Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
wyprowadzka meżą - proszę o radę
Autor Wiadomość
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-17, 16:56   wyprowadzka meżą - proszę o radę

Witam i proszę o dobrą radę. Nie wiem jak się powinnam w mojej obecnej sytuacji zachować, jak pomóc mojemu mężowi i sobie, jak go mądrze kochać. Pod koniec 2010 r mąż się wyprowadził . Szczegóły opisałam w zeszłym roku.
http://www.kryzys.org/arc...opic.php?t=6812
Była zdrada, mój wielki ból i walka o uratowanie małżeństwa. Mąż po kilkumiesięcznych dylematach, w sytuacji kiedy ja mocno przycisnęłam go do muru i zażądałam ostatecznej decyzji albo ja albo ona, postanowił zakończyć tamten romans. Ale od razu mi mówił że on już nigdy nie będzie szczęśliwy, że kawałek jego serca umarło. Nasz problem to nie tylko kryzys małżeński, zdrada. Teraz wiem że mam większego wroga do pokonania niż kochanka. Tym wrogiem jest depresja męża, jego problemy osobiste, alkohol. Pomimo iż nigdy go nie widziałam pijanego sądzę że ma problemy z uzależnienie. Nie wiem tylko na ile choroba jest zaawansowana, ale przypuszczam że już sam sobie nie poradzi. Jak chce ratować siebie a przez to naszą rodzinę to musi się leczyć (psycholog, AA ). Podobno od kilku lat, nie mógł bez wspomagacza zasnąć bo martwili się swoim nieudanym życiem i małżeństwem. Ja zazwyczaj chodziłam wcześniej spać więc łatwo było mu to ukryć. Na wspólnych imprezach rodzinnych i u znajomych zazwyczaj nie pił bo był kierowcą. W naszym domu jak byli goście to też nigdy nie przekraczał granicy kulturalnego picia. Wcześniej zauważałam że ma depresyjne myśli ale nie rozumiałam jego depresji. Na zewnątrz zazwyczaj było OK, potrafił i nadal świetnie potrafi grać osobę wesołą, zadowoloną z życia. Od kilku lat moja mama choruję na depresję, czasami jest w bardzo złej formie więc znałam tylko formę depresji jawnej. Teraz po szczerych rozmowach z mężem, poradach psychologów i po lekturze książki „ Nie chcę o tym mówić” wiem że mój mąż od dłuższego czasu cierpi na depresję ukrytą. Nie chce jej leczyć , nie wierzy że psycholog może mu pomóc. Uważa że jest człowiekiem przegranym, nic nie wartym, nie kocha siebie i nie ma żadnej szansy aby był szczęśliwy. O wszystkie swoje porażki życiowe i zawodowe oskarża mnie. W grudniu b.r stracił pracę. To jeszcze pogorszyło jego formę psychiczną. Oczywiście też ja jestem temu winna bo on czuł że może zostać zwolniony chciał iść na długie zwolnienie a ja uważałam że to nieuczciwe. W domu pomimo, że był otoczony moją miłością i naprawdę bardzo się staram o dobrą atmosferę czasami czuł się źle. Ciągle mówił że się męczy przebywając z nami cały czas, nie potrafi się zmobilizować do czytania książek, które dawno powinien przeczytać i do wykonania drobnych napraw remontowych. Nie potrafi mi też tego wytłumaczyć, co mu przeszkadza co należy zmienić, albo jak ja mam się zmienić aby się dobrze czuł we własnym domu. Wiem że uwielbia ciszę i zawsze lubił jak zostawał sam w domu, a ja z dzieciakami wyjeżdżałam do rodziców, ale niestety nie da się w takiej ciszy i spokoju normalnie funkcjonować z dwójką żywych, kilkunastoletnich dzieci. Od kilkunastu miesięcy uważał że najlepiej dla niego byłoby aby mieszkał sam i tylko do nas wpadał kiedy za nami zatęskni. Ja oczywiście uważałam że jego ucieczka z domu to zły pomysł i że nie tędy droga do naprawy naszej rodziny i naszych relacji małżeńskich. Trudno mi było zaakceptować jego pomysł na nasze małżeństwo, zwłaszcza że ponad 2 lata temu na początku naszego jawnego kryzysu małżeńskiego powiedział że się wyprowadza z domu i mieszkania u kolegi. Niestety oszukał mnie i 2 miesiące nie mieszkał u kolegi tylko u kochanki. Ja dopiero po 3 miesiącach od jego powrotu dowiedziałam się gdzie przez ten czas mieszkał. Tak jak pisałam wcześniej ciągnie go do alkoholu i już nie tylko wieczorem w samotności. Od 2 lat tj od czasu romansu poznał nowe, chyba imprezowe towarzystwo , które ja nie znam. W weekendy ich odwiedza i razem imprezują. W piątki lub/ i soboty imprezują więc na noc nie wracał. Ja wreszcie nie wytrzymałam i w styczniu powiedziałam że takie nasze życie rodzinne nie ma sensu, jest złym przykładem dla dzieci i żeby się wyprowadził. Zatem od 3 tygodni nie mieszka w naszym domu, tylko wynajmuje pokój u jakiegoś faceta. Podobno mniej wieczorami pije, faktycznie wreszcie zaczął czytać książki. Prawie codziennie przyjeżdża do naszego domu i tu jest problem. Z jednej strony fajnie bo są dzieci które za nim tęsknią wiec ma z nimi kontakt. Z drugiej strony ja uważam że taki układ jest chory. Wg mnie powinien się na jakiś czas zupełnie od nas odseparować. Może wtedy zatęskni , zrozumie czym dla niego jest rodzina, co do nas naprawdę czuję. Ja zatem go proszę aby do mojego powrotu z pracy wychodził z domu abym się z nim nie spotkała. Jemu się to nie podoba, mówi że tęskni i choć na chwilę chce się do mnie przytulić i ze mną pobyć. Ja mu tłumaczę że owszem ja też za nim bardzo tęsknię, bardzo go kocham ale takie krótkie wizyty a potem jego wyjście mnie psychicznie strasznie rozbijają. Dzisiaj też chciał z nami spędzić dzień iść na basen ale porosiłam aby poszli sami beze mnie. Nie wiem czy dobrze robię ograniczając do minimum osobisty kontakt. Proszę o radę.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-17, 21:48   

Jokina
Z tego co piszesz wynika, że mąż do swojego uzależnienia dopasował odpowiednie myślenie, które zwalnia go z odpowiedzialności za to co robi. Wtedy szuka się winnych wszędzie tylko nie w sobie.
Najlepiej w swojej żonie bo najbliżej jest. Żona ponieważ jest najbliżej uzależnionego może przejąć jego myślenie o świecie , stając sie współuzależnioną. Tym samym nie będzie mogła pomóc mężowi, bo jak ślepy ma prowadzić ślepego.

Warto utrzymywać z mężem kontakt mimo jego wyprowadzki po to by mu okazywać miłość, ale miłość stanowczą, która wymaga by zachowywał się konsekwentnie. Jak chce wracać to nich zerwie z dotychczasowym życiem, uporządkuje swoje wnętrze, i podejmie decyzje co naprawdę chce robić w życiu, czy chce mięć rodzinę i podjąć swoje obowiązki męża i ojca czy nie.
Żebyś mogła postawić takie granice i jednocześnie kochać ty sama potrzebujesz najpierw pomocy. Po pierwsze by uwolnić się od współuzależnienia, i zacząć myśleć po swojemu, a nie tak jak mąż, a po drugie przepracować w sobie ten ból zdrady opuszczenia , a i swój wkład w wasz kryzys małżeński, bo za kryzys odpowiada dwoje ludzi. Dobra byłaby i terapia i 12 kroków. Pozdrawiam
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-18, 17:08   

Mam wrażenie, że panowie są znacznie mniej odporni psychicznie i przez to mniej zdecydowani w tym co robią niż panie.
A potem z poczucia winy wpadają w alkoholizm, złe towarzystwo, w autodestrukcję...
Przykre to, że walka o małżeństwo najczęściej kończy się takim pyrrusowym zwycięstwem z konkurencją :(
 
     
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-20, 21:56   

Tereska dobrze radzisz że pomocna byłaby terapia i 12 kroków. Dużo dobrego słyszałam od osób które ukończyły 12 kroków. Jeśli zdecyduję się na uczestnictwo w programie to tylko w warsztatach stacjonarnych gdyż nie za bardzo lubię pisać, więc forma internetowa mi nie odpowiada. Na razie jednak nie czuję się na siłach uczestniczyć w częstych spotkaniach warsztatowych. Moja mama ostatnio była ponad 3 miesiące w szpital (depresja więc oddział psychiatryczny). Była u niej prawie codziennie po pracy zaniedbując obowiązki domowe zwłaszcza związane z dziećmi. Muszę teraz trochę dojść do siebie, odpocząć , więcej czasu poświecić dzieciom i nadrobić zaległości których nazbierała się cała masa.
Za to pojawiło się światełko dotyczące terapii. Tak jak pisałam wcześniej mój mąż nie chce i nie wierzy w pomoc psychologa dla siebie. Pod koniec 2011 roku, na moją usilną prośbę, poszedł do psychologa. Był na 3 spotkaniach po czym psycholog powiedział że on nic nie pomoże że w naszym przypadku powinniśmy przyjść razem. Poszliśmy razem do osób które prowadziły terapię małżeńską ale zgodnie wyczuliśmy że dla nich najprostszym rozwiązaniem byłoby nasze rozstanie. Byliśmy bardzo zgorszeni ich postawą i więcej się z nimi nie spotkaliśmy. Poszliśmy do innej psycholog, która była super , ale ona stwierdziła że na terapię małżeńską jest za wcześnie i konieczna jest terapia indywidualna męża. Ona niestety ich nie prowadziła więc odesłała do kogoś innego. Mój mąż zniechęcił się tymi wizytami i nie rozpoczął terapii indywidualne. W tym roku, przed wyprowadzką męża,
poprosiłam go aby koniecznie spotkał się z psycholog w celu uzyskania informacji jak w najmniej bolesny sposób przekazać dzieciom informację o jego wyprowadzce, jak im wytłumaczyć całą sytuację. Mąż spotkał się z nią już 3 razy i z tego co on mówi ta psycholog szybko wyczuła jego problemy i jak na razie skupia się na nim a nie na naszych dzieciach. Po ostatnim spotkaniu stwierdziła że musi porozmawiać ze swoim przełożonym i ustalić metodę terapii czy kontynuować jego indywidualną czy małżeńską. Mąż jest trochę zaskoczony że tak mało ona zwraca uwagę na pomoc dzieciom że skupia się na nim ale jak na razie wykazuje chęć współpracy. Ja w miarę możliwości i potrzeby korzystam z porad psychologa. Ale najwięcej wsparcia i siły daje mi modlitwa, fachowa lektura i porady na forum Sychar. Wiele się nauczyłam nt kryzysów małżeńskich. W miarę możliwości staram się wykorzystywać zdobytą wiedzę, ale niestety czuję że w przypadku depresji męża nie wszystkie mądre rady są dobrym rozwiązaniem. Bardzo ciężko mi jest ocenić jak w danej sytuacji mam się zachować i czy swoim zachowaniem mu pomagam czy szkodzę.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 03:32   

jokina napisał/a:
Bardzo ciężko mi jest ocenić jak w danej sytuacji mam się zachować i czy swoim zachowaniem mu pomagam czy szkodzę.

O to musisz zapytać terapeutę prowadzącego męża, bo wszelkie domorosłe rady mogą zaszkodzić terapii. Sama borykam się z depresja i wiem, że u każdego to inaczej przebiega , gdyż podłoża depresji różnią się .Wiem też, że pomoc otoczenia bardzo pomaga choremu, zatem jeśli masz wolę pomocy to dopytaj psychologa o to jak masz postępować . ;-)
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 10:44   

Cytat:
Pomimo iż nigdy go nie widziałam pijanego sądzę że ma problemy z uzależnienie.


To zadziwiające jokina, że nie widząc nigdy swojego męża pijanego przyporządkowałaś mu uzależnienie alkoholowe. Sam fakt spożywania alkoholu od czasu do czasu nie czyni go alkoholikiem.
To samo dotyczy rzekomej depresji twojego męża. Wiele osób doświadcza przejściowo apatii i braku zadowolenia z życia a mimo to nie można ich nazwać chorymi na depresję.
Chory na depresję z całą pewnością nie romansuje i nie imprezuje, bo po prostu nie jest do tego zdolny.
Odnoszę wrażnie, że opatrzyłaś jego zachowanie pewnymi terminami medycznymi by samą siebie oszukać, nie chcesz po prostu przyjąc do wiadomości pewnych rzeczy.
Nie wiem czy można kogoś wizytami u psychologa nakłonić by zaczął kochać na nowo.
Ja jestem pewna, że to niemożliwe. Ty także kiedyś dojdziesz do takiego wniosku być może, tyle że stracisz kawał życia na walkę z wiatrakami. Nie widzisz zasadniczej różnicy między tym co w rzeczywistości jest a tym co ci się wydaje, że jest.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 11:11   

Odnoszę wrażnie, że opatrzyłaś jego zachowanie pewnymi terminami medycznymi by samą siebie oszukać, nie chcesz po prostu przyjąc do wiadomości pewnych rzeczy.
Nie wiem czy można kogoś wizytami u psychologa nakłonić by zaczął kochać na nowo.
Ja jestem pewna, że to niemożliwe. Ty także kiedyś dojdziesz do takiego wniosku być może, tyle że stracisz kawał życia na walkę z wiatrakami. Nie widzisz zasadniczej różnicy między tym co w rzeczywistości jest a tym co ci się wydaje, że jest.[/quote]

Jokina chce wierzyć, że mąż się pogubił, że tak naprawdę kocha tylko ją, że kochanka go omotała, że ma depresje, chorobę alkoholową i najbardziej potrzebuje jej pomocy.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 12:41   

kenya napisał/a:
Chory na depresję z całą pewnością nie romansuje i nie imprezuje, bo po prostu nie jest do tego zdolny.


fajnie by było, gdyby ktoś doradzając czy wspierając, nie wypowiadał się na temat, o którym ma niewielkie pojęcie.............. można miast pomóc, zaszkodzić, zdołować i najzwyczajniej w świecie wprowadzić w błąd i nie jest to ważne, że w dobrej wierze.
mimo tak upowszechnionej już obecnie wiedzy na temat depresji, wśród wielu ludzi dominuje pogląd, że depresja=smutek,myśli samobójcze,płacz,niechęc do życia,niemoc itd itd. a to nieprawda...... najczęstszy typ depresji diagnozowanej przez terapeutów to choroba afektywna-dwubiegunowa.

Choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD, znana również jako psychoza mania­kalno-depresyjna) ma najprawdopodobniej najdłuższą historię ze wszystkich zaburzeń psy­chicz­nych jako oddzielna jednostka chorobowa. Lekarze w starożytnej Grecji opisali charakte­rystyczny przebieg zaburzeń nastroju i przypisywali go brakowi równowagi fluidów i humo­rów organizmu. Ma to pewne odniesienie do współcześnie uznawanych teorii na ten temat. Biegunami tego cyklu są depresja, czyli stan głębokiego smutku, oraz mania, stan niekon­trolowanego podniecenia.

W fazie depresji chorzy tracą swoje dotychczasowe zainteresowania i nie potrafią odczuwać przyjemności. Czas płynie wolno a świat wydaje się ponury. Nie są w stanie skoncentrować uwagi, podejmować najdrobniejszych decyzji ani wykazywać inicjatywy. Chodzą w tę i z po­wrotem, płaczą, stają się drażliwi, lub przeciwnie – popadają w odrętwienie, mówią jedno­stajnym, cichym głosem, z nieruchomą twarzą – niekiedy ich stan przypomina katatonię. Skarżą się przy tym na bóle głowy, kręgosłupa, zmęczenie, utratę apetytu i problemy ze snem. Czują się bezwartościowi, uważają swój stan za beznadziejny, co w skrajnych przy­padkach wywołuje urojenia: chorzy są przekonani, że oto właśnie spotyka ich zasłużona kara za grzechy z przeszłości, albo że cierpią na jakąś śmiertelną, nieuleczalną chorobę. Częste są również myśli samobójcze i życzenie śmierci – nie należy lekceważyć możliwości próby samobójczej.

W fazie manii pacjentów rozsadza energia, są radośni, rubaszni i gadatliwi. Potrzebują nie­wiele snu. W rozmowie przeskakują z tematu na temat. Żywią przekonanie o swoich niezwy­kłych zdolnościach i ukrytych dotychczas talentach, mają nierzeczywiste wizje na temat po­siadanych bogactw, władzy, czy idealnej miłości. Szastają pieniędzmi, nawiązują liczne kontakty seksualne, są inicjatorami wielkich przedsięwzięć, które w krótkim czasie porzucają. Potrafią też być nachalni i despotyczni a ich jowialna wesołość może niespodziewanie prze­chodzić w niepohamowany gniew. Wątek myślowy, dotychczas przyspieszony, rwie się i gubi, a podwyższona aktywność przeradza się w stan męczącego, bezcelowego pobudze­nia. Gdy okazuje się, że wybujałe ambicje nie zostaną zaspokojone, mogą pojawić się uroje­nia prześladowcze.


jak więc widzisz, osoby cierpiące na depresję potrafią i mogą jak najbardziej imprezować, wchodzić w kolejne romanse itd, jest to jeden z objawów tej choroby.
co nie oznacza oczywiście, że mąż jokiny ma tę chorobę.

kenya napisał/a:
Nie wiem czy można kogoś wizytami u psychologa nakłonić by zaczął kochać na nowo.
Ja jestem pewna, że to niemożliwe.


miłość to postawa, a nie uczucie czy emocja......nawetu na forum są przypadki, kiedy jednego dnia małżonkowie twierdzą, że miłość się wypaliła i już jej nie ma, po latach nawet wracają do siebie i tak, kochają się, wyznają sobie miłość na nowo.....zmieniają się priorytety, poglądy, przychodzi wiedza, doświadczenie i dojrzałość emocjonalna...wówczas zupełnie inaczej pojmuje się miłość.....nie po dziecinnemu, ale po Bożemu.....dlatego to wszystko zalezy, co kto uważa za miłość.....jeśli namiętność, zakochanie, zauroczenie....to pewnie nie.....ale co to ma wspólnego z miłością małżeńską? z miłością z pieśni nad pieśniami? wręcz przeciwnie, w wielu przypadkach psycholog pomaga uświadomić sobie, jak płytkie mieliśmy spojrzenie na miłość i nazywaliśmy tym słowem stan, który z miłością mało ma wspólnego...........pozdrawiam,s.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 14:03   

Krasnobar zdaje się, że nie rozumiesz zasadniczej różnicy.
Choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD, znana również jako psychoza maniakalno-depresyjna), choć w nazwie tej choroby pojawia się słowa "depresyjna" jest określeniem zupełnie innej jednostki chorobowej i z całą pewnością nie można jej pomylić z depresją.

Tak więc twierdzisz Kransobar, że mąż autorki mimo tego czego dopuszcza sie względem żony i rodziny wciąż jest możliwe że ją kocha? Gratuluję optymizmu, lecz ten twój optymizm jest znikąd wzięty.
Miłość potrafi tak ranić, zdradzać, oszukiwać i sprawiać, że kochana osoba cierpi?
Moim zdaniem to właśnie takie myślenie i czekanie na cud, który notabene nigdy może się nie zdarzyć autorkę listu może w dalszym czasie doprowadzić do depresji lub jeszcz gorzej.
Zaprzeczanie faktom i niegodzenie się z rzeczywistością i tak tej rzeczywistości nie zmienia.
Tak więc na cóż się tak oszukiwać, nie rozumiem, chyba żeby samemu popaść w paranoję.
A że zdarzają się przypadki powrótów, owszem bywają.
Sama znam taki gdzie mąż się lumpił przez ponad trzydzieści lat z różnymi kobietami. Żona wytrwale czekała i się doczekała jak już żadna kobieta go nie chciała a on biedaczek podupadł zdrowotnie, zestarzał się. Udało im się doczekać złotych godów, była masza odnowienie ślubów i komunia święta no i przyjęcie z tej okazji z wielkim splendorem. Szanowna małżonka święciła triumf, znów miała przy boku swojego męża, choć łajdaka ale nawróconego :-D i Bóg wynagrodził jej to czekanie, tak jej się wydawało. Tyle, że jego wybór był spowodowany brakiem wyboru, już nikt inny go nie chciał.
Nie pamiętała już biedulka o 30 latach samotnych, o braku wsparcia, o samotnym wychowywaniu dzieci itd.
Jeśli to jest sukces prawdziwej miłości Krasnobar, to chroń mnie Panie Boże od takiej miłości.
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 14:16   

Kenya

Gorzkie to co napisałaś, ale prawdziwe.
Jeśli kochanka zrezygnuje z męża autorki wątki to być może wróci i odnowią sobie śluby , może nawet w kościele.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 17:14   

kenya napisał/a:
Choroba afektywna dwubiegunowa (ChAD, znana również jako psychoza maniakalno-depresyjna), choć w nazwie tej choroby pojawia się słowa "depresyjna" jest określeniem zupełnie innej jednostki chorobowej i z całą pewnością nie można jej pomylić z depresją.


to gratuluję tej pewności, wiedzy i doświadczenia. mój przyjaciel psychiatra z 12nastoletnim doświadczeniem pomylił wiele razy, dopiero w trakcie często leczenia stabilizowała się diagnoza. ;) nie wnikając w szczegóły, Kenya, diagnozowanie kogoś to nie tylko stwierdzenie choroby, ale także i jej wykluczenie. dokonałaś diagnozy męża Jokiny i to mi się nie spodobało..... po prostu na przyszłość warto unikać takich sytuacji, bo nie masz do tego prawa, a możesz zaszkodzić.

kenya napisał/a:
Miłość potrafi tak ranić, zdradzać, oszukiwać i sprawiać, że kochana osoba cierpi?


zadałaś ogólne pytanie, więc ogólnie odpowiem - tak zupełnie i dokładnie na to pytanie...uważasz, że że Bóg kochał Jezusa? no to dziwne, co to za miłość, która kazała Mu oddać Jezusa w ofierze, pozwolić na tortury, zadawanie ran, poniżenie, cierpienie. Matka Boska też cierpiała bez sensu, chyba Bóg jej nie kochał, bo jak twierdzisz - miłość nie potrafi sprawiać, że kochana osoba cierpi?

kenya napisał/a:
Moim zdaniem to właśnie takie myślenie i czekanie na cud, który notabene nigdy może się nie zdarzyć autorkę listu może w dalszym czasie doprowadzić do depresji lub jeszcz gorzej.


za to zabieraniem jej nadziei, dołowaniem, zapewne zmotywujesz ją do jasnego spojrzenia w przyszłość, uśmiechu, dodasz energii i na pewno odrzuci precz czarne myśli.....

kenya napisał/a:
Sama znam taki gdzie mąż się lumpił przez ponad trzydzieści lat z różnymi kobietami. Żona wytrwale czekała i się doczekała jak już żadna kobieta go nie chciała a on biedaczek podupadł zdrowotnie, zestarzał się. Udało im się doczekać złotych godów, była masza odnowienie ślubów i komunia święta no i przyjęcie z tej okazji z wielkim splendorem. Szanowna małżonka święciła triumf, znów miała przy boku swojego męża, choć łajdaka ale nawróconego i Bóg wynagrodził jej to czekanie, tak jej się wydawało. Tyle, że jego wybór był spowodowany brakiem wyboru, już nikt inny go nie chciał.
Nie pamiętała już biedulka o 30 latach samotnych, o braku wsparcia, o samotnym wychowywaniu dzieci itd.
Jeśli to jest sukces prawdziwej miłości Krasnobar, to chroń mnie Panie Boże od takiej miłości.


rozumiem,ze towarzyszyłaś temu człowiekowi przez 30 lat jego życia? dniem i nocą......byłaś z nim podczas tego lumpienia się? wiesz wszystko co i jak, znasz motywacje kochanek, jego motywacje, jego myśli, jego zamiary, słowem, wiesz wszystko o tej sprawie........
jeśli nie, cóż wart jest Twój argument? to są Twoje zgadywania, jakieś projekcje i własne wyobrażenia o tej sprawie.....i to demagogia, a nie argumentowanie, a z demagogią trudno dyskutować..........sorry.
pozdrów swoją znajomą, cieszę się, że jest szczęśliwa, nie czeka jej smutna samotna starość, pozostaje się tylko radować razem z nią......nie wiem, jak można z jadem i z taką złośliwością patrzeć na tę sprawę, to już Twój problem.........smutne to.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 17:51   

quote]mój przyjaciel psychiatra z 12nastoletnim doświadczeniem pomylił wiele razy, dopiero w trakcie często leczenia stabilizowała się diagnoza. ;)[/quote]
A to należałoby koledze psychiatrze pogratulować.
Autorka wątku pisze tylko o rzekomej depresji. Ale żeby nadać wiarygodność zachowaniom jej męża i nie wykluczyć depresji nazywając to zwykłym ku......stwem, uznałeś się z pewnością to coś poważniejszego, choroba która "uzasadnia" jego zachowanie.
Cytat:
zadałaś ogólne pytanie, więc ogólnie odpowiem - tak zupełnie i dokładnie na to pytanie...uważasz, że że Bóg kochał Jezusa?

Nie zadałam ogólnego pytanie, zadałam konkretne pytanie dotyczące mężczyzny i kobiety będących w związku małżeńskim a nie relacji Boga z Jezusem. Zatem nie rozumiem dlaczego nie odpowiadasz wprost na całkowicie proste pytanie.
Cytat:
za to zabieraniem jej nadziei, dołowaniem, zapewne zmotywujesz ją do jasnego spojrzenia w przyszłość, uśmiechu, dodasz energii i na pewno odrzuci precz czarne myśli.....
Ty natomiast dawaniem złudnych nadziei sprawisz, że będzie jasno spoglądała w przyszłość, dodasz jej z pewnością energii i zobaczy swoje małżeństwo w innym wymiarze niż jest rzeczywiście. To co ty proponujesz to mącenie w głowie, nie branie pod uwagę faktów, trzymanie się złudzeń i szamotanie się z życiem przy niemożności jego udźwignięcia. To oszukiwanie samej siebie w najczystszym wydaniu.
Cytat:
rozumiem,ze towarzyszyłaś temu człowiekowi przez 30 lat jego życia? dniem i nocą......byłaś z nim podczas tego lumpienia się? wiesz wszystko co i jak, znasz motywacje kochanek, jego motywacje, jego myśli, jego zamiary, słowem, wiesz wszystko o tej sprawie.....

A jakie ma to znaczenie czy ktoś mu towarzyszył, czy znamy motywację jego kochanek? No ten argument naprawdę mnie powalił i uzmysłowił z kim mam do czynienia.
Jego nie było z jego żoną i jego dziećmi i miał ich wszystkich gdzieś przez długie 30 lat i to jest fakt, reszta nie ma znaczenia.
Jeśli otwieranie komuś oczu nazywasz demagogią to czym jest ich zamykanie, czego się dopuszczasz uważając że dajesz nadzieję?
 
     
jokina
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-21, 21:20   

Kinga poradziłaś"O to musisz zapytać terapeutę prowadzącego męża, bo wszelkie domorosłe rady mogą zaszkodzić terapii"

Kinga ale na dzień dzisiejszy mój mąż nie ma terapeuty który by mu pomagał wyjść z depresji. Ostatnio spotkał się 3 razy z psycholog ale cel wizyty był zupełnie inny. Poszedł tam aby się dowiedzieć jak postępować z dziećmi w sytuacji jego wyprowadzki. Więc na razie nie mam możliwości porady jego psycholog.

Kenya napisałaś"To zadziwiające jokina, że nie widząc nigdy swojego męża pijanego przyporządkowałaś mu uzależnienie alkoholowe. Sam fakt spożywania alkoholu od czasu do czasu nie czyni go alkoholikiem.
To samo dotyczy rzekomej depresji twojego męża. Wiele osób doświadcza przejściowo apatii i braku zadowolenia z życia a mimo to nie można ich nazwać chorymi na depresję."

Kenya nie napisałam że mój mąż jest alkoholikiem tylko „sądzę że ma problemy z uzależnienie. Nie wiem tylko na ile choroba jest zaawansowana, ale przypuszczam że już sam sobie nie poradzi” Przez ostatnie 2 lata czasami bardzo szczerzę z mężem rozmawiam. On sam się przyznaje że pił/pije nie dla smaku ale aby zapomnieć o problemach. Tłumaczy że nie potrafił zasnąć bez alkoholu. On w domu nie pił dużo ale systematycznie wieczorem. On czuje i otwarcie mi mówi że często pomimo że nie chce musi zazwyczaj wieczorem wypić inaczej nie zaśnie.
Odnośne depresji to teraz jestem prawie w 100% pewna że ma depresję. Niestety z uwagi na moje osobiste doświadczenia z jawną depresją mamy przez wiele lat nie domyślałam się iż ma depresję. Uważałam tak jak Ty Kenya że osoba która na zewnątrz jest wesoła, czasami pełna energii, może mieć depresję. Sądziłam że jego zachowanie, brak siły i ochoty do wykonywania pewnych czynności jest objawem lenistwa. Jakiś czas temu psycholog poleciła mi przeczytać książkę Terrence Real „Nie chce o tym mówić” Po jej przeczytaniu i szczerych rozmowach z mężem jestem przekonana że mąż od lat cierpi na męską ukrytą depresję. Wydaje mi się iż ona w znacznym stopniu przyczyną naszych małżeńskich problemów które doprowadziły do zdrady. Mąż nie był w stanie zmotywować się do pracy przy wykończeniu domu. Ja wiecznie przez to niezadowolona, narzekająca, krytykująca jego zachowanie On czuł się przez to niekochany. Koło się napędzało.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-22, 06:18   

Jokino, co do depresji męża możesz mieć rację. Faktycznie, u kobiet objawia się trochę inaczej niż u mężczyzn. Co nie zmienia faktu, że aby tu działać dalej, potrzena jest diagnoza lekarza, i forum nic tu nie pomoże.
Natomiast
jokina napisał/a:
nie napisałam że mój mąż jest alkoholikiem tylko „sądzę że ma problemy z uzależnienie. Nie wiem tylko na ile choroba jest zaawansowana, ale przypuszczam że już sam sobie nie poradzi” Przez ostatnie 2 lata czasami bardzo szczerzę z mężem rozmawiam. On sam się przyznaje że pił/pije nie dla smaku ale aby zapomnieć o problemach. Tłumaczy że nie potrafił zasnąć bez alkoholu. On w domu nie pił dużo ale systematycznie wieczorem. On czuje i otwarcie mi mówi że często pomimo że nie chce musi zazwyczaj wieczorem wypić inaczej nie zaśnie.

tu trochę w warstwie słownej mam niejasność. Tzn. problem z uzależnieniem czyli choroba to nie jest coś mniej niż alkoholizm. Może boisz się tego słowa, bo to przekroczenie jakiegoś Rubikonu, ale ta choroba ma właśnie taką nazwę - alkoholizm. Co nie zmienia faktu, że podobnie jak z depresją, wymaga diagnozy.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4