Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 23:54, w całości zmieniany 4 razy
Art [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-26, 20:37
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-27, 12:25
Haniast napisał/a:
Dodano: 2013-03-14, 10:49 ]
Zastanawiałam się , dlaczego w Sycharze tak bardzo nie lubią słowa ,, walka,, .... Przecież każdego dnia podejmujemy różne wyzwania ... Wydaje mi się ,że jest ona nieodłączna i wpisana w moje życie - naturalna .... Walczę o zdrowie , wiele razy o życie , gdy mnie reanimują ... walczę o małżeństwo , by je uzdrowić ... walczę z przeciwnościami losu ... walczę o byt .... a walka w sądzie ? wiem ,że to nagorsze co może być , ale tam właśnie wyciąga się najcięższą artylerię...
Jak inaczej można nazwać takie działania ? ... Mnie kojarzy sie to ze słowem ,,WALKA,,
Hania, dla mnie walka, to zwyciężcy i zwyciężeni, ci w chwale i ci poranieni, w walce zawsze ktoś ponosi stray, któś cierpi, ktoś jest pokonanym, a chyba nie o to tu chodzi.
Każdy z nas chce żyć, chce byc zdrowym, chce kochać i być kochanym, więc zabiega o życie i zdrowie, pokonuje siebie i swoje wady, wychodzi ponad swoje słabości, aby pokazać jak bardzo kocha i że jest zdolny do zmian, do poświęceń (broń Boże nie chodzi i jakiś heroizm, czy użalanie się jaka jestem biedna bo się poświęcam!) dla współmałonka, dzieci, rodziców, przyjaciół. Z Bogiem wszystko jest możliwe!
Ale tu nie chodzi o walkę! Co da walka w sądzie???
Co da, ze udowodnię mężowi, jak bardzo źle zrobił, że zrobię mu na złość i przedstawię świadków na to jaki jest zły?
Może pozornie wygram, a może przegram, bo sędziowie nie dadzą wiary moim zeznaniom.
Ale wewnętrznie w sobie? Gdy zostanę sama ze sobą i z Bogiem w cichym pokoiku, co wtedy? Czy będę mogła popatrzeć sobie w oczy, spojrzeć w lustro? Czy da mi to satysfakcję?
I dochodzi tu jeszcze jeden czynnik w sądzie kazda ze stron jest poraniona, czuje się rozżalona, za wszelką cenę, chce pokazać, że ona chce dobrze, tylko ta druga strona jest zła, a to przeciez nieprawda! Prawda jest gdzieś w środku pomiędzy tymi poranionymi istotami, które teraz zadają sobie jeszcze więcej bólu, który bardzo boli, bo kiedyś te istoty się kochały i to pamiętają i chcą to zabić w sobie!
Czy walka tu ma sens???
Wystarczy popatrzeć na historię: ile poświęceń, kriw, ludzkich nieszczęść i tragedii niosły ze sobą nawet te piękne i wielkie zwycięstwa /efekt przecież walki/, czy zawsze były tego warte?
Pogody Ducha!
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-27, 12:58
==
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 23:55, w całości zmieniany 1 raz
robot321 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-27, 13:12
A to ja mam zupełnie na odwrót, wszystko na ostatnią chwilę. Spręż, rzut na taśmę i .... jest, znów się udało, nie trzeba się spieszyć i znów można odpocząć. Pewnie dlatego jestem bez stałej pracy i jest ze mną jak jest.
Choć przez pewien czas pędziłem podobnie jak ty Haniu, ale bez perfekcjonizmu. To było raczej takie zachłystywanie się prędkością. Dla samej adrenaliny życia w pędzie i ciągnięcia po krawędzi, 15 lat wychodziło, potem przestało. Straciłem z oczu cel życia i to mnie chyba zatrzymało, ale również zatrzymało wszystko co dobre w moim życiu. I choć kilka razy dostałem takie klapsy od życia, albo raczej od Pana, to było takie skarcenie. Lecz nie potrafiłem tego odczytać. Teraz na nowo uczę się cieszyć i rozkoszować małymi przyjemnościami. Co prawda jem wciąż za szybko i za dużo, ale pewien postęp jest. Teraz uczę sie systematyczności przez pisanie i kroczenie i uczę się cierpliwości. Kurcze ja choleryk, furiat - jak mawiała ex teściowa, ja sie uczę że nie wszystko musi być tu i teraz.
Dobrze przyrównałaś to do Wołodii, on też żył szybko, pił do dna i spiewał...ale jak śpiewał, na 100%
Ech.
Rzeczywiście czas jeszcze zwiększyć w sobie świadomość przeżywania i celu życia.
Pamiętam jak dziś, jechałem ok roku'98-99 zimą z Łomży bodajże do Białegostoku, zimny słoneczny dzień, biała pusta droga i prosta aż do horyzontu, rozpędziłem auto aż do 140 (opel astra 60KM)...i dopiero poczułem że życie nabiera smaku, ech pamietam to tak , jakbym właśnie wysiadł po tej jeździe. Jeszcze sobie okno otworzyłem żeby pęd powietrza poczuć, głupi byłem i nadawałem robotę mojemu Aniołowi Strózowi, ale spisał się dobrze. . Potem jeszcze kilka razy spisał się super, bo to chyba na jego plecach lądowałem a nie na skałach, albo poza topolową aleją w miejscu gdzie "akurat" jednej topoli w szeregu nie było.
A dla Wołodii to jest : piesnia po liegczie, ja jestem przy nim malutki. Jeśli się wspinał tak jak śpiewał, to cud że nie zginął.
Cziut pomiedliennieje koni
cziut pomiedliiennieje.....
Ja koniej napoju
Ja kupliet dopoju
chot' na mgnowienije jeszczio...
postoju na kraju...
(Sorry ale nie mam grażdanki na klawiaturze)
Tak się wsłuchałem po wielu latach w tą pieśń i drugie dno mi sie otwiera. Zwłaszcza jak Wołodia jedzie do Boga i te anioły na niego ....ech
Dzięki Haniu za przypomnienie, bolszoje spasiba... nu poka!
i jeszcze Pożegnanie z górami: http://www.youtube.com/watch?v=oztG4gSH-k8
Piękne ujęcia gór i lawiny tak realistyczne, że aż mimowolnie nabieram tchu i wstrzymuję oddech ze strachu , że zaraz mnie zasypie.
Rozmarzyłem się.
Dobrego dnia.
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-27, 14:17
Masz rację Haniu, może to tylko gra słów, ale slowa mają sprawczą moc.
Mnie tu w Krakowie (ja nie stąd ) wciąż powtarzają : "pesymista z optymistą sprzeczają się ciurkiem, jeden widzi obwarzanek, drugi widzi dziurkę".
Więc wolę pokonywac trudności, naprawiać małżeństwo, i przechodzić ponad wlasnymi słabościami z pomocą Miłosiernego z Łagiewnik,
/nie lubię walk, chociaz uwielbiam historię /
pozdrawiam cieplutko,
a co do pędu życia...
Życie to chwile, czasem piekne jak maleńkie dziecko czy motyl, czasem trudne i pełne bólu, czasem twarde jak skała /boli potłuczona pupa, ech/, innym razem wesołe jak zielona żaba!!!!!!!!!!!!
Wszystkie są ulotne i wszystkie mijają, zostaną wspomnienia i dla mnie chyba to jest piękne. Najwazniejsze, żeby każdy dzień był taki, żebym potem mogła spojrzeć sobie w oczy, a to czasem trudne....
Pozdrawiam Hanuś
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-27, 14:49
==
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 23:56, w całości zmieniany 1 raz
robot321 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-27, 15:05
Jakbym miał czym, to też bym jeździł szybciej. , albo się kiedyś zgadajmy , to podjadę do Opola i mnie powozisz.
Jeszcze jedno, te Konie wysockiego to są o wspinaczce, dziś mi sie to okazało, jedno słowo: prijut(schronisko górskie) i wszystko się układa jak puzzle i chyba wreszcie pojąłem o czym jest ta pieśń. Raz jeszcze dzięki.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-27, 20:07
Haniast, pięknie oni brzmią, zupełnie jak chór gregoriański (choć nie ten nurt muzyki, wiem )
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-28, 06:59
==
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 23:57, w całości zmieniany 1 raz
Elżbieta1974 [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-28, 17:40
Niech Pan wchodzi mimo drzwi zamkniętych w nasze serca i rozpala je żarem Swojej Miłości. Ślady Jego Męki niech uświadamiają nam, że Bóg prawdziwie umarł za każdego z nas, bo nas kocha. Niech Chrystus posyła nam Swego Ducha, byśmy napełnieni radością Zmartwychwstania dzielili się tą Prawdą z bliźnimi.
Hania dla Ciebie też, żeby te Święta były piękne i pozwoliły Piękno zobaczyć....
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2013-03-29, 07:52
==
Ostatnio zmieniony przez helenast 2013-11-06, 23:57, w całości zmieniany 1 raz
robot321 [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-22, 09:06
Czas rekolekcji jak zwykle naładował mi akumulatory i dodał powera.
Moje odkrycia:
- można kochać wielu ludzi i to nie jest złe....gdyż Bóg jest miłością, a tym samym miłość jest dobra. Jakoś do tej pory mi się to nie układało w logiczną całość, ale już zaczyna się układać
- zakochanie, jako uczucie, nie podlega ocenie i nie jest ani dobre ani złe. Więc można być zakochanym w wielu innych osobach poza żoną, kwestia tego, co dalej z tym zrobię.
Na razie tyle. No i podziekowania dla kierowcy Marka i kierownicy Hani za bezpieczny i dobry transport i ciekawe rozmowy.
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2013-04-22, 10:33
Dla mnie rekolekcje w Porszewicach były bomba !!
Wiele spraw mi się rozjaśnilo i poukładało.....super mam jasność.
robot321 napisał/a:
zakochanie, jako uczucie, nie podlega ocenie i nie jest ani dobre ani złe. Więc można być zakochanym w wielu innych osobach poza żoną, kwestia tego, co dalej z tym zrobię.
i że, wogle emocje i uczucia nie podlegają ocenie
i jeszcze, ze MIŁOŚĆ to nie emocja ani uczcie ( to wiemy, ze to postawa) ale MIŁOSCI towarzyszą wszystkie emocje.
i, że.....jezeli któreś z małżonków krzywdzi...czyli nie kocha !! to jakie to małżeństwo ??
krzywdzie należy sie zdecydowanie przeciwstawiac !!!
podłość i cynizm głośno demaskować!
Bóg jest MIŁOSCIĄ i tylko będąc przyjacielem Boga jesteśmy zdolni do milosci....
Jeżeli ktoś nie wierzy w Boga, neguje Go...to tez nie ma miłosci, bo nie ma wzoru.
Jeżeli ludzie zyją bez Boga ale szanuja się, żyją dobrze....to obserwujemy rzemieślników milości a nie wzór - wzorem MILOŚCI jest Bóg.
Racje w wychowaniu ma ten kto jest radością !!
i wiele takich i innych haseł....stron zapisanych w moim kajecie.....koniecznie trzeba to jeszcze odsłuchać.
Pozdrawiam Was wszystkich, których spotkałam w Poreszwicach...cudnie byc z Wami, spotkać się, pogadać, pobyć.
Zawsze dobrze mi z Wami !! Wielki cmoooooooooooooooooook !!! EL.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.