Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2013-11-06, 14:27 Może czas na separację??
Kiedys tu pisałam o swoim małżeństwie,głowny problem brak szacunku ze strony męża.
Przeszłam sporo,nauczyłam sie stawiać granice,wyprowadzilismy sie do swojego domku,nawet znów odbudowaliśmy więź ,było lepiej. Ale co z tego kiedy znów bez powodu nagle pewnego dnia usłyszałam wulgarne słowa pod swoim adresem w dodatku przy dziecku?
Na prośbe :wstań bo chce pościelić narzutę usłyszałam :Ale z ciebie głupia ku--a.
A potem :w------laj z domu jako odpowiedź że nie pozwolę soba pomiatać.
I groźby że jak chce to jeszcze oberwę.
Nie uderzył mnie co prawda,ale czy słowa bola mniej czy takie sceny są mniej straszne niż kiedy mężczyzna bije kobietę?
Napisałam maila z tym co czuję że mam tego dość.On nawet tego nie przeczytał. Zero skruchy,żadnych słow przepraszam,kwiatów,cokolwiek. Żyje wsate do pracy jakby nic się nie stało. Robi cos w domu,a mnie uważa za hrabiankę która,której nie wiadomo czego się zachciewa.Powiedziałże on nie ma sobie nic do zarzucenia bo pracuje i zarabia pieniądze.
chcę uciec zostawic to wszystko wrócić do mamy,spakowac siebie i córke i juz nigdy nie dac soba poniweirac. Najgorsze ze juz było tak dobrze mędzy nami a tu nagle taki występ. Wiem wiele o tym temacie ale we własnej sprawie teraz jestem sparalizowana bólem.
Może i tak za długo trwałam w tym małżenstwie,moze juz zawsze bedę żyła w takiej huśtawce jeśli zostanę. Bo jeśli teraz zostane sprawa rozejdzie sie po kościach ,bedziemy pare tygodni żyli obok siebie,nie chce spac obok takiego człowieka,nie chcę z nim nigdzie jeździc nawet po zakupy.Ponizył mnie i w dodatku uważa że przesadzam.
Może ktos na to spjrzy trzeźwym okiem,będe wdzięczna.
Dabo [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 14:41
Anita11 napisał/a:
Ponizył mnie i w dodatku uważa że przesadzam.
Co ma powiedzieć facet któremu ślubna rogi dorobiła z jakimś strarym dziadem, jeszcze moje dziecko przerabia na jego dziecko. Poniżenie aż do szpiku kości.
A zobowiązany jestem wybaczyć i czekać z nadzieją.
Więcej nienawiści jak miłości- tego się ponoć nie wybacza, a jednak chcę choć nie potrafię.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 14:55
Anita, tylko Ty wiesz jak jest miedzy Toba a Twoim mężem.
Znam kochające się małżeństwo, które gdy się pokłóci to słowa na k .. i ch...padają gęsto, ale kłótnie mijają i jest wszytsko ok.
Za to są inne, w których wersal słowny "ę" "ą", a tak w duszy to się nienawidzą całkowicie.
Elżbieta1987 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 15:30
moja droga! chociaż nie jestem w podobnej sytuacji jak Ty mam inne problemy uważam że bardzo ważne w malżeństwie dzielenie się odczuciami z współmalżonkiemo tym co nas rani czego nie akceptujemy ,porozmawiaj z nim na spokojnie znajdz na to odpowiedni moment zapytaj wprost dlaczego Cie rani skoro Ty go kochasz , powiedz że to że go kochasz nie upoważnia go do tego aby Cie krzywdził. A może jego zachowanie ma zupelnie inne podloże... czy doceniasz kiedy coś dla Ciebie robi (nawet za drobnostki) , czy prawisz komplementy że jest przystojny , mądry, pracowity czy mowisz za co go kochasz , wiesz mężczyzna potrzebuje docenienia i aprobaty. ja wiem że to w sytuacji w jakiej sie znajdujesz nie jest łatwe ale sprobuj poprostu być dla niego mila. Zło dobrem zwyciężaj a może przyniesie plon obfity. Cierpliwości i wytrwałosci.
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 15:48
Cytat:
Zło dobrem zwyciężaj a może przyniesie plon obfity. Cierpliwości i wytrwałosci.
Na pewno ten plon będzie obfity... psychika kobiety zniszczona doszczętnie po paru latach. Fakt, potrzeba dużo cierpliwości i wytrwałości żeby nie oszaleć przy takim człowieku.
Do autorki: jesteś dobrą, cierpliwą, wrażliwą osobą, ale twój mąż ma cię za nic jak widać. Ten brak szacunku, o którym piszesz to jest definitywne pogardzanie, poniżanie, nie liczenie się z niczym. Tak, te słowa są straszne, nie dlatego że są tam wulgaryzmy, które się w emocjach zdarzają ale przez przesłanie, które niosą: nic dla mnie nie znaczysz. Patrząc na to trzeźwym okiem ja uważam, że powinnaś zrobić dokładnie jak piszesz:
Cytat:
zostawic to wszystko wrócić do mamy,spakowac siebie i córke i juz nigdy nie dac soba poniweirac.
Anita11 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 15:51
Ja nie należe do osób po których wyzwiska spływają,ani sama nie chcę tak poniewierac drugim człowiekiem.
jeśli chodzi o wybaczenie to długo szukałam odpowiedzi na pytanie jak to naprawdę jest z wybaczeniem chreścijanskim bo nie wierzyłam ,że Bóg chciałby dla nas abysmy wyzbyli sie godności. I zrozumiałam,że wybaczyc trzeba to podstawa ale nie można bagatelizowac tego c o sie stało."nazwałeś mnie ku--wą ale ugłaskajmy to ,wybacze Ci i będziemy zyli długo i szczesliwie. To nie tak Kiedy ide do spowiedzi do warunkiem odpuszczenia frzechów jest SZCZERY ŻAL i WOLA ZERWANIA Z KRZYWDZĄCYM BOGA DZIAŁANIEM.
Czy nie powinno byc tak samo w małżenstwie??
A ja nie widze dobrej woli w moim mężu.Owszem chciałby zeby może wszstko wróciło do normy juz natychmiast ale nie chce mu sie o to starać.
Naprawdę starałam sie doceniac męża,mówiłam mu o tym nie krytykowałam kiedy zrobił cos nie tak np cos źle naprawił itp. Ale zawsze odezwe sie kiedy on będzie próbował mi ubliżyc. To jego pierwszy występ w nowym domu.
Zrobiłam nawet klację przy świecach i było fajnie,to nas zbliżalo,on nawet dostrzegał moje potrzeby np dowiedział sie jakie ciastka lubie i takie mi kopawał bez okazji. To drobne ale miłe. jednak jeśli ma np zły humor to raz na na ok 2,3 miesiący ma taki występ.Nie sprowokowałam go,i to byłoby chore jakbym np wyczuwała jego humory i schodziła mu wtedy z drogi,t byłoby chre wieczne trwanie w napięciu,analizowanie mimiki warzy ,postwienie meza w centrum. Juz to kiedys przerabiałam,chodziłam jak koło jajka ale zawsze jak chcaił znalazł dziure w całym
[ Dodano: 2013-11-06, 16:00 ]
Dokładnie tak usłyszec taki epitet od najbliższego człowieka a potem udawajmy że nic sie nie stało
Jestem zmeczona,doceniam to że mój mąz wiele zmienił ,starał sie ale te wyskoki ciągle sie zdarzają i nnajgorsze że on nie powiedział"jak mogłem ,przepraszam widzisz staram sie ale mi czasem nie wychodzi" Nie on próbował wmówic mi że to moja wina. Całe 7 lat małżeństwa to hustawka,osattnio lepiej ale to ciągle huśtawka
Byłam spakowana,przyjechał po mie szwagier ale najpierw mąż powieziła:ty możesz sobie jechac ale dziecka Ci nie oddam. moja 7-letnia córka rozpłakała sie że ona nigdzie nie jedzie bo chce byc i z mamą i z tatą. Nie spodziwałam sie tego ze nie pojedzie ze mna do ochanej babci,teraz starm sie ja delikatnie uswaidomić ze nigdy nie straci ani mamy ani taty,ale skoro tata tak brzydko do mamy sie odzywa to musi byc sam zeby przemyslec swoje zchowanie a my mamy prawo do spokoju
I zostałam po czesci dla dzicka i dlatego że balam sie ze maz potem wykorzysta w sadzie :pojechała sama,zostawiła dziecko.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 16:19
Temat wyzwisk w małzeństwie jest mi bardzo bliski. Zgadzam się, że mąż tak do żony nie powinien się odzywac. Ale myslę, że zbyt emocjonalnie do tego podchodzisz. Przecież mąż, jak sama piszesz, wykonał wielką pracę nad sobą. To czy 1 upadek jest w stanie ją zniszczyc? Kochana, jak mój zaczyna sypac wiązankami, to uszy bolą. Ale ja wtedy wychodzę i nie rozmawiam z nim, dopóki mnie nie przeprosi. Co nie oznacza, że za jedno słowo na k gniewałabym się wieki. Dzieki temu mąż coraz rzadziej używa takich epitetów. Ale czasami jest tak, że nerwy nas ponoszą i nie do końca jest tak idealnie jakbyśmy chcieli.
Podejrzewam, że jest inna przyczyna. Może kłopoty w pracy, może zły wpływ kolegów.... Ty swoim ciepłem możesz go wyciągnąc z każdego bagna. Ale też trzymaj rekę na pulsie i nie pozwól mu przekroczyc granicy poważniejszej niż 1 słowo na k.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 16:44
Anita,
A tak naprawde to chodzi o tę kłótnię raz na 2 miesiące?
O słowo k... ?
Anita11 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-06, 17:24
Chodzi o sens,nie o wugaryzmy jak napisała porzucona33 ale własnie o to,że on mnie ma wtedy za nic,o to ze takiej relacji rodziców będzie uczyła się córka.
A ja nie mam ochoty trwac w tym chorym układzie,może ja naiwna czekam na zmianę ale on tego nie zmienia to może tak mu jest dobrze,może przez dwa miesiące udaje mu się założyc maskę dla tej hrabianki co jej sie zachciewa nie wiadomo czego
Nie chodzi o przeklinanie meza,choc to mnie w razi tez ale jak mąż może cos takiego powiedziec żonie? I jesli ja reaguje :nie pozwole sobie na to i jest z jego strony wybuch większy i wyganianie z domu to co robić? Czekac zą któregos dnia oberwe bo jak śmiałam sie bronić?
[ Dodano: 2013-11-06, 17:32 ]
MonikoMario dziekuje za slowa pocieszenia,ale wiesz to nie problemy w pracy ,kiedyś tłumaczyłam meza,że nie ma pracy potem że mu ciezko w domu moich rodziców(faktycznie nikt mu złego słowa nie powiedział a teściowa pitrasiła jego ulubione przysmaki) a teraz bo nie tak w pracy,on wiecznie jest z pracy niezadowolony,ale czy to powód wyzywania sie na rodzinie?
Tak to sobie ostatnio tłumaczyłam:"dobra nie będe przekreślała całego malżenstwa z powodu jednej sceny,on tyle zmienił ale czy ja nie zmieniam,przeciez szacunek to podstawa,nawet nie chce nic nadzwyczajnego tylko normalności.Ja juz psychicznie nie daje rady,po takim jego występie on żyje jak nigdy nic jak a ja czuje sie sparalizowana bólem i dylematami:co jest mniejszym złem dla mojego dziecka?
[ Dodano: 2013-11-06, 17:36 ]
I nie chodzi mi o jego jeden upadek,ale obrak poczucia winy
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-07, 00:54
Anito chyba rozumiem co czujesz i o co Tobie chodzi.
Przebaczenie to jedno, ale przyzwolenie na brak szacunku, złe traktowanie to drugie. Piszesz, że uczysz się stawiać granice - czy separacja jest tą kolejną granicą, którą należy postawić, niestety ani Tobie, ani mi nikt nie powie.
Przytulam i obiecuję swoją pamięć w modlitwie.
Anita11 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-07, 11:38
Modle się o siłę,o to żebym juz nie trwała w żadnym kłamstwie,ile lat to ma jeszcze trwać?
I żeby strach mnie nie złamał,wczoraj usłyszałam że droga wolna,ale dziecka CI nie oddam.
Rozumiecie? On sam siebie ma za ustawodawcę ,sedziego i wyrocznię. W pracy jest śrenio 12,14 godzin więc i tak dla córki ma czas tylko w weekendy,więc kto miałby sie zajmowac córką ,dac jej jeśc ,pomóc w odrabianiu lekcji? I gdzie tu dobro dziecka? No dobrze będę spokojnie obserwowała sytuację,w takich sytuacjach ludzie pokazjuja prawdziwe oblicze.
Bo ja bym nie umiała mu zabronić kontaktów z córeczką,nawet teraz.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-07, 19:02
Anita przesłuchałaś ks Marka Dziewieckiego ????
jak nie, to jest tu
https://archive.org/details/przysiega-malzenska
warto posłuchać całości rekolekcje pod koniec mówi o takich sytuacjach jak twoja o myleniu przebaczenia , miłości i przyzwolenia na przemoc.
Pogody Ducha
Anita11 [Usunięty]
Wysłany: 2013-11-12, 21:07
Mirakulum nie mogę tego otdworzyć,próbowałam na swoim komputerze i jeszcze na innym. Może gdzies jeszcze moge te kazania znaleźć?
A może też ksiadz Pawlukiewicz mówił na tet temat? Bo ja nie znalazłam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.