Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zdradziłam mojego narzeczonego nawet nie pomyślałam, że mogę tak zranić, że to tak bardzo zaboli, ze wszystko zniszczę co budowaliśmy przez 8 lat, nie myślałam wtedy o konsekwencjach...
Dlaczego człowiek nie docenia tego co ma kiedy to jest tylko dopiero jak to straci..
Miałam człowieka, któremu na mnie zależało, który mnie kochał, o którego nie raz walczyłam przez ten czas kiedy byliśmy razem, bywało różnie był czas gdzie już miałam wszystkiego dosyć, bo wykańczał mnie psychicznie podczas kryzysu i wtedy to się zaczęło.. zamiast odejść szukałam pocieszenia w ramionach innego, mogłam się wyżalić choć jego to pewnie i tak nie obchodziło ehh jacy ludzie są głupi... później jak już wszystko wróciło do normy i zaczęło nam się układać, chciałam skończyć z tamtym, ale on się w tym czasie o wszystkim dowiedział :( brakowało mi tchu z żalu kiedy widziałam jak cierpi, jak płacze, jaką zrobiłam krzywdę, że tak cierpi, że ja mogłam mu to zrobić :(
Tak bardzo mi go brakuje, już od grudnia nie mieszkamy razem... jeszcze do dwóch tyg temu spotykaliśmy się, przychodził do mnie, rozmawialiśmy, a ostatnio powiedział, że nie chce się ze mną widywać, że chce zapomnieć o tych złych rzeczach, a jak mnie widzi to mu się to przypomina (o wszystko mnie pytał i powiedziałam mu), powiedział, że nie wie co będzie na razie chce mieć tylko kontakt sms-owy... od wczoraj jest cisza nie odzywa się do mnie :(
A jeszcze dwa tyg. temu byliśmy na obiedzie potem w drugim lokalu na deserze, później jak wracaliśmy zapytał czy idę do niego na kawę poszliśmy i rozmawialiśmy prawie do północy... w tamtym tygodniu popadałam w paranoję i trochę go naciskałam za bardzo że nie może podjąć decyzji, żeby dał nam szansę chyba niepotrzebnie, ale tęsknię za nim bardzo :(
Czy uważacie, że warto starać się tylko o małżeństwo? My byliśmy praktycznie jak rodzina prawie 8 lat razem, w połowie tamtego roku oświadczył mi się.
Wiem, że już nie cofnę czasu chciałabym tylko żeby dał nam szansę żebym mogła mu pokazać, że żałuję tego i że on jest dla mnie najważniejszy.
Uważacie, że nie powinien mi dać szansy, bo jeszcze nie byliśmy małżeństwem?
Niektóre osoby mówią jak raz tak zrobiła to znów to zrobi... Uważam, że to zależy od człowieka.. Jeśli ktoś szczerze żałuje i zrozumiał, swój błąd, wie że można inaczej postąpić, wie jaką krzywdę zrobił i więcej tego nie zrobi... :(
Przepraszam za chaos.. emocje :(
Ostatnio zmieniony przez zuziaaaa28 2013-03-13, 18:52, w całości zmieniany 1 raz
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-13, 18:50
Zuzia
Trochę sprzeczne to co piszesz.
Raz piszesz, że narzeczony wykańczał cię psychicznie, a kawałek dalej go idealizujesz.
Oczywiście nie zamierzam Cię usprawiedliwiać, zdrady nikt nie usprawiedliwia.
Zastanów się jednak, czy teraz kieruje Tobą głównie strach przed przyszłością? czy też rzeczywiście kochasz narzeczonego. Lepiej się teraz zastanowić niż po ślubie
zuziaaaa28 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-13, 19:02
Byliśmy razem prawie 8 lat bywało różnie dobrze i źle, głównie dobrze, ale był pewien czas jak zamieszkaliśmy razem że stał się nie do zniesienia wtedy w pewnym czasie już nie wytrzymałam był oschły, niemiły, często mówił rzeczy, które sprawiały mi przykrość, a wieczorem chciał się kochać ja nie chciałam przez to jego zachowanie, wtedy odsunęliśmy się od siebie...
Po jakimś czasie wszystko wróciło do normy zaczął się starać po jakimś czasie się oświadczył ja chciałam zakończyć tamtą znajomość, ale chyba przeczytał archiwum na gg nawet nie wiedziałam że jest na web.gg...
Wiesz wszystkiego nie jestem w stanie opisać jest dobrym człowiekiem wiele razem przeszliśmy bardzo się zżyliśmy...
Teraz tlumaczy to zachowanie tym, że miał problemy i nie potrafił sobie z tym poradzić, a ciężko było nam rozmawiać o problemach... Teraz więcej rozmawiamy o trudnych sprawach niż kiedyś.. wiesz trudno tak w kilku zdaniach opisać to co działo się w związku...
Wiem, że mi na nim zależy, bo wiem jak mi go brakuje, jak mi dobrze z nim spędzać czas, wiem jak się starał przez ostatni czas od kiedy zaczęło nam się układać znów...
Ciężko tak wszystko opisać żeby każdy zrozumiał :(
Dodano: 2013-03-13, 19:23
dodam jeszcze, że na początku jak zamieszkaliśmy razem ja wszystko robiłam w mieszkaniu, a on prawie w ogóle mi nie pomagał tylko w soboty jak sprzątalismy to odkurzał.
A z czasem zaczął mi pomagać może w końcu moje gadanie mu otworzyło oczy i nawet wziął się za gotowanie więc zaczął się bardzo starać co ja widziałam...
Dodano: 2013-03-13, 19:25
Powiedzcie mi doradźcie czy mam szansę go odzyskać :(
Bardzo tego chcę żeby mi zaufał już go nie zawiodę...
Trudno mi zrozumieć dlaczego wcześniej się odzywał, a teraz się odciął...
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-13, 21:32
zuziaaaa28 napisał/a:
Tak bardzo mi go brakuje, już od grudnia nie mieszkamy razem...
Witaj na forum.
Wydzieliłam Ci osobny watek,
a od siebie dodam tylko że warto naprawiać miłość, ale oprzeć ją trzeba na Miłości, a to kłoci się z brakiem czystości czyli wspólnego mieszkania w narzeczeństwie.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-13, 21:32
Zuzia, a powiedz.... o jakim małżeństwie ew. myślisz? Bo jesteś na forum katolickim. I to, że zamieszkaliście ze sobą już - hm... kłóci mi się jakoś. Nie z tej strony zaczęliście.
zuziaaaa28 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-13, 22:59
warto zamieszkać razem żeby przekonać się czy faktycznie się dogadamy nie tylko się spotykając ale razem mieszkając, dzieląc obowiązki. Mieszkało nam się dobrze razem choć na początku było ciężko, bo ja wszystko praktycznie robiłam, ale walczyłam o swoje i później wszystko zaczęło się układać, dzieliliśmy obowiązki...
Czyli to że zamieszkaliśmy razem w narzeczeństwie jest w tym momencie najważniejsze i oznacza że nie bylo miłości.... siostra z bratem też mieszkają razem, w akademiku ludzie też mieszkają razem, jak wynajmowałam pokój, też mieszałam z obcymi osobami, miałam też współlokatora nie tylko współlokatorki czy to robi ze mnie grzesznika?
Wiem że to forum katolickie, ale pomyślałam że też mogłabym poprosić o radę...
Piszę do was jak do ludzi... czy to, że jeszcze nie pobraliśmy się oznacza, że nie warto walczyć o miłość? Mam rozumieć, że jak zdaży się coś takiego to warto wybaczyć tylko w małżeństwie tzn. że nie robi się tego z miłości? Bo kocha się człowieka także przed ślubem..
:(
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-13, 23:26
Zuziu jakoś widać że nie było warto, a gdzie w tym wszystkim miejsce Boga ????
zuziaaaa28 napisał/a:
zamieszkaliśmy razem w narzeczeństwie jest w tym momencie najważniejsze i oznacza że nie bylo miłości....
nie o to chodzi to po prostu dało początek temu kryzysowi
Ja też zamieszkałam z mężem przed ślubem , i teraz wiem, że to był błąd ( grzech ) , nie miała szansy rozwinąć się z zakochania prawdziwa miłość , miłość oblubieńcza
teraz po prawie 25 latach wreszcie budujemy na skale, nie na piasku.
zuziaaaa28 napisał/a:
czy to, że jeszcze nie pobraliśmy się oznacza, że nie warto walczyć o miłość?
warto , trzeba wybrać o jaka definicje miłości chodzi
taką o której mówi świat , kocham jak mi pasuje , jak się nie dopasujemy, to już sie odkocham ---mnie przestała taka definicja wystarczać
brakuje Ci wiedzy w temacie miłości,ale to można nadrobić
polecam kazania ks. Pawlukiewicza
Pogody Ducha
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-13, 23:30
zuziaaaa28,
grzesznikami jesteśmy wszyscy, bez różnicy. Już taka nasza ludzka natura. Nie chodzi z tym mieszkaniem o dotarcie sie i próby bo człowiek to nie przedmiot, nie dostaniesz gwarancji na działanie, ale szczególnie młodych mieszkanie przed ślubem uczy zdejmowania odpowiedzialności z siebie za drugiego człowieka, o łamanie barier, o upośledzanie rozumienia szacunku do siebie i człowieka, którego chcesz za współmałżonka. Na forum jest sporo o tym co za dramat człowiek sobie funduje testując tak związek. Posłuchaj zwłaszcza wykładu p. Pulikowskiego.
Czym chcesz zachwycić jeszcze swojego przyszłego męża po ślubie skoro już zył z Tobą jak z żoną Odarłas się z tajemnicy. Pamietaj facet jest zdobywca, a Ty zmieniasz go w posiadacza, czy to nie zmieni jego podejścia do Ciebie? Dlaczego chcesz być użytkowana zamiast zdobywana? Spłycasz swoim podejściem piękno miłości jaka powinna sie rozwijać w atmosferze lekkiej niewiadomej, która sam Bóg wpisał w jestestwo kobiety, nie rób sobie i przyszłemu męzowi tego. Do końca zycia masz byc tajemnicą, którą sie powoli odkrywa, a nie przeczytana księgą.
To co Ty teraz nazywasz miłościa jest tylko tańcem zmysłów oksytocyna , a z miłościa nie ma nic wspólnego, miłość nie wybucha ona rodzi się w czasie i zastępuje zauroczenie, inaczej po zrodzeniu potomstwa rozpadałyby sie wszystkie zwiazki, a jednak tak nie jest.
Dzis odczuwasz wielkie emocje, a to co piszesz swiadczy o tym, że masz potencjał tylko odkłam znaczenie słów jakich uzywasz, inaczej nie dogadasz sie z ludźmi. Nie buduj zycia na wartosciach promowanych w mediach, ale wsłuchaj sie w serce, poznaj siebie, narzeczonego, dowiedz sie jaka jest różnica pomiedzy zauroczeniem, pożądaniem, miłoscia, a pomyłką. Inaczej u progu zycia sie zagubisz.
Poczytaj Dekalog, wczytaj się w niego. To nie jest lista zakazów, ale drowskazów. Czytaj tak:
Nie kradnij, abys był szczęśliwy i spał spokojnie
Nie cudzołóż , abys był szczęśliwy i spał spokojnie itd.
Jak to przeczytasz sercem zrozumiesz, że te 10 zdań mógł zapisać tylko ktos kto doskonale zna ludzka naturę i kocha, wiec ostrzega. Pogadaj z Jezusem , On wiecej Ci da niz zabierze, ale zmieni myslenie, ukoi ból, uleczy rany i pokaże jak kochać, aby obudzić miłośc, która zespoli Ciebie i męza po grób,Jezus nie ocenia i nie potępia, On kocha i uczy kochac z godnością.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-13, 23:32
A i jeszcze jedno z własnego doswiadczenia napiszę, że nie warto mieszkać z facetem przed ślubem. Przerobiłam parę razy, dziś żałuję ale czasu nie cofnę. Nie rób sobie tego ponownie.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-14, 06:41
Zuziu, zadając Ci poprzednio te pytania, sugerowałam pewien tok myślenia. Jakie małżeństwo? Jeśli po Bożemu - to nie mieszkamy ze sobą przed ślubem, i dbamy o rozwinięcie się naszej więzi poza-fizycznej (tu wliczam nie tylko seks, ale i przez Ciebie przytaczane "ja pracowałam, a on nie"), oraz uczymy się komunikacji i poznajemy się od innej strony niż fizyczna.
Jeśli małżeństwo "po świecku", czyli tak jak zaczęliście, aby spróbować czy się dogadacie - to o co masz pretensje? Wyszło na to że się nie dogadywaliście, prawda? On Cię niszczył psychicznie, Ty go zdradziłaś, on zrywa.... próba nie wyszła, więc rozstajecie się. Takie były założenia "rozumowe" na początku, prawda? Teraz widzisz jakie to precyzyjne kłamstwo złego. Nie ma "rozstajemy się, próba nie wyszła". Boli dokładnie tak samo, jakby to nie była próba, prawda? O to złemu chodzi - aby ludzie wciąż szukając "miłości" nie byli w końcu z powodu ogromu zranień zdolni do Miłości.
A zatem - ja nie wiem czy warto walczyć o Twojego narzeczonego, o ten związek. Może tak, może nie. Wiem, że warto złapać dystans, i spytać się samego siebie - jak ja chcę aby to wyglądało. Spytać się Pana Boga, jak On chce, aby to wyglądało. Usłyszeć i przyjąć odpowiedź. I dopiero wtedy działać.
Powodzenia, Zuziu
zuziaaaa28 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-14, 11:14
Nirwanna jesteś nastawiona anty myślę, że warto starać się o kogoś z kim było się prawie 8 lat.
Czy ludzie, którzy są małżeństwem 2 lata, pobrali się dlatego ze była 'wpadka' mają o co walczyć, a ja nie, bo jeszcze nie byliśmy małżeństwem?
Oświadczył mi się z własnej nieprzymuszonej woli, starał się zaczęło być naprawdę dobrze między nami tak jak dawniej po prostu jak w przypadku innych zabrakło rozmów na temat problemów, dziś oboje wiemy, że trzeba rozmawiać o problemach, lzawsze lubiliśmy i ubimy spędzać ze sobą czas, mamy różne zainteresowania, ale oboje lubimy spędzać czas w podobny sposób i dobrze się razem czujemy. To że mieliśmy spory kryzys znaczy że już nie warto być razem, myślę że taki związek może być silniejszy niż nowy...
Tu nikt mnie nie chce zrozumieć. Macie racje, mieszkaliśmy już jakbyśmy byli małżeństwem, mieliśmy wspólne obowiązki i problemy, ale trzeba było wcześniej się pobrać żeby mieć to poczucie bezpieczeństwa że ten drugi człowiek chce być z Tobą na zawsze.
Wiem, że go kocham i chcę z nim być uwielbiam spędzać z nim czas, nasze przyzwyczajenia wszystko mi pasowało. Czy jeśli bylibyśmy małżeństwem to byłoby prawdziwe i warto byłoby walczyć ? A jeśli to był mój narzeczony to juz nie warto? To przykre... Sytuacja taka sama.. Nigdy nie pomyślałabym że ja mogłabym czegoś takiego się dopuścić on też nie mógł w to uwierzyć, że ja taka dobra osoba(tak twierdził).. Nie mogę sobie wybaczyć tego jak mogłam tak zranić, jak mogłam zniszczyć wszystko co budowaliśmy przez tyle lat, już tak się dopasowaliśmy. To prawda na początku jak zamieszkaliśmy razem strasznie się zachowywał jakby nie był sobą, ale naprawdę od początku tamtego roku tak bardzo się zmienił zrozumiał, że on też ma obowiązki zobaczył, że przecież nie moze się tak zachowywać... nie potrafię sobie wybaczyć..
Może macie racje powinnam poczekać z tym mieszkaniem, powinnam powiedzieć, że zamieszkamy razem jak już będzie pewien, że chce być ze mną i się pobierzemy. Ale chciał być ze mną powiedział mi jak się oświadczał, ze wie że to jestem ja, że jestem jego miłością... Myślę że możecie mieć rację z tym gdyż wydaje mi się że gdyby wcześniej się oświadczył to nie doszłoby do tego miałabym pewność że on na pewno chce ze mną spędzić życie... Przykre to... Aż nie chce się życ..
[ Dodano: 2013-03-14, 11:23 ]
Mirakulum
Zuziu jakoś widać że nie było warto, a gdzie w tym wszystkim miejsce Boga ????
Wiesz wydaje mi się, że powinnam mu powiedzieć że zamieszkamy jak się pobierzemy i tyle.. Ale wiem że jest dobrym człowiekiem ten kryzys był tylko przejściowy, w końcu byłam z nim tyle czasu i oświadczył mi się z własnej woli nic nie naciskałam nie wspominałam, sam do tego dojrzał...
Miejsce dla Boga właśnie aż mi wstyd, bo kiedyś bardzo kochałam Boga chodziłam do kościoła, modliłam się.. W moim życiu przed tym jak poznałam mojego M jakieś 8,5 roku temu zdarzyło się coś złego i wtedy tak jakby obraziłam się na Boga (wstyd mi, ale tak było), Miałam do niego pretensje że to co się stało że dlaczego mi to zrobił, próbowałam popełnić samobójstwo o to też miałam do niego pretensje, odcięłam się przestałam chodzić do kościoła chodziłam tylko w święta, nawet mój M pytał czy ja jestem obrażona na Boga, przez to co się stało, bo jak rozmawialiśmy czasami o wierze o Bogu to tak trochę wypowiadałam się jakbym wątpiła (on wierzy w Niego mocno). Nie chcę żebyście mnie potępiali za to..
Dodano: 2013-03-14, 11:32
kinga2
Masz rację dramat sobie człowiek funduje, bo gdybyśmy się już pobrali i zamieszkali razem coś by się zmieniło w związku, byłoby inaczej, potem przyszedłby czas na dziecko, znów coś by się zmieniło i znów zbliżyłoby nas do siebie :(
Tak mi żal tego że nawet nie wiem jakby wyglądało nasze dziecko :(
On powiedział mi jak już się oświadczył że chciałby mieć już dziecko, tak mi żal tego..
Pewnie przytulałby się do brzuszka, całowałby go, słuchałby serduszka maleństwa, opiekowałby się mną wiem to jest troskliwym człowiekiem. Chciałabym się o tym przekonać..
Niepotrzebnie człowiek tyle czeka, żeby mieć lepszą pracę, ustatkować się itd dopiero się pobrać i mieć dziecko. Przecież w trakcie małżeństwa też można powoli do czegoś dochodzić, nie trzeba mieć wszystkiego od razu..
Teraz myślę, ze jakbyśmy wrócili do siebie to zaczęlibyśmy chodzić w niedzielę do kościoła, że poczekalibyśmy aż będzie pewny, aż weźmiemy ślub i dopiero zamieszkalibyśmy razem..
Dodano: 2013-03-14, 11:43
Mirakulum
dziękuję za film na pewno go obejrzę.. Żałuję że nie jesteśmy małżeństwem po tylu latach bycia razem to strasznie przykre byliśmy jak rodzina, kochałam jego, jego rodziców, dziadka uwielbiałam ich odwiedzać spędzać z nimi czas od grudnia nie mam z nimi kontaktu przykre to :(
Poczytam też i obejrzę kazania
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-14, 13:27
zuziaaaa28
pamietaj, ze NIKT tu Ciebie nie potepia !!
w czym mielibysmy byc lepsi zeby to czynic ???????
jestem taka sama malenka mroweczka na szlaku zycia jak i Ty
podaj mi reke i chodzmy razem
zuziaaaa28 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-15, 21:43
Piękny film
Dodano: 2013-03-16, 11:24
Już nikt się nie wypowie, bo wszyscy chyba już uważają mnie za najgorszą grzesznicę.
Większość tu wypowiada się zdradzonych osób więc rozumiem, że mają mnie za tą złą.
Aż boję się iść do spowiedzi co ksiądz mi powie...
ehh
Nie potrafię panować nad emocjami to zbyt silne przeżycie dla mnie, czasami myślę że zwariuję niedługo przez to wszystko. Piekło sobie i jemu urządziłam i po co mi to było :(
Dodano: 2013-03-17, 15:34
Oglądam i czytam świadectwa coś pięknego.
Byłam dziś w kościele tak dobrze mi się siedziało i słuchało co ksiądz mówi.
Tak dawno nie byłam w kościele. Mam nadzieje że już co niedziele będę chodzić że mi nie przejdzie i że nie wpadnę w depresję. Choć ciężko jest strasznie cały czas nie mogę spać i jem dwa razy dziennie nie mam w ogóle apetytu ehhh.
A on się nie odzywa :(
Jak wy mieliście osoby zdradzone? Bo on przez trzy miesiące spotykał sie ze mną przyjeżdżał albo ja byłam u niego i rozmawialiśmy, spędzaliśmy razem czas, a teraz powiedział, że chce sobie to poukładać i jak się ze mną widzi to mu się te złe wspomnienia przypominają. Chce żebyśmy na razie się nie spotykali, mówił że nie chce tracić ze mną kontaktu, ale nawet na tel się nie odzywa :(
Ciężko..
[ Dodano: 2013-03-17, 21:07 ]
Dziękuję bardzo ze mi zrobiliście taki kącik na którym sama mogę ze sobą pisać.
W czym mi to pomoże?
:(
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-21, 03:29
zuziaaaa28,
twoje tęsknoty są normalne. Masz zwykłe odruchy skrzywdzonej osoby, zranione serce. Czasu nie cofniesz. Możesz jednak iść do przodu i poprosić Jezusa i Maryję, aby na Twojej drodze postawili mężczyznę na całe zycie. Zaufaj im, może to właśnie Twój narzeczony. Ty najpierw jednak musisz, musisz miec uleczone serducho, inaczej wniesiesz w małzeństwo ból, który zatruje Ci życie. pozwól się Jezusowi sobą zająć. Bądź dla siebie miłosierna.
Chyba to dobry czas na lekturę, polecam Księgę Rodzaju i Pieśń nad Pieśniami, z tamtąd zaczerpnij inspiracje jak mężczyzna winien Cię kochac i jak Ty na to odpowiadać. To piękne teksty, które wiele Cie nauczą o Miłości Boga do człowieka, roli kobiety i pielegnacji uczuć.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.