Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam
Piszę ponieważ potrzebuję porady i zrzucenia z siebie wielkiego ciężaru. Od dłuższego czasu Was podczytuję, ale dopiero dzisiaj postanowiłam się zarejestrować, ponieważ wiem że wiele z Was potrafi szczerze doradzić.
Pobraliśmy się 8 lat temu (mamy wspaniałego synka), szybko po ślubie okazało sie że ustalenia z przed ślubu nie obowiązują (od podziału obowiązków, spędzanie wspólnego czasu no ogólnie wszystko okazało sie fikcją , fakt był taki że wszystko było tylko na mojej głowie, męża nie mogłam uprosić na jakieś wspólne wyjście) długo nie chciałam oczu otworzyć i usprawiedliwiałam męża "w głowie", że jest mu ciężko bo przecież pochodzi z takiej rodziny z jakiej pochodzi, cały czas mając nadzieję, że sie ułoży, że nauczy się wspólnego życia. Teraz widzę jaka byłam naiwna :(
od tego życia na ciągłej huśtawce mój stan psychiczny doznał załamania, zachorowałam na nerwicę (lub inaczej objawy psychosomatyczne z powodu codziennego silnego stresu spowodowały nerwicę) wiele zmieniła moja terapia ,wtedy dopiero otworzyłam oczy tak szeroko.
w związku z tym iż bardzo zależało mi na poprawie naszych relacji i ogólnej poprawie naszego życia, postawiłam ultimatum - albo idziesz na terapie albo się rozstajemy. Mąż zdecydował że pójdzie na terapie... i wtedy zamiast wszystko się zmieniać na lepsze to zmieniło się na jeszcze gorsze, mąż nie chciał rozmawiać, kłamał, oczerniał mnie mówił tylko wygodna dla siebie prawdę - jednym słowem na terapii grupowej zrobił ze mnie wariatkę (tak wiem mam z głową ale bez przesady) wszystko tak przekręcał aby siebie usprawiedliwić - wiem trudno przyznać się do swoich błędów ale bez tego nie ma szans na poprawę swoich negatywnych cech (takie moje zdanie). Sytuacja stała się nieznośna, nie potrafię poradzić sobie z jego manipulacjami (np golenie tylko przed maratonami miejsc intymnych, podczas gdy dla mnie tego nie robił, ze słowami "miałem seks w sobotę" podczas gdy go wtedy w domu nie było - był na maratonie. multum kłamstw w codziennym życiu, tego że zostawił mnie z pół-przytomnym dzieckiem by być z nimi, dodam że była tam koleżanka która go "onieśmielała" (wcześniej powiedział że był w niej zauroczony później to sprostował ) Byłam strasznie zazdrosna widząc to wszystko - okazało się że koleżanki doradzały mu "zerwać z chorobą żony" "zwiększać odrębność" i "zacząć dostrzegać swoje potrzeby, bo żona go ogranicza" a to wszystko nie tak - ja sprawę widzę zupełnie inaczej widzę dorosłego niepracującego faceta który nie chciał szukać pracy - bo potrzebował czasu na terapie, widzę męża który codziennie kilka godzin spędzał " w internecie" a nie potrafił poświęcić 30 minut na rozmowę z żoną, widzę faceta biegającego z piłką na boisku nawet w rocznicę ślubu (bo jak powiedział nie mamy czego świętować) , widzę faceta któremu ciężko podać szklankę herbaty, widzę człowieka nieodpowiedzialnego, żyjącego w jakiejś fikcji, widzę małego chłopca który kłamie, oszukuje, manipuluje i co gorsza nawet nie chce tego widzieć, żadnych refleksji mogłabym przytaczać tu setki przykładów odmiennego widzenia rzeczywistości, jest mi przykro że w grupie potrafił tak mnie przedstawiać (dodam że nie mieszkamy w wielkim mieście). Nie ufam mu już.. zbyt wiele kłamstw i nie wiem czy potrafię wybaczyć, zapomnieć, wymazać z pamięci, powoli tracę wiarę w to że uda nam się stworzyć satysfakcjonujący związek- bez kłamstw, bez manipulacji.
Mam w sobie ogrom żalu nie wiem jak sobie z nim poradzić, nie potrafię chyba wybaczyć... Powiedziałam małżonkowi że mam nadzieję że, teraz na maratonie wszystko sprostuje , ale nie wiem czy będę potrafiła wybaczyć nawet jeśli On to sprostuje (chociaż szczerze wątpię w to ), On zresztą nawet o to nie prosi jest przecież taki bez winy ;/
Prosze Was o poradę, wsparcie i modlitwę za Nas, za siły dla mnie i spokój ducha - bo bardzo tego teraz potrzebuję, mam uczucie porażki coś co miało pomóc, nie sprawdziło się, mam wrażenie że wszystkie opcje pomocy wyczerpałam i nie ma już dla nas ratunku.
Co robić ? Jak przerwać ten tok kłamstw, jak nawiązać nić porozumienia ? Jak zaufać ?
dorotakm [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-14, 13:40
Pomodlę się za Ciebie. Tak jakbym czytała o moim mężu - stek kłamstw, fikcji, mitomanii. Też w sumie od początku małżeństwa - czyli 12 lat. Ostatnie półtora roku to był koszmar. Półtora roku podejrzewałam, ze ma kochankę, wypierał się prosto w oczy, nawet przysięgał na życie dzieci. Aż prawda wyszła na jaw. Ja już po ludzku nie wierzę, żeby mój mąż się z tego wyleczył.
Otulam Cię modlitwą, bo wiem jak ciężko buduje się coś na kłamstwie.
miazia [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-14, 15:03
Przytulam i ogarniam modlitwą. Mam ze sobą bagaż doświadczeń związany z kłamstwem, manipulacją, oszukiwaniem, budowaniem fałszywego wizerunku....tak jak Ty tkwiłam w tej trudnej sytuacji, nie mając siły dać kroku na przód.....ja nie miałam byłam za słaba......gdyby nie Boża pomoc ugrzęznęłabym w tym bagnie na zawsze, a z czasem utopiłabym się w nim...... Brak mi takiego doświadczeniu w doradzaniu jak moim kolegom i koleżankom obecny tu długo na forum.....zostawię im tą kwestię...bo z własnego doświadczenia wiem, że dobrze radzą..... Mogę Ci tylko powiedzieć co ja zrobiłam zajęłam się sobą, po tym jak Bóg odnalazł mnie......zrozumiałam, że nie mój mąż powinien być najważniejszy w moim życiu....bo to fałszywy porządek, który najbardziej niszczy człowieka, jak mawiał św. Augustyn "Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu" Znajdź Bogu właściwe miejsce w swoim życiu, a On cię dalej poprowadzi....podeślę ludzi, którzy Ci pomogą.....wspólnotę, która będzie dla Ciebie wsparciem.....złagodzi ból twego serca.....natchnie Duchem Św. abyś mogła podejmować właściwe decyzje......rozwiąże wiele problemów za Ciebie poprzez swoje "zbiegi okoliczności" Walcz o siebie...jak Bóg walczy o ciebie....
Z pokorą przyjmij rady "doświadczonych" bo jak zauważyłaś sama pełno tu ludzi, którzy przeżyli to samo co Ty...Przed Tobą trudna droga wyznaczania granic......Ja też pozwalałam się krzywdzić, a potem cierpiałam jak mąż mnie krzywdził.......Cięgle się jeszcze uczę stawiania granic....
[ Dodano: 2013-11-14, 15:23 ]
ps.a propo zajęłam się sobą.....mądre głowy forum uświadomiły mi, że mogę zmienić siebie a nie mogę zmienić drugiego człowieka......to może tylko Bóg. Gdy Ty się będziesz przemieniać...przemieniać się będzie cały świat wokół Ciebie....jeśli wpuścisz Boga nawet przez niewielką szczelinę do Twego serca
Lelicka [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-14, 15:45
dziękuję dziewczyny za słowa wsparcia i modlitwę :)
ja nie wiem już gdzie mam szukać wsparcia, gdzie szukać ostatniej deski ratunku - bo widzę że mój mąż tkwi w tych kłamstwach do tego stopnia że nawet nie widzi tego że pół-prawda to też kłamstwo, że kłamstwo zniszczyło zaufanie, jak mogę ufać notorycznemu kłamczuchowi ?
dorotakm - jak udało Ci się pozbyć złudzeń ? ja wiem realnie że nie mam szans przebić się w tym gąszczu kłamstw ale uczucia mówią z tyłu głowy "próbuj, nie poddawaj się, walcz jeszcze"
miazia - ja wiem że go nie zmienię dopóki sam nie zauważy jak te kłamstwa niszczą nas - bo i mnie i jego, na niego to też ma jakiś wpływ - bo jak może czuć się człowiek który zdobywa "szacunek" czymś fikcyjnym, zdobywa sympatię sobą "zmyślonym" ? Ja wiem że i u musi być ciężko z tym żyć i ciężko mu spojrzeć prawdzie w oczy
ale w tym wszystkim jestem też ja - nie akceptująca kłamstwa, wychowana w zasadzie "najgorsze kłamstwo prosto w oczy lepsze niż słodziutkie kłamstwa"
i ja zajęłam się sobą - będąc otwartą na jego potrzeby - będąc cały czas na wyciągniecie ręki, zajęłam się swoją przemianą ... nie poskutkowało, nie wiem być może ta przemiana jest zbyt mała ? może to ja mam problem ? może w dzisiejszym świecie trzeba zaakceptować że najbliżsi ludzie oszukują ? może to ja nie zostałam przystosowana do tego świata ? może ja wymagam niemożliwego ?
nie wiem co robić, czy separacja czy próba odbudowy poprzez rozmowę - chociaż tego od lat próbuję i zawsze cierpi na tym moja głowa - niestety głową muru nie jestem w stanie przebić
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-14, 19:29
Witaj na forum
Czy dobrze zrozumiałam, że Twój mąż uczestniczył w terapii grupowej?
Lelicka [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-14, 21:46
Nirwanna napisał/a:
Witaj na forum
Czy dobrze zrozumiałam, że Twój mąż uczestniczył w terapii grupowej?
tak w terapii grupowej dda
powodem były właśnie kłamstwa, agresja słowna no i sporo innych cech dda
wcześniej "odbębnił" indywidualną, piszę odbębnił, ponieważ ewidentnie nie zdała rezultatu (tak wiem On sam musi tego chcieć )
miazia [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-14, 22:17
Lelicka napisał/a:
zajęłam się sobą - będąc otwartą na jego potrzeby - będąc cały czas na wyciągniecie ręki, zajęłam się swoją przemianą
nie udało się być może, ze chciałaś to zrobić SAMA, sami niewiele jesteśmy w stanie zrobić......jesteśmy bezsilni.....Tylko w Bogu jest moc, która jest Ci potrzebna do przemiany.....poproś Go o pomoc
Lelicka napisał/a:
może w dzisiejszym świecie trzeba zaakceptować że najbliżsi ludzie oszukują
Nie nie wolno nam akceptować kłamstwa...kłamstwo to kłamstwo choćby w nie wiem jak pięknym opakowaniu było podane. Kłamstwo zniszczyło również moje małżeństwo, dobrze, ze tak się stało po budowanie na takim fundamencie zniszczyłoby nas obydwoje. Zostaw na razie męża w spokoju nie trać na niego tyle swoich sił i energii, nie jesteś jego niewolnicą, nie zachowuj się tak jakbyś była od niego uzależniona.....tym sobie nie pomagasz ani jemu, bo go rozzuchwalasz w jego postępowaniu......Czy ty kochasz siebie?
salvia [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-14, 22:47
tak moi drodzy nie wolno akceptować kłamstwa , ja sobie powtarzam prawda zawsze wygra ..... rozumiem ciebie Lelicka ja też przez męża miałam wmawiana depresję ,.... ale jako taki troskliwy mąż nigdy nie wziął mnie za uszy i nie zaprowadził do psychologa , bo przecież jak ktoś jest chory to sobie nie zdaje sprawy że coś jest nie tak ...ale trudno ja muszę zacząć od nowa ..... nie umiem nic ci doradzić bo jestem trochę w rozsypce i żadne mądre rady nie przychodzą mi do głowy .... ale masz moją modlitwę za siłę dla ciebie
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-14, 23:08
Co do tej terapii grupowej - dlaczego i jak wyszły na zewnątrz rzeczy, które były na grupie? To zaprzecza całej idei terapii grupowej.
abcd [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-15, 10:45
Nirwanna napisał/a:
Co do tej terapii grupowej - dlaczego i jak wyszły na zewnątrz rzeczy, które były na grupie? To zaprzecza całej idei terapii grupowej.
Dobre pytanie.
Jak życie pokazuje zdarzają się takie rzeczy.
Również na Sycharze.
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-15, 10:47
abcd napisał/a:
Jak życie pokazuje zdarzają się takie rzeczy.
Również na Sycharze.
To czemu tu wciąż wracasz?
Dobre pytanie?
Lelicka napisał/a:
może w dzisiejszym świecie trzeba zaakceptować że najbliżsi ludzie oszukują
Gdyby było inaczej nie istniałyby publikacje na temat psychologii kłamstwa.
krawędź nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-15, 10:56
Co do kłamstw.
Mój mąż okłamywał mnie perfidnie przez pół roku (zdrada). W żywe oczy, biorąc po drodze wszystko co mu dawałam (a dawałam mu naprawdę wszystko co wtedy umiałam).
Teraz próbujemy mieszkać razem i ja próbuję budować zaufanie.
Ale wciąż miotam się między "on może cię okłamywać tak samo jak pół roku temu, bądź ostrożna" a "musisz mu dać trochę zaufania na początek, to co mówi brzmi sensownie, nie wpadaj w paranoję".
Szarpię się tak a brak wrażliwości z jego strony i stawianie mnie w sytuacjach niejasnych dowodzą że on tego nie rozumie.
Ktoś kto okłamał, nie rozumie okłamywanego.
Ktoś, kto został okłamany próbuje zrozumieć kłamiącego.
Przynajmniej ja tak czuję...
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-15, 11:00
Chyba wiemy kto jest panem kłamstwa.
Chyba równiez wiemy kto jest Drogą i Prawdą?
Jeśli ktoś styka się z kłamstwami, jedynym sposobem, aby nie wejść w taką manipulację, to trzymać się słów Bożych (czytać Pismo Święte w którym przebywa Duch Święty), równocześnie próbując sposobów ludzkich (terapii, warsztatów itp.)
ja_tez [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-15, 11:29
krawędź nadziei napisał/a:
Ktoś kto okłamał, nie rozumie okłamywanego.
Ktoś, kto został okłamany próbuje zrozumieć kłamiącego.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.