Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Trzeźwiejący alkoholik i rozpad małżeństwa
Autor Wiadomość
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 07:59   

Wiesz Michał nie znam Twojej żony , ale jeżeli podjęła decyzje o rozwodzie to dlaczego tak długo ciągnęła z realizacjią go ... Trzy lata samego mówienia bez prowadzenia procedur to tak jak powiedzenie ,, dam Ci ostrzeżenie,, , albo ,, daje Ci jeszcze szansę ,, ... Michał , nie nakręcam Cię i nie mam takiego zamiaru , ale jesteście małżeństwem i to są Wasze sprawy - wspólne ... Pytałeś Ją o argumenty , którymi się kieruje mówiąc ,, przerwij terapię,, ... Wybacz , ale trudno mi zrozumieć Jej tok myślenia ... Namawiać do tego byś nie wyzdrowiał , byś tkwił w nałogu , który niszczy Ciebie i innych?...
 
     
Regina22
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 09:14   

Witaj Michał,

Jeżeli to co piszesz o żonie to prawda to zachodzi duże prawdopodobieństwo że jest również współuzależniona.

Bardzo często w momencie kiedy osoba zaczyna trzeźwieć druga osoba chce odejść.

Pisałeś że w momencie zwierania ślubu Ty już piłeś i ona pomimo to zgodziła się na ślub tak? Tzn kiedy zaczęło jej to przeszkadzać to picie? Być może ona nie potrafi żyć z trzeźwą osobą, jeśli taka sytuacja zachodzi często jedynym wyjściem jest terapia współuzależnienia.

I w tej sytuacji jak pisze Iskierka bez terapii żony nie wiem czy można tu cokolwiek zdziałać.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 09:41   

Michał...... dobrze że"wywalasz" te swoje rozterki......
Panie Ci piszą o wspułużależnieniu zony...... to zapewne jest faktem....
Wiesz??/ dośc często sie zdarza ,że współmałżónkowie mówią swoim partenrom gdy ci zaczynają trzeżwieć że woleli ich gdy pili.......
Uzależneini byli wtedy często na poczuciu winy...... można nimi było manipulować(czasmi mniej czy bardziej świadomie) byli jakby przewidywalni w swoim nałogu.Po wyjściu z czynnego uzależnienia alkholik bywa często "suchy" ale nie trzeżwy emocjonalnie czy duchowo.
Zaczyna pragąć być głowa rodziny....spełniac swoje obowiązki..... dopominać sie o nie.... I tu działa syndrom współuzależnienia....
Byc możeTwoja żóna nie zaakceptowałą tego że jesteś alkoholikiem....przeszkadzało jej to gdy piłeś ,ale alkoholik to coś całkiem gorszego...... to takie zakłamywanie suytuacyjne.
Moja współmałżonka czasami żartuje soebie że nia ma z kim sie napić lampki wina......bo ma w domu alkoholika.
Kiedys mi to b.dokopywało....dziś się smieję z tego
Piszesz o rozdzielności majątkowej............czyj to pomysł??? czyja decyzja?
Oprócz mityngów AA chodzisz na mityngi innych wspólnot........... a które "popapranie" jest wg Ciebie istotą problemu???
Czy to nie alkohol był "popychaczem " do onanizmu....do poszukiwania szybkich doznań i rozładowania seksualnego?
Co jest najstotniejsze???
Zwykle alkoholizmowi towarzyszą pobocze zachowania destrukcyjne.Jednak gdy zaczyna sie solidnie trzeżwieć one samoistnie przestają być problemem.
Michał....czy Ty masz sponsora w AA? czy pracujesz na swojej grupie z programem 12 kroków AA?
Czy to są tylko takie mityngi typu"małpi gaj i ściana płaczu"?
a co realcji z żoną............ tu potrzeba wiele pokory i cierpliwości............ i to Ty maszsię zmieniać....nie żona.
Oglądałeś "Ognioodpornego"?????
Pogody Ducha
 
     
iskierka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 10:35   

Zycie z niepijącym alkoholikiem naprawdę jest trudne...zwłaszcza na początku kiedy on przestaje pić, utrzymuje abstynencję i uważa że już wszystko jest ok...nigdzie więcej nie dostrzega problemów...a to właśnie wtedy problemy które wcześniej kryły się pod płaszczykiem nadużywania alkoholu teraz wychodzą na światło dzienne...i rzeczywiście przy nieświadomości może przyjść rozczarowanie, że nie jest tak fajnie jak się tego spodziewaliśmy...dlatego potrzebna jest praca nad sobą przede wszystkim alkoholika ale też jego żony współuzależnionej...
ja się wcale Twojej żonie nie dziwię, że się tak zachowuje...spójrz na nią łaskawym wzrokiem...może ona potrzebuje pomocy i Twojego wsparcia tak jak Ty jej...obydwoje idziecie tą samą drogą i obydwojgu Wam jest tak samo ciężko...
daj jej swobodę działania...niech robi to co uważa za słuszne a Ty skup się na swoim prawdziwym zdrowieniu i spójrz życzliwym wzrokiem na swoją żonę i rodzinę...
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 10:39   

Widzisz Michał nałóg świetnie to wszystko nazwał po imieniu ... To właśnie miałam na myśli pisząc Ci o pozbawieniu Cię pewnej świadomości .... Podam Ci pewien przykład ... Mężowie, wyjeżdżający na zarobek do innego kraju zostawiają wszystko na głowie żony ... Ona przejmuje wszystkie obowiązki jak również rolę mężczyzny i ojca w rodzinie ... układa na nowo , po swojemu funkcjonowanie domu i rodziny ... Gdy po pewnym czasie mąż wraca , choćby na urlop , zostaje zachwiany plan , przyzwyczajenia i ustalenia żony ...burzy cały porządek... I co następuje ? - konflikt ... Nie wiem jak było u Ciebie , ale z tego co pisałeś od początku małżeństwa piłeś ... Więc Twoja żona przejęła rolę przewódcy rodziny ... czy nie było tak , że decyzje podejmowała sama? , że kierowała wszystkimi sprawami w domu?... że decydowała z kim się będziecie spotykać i gdzie pójdziecie .... Czy nie było tak ,że pijąc byłeś totalnie bierny na wszystko ... Nic nie mówiłeś i godziłeś się na wszystko ...
Gdy zacząłeś uczestniczyć w terapii , gdy przestałeś pić nagle uświadomiłeś sobie , że jesteś ,, panem domu i głową rodziny,, ... Zrozumiałeś ,że też masz coś do powiedzenia , że masz Swoje zdanie , opinię i trwasz przy tym . Stałeś się świadomym !... A ta sytuacja stała się czymś nowym dla Twojej Żony , czymś niewygodnym , z czym nie mogła się pogodzić ... Podaję tylko przykład i są to moje przypuszczenia , ale Twoje słowa ,, błyłem tylko bankomatem ,, - ,, nie wygodna jest dla Niej Twoja terapia i terapeutki ,, - dlaczego ? bo uświadamiały Cię , dodawały sił i wiary ....
To moje gdybanie tylko , bo nie znam Twojej żony , ale próbuję odszukać sensu w Jej toku myślenia i postępowania....
 
     
michal22
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 10:59   

Regina22 napisał/a:
Witaj Michał,

Jeżeli to co piszesz o żonie to prawda to zachodzi duże prawdopodobieństwo że jest również współuzależniona.

Bardzo często w momencie kiedy osoba zaczyna trzeźwieć druga osoba chce odejść.

Pisałeś że w momencie zwierania ślubu Ty już piłeś i ona pomimo to zgodziła się na ślub tak? Tzn kiedy zaczęło jej to przeszkadzać to picie? Być może ona nie potrafi żyć z trzeźwą osobą, jeśli taka sytuacja zachodzi często jedynym wyjściem jest terapia współuzależnienia.

I w tej sytuacji jak pisze Iskierka bez terapii żony nie wiem czy można tu cokolwiek zdziałać.

Moje picie NIE przeszkadzało mojej żonie, nie licząc pojedynczych wyrzutów typu "tu i tu wstydziłam się za ciebie"; moje TRZEŹWIENIE bardzo istotnie przeszkadza mojej żonie, moja samodzielność, moje życie MOIM WŁASNYM ŻYCIEM - to ją boli najbardziej; najfajniej by chyba było, żebym był znowu potulnym grubaskiem bez własnego zdania, z piwkiem przed telewizorkiem. Słowa żony: JESTEM PEWNA ŻE BYŁOBY LEPIEJ, GDYBYŚ NIE ZACZĄŁ TERAPII. A ja osobiście uważam, że NA BANK straciłbym już prawo jazdy albo prawo wykonywania zawodu NA BANK już bym był po przyjściu do pracy "na cyku"

BARDZO SERDECZNIE DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM ZA SŁOWA OTUCHY, NADZIEI ORAZ ZA "TWARDĄ MIŁOŚĆ", UWIELBIAM TO! Właśnie tej twardej miłości brakuje najbardziej w moim życiu, NA MITINGACH WŁĄCZNIE, tj nałóg to napisałeś "małpi gaj i ściana płaczu" - przestaję rozmawiać z ludźmi, którzy wspierają tego typu moje zachowania, bo wiem, że OD NICH POMOC NIE PRZYJDZIE

Rozdzielność majątkowa to MÓJ pomysł; żona wielokrotnie groziła mi tak dużymi alimentami, rozwodem z mojej winy, innymi rzeczami, że na ten moment mam opcję robić biznes, ale stwierdzam, że BOJĘ SIĘ, że potem taka osoba jak ona przejmie 50% tego co ja zarobię; żona w domu na ten moment NIE ROBI NIC dla mnie, w zamian za co ja płacę kilka tysięcy złotych na ten dom miesięcznie, w zamian za co żona odkłada sobie oszczędności oraz płaci ZUS za nieopłacalną działalność. MAM DOSYĆ TŁAMSZENIA MNIE, MAM DOSYĆ TRAKTOWANIA MNIE JAK OSTATNIE GÓWNO!!!!

Piszecie, że tyle zona wycierpiała - mogła odejść na każdym etapie, ale nie odeszła, ale nagle teraz odchodzi, gdy zacząłem trzeźwieć, przepraszam - to to, że ona cierpiała przeze mnie, a teraz jej "odwala szajba" i zaczyna mnie ranić, to mam z nią być, na siłę blokować rozwód, na siłę blokować jej toksyczne chore zachowania, żęby chronić rodzinę i ją przed nią samą? JAK MĄŻ JEST ALKOHOLIK I BIJE TO DORADZANY JEST ROZWÓD BO TO TOKSYCZNY ZWIĄZEK, a ja mam za mało miłości może? MAM ZA DUŻO MIŁOŚCI, ŻE JESCZE TAKIEJ OSOBY JAK ONA NIE ZOSTAWIŁEM!!!!! Ale kończy mi się!

[ Dodano: 2013-02-16, 11:11 ]
nałóg napisał/a:
Michał...... dobrze że"wywalasz" te swoje rozterki......
Panie Ci piszą o wspułużależnieniu zony...... to zapewne jest faktem....
Wiesz??/ dośc często sie zdarza ,że współmałżónkowie mówią swoim partenrom gdy ci zaczynają trzeżwieć że woleli ich gdy pili.......
Uzależneini byli wtedy często na poczuciu winy...... można nimi było manipulować(czasmi mniej czy bardziej świadomie) byli jakby przewidywalni w swoim nałogu.Po wyjściu z czynnego uzależnienia alkholik bywa często "suchy" ale nie trzeżwy emocjonalnie czy duchowo.

Dokładnie tak - jestem wpędzany w poczucie winy, żona NON STOP wraca do spraw z przeszłości, nawet z okresu trzeźwienia, jak powiedziałem, że kawa to substancja psychoaktywna i nie będę jej stosował, to jak żonę zaprosiłem ostatnio, do kina to ta zaczęła mi wymyślać i przypominać, że kiedyś powiedziałem, że kino jest do chrzanu i że do kawiarni nie pójdę bo to albo tamto.
nałóg napisał/a:

Byc możeTwoja żóna nie zaakceptowałą tego że jesteś alkoholikiem....przeszkadzało jej to gdy piłeś ,ale alkoholik to coś całkiem gorszego...... to takie zakłamywanie suytuacyjne.

"Lepszy znany pijak, niż anonimowy alkoholik" słyszałem takie powiedzenie.

nałóg napisał/a:

Piszesz o rozdzielności majątkowej............czyj to pomysł??? czyja decyzja?

MOJA WŁASNA, podpowiedział mi ją mój ZDROWY STRACH. Żona stanowi dla mnie na ten moment ZAGROŻENIE, tak to widzę.

nałóg napisał/a:

Oprócz mityngów AA chodzisz na mityngi innych wspólnot........... a które "popapranie" jest wg Ciebie istotą problemu???
Czy to nie alkohol był "popychaczem " do onanizmu....do poszukiwania szybkich doznań i rozładowania seksualnego?
Co jest najstotniejsze???

Dzięki za poruszenie tego.

Żonę zdradzałem WIELOKROTNIE przed małżeństwem i ona O TYM WIEDZIAŁA, mimo to była ze mną w związku, z przerwą kilkumiesięczną, wracała do mnie, albo ja za nią łaziłem i się narzucałem i nie odpuszczałem, tak doszło do sytuacji, gdy zaszła w ciążę (twierdzi, że ze mną) i wzięliśmy ślub. Najpierw cywilny. Po roku kościelny (z chrzinami razem). Było dobrze, dopóki było dużo obowiązków w domu, dużo rzeczy do załatwienia (materialnych zwyczajnie). Gdy nagle teraz jest lepiej materialnie, gdy ja trzeźwieję, gdy wreszcie jestem gotów żeby skorzystać z życia, żona jest na ANTY, bo twierdzi, że mnie NIE KOCHA, że nie jestem facetem, za którego wychodziła, że nie podobam jej się, że mam małego penisa, że jest jej źle ze mną w łóżku, że woli sama sobie zrobić dobrze, wyprowadziła się z łóżka ode mnie, masturbuje się .

Mój problem? TAK, SZUKAŁEM SZYBKIEGO ROZŁADOWANIA SEKSUALNEGO. Non stop. W małżeństwie również. To nie był seks, to było moje masturbowanie się drugą osobą - żoną. Owszem, rozumiem jej uwagi co do naszego pożycia seksualnego w którym nie ma z mojej strony miejsca na miłość czułość itp. ROZUMIEM DZISIAJ. TYDZIEŃ TEMU JESZCZE NEI ROZUMIAŁEM. ROZWIJAM SIĘ. Ona chce odejść, złożyła pozew. Co z tego wszystkiego?

TAK, mam problem z miłością. Nie chcę się otwierać, boję się otwierać, NIE WIEM, CO TO ZNACZY KOCHAC, NIE WIEM CO TO ZNACZY KOCHAĆ ŻONĘ, NIE WIEM, JAK MAM KOCHAĆ I CO ROBIĆ I JAK SIĘ WTEDY ZACHOWYWAĆ!!! JESTEM POD TYM WZGLĘDEM UŁOMNY, OKEJ? I ŚREDNIO MNIE INTERESUJĄ KRYTYCZNE GŁOSY OSÓB POD TYM ADRESEM MOJEJ UŁOMNOŚCI, GRATULUJĘ WSZYSTKIM ŻE WAS TEN BRAK MIŁOŚCI OMINĄŁ, ALE JA WOLĘ POCZEKAĆ NA GŁOSY OSÓB, KTÓRE MOGĄ MI POKAZAĆ, JAK SIĘ TEJ MIŁOŚCI MOGĘ **NAUCZYĆ**

Boję się bliskości, wybieram bezpieczeństwo (może i pozorne) - wybieram kontrolę nad sytuacją.

Widzę, że ja mam być OKEJ, to raz. Mam być trzeźwy. Mam być ojcem. Widzę, że MAM ZAWALCZYĆ O MOJE INTERESY, bo jestem jak w małżeństwie z pijaną osobą. Wiem, że chcę zawalczyć o dzieci. Wiem, że łatwo poddaję się jej manipulacjom i ustawianiu i potrzebuję kilku dni, żeby odsapnąć, odwyknąć od tego. Wiem, że NIKT I NIC nie powoduje u mnie takiej złości, jak pijani ludzie i rozmowy z moją żoną; wiem, że po rozmowach z żoną chętnie BIEGNĘ NA MITING gdzie spuszczam z siebie złe napięcie i normuję się. Zupełnie jakbym miał kontakt z osobą PIJANĄ.

Nie mam sponsora, nie pracuję na krokach. Generealnie "małpi gaj i ściana płaczu" to dobre określenie... i złość moją budzi, bo bardzo bym chciał doświadczyć jednak tego ZDROWEGO AA od czasu do czasu, nie osób, które klepią mnie po plecach na hasło, że w moim małżeństwie się pieprzy, i mówią "nie martw się, rozwody są OKEJ"

"Ognioodpornego" planuję obejrzeć.
 
     
Dawid86
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 11:24   

michal22 napisał/a:
"Ognioodpornego" planuję obejrzeć.

Proponuję nie planować, tylko to zrobić. Warto.
http://www.youtube.com/watch?v=bzvMQsRnDLs
 
     
helenast
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 12:00   

Michał może oprócz biegania na miting weźmiesz tez pod uwagę modlitwę i częstą spowiedź - to też pewnego rodzaju terapia ... daje uczucie spokoju i wycisza .
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 12:19   

Michał....... a gdzie Ty mieszkasz?nie musisz podawać miejscowości....podaj region.Może znam kogoś z trzeżwiejących alkoholików z Twojej okolicy .......Czuję że bardzo by Ci się przydał dobry sponsor........... Narazie to masz naładowana głowę terapeutycznie....a duchowość zakopana w śmieciach .
I to nie jest zarzut........... ludzie zniewoleni nałogiem tak mają nawet jak zaczynaja być w abstynęcji.Bo to nazywa sie "pijany na sucho" albo "zakręcł butelkę" a to nie jest trzezwienie.
Trzeżwienie odbywa sie bardzie w sferze duchowo-emocjonalnym i umysłowym.
Najpierw duchowym i emocjonalnym.Bo -jak sam widzisz-rozum dział jeszcz dość mocno po staremu.
michal22 napisał/a:
Boję się bliskości, wybieram bezpieczeństwo (może i pozorne) - wybieram kontrolę nad sytuacją.

i to jest jedna z odpowiedzi PO CO piłeś.Uciekałeś od siebie....teraz uciekasz tez ....tylko na sucho.
michal22 napisał/a:
Dokładnie tak - jestem wpędzany w poczucie winy, żona NON STOP wraca do spraw z przeszłości, nawet z okresu trzeźwienia, jak powiedziałem, że kawa to substancja psychoaktywna i nie będę jej stosował, to jak żonę zaprosiłem ostatnio, do kina to ta zaczęła mi wymyślać i przypominać, że kiedyś powiedziałem, że kino jest do chrzanu i że do kawiarni nie pójdę bo to albo tamto.
ja mówię w takich sytuacja:ale to już było,a teraz juz myslę inaczej..... albo -co do kawy-wierzę że u mnie kawa zmienia nastrój ,więc jest psychoaktywna >Ja nie piję kawy....moja współmałżonka pije.
Ja jestem uzależniony.....Ona nie. Ja nie pije alkoholu....moja współmałżonka lubi wypić kieliszek wina....... ja jej nie nalewam...... czasami ma nawet o to mikro żal...... ale nie nalewam.
michal22 napisał/a:
MOJA WŁASNA, podpowiedział mi ją mój ZDROWY STRACH. Żona stanowi dla mnie na ten moment ZAGROŻENIE, tak to widzę.


Rozdzielnośc majątkowa nie jest niczym strasznym,szczególnie jak sie prowadzi działalnośc gospodarczą czy zajmuje się stanowiska zarządcze.Jest zdroworsądkowym myśleniem.
NIE zagrożeniem.
Michał........ możesz zmienić argumentację?? dla siebie....dla żony....to zdecydowanei zdrowsze niż kreowanie zagrożeń....kreowanie potwora z osoby którą sam wybrałeś na żónę....matki Twoich dzieci.
Szanuj współmałżonkę nawet w swoich myślach....nie mówiąc o poczynaniach
michal22 napisał/a:
Nie mam sponsora, nie pracuję na krokach. Generealnie "małpi gaj i ściana płaczu" to dobre określenie... i złość moją budzi, bo bardzo bym chciał doświadczyć jednak tego ZDROWEGO AA
no to rozejrzyj się.....popatrz kto mógłby Ci potowarzyszyć w pracy nad sobą przy pomocy kroków.

Michał....... jest taka niepisana zasada: w pierwszych dwóch latach od rozpoczęcia abstynęcji nie podejmuje sie ważnych decyzji zyciowych.
Poza trzezwieniem.
michal22 napisał/a:
Wiem, że NIKT I NIC nie powoduje u mnie takiej złości, jak pijani ludzie
hhhhaaaaa to masz problem Michał.Z pijanymi nie ,musisz przebywać,a żone ???żona można kochać...nawet jak sie jej nie lubi okresowo.
Michał?znasz Modlitwę o Pogode ducha??
Odmawiasz ją? ile raz dziennie???
Bo ja tak z kikanaście w ciągu dnia....

Pogody Ducha
 
     
michal22
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 12:19   

Haniast napisał/a:
Michał może oprócz biegania na miting weźmiesz tez pod uwagę modlitwę i częstą spowiedź - to też pewnego rodzaju terapia ... daje uczucie spokoju i wycisza .


Hania, TO TEZ ROBIĘ. I kwiaty żonie, jak mi jedna pani napisała na PW, też były. I próby umawiania się, wychodzenia razem i tak dalej.

Na ten moment biorę w poniedziałek rozdzielność majątkową, potem podział majątku. Żeby zatroszczyć się o dzieci najpierw muszę umieć zatroszczyć się SAM O SIEBIE. Bycie z osobą w chorym toksycznym związku nie gwarantuje mi żadnego bezpieczeństwa.

Chyba, że macie tu na tym forum inne pomysły, z góry zaznaczam, że u osoby, która złożyła pozew rozwodowy mówienie "ALE ONA CHCE TYLKO MIŁOŚCI" to tak trochę trąci mi odrealnieniem.
 
     
nałóg
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 12:21   

Haniast napisał/a:
to też pewnego rodzaju terapia ... daje uczucie spokoju i wycisza .
to bardzo pomaga w trzeżwieniu....codzienny obrachunek moralny....... regularna spowiedż........
 
     
michal22
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 12:42   

nałóg napisał/a:
Michał....... a gdzie Ty mieszkasz?nie musisz podawać miejscowości....podaj region.Może znam kogoś z trzeżwiejących alkoholików z Twojej okolicy .......Czuję że bardzo by Ci się przydał dobry sponsor........... Narazie to masz naładowana głowę terapeutycznie....a duchowość zakopana w śmieciach .

CHĘTNIE. Lublin. Bardzo proszę o nagranie mi rozsądnego, trzeźwego sponsora.

nałóg napisał/a:

Michał........ możesz zmienić argumentację?? dla siebie....dla żony....to zdecydowanei zdrowsze niż kreowanie zagrożeń....kreowanie potwora z osoby którą sam wybrałeś na żónę....matki Twoich dzieci.
Szanuj współmałżonkę nawet w swoich myślach....nie mówiąc o poczynaniach


Zmienić argumentację... ale w jaki sposób?

Czy chodzi Ci o to, żebym przestał uderzać w żonę i mówić o tym, co ona robi, a zaczął się skupiać na tym, co ja robię?

Szanować żonę... TRUDNO mi jest to robić.

Ale z drugiej strony wiem, rozwód czy nie rozwód -- jeżeli nie będę szanował byłej żony, nie nauczę się szanować przyszłej, żony czy sympatii... i tyle.


nałóg napisał/a:
Michał....... jest taka niepisana zasada: w pierwszych dwóch latach od rozpoczęcia abstynęcji nie podejmuje sie ważnych decyzji zyciowych.
Poza trzezwieniem.

Wiem o tym.

To _ONA_ złożyła pozew rozwodowy, nie ja.

Postronny obserwator - mój kolega, któremu się zwierzam często i ze wszystkiego - stwierdził, że ja w moim życiu poza żoną nie mam żadnych innych problemów, z niczym. Nic mnie tak wg niego nie wyprowadza z równowagi.

A nuż rozwód zadziała tu pozytywnie?
nałóg napisał/a:
hhhhaaaaa to masz problem Michał.Z pijanymi nie ,musisz przebywać,a żone ???żona można kochać...nawet jak sie jej nie lubi okresowo.

Muszę, w mojej pracy. I z nimi jakoś uczę się obchodzić.

Sugerujesz, że z pijanymi nie muszę przebywać... a z żoną - muszę? :-)

Nie wiem.

Nałóg, ale tak poważnie - sponsor OKEJ, miłość do żony - ALE JAK? Jak mam wzbudzić w sobie tą miłość, skoro nie wiem, czy ją kocham? Są jakieś samouczki?
 
     
RóżaR
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 14:04   

Witaj Michał.
Dziękuję ci za podzielenie się tu na forum swoim problemem, już dawno nie było wątku dotyczącego alkoholizmu.
Ja jestem żoną alkoholika. Jestem osobą współuzależnioną. Jestem w Al- anon.

Pytasz nałoga o samouczki...
Co prawda nie jestem nim, ale chciałam napisać jak to było u mnie.

W moim małżeństwie problemy związane z alkoholizmem nabierały coraz większych rozmiarów. Kłótnie, obrażanie, wbijanie noża w serce - kto mocniej. Było na prawdę tragicznie. Zaczęłam miewać lęki, a największy przed moim mężem, bo zaczynał już używać siły fizycznej. Po jakimś czasie byłam tak wykończona, że nie widziałam już wyjścia jak tylko uciekać. Właśnie wtedy często zastanawiałam się jak to się stało - bo przecież ja już nie kocham mojego męża... Co teraz będzie? Jak to? Wychodziłam za mąż z wielkiej miłości i co? Nagle jej nie ma? No nic do niego nie czułam oprócz jak najgorszych uczuć - złości, gniewu, żalu, strachu itp.

Teraz jak to sobie przypominam to wiem, że tak musiało być - wiesz dlaczego? Bo nigdy nie dowiedziałabym się co to jest miłość.

Poprosiłam po prostu Boga - Naucz mnie kochać mojego męża, bo ja nie wiem jak to ma wyglądać.

Okazało się, że to NAJLEPSZY samouczek. Oczywiście to nie stało się od razu jak grom - piorun we mnie nie uderzył i od tego momentu już kocham męża, że hoho :lol:
To był, a właściwie jeszcze jest powolny proces. Jest on nieodzownie złączony z Bogiem. To On mnie tego uczy, a powiem ci że czasami tak sobie myślę, że w zdrowych małżeństwach ciężko byłoby niektóre zasady wprowadzić, ale już w małżeństwie alkoholowym to dopiero gimnastyka.

Przede wszystkim Bóg dopuścił to doświadczenie, czyli choroba mojego męża - żebym zrozumiała, że na prawdę go nie kocham tak jak powinnam. I dalej poprowadzł tą naukę stopniowo - tak akurat na moje możliwości. Pokazał mi to forum, zaprowadził na terapię do psychologa... Tu na forum doszkoliłam się odnośnie malżeństwa sakramentalnego. Obejżałam Ognioodpornego i działam teraz z książką Miej odwagę kochać - właśnie z tego filmu. Zapisałam się na 12 kroków i czekam na rozpoczęcie. Ciągle jestem w tym procesie uczenia się - dużo już wiem, ale mam świadomość, że jeszcze nie wszystko. Uwierz mi - kochać alkoholika nie jest łatwo (i to chyba mało powiedziane)

Ale pocieszam się, że skoro Bóg każe mi kochać alkoholika, a nie przykładnego, wzorowego męża to znaczy, że uznał, że mam aż tyle siły! Ja?! Taka słaba kobietka? :shock:

Nie jest łatwo - upadam i to nie raz - dzisiaj też dałam się jak głupia wplątać temu mojemu współuzależnieniu w jakieś gierki. Rozstroiło mnie to na pół dnia... i po co?

Cieszę się jednak i dziękuję Bogu, że w moim małżeństwie skończyło się zakochanie... pora nauczyć się i zbudować prawdziwą miłość. Zapomniałam dodać, że na początku Bog dał mi poczuć odrobinę Jego miłości - teraz już nie pragnę niczego innego! Chcę choć częściowo czuć właśnie to do mojego męża - modlę się o to.
 
     
michal22
[Usunięty]

Wysłany: 2013-02-16, 14:22   

Róża, dzięki za podzielenie sie. A możesz napisać coś więcej na temat tego, jak ta Twoja dojrzała miłośc się objawia?

Ja zastanawiam się jeżeli o mnie chodzi, bo to tak łatwo mi jest skryć pod płaszczykiem miłości małżeńskiej moje własne dysfunkcje -- lęk przed opuszczeniem. I wówczas moje zatrzymywanie żony przy mnie samym nie ma NIC wspólnego z miłością... a służy jedynie moim obsesjom właśnie.

[ Dodano: 2013-02-16, 14:24 ]
Ja nie mam tyle odwagi, żeby pisać, co Bóg wobec mnie chce, bo nie wiem. Na pewno nie chce żebym pił, bo CUDEM nagle przejrzałem na oczy i wytrzeźwiałem.

Jestem w związku w którym mam stałe poczucie zagrożenia. Boję się cały czas, co zrobi moja żona, czy nie zniszczy mi czegoś, czy nie zaszkodzi mi w jakiś sposób od strony prawnej; mimo, że konsultowałem się z prawnikiem kilka razy, lęk nie mija. Macie jakieś koncepcje na mnie, od strony psychologicznej może?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 5