Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
moje malzenstwojest zagrozone.Wychodzac za maz bylam bardzo zakochana uwazalam ze nic lepszego nie moglo mnie spotkac.Moj maz jest majetnym czlowiekiem,odziedziczyl spory majatek po rodzicach.Kiedy sie poznalismy prowadzil handel kwiatami na duza skale ,pozniej otworzyl pab w swoim budynku ,bo porzedni najemca jego nie placil mu czynszu.Zaproponowal mi zebym u niego pracowala.Oczywiscie zgodzilam sie pracowalam po 20 godz dziennie ,on prowadzil dalej kwiatki i wieczorami z kolego chodzil na jedzenie.Po 3 miesiacach pojechal na tajland na urlop,po trzech miesiacach do bulgari a ja dalej pracowalam mimo ze bylam zmeczona .we wrzesniu pojechalismy razem na tydzien na urlop.bylo wszystko dobrze ale po jakims czasie znalazlam zdjecia z urlopu z tajlandi byly poprostu obrzydliwe.Bardzo to przezylam spytalam sie go co to ma znaczyc powiedzial ze to bzury a ja przebaczylam rozchorowala sie jego ciotka zaczelam sie nia opiekowac dzien i noc w miedzy czasie w pracy w lokalu i jeszcze w kwiatach pomagalam.po pol roku mi powiedzial ze jest zmeczony i jedzie na urlop i pojechal znowu do cieplych krajow na dwa tygodnie w tym czasie zmarla ciotka zadzwonilam do niego byl wsciekly ze musi wracac.pozniej sie pobralismy mialam nadzieje ze bedzie dobrze obiecal ze nie bedzie wyjazdow na tajland .dzien po slubie okazalo sie ze jego mama jest chora starcza demencja wzielam ja do nas odrazu do domu zorganizowalam pania do pomocy ta choroba jest straszna nisczy wszysko okazalo sie ze jestem w ciazy ,ciagle sie klocilismy odsunol sie od emnie twierdzil ze sie czepiam ,bylo podejrzenie ze ma romans z kelnerka wszyscy o tym mowili nie mam dowodow.dalej sie opiekuje tesciowa pracuje w lokalu i w kwiatkach.przyszla nasza corka na swiat mam nadzieje ze sie zmieni okazuje sie ze umiera moja tesciowa .wracam pomalu do pracy czuje sie nie kochana nie potrzebna.nastepna zla wiadomosc okazuje sie ze drugi lokal ktory byl wynajmowany bedzie pusty moj maz podejmuje dezycje o zamknieciu kwiatow i otworzeniu tego lokalu .bierze pracownika do prowadzenia lokalu na stanowisko szefa ktory wczesniej pracowal w tym lokalu jako kelner.nie mam zaufania do niego ale moj maz niechce mnie sluchac i ja dalej prowdze jeden lokal a on z tym czlowiekiem drugi i tak przez dwa lata sie klocimy poniwaz moj maz nie chce slyszec ze ten czlowiek jest nie uczciwy.moj maz zaczyna nowe wyjazdy do maroko z najlepszym przyjacielem .w czasie jednego z wyjazdow wybralam sie do lokalu aby zobaczyc czy podczas nie obecnosci mojego meza jest wszystko w porzadku dowiaduje sie ze leon osoba prowadzaca lokal jest uzalezniony od hazardu powiadomilam mojego meza tel o tym wrocil z urlopu i zaczal kontrol,po czym wyrzucil mslalam ze w koncu sie ulozy ale leon w afekcie zlosci opowiedzial mi co wyrabia moj maz ze mnie nalogowo zdradza nastepny obuch w glowe (znalazlam wiagre w samochodzie ulotki burdeli i zdjecia z maroko przy calej aferze okazalo sie ze ma albo mnial afere )
ZALAMALAM SIE doszlo do klotni probowal znowu mi wmowic ze wymyslam wzial pania anie do prowadzenia interesu nie byl to dla mnie problem.problem byl to co sie wczesniej stalo ja pracowalam w domu picobelo i brak ciepla od meza pracownicy go okradali zero konsekwencji a ja ta nie dobra.bylam tak wkurzona ze zaczelam sprzedawac zloto jego matki ktore odniej dostalam i brac sobie pieniadze bo uwazalam ze jak inni moga to ja tez skapowal sie w miedzy czasie jeszcze raz pojechal do maroca zaczela wydzwaniac jakas marokanka.roztalismy sie zaczelam mieszkac osobno stwierdzil ze mi sie nic nie nalezy mogu w jednym z jego domow mieszkac .zamieszkalam po dwoch miesiacach okazalo sie ze ma afere ze swoja kelnerka /MIESZKALISMY W DOMACH OBOK SIEBIE NASZE SYPIALNIE BYLY TYLKO SCIANA ODGRODZONE/przywozil ja pokryjomu do naszego domu uprawial z nia sex tak zebym wszystko slyszala.bardzo to bolalo bo nadal go kochalam po 3 miesiacach zakonczyl romans chcial zebym wrocila zebysmy sprobowali duzo rozmawialismy prosilam zeby mi podal prawde dlaczego sie z nia roztal powiedzial ze go denerwowla i czepiala sie o jego dzieci apropo byl z nia na urlopie w tak krotkim czasie
przebaczylam obiecalismy ze bedziemy szczerzy ze soba chcial zebym dla niego pracowala
zgodzilam sie bo chetnie pracuje zauwazylam ze pani ania szefowa kradnie i zle bardzo zle trakzuje pozostalych pracownikow wiec mu powiedzialam o tym oczywiscie mi powiedzial ze jak zwykle szukam problemow w miedzy czasie pani ania zaczyna mi opowidac o jego aferze i ze zakoniczy ja tylko dlatego ze ta panienka go zdradzala a dowiedzial sie o tym poniewaz zalozyl jej program na komorce taki ze jak sie za loguje na komputerze moze czytyc jej sms i polaczenia na tel a takze stwierdzic gdzie sie znajduje,powiedziala mi tez ze na mojej komorce tez to jest smiejac sie dalej opowiedziala mi jak to moj maz zwierza sie jej opowiedziala mi fakty ktore to potwierdzily.znowu szok pani ania wykorzystuje dalej slepe zaufanie mojego meza okradajac go ginelo czesc mojego utargu on wiedzac on tym nie robil z tym nic.znowu mam dolek .najgorsze co mnie spotkalo to jak pokazal moje zdjecia inkognito ktore mu wyslalam porostu przyszlam do pracy i pani ania pyta sie mnie jak tam maska z morza martwego ja mowie ze super a ona mi na to wiem bo wiedzialam zdjecia mowie do niego jak mogl przeciez to prywatne a on ze moich zdec nie pokazal tylko naszej corki i nic wtym zlego pracowalam caly wekend i zrobilam dobry utarg oczywiscie pani ania zatrzymala sobie czesc bagatela tylko 500 zaczynam z nim rozmawiac jak to bedzie dalej oczywiscie obraza majestatu pani ania zaczyna podejrzewac ze ja wszystko wiem zaczyna mnie zle traktowac moj maz nie reaguje ta zla jestem ja pekam i mowie ze niechce wiecej dla niego pracowac mowi zebym przyszla do pracy jeszcze ten tydzien ide i sie dowiaduje znowu skargi ludzi u nas pracujacych a ja nie moge im pomoc wkurzona ide do sejfu biore 500 on sie dowiaduje tego samego dnia i mowi ze go psychicznie zabilam odaje mu te pieniadze jest mi zle ale to bla moja zemsta i jestem zadowolona ze odrazu wyszlo na jaw chce z nim rozmawiac ale on ze mna nie chce.i tak konczy sie moja historia przepraszam za bledy i styl pisowni ale jestem na dnie nie wiem co dalej czuje sama do siebie obrzydzenie potrzebuje pomocy
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-15, 14:41
Kim jesteś? Bardzo zagubioną dziewczyną. Dobrze, że tu trafiłaś. Sycharki pomogą Ci to wszystko jakoś uporządkować w Twojej głowie, sercu, emocjach. Na początek propnuję Ci przeczytać własny post parę razy i zastanowić się, czy obraz Waszego małżeństwa, męża, Ciebie, który rysujesz podoba Ci się? Czytałam Cię kilkakrotnie i musiałam dać sobie czas, by Ci odpisać. Nie chciałabym Cię zranić nieprzemyślanymi słowami, więc powiem tak: Twoje małżeństwo jest w kryzysie, Wasze relacje są nie do końca zdrowe, brak wzajemnej uczciwości, z przewagą nielojalności ze strony męża. Nie przepracowaliście właściwie zdrady, nie widać, aby mąż bardzo tego żałował i chciał szczerze naprawiać. I dlatego kolejne konflikty i nieporozumienia. Podział obowiązków i wynagrodzeń też chyba nie do końca w porządku. Mam wrażenie, że dałaś sie wmanewrować w rolę mamusi, która kosztem siebie będzie pracować po 20 godzin na dobę, gdy tymczasem jej luby odpoczywa i bawi sie w ciepłych krajach. Odpowiada Ci taka rola? Margarita trzeba postawić granice złemu traktowaniu przez męża. Najpierw jednak budowanie relacji z Bogiem! A jak z tym u Ciebie? Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze, a Ty dużo im poświęcasz uwagi w swoim poście. Czy "robienie kasy" nie przysłoniło Ci, Wam innych wartości?
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-15, 22:14
Witaj Magarita
Wyrzuciłaś to z siebie jednym tchem... Widać, że dużo leżało ci na sercu.
Pierwsz myśl - jesteś przemęczona. Niesamowicie zmęczona. To zmęczenie doprowadza Cie do podejrzliwości ludzi (nie mówię, że nie uzasadnione, choć mam wrażenie, że na pewne sprawy powinnaś popatrzeć z dystansem: nie wszyscy ludzie oszukują, a ja mam wrażenie, że Ty tak na pracowników patrzysz.Ale to Ty musisz to sobie przemyśleć, bo być może masz rację), a z nerwów się mścisz, czego potem żałujesz. Sama się nakręcasz, choć nieświadomie, i wpadasz w spiralę złości.
Z Twojego postu jasno wynika, że jesteś osobą bardzo zaradną. Masz doświadczenie w różnych formach prowadzenia biznesu i prawdopodobnie "nosa" do ludzi (skoro częśc Twoich podejrzeń się sprawdza) - pomyślałaś o własnym, małym interesie? Albo o znalezienie pracy niezwiązanej z Twoim mężem?
Nie wiem jaką masz sytuację finansową, ale ja bym na Twoim miejscu wygospodarowała parę groszy i pojechała gdzieś z córką. Pobędziesz z nią trochę, odpoczniesz. Jeszcze lepszym rozwiązaniem byłoby pojechanie samej, bez nikogo. Tak, by móc się wyciszyć, odciąć się od problemów choć na jeden dzień i ... w tej ciszy poszukać Boga... W ciągu jednego dnia nie odbudujesz swego "kręgosłupa" chrześcijańskiego, ale może się uda "nastawić" parę dysków...
Twój mąż za bardzo się przyzwycził do Twojej ciężkiej pracy. Moim zdaniem powinnać mu pokazać, że skoro nie szanuje Ciebie ani Twoich uwag jako pracownika, to Ty masz prawo do zmiany pracy.
KIM JESTEŚ? Kobietą, która ma prawo do szczęścia, do godnego traktowania. Jesteś przede wszystkim dzieckiem Boga i to z NIM najpierw powinnaś relacje poprawić. A mąż... Może jak Cię zabraknie w pracy, to będzie musiał w końcu sam trochę popracować i nie będzie na wczasy jeździł.
Magarita, nie umiem się powstrzymać jeszcze przed jedną radą... Ja cię bardzo przepraszam, ale skoro Twój mąż miał kontakty seksualne z kilkoma partnerkami, z egzotycznych krajów... może sprawdziłabyś swój stan zdrowotny pod kątem chorób przenoszonych drogą płciową... Wiem, że mogę przesadzać i nie chcę Cię urazić, ale .... tak mi się nasunęło i wydaje mi się, że lepiej dmuchać na zimne...
magarita [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-15, 23:37
Dziekuje ,ze ktos mna sie zaiteresowal.Jmi bardzo zle i wstyd z powodu tych ukradzionych pieniedzy.Strasznie mi to ciazy najlepiej bym sie zapadla pod ziemie mszczenie jest tak strasznie obrzydliwe.Boli mnie ,ze maz mnie nie szanuje i oszukuje to tak bardzo boli,mieszkamy teraz obok siebie w jednym domu,ale jest mi bardzo zle.Kiedys kiedy bylam malym dzieckiem i dorastajaca dziewczyna bylam bardzo wierzaca ,a zarazem osmieszana przez rodzine ze pojde na stojaco do nieba.Z CZASEM odsunelam sie od Boga i kosciola,moj maz nie jest wierzacym czlowiekiem ,zyjemy w malzenstwie cywilnym.Ale mysle ,ze nie to jest problemem,tylko moja naiwnosc ze trzeba dla partnera byc oddanym i zrobic wszystko dla swojej rodzinny.Daj wiem ze bylam za slaba zeby walczyc o swoja godnosc ,zgubilam swoja wewnetrzna dobroc dla innych chec niesienia pomocy i najgorsze ze zboczylam z drogi do uczciwosci i zapomialam o Bogu.ALE ja chce sie naprawic i zaczac zyc inaczej ,brakuje mi spokoju wewnetrznego i uczucia szczescia ,spelnienia jako czlowiek.Czasami sie zastanawiam jak bardzo zlym jestem czlowiekiem co sie ze mna stalo ,dlatego ciesze sie ze trafilam na ta strone i w koncu moge uczciwie powiedziec co mnie boli ,miec nadzieje ze inni ludzie pomoga mi wiele rzeczy zrozumiec i pomoga mi odnalesc sie ,jest mi to bardzo potrzebne.
[ Dodano: 2012-03-15, 23:41 ]
Aniolku 5 dziekuje ci ,ze mi odpisalas i piszesz to co naprawde myslisz ,nie obrazasz mnie ja potrzebuje uczciwych odpowiedzi ze wzgledu na to czy sa mile czy przykre.ZROBILAM badania jestem zdrowa ,chociaz tyle mam z tego pozytku,
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-16, 13:10
magarita napisał/a:
zyjemy w malzenstwie cywilnym.Ale mysle ,ze nie to jest problemem,
niestety to też jest problem .
Czy macie jakieś przeszkody by zawrzeć sakrament ?
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-16, 14:57
Mirakulum napisał/a:
magarita napisał/a:
zyjemy w malzenstwie cywilnym.Ale mysle ,ze nie to jest problemem,
niestety to też jest problem .
Czy macie jakieś przeszkody by zawrzeć sakrament ?
Magarita napisała to:
magarita napisał/a:
moj maz nie jest wierzacym czlowiekiem
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-16, 15:53
Cytat:
magarita"Z CZASEM odsunelam sie od Boga i kosciola,moj maz nie jest wierzacym czlowiekiem ,zyjemy w malzenstwie cywilnym.Ale mysle ,ze nie to jest problemem,tylko moja naiwnosc ze trzeba dla partnera byc oddanym i zrobic wszystko dla swojej rodzinny.Daj wiem ze bylam za slaba zeby walczyc o swoja godnosc ,zgubilam swoja wewnetrzna dobroc dla innych chec niesienia pomocy i najgorsze ze zboczylam z drogi do uczciwosci i zapomialam o Bogu.ALE ja chce sie naprawic i zaczac zyc inaczej ,brakuje mi spokoju wewnetrznego i uczucia szczescia ,spelnienia jako czlowiek.Czasami sie zastanawiam jak bardzo zlym jestem czlowiekiem co sie ze mna stalo ,dlatego ciesze sie ze trafilam na ta strone i w koncu moge uczciwie powiedziec co mnie boli ,miec nadzieje ze inni ludzie pomoga mi wiele rzeczy zrozumiec i pomoga mi odnalesc sie ,jest mi to bardzo potrzebne.
Witam serdecznie
Wiele mozna by powiedzieć...
Bardzo sie ciesze ,ze trafiłaś tutaj...
Chciałabym się z Toba modlić o 22 , TY w domu u siebie , a ja u siebie ...NAJPIERW W TWOJEJ INTENCJI o otwarcie sie na Bozą Miłość - 10 razy Zdrowaś Maryjo..pamiętasz...:)
Bo widzisz...te wszystkie wątpliwości które się pojawiły to takie upominanie się Pana Boga o Ciebie..., a ponieważ Pan Bóg kocha nas wszystkich bez wyjątku z całą pewnością nie zapomniał o męzu...:) Zastanawiasz się co się z Toba stało....duchowość....taka sfera która jest bardzo ważna.
"Gdy dany człowiek okazuje się pusty duchowo lub gdy zadowala się jedynie jakąś namiastką duchowości, wtedy odbiera sobie szansę na to, by zrozumieć własną rzeczywistość i zająć dojrzałą postawę wobec siebie oraz otaczającego go świata. W konsekwencji nie jest w stanie w sposób świadomy i wolny kierować własnym istnieniem. Człowiek pozbawiony dojrzałej sfery duchowej to ktoś z definicji uzależniony od jednej ze swoich sfer cząstkowych, albo od nacisków płynących ze środowiska zewnętrznego. To ktoś, kto kieruje się jedynie fizjologiczną czy emocjonalną spontanicznością, co jest postawą typową dla małego dziecka. Taki człowiek uzależnia się od swego ciała (np. od jedzenia, lenistwa, popędów), od subiektywnych przekonań (myślenie „pozytywne” lub myślenie katastroficzne), od emocji (ucieczka od bolesnych emocji albo bierne uleganie emocjom), od nacisków środowiska (robię to, co tak zwana większość, bo sam nie wiem, kim jestem i po co żyję), od określonych osób czy rzeczy (np. pieniądze, władza). "
Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim
Do zobaczenia o 22 w modlitwie
magarita [Usunięty]
Wysłany: 2012-03-16, 23:59
Dkuje za modlitwe ,wlasnie wczoraj tez zaczelam sie modlic,wycisza mnie to i pozwala zastanowic ,bo ja zdaje sobie sprawe ,ze musze wielw rzeczy zmienic w swoim zyciu ,ale najpierw zamierzam posprzatac w moim sercu ,a takze zrozumiec co jest dla mnie tak naprawde najwazniejsze ,mysle ze przy waszej pomocy i modlitwie uda mi sie to.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.