Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Na tym poziomie dyskusji chyba jest już jasne, że żaden nie przekona drugiego do swoich racji.
Zresztą czuję się tak jakbym w koło to samo pisał... a ty ciągle to samo odpowiadał.
Nie mam zamiaru cię przekonywac.
Pisałem zreszta wczesniej z racji swojego zawodu-pewne sprawy sa mi bliskie.
Choć nigdy nie spodziewałem sie ,że sam będe musiał korzystać z pomocy kolegów/koleżanek.
Zreszta konsenkwencje tego co nadeszło w moim zyciu(prywatnym)-spowodowały choćby zawieszenie na haku mego zawodu na kilka lat.
Ja Przemku pisałem wielokrotnie etap na jakim jestes:
żalu,bólu,rozpamiętywania-zatrzymał cię w pozycji NIE
Ale nie do końca -i sam to przyznałes
Dlatego starałem sie na wszelkie sposoby wyrazić to:
twoje zdanie nie ratowac związku,a moje pytanie dlaczego nie spróbować ratowac?
Czy chcesz -czy nie problem jest w tobie :
otworzenia sie na coś lub zamykania na coś.
Ku temu miał słuzyc miedzy innymi pomysł z zamiana roli
Nie wiem
-to fakt :na ile jest otwarta twoja zona na cokolwiek,nie wiem jakie jest jej stanowsiko
Zreszta nawet:
wszelkie terapie w takich przypadkach zaczynają sie oddzielnie,sporadycznie wspólmałzonkowie wyrażają chęc na wspołną terapię -ale to jest zazwyczaj dla nich piekło(gwarantuję).
Bo długo trwa chocby etap wysłuchania żali i stanowiska drugiej strony(współmałzonka),a jeszcze dłużej zrozumienie tego.
Dobra by nie ciagać tematu dalej bo chyba został zajęty (tym gadaniem) temat autorki
napisze jedynie że:
Daj sobie czas na przemyslenia,na obserwację,na spedzenie emocji(jak gorączki).
A dopiero pózniej DECYZJE
grzegorz_ napisał/a:
Czy to normalne życie w małżeństwie?
Rozmawiać to można także z kolegą, koleżanką, sąsiadem...
Grzegorzu nie jest to łatwe-ale tak powstało i trudno to zmienic(może dlatego że winy były po obu stronach).
Faktem jest tylko to że taka sytuacja dała duża gwarncje bezpieczeństwa dzieciakom.
No i wiadomo :
poniewaz robie zawodowo co robie -pewne sprawy jest mi łatwiej akceptowac,przyjąc ,zrozumieć
przemekfrank napisał/a:
Naprawdę nie jest po to właśnie by leczyć, dzielić się doświadczeniami, wysnuwać jakieś wnioski na podstawie dośwaidczeń, rozmawiać zwyczajnie i również chyba wskazywać i uczulać na rzeczy istotne.
Chyba lepiej porozmawiać na tym forum z ludżmi którzy przeżyli takie sytuacje niż odsyłać do oglądania filmów typu ognioodporni (mnie również ten film nie przekonał) albo czytania poradników o toksycznych związkach które mają nam wszystko wyjaśnć.
I na koniec jedna główna uwaga
Forum nie jest miejscem by leczyc.
Nie leczy się przez internet bez kontaktu wzrokowego,bez wyczucia impulsów jakie dotykają osobe korzystająca z pomocy.
Przez internet także nie wiesz co ma szanse pomóc -a co zaszkodzić.
Tak poprzez forum można wspierac,moża mówic o własnych doświadczeniach-owszem.
A jak to wygląda?
-wszak względem ciebie ludzie kierowali własne doświadczenia -i jaki finał-efekt?
Prywatnie powiem tak:
To forum jest dobrym miejscem gdzie jest wsparcie,gdzie jest pokazanie wiary w Boga-w małżeństwo
Myślę że ludzie trafiając tu czują się bezpiecznie: ba -na tyle bezpiecznie że często pisząc o swoich rozterkach nawet nie czuja tego że w necie czytaja ich wszyscy,nawet cały świat gdy tylko zna j.polski
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-28, 21:08
NM napisał:
Cytat:
Ale forum nie jest miejscem leczenia a tym bardziej konkretnie coś wskazywać czy uczulać.
kolejny raz zwracam Ci uwagę i UCZULAM Cię abyś trzymał się faktów NM.
Jak widać z trudem Ci to przychodzi i nie wiedzieć dlaczego masz tendencje do manipulacji słowami, powstają w twojej głowie teorie, których autorami czynisz innych, ciekawe dlaczego?
Powstaje pytanie czy robisz to specjalnie, czy tak mimochodem?
Gdzie DOKŁADNIE napisałam, zacytuj mnie jeśli potrafisz, że forum jest miejscem do leczenia?????????
Czy słowa uczulać, wskazywać dla Ciebie są tożsame z LECZYĆ?
Dla mnie nie i jest to tak oczywiste, że chyba nie wymaga tłumczenia.
Poza tym, skoro to forum także nie jest miejscem by uczulać, wskazywać to zadaję sobie w takim razie pytanie, dlaczego ty dopuszczasz się tego non stop.
Zabraniasz innym uczulać i wskazywać, podczas gdy wciąż robisz to choćby w stosunku do Przemka i chcesz mu, powiedziałabym już na siłę wcisnąć twój sposób postrzegania wałkowanego tematu.
7 dni na tym forum wystarczyło Tobie by autorytatywnie stwierdzić czemu służy a czemu nie to forum?
[ Dodano: 2013-03-28, 21:15 ]
sama siebie cytuję, specjalnie!
Porównanie kulejących związków do chorób uleczalnych czy nieuleczalnych jest przenośnią i nie należy tego rozumieć literalnie.
Cytat:
I tak, nie przyjmuje się, że są związki nie do uleczenia tak samo jak i choroby nieuleczalne.
Jednak część chorób jest możliwa do uleczenia, tak samo jak część chorych związków.
Rzecz w tym by nie leczyć objawów tych chorób tylko znaleźć przyczynę ich powstania, bo to jest droga do wyzdrowienia.
NM [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-29, 07:35
kenya napisał/a:
7 dni na tym forum wystarczyło Tobie by autorytatywnie stwierdzić czemu służy a czemu nie to forum?
Forum znam dłużej, ale wystarczyły mi tylko 2 godziny by z większości twoich postów wyczytać to:
kenya napisał/a:
kolejny raz zwracam Ci uwagę i UCZULAM Cię
i nie chodzi o mnie tylko o większość odbiorców twoich wypowiedzi.
To jakaś misja???
kenya napisał/a:
Czy słowa uczulać, wskazywać dla Ciebie są tożsame z LECZYĆ?
nie jest jednoznaczne- pod warunkiem że to uczulanie jest w pozytywnym wydaniu
(ma przynieść konkretna pomoc)
zamiast klasycznie -non stop-podcinać skrzydła
kenya napisał/a:
Zabraniasz innym uczulać i wskazywać, podczas gdy wciąż robisz to choćby w stosunku do Przemka i chcesz mu, powiedziałabym już na siłę wcisnąć twój sposób postrzegania wałkowanego tematu
To w twojej głowie powstaje jakaś wizja zabraniania
Ja Przemkowi pokazałam właśnie zamianę ról-a chodziło o jego wypowiedzi do autorki postu.
No cóż by sam się przekonał jak wygląda sprawa gdy:
Ja mówię to jest litera A -a ktoś odpowiada błąd to litera B, no to ja znów ależ to A, a ktoś inny nie to B.
Poczuł to???
ano poczuł
kenya napisał/a:
nie należy tego rozumieć literalnie.
A to już najbardziej zabawne
jak nie odbierać literalnie-skoro jest napisane.
Czy dopuszczasz to że przenośnia (porównanie)powstaje tylko w twojej głowie!
a ktoś inny tego tak nie odbiera-chyba że jest to jasno zaznaczone
że to porównanie lub przenośnia.
Warto też czasami przed wlasnymi wypowedziami dokładać magiczne"Ja"
-ja tak to widzę,ja tak to czuje ,ja tak to odbieram
Wówczas dopiero rozmówca z drugiej strony ma sznse sobie to
PORÓWNAĆ
czyli: z tym co ja czuję ,a jak to czuje ktoś inny
Twoje kenya rozważania natomiast brzmią :
jak pewniki
[ Dodano: 2013-03-29, 08:47 ]
kenya napisał/a:
i nie wiedzieć dlaczego masz tendencje do manipulacji słowami,
Ano wiedzieć z racji włąsnego zawodu musze miec tą zdolnośc(jest nieodzowna)
W manipulacji trzeba tylko znać granicę by wyczuć moment do kiedy pomaga-a gdzie juz szkodzi
niezapominajka8 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-29, 10:44
NM dobrze to określiłeś "podcinanie skrzydeł". dokładnie to czułam...
specjalnie weszłam na katolickie forum, żeby ktoś dodawał mi otuchy w tak bardzo trudnym dla mnie czasie....
jednocześnie pojawił się lęk, że gdyby mój mąż znów mnie zawiódł, to niestety nie mogę tu wrócić i tego opisać, bo porostu usłyszę słowa "a nie mówiłem/mówiłam"...
poza tym przyznam Przemkowi rację nie ma możliwości odbudowy związku po czymś takim, nie jest to możliwe. nie jest możliwe wybaczenie.... normalne funkcjonowanie.... nie jest możliwe bycie kiedykolwiek szczęśliwym i spełnionym...
ja uważam, że
NIE JEST I NIGDY NIE BĘDZIE MOŻLIWE, GDY NIE BĘDZIE OBOK BOGA
teraz taki piękny czas na rozmyślania....
Jezus urodził się w szopie wśród zwierząt i najgorszych typków jakimi kiedyś uważano pasterzy. przebywał i jadał celnikami, faryzeuszami, nawet w Ogrójcu jego uczniowie zasnęli i był sam. a potem jego bliski uczeń zdradził Go. Piotr wyparł się go. biczowany, wyśmiany, obnażony, poniżony, zdradzony, upokorzony, osamotniony, pogardzony, zdeptany... umęczony męką...spragniony...nawet umierał wśród najgorszych zbójców... na krzyżu przeznaczonym dla najgorszych..... (to nie ja wymyśliłam, słyszałam piękne kazanie)
czyż ktoś z nas był, jest bardziej upodlony niż Jezus....
ale to już kwestia wiary i zawierzenia wszystkiego Bogu....
przemekfrank [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-29, 19:49
Orsz.
Nie miałem czasu wcześniej odpowiedzieć a i teraz mam tylko pół godzinki.
Nie wiem jak ty rozumiesz zdradę emocjonalną.
Fajny art o tym jest przytoczony na tym forum w wątku piotraploc - jak wybaczyć zdradę.
Przytoczę kawałek.
Cyt:
"Warto przypomnieć, że wiele osób dzieli zdradę na psychiczną i fizyczną. Zdradzający usprawiedliwiają się: „To tylko platoniczna znajomość”. Jednak tak naprawdę jeśli o drugiej osobie zaczynamy coraz więcej myśleć, tęsknić za nią, okłamywać partnera po to aby
się z nią spotkać. Wtedy to już mamy do czynienia ze zdradą, ponieważ zaczyna się ona najpierw w ludzkim umyśle i nie musi skończyć się w łóżku. Dlatego niektórzy ludzie ciężej znoszą zdradę emocjonalną. Bardziej bolesne dla nich to że partner trwale zaangażował
się psychicznie w relacje z inną osobą niż zdradził ich fizycznie. Tym bardziej jeśli był to jednorazowy „skok w bok".
Niewierność emocjonalna – głębokie, namiętne związki między ludźmi, którzy często nawet nie zdają sobie sprawy że przekroczyli granicę między platoniczną przyjaźnią a romantycznym uczuciem "
Zdrada emocjonalna zazwyczaj dotyka kobiety. Fizyczna zazwyczaj bardziej boli mężczyzn.
Taka ogólno przyjęta opinia panuje. Ale jest to generalizowanie.
Zależy to przede wszystkim jaki jest mężczyzna i jaka jest kobieta, jakie cenią wartości jakie mają usposobienia...
Nawet badania potwierdzają, że postrzeganie zdrady nie zależy od naszej płci – tylko leży w naszych charakterach i doświadczeniu.
W dalszym ciągu art który zacytowałem są zawarte te własnie wnioski.
Oczywiście, że zdrada fizyczna mnie boli - nawet nie będę próbować zaprzeczać.
Ale emocjonalna zdrada również bardzo mnie dotyka, może przez to że to nie był jednorazowy błąd tylko długi "związek".
Ja przez zdradę emocjonalną rozumiem tu prowadzenie podwójnego życia, romantyczne wyznania mojej żony czynione kochankowi, ciągłe, codzienne kłamstwa, opowiadanie mojej żony kochankowi jak to jest u nas w domu, omawianie naszych sprzeczek a nawet pożycia sexualnego ( czytałem ich czuła korespondencję więc wiem jak to wyglądało), stawianie wyżej niż życia rodzinnego potrzeb kochanka, podporządkowywanie naszego życia do jej schadzek, wyjazdów z nim, potrzebę z nim rozmowy, zwierzeń, bliskości.
Takie przykłady: żona wolała wyjechać z kochankiem niż zostać na urodzinach naszej córki, na krótki urlopik również wyjechała z kochankiem nie razem z nami...
Dodając do tego ich barwne i udane życie sexualne - masz całkowity obraz tego romansu.
Naprawdę uważasz, że każdego faceta boli tylko to, że żona uprawiała sex z kochankiem?
Uwierz mi, że nie każdego.
Może gdyby to była tylko zdrada jednorazowa to patrzyłbym na to przez pryzmat sexu tylko.
NM
Nie chcę się wdawać znów dyskusję bo to już nie ma większego sensu skoro żaden nie przekona drugiego ale znów mnie korci by na koniec coś dopisać :)
Czepię się jak Grzegorz tego Twojego stwierdzenia:
Cyt:
"I kończąc -ja swoim dzieciakom pokazałem właśnie to że można się podnieść z tego, można
normalnie żyć i można normalnie rozmawiać z ich mamą-mimo że rodziców bliskość już nie łączy".
Widzisz a nie jesteś trochę potwierdzeniem, że szewc bez butów chodzi? Bez ironii to piszę.
Dla mnie to nie jest przykład dobrego małżeństwa ale to oczywiście zależy od oczekiwań ludzi.
Każdy szuka tego co dla niego dobre.
I każdy słucha tego co chce usłyszeć.
To własnie usiłowałem napisać - mnie nie interesuje takiego rodzaju związek !!!
Nie chce małżeństwa bez bliskości, intymności, miłości, szacunku....
Nie chcę żyć razem ale obok siebie,tylko ze względu na dzieci, podział majątku, rachunki, bo tak wypada...
I naprawdę nie myśl, że nie potrafię z moją żoną rozmawiać spokojnie o codzienności, zakupach, stopniach dziewczynek...
Mogę i to robię na codzień. Ale szansę na odbudowę małżeństwa takiego jakie cenię i jakiego szukam w tym momencie widzę bardzo niewielką....
Jeśli Tobie i innym takie związki pasują to ok, ale robienie ideologi przez Ciebie z ratowania małżeństwa tylko po to by egzystować w takiego rodzaju związkach jest dla mnie osobiście dziwne.
To twoje życie oczywiście i jeśli Ci to pasuje....
I jeszcze odnośnie tego podcinania skrzydeł - to co napisałeś Kenyi -uczulanie w pozytywnym wydaniu, które ma przynieść konkretną pomoc.
Czy masz na myśli wsparcie w postaci głaskania po głowie i mówienia, że teraz już na pewno będzie dobrze, to co się zdarzyło nigdy się nie powtórzy, a teraz będzie lepiej?
I komu takie coś może pomóc?
Chyba osobom słabym tylko.
Nikt nie ma takiej pewności i mieć nie może.
Tak jak ja, nie mam pewności że się powtórzy.
Moim zdaniem to oszukiwanie i siebie i kogoś komu się to pisze.
No chyba, że osoba której to piszemy to i tylko to chce właśnie usłyszeć i zamyka oczy i uszy na wszystko inne.
To oczywiście zmienia postać rzeczy....
I jeśli na zupełny już koniec, w odpowiedzi do Kenyi zwracasz uwagę, że warto w swych postach pisać : Ja tak sądze, Ja tak myślę...
Nie zauważyłem byś sam to robił w swoich wpisach .
Odpowiadając na moje posty i krytykując moje wypowiedzi nigdzie nie piszesz, że ty tak sądzisz, ja natomiast w każdym swoim poście i zdaniu piszę ja tak myślę, to moja opinia.
Wróć do swoich wypowiedzi i sam to zobacz :)
Może zasłanianie się swoim zawodem nie jest równoznaczne, że wiesz coś na pewno a reszta się myli?
Daruję już sobie resztę uwag bo i tak już nic nowego nie wniosą .
Gaduła ze mnie, zawsze chcę tylko kilka zdań wyskrobać a tu się długie wywody same "robia".
Wesołych Świąt.
Spokoju Wam wszystkim życzę.
Przemek F.
NM [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-29, 21:08
przemekfrank napisał/a:
To własnie usiłowałem napisać - mnie nie interesuje takiego rodzaju związek !!!
Nie chce małżeństwa bez bliskości, intymności, miłości, szacunku....
Nie chcę żyć razem ale obok siebie,tylko ze względu na dzieci, podział majątku, rachunki, bo tak wypada...
Przemku nie chcesz i ja to szanuję
Powiem więcej:
na początku też tak myślałem-
koniec,nie interesuje mnie to,to nie jest życie,zawaliło mój cały świat.
Bo pod wpływem czegoś odezwał się normalny ludzki czynnik(moje doznanie).
Ale z czasem przyszedł zawodowy czynnik a z nim myśl:
Przeciez i tak nie zapadnę się pod ziemie,przecież i tak dzieci mają dwoje rodziców,przeciez i tak ani ja-ani zona nie wylecimy na inna planetę.
Nie wiem czy rozumiesz ale rozwód,separacja w sytuacji gdy nikt nie zakłąda nowej rodziny i nowych relacji partnerskich,jest sztucznym wytworem.
Bo przecież każde chce dalej miec udział w wychowaniu dzieci,każde się czyms interesuje w ich zyciu
A bliskośc,intymnośc,uczucia-to tak naprawde Przemku pragnienia,pragnienia jakie się pojawiają z nasileniem wówczas kiedy je całkiem stracimy.
Stań tak przed lustrem i z ręką na sercu podumaj ile z tego na te 18 lat małżenstwa ci uleciało,ile się zaniedbało.ile zgasło z czasem -przechodząc w rutynę.
I nagle gdy całkiem brak-to pojawia się żal.
A tym większy żal im większa emanuje w nim emocja.
Ale znam choćby z mojego otoczenia małżeństwo(zresztą kiedyś kolega i koleżanka z pracy)
Jakich sytuacja ciężka potoczyła w dół -a finałem było
Ona założyła Centum -On Stowarzyszenie (nie napisze jakie by nie było reklamy i antyreklamy)
I smutny finał bo w jedej placówce uczy się nienawiści do mężczyzn,a w drugiej placówce nienawiści do kobiet-a wszystko pod pseudo skrzydłami pomocy innym
przemekfrank napisał/a:
tylko po to by egzystować w takiego rodzaju związkach jest dla mnie osobiście dziwne.
A czy pytałes kiedyś zone uczciwie co ja pchało do.....
może już dawno była egzystencja i nuda?
przemekfrank napisał/a:
I jeszcze odnośnie tego podcinania skrzydeł - to co napisałeś Kenyi -uczulanie w pozytywnym wydaniu, które ma przynieść konkretną pomoc.
Czy masz na myśli wsparcie w postaci głaskania po głowie i mówienia, że teraz już na pewno będzie dobrze, to co się zdarzyło nigdy się nie powtórzy, a teraz będzie lepiej?
I komu takie coś może pomóc?
Chyba osobom słabym tylko.
Mylisz sie nie chce sie powtarzac :
ale choćby z racji mojego zawodu wiem to-w rozmowach z ludżmi trzeba jak stąpanie po lodzie.
Niezapominajka nie chce słuchać trudnych wersji -na dzis chce nadzieji zatem uszanujcie to i dajcie jej
Kolejny raz napisze zamiana ról:
Ty nie chcesz słuchac pozytywów,nie szukasz nadzieji
i wymagasz niemalże uszanowania tego (choćby z mojej strony)
-a niezapominajce nie pozwalasz na to co ona chce-dlaczego?
przemekfrank napisał/a:
Chyba osobom słabym tylko.
Przemku osoby słabe to te jakie nic ze swoim zyciem nie potrafia zrobic-jedyne co im przychodzi do głowy to zamknąc sie przed światem w swoim cierpieniu.
Prościej :
to takie osoby jakie nie podejma działań-na zmianę swego położenia
przemekfrank napisał/a:
Nikt nie ma takiej pewności i mieć nie może.
Dlatego że nie ma pewności to trzeba tkwić w marażmie?
Bynajmniej
dlatego jedni nie wierza i ida droga rozwodu
inni wierza i starają się naprawić związek
przemekfrank napisał/a:
I jeśli na zupełny już koniec, w odpowiedzi do Kenyi zwracasz uwagę, że warto w swych postach pisać : Ja tak sądze, Ja tak myślę...
Nie zauważyłem byś sam to robił w swoich wpisach .
Odpowiadając na moje posty i krytykując moje wypowiedzi nigdzie nie piszesz, że ty tak sądzisz, ja natomiast w każdym swoim poście i zdaniu piszę ja tak myślę, to moja opinia.
Wróć do swoich wypowiedzi i sam to zobacz :)
Może zasłanianie się swoim zawodem nie jest równoznaczne, że wiesz coś na pewno a reszta się myli?
Odpowiedz jest prosta -
bo ja analizuję to co piszesz.
Co do zasłaniania się zawodem?
Przemku na kilkanaście lat pracy-jestem w stanie wiele wyczuć nawet bez tego kontaktu face to face
I mam konkretna propozycje:
Udaj sie do jakiegoś terapety lub psychologa
opisz cała sytuacje jaka zaszła w tym temacie
przytocz wypowiedzi włąsne,kenya,moje i autorki postu
i poproś o przeanalizowanie tego i wnioski
Dla Ciebie też Pokój Ducha
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-29, 22:06
NM
Radzisz Przemkowi, aby udał się do terapeuty....
ale kilka postów sam piszesz, że jesteś w zwiazku dla dzieci bo bliskości juz nie ma.
Może jednak sam powinieneś się udać do terapeuty?
Po tym co napisałeś (o byciu dla dzieci) Towje rady są trochę ...hm...mało autentyczne.
Związek dwojga ludzi to jednak bliskość i zaufanie.
NM [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-30, 08:06
grzegorz_ napisał/a:
Może jednak sam powinieneś się udać do terapeuty?
Sam jestem terapeutą
grzegorz_ napisał/a:
Po tym co napisałeś (o byciu dla dzieci) Towje rady są trochę ...hm...mało autentyczne.
Związek dwojga ludzi to jednak bliskość i zaufanie.
Grzegorzu to jest mój wybór(uwarunkowany moim życiem i relacjami)
Każda relacja zresztą jest inna -ja nikomu nie narzucam tego co sam wybrałem i czuje w danej chwili, nigdzie nie pisze pozostać w czymś takim na siłę.
Ja jedynie pisze że warto próbować cos naprawiać(szczególnie gdy są ku temu możliwości).
Co do bliskości i zaufania??
Kryzys w związku -zazwyczaj jest konsenkwencjami czegoś ,czego właśnie się nie pielęgnowało w związku, zaniedbało, albo coś przeszło w rutynę.
A tak na marginesie:
Grzegorzu:
nawet na tym forum często się pisze ile się psuło-tyle się naprawia
Ja Przemkowi nie proponuję spotkania ze specjalistami-by się przekonał co do własnej relacji(bo to musi samo dojrzeć)
Ja proponuje mu by zweryfikował prowadzą tu dysputę.
Czy niezapominajka ma prawo do własnej prywatnej wizji związku.
To zresztą co postarałeś się zrobić Grzegorzu powyżej z moim związkiem (ocenić)
Masz takie prawo??
raczej nie -ale rozumiem ludziom zawsze łatwiej babrać się w życiu innych- niż zająć się własnym
No chyba że jest to kogoś zawodem
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-30, 13:20
Cytat:
Manipulacja (łac. manipulatio – manewr, fortel, podstęp) – w psychologii oraz socjologii to celowo inspirowana interakcja społeczna mająca na celu oszukanie osoby lub grupy ludzi, aby skłonić je do działania sprzecznego z ich dobrem, interesem. Zazwyczaj osoba lub grupa ludzi poddana manipulacji nie jest świadoma środków, przy użyciu których wywierany jest wpływ. Autor manipulacji dąży zwykle do osiągnięcia korzyści osobistych, ekonomicznych lub politycznych kosztem poddawanych niej osób.
Ogólnie, manipulacja jest formą zamierzonego i intencjonalnego wywierania wpływu na osobę lub grupę w taki sposób, by nieświadomie i z własnej woli realizowała działania zaspokajające potrzeby/(realizowała cele) manipulatora.
Manipulować można treścią i sposobem przekazywania informacji.
Z punktu widzenia etyki manipulacja bywa postrzegana jako zachowanie niemoralne.
Mimo tego jest często używana w interpersonalnych kontaktach handlowych i negocjacjach.
źródło- Wikipedia.
Cytat:
NM napisał:
Ano wiedzieć z racji włąsnego zawodu musze miec tą zdolnośc(jest nieodzowna)
W manipulacji trzeba tylko znać granicę by wyczuć moment do kiedy pomaga-a gdzie juz szkodzi
Manipulacja, wszelkie jej rodzaje są zawsze dla mnie zachowaniem NIEMORALNYM, nawet jeśli dokonujący tej maniupulacji mieni się terapeutą.
Od razu wyczułam, choć terapeutą nie jestem, że lubisz NM manipulować, do czego się nawet bez żadnego zażenowania przyznajesz, szok!
Może to z racji zawodu jestem taka wyczulona, mam do czynienia z maniuplacją, manipulantami i im podobnymi na codzień:lol:
Ja powiem szczerze, biorąc pod uwagę twoje wcześniejsze "rowerowe sugestie" stawiałam na to, że być może zagrzewasz (trenujesz) akwizytorów.
Konkluzja - lekarzu lecz się sam.
NM [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-30, 16:33
kenya napisał/a:
Ja powiem szczerze, biorąc pod uwagę twoje wcześniejsze "rowerowe sugestie" stawiałam na to, że być może zagrzewasz (trenujesz) akwizytorów.Konkluzja - lekarzu lecz się sam.
Błąd miła Pani
to jest moje zajęcie
[Wycięty link]
-i wiem że na tym forum niemile widziane.(przepraszam moderatorów za link)
I cóz widac miła Pani(z twojej strony)
-stosowana technika-oszmieszanie innych.
A moja konkluzja?
-Kenya: może czas polubić ludzi
[ Dodano: 2013-03-30, 20:40 ]
kenya napisał/a:
Może to z racji zawodu jestem taka wyczulona, mam do czynienia z maniuplacją, manipulantami i im podobnymi na codzień
no własnie
Czym jest manipulacja?
Ludzie, którzy poniżają, są manipulatorami z definicji. Nic nie dają, tylko biorą. Jest tysiąc sposobów na manipulowanie i oszukiwanie ludzi. Perswazja, szantażowanie zawstydzeniem, obrażanie, insynuacje i fałszywe komplementy — to wszystko są werbalne sposoby manipulacji.
Ostatnio zmieniony przez 2013-03-30, 22:33, w całości zmieniany 1 raz
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-30, 22:32
NM, skoro wiesz że na tym forum nie zamieszczamy linków do rzeczy mogących być zagrożeniem duchowym, to nie przepraszaj, tylko po prostu tak nie rób.
Cel nie uświęca środków, czyli nie podpieram się linkiem za który muszę przepraszać, bo to oznacza (w moim rozumieniu), że siła moich argumentów bez tego linka jest mikra.
Link wycinam.
Dobrych Świąt życzę
NM [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-01, 07:46
Nirwanna napisał/a:
Cel nie uświęca środków, czyli nie podpieram się linkiem za który muszę przepraszać, bo to oznacza (w moim rozumieniu), że siła moich argumentów bez tego linka jest mikra.
Nirwano co racja to racja.
Zatem :
specjalizacja moja związana jest(była) z:
perswazja manipulacyjną- dlatego jawne przyznanie się do manipulacji.
Ale jest i dobra strona w tym wszystkim :
Ponieważ jak napisałaś Nirwano forma terapii przy jakiej pracowałem, niesie za sobą pewne złe aspekty.
A ja personalnie znalazłem nową drogę(wskazana chyba przez Kogoś-kto tego chciał)
jestem w trakcie zmiany specjalizacji
- Nirwano nie ma tego złego -jakie by na dobre nie wyszło
Katarzyna74 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-01, 10:13
NM napisał/a:
Sam jestem terapeutą
Witaj Norbert. :) A to się czegoś nowego dowiedziałam.
Jakim terapeutą? Którą uczelnię skończyłeś? Pytam z ciekawości, chyba to nie jakaś tajemnica?
Myślę, że niepotrzebnie próbujesz "uprawomocnić" swoje teorie poprzez wzbudzenie w forumowiczach zaufania jako do kogoś, kto pracuje z ludźmi i prowadzi z nimi profesjonalne terapie. Myślę, że kłamiesz. Przecież znam Twoje dawne posty, źródła, którymi nie raz i nie dwa się wspoerałeś i tu cytowałeś, Twoje wypowiedzi pozbawione większego sensu, bez ładu, bez składu, niespójne, chaotyczne. Nie widać w nich było śladu wiedzy potrzebnej do prowadzenia terapii z kimkolwiek, nie widać było profesjonalizmu charakterystycznego dla fachowców tego typu.
Kolejne konto i widzę, kolejne awantury, słowne potyczki, prowokacje, scysje....
Ponoć to forum już Cię nie interesowało, nadal tu jesteś i w każdym zdaniu słychać, widać i czuć "starego" Norberta. Gdzie te wyniki terapii w Twoim życiu, Norbercie?
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-01, 11:51
NM napisał/a:
To zresztą co postarałeś się zrobić Grzegorzu powyżej z moim związkiem (ocenić)
Masz takie prawo??
raczej nie -ale rozumiem ludziom zawsze łatwiej babrać się w życiu innych- niż zająć się własnym
No chyba że jest to kogoś zawodem
NIe oceniam Twojego związku, nie oceniam bo zwyczajnie nie znam ani Ciebie, a ni Twojej żony. Jedynie poddaję w wątpliwość Twój przepis na życie który serwujesz innym.
Mianowicie "dla dobra dzieci trwaj w związku bez intymności i bliskości".
Może ludziom poranionym przez życie , a tacy są na tym forum trzeba mówić : "walcz o dobre relacje" walcz o małżeństwo bo może sie uda i kiedyś będziesz blisko z Twoją żonę/mężem.
Może to lepsze niż proponowanie od razu męczeństwa w imię dobra dzieci ?
Ponadto dodam , że w słowach przysięgi małżenskiej na 1 miejscu jest MIŁOŚĆ ! czy miłość to zycie jak kumple, bo dzieci?....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.