Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Idą święta...
Autor Wiadomość
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-26, 22:52   

Rebeka napisał/a:
Może trzeba było samemu bardziej sie przygotować Generalna SPOWIEDŹ , SWOJE PRZEMYŚLENIA JAK SIĘ ŻYŁO DO TEJ PORY ?CZY MINIONE ŚWIETA BYŁY PRAWDZIWE I SZCZERE CZY SZTUCZNE I TYLKO PREZENTY A MAŁO SZCZEROŚCI I PRAWDZIWOŚCI ?

Wiesz Rebeko piszesz o tym roku
co znaczy jeden rok wobec tego że :
,od 4 lat nie da się być bardziej szczerym niz człowiek potrafi i potrafił być szczerym
i w szczerości pokazywać jak bardzo mi zalezy na tym by rodzina była rodziną,by żona
zobaczyła że zależy mi na tym by byc przy jej boku i stać sie prawdziwym mężem
a nie niechcianym wspomnieniem sprzed lat.
Czego jeszcze oczekuje Bóg???
jakiego jeszcze oczekuje poświęcenia???
Rebeka napisał/a:
NAWPEWNO TO TEZ NIE PRZYPADEK BYŁ DLA CIEBIE >PAN BÓG MA SWOJ PLAN WIDOCZNIE WOBEC CIEBIE

ma swój plan-piszesz.........
a ty człowieku przyjmij ten plan...bo to Boski plan...........
piękne ..bardzo piękne........

jakie to sa plany??
jestem człowiekiem,mam zwykłe ludzkie siły-potrafie wytrzymać tylko tyle ile potrafię

i nie chce juz planów!
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2013-12-27, 09:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
MonikaMaria3
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-26, 23:46   

miodzio63 napisał/a:
i gdzie jest tu plan?? gdzie??
jestem człowiekiem,mam zwykłe ludzkie siły-potrafie wytrzymać tylko tyle ile potrafię

Czasami mam tak samo....
Ale wtedy cierpienia ofiaruję za dusze czyścowe i pomaga. Jest mi lżej.
 
     
Rebeka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 00:07   

Rebeka do Miodzia
Słuchaj tylko wytrwałość i ufność w Panu ma tylko sens.
Masz Pismo Święte i tam równiez możesz dostać odpowiedź.
Nie wiem jaki Plan ma Pan Bóg wobec Ciebie ale napewno ma :-> .Zaufaj Panu.
 
     
jasmina44
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 09:45   

to nie były łatwe święta.. moj mąż nie zadzwonił do moich rodziców z życzeniami, na każdym kroku mi potwierdza ze jestem dla niego nic nie znacząca przeszłością...
mam teraz spory kryzys.. kryzys wiary, przyznaje otwarcie że jestem zła rozczarowana, sfrustrowana.. wiem ze nie powinnam ale jestem zła na Boga, że mnie nie chce wysłuchać.. że cuda sie zdarzają ale nie w moim ogródku...
proście a będzie Wam dane, kołaczcie a Wam otworzą...
te słowa mnie drażnią i denerwują, bo nie są do mnie...

przepraszam, ale nie jest ze mna najlepiej, z moją kondycja mam w sobie tyle złych emocji... wczoraj bedac w kosciele miałam napad takiej złosci ze z ledwością zostałam na mszy.. chciałam wyjsc i nigdy juz nie wracac...
podziwiam tych z Was którzy od lat sie z tym zmagacie a jednak z ufnością wierzycie dalej...
i bardzo dobrze rozumiem tych którzy maja już dość wsyztskiego.. dosc siebie, męża/żony Boga i świata...
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 10:25   

jasmina44 napisał/a:
podziwiam tych z Was którzy od lat sie z tym zmagacie a jednak z ufnością wierzycie dalej...

w co???
że jest garstka ludzi dla jakich sakrament coś znaczy???
....że jest znikomy procent uzdrowień związków -jakie się łaknie jak spragniony wędrowiec na pustyni wody ,reaktywując wciąż nadzieję na oazę ???

To tak jak z tą opowieścią...

Polował kot na mysz-uciekła mu do norki, pomyślał kot :idea:
usiądę przed norka i poczekam na mysz-na pewno kiedyś wyjdzie.
Siedział tak.. siedział.. siedział
aż zdechł biedaczyna......
a mysz nie wyszła
  
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 11:29   

jasmina44 napisał/a:
proście a będzie Wam dane, kołaczcie a Wam otworzą...
te słowa mnie drażnią i denerwują, bo nie są do mnie...


Wytrwałość w modlitwie

9 [JK] I Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam.
10 Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.
11 Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża?
12 Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona?
13 Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».


Jasmino, nie Ty jedna tak czujesz. kazdy z nas, w którymś momencie przez to przechodził. Kazdy z nas myślał, że jak będzie się modlił, zmieniał swoje życie, prosił Boga o to i to, wtedy to otrzyma. Ja w którymś momencie zobaczyłam ten fragment wytłuszczony i zrozumiałam, ze Bóg w swojej do mnie miłości chce mojego dobra i nie daje mi tego co chcę, bo to o co proszę nie jest w danym momencie dobrem dla mnie.
Może wtym momencie powrót męża nie stanowi jeszcze dobra, bo np. nie jesteś jeszcze na tyle silna Bogiem, aby tych relacji nie zepsuć, aby nie wróciła sytuacja sprzed odejści. Może jest jeszcze tak, że gdyby mąż teraz wrócił, Ty ustawiłabyś go na piedestale, przed Bogiem i sobą samą. Może nie jesteś jesteś jeszcze na tyle wolna (od różnych zależności), może nie znasz jeszcze swojej prawdziwej wartości w oczach Boga i swoich własnych aby kochać męża mądrze i mądre tę miłość przyjmowac...
Nie wiem, mogę tylko spekulować...

jasmina44 napisał/a:
mam teraz spory kryzys.. kryzys wiary, przyznaje otwarcie że jestem zła rozczarowana, sfrustrowana.. wiem ze nie powinnam ale jestem zła na Boga, że mnie nie chce wysłuchać.. że cuda sie zdarzają ale nie w moim ogródku...


jasmina44 napisał/a:
przepraszam, ale nie jest ze mna najlepiej, z moją kondycja mam w sobie tyle złych emocji... wczoraj bedac w kosciele miałam napad takiej złosci ze z ledwością zostałam na mszy.. chciałam wyjsc i nigdy juz nie wracac...


A czy sądzisz, że są to emocje, z którymo Bóg sobie nie poradzi? Przecież On nas stworzył z nimi wszystkimi. Idź nimi do Niego, wykrzycz je Jemu, wypłacz przed Nim...

miodzio63 napisał/a:
jasmina44 napisał/a:
podziwiam tych z Was którzy od lat sie z tym zmagacie a jednak z ufnością wierzycie dalej...

w co???


miodzio, ja wierzę w to, że Bóg mnie kocha, ja tę Jego miłość i opiekę odczówam na każdym kroku...
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 11:47   

zenia1780 napisał/a:
miodzio, ja wierzę w to, że Bóg mnie kocha, ja tę Jego miłość i opiekę odczówam na każdym kroku...

to gratuluję.....
zenia1780 napisał/a:
Jasmino, nie Ty jedna tak czujesz. kazdy z nas, w którymś momencie przez to przechodził. Kazdy z nas myślał, że jak będzie się modlił, zmieniał swoje życie, prosił Boga o to i to, wtedy to otrzyma. Ja w którymś momencie zobaczyłam ten fragment wytłuszczony i zrozumiałam, ze Bóg w swojej do mnie miłości chce mojego dobra i nie daje mi tego co chcę, bo to o co proszę nie jest w danym momencie dobrem dla mnie.

Może wtym momencie powrót męża nie stanowi jeszcze dobra, bo np. nie jesteś jeszcze na tyle silna Bogiem, aby tych relacji nie zepsuć, aby nie wróciła sytuacja sprzed odejści. Może jest jeszcze tak, że gdyby mąż teraz wrócił, Ty ustawiłabyś go na piedestale, przed Bogiem i sobą samą. Może nie jesteś jesteś jeszcze na tyle wolna (od różnych zależności), może nie znasz jeszcze swojej prawdziwej wartości w oczach Boga i swoich własnych aby kochać męża mądrze i mądre tę miłość przyjmowac...

Nie wiem, mogę tylko spekulować...

właśnie to są spekulacje...tak samo jak można spekulować...
że mąż nigdy nie wróci....że małżeństwo było błędem.....że tych dwoje nie jest dla siebie przeznaczonych.....

jak myślisz żeniu ...
jak w tym momencie postąpi Bóg.....
będzie ich łączył???? czy okazywał że nie jest to dobrem???
tak naprawdę to wygląda to tak...
wola Boga.. ale nasze myśli.. a nasze myśli i tak zawsze będą to ustawiały
jako spekulacje jak chocby te napisane w twoim wydaniu

a czasem trzeba to zwyczajnie zrozumieć -by nie skończyć jak ten kot
  
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 12:40   

Masz rację miodzi,tak jak napisałam, to są tylko spekulacje dlaczego Bóg nie odpowiedział Jasminie tak jak tego chciała, jednak sama odpowiedż jest zawarta w słowach (już nie moich a ewanegelisty):

13 Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą».


I to jest myślę istota tego fragmentu pisma, że to o co prosimy nie jest w danym momencie dla nas dobre (dlatego tego nie otrzymujemy), a to dlaczego nie otrzymujemy (dlaczego to nie jest dla nas dobre) jest właśnie spekulacją. Wiara nasza między innymi polega na zaufaniu Bogu, że w całej Swojej do nas miłości chce tylko naszego dobra...

Przykład z myszką i kotem wydaje mi się nieadekwatny, bo ja nie chcę mojego męża "capnąć" jak tylko wyjdzie z dziury (zarzucić go swoją miłoscią wierząc, że to wystarczy), ale chcę aby pokochał mnie w swojej wolności, taką jaka jestem. Innej obcji nie widzę. Ale fakt, że on tego jeszcze nie robi (i nie wiadomo czy kiedykolwiek zrobi), nie zwalnia mnie od tego aby siebie i swojej miłości nie udoskonalać.

Wiem, midzio, że jesteś rozżalony tym co żona zrobiła w święta (i nie tylko) i rozumiem to doskonale (też miałam ciężkie przeżycia związane ze świętami w latach wcześniejszych, związane z kryzysem), dlatego nie dziwię się, Twojemu podejsciu do sprawy.
Ja jednak mam tak jak napisałam wcześniej i widzę, że dzięki takiej mojej postawie zmienia się moja rzeczywistość...

Pozdrawiam
  
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 13:23   

zenia1780 napisał/a:
Przykład z myszką i kotem wydaje mi się nieadekwatny, bo ja nie chcę mojego męża "capnąć" jak tylko wyjdzie z dziury (zarzucić go swoją miłoscią wierząc, że to wystarczy), ale chcę aby pokochał mnie w swojej wolności, taką jaka jestem. Innej obcji nie widzę. Ale fakt, że on tego jeszcze nie robi (i nie wiadomo czy kiedykolwiek zrobi), nie zwalnia mnie od tego aby siebie i swojej miłości nie udoskonalać.

Wbrew pozorom jest bardzo adekwatna

po prostu nie trzeba się skupiać nad początkiem tak jak ty żeniu jeno nad końcem opowieści
Kot ma koci instynkt -on poluje na mysz.
Człowiek ma inny instynkt i z czasem wskutek czegoś przechodzi w nadzieję.
Czyż kot goniący mysz gdy ucieknie już ona do dziury nie uznaje jej wolności???
bo wie że nie ma wpływu na jej wolność???
tak samo i my żeniu..
.zatem co robi???
z nadzieją zasiada przy norce i czeka....

co robią ludzie gdy wiedza że nie maja wpływu???

uznaja to czego nie mogą zmienić...zmieniają to co mogą zmienić
patrz siebie.....

zatem doskonalą siebie w miłości(jak piszesz) i z nadzieja siadają przy norce


piękne i zaszczytne- jeno czasem można skończyć jak ten kot.

Bo nadzieja -a raczej pragnienia o jakich piszesz(choćby w kontekście męża)
nie zawsze musza się urzeczywistnić.......

I pewna jesteś -że takowa wola Boga nie może mieć miejsca??
że to się nigdy nie urzeczywistni???
zenia1780 napisał/a:
Ja jednak mam tak jak napisałam wcześniej i widzę, że dzięki takiej mojej postawie zmienia się moja rzeczywistość...

Żeniu nie wykluczam tego
...szczególnie gdy wiem to:
że jak człowiek pokieruje tak swoim umysłem -by uznać że dźwiganie dla niego krzyża jest zbawiennym.
Czyli ktoś mnie nie kocha...ale moim pragnieniem jest by mnie pokochał(tak z serca)...ale jak uniosę swój krzyż....i ja będę doskonalić i rozwijać swoja miłość ...to być może i on mnie pokocha................

sens w tym jest ...ale czasem to tylko pobożne życzenia ,bądź inaczej marzenia...
ma to wiele etapów.....
najpierw zaczynamy od siebie.....potem leczymy innych(wierząc że to będzie miało wpływ na nasze relacje)
a na koniec pozostaje sama misja.. dla misji......

i zapewne czasem jakaś radość że dzięki nam coś innego się uratowało

żeniu wiele razy pisałem tu na forum.......
8 lat trwa już moja niewiadoma, wiele etapów przechodziłem, wiele upadków i podnoszenia się

wiele było euforii, wiele nadziei, wiele kłótni z Bogiem, wiele zrozumienia, wiele zmian w sobie

nie są zatem mi obce twoje stany
i radość i ufność

i to chyba tyle
Ostatnio zmieniony przez miodzio63 2013-12-27, 13:36, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Rebeka
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 13:32   

REBEKA DO MIODZIA
MIODZIO CYTUJĘ CIEBIE
Najgorsze święta w moim życiu,
spakowała siatki...wzięła prezenty.. ubrała się i razem z synami pojechała do rodziny, jak zawszea mąż??
niech jak ten pies siedzi w domu....może go jeszcze kiedyś Pani pogłaszcze...
naiwność moja nie znała granic...
tak kolejny głupi facet....kolejny mąż imbecyl myślący że
COŚ SIĘ ZMIENI............napisał bym co..........
ale nie w święta ..nie wobec Boga i ludzi z tego forum
TAK POMYŚLAŁAM MIODZIO A DLACZEGO TY NIE POJECHAŁEŚ Z ŻONĄ I Z SYNAMI DO TEJ RODZINY . JAK RODZINA , CHCESZ BYC Z ŻONĄ Z SYNAMI ALE ZACZNIJ OD SIEBIE ... NIE NAGADUJ NA NIA , BO MŻE CZEKAŁA NA TO , ZE POJEDZIESZ Z NIMI DO RODZINY
MOZE TRZEBA PROSTEJ KOMUNIKACJI , NIE TRZEBA LITERACKICH ZWROTÓW I SŁÓW . NIE MOGLEŚ ZAPROPONOWAC ZE ICH ZAWIEZIESZ ? I IM BEDZIESZ TOWARZYSZYŁ ? PRZECIEZ NIE JESTEŚ UBEZWŁASNOWOLNIONY .
DZIAŁAJ CHŁOPIE :-)
TRZEBA BYŁO SIE RÓWNIEŻ UBIERAC RAZEM I WYJŚĆ RAZEM :-)
 
     
miodzio63
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 13:46   

Rebeka napisał/a:
TAK POMYŚLAŁAM MIODZIO A DLACZEGO TY NIE POJECHAŁEŚ Z ŻONĄ I Z SYNAMI DO TEJ RODZINY . JAK RODZINA , CHCESZ BYC Z ŻONĄ Z SYNAMI ALE ZACZNIJ OD SIEBIE ... NIE NAGADUJ NA NIA , BO MŻE CZEKAŁA NA TO , ZE POJEDZIESZ Z NIMI DO RODZINY

MOZE TRZEBA PROSTEJ KOMUNIKACJI , NIE TRZEBA LITERACKICH ZWROTÓW I SŁÓW . NIE MOGLEŚ ZAPROPONOWAC ZE ICH ZAWIEZIESZ ? I IM BEDZIESZ TOWARZYSZYŁ ? PRZECIEZ NIE JESTEŚ UBEZWŁASNOWOLNIONY .

DZIAŁAJ CHŁOPIE

TRZEBA BYŁO SIE RÓWNIEŻ UBIERAC RAZEM I WYJŚĆ RAZEM

Nie jest to takie proste jak się nam czasami wydaje....a życie nie jest taką scena
z Ognioodpornego.....
On wstanie pojedzie a ona będzie szczęśliwa i stanie jak w ostatniej scenie z filmu.....i powie to co bohaterka..................
niestety jam ograniczony....
i zależny właśnie od tych słów ..wbrew pozorom prostych słów....

"czy pojedziesz z nami"...i właśnie takich prostych słów z ust żony.......

to tak jak palec (sławetny palec) Cezarów....w góre życie...w dół śmierć...
i ten palec do dyspozycji ma zona.
Wybór Rebeko.......


pozdrawiam i kończę bo bez sensu jest to wszystsko....
  
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 14:52   

Norbi,
odnosząc się do Twojej metafory o kotku i myszce, to nasuwa mi się jedno.... kot nie tylko poluje czekając przy norce. Między czasie zaspakaja też inne swoje potrzeby a to, że nie udało mu się upolować myszki nie sprawia, że traci chęć przetrwania, ostrzy pazurki i dumnym krokiem idzie dalej....

miodzio63 napisał/a:
to tak jak palec (sławetny palec) Cezarów....w góre życie...w dół śmierć...
i ten palec do dyspozycji ma zona.


co z twoim pazurem? gdzie duma kota? pozostaje tylko - nie proszony nie będę się narzucał?
Może warto czasem pokazać pazur... jak dostaniesz odpowiedź nie jesteś mile widziany, nie chcę byś z nami poszedł- to ok dumnym krokiem odejdź i poszukaj zastępstwa, które równie mocno sprawia Ci radość.
Chociaż spróbuj nigdy nie wiadomo co się upoluje, co sprawi radość, lub co się może wydarzyć...tak metaforycznie ;-)
 
     
zenia1780
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 16:08   

miodzio63 napisał/a:
Czyli ktoś mnie nie kocha...ale moim pragnieniem jest by mnie pokochał(tak z serca)...ale jak uniosę swój krzyż....i ja będę doskonalić i rozwijać swoja miłość ...to być może i on mnie pokocha................


Widzisz Norbert i w tym miejscu się róznimi. Rózni nas cel do jakiego dążymy... Moim priorytetem nie jest to, że jeśli ja będe się rozwijać i doskonalić, to może mąż do mnie wróci (choć pewnie skorzystałby na tym ;-) ), ale chcę się nauczyć kochać, aby być bliżej Boga.
Czy to, że szukam miłości i bliskości Boga, znaczy ze przestałam kochać męża, i że mam przestać wyciągać do niego rękę i okazywać mu miłość? Myślę, że nie, a wręcz przeciwnie...

miodzio63 napisał/a:
"czy pojedziesz z nami"...i właśnie takich prostych słów z ust żony.......


Ktoś kiedyś powiedział "Tyle szans, ile odwagi".

miodzio63 napisał/a:
żeniu wiele razy pisałem tu na forum.......
8 lat trwa już moja niewiadoma, wiele etapów przechodziłem, wiele upadków i podnoszenia się

wiele było euforii, wiele nadziei, wiele kłótni z Bogiem, wiele zrozumienia, wiele zmian w sobie

nie są zatem mi obce twoje stany
i radość i ufność


Tyle razy podkreślasz, że tak długo już jesteś w tej sytuacji, że wszystkie "stany" już przerobiłeś... wiele pracy nad sobą ...
To smutne, że po takim czasie ciągle (albo znowu) jesteś na początku drogi... Smutne, że nadal swoje być albo nie być uzależniasz od tego "czy i co" powie żona...

Pozdrawiam Norbert
i pamietam o Tobie w modlitwie
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2013-12-27, 16:37   

Miodzio ,
brak w tym układzie równowagi mysz- kot ( kot na sznurku )
Postaw na kota niezależnego .
Niech ta mysz się zdziwi .

Cytat:
a na koniec pozostaje sama misja.. dla misji......


Trafnie ujęte .
Misja już przez nikogo nie chciana .
Ofiara .
Trudno sensownie żyć całe życie jako ofiara myszy ,
zwłaszcza będąc kotem .


Miodzio ,
ty ją TAK kochasz , czy ty się tak uparłeś ją kochać ?
( powiedzmy że pytam o uczucie )


Zenia ładnie napisała o tej motywacji do wierności .
Wierności bardziej Bogu niż mężowi .
  
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group












Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!








Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9