Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam wszystkich.
Trafiłem tutaj za namową jednego z forumowiczów, który zaproponował mi przedstawienie mojego problemu życiowego tutaj.
Bardzo przepraszam, jeśli wszedłem do niewłaściwego działu. Ale uznałem, że ten jest najwłaściwszy.
Po kolei.
Moja sytuacja wygląda tak.
Otóż nazywam się Piotr. Jestem z Gdańska.
Kilka dni temu wyprowadziła się ode mnie kobieta, która jest dla mnie całym moim życiem. Kocham ją szczerze i głęboko.
Niestety niedawno zawisły nad nami ciemniejsze chmury.
Niestety zawiniłem.
Pomimo, że ją kocham byłem niemiły. Robiłem to w sumie wbrew sobie – urażony ambicją.
Nawet nie wiem czemu. Może jakiś żal w sercu nosiłem sprzed wielu miesięcy.
Kasia – bo tak ma na imię kobieta którą kocham – zawsze była dla mnie bardzo kochająca.
Nazywałem ją moją NAJLEPSZĄ połową.
Wszędzie mówiłem, ze to moja żona.
Bo tak miało być w istocie.
W najbliższe Święta Bożego Narodzenia planowałem się jej oświadczyć.
Mieszkaliśmy ze sobą pod jednym dachem od ponad 3-ch lat, ale uważam że poproszenie o rękę swojej miłości jej rodziców są bardzo ważne i bardzo chciałem by i moją ukochaną najlepszą połowę taka miła uroczystość była wkomponowana w nasze życie.
Niedawno poszła na spotkanie ze swoimi koleżankami. Wróciła około 5 nad ranem. Była na dyskotece, czuć było od niej alkohol. A przecież my wcale nie pijemy.
Pojawiły się wspomnienia sprzed roku, gdy Kasia zaczęła prowadzić dziwną korespondencję z jakimś kolegą. Kiedy wyszło wszystko na jaw poczułem się strasznie zdradzony...
Co jakiś czas przebąkiwałem o tym. Wiem...niepotrzebnie. Bo taki topór zakopuje się a nie odkopuje.
Byłem na nią zły, niemiły...
Po kilku dniach czyli 06 sierpnia tego roku w czasie gdy Kasia wracała do naszego mieszkania ja byłem na rowerze.
Robiłem też małe zakupy w oddalonym sklepie.
Okazało się, ze jak wróciłem do domu Kasi nie było.
Zadzwoniłem – twierdziła, że ja jej nie chciałem otworzyć drzwi więc pojechała z bratem do mamy.
Mieszkała u mamy tydzień.
W naszych drzwiach jeden z zamków faktycznie się zacinał. O czym Kasia doskonale wiedziała, więc mój żal że powiedziała takie rzeczy swojej mamie, bratu i tacie jakobym nie chciał jej wpuścić do domu po prostu mnie załamały.
Byłem bardzo niemiły w kontakcie z nią. SMS-y jakie jej wysyłałem były okropne.
Nie chcę siebie usprawiedliwiać, ale naprawdę poczułem się jakby nalano na mnie wiadro śmieci.
Poszedłem do niej po kilku dniach – odpowiedziała przy swojej mamie, że teraz jedzie do mamy a do mnie przyjdzie w poniedziałek 13 sierpnia.
Znów poczułem się lekceważony. Taka urażona męska ambicja. Napisałem jej znowu kilka niemiłych SMS-ów, że skoro wybrała mieszkanie u mamy to niech tam wraca. Wcale tego nie chciałem.
Wcale tego nie chciałem, po prostu palnąłem w SMS-ie tak ....
W dzień jaki miała przyjść – przyszła.
Ja stałem pod domem przy swoim samochodzie. Ona odezwała się słowami „przyszłam”.
Dodała, czy w jej samochodzie który cały czas stał pod naszym domem w czasie jej nieobecności są jej okulary do jazdy.
Odpowiedziałem, nie wiem - dodając "to się pakuj". Zwrot ten wypowiedziany zresztą bez sensu miałem wrażenie, ze zwyczajnie zlekceważy...
Poszła na gorę do naszego mieszkania – tym razem otworzyła drzwi bez problemów.
Ja doszedłem za 5-10 minut i faktycznie zauważyłem, że zaczęła się pakować.
Byłem przerażony, wybuchłem złością – czego strasznie się wstydzę.
Byłem bardzo niemiły, padły słowa jakich nienawidzę.
Po jakimś czasie ochłonąłem i ja i Kasia.
Tak mi się przynajmniej wydawało.
Ja wyrzuciłem z siebie ten żal tygodniowej jej nieobecności.
Poszliśmy spać. W nocy strasznie chciałem ją przytulić, objąć, przeprosić...leżała obok.
Nad ranem wybudził nas telefon jej taty, czy ma podjechać pod dom. Kasia potwierdziła, że tak.
Jej tata podjechał pod nasz dom.
Próbowałem Kasię przekonać, że naprawdę nie chciałem, żeby się spakowała.
Przekonać, żeby zaczekała.
Tata Kasi też nie chciał aby się wyprowadzała, sądzi że powinniśmy to spróbować załatwić
miedzy nami.
Zapytał się kilkukrotnie czy Kasia się zastanowiłaś itp.
Rozmawiałem z jej tatą, powiedział że dostał SMS-a od Kasi żeby jej pomóc przewieść jej rzeczy. Był zaskoczony, ale jako jej tata nie mógł jej odmówić.
Dodam też, że moje życie zawodowe także mocno się nadszarpnęło. Kilka lat temu zajmowałem stanowiska kierownicze i spełniałem się zawodowo. Od ponad 3-ch lat w dobie kryzysu w mojej branży jest straszny problem z dobra posadą.
Mam za co żyć, odpowiednio zainwestowałem swoje aktywa więc spokojnie mogę żyć kilka lat.
Ale z pewnością ten stan rzeczy też miał negatywny wpływ na moje ambicje zawodowe i na inne relacje z otoczeniem.
Kasia uważa, ze się na niej wyżywałem. Ale to nie prawda.
Kasia od kiedy jest w moim serduszku jest dla mnie najważniejszą osoba w moim życiu.
Dodam, że moi rodzice też bardzo Kasię lubią. Szczególnie mój tata.
Wiem, że strasznie zawiniłem.
Próbowałem naprawić ten straszny błąd. Poszedłem do Kasi prosząc ją o przebaczenie w obecności jej mamy, jej brata.....a także jej taty.
Naprawdę strasznie się czuję z tym, ze osobę którą tak kocham, dla której jestem w stanie wszystko zrobić – że tak ja zraniłem.
Codziennie modlę się do Boga – aby uratować tę miłość.
W nocy się budzę, często cały zlany potem.
Strasznie dużo jej rzeczy nadal jest w naszym mieszkaniu. Cała łazienka kosmetyków. W jej pokoju/garderobie ogromna ilość jej butów i ubrań.
Klucze ma nadal...
Proszę Was – co musiałbym zrobić, aby uratować tę miłość.
Bo to jest prawdziwa miłość.
Pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony przez Piotr_z_Gdanska 2012-09-18, 10:26, w całości zmieniany 3 razy
Tolek52 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-26, 08:29
Piotrze aby nie oceniać waszego postępowania napiszę tylko tyle posłuchaj ks. Pawlukiewicza "kapitanie dokąd płyniemy" znajdziesz je w sieci i sam oceń co źle zrobiliście.
Jędrek [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-26, 09:19
Piotr_z_Gdanska napisał/a:
Codziennie modlę się do Boga – aby uratować tę miłość.
Od czasu, gdy powierzyłem nasz związek Bogu modlę sie za moją żonę.
I modlę się do Boga: "Niech się dzieje wola Twoja a nie moja Boże"....
Chociaż czuję, że tak do końca nie chcę mu wszystkiego oddać... wątpię :(
Piotr_z_Gdanska [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-26, 18:00
Tolek52 napisał/a:
Piotrze aby nie oceniać waszego postępowania napiszę tylko tyle posłuchaj ks. Pawlukiewicza "kapitanie dokąd płyniemy" znajdziesz je w sieci i sam oceń co źle zrobiliście.
Witaj, dziękuje za odpowiedź.
Moje błedy już znalazłem. Mojej kobiety również.
A o KS. Pawlikiewiczu właśnie dowiedziałem się od osoby, która mi to forum poleciło.
Jędrek napisał/a:
Piotr_z_Gdanska napisał/a:
Codziennie modlę się do Boga – aby uratować tę miłość.
Od czasu, gdy powierzyłem nasz związek Bogu modlę sie za moją żonę.
I modlę się do Boga: "Niech się dzieje wola Twoja a nie moja Boże"....
Chociaż czuję, że tak do końca nie chcę mu wszystkiego oddać... wątpię :(
Mam podobnie, z tym że ja podejmuje małe kroki w tym kierunku. W myśl: proście a będzie Wam dane. Ale Bóg całej roboty za nas nie wykona.
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-26, 23:01
Piotr_z_Gdanska napisał/a:
Ale Bóg całej roboty za nas nie wykona.
- ale gdy Boga nie ma w twoim życiu na I miejscu ty sam całej roboty nie wykonasz jak to nazwałeś?Wszedłeś za namową kogoś ale jak zauważyłeś to forum ludzi kochających już Boga ,nawracających się wiec nie dziw się ,że to wąłśnie o nim bedzie tu najwięcej.
Piotr_z_Gdanska [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-27, 07:46
gogol napisał/a:
Piotr_z_Gdanska napisał/a:
Ale Bóg całej roboty za nas nie wykona.
- ale gdy Boga nie ma w twoim życiu na I miejscu ty sam całej roboty nie wykonasz jak to nazwałeś?Wszedłeś za namową kogoś ale jak zauważyłeś to forum ludzi kochających już Boga ,nawracających się wiec nie dziw się ,że to wąłśnie o nim bedzie tu najwięcej.
Stąd moja obecność tutaj i...oczywiście codzienna modlitwa w intencji miłości.
laura_33_31 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-27, 09:17
Piotr_z_Gdanska napisał/a:
ja podejmuje małe kroki w tym kierunku. W myśl: proście a będzie Wam dane.
Witaj Piotrze, będę okrutna dla ciebie , wybacz, ale bardzo drażnią mnie "wspólne zamieszkanie par przed ślubem"i tutaj postępujesz bardzo egoistycznie, "pogrubiłam twoje motto"
', ale nie tędy droga................ty masz Pana Boga przepraszać i przestać grzeszyć-6 Przykazanie Boże, zadośćuczynić, czyli mówiąc prosto -mieć czyste serce- a wtedy powinieneś prosić.......................jesteś na tym forum bo Kasia ma zostać twoją żoną, kiedyś w przyszłości, no dla mnie to absurd
dla wszystkich , którzy tutaj się spotykają na pierwszym miejscu jest Bóg.
"Pan Wieczernik Przygotował , swój zaprasza lud, dla nas wszystkich Dom Otworzył i Zastawił Stół.........................."
pozdrawiam i życzę znalezienia twojej właściwej drogi.....................
twojej miłości,(czy miłości ) żeby wróciła, a co potem jak wróci myślałeś o tym
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-27, 09:41
laura_33_31 napisał/a:
i przestać grzeszyć-6 Przykazanie Boże
o ile mi wiadomo, a wiadomo dokładnie od Jezuitów, nie łamie 6tego przykazania ten, kto nie pozostaje w związku małżeńskim - czyli i kawalerowie, i panny i ksieża ślubujący celibat (czyli bezżenność), takie osoby mogą popełnić grzech nieczystości, i ma on mniejszą wagę niż cudzołóstwo, o którym mowa w 10 przykazaniach
ludzie często to wrzucają do jednego worka, a to błąd, szczególnie jeśli komuś drugiemu pokazujemy jego grzechy
Piotr_z_Gdanska [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-27, 09:50
laura_33_31 napisał/a:
w intencji miłości.
twojej miłości,(czy miłości ) żeby wróciła, a co potem jak wróci myślałeś o tym
Tak, myślałem. Modle się o przebaczenie dla mnie, o jej serce i o duszę. Nie o cielesność.
Pragnę by Bóg wysłuchał mojej prośby powrotu jej serca i duszy. Połączenia serc.
Następnym krokiem będzie ślub. o który proszę. I w czystości pragnę abyśmy byli prawdziwą rodziną.
Pragnę abyśmy zostali rodziną, z BOŻYM błogosławieństwem.
Sam również nie jestem zwolennikiem takiego życia przedślubnego.
Ostatnio zmieniony przez Piotr_z_Gdanska 2012-08-27, 10:05, w całości zmieniany 1 raz
laura_33_31 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-27, 10:01
mada27 napisał/a:
udzie często to wrzucają do jednego worka, a to błąd, szczególnie jeśli komuś drugiemu pokazujemy jego grzechy
och sory bardzo po pierwsze:nie pokazuję Piotrowi jego grzechów sam sie tym pochwalił, a pisząc o 6 przykazaniu miałam zwyczajnie na myśli sypianie ze sobą przed ślubem aczkolwiek potepiane tutaj na tym własnie forum nie jeden raz.................
po drugie: skąd wiadomo,że akurat dzisiaj
mada27 napisał/a:
kawalerowie, i panny i ksieża ślubujący celibat (czyli bezżenność), takie osoby mogą popełnić grzech nieczystości, i ma on mniejszą wagę niż cudzołóstwo,
???
6 Przykazanie brzmi krótko:Nie cudzołóż. Tyle.
Jesteś taka pewna,że akurat Jezuici maja tutaj rację?
Bo ja nie!
Tak jestem prostym człowiekiem.Nie znam sie na teologii, nie mnie oceniać i nie oceniam ale zdania twojego nie podzielam.Ani Jezuitów.
To wszystko co wyedukował człowiek tu na ziemi zawsze może być omylne. Duchowni tez nie zawsze maja racje.
Mada 27, jestem ci bardzo wdzięczna,że pouczyłaś mnie jak mam postępować, mam nadzieję ,że Piotr nie będzie zgorszony moją wypowiedzią w jego poście.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 30 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 342 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2012-08-27, 11:10 Re: Kasia - moja największa miłość...
Piotr_z_Gdanska napisał/a:
Wszędzie mówiłem, ze to moja żona.
Bo tak miało być w istocie.
W najbliższe Święta Bożego Narodzenia planowałem się jej oświadczyć.
Mieszkaliśmy ze sobą pod jednym dachem od ponad 3-ch lat, ale uważam że poproszenie o rękę swojej miłości jej rodziców są bardzo ważne i bardzo chciałem by i moją ukochaną najlepszą połowę taka miła uroczystość była wkomponowana w nasze życie.
Mieszkanie pod jednym dachem, w tym samym pokoju przed ślubem to narażanie się na wielkie pokusy i mim wszystko zgorszenie. Świetnie o tym mówi ks. Pawlukiewicz - http://youtu.be/gUbO6DawsLE . Jeśli zależy Ci na rozwoju czystej pięknej miłości to proponuję zapisanie się do Ruchu Czystych Serc - www.rcs.org.pl
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Piotr_z_Gdanska [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-27, 12:00 Re: Kasia - moja największa miłość...
Andrzej napisał/a:
Mieszkanie pod jednym dachem, w tym samym pokoju przed ślubem to narażanie się na wielkie pokusy i mim wszystko zgorszenie. Świetnie o tym mówi ks. Pawlukiewicz - http://youtu.be/gUbO6DawsLE .
Tak to prawda, Ale jeśli moja kochana kobieta była niemal "wyrzucona" przez własnych rodziców?
A teraz ta sama jej matka próbuje udawać kochająca mamę.
Nie usprawiedliwiam siebie.
Jednakże sakrament małżeństwa miał być. I o to proszę BOGA teraz. O przebaczenia za takie życie i o próbę ratowania tego.
Pragnę by Bóg w swojej miłości mi wybaczył, i pomógł złożyć w całość po kolei, czyli:
- przebaczenie
- ślub
- wspólna rodzina/ wspólne bycie.
laura_33_31 napisał/a:
och sory bardzo po pierwsze:nie pokazuję Piotrowi jego grzechów sam sie tym pochwalił
Właśnie to zrobiłaś
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-27, 12:35
Piotrze, postawiłeś wszystko na głowie, i dziwisz że się rypło? Facet jesteś, to powinieneś wiedzieć, że jak fundamentu nie ma to budowla się kruszy.
Mówienie o kimś "moja żona" kiedy ślubu nie było; dziewczynę niby wyrzucono z domu, a Ty 3 (!) lata sobie z nią mieszkasz, i ślubu wciąż nie ma - jest w planach hen dalekich? Oj...
Odbuduj fundament - i to POWOLI. Daj zastygnąć betonowi, poszczególnym warstwom.
Stań w prawdzie. Spytaj, jaka jest wola Boga w tym temacie. Modlitwa, rozeznanie, a dopiero dłuuuugo potem - działanie.
I nie dobijaj się o powrót serca Kasi. Zadbaj najpierw o swoje serce i swoją postawę. Kupa roboty przed Tobą.
Powodzenia!
Piotr_z_Gdanska [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-27, 12:39
Nirwanna napisał/a:
Piotrze, postawiłeś wszystko na głowie, i dziwisz że się rypło? Facet jesteś, to powinieneś wiedzieć, że jak fundamentu nie ma to budowla się kruszy.
Mówienie o kimś "moja żona" kiedy ślubu nie było; dziewczynę niby wyrzucono z domu, a Ty 3 (!) lata sobie z nią mieszkasz, i ślubu wciąż nie ma - jest w planach hen dalekich? Oj...
Odbuduj fundament - i to POWOLI. Daj zastygnąć betonowi, poszczególnym warstwom.
Stań w prawdzie. Spytaj, jaka jest wola Boga w tym temacie. Modlitwa, rozeznanie, a dopiero dłuuuugo potem - działanie.
I nie dobijaj się o powrót serca Kasi. Zadbaj najpierw o swoje serce i swoją postawę. Kupa roboty przed Tobą.
Powodzenia!
Cóż, święta racja.
Na moje nieszczęście jej mama to osoba dość dwulicowa. Niby jej teraz "matkuje", ale wcześniej się jej z chęcią pozbyła z domu.
Kilka tygodni temu kompletnie zalało im sklep. Jak sądzicie - kto im pomagał...??
A teraz ten gruz uprzątam. I przygotowuję grunt pod fundament.
A pracy przede mną tyle, że sam nie wiem w co ręce włożyć.
A obecnie nie modlę sie o to, by Kasia fizycznie powróciła. Modlę się o naprawę i wyprostowanie togo z pomocą bożą.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.