Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ale czy w miłości małżeńskiej naprawdę nie ma żadnych warunków ???
Uczucie miłości do męża lub żony w związku chyba zawsze jest oparte na pewnych warunkach,
bo kocha się męża lub żonę za to jakimi są, jakie mają cechy, co sobą reprezentują, a nawet za to jak się z nimi czujemy, jak nas uszczęśliwiają ....no długo by pisać...a nie za to, że jak dziecko pojawili się w naszym życiu i to automatycznie obliguje nas do miłości wobec nich.
Miłośc nie jest uczuciem, miłości towarzyszą różne uczucia i te owszem zmienne są.
Prawdziwa miłość jest bezwarunkowa,czyli....nie jest wynikiem jakiś określonych warunków,które muszą wystąpić,aby kochać.
Nie kocham Cie dlatego,ze jest mi z Tobą dobrze,że czuje się przy Tobie szczęśliwa,że dbasz o mnie......to wszystko właściwie mogę zapewnić sobie sama.
Kocham nie za coś co od Ciebie dostaje,czy dostać mogę,ale kocham bez względu i pomimo......
Kocham,bo jesteś.Kocham i pragne z Tobą być,stworzyć rodzine....
Kocham i ślubuje Ci miłość...nie uczucie,ale pewną postawę...niezależną od zmienności uczuć.
....i tu mozna by powiedzieć zaczynaja sie pojawiać warunki, zasady.
Cytat:
Nie mów mi Leno, że nie oczekujesz niczego od swojego męża, nie ma żadnych warunków w waszym związku i kochasz go tylko za to, że jest.
Oczekuję i napewno nasz związek nie jest bezwarunkowy, w przeciwieństwie do MIŁOŚCI.
Cytat:
Ja widzę to tak:
Widzisz moimi oczekiwaniami w związku była szczerość, prawdomówność, uczciwość, zaufanie, wsparcie, działanie razem przeciwko przeciwnościom, wspólne decyzje, wyrozumiałość, no i co tu kryć sex który ma duże znaczenie... można dopisywać oczywiście.
...ale ja też tak widziałam i widzę do dziś.
Mowa tu jednak o związku,a nie o miłości.
Cytat:
A co do braku zaufania w miłośći.
Kochałam i nie ufałam... i nie mogłam z tym być szczęsliwa. To rodziło taki niewidzialny mur który z czasem rósł i już nie można było go przeskoczyć. Wtedy uznałam, że muszę za wszelką cenę zaufać bo w taki sposób już żyć dalej nie mogę.
Małgosiu....to że ja 'już"umie, nie znaczy że Ty też umieć musisz.
Kiedys sama siebie bym nie podejrzewała o pewne późniejsze/dzisiejsze zachowania i decyzje....chyba tak naprawdę siebie nie znałam,nie lubiłam,nie wierzyłam w swoja siłę,wartosć......
Nic też nie stało się nagle,do wszystkiego dochodziłam pomału z odpowiednią pomocą.
Sama nie dałabym rady.
Odnośnie zaufania za wszelką cenę...dla mnie to niewykonalne.
To nie pstryk i światło,na zaufanie pracuje sie latami.
Zmuszanie sie do wybaczenia, zaufania itp,to przemoc w stosunku do samego siebie i masa niefajnych konsekwencji.
Tak to nie działa....
Zamiast zmuszać się do takich działań w imię pozornego szczęścia,czyż nie lepiej poszukać go(szczęścia) gdzie indziej....u żródła...znaczy w sobie?
Myslę,że zbytnie skupianie się na pewnych "rzeczach" ,w tym przypadku zaufaniu....zamyka nas na wszystko innne godne uwagi.
Co z tego,że znowu wstałam,że świeci słońce,że mąż zrobił zakupy,dał buziaka,dzieciaki pomogły posprzatać piwnicę,dosyć fajnie współpracowali ( co z nimi rzadko się zdarza,raczej warczą na siebie) ... co z tego skoro mnie ten brak zaufania uwiera i ogranicza moje szczęście.....?
Narozrabiałeś,nadwyrężyłeś moje zaufanie,więc naturalnym jest,że nie potrafie Ci już do końca zaufać.....i tyle, co jednak nie zmienia faktu,że Cie kocham.
Mówisz,ze już nigdy więcej mnie nie skrzywdzisz, nie zdradzisz...bardzo bym tego chciała i wierzę,ze Ty też tego chcesz,wierzę,że bedziesz się starał,ale.......czy z całą pewnością możemy przyjąć,że nic podobnego więcej się nie wydarzy?
Człowiek jest tylko człowiekiem i zawieść zawsze może,lepiej sie z tym liczyc niz się rozczarowac.
Ponadto.....kto tak naprawdę z reka na sercu potrafi zapewnić.....nigdy Cie nie zdradzę,nigdy nie zrobię tego,czy tamtego...?
Oczywiście mogę nie chcieć,mogę sie starać,ale czy napewno wiem,ze nigdy,przenigdy nie zawiodę?
Nie wiem.
Cytat:
Wracając jeszcze do miłości bez zaufania względem dzieci i dorosłych.
I tu też mam odmienne zdanie Leno.
Ufam moim dzieciakom co wcale nie znaczy, że nie broją nic :).
Tylko to trochę dla mnie inna sytuacja.
Dziecko mogę usprawiedliwić choćby tym, że jest dzieckiem, dorosłego nie mogę usprawiedliwić w każdej sytuacji.
Małgosiu ja nie usprawiedliwiam,ani męża,ani dzieci.....ja staram sie zrozumieć.
Nie mogę usprawiedliwić czegoś co jest złe i czego robić się nie powinno.
Nie mówie tu o dzieciach maluszkach,bo to inna sytuacja,ale o tych strszych,nastolatkach np.
Również dziecko,tyle,ze juz nie malutkie,nie takie bezradne i nie takie "głupiutkie".
Usprawiedliwiając wciąz.....bo to moje dzieci..... odbieram im szanse na rozwój,na wzrastanie,na zmiany.....
Starałam się wyjaśnić jak umię,inaczej juz chyba nie potrafię.
Dziś myślę jak wyżej,kiedyś myślałam nieco inaczej.
Dziś kocham bardziej świadomie i dojrzale,kiedyś bardziej oczekująco.
Staram sie zyć najlepiej jak potrafie,w zgodzie z Bogiem i samą sobą.
Cieszę się z każdej danej mi chwili.
Dziś nie żałuję niczego co sie w moim życiu zdarzyło,bo chyba musiało zebym w końcu mogła powiedzieć......
....Dziś jestem wolna i szczęśliwa.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-28, 11:07
Lenko bardzo dziękuję Ci za Twoje świadectwo:)
Przepraszam ,ze wczoraj nie udało mi się napisać, ale dziś jestem oświecona w temacie który budził we mnie wątpliwości.
Przy okazji wklejam tekst esencję tego co napisałaś ubrane słowami ks.Marka Dziewieckiego.
Niech PAN błogosławi Tobie i Twoim bliskim Lenko, dziękuje ,dobrze ,że jesteś :)
"Wypełniać Dekalog potrafi tylko ten, kto korzysta z bogactwa człowieczeństwa wyłącznie po to, by kochać.
Nikt z nas nie umie kochać spontanicznie, bez wysiłku, czujności i dyscypliny, gdyż nikt z nas nie jest miłością. Odczuwamy potrzebę tego, by kochać i by doświadczać miłości, jednak realizacja tej potrzeby nikomu nie przychodzi łatwo. Miłości uczymy się w doczesności i będziemy się jej uczyć w wieczności. Uczymy się jej od Boga, gdyż tylko On jest miłością.
Miłość to najbardziej niezwykła postawa, niespotykana w świecie zwierząt. To postawa, która wymaga zaangażowania całego człowieczeństwa. Gdy gramy w szachy, wtedy angażujemy głównie nasz umysł. Gdy z kolei przeżywamy mecz ulubionej drużyny, wtedy angażujemy głównie sferę emocjonalną. Gdy ćwiczymy się w cierpliwości w obliczu nużącej pracy, wtedy angażujemy głównie naszą wolę. Tymczasem wtedy, gdy kochamy, angażujemy wszystkie nasze sfery: cielesność, płciowość, myślenie, emocje, sferę moralną, duchową, religijną, a także wolność, wartości, ideały i aspiracje. W sposób szczególny postawa miłości wymaga zaangażowania umysłu, serca i woli.
Miłość wymaga najpierw myślenia, rozumności, mądrości. Kochać można bowiem tylko te osoby, które rozumiemy, i tylko na tyle, na ile rozumiemy istotę miłości. Prawdziwa miłość jest zawsze roztropna. Jest nie tylko szczytem dobroci, ale również szczytem mądrości. Wymaga trafnego doboru słów i czynów dostosowanych do sytuacji i zachowania danej osoby. Jezus wspierał grzeszników, upominał błądzących, demaskował ludzi przewrotnych, a losy Kościoła zawierzał wyłącznie tym, którzy kochali bardziej niż inni. Miłość jest oparta na realizmie, na uważnej analizie rzeczywistości, na odwadze szukania prawdy o tych, których kocham, i o mnie samym – o tym, na ile potrafię kochać. Nie umie kochać ktoś, kto oszukuje innych czy manipuluje własną świadomością. Nie umie kochać człowiek niemądry, który ucieka od prawdy o sobie i nie odróżnia dobra od zła. Nie umie kochać ten, kto myli miłość z naiwnością, tolerancją czy akceptacją. Od miłości oddala każda forma bezmyślności i naiwności. Tylko ten, kto szuka prawdy, znajdzie miłość. Tylko ten, kto jest mądry, może mądrze kochać.
Miłość wymaga nie tylko zaangażowania umysłu, ale i serca. Wymaga wielkiej wrażliwości na godność i los bliźniego. Kochać to jednak coś więcej, niż przeżywać poruszenia emocjonalne. Silne emocje potrafią odczuwać także ci, którzy nie kochają. Miłość wymaga zaangażowania serca po stronie bliźniego, a nie skupiania się na własnych potrzebach emocjonalnych. Od miłości oddala każda forma niewrażliwości, gdyż miłość jest szczytem czułości. Od miłości oddala też każdy egoizm emocjonalny, czyli skupianie się na własnych przeżyciach, gdyż miłość to bycie dla innych, a nie dla samego siebie. Miłość wymaga serca odważnego, zdolnego do ryzyka, wielkoduszności, bezinteresowności.
Miłość wymaga wreszcie zaangażowania woli, gdyż nie jest ona uczuciem, lecz decyzją troski o los bliźniego w dobrej i złej doli, niezależnie od okoliczności i nastrojów. Miłość wymaga czasem heroicznej wręcz wierności, stanowczości, wytrwałości. Wymaga panowania nad popędami, emocjami, negatywnymi naciskami ze strony środowiska. Od miłości oddala każda forma zniewolenia, gdyż miłość to decyzja podejmowana na zawsze. Prawdziwa miłość jest szczytem wolności.
Kto kocha na wzór Jezusa, ten osiąga optymalny stopień integracji człowieczeństwa. Taki człowiek całym bogactwem swej natury, otrzymanym od Boga, wyraża wyłącznie jedno: bezinteresowną troskę o tych, których postanowił pokochać na zawsze."
Każdy ma swoją definicję miłości.
Nie ma definicji uniwersalnej,do której można przyrównać jak do wzorca czyjeś uczucia.
Samą miłość (uczucie) chyba czasami ciężko oddzielić od uczuć trochę mniej wzniosłych, typu strach przed samotnością, przyzwyczajenie itp
lena [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-28, 16:29
Cytat:
Każdy ma swoją definicję miłości.
...i moe właśnie dlatego tyle kryzysów,bo każdy ma swoją
Mirelko.....dziekuję
NM [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-29, 22:07
Mirela napisał/a:
Miłość wymaga nie tylko zaangażowania umysłu, ale i serca. Wymaga wielkiej wrażliwości na godność i los bliźniego. Kochać to jednak coś więcej, niż przeżywać poruszenia emocjonalne. Silne emocje potrafią odczuwać także ci, którzy nie kochają. Miłość wymaga zaangażowania serca po stronie bliźniego, a nie skupiania się na własnych potrzebach emocjonalnych. Od miłości oddala każda forma niewrażliwości, gdyż miłość jest szczytem czułości. Od miłości oddala też każdy egoizm emocjonalny, czyli skupianie się na własnych przeżyciach, gdyż miłość to bycie dla innych, a nie dla samego siebie. Miłość wymaga serca odważnego, zdolnego do ryzyka, wielkoduszności, bezinteresowności.
Urażony człowiek często zamyka się w swojej skorupce i od tej pory przestaje być wrażliwy na innych.
egoizm -to nadmierna lub wyłączna miłość do samego siebie.
Może więc wynika on z braku miłości ?
Tak naprawdę miłość jest egoizmem we dwoje, więc kiedy zabraknie tej drugiej osoby kończy się to właśnie nim(egoizmem)
"Niektórzy żyją jakby Kopernik nie istniał - myślą że wszystko kręci się wokół nich."
Kazimierz Matan
[ Dodano: 2013-04-29, 23:27 ]
grzegorz_ napisał/a:
Każdy ma swoją definicję miłości.
Definicja miłości jest jedna !
- a w kontekście "każdy", odnosi się jedynie do :
oczekiwań ,
interpretacji
-jakie czasami brną w stronę egoizmu
lena [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-29, 22:41
Defi
Cytat:
nicja miłości jest jedna !
- a w kontekście "każdy", odnosi się jedynie do :
oczekiwań ,
interpretacji
-jakie czasami brną w stronę egoizmu
ot cała prawda.
niezapominajka8 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-30, 19:27
Mirelo napisałaś....
Zadałam sobie pytanie...a raczej Duch Sw natchnął mnie mocno zadając pytanie o moje motywy bycia z Panem...Odpowiedzi odkryły przyczyny mojej niewiary w miłość i moc Bożą, oraz tak różne wyobrażenie od cudu Bożego a cudu ludzkiego....Nie bez powodu od samego początku mam przy obrazku błagalne zdanie "Panie pomnażaj mi wiary..."
Po tylu latach bycia, dziś kiedy coraz bardziej dane jest mi doświadczać w osobistej relacji Miłość Bożą , zupełnie inaczej patrze na męża. Nie jest to łatwe nie dać się zabić wszystkiemu co inne od Pana. Dziś myślę sobie ,że nie byłabym zdolna być w tym miejscu w którym dziś jestem bez pomocy Boga, czyli na dnie...( przypomina mi się obraz Jezusa w Jordanie dotykającego dna jeziora , polewanego wodą przez Jana Chrzciciela) Czy mąż się zbawi, nawróci ??? Jakiż ja sama mam z tym problem...właśnie dlatego ,że włącza mi się ciągłe myślenie ,że coś jest w mojej mocy...ograniczając moc Bożą, łaskę wiary ...
Bardzo często wodzę pamięcią w tych miejscach kiedy to Pan za mną biegał...ile tych sytuacji było...ile zmarnowanych łask...Z całą pewnością nie pozwolę odebrać sobie wiary w to ,że Bóg pragnie naszego zbawienia i zrobi wszystko co w Jego mocy szanując naszą wolność, a przyznam ,że bardzo jest kreatywny....:)
Jeśli odkrywam w moim sercu stan utraty nadziei i wiary, i włącza się takie myślenie ,że coś jest niemożliwe , tak po ludzku...to wiem ,że to nie jest naiwność , ale coś co może sprawić odebranie mi prawdy o Bożej miłości. Pytanie czy się temu chce poddać, czy oddać swoją niemoc Bogu...? Trudne to....czasem się poddaję i buntuję, płaczę , tupie nóżkami, odbieram sobie siły , a w tym czasie mogłabym pozwolić Bogu wypełnić się pokojem...Pamiętam też ,że na wszystko szukałam odpowiedzi, wyjaśnienia, a potem ludzkich odpowiedzi , które zazwyczaj odbierały mi ostatnią radość wiary w Boga...Wobec tego najlepiej było i opowiedzieć Bogu ,że nie rozumiem tej sytuacji i ,że jest dla mnie trudna , prosiłam o wyjaśnienie o uspokojenie i o wlanie wiary w miłość Bożą...Bóg odpowiada bardzo hojnie...
za każdym razem, gdy to czytam odnajduję coś nowego....coś mojego....bliskiego mojej obecnej sytuacji....
rzeczywiście jak człowiek odda się całkowicie Bogu, zaufa Mu, nie wiem dziwne to, ale dla mnie problemy znikają i o nic się nie martwię.... mam taki błogi spokój i wiem, że na pewno będzie dobrze.... bo to widzę, czuję... to z pewnością łaska....
a gdy się oddalam od Bogu i zaczynam kierować swoim życiem burzę sama wszystko....
zdaję sobie sprawę, że nasze małżeństwo przeszło poważną próbę i niejeden kryzys przed nami, ale czuję się mocniejsza....
wiem, że to teraz szatan krąży wokół mnie....chcąc mnie zniechęcić na maksa do męża....ostatnio przeszła mi taka myśl, że nie dam rady wytrwać w małżeństwie, że musimy się rozstać....wszystko wraca....te wspomnienia....ale co mnie dziwi mój mąż, wtedy staje na straży naszego małżeństwa.... jak nigdy dotąd walczy o nas, o mnie..... to dopiero cud.... nigdy taki nie był, a teraz to on trwa.... i żadne gadanie, że to tylko na chwilę taki jest nie uwierzę....ja na prawdę czasami jestem jędzą, zwłaszcza po zdradzie potrafię dać w kość i zdaję sobie sprawę, że żaden facet tego by nie wytrzymał....bo ileż można....
zdecydowanie za mało ufam i wierzę w miłosierdzie Boże... czasami to takie trudne oddać wszystko Bogu...
pozdrawiam zwłaszcza takich wątpiących w Bożą moc jak ja...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.