Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Gdyby podstawą małżeństwa był seks, wówczas byłoby ono czymś tak rozwiązłym, jak spółkowanie zwierząt. Skoro małżeństwo opiera się na miłości, jest ono nierozerwalne. Małżeństwo opierające się wyłącznie na seksie przypomina ustanowienie dożywotniego stowarzyszenia miłości do ping-ponga. Przyjdą dni, których nie możemy grać, nadejdą inne dni, w których zmęczymy się graniem i jeszcze inne dni, w których będziemy chcieli pograć w coś innego lub zagrać z kimś innym.
Utożsamianie małżeństwa z przyjemnością, którą małżeństwo przynosi, jest nieporozumieniem. W takim przypadku, gdy pierwsze ekscytacje przeminą po kilku latach, powstaje wrażenie, że więź nie jest w stanie dłużej przetrwać.
Mówimy, że nie kochamy już siebie nawzajem, gdy mamy na myśli, że wymiana egoistycznych przyjemności nie przynosi nam już satysfakcji.
Zawarcie powtórnego małżeństwa, gdy prawdziwy współmałżonek wciąż żyje, jest próżnym usiłowaniem nadania godności czynowi haniebnemu poprzez powoływanie się na ludzkie prawo, które obala prawo Boże:
"A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela" (Mt 19:6).
Sam fakt, że pierwsze małżeństwo, zrodzone w miłości, może zostać zerwane dla drugiego małżeństwa, pożądanego w miłości, dowodzi, że najpiękniejsze słowo w naszym języku zostało wypaczone przez kłamstwo szatana. To, co nazywane jest dziś "miłością" jest często niczym więcej niż pogmatwaną mieszaniną sentymentalnego patosu, zamaskowanego egoizmu, freudowskich kompleksów, sfrustrowanego życia i słabości charakteru.
Podstawą jedności jest fakt, że w więzi małżeńskiej dwie osoby zostają ze sobą złączone, aby stać się "jednym ciałem". Ta nienaruszalna więź, według naszego Boskiego Zbawiciela, nie tylko wyklucza pożądanie innego partnera, lecz również wchodzenie w inny związek za życia współmałżonka.
Nasz Pan zabronił nawet bezprawnych pragnień: "A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił cudzołóstwa" (Mt 5:28).
Słowa te nie mogą zostać unieważnione nawet przy zgodzie współmałżonka, gdyż wyrażają one prawo Boga i natury, którego nikt nie może złamać.
Chrystus wprost zabronił zawierania powtórnego małżeństwa, gdy pierwsze wciąż trwa. Mimo iż może istnieć uzasadniona przyczyna separacji współmałżonków, nie daje to żadnemu z nich prawa do wstąpienia w ponowny związek małżeński.
Gdyby podstawą małżeństwa był seks, wówczas byłoby ono czymś tak rozwiązłym, jak spółkowanie zwierząt.
Seks ludzi różni sie tym od seksu zwierząt, że zwierzęta spółkują głównie w celach reprodukcyjnych a ludzie dla przyjemności.
Oczywiście prawdą jest że związek oparty TYLKO na seksie jest ułomny, ale prawdą jest także że zwiazek z ułomnym seksem jest też UŁOMNY i nie ma się co czarować, więkoszść kryzysów małżenskich ma genezę właśnie w tej sferze.
Szkoda że kościół, a przynajmniej cześć kapłanów postrzega seks jako coś wstydliwego, coś mającego drugorzędne znaczenie, coś co występuję tylko w fazie zakochania...
Na szczęście się to zmienia i tacy kapłani jak chociażby o.Knotz zauważają i nauczają o tym, że o seksie można mówić i że udane pozycie w małzestwie buduje wieź, a nieudane ją niszczy
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-25, 23:56
Zastanawia mnie Elżbieto zresztą kolejny raz sens tego co wklejasz na tym forum???
Daleko abstrahując od faktycznego przekazu, pojawiają się proste pytania.
Małżeństwo.. związek...rodzina ..dzieci(potomstwo)-czyli Boży plan założenia rodziny.
Czy zatem dzieci przynosi bocian???...są z kapusty????
Elżbieto to jak nie nazywać :
zwie się współżycie małżeńskie -a współżycie to sex.
Czy zatem według ciebie dwoje ludzi budujących prawidłowy związek przed Bogiem -w sytuacji gdy nie ma przeciwstawień natury fizycznej(choroby)
gdy żyje obok jak dwa kołki-kołki jakich nic już nie łączy.
Jest to prawidłowy obraz Bożego związku????
Niestety Elżbieto to chory związek!!!!
to związek tu na ziemi podtrzymywany sztucznością-i nijak się ma do tego
co oczekiwał i oczekuje od nas Bóg błogosławiąc kiedyś ten związek.
Nazywaj to jak chcesz sakramentalny, dożywotni
ale to są tylko nasze przekonania-bo gdy dwoje przestało się szanować, kochać, dzielić wspólnie trosk i radości.
Gdy dwoje sypia oddzielnie zamiast wspólnie dzielić łoże, gdy maja wspólnie mało do powiedzenia lub całkiem już nie rozmawiają
To jak to nazwa poeci powstaje "KOMEDYA"
Pasuje ci taki obraz małżeństwa ???
Bo mnie taki stan mdli-i wiem że nie jest to nijak PRAWIDŁOWE
Katarzyna1410 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-26, 14:14
[quote="miodzio63"]Zastanawia mnie Elżbieto zresztą kolejny raz sens tego co wklejasz na tym forum???
Żeby się pocieszyć???
Żyjąc samotnie, ale patrząc na siebie W PRAWDZIE (bez oszukiwania się i sztucznego pocieszania) nie sposób nie zgodzić się z Miodziem.
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-26, 18:10
Cytat:
Gdyby podstawą małżeństwa był seks, wówczas byłoby ono czymś tak rozwiązłym, jak spółkowanie zwierząt.
To ARCY- niedorzeczne zdanie. Stosowanie takich porównań jest w ogóle nie na miejscu, cóż ...faux pas zdarza się popełniać różnym ludziom.
Nigdy nie przyszłoby mi nawet do głowy nazywać całkowiecie instynktowne zachowanie zwierząt - rozwiązłymi.
To człowiek widzi w tym rozwiązłość, jej się doszukuje i takie znaczenie nadaje czemuś co jest całkowicie naturalne. Wszak zwierzęta to stworzenia boże i z jego woli takież są.
.
Czyżby ta projekcja byla skutkiem wyparcia
Filomena [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-26, 20:15
Zwierzaki współżyją w celach prokreacyjnych, a więc jak najbardziej nierozwiąźle
No może z wyjątkiem młodych delfinów, które przymuszają młode foki do nierządu.
Porównania w erystyce mają to do siebie, że często są obliczone na łatwy efekt, ale merytorycznych podstaw nie mają.
Więzy sakramentalne są trwałe niezależnie od porządku cywilnego, ale w świecie dialektyki czasami jedno chce spróbować innej drogi. Przecież go nie przyszyjemy. Sąd cywilny rozpatrzy wedle kodeksu, czy rozkład zupełny i trwały. Jeżeli tak, to nasz sprzeciw nic nie da, chyba, że jest wina wyłączna odchodzącego. A to już loteria, na jakiego sędziego trafimy. W moim mieście raczej orzekną z winy obopólnej. Czy mam się kopać z koniem, a przez to np. być gorszą matką i gorszym pracownikiem, bo cała energia pójdzie w przegraną z góry sprawę?
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-27, 10:27
Katarzyna1410 napisał/a:
ale patrząc na siebie W PRAWDZIE (bez oszukiwania się i sztucznego pocieszania)
Dokładnie tak tworzymy otoczki, wizje, wkładamy to w cele wyższe-mamimy siebie i cały świat.
mówiąc to naturalne i niczego nie jest nam żal..
a prawda??
zazwyczaj jest taka jak w słowach tej piosenki :
Znowu głucha cisza w nas,
W próżni jest zamknięty czas
Ten spędzony razem gdzieś
Dla nas to straciło sens
Nad przepaścią swoich pragnień znów pojawiliśmy się
Jaka siła nas tam ciągnie?
Czy skoczymy w nią czy nie?
Nie ma już na to szans,
Żeby znów sycić ten płomień z naszego snu
Dziś to nie uda się
Każdy z nas znowu ma inny plan,
Daj mi powód, a ja będę tam
Tam, gdzie zamierzałeś pójść
Bo kiedy nie ma w nas miłości to sercu czegoś brak.
Wciąż pozbawieni namiętności, która gdzieś wiruje w nas.
Bez żadnych zasad, pytań
Znowu uciekamy sobie tak
Przechodząc obojętnie,
Nie dając szans.
Prosto w siebie zapatrzeni
Nie możemy złapać tchu
W oczach mamy swe odbicie,
W sercach: gorycz, żal i ból.
Myśli czyste jak powietrze, które daje życie nam.
Nim dziś wypełnimy przestrzeń
Zamiast krzyku, bólu, ran.
Nie ma już na to szans
Żeby znów sycić ten płomień z naszego snu.
Dziś to nie uda się.
Każdy z nas znowu ma inny plan,
Daj mi powód a ja będę tam.
Tam, gdzie zamierzałeś pójść.
Bo kiedy nie ma w nas miłości to sercu czegoś brak.
Wciąż pozbawieni namiętności, która gdzieś wiruje w nas.
Bez żadnych zasad, pytań
Znowu uciekamy sobie tak
Przechodząc obojętnie,
Nie dając szans.
Może znajdziemy drogę, która poprowadzi nas
W miejsca, których nie było w naszych snach
Bo kiedy nie ma w nas miłości to sercu czegoś brak.
Wciąż pozbawieni namiętności, która gdzieś wiruje w nas.
Bez żadnych zasad, pytań
Znowu uciekamy sobie tak
Przechodząc obojętnie,
Nie dając szans.
Bo kiedy nie ma w nas miłości
Bo kiedy nie ma w nas miłości
Bo kiedy nie ma w nas miłości
sedno:
Można Elżbieto oszukiwać siebie, można swa postawa mamić świat, można grać mega bohatera
ale nie oszukamy nigdy tego co prawdziwe i zostało w sercu
pytanie tylko po co mówić coś innego niż to co czujemy????
Nazywaj to jak chcesz sakramentalny, dożywotni
ale to są tylko nasze przekonania-bo gdy dwoje przestało się szanować, kochać, dzielić wspólnie trosk i radości.
Gdy dwoje sypia oddzielnie zamiast wspólnie dzielić łoże, gdy maja wspólnie mało do powiedzenia lub całkiem już nie rozmawiają
To jak to nazwa poeci powstaje "KOMEDYA"
Możliwa jest SEPARACJA w Kościele Katolickim. Małgosia nie tracąc ani na moment jasności przekazu w blasku fleszy własnie o tym wspaniale milionom Polaków przypomniała. Zachęcam do posłuchania.
http://kryzys.org/viewtop...2b24d2122a9a2d3
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-28, 21:36
Cytat:
Możliwa jest SEPARACJA w Kościele Katolickim. Małgosia nie tracąc ani na moment jasności przekazu w blasku fleszy własnie o tym wspaniale milionom Polaków przypomniała. Zachęcam do posłuchania.
Czasami zupełnie cię Elżbieto nie rozumiem, tak jakbyś zupełnie nie rozumiała o czym się pisze.
A do czego ta separacja???
separacja to zapchaj dziura???
Zupełnie bez pojęcia Elżbieto......
czym innym jest trwanie w wierności przysiędze(jak nas upomina do tego kościół)
a czym innym podtrzymywanie sztucznego tworu-jaki proponujesz.
Aby doszło do separacji musza być przesłanki....
ze strony kościoła konkrety(jak i dlaczego)...ze strony państwowej także....
Ale ja konkretnie pisałem nie o tym...
Pisałem natomiast i nie dałaś na to odpowiedzi
czy pasuje ci taki rodzaj małżeństwa???
i jeszcze jedno pytanie....
I na co te linki odnośnie Małgosi???
.. cóż takiego wielkiego i nadzwyczajnego powiedziała Małgosia ponad to co od lat wiadomo.
Naprawdę nie widzę aż takiego wielkiego dzieła jakie trzeba rozpisywać tu na forum.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-29, 08:19
Miodzio, jeśli Ty uważasz, że separacja to jest zapchaj dziura, to jak mam pisać Tobie, że ja nie uważam, że separacja to zapchaj dziura.
Twoje zdania:
"czym innym jest trwanie w wierności przysiędze(jak nas upomina do tego kościół)
a czym innym podtrzymywanie sztucznego tworu-jaki proponujesz. "
Lepiej trwać w wierności będąc po rozwodzie niż będąc w separacji? Czy o to Ci chodzi - że nie ma znaczenia, że jesteśmy w separacji czy też po rozwodzie?
Również Ciebie nie rozumiem. Czym jest podtrzymywanie sztucznego tworu - separacją czy rozwodem?
Nie dojdziemy do zrozumienia, bo widać się nie rozumiemy.
"Ale ja konkretnie pisałem nie o tym...
Pisałem natomiast i nie dałaś na to odpowiedzi
czy pasuje ci taki rodzaj małżeństwa??? "
A komu pasuje taki "rodzaj" małżeństwa??????
- zdrada, obojętność bądź nienawiść, kłótnie, spory, nałogi itp. pasuje to komuś ?!?
Nie sądzę.
Każdy chce mieć kochającąsię rodzinę, a że jest w życiu inaczej, to wierni katolicy wierzący szukają Bożych rozwiązań i tyle. Szukasz, szukasz, aż znajdujesz - (słów Jezusa przełożonych na Twoje życie).
Małgosia mówi o separacji - a wlaściwie przypomina coś o czym zapomniano od roku 1999 mamy taką instytucję w prawie, którą Kościół zaaprobował ? Choć te dwa pojęcia są warte tego, aby porozmawiać na forum i uściślić : czym się różnią SEPARACJA KOŚCIELNA A SEPARACJA PRAWNA.
Kiedyś była o tym mowa, ale teraz brakuje tu tego tematu.
Co najpierw - separacja kościelna czy separacja cywilna? W takiej dyskusji mogliby wziąść udział: ksiądz adwokat, prawnik świecki, doradca psychologiczny.
Przydałby się taki kącik na forum pt. "Małżonkowie sakramentalni pytają, - ksiądz, prawnik i doradca odpowiadają."
I byłaby fachowa pomoc doraźna.
Dodam jeszcze, że w sądzie duchownym nie ma żadnego zainteresowania przez ludzi świeckich separacjami kościelnymi - z czego więc to wynika?
Są tylko procesy o stwierdzenie nieważności. Może to wynika z braku wiedzy o istnieniu separacji kościelnej, może z braku pieniędzy, może z braku motywacji.
miodzio63 [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-29, 09:07
Elżbieta napisał/a:
Lepiej trwać w wierności będąc po rozwodzie niż będąc w separacji? Czy o to Ci chodzi - że nie ma znaczenia, że jesteśmy w separacji czy też po rozwodzie?
Również Ciebie nie rozumiem. Czym jest podtrzymywanie sztucznego tworu - separacją czy rozwodem?
Nie dojdziemy do zrozumienia, bo widać się nie rozumiemy.
Obawiam się Elżbieto że jak odpowiem na to pytanie -to zostanę zrozumiany POPIERA ROZWÓD.....
Ano nie popieram jedynie z perspektywy czasu nie widzę różnicy ,no chyba że w grę wchodzi sprawa odkupienia i spokoju duchowego(choć i tu zastanawiam się na ile taka postawa zwie się- egoizmem).
Elżbieto sama separacja ma sens w przypadkach:
jakie konkretnie głosi kościół, oraz konkretna postawę w kierunku jakiej trzeba iść-
gdy problem z jakiego powodu wprowadzono separację napiszmy to: "ulega uleczeniu".
Separacja ta wprowadzona drogą cywilną też ma sens, ma dać czas stronom zwaśnionym na ochłonięcie, analizę i ewentualne podjęcie działań ku naprawie związku.
A co powiesz o separacji jaka nie ma ani jednej z podanych wyżej intencji.
a jest alternatywą do rozwodu
Elżbieto nie gniewaj się ale ja prywatnie mam już uczulenie na separację, uczulenie na nicość trwająca latami.
Nie wiesz jak to jest wstawać każdego kolejnego dnia ze świadomością
następny dzień separacyjny
co on oznacza???
że ktoś mnie nie chce jako męża.
Rozumiesz teraz Elżbieto???
separacja wstępnie (nawet w mniejszym bądź większym stopniu) powinna zawierać konkret
a nie stać się alternatywą
pozdrawiam
[ Dodano: 2013-10-29, 09:19 ]
Elżbieta napisał/a:
Dodam jeszcze, że w sądzie duchownym nie ma żadnego zainteresowania przez ludzi świeckich separacjami kościelnymi - z czego więc to wynika?
z intencji Elżbieto.. z intencji
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-10-29, 09:29
miodzio63 napisał/a:
Ano nie popieram jedynie z perspektywy czasu nie widzę różnicy
Może czas ją dostrzec - oczyma wiary.
Masz oczy wiary?
miodzio63 napisał/a:
A co powiesz o separacji jaka nie ma ani jednej z podanych wyżej intencji.
Jak powstaje jako alternatywa do rozwodu-by jak napisałem na wstępie
pięknie wypaść w oczach innych i nie stracić z łask kościoła.
Miodzio, Ty jesteś szczęściarzem i nawet o tym nie wiesz..
miodzio63 napisał/a:
Elżbieto nie gniewaj się ale ja prywatnie mam już uczulenie na separację, uczulenie na nicość trwająca latami.
Nie wiesz jak to jest wstawać każdego kolejnego dnia ze świadomością
następny dzień separacyjny
co on oznacza???
Nie oznacza końca małżeństwa sakramentalnego. Czy według Ciebie oznacza?
(zastanówmy się osobno co to jest "koniec" małżeństwa sakramentalnego - śmierć lub stwierdzenie nieważności?)
Jesli oznacza, to zmień myślenie.
Miodzio, wierzę w uzdrowienie Twojego małżeństwa sakramentalnego. Mam nadzieję, że niedługo napiszesz świadectwo, jesteś przecież cierpliwy, a cierpliwych nagradza Bóg.
to wierni katolicy wierzący szukają Bożych rozwiązań i tyle. Szukasz, szukasz, aż znajdujesz
Heeee no ta .....
chyba dostałem takowe rozwiązanie(pytanie tylko jakie wartości ma spełniać??):
moja pracę -gdzie 3 tygodnie w miesiącu pracuje 0d 4.00 -12.00 kładąc się już spać jak aniołek o 20.00
a jeden tydzień pracuję od 13.00-21.00 (gdy już wracam wszyscy śpią).
A weekendy???
no cóż prawie każdy żona spędza oddzielnie.
Wiesz Elżbieto???
nawet nie pytam Boga -czemu akurat takie rozwiązanie .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.