Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Rozumiem Michał, znam Twoją trudną sytuację i współczuję. Może na razie odbierasz to, co napisała Kasia jako ładne, ale tylko słowa. Powiem tylko, że nie ma innej drogi... Bóg da Ci doświadczyć miłości i wynagrodzi każdą łzę; jeśli na tę drodze wytrwasz.
ŁukaszK [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-13, 10:32
polecam oglądnąć film "Boska interwencja" tam jest ukazane ile można z Bogiem jeśli się mu zawierzy
Michał1982 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-13, 10:36
I kolejne piękne słowa, posłuchajcie... Ja naprawdę bardzo ale to bardzo wszystkim dziękuję za pomoc, za wsparcie i za to że się tu znalazłem. Ale niestety nie jest do końca tak jak wszyscy mówią!! Dlaczego od razu nie powiedziało się dać czas Bogu, niech Bóg zadziała, po co gmatwać tę tezę jakimś dać czas czasowi??????? To celowe?? Po co mówić abym się wyciszył, co to tak naprawdę znaczy?? Co mam robić?? siedzieć w domu?? oglądać filmy?? wyciszyć się jak?? Po co mówić daj sobie czas?? Czyli ile tego czasu? i co w tym czasie?? PO co mówić pracuj nad sobą?? Co to znaczy?? Pracować nad sobą czyli co konkretnie?? Iść do fryzjera?? Sami zobaczcie że w żadnym wątku nie ma żadnych konkretów!!! Gdzieś nawet przeczytałem abym nie robił kompletnie nic, zero kontaktu z żoną!!!! I wiecie co?? pewnie już dawno miałbym rozprawę za sobą, gdybym nie pokazał żonie że się o nią martwię, gdybym nie jeździł pod jej mieszkanie tylko po to żeby w duchu powiedzieć jej dobranoc, i gdybym nie pisał do niej i nie mówił jak bardzo ją kocham i że na nią czekam... Drodzy forumowicze, nie mam tu zamiaru nikogo potępiać bo znalazłem na tym forum bądź co bądź ukojenie nerwów i poznałem kilka osób z którymi rozmawiam po za forum. I powiem wam szczerze że KAŻDY mówi podobnie!!!! Każdy nie wie co zrobić, wszyscy dumają jak naprawić błąd ale nikt nie powie co w danej chwili zrobić. Nikt nie próbuje poznać współmałżonka, nikt nie wdaje się w relacje jak psycholog między małżonkami żeby wgryźć się w problem. Po prostu w każdym wątku ten sam stereotyp, wyciszenie, daj sobie czas, pracuj nad sobą, czekaj, módl się... TO MA UZDROWIĆ MOJA MAŁŻEŃSTWO?????!!!!!!!!
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-13, 12:31
Michał walcz !!! Rób wszystko co podpowiada Ci serce. A w modlitwie poproś Boga o Jego wsparcie dla Twoich ruchów i starań.
,, Kogo bowiem Bóg zechce wspierać
temu niczyja przewrotność
nie zdoła zaszkodzić ,,
T.Kempis
Ostatnio zmieniony przez helenast 2012-09-13, 13:24, w całości zmieniany 1 raz
Michał1982 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-13, 12:55
Haniu, walcz?? ale jak?? co robić?? NO JAAAAAAK????!!!!!!!
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 345 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-09-13, 13:56 Zaczynamy od siebie bez oglądania się na drugą stronę...
Michał1982 napisał/a:
Haniu, walcz?? ale jak?? co robić?? NO JAAAAAAK????!!!!!!!
Warto czekać nie-czekając, tzn. umacniając swoją relację z Bogiem, zachowując w sercu nadzieję i modląc się o nawrócenie własne i współmałżonka jednocześnie pracować nad sobą, rozwijać się duchowo, emocjonalnie, fizycznie czy też intelektualnie. Zmiana siebie może przynieść podwójną korzyść: z jednej strony czujemy się bardziej szczęśliwi i żyjemy pełnią życia mimo kryzysu, ew. separacji, a z drugiej stwarzamy potencjalnie największe szanse do powrotu współmałżonka; możemy stać się dla niego bardziej atrakcyjni, gdy poprzez nasz rozwój znikną nasze wady, które mogły mu przeszkadzać, a w to miejsce mogą pojawić się takie zalety, które będą dla niego zachętą do powrotu. Współmałżonek ma oczywiście analogicznie to samo do przepracowania, jednak nie oglądając się na drugą stronę, zaczynamy od siebie.
Warto skupić się na działaniach, które budzą zdrową pasję, mieć jakieś zdrowe hobby, uprawiać jakąś dziedzinę sportu, dbać o kondycję fizyczną. Warto służyć jakiejś wielkiej sprawie, aby nie dopadała Cię frustracja. Warto przyglądać się sobie spokojnie z dystansem, nie ufać emocjom, bo nie są faktami, ustawiać na swoim miejscu potrzeby, wartości i cele.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
"Przysięga małżeńska i jej konsekwencje" - ks. dr Marek Dziewiecki www.sychar.org ::: www.skype.sychar.org ::: www.rws.sychar.org
Ostatnio zmieniony przez Andrzej 2012-09-13, 14:10, w całości zmieniany 1 raz
helenast [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-13, 14:09
Mów Jej o Swojej miłości , odczuciach i uczuciach. Na razie tyle. Nie ciągnij wszystkich srok za ogon bo nic z tego nie będzie. Nie napiszę Ci już o modlitwie bo to oczywiste.
A spotkania Wasze i rozmowy. Czy są możliwe?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 08:47
Andrzej napisał/a:
Warto czekać nie-czekając, tzn. umacniając swoją relację z Bogiem, zachowując w sercu nadzieję i modląc się o nawrócenie własne i współmałżonka jednocześnie pracować nad sobą, rozwijać się duchowo, emocjonalnie, fizycznie czy też intelektualnie.
A mnie przyszło do głowy to:
Historia pewnie jakich wiele,brali slub razem kiedys w kościele.
Jemu czas wywiał włosy juz z głowy,a jej całkiem posiwiały.
On nosił obraz jej w sercu z napisem"moja mała"
ona juz innym zyciem szła-bo inny świat miała.
I u schyłku starości -rzucił ich los przed obraz miłości.
Gdzies tam spotkali sie penwego dnia-kiedys w młodości przeciez serca dwa.
On rozpromieniał gdy ujrzał obraz sercu swemu miły,
ona patrzy i mysli -co sie gapi ten staruch otyły.
I tak upadła opatrznośc Boża-bo zwycięzyła z nia skleroza....
Michał czytałem twój temat od jakiegoś czasu i napisze tak:
rozumiem dokładnie twoje rozterki,a szczególnie jak się czuje facet jaki chce-pragnie i działa by cos zmienić.
Ważne jest tu i teraz..bo to czas gdy możecie jeszcze coś zmienic,naprawić,zdziałac.
zatem działaj,a także postaraj się zrozumiec zonę(co czuje) i to co sam pragniesz,
a miłośc ??
jak ma się odrodzić to się odrodzi....jak ma umrzec to umrze.
a czas??
z jednej pozwala zapomiec o złym..a z drugiej ten sam czas pozwala zapominać ludzi
pozdrawiam
Andy2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 14:22
Michał1982 napisał/a:
Po prostu w każdym wątku ten sam stereotyp, wyciszenie, daj sobie czas, pracuj nad sobą, czekaj, módl się... TO MA UZDROWIĆ MOJA MAŁŻEŃSTWO?????!!!!!!!!
A jaki masz lepszy pomysł?
Zajmij się sobą, jakimiś zainteresowaniami, tym co lubisz robić - ale bez niej, bo na nią teraz takiego wpływu nie masz.
Ja od odkrycia zdrady mojej żony codziennie robię pompki, odchudziłem się o 6 kg (to właściwie samo spadało), zacząłem chodzic więcej na rower i na basen (pierwszy raz w życiu skakałem ze slupka z fikołkiem), troche poduczam sie tańczyć (odświeżam sobie), kupiłem sobie nowe ciuchy, raz nawet zafarbowałem włosy... próbuję być bardziej atrakcyjnym, pewnym siebie facetem.
Z kochankiem się rozmówiłem, ale telefonicznie (może lepiej, bo podobno ma czarny pas w karate, ale jak to ujął mój przyjaciel przed rurką go to nie uchroni, a ja w razie czego też ułomek nie jestem i jak bym raz dobrze trafił to koleś nie wstanie, a 2 lata w zawieszeniu to mogę sobie mieć w razie czego), byłem tez u niego w pracy, niech sobie .... nie myśli że to schowa, też ma żonę i rodzinę.
Michał, może tak pomyśl, żeby ją czymś zaskoczyć, ale czym co robisz dla siebie, jak wygladasz, że się nie rozklejasz, chociaż ona jest już gdzieś daleko.
W każdym związku są kryzysy, tam też będzie, może do takiego momentu musisz doczekać i gdzieś obok być, tak jak teraz?
Michał1982 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 14:50
Dzięki za odpowiedzi, chcecie wiedzieć co ja zrobiłem dla siebie??
schudłem 19 kg
wymieniłem całą garderobę
chodzę na siłownię
chodzę na basen
zmieniłem fryzjera
założyłem konto na Facebooku
wybieliłem zęby
rzuciłem palenie
zrobiłem sobie profesjonalną sesję fotograficzną
przeszedłem na zdrowe odżywianie
zmieniłem pracę
kupiłem działkę aby wybudować dla nas dom
teraz dbam o zdrowie i robię wszystkie wyniki
TO MAŁO???????!!!!!!!!!
Wiecie teraz czemu już kończą mi się pomysły?????
Ale wciąż brakuje mi swojej ukochanej żony a dla niej to wszystko nic nie znaczy...
MOJA UKOCHANA... JEŚLI KIEDYKOLWIEK TO PRZECZYTASZ TO WIEDZ ŻE ZAWSZE BĘDĘ CIĘ KOCHAŁ CAŁYM SWOIM SERCEM, WYBACZAM CI WSZYSTKO I MAM NADZIEJĘ ŻE TY WYBACZYSZ KIEDYŚ MI...
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 16:35
no to super! a pomoc psychologiczna? poszukaj psychologa, może księdza, albo jednego i drugiego, dobrze jest z kimś rozmawiać, z kimś zaufanym.
forum internetowe to jednak wciąż wirtualni ludzie i raczej na dłuższą metę Ci nie pomoże. zresztą jak sam zauważyłeś trochę Ci tu mieszają...
zapisz się na rekolekcje, pisałeś że masz na miejscu, lepszej okazji może nie być, co Ci szkodzi?
powodzenia.
cola [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-14, 20:46
Michał1982 napisał/a:
schudłem 19 kg
wymieniłem całą garderobę
chodzę na siłownię
chodzę na basen
zmieniłem fryzjera
założyłem konto na Facebooku
wybieliłem zęby
rzuciłem palenie
zrobiłem sobie profesjonalną sesję fotograficzną
przeszedłem na zdrowe odżywianie
zmieniłem pracę
kupiłem działkę aby wybudować dla nas dom
teraz dbam o zdrowie i robię wszystkie wyniki
TO MAŁO???????!!!!!!!!!
Witaj Michał, sporo tego ci się uzbierało i fajnie. Pozostało jeszcze zadbać o te zmiany wewnatrz, w Tobie, w Twoim sercu, w Twoich relacjach z drugim człowiekiem.........i wiesz trzeba to robić dla siebie , dla Boga , dla drugiego człowieka i zdecydowanie bez intencji "co na to moja żona".................
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.