Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Zycie
Autor Wiadomość
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-05, 00:25   

....
Ostatnio zmieniony przez Muzyka 2013-04-25, 13:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-05, 08:11   

Jest w kryzysie czas kiedy dobrze jest "wywalić " z siebie to co subiektywnie boli...czyli popłakać...poużalać się nad sobą..... popalać sie w swoim bagienku.....być pogłaskanym......
Jednak to nie może trwać za długo........Mam znajomych....on odszedł po ponad 30 latach 4 lata temu do innej........ ona w czarnej rozpaczy........ i trwa w niej do dziś...... sprawy w sądzie.....policja...prokuratura.....komornicy.....
I tkwi w postawie pokrzywdzonej(jest nią niewątpliwie),w postawie żalu.Żadne sugestie o podjęciu wysiłku by wyjśc z doła nie docierają.Dziś ludzie się odsuwają od niej ...bojąc sie jej poprostu.
Ona nie chce w żaden sposób dostrzec swojego udziału w tym kryzysie
I tak tez można....... tylko co to daje?
Alzacjo....w kryzysie nie chodzi o ustalanie czy winna jest ta czy tamta strona...... istotna sprawą jest przyjęcie postawy własnego udziału w tym co doprowadziło do kryzysu.
A to nie jest WINA.
Za zdradę zawsze odpowiada zdradzacz.
Za przemoc odpowiada zawsze ten co ją stosuje.
 
     
katalotka72
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-05, 09:13   

nałóg,
dzieki za te slowa - znowu cos dotarlo do mojej pustej glacy :shock:
 
     
Mirela
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-05, 10:00   

nałóg napisał/a:
Jest w kryzysie czas kiedy dobrze jest "wywalić " z siebie to co subiektywnie boli...czyli popłakać...poużalać się nad sobą..... popalać sie w swoim bagienku.....być pogłaskanym......

Istnieje skrajność w drugą stronę...
I niekoniecznie wiąże się to z takim zamknięciem żeby nie przebywać wśród ludzi...ale nie ma płaczu, nie ma użalania, nie ma i to dla mnie ważne- brak uczuć żeby pojawiły się emocje...,żeby uczucia przeżywać...i to nie jest tak ,że zupełnie nie boli...sączy się, ropieje, pojawia się ta obojętność z którą walczę mniej lub bardziej umiejętnie. Nie przeżywam tak mocnego bólu żeby móc odpowiednio przeżywać , reagować. Kiedyś tak...kiedyś..nawet się popłakiwałam tak solidnie,...chyba wyprałam się z uczuć :-/ , Kiedy patrze na osobę która płacze to mogę powiedzieć o wszystkich jej uczuciach, ale sama przeżyć tego nie potrafię...Chyba nawet nie chcę...??? I czasem myślę ,że już się w tym stanie tak pokatowałam i poobwiniałam za mój udział ,że teraz to nie mam ochoty już na dalsze katowanie tylko na życie dalej tak jak najlepiej potrafię...tylko żeby potrafić to trzeba przeżywać wszystkie uczucia...te dobre i te trudne... :-/ , bo takie jest życie...a ja mam jakąś blokadę...
Myślę sobie ,że jasno opisałam przepraszam Muzyko ,że w Twoim wątku może moderator jakiś wydzieli :mrgreen: , jeśli będzie taka potrzeba ,żeby Tobie nie zaśmiecać...

Nałóg możesz na prv, albo tutaj jak wolisz jeśli znajdziesz chwile napisać :)
 
     
Alzacja
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-05, 10:11   

Nałogu masz rację ;-) Przyjęcie postawy, że jestem przez męża/życie/rodziców/teściów poszkodowana i TRWANIE W NIEJ USTAWICZNIE jak widać nie prowadzi do dobrego. Człowiek powinien sie w pewnym momencie otrząsnąć i ruszyć dalej. Ale nie wszyscy mają widocznie ochotę na te zmiany. Dopóki człowiek sam sobie pewnych rzeczy nie uświadomi, nie pójdzie do przodu.
Jesli chodzi natomiast o moją sytuację, to rozumiem, że nie chodzi o wskazanie winnego/niewinnego, tylko, jak to ująłeś uświadomienie sobie swojej roli w kryzysie. Ja nie do końca jestem świadoma swojego w nim udziału (mąż z uzależnieniem w sferze ciała i ducha), bo jak przyszło co do czego, było już pozamiatane. Moja koleżanka nie może zrozumieć, że ja jako żona uzależnionego nie mam w tym całym zamieszaniu swojego udziału.

[ Dodano: 2013-03-05, 10:31 ]
jeszcze dopiszę a co mi tam :lol: Gryzie mnie ta postawa mojej koleżanki, bo jak wyżej wspomniałam znajomości sie porozlatywały. A oto do jakich mądrych wnisków doszłam :-D Ludzie często nie radzą sobie z tym, jak ktoś ma lepiej, jest mądrzejszy ma wiecej kasy, itd. I mam wrażenie, że właśnie owi moi znajomi nie radzą sobie z tym, że ja sobie dobrze w tej sytuacji radzę. Po ludzku patrząc nie mam łatwego życia, a nie użalam się nad sobą, jestem usmiechnięta. I to jest ta postawa, która znana jest wielu sycharowiczom, gdy człowiek ma wewnętrzny pokój, wiarę i siłę, choc łatwo nie jest. Niektórzy wprost mówią, że mnie podziwiają. (A tak na marginesue powiem, że już tego słuchać nie mogę :mrgreen: ) Bo właściwie to chyba oczekiwania innych co do mojej osoby są takie, że powinnam płakać psioczyć na prawo i lewo i wtedy ci moi znajomi mieli by chyba satysfakcję, że oni mają lepiej. Może to głupia refleksja, ale mam nieodparte wrażenie, że jakiś kawałek prawdy jest w niej zawarty.
Szalom!
 
     
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-05, 15:15   

Cytat:
Jest w kryzysie czas kiedy dobrze jest "wywalić " z siebie to co subiektywnie boli...czyli popłakać...poużalać się nad sobą..... popalać sie w swoim bagienku.....być pogłaskanym......


Chyba wiem o czym mowisz nałóg... znam te emocje, towarzyszyly mi w czasie terapii. Nie zawsze bylo latwo, ale dzieki grupie i prowadzacych psychologow szlam dalej i nie zostawalam w tyle aby jeszcze bardziej nad soba sie rozczulac czy siebie nienawidziec. Byl to piekny czas, trudny, ale pelen milosierdzia Bozego.

Cytat:
Zastanów sie, czy dasz radę (psychicznie) z nimi przebywać, mieszkać.

Alzacjo, nie mam oszczednosci aby moc wynajac na szybko mieszkanko wiec nie pozostaje mi na razie nic innego, jak przeczekac jakis czas u rodzicow. Czy dam rade? Bede musiala.

Cytat:
Człowiek powinien sie w pewnym momencie otrząsnąć i ruszyć dalej. Ale nie wszyscy mają widocznie ochotę na te zmiany. Dopóki człowiek sam sobie pewnych rzeczy nie uświadomi, nie pójdzie do przodu.

Do takich wnioskow i zmian potrzeba wielkiej odwagi Alzacjo. Gratuluje tej cechy :->

Mirelo, nie ma sprawy. Zawsze milo jest poczytac czyjes przemyslenia, bo moze akurat moga pomoc albo byc przestroga - a na swoim watku tym bardziej :-)
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-05, 18:42   

Muzyka napisał/a:
Byl to piekny czas, trudny, ale pelen milosierdzia Bozego.
a teraz? jaki czas jest teraz? nie ma w nim miłosierdzia?
Twój mąż -jak piszesz-podjął pracę w warsztacie 12 kroków....Ty piszesz(wreszcie) tu.... czy to nie jest palec Boży?
Muzyka napisał/a:
szlam dalej i nie zostawalam w tyle aby jeszcze bardziej nad soba sie rozczulac czy siebie nienawidziec.

na jak długo wystarczyło?
Muzyko....w uzależnieniu od alkoholu jest takie pojęcie -"zakręcona flaszka".
Co to znaczy? czesto pod wpływem terapi(lub na tzw."dupościsku") alkoholik(czka) odstawiają fizycznie alkohol.I nic więcej nie robią.Na terapi dostali trochę wiedzy....poznali troszkę mechanizmów...... i uznali że to wystarcza.
Miesiąc miodowy.
I mimo, że fizycznie są trzeżwi to emocjonalnie są pijani.( tzw.pijany "na sucho").
Efekt jest taki ,że najczęściej po jakimś -zwykle niezbyt długim -okresie zaczynaja pić znowu.
Bo brak "ducha" w trzeżwieniu.
Podobnie-często- jest po innego rodzaju terapiach.Terapia sie kończy.....i tak delikwentowi ze sobą jak i jego otoczeniu trudno wytrzymać z nim.
Wtedy nałatwiej wrócic do starego schematu...starych,znanych postaw.....szuka się winnych...... wpada się w poczucie skrzywdzenia naprzemiennie z poczuciem winy.....

Muzyko....... najbardziej straszy własna wyobrażnia przed dokonaniem zmian....bo to nowe...nie znane.... łatwiej uciec w stare "bagienko" jak podejmować ciężką pracę nad zmianami-w dodatku obarczoną wielką ("kusy" podsyca wielkość) niewiadomą.
Największym ryzykiem w życiu jest nie zaryzykować wejścia w nowe.
 
     
Alzacja
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-06, 10:12   

Cytat:
Człowiek powinien sie w pewnym momencie otrząsnąć i ruszyć dalej. Ale nie wszyscy mają widocznie ochotę na te zmiany. Dopóki człowiek sam sobie pewnych rzeczy nie uświadomi, nie pójdzie do przodu.

Do takich wnioskow i zmian potrzeba wielkiej odwagi Alzacjo. Gratuluje tej cechy :->

Muzyko w tym miejscu przypomniałam sobie (dzięki Tobie) po raz kolejny o ludzkiej różnorodności, a może bardziej niemocy w niektórych sprawach. Akurat dla mnie "to" (w tym miejscu można zrobić wylicznke spraw różnorakich) jest naturalne jak poranny pacierz lub mycie zębów, a dla drugiej osoby może byc to wysiłek ponad siły. Patrz ludzie z depresją i innym chorbami.
Muzyko, pozdrawiam z rana i pamietam o Tobie w modlitwie. Dasz radę ;-)
 
     
Anna S
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-06, 17:28   

Muzyka napisał/a:
'do tanca trzeba dwojga'. .


Niestety same checi nie wystarczą. Zeby taniec sprawiał przyjemnosc trzeba miec umiejetnosc tanczenia . Jezeli tych umiejetnosci z roznych przyczyn nie udalo sie wczesniej opanowac trzeba sie ich nauczyc . Dzisiaj Wasz taniec rani Was wzajemnie , depczecie sie , popychacie . Ranicie sie nawzajem , trudno doszukac sie winnego , zresztą nie w tym rzecz, przeciez chodzi o takie tango ktore sprawialoby przyjemnosc i tobie i mezowi i posrednio tez dzieciom. Mozna narzekac i znosic ból po kolejnej wspolnej lekcji i czuc sie coraz bardziej oslabionym . Nie ma chyba sensu w ten sposob uczyc sie tanga . Moze umiejetnosc podstawowych krokow zdobyc osobno , krokow ktore chronilyby , daly wiedze jak zatanczyc zeby uniknac stopy meza na swojej , zeby poruszac sie tak zeby uniknac szturchniec ze strony meza we wspolnym tancu . A moze widok pieknie pląsajacej w tancu zony zmobilizuje meza do systematycznej nauki . Pamietam w modlitwie Anna
 
     
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-07, 00:56   

...
Ostatnio zmieniony przez Muzyka 2013-04-25, 13:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-07, 09:42   

Muzyka napisał/a:
Nalog, czy Ty mnie chcesz ku mezowi skierowac?

a to Ty nie jesteś nakierowana na męża?po coś go kiedyś tam wybrałaś sobie na męża i ojca Twoich dzieci..... przysięgaliście sobie......na dobre i na złe...w zdrowiu i chorobie......
Muzyka napisał/a:
Czy Twoje wpisy maja za zadanie abym zostala jednak z mezem?

a czy można być w pełni małżeństwem "na odległość:? czy można spełniać swoje(mniej czy bardziej udanie)role rodzicielskie?
Muzyka napisał/a:
To jakis spisek...?

Wiesz...... tak po ludzku biorąc....to moja "chata z kraja",ale jestes tu,na tym forum ,które ma swój charyzmat "Każde małżeństwo jest do uratśwania".
Mam jakieś doświadczenia-własne i nie tylko- w wychodzeniu z kryzysu małżeńskiego
wiem ,żeraczej trudno sie z niego wychodzi będąc osobno...bedąc daleko......
Myzyko..... piszesz:
Muzyka napisał/a:
Wiesz, nie jest mi na reke wracac do Polski, zwlaszcza po kilku latach. Nie czeka tam na mnie wczesniej znaleziona praca czy piekne mieszkanie. Na rodzicow moge liczyc w jakims tam stopniu (pozwola mieszkac na pokoju przez krotki czas).

i masz złudzenia ,że będziesz miała łatwiej niż w GB? żesama sobie poradzisz....... łatwiej jak we dwoje wychowywać dzieci......zapewnić im minimum socjalne do rozwoju...... zapewnić lokum.....i sama jeszcze podjąć terpię....
Muzyka napisał/a:
Zycie nauczylo mnie, ze 'liczyc moge tylko na siebie'

Tak.Licz na siebie.....ale jest w tym pułapka.Jaka? a no taka ,ze nie jesteś sama....że dzieciim nie zapewnisz ojca mieszkając w Polsce a on GB .
Decyzja jest Twoja........konsekwencje ponosić będzie przynajmniej 4 osoby(nie licząc bliskich z rodzin)
Muzyka napisał/a:
Tak bylo zanim poznalam meza i coraz bardziej widze, ze jest tak - bedac juz mezatka.

Czy to przekonanie z przeszłości nie ma sporego wpływu na Twoje obecne postawy?
Liczyłaś na siebie....podejmując różne decyzje w przeszłości .....jakim kosztem??? decyzje podejmowałaś Ty.....a za terapię kto płacił? a konsekwencje tych decyzji sama ponosisz? czy ktoś jeszcze?
Muzyka napisał/a:
Nie moge sobie pozwolic by czekac az moj maz sie obudzi za kilka lat, jesli jeszcze tego nie uczynil.


Muzyko.... A ty czujesz się "przebudzona"? czy to przebudzenie zaczyna sie i kończy na tym żemaż powinien sie przebudzić?że to on ma się zmieniać?Że to on jest winien Waszemu kryzysowi.....

Muzyko....znam małżeństwo -nie jedno zresztą- w kryzysie......ona obwinia jego....on obwinia ją.
Ona wyzywa....używa wulgaryzmów...wzywa policję.....na niego bo żekomo on ją maltretuje...... policja szuka dowodów pobicja.....nie ma ich...... ona wyzwa policję...
Wg niej on jest winien wszystkiemu(napewno ma swój udział)......
Po co topiszę? bo najłatwiej jest widzieć winę i żądać kary u partnera.
Tak trudno samemu spojrzeć w lustro i zastanowić sie nad sobą......bo to on/ona powinni się zmienić.....nie ja....on/ona
Anna S napisał/a:
Mozna narzekac i znosic ból po kolejnej wspolnej lekcji i czuc sie coraz bardziej oslabionym . Nie ma chyba sensu w ten sposob uczyc sie tanga

Anna.... a można nauczyć się tanga w pojedynke?Życie to trud,a trud to życie.
Każda bliska relacja jest narażona na zranienia....bo ta relacja powoduje otwarcie sie ,odsłonięcie swoich czułych miejsc i nawet mimowolne zranienia.I jak sie te zranienia odbiera...... czy sie wie o tym że te zranienia są nieuniknione?Człowiek sam siebie rani.....a co dopiero w realcji z drugim.....
I co?uciekać? bo w nauce tanga partnerzy nadeptali sobie na palce?
Muzyka napisał/a:
Wyplynac na glebie.
pozbawiając córki ojca? w imię czego? w imię niby ułatwienia sobie życia? i to jest to dobre ryzyko?
Muzyka napisał/a:
A co, jesli sie nie obudzil, nie obudzi? Mam czekac? Jak dlugo? Do jakiego momentu?
No, nie badzmy naiwni.

no właśnie.......nie badżmi naiwni...... stsując przemoc wymaga sie by partner jej nie stosował(zamykanie drzwi).............. a -po rz kolejny zadaję pytanie-jak wygląda Twoje przebudzenie?
Muzyka napisał/a:
I tak czekaja... np. ciagle mysle i o tym mowie mezowi, ze bardzo bym chciala pomoc dzieciom w Afryce (adopcja sercem dziecka niewidomego).

a do czego Ci potrzebny jest mąż przy adopcji serca? adpoptujesz i modlisz sie w jego intencji.......mąż ma wrażac zgodę?
Muzyka napisał/a:
Kiedys wspominalam, ze skoro moj maz byl harcerzem, to czemu by nie stworzyc druzyny tutaj dla Polakow... bylaby to taka nasza rodzinna pasja - bo dzieci takze skorzystalyby wiele a i ciagle byly obok rodzicow Fantastycznie spedzony czas, rodzinnie. Pomysl nie zostal przyjety przez meza.

a powinien być przyjęty? musiał byc przyjęty?to był/jest Twój pomysł,ale on miąłby go realizować........a jak uważa że nie da rady?
Muzyka napisał/a:
Pozniej tez mowilam o tym, ze warto by bylo abysmy swietowali jak najwiecej w gronie rodzinnym - urodziny, rocznice, swieta, imieniny, wolne dni meza od pracy czy urlopy w Polsce

mówiłaś?czy wprowadzałaś? wspólne spacery?kolacje? celebracja imienin?urodzin?rocznicy ślubu...zaręczyn...... mówiłaś?tylko? czy coś zrobiłaś?
Muzyka napisał/a:
Od meza slysze tylko tlumaczenia, ze albo nie ma pieniedzy, albo nie zasluzylam, albo zapomnial, albo sie zle zorganizowal, albo jest zmeczony, albo znowu cos od niego wymagam.

PO CO chciałabyś to robić?
Jak Ty masz takie pragnienia,chęci,lubisz to.....to rób....rób i ciesz sie żę zrobiłaś.....ale jak robisz by być pochawloną...by zyskać wdzięcznośc...... to nie jest robienie dla siebie....to egocentryzm
Muzyka napisał/a:
Cytat:
A moze widok pieknie pląsajacej w tancu zony zmobilizuje meza do systematycznej nauki

To pytanie pozostawiam ku przemysleniu dla meza, ktory czyta sobie moj watek i Wasze wpisy

A dla siebie? Ciebie to nie dotyczy?
Mężu Muzyki....... dołóż staranności w swojej pracy nad sobą........ zaptaj zóne o jej pragnienia i.....spokojnie wysłuchaj bez komentarza.Wyjmij watę z uszu i włóż do ust.
Muzyka napisał/a:
Niestety, nie rozumiem, jak mozna tyle uczestniczyc w Eucharystii, chodzic do spowiedzi sw. a w domu zachowywac sie calkowicie inaczej, niz Bog naucza.

Muzyko........ każda zmiana potrzebuje czasu....każda choroba potrzebuje leczenia...potem rehabilitacji....czasami długiej.
Oceniasz męża......szufladkujesz...... a tak naprawdę to nie wiesz jakie procesy dzieją sie w nim.....
Muzyka napisał/a:
Moja osoba zas powoli wraca do Boga, bo chce.

no widzisz....powoli - i tu dajesz sobie prawo do "powoli",a u meża ? tam nie moż ebyć powoli?
 
     
Alzacja
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-07, 10:10   

Muzyko, bądź pozdrowiona!
Powoli nam sie tu odkrywasz, ale to dobrze. Trwałaś na forum w ukryciu, aż przyszedł czas, byś podzieliła się częścią siebie. I wołanie o pomoc po Twoim ostatnim poście ma dla mnie już nowy, inny wymiar. Może nie wszytko co napiszę, bedzie miłe dla Ciebie, ale zmiana perspektywy i inny punkt widzenia są czasami oczekiwane. Z góry przepraszam za moja bezpośredniość. W rzeczywistej rozmowie nigdy bym Ci tego Muzyko nie powiedziała, ale jak wiadomo, internet przyjmie wszystko.
Muzyko jesteś przemęczona obowiązkami domowymi, dziećmi, codziennością, brakiem satysfakcjonującej relacji z kochanym Twoim mężem, nie ma juz motyli w brzuchu. Są rozczarowania, bardzo szara i wietrzna, angielska rzeczywistość, i mąż, który jest błe, i są gdzieś tam pod skorupą lodową Twoje marzenia, które obudziły sie na terapii. Gdzie jesteś Ty? Gdzie jest Pan Bóg?
Moim zdaniem nie możesz teraz wracać do Polski. To nie jest odpowiedni dla Ciebie moment. Jak wrócisz, coś sie skończy. Teraz tego nie widzisz, bo jesteś rozgoryczona. Tam w Polsce nie bedzie dla Ciebie lepszego życia. I nawet łatwiejszego. Problemy bedą dużo, dużo większe. Podskórnie to wiesz, ale jednak jest jakiś cień nadziei, że może się uda, prawda? Muzyko przypomnij sobie słowa przysięgi małżeńskiej. Ślubowałaś swojemu Umiłowanemu, że go nie opuścisz, aż do śmierci.
Dużo jest w Tobie pretensji skierowanej do męża, oczekiwań zmiany jego postawy, zachowania. Muzyko wielokrotnie juz tu podkreślano, że jeśli chesz coś zmienić, to najsampierw należy zacząć od siebie. Bardzo, bardzo trudne. Ale możliwe. Bo Jezus daje moc przemiany życia, Twojego życia, w sakramentach, modlitwie, adoracji. Wachlarz możliwości jest bogaty, nawet dla mamy domowej. Dlatego nie atakuj męża ani głośno, ani w myślach, tylko skup się raczej na sobie i na Bogu. Ale tak na maksa! Jednym słowem rób, co do Ciebie należy.
Muzyko, jeśli czegoś teraz potrzebujesz, to oddechu, odpoczynku a nie rewolucji w Waszym życiu małżeńskim i rodzinnym. Czy Twojego frustracje nie wynikają przypadkiem z Twojego olbrzymiego fizycznego i psychicznego zmeczenia? Jak Ci juz wiadomo byłam równiez mamą domową, więc tym bardziej nie są mi obce Twoje przemyslenia wszelakie, te dotyczące małżonka również. Daj sobie szansę Muzyko, a przede wszystkim daj szansę Waszemu małżeństwo, bo każde trudne małżeństwo sakramentalne jest do uratowania, Twoje Muzyko też :-D
Muzyko bedę pamietać o Tobie w modlitwie w nowennie do św. Rity, ofiaruję dzisiejszą Komunię za Ciebie. Trzymaj się :-)
 
     
Muzyka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-07, 11:25   

....
Ostatnio zmieniony przez Muzyka 2013-04-25, 13:49, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-03-07, 11:37   

Muzyka

Szukasz tutaj potwierdzenia, że MUSISZ odejść do męża.
Tego jednak na tym forum nie znajdziesz.
Jeśli pójdziesz do psychologa to może utwierdzi Cie w Twoich przekonaniach
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4