że uciekam sam od siebie.....". To słowa męża krótko przed wyprowadzką. Mogłabym zapisać wiele miejsca tym co mówił i dawniej przeważnie tak było. Ciągle mówiłam o nim. Na 1-wszym spotkaniu z psychologiem ( po jego wyprowadzce) 90% czasu zajął mó mąż, choć go tam fizycznie nie było. Za drugim razem było już trochę lepiej.....mam nadzieję, że za 3-cim proporcje będą jeszcze lepsze, bo te spotkania z psychologiem w końcu mają mnie
pomóc a nie być okazją do analizy zachowań mojego męża. Dużo jeszcze we
mnie pozostałości ,,współuzależnienia" z czasów gdy mąż pił.
Myślę Jędrku, że wybrałeś bardzo dobrą drogę jeśli chodzi o trzeźwienie. Bez Boga nie może się udać. Mój mąż ,,miał zamiar" nigdy nie zrealizowany pójścia na mityng AA. Tak się jednak nie stało a człowiek sam nie da rady zmienić siebie . Bez oparcia w Bogu wszystko czy prędzej czy później się zawali.
Tak się stało u nas. Zanim zaczęliśmy coś nowego budować do akcji wkroczył :evil: i zgarnął mojego męża w nowy nałóg i jeszcze gorsze zniewolenie. Flirtowanie z nastolatką młodszą od własnych córek to dla mnie coś nie do ogarnięcia.
Kiedyś czytałam tu na forum stronę o zagrożeniach duchowych i wiele z nich odnalazłam w naszym życiu. Mąż zrobił świadomie czy też nieświadomie bardzo dużo żeby zostać zniewolonym przez złego ducha.
Ostatnio miałam taki dzień , kiedy doznałam oświecenia :mrgreen: że to wszystko co się wydarzyło miało swój sens i że to jest dobre dla mnie bo Pan Bóg dopuścił do tego dla jakiegoś większego Dobra. Ja nie wiem jakiego ale Ufam, że Pan Bóg wie :-D .

Mam Nadzieję, że wszystko się z czasem poukłada, tylko na razie często brakuje mi tak po ludzku sił. I wiem , że powinnam się częściej za siebie modlić- to słowa księdza z którym rozmawiałam- bo w ferworze ,,walki" o małżeństwo zapomniałam o sobie. Wydawało mi się, że to nie ,,wypada" prosić za siebie :-/ . Teraz już wiem, że ja też jestem ważna. W końcu ode mnie i od mojego samopoczucia, mojej wiary zależy jaki będzie ten dom po tym tornadzie, które przez niego przeszło.

Może to głupie ale teraz staram się wynajdywać różne zalety bycia w tej a nie innej sytuacji. Przede wszystkim w naszym domu panuje SPOKÓJ i nawet czasem śmiejemy się i żartujemy z córkami. Wcześniej nigdy nie było wiadomo kiedy ,,wybuchnie " jakaś bomba....bo np.internet się zawiesi a to dramat był bo gra nie chodziła mężowi. I tak milimetr po milimetrze budujemy nową jakość bycia ,,zmniejszoną" ale ciągle rodziną. Wiem jedno- nigdy nie chciałabym wrócić do czasu sprzed wyprowadzki męża- a on jak na razie nie zamierza nic w sobie zmieniać więc na ten moment( jakkolwiek długo on potrwa) musimy być
osobno.

Obrączkę nadal noszę i nie myślę o układaniu sobie życia z kimkolwiek innym- to oczywiste. Jednak do tego co było nie chcę wracać. Mąż w jakikolwiek sposób nie dał znać, żę chciałby wrócić i prawdopodobnie jest mu dobrze. A ja daję czasowi czas i pozostawiam to Bogu- On najlepiej wie co dla mnie dobre.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-04, 14:25   

Widzisz Karmel jak ładnie napisałaś? to moze sie nadawac na swiadectwo

opisałas cos co i ja teraz mam i czuje- przeszłam szok, a teraz juz nie wyobrazam sobie zycia z moim meżem takim, jaki był przed odjesciem. Zylismy z Synami na minie- ciągłe humory, zmiany planów, obrazanie nie wiadomo o co... Okazało sie ze ciagle miał jakies przygody. A jak nie miał to był slodki jak miód, z dnia na dzien potrafił zmieniac nastrój...
Wiedziałam ze to było nienormalne, ale nie umiałam tego zmienić.

Teraz jest prznajmniej stabilnie- oddałam wszytsko Bogu i dziekuje codziennie, że uzdrawia moje małżenstwo, bo tak jak było, było chore.
Bog wie najlepiej co, jak i kiedy....
I tego sie trzymajmy :-)
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 10:36   

Bety napisał/a:
Widzisz Karmel jak ładnie napisałaś? to moze sie nadawac na swiadectwo

opisałas cos co i ja teraz mam i czuje- przeszłam szok, a teraz juz nie wyobrazam sobie zycia z moim meżem takim, jaki był przed odjesciem. Zylismy z Synami na minie- ciągłe humory, zmiany planów, obrazanie nie wiadomo o co... Okazało sie ze ciagle miał jakies przygody. A jak nie miał to był slodki jak miód, z dnia na dzien potrafił zmieniac nastrój...
Wiedziałam ze to było nienormalne, ale nie umiałam tego zmienić.

Teraz jest prznajmniej stabilnie- oddałam wszytsko Bogu i dziekuje codziennie, że uzdrawia moje małżenstwo, bo tak jak było, było chore.
Bog wie najlepiej co, jak i kiedy....
I tego sie trzymajmy :-)


[ Dodano: 2013-07-09, 10:55 ]
Mialam podobnie jak Wy; Bety i Karmel. Przez rok mój mąż prowadził podwójne życie. W domu byl dobrym mężem, jak ja byłam w pracy dobrym kochankiem. Rok temu pierwszy raz złapalam go na sms-owych romansach. Przyznał się, obiecał że skończy znajomość, że mnie kocha, że nie wiedział że taka jego "zabawa" tak mnie zrani. Wydawało mi się, że mogę mu zaufać, mamy 3 dzieci, mąż zawsze był im bardzo oddany, strasznie je kochał. Niestety od listopada ur. znów zaczełam podejrzewać, że niestety tamta znajomość się nie zakończyła. Nasze życie stalo się piekłem; ja ciągle podejrzewająca, niespokojna, obolała, zmęczona psychicznie, on wmawiający mi, że mam jakieś omamy, że jestem chyba chora, jak on mogłby tu być z rodziną (zapisaliśmy się nawet do oazy rodzin w grudniu za jego namową), zajmować się dziećmi, mówić mi że mnie bardzo kocha a z drugiej strony mieć kobietę. To były jego slowa. Próbowałam mu ufać, ale niestety glos wewnętrzny podpowiadal mi ze jestem oszukiwana. Mąż w końcu zaczął nagminnie wykasowywać smsy, połączenia tlumacząc mi, że to przez przypadek. Wiedziałam, ze dzieje się żle, mąż coraz częściej zaczął mówić o rozwodzie, o tym ze nie chce ze mną być, że uczucie wygasło. A ja zamiast otworzyć mu klatkę, blagalam go żeby został, że mamy rodzinę, którą musimy ratować. I to byl chyba największy mój błąd, poniżałam sie, błagałam a on pokazywal coraz bardziej, że nie ma do mnie szacunku.
I stało się. 8 marca, gdy wychodzilam do pracy, powiedział mi że ma dla mnie niespodziankę z okazji Dnia Kobiet, ale da mi ją dopiero po powrocie z pracy. Gdy wrocilam rzeczywiście niespodzianka byla szokująca: zostawiony list pożegnalny, obrączka i KONIEC!!!! Potem przez 2 miesiące stek klamstw, ze wyjechal do pracy, że wróci na koniec czerwca do nas, że chcial dać nam czas na odpoczynek od siebie. Przyjeżdzał co weekend (mieszka w Warszawie), jedliśmy razem obiadki, chodziliśmy na spacery, rozmawialiśmy o wspólnych wakacjach. Pojechaliśmy za moją namową do Częstochowy, bardzo się tam modlilam do Matuli aby pomogła mi, wskazała dalszą droge. Moj mąż wszedł na chwilę ze mną do Kaplicy Matki Bożej, uklęknąl przed obrazem i wyszedl jakby go tam poparzylo.
Wracając z Częstochowy czułam się bardzo dziwnie, bylam taka uspokojona, ale zaczęłam wątpić w to, że mąż mówi mi prawdę. I stało się; kolejna łaska od Matki Bożej; stanęłam w prawdzie, 19 maja dowiedziałam się, że mąż mieszka z kobietą i jej dzieckiem (to ta kobieta sprzed roku, z którą rzekomo skończył znajomośc). Straszny ból, rozpacz.
Teraz tez tak jak Wy nie wyobrażam sobie życia z takim meżem, w takim zakłamaniu i poniżaniu emocjonalnym. Wiem co czujecie, bo ja czuje się jakby moje serce złożone było z malutkich kawaleczków. Dużo się modlę, oddałam wszystko już panu Bogu, jednak nie tak do końca dobrze mi to idzie... Ciągle myślę, co on z nią robi, czemu tak mnie podeptał, podeptal nasze dzieciaczki, które tak kochal.
Wiem, ze moje małżenstwo było chore, ale też nie potraffilam nic z tym zrobic. Myślę, że Matka Boża dała mojej rodzinie czas na uzdrowienie. Zobaczymy na ile z tej szansy skorzysta mój mąż.
Otulam Was modlitwą.
Dorka

[ Dodano: 2013-07-09, 11:06 ]
Na dzień dzisiejszy mój mąż twierdzi, że na razie nie myśli nawet o powrocie, ale jak to mówi "wszystko może się zmienić" a z tą kobietą mieszka tylko ze względow ekonomicznych (sam nie byłby w stanie utrzymać mieszkania). Dla mnie to śmieszne tłumaczenie z jego stony, bo gdyby chcial ratowac małżeństwo, to skoro go nic nie łączy z tą kobietą ( :mrgreen: tak twierdzi), to pierwszy krok jaki by zrobil to by się wyprowadził i zaczął mi coś udowadniać. Ale on nadal kręci, klamie i próbuje grać na moich uczuciach. W sobote przyjeżdza na weeken do dzieci, chce się ze mną spotkać na kawie, ale nie wiem czy nasza rozmowa ma wogóle na tym etapie jakiś sens.



Jezu Ty się tym zajmij
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 14:25   

Dorota, Twój mąż Toba manipuluje.
Robi to bo wie, ze może, ze to działa. Wprowadza zamęt (moze wyprowadze sie od kochanki, a moze nie, moze wypij ze mna kawe bo ja tak chce....) Ma poczucie, ze ciagle sprawuje kontrole nad rodziną i chce to zachować (mieszkam u kochanki, ale jak kiwne palcem rodzina mnie przyjmie).

Według mnie jego słowa o mieszkaniu u kochanki to bełkot duzego chłopca.

Ty dajesz mu taka mozliwość (np. zastanawiasz sie czy wypic z nim kawę), a moje pytanie jest takie: po co ta kawa? tylko niepotrzebne emocje dla ciebie.
Czy on faktycznie ma Ci cos do powiedzenia mądrego?
Ile razy Cie okłamał i grał na Twoich emocjach?

Moja postawa jest obecnie wobec męża niezachwiana- kocham cie, ale w takim stanie, jakim jesteś (kłamiesz, manipulujesz) nie mozemy byc razem.
jeśli chcesz zmienic sie i ja bede widziała te zmiane mozemy rozmawiac.
ani na krok nie odstepuje, bo wiem, ze jesli mu na to pozwolę znów bedzie mną "kręcił".

ja potrzebowałam rok aby dojśc do tego stanu.
wynika to również z tego, że OKRYŁAM, ze jak go nie widze ( jak sie kompromituje) jestem spokojniejsza. mam swój spokój, ktory jest dla mnie wazniejszy niz on i jego wizje na zycie.

wczoraj słuchałam dobrego kazania- taki czlowiek zmieni sie wówczas, jeśli doświadczy osobistego wielkiego cierpienia. nie inaczej.
u nas było juz wszystko- klekanie przed krzyzem, przeprosiny, płacz, prezenty, obiecanki.... wszytsko... npomagało tylko na jakis czas, potem wracał do romansowania. az w koncu wylądował w ramionach 20 lat młodszej kochanki. wtedy ja powiedziałam- skoro tak chcesz to juz tam zostan, bo ja ciebie takiego juz nie przyjmę, limit sie wyczerpal, koniec.

ja juz nie mam złudzen- mój wpływ na sytuacje sie skonczył, teraz jest czas na działanie Boga. modle sie o Miłosierdzie i zyję. i nie pozwalam soba manipulować, chronię siebie i dzieci.

Bóg jest Wielki, trzeba zaufać. A bedzie tak jak ma byc.

[ Dodano: 2013-07-09, 14:31 ]
a jeszcze dodam, ze jak czytam Twój wpis to mam wrażenie ze ten Twój mąż zwyczajnie sie nad Toba pastwi, bo jaką trzeba miec psychike, zeby w Dniu Kobiet robic wrazenie ze sie przygotowało niespodzianke, a potem wystawiac żone na takie emocje

to normalnie nie jest

on sie zwyczajnie bawi sytuacją (swiadomie lub nie) , bo wie, ze za nim jestes i wybaczysz JAK ON ZECHCE....
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 14:48   

Bety dziękuję Ci za to, co napisałaś. Wiem, on mną manipuluje, a najgorsze, że ja się jeszcze daje. Tak, bo gdzieś we mnie tkwi nadzieja, ze może się uda, że może będziemy razem, może zrozumie gdzie jest jego miejsce, może...? I sama się tym dręczę, a tak bardzo potrzebuję wyciszenia. Właśnie też myślę o tym, czy ta rozmowa na tym etapie ma jakiś sens. Tak jak napisałam , on chce zjeść ciastko i mieć ciastko. A masz rację, gra na moich uczuciach niesamowicie. Teraz byla pierwsz sprawa rozwodowa, on na drugiej 4.09 ma zamiar wziąść winę na siebie. Jemu nie zależy na rozwodzie. Ja zastanawiam się czy nie zmienić rozwodu na separację? Ale czy on znów nie odbierze tego jako wyciągniętej już nie wiem po raz który ręki z mojej strony. Wiem, że jak sie zostawi to wszystko i zaufa Bogu, On zacznie dzialac. Ale czasami człowiekowi tak ciężko...

[ Dodano: 2013-07-09, 14:51 ]
Bety a możesz wysłać mi link do tego kazania, o którym wspomniałaś?
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 15:01   

to, ze mowi o wzięciu winy na siebie to sa TYLKO słowa, mój maz ponad rok temu tez cuda mowil, obiecywal, zarzekal się
teraz gra ostro nie licząc się ze mna ani z dziecmi

do orzeczenia separacji trzeba zgody obojga, jeżeli będzie napieral na orzeczenie rozwodu Twoja wola w Sadzie na nic się nie zda
wycofaj się, stworz dystans, odwroc się plecami, niech myśli co chce i jak chce, niech zacznie on zabiegac o Ciebie i zastanawiać się co Ty myślisz i planujesz, zadbaj o siebie i spokoj, nie wiem czy spotkanie z nim i "rozmowa" wplyna dobrze na Twoja psychikę......
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 15:09   

wiem, że do orzeczenia separacji wymagana jest zgoda obojga, ale z tego co on mówi, zgodzi się, lecz ja sama nie wiem czy już iść za ciosem, wziąść rozwód, i nie pokazywać mu nadziei, czy orzec separację, miotam sie strasznie, mogę Cię prosić o linka do kazania o którym wspomnialaś?

[ Dodano: 2013-07-09, 15:23 ]
Jeszcze jeśli mogę Cię prosić napisz mi coś o tych mszach za uzdrowienie międzypokoleniowe, słyszałam coś , ale przyznaję że wiem malo na ten temat.
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 18:10   

to kazanie jest gdzies tutaj wsrod kazan z rekolkcji
przesłuchaj wsystkie te kazania- bezcenne!

http://www.rekolekcje.sychar.org/

jesli chodzi o msze o uzdrowienie rodziny i odcięcie grzechów pokoleniowych to ja mam do tego wielki respekt
mój mąż nie widzi nic złego w tym, ze zdradza ponieważ wzrastał w rodzinie gdzie meźczyźni robili co chcieli, kobiety miały siedziec cicho i cieszyc sie, jak on wracał do domu.
dumą tej rodziny było to, że kobiety tam nie pracowały (facet miał byc facetem i utrzymywac żonę, a ona miała sie z tego cieszyc, czyli totalne uzaeznienie od męża, równiez finansowe, zeby ona zdana na niego, zabiegała zeby on chciał z nia byc- chore od poczatku do konca, ale prawdziwe)
skala tego zjawiska (mieszkali w domu wielorodzinnym i kilkupokoleniowym) jest przerażająca.

tak jak napisałam- wyniósł to z domu- zatem nalezy odciąć to zlo, które sie wlecze
odciąc znaczy obmodlić- wybłagać, aby Bóg darował grzechy wszystkim pokoleniom przed nami, znaczy to , że my chcemy za nie przeprosic i zadośćuczynić.
Robi sie to podczas Mszy św.

ja miałam szczescie, ze trafiłam na dobrego o.Marka z Domu Chleba. Przygotował nas (tzn mnie i synów) w spowiedzi, odprawilismy Msz św. podczas której wnoszone byly modlitwy o odciecie wszelkiego zła, uleczenie zranien, a także o napełnienie tych miejsc MIŁOSCIĄ (to bardzo ważne, bo życie nie znosi pustki, jesli odeszło zło, nalezy przywołac dobro, Ducha sw, miłość...)

chodzi tu przede wszytskim o dzieci, my mamy Synów, którzy dorastali w atmosferze "krętactw" męża, zaczeli przejmować te schematy. Szukałam sposobu aby ich ratować. I taka Msza sw. dała duzo dobrego- oni sie wyciszyli, stali sie weselsi, jakby zycie w nich wstąpiło, taka "jasna strona zycia".

bardzo polecam takie Msze św. One tez dają duzo dla nszych bliskich zmarłych

nawet świecka nauka psychologii mówi, ze rodzina to system- jesli jeden element szwankuje, cały organizm jest chory, a zranienia pokoleniowe ciagna sie latami za nami
oczywiscie nie mówie, ze tak musi byc, ale tak bywa i wtedy trzeba szukac ratunku
 
     
Elżbieta
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 21:45   Doskonała Wspólnota Niedoskonałych Ludzi

Chciałbym, żebyśmy znowu sięgnęli na półkę z napisem: „mądrość ludzka”. Jest ludzka mądrość leczenia tego problemu, że ludzie są niedoskonali. Ludzka mądrość – taka tolerancyjna i bardzo światowa mądrość, mądrość mędrców tego świata – mówi: „A niech się rozejdą”. Taka mądrość działa na przykład w małżeństwie: „Przy niej się nie rozwijam. Przy niej nie mogę się realizować. Skoro nie mogę być przy niej, to będę daleko od niej”. To jest mądrość tego świata. Do Kościoła też ją stosuje ten świat: „Kościół mnie ogranicza. Przy nich nie rozwijam się tak, jak powinienem, jakbym mógł albo jak sobie wymarzyłem. Skoro nie mogę przy nich, to będę daleko od nich”. Mądrość tego świata ma nawet specjalne imię: rozwód. To jest mentalność, która mówi: „jest problem, to się od niego dystansuję – razem z człowiekiem, który wniósł w moje życie problem; dystansuję się tak, żeby go nie dotykać”. Tak się nazywa ta mentalność: rozwód.

Ale uwaga, bo jeśli się wchodzi w mentalność tego świata, to w niej się wzrasta i człowiek może wzrosnąć do czegoś, co się nazywa: „rozwód ostateczny”. Rozwód ostateczny – taki tytuł nosi książka angielskiego pisarza chrześcijańskiego, C.S. Lewisa. I rozwodem ostatecznym nazwał ni mniej, ni więcej, tylko piekło. Odmalował tam swoją wizję piekła: piekło, w którym ludzie najpierw chcą być o kilometr od siebie, bo się nie mogą znieść, nie mogą wytrzymać ze sobą; potem chcą być o 100 kilometrów, potem o 100 tysięcy kilometrów. Dlatego piekło nieustannie się rozrasta w przestrzeni, bo ludzie nie mogą się znieść obok siebie, nie mogą znieść problemu, który jest w drugich, więc się dystansują i oddzielają – ROZWÓD OSTATECZNY. Tak wygląda lekarstwo tego świata na problem, że drugi człowiek jest niedoskonały, że tak właśnie wygląda współsługa, któremu muszę wybaczyć.

Ks. Bp Andrzej Siemieniewski

http://www.tillit.pl/siem...chezy&Itemid=72
 
     
dorotakm
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-09, 22:08   

Bety, nawet nie wiesz jak jestem Ci wdzięczna za to co mi dziś uświadomiłaś: tak mój mąż niestety mną manipuluje. Dziś dostałam jakby skrzydeł, poczułam, że ja coś jestem warta, że rzeczywiście najpierw muszę uzdrowić siebie i dzieci. Tak, Pan Bóg chce uzdrowić naszą rodzinę. Naprawdę Bóg zapłać za te szczere słowa, króre odważyłaś się dziś do mnie napisać.

[ Dodano: 2013-07-09, 22:09 ]
Elżbieta Tobie też Bóg zapłać za słowa skierowane do mnie. Jak dobrze, że człowiek w takich sytuacjach ma wokół siebie takich ludzi jak Wy.
 
     
Karmel
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-10, 00:38   

Zawsze kiedy mój mąż daje o sobie znac jest źle.Dziś byl właśnie taki dzień- córka dowiedziała się przez sms-a ( bo tate nie stać nawet na tyle, żeby z nią porozmawiać)
ze nie dostanie alimentów bo on ma wydatki związane z autem.Ma czekać to może pod koniec miesiąca dostanie. Strasznie mnie to wzburzyło bo niestety czy chcę czy nie chcę nadal ponoszę wraz z córkami koszty życia męża. Nigdy nie wiem jakim budżetem dysponuję.To jest upokarzające być zdanym na jego ,,łaskę". Córka nie wyobraża sobie założyć sprawy w sądzie przeciw własnemu ojcu.... :cry: To był tylko 1 sms a wszystkie trzy byłyśmy rozdygotane...ja coś rozlałam, córka potłukła talerz.....
A ja nie mam jeszcze sił by podjąć kroki związane z ustaleniem rozdzielności majątkowej- wiele na to wskazuje, że mąż narobił sobie dlugów urządzając się w nowym gniazdku :-( .
Trudne to wszystko straszliwie. Nigdy nie myślałam, że będę musiała szukać po internecie wiedzy na temat separacji, rozdzielności, itd....Im dłużej się za męża modlę tym gorsze dzieją się z nim rzeczy...Zły tak łatwo ze swych szponów nie wypuszcza :-/ Myślę , że my też potrzebujemy mszy o uzdrowienie z grzechów pokoleniowych.
 
     
Jędrek
[Usunięty]

Wysłany: 2013-07-10, 07:27   

Elżbieta napisał/a:
– ROZWÓD OSTATECZNY. Tak wygląda lekarstwo tego świata

UCIECZKA. Tak wyglądało moje życie.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5