Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Już nie mam siły…. Czasem mam dzień, że wydaje mi się, że jestem silna, ale to się potrafi zmienić w ciągu sekundy. Innym razem nie chce mi się żyć…
Znam męża od 9 lat, w tym 1,5 roku jesteśmy małżeństwem. Wydawało się, że jesteśmy udanym małżeństwem, owszem zdarzały się jakieś kłótnie, ale szybko o nich zapominaliśmy. Wspieraliśmy się, razem sprzątaliśmy, gotowaliśmy, chodziliśmy na spacery itd. W grudniu dobry Bóg sprawił, że zaszłam w ciążę, której bardzo chcieliśmy oboje. Mąż się cieszył. Pierwsze trzy miesiące dały mi w kość, ogromne zmęczenie, ciągłe przeziębienia. Mąż w lutym zaczął chwilową dodatkową pracę, więc byłam ciągle sama. Zaczęłam narzekać, że mi go brakuje, on coraz bardziej się ode mnie odsuwał… Potem stwierdził, że on chce być sam, że mamy inne priorytety i że cały nasz związek jest bezsensu. Próbowałam rozmawiać, pomóc, myśląć, że może ma problem….. Byłam w wielkim dołku psychicznym, wzięłam nawet dłuższe zwolnienie, wyjechałam do teściów. Z czasem okazało się, że mąż poznał inną kobietę i to z nią chce być. Podejście do dziecka jest takie, że wszystko załatwi pieniędzmi (choć i tu słyszałam co chwilę coś innego). Nie mogłam i nie mogę w to wszystko do tej pory uwierzyć. Mój kochający mąż zmienił się o 180 stopni, mąż który zawsze brzydził się zdradą i nie rozumiał jak tak można. A tu się okazało, że nie było dodatkowej pracy… tylko spotkania z nią. Wróciłam do mieszkania, on już się w tym czasie przeniósł do niej. Jestem sama z dzidziusiem w brzuszku, wszyscy bliscy mieszkają ponad 200 km. Wróciłam do pracy, jakoś ciągnę, ale ledwo daje radę, staram się udawać przed innymi. Mąż do mnie pisze, raz obwiniając mnie o różne rzeczy, a raz pisze, że o nas myśli, ale nie wykazuje żadnej chęci zmiany. Już nie wiem jak ja mam podejść do tego wszystkiego?... proszę napiszcie mi coś, może ktoś miał podobnie? I proszę o modlitwę za moje małżeństwo.
Oliwka [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-29, 17:29
Witaj kropeczka na forum,
U mnie była bardzo podobna historia.
Też najpierw niby dodatkowa praca męża,potem odsunięcie się i skończyło tak jak u Ciebie.
Nie byłam w ciąży, ale mam malutkie dziecko.
A zdrada zaczęła się jak nasze dziecko miało 2 miesiące.
Dzięki Bogu trafiłam na tutejsze forum, gdzie znalazłam wielkie wsparcie i pomoc.
Bardzo wiele nadziei przyniosły mi świadectwa osób, które przeszły kryzys, oraz wątki o podobnych historiach do mojej.
W archiwum jest wątek podobny do Twojej sytuacji, dziewczyny o niku Bella- tyluł chyba samotna w ciąży.
kropeczka napisał/a:
Mąż do mnie pisze, raz obwiniając mnie o różne rzeczy, a raz pisze, że o nas myśli, ale nie wykazuje żadnej chęci zmiany
Twój mąż znalazł się w bardzo nieciekawym układzie i z pewnością ma wyrzuty sumienia, które ciągle dają mu o sobie znać.
Trzeba się za niego jak najwięcej modlić. Może przyjdzie w końcu ocknięcie.
Będę pamiętać w modlitwie o Was.
Pozdrawiam serdecznie.
Ostatnio zmieniony przez Oliwka 2012-03-29, 18:04, w całości zmieniany 1 raz
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-29, 17:43
Witaj kropeczko
Cytat:
W archiwum jest wątek podobny do Twojej sytuacji, dziewczyny o niku Bella- tyluł chyba samotna w ciąży.
mysle ze mozesz tam poszukac czegos dla siebie
Czas gdy mezczyzna staje sie ojcem moze byc trudny dla niego, wyglada na to ze Twoj mąz zwiał z malzenstwa w obliczu nowych obowiazkow.
I to w takim waznym momencie, gdy powinien byc dla Ciebie oparciem.
Tym bardziej ze oboje czekaliscie na dziecko.
Zadbaj o siebie, moze czas na zwolnienie z pracy? Ciąza plus emocjonalnie trudny moment....moze warto odpoczac, choc rozwaz czy poradzisz sobie z czasem wolnym.
Piszesz ze masz daleko do rodziny, moze jacys przyjaciele blizej są, moze masz do kogo wyciagnac reke? Poprobuj...szukaj pomocy i wsparcia.
Cytat:
Wróciłam do pracy, jakoś ciągnę, ale ledwo daje radę, staram się udawać przed innymi.
Nie ma potrzeby udawac....bo odcinasz sie od mozliwosci pozalenia sie ludziom, i uzyskania pomocy, to nie Twoja wina ze maz tak postąpił.
Wspieram modlitwą.
kropeczka [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-29, 21:01
Właśnie przez to iż miałam chwilę zwolnienia, przemyślałam sobie, że siedzenie w domu jeszcze bardziej by mnie dobiło. Poza tym w tym naszym mieszkaniu (co prawda wynajętym) czuje się przynajmniej u siebie. On przynajmniej, też ma świadomość, że nikt mnie nie niańczy i muszę sobie radzić sama. Strasznie za nim tęsknie, bardzo chciałabym, aby wrócił, aby się opamiętał. Wiem, że powinnam cieszyć się ciążą, ale wiem, że nie robię tego jak powinnam, ta cała sytuacja mi wszystko przesłania. Modlę się za mojego męża i za ta kobietę, żeby zrozumiała, że tak nie powinna robić, ale czasem brakuje mi sił na tą modlitwę....Chciałabym umieć zrozumieć co dzieje się w głowie mojego męża, wiedzieć co on tak naprawdę myśli, czuje....a najgorsze, że nic nie można, a to czekanie jest okropne :(
Mój kochający mąż zmienił się o 180 stopni, mąż który zawsze brzydził się zdradą i nie rozumiał jak tak można. A tu się okazało, że nie było dodatkowej pracy… tylko spotkania z nią. (...)Mąż do mnie pisze, raz obwiniając mnie o różne rzeczy, a raz pisze, że o nas myśli, ale nie wykazuje żadnej chęci zmiany. Już nie wiem jak ja mam podejść do tego wszystkiego?... proszę napiszcie mi coś, może ktoś miał podobnie? I proszę o modlitwę za moje małżeństwo.
[ Dodano: 2012-03-30, 10:49 ]
Kropeczko! mocno przytulam w tak trudnej sytuacji. Prawie każda z nas przerabiała to, o czym piszesz powyżej. Nagle kochany człowiek zmienia się nie do poznania: jest zimny, nie patrzy w oczy, obwinia, małżeństwo traci dla niego sens, nigdy go nie rozumiałaś, wypaliło mu sie itd., itp. Odtrącone osoby czują się winne, że odchodzący nie był szczęśliwy....to taka pułapka emocjonalna. Nie daj sie wpędzić w poczucie winy, bo to nie Ty masz problem. Dojrzały mężczyzna nie szuka przygód, a już na pewno nie w czasie, gdy jego żona spodziewa się jego dziecka. Mąż ma wyrzuty sumienia i dlatego szuka usprawiedliwienia swojego postępowanie, w rzekomych"krzywdach", jakich od Ciebie doświadczał, bo inaczej nie potrafiłby patrzeć na siebie w lustrze. Zostaw go z tymi wyrzutami sumienia, niech sie z nimi zmierzy, może ból pomoże mu złapać pion. Ja popełniłam ten błą, że zaczęła się przed odchodzącym mężem obwiniać, a efekt jest taki, że teraz jestem wszystkiemu winna. O przyczynach Waszego kryzysu będziesz z mężem rozmawiać po jego powrocie i zerwaniu z kochanką - NIE WCZEŚNIEJ
Masz moją modlitwę! DBAJ O SIEBIE, BO TWÓJ DZIDZIUŚ JEST TERAZ NAJWAŻNIEJSZY
kropeczka [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-02, 13:17
Mój mąż upił się w piątek i wypisywał do mnie smsy, pytajac się ciągle, czy się z kimś spotykam, że jest o mnie nadal zazdrosny, że się martwi-nawet zadzwonił. W sobotę byli u mnie teściowie (dzwonili do niego, ale nie chciał się spotkać). W niedziele znów się odezwał, rozmawialiśmy dość długo-to była bardzo spokojna rozmowa, chyba szczera, choć mnie trudno jest teraz w cokolwiek wierzyć. Ale chyba zaczyna rozumieć, co tak naprawde zrobił. Twierdzi, że jest teraz w hotelu i nie potrafi sobie dać rady sam z sobą. Dziś ma przyjechać po pracy, żebyśmy mogli ze soba porozmawiac w cztery oczy. Mam nadzieje, że dojdzie to spotkanie do skutku, że się nie wycofa. Boję się tego spotkania, bo nie wiem jak powinnam się zachować. Chciałabym bardzo, żeby to był początek dobrej drogi.
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-02, 13:41
Kochana! koniecznie zaproś Ducha Św. do tej rozmowy. Spokojnie wysłuchaj, co mąż ma do powiedzenia i daj sobie czas na przemyślenie tego, co usłyszysz. Masz prawo być nieufna, zdystansowana, ale spokojna i wyważona. Gdy poczujesz rosnące emocje, zastosuj : BODZIEC - PAUZA - REAKCJA. Nie musisz mieć gotowych rozwiązań, a na pewno nie staraj się ich szukać dla męża. Na początek krótkie spotkanie w przychylnej atmosferze......dasz radę! Masz moją moglitwę!
mario [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-02, 14:37
Witaj.
Wiem że łatwo się mówi, ale spokój, spokój przede wszystkim.
Poproś Boga, o ten wewnętrzny pokój, o Ducha Św. abyś wiedziała co i jak mówić. Powierz Panu Jezusowi to spotkanie (TY SIĘ TYM ZAJMIJ PANIE), a zobaczysz że będzie łatwiej.
Pozdrawiam i właśnie w tej chwili oddaję Cię i Waszą sprawę Maryi. Pod Twoją obronę.......
kropeczka [Usunięty]
Wysłany: 2012-04-03, 14:51
Nie wiem w zasadzie, czy wczorajsze nasze spotkanie cokolwiek wniosło- chyba dalej wielkie „nie wiem” z jego strony. Chciałabym, aby się wreszcie określił-powiedział, że do dziś postara się podjąć decyzję. Wczoraj wieczorem i dziś rano zasypał mnie sms-ami, jak to pięknie wyglądam, jak mi ładnie z brzuszkiem i tak dalej. Napisał też dziś , czy mogę poczekać na niego jeszcze tydzień. Odpisałam tylko, że miał sporo czasu na przemyślenia i chciałabym konkretnej odpowiedzi. Dobrze wiem, że on wyczuwa, że jeśli tylko będzie chciał wrócić, to ja go przyjmę z otwartymi ramionami, bo wie, że go bardzo kocham, że jest dla mnie całym życiem. Czyli może się pobawić, bo przecież żona poczeka i jak w razie czego się znudzi, to sobie po prostu wróci do domowego ogniska. Mam już dość ciągłej tej niepewności. Nie wiem jak powinnam się zachować, jeśli dzisiaj przyjedzie i powie, że nadal nie wie. Czuję się rozbita i chyba zaczynam wątpić w to czego chcę….:( Ta cała niepewność mnie zabija. Po tym jak wczoraj wyszedł, czułam się okropnie przytłoczona, znów płakałam cały wieczór.
[ Dodano: 2012-04-05, 09:14 ]
Mąż od środy jest ze mną- bardzo się cieszę i boję jednocześnie. Staramy się dużo rozmawiać, aby omówić wszystko co boli i zamknąć pewien etap. Smutne myśłi cały czas krążą- obojgu widzę, że nam ciężko. Jak patrzę na niego, to boję się, że może żałuje, że podjął taką decyzję, że myśli o tamtej. Ona z pewnością też nie zostawi nas w spokoju, bo twierdzi, że go kocha (czy można mówić o prawdziwej miłości po 3 miesiącach?). Mąż pyta mnie często, czy myślę, że da się to jakoś posklejać?... Oboje chcemy, ale jest ciężko... Proszę Was o pomoc, jak to wszystko przetrwać, poukładać, od czego zacząć, czego nie robić, aby nic nie zepsuć? Napiszcie jakie kroki podjąć aby wyjść z tego najgorszego etapu kryzysu? Teraz w święta nie jedziemy do domu rodzinnego, zostajemy sami- ja wiem, że mąż nie ma odwagi spojrzeć nikomu z rodziny w oczy, mówi, że na mnie też cięzko mu patrzeć- myślicie, że kiedyś będzie dobrze? że odbudujemy to wszystko? Wiem, że na pewno będę go we wszystkim wspierać, ale mnie też jest ciężko. Czasem czuje się po prsotu niekochana, bo trudno mi uwierzyć, że jest inaczej. Chodzą mi takie myśli po głowie, że może on wrócił tylko dla dziecka, może gdyby go nie było, to by tego nie zrobił? a może to sobie tylko wmawaim.... Proszę wesprzyjcie mnie jakoś w tym wszystkim, pomóżcie....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.