Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
wątek do pogadania
Autor Wiadomość
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-04, 19:50   wątek do pogadania

Witam wszystkich- Szczęść Boże
Dawno nie byłam na forum , nie mam siły czytać pisać.. czas by się może i znalazł ale nie mogłam się zabrać mimo wielu myśli , wątków które chciałam poruszyć.
Czasami mam dość- już nie mam siły wierzyć w nawrócenie męża czy powrót. On tak silnie zrobił granice: on, dzieci mnie tam nie ma.
Teraz były pierwsze święta bez niego mimo, że 3 lata z nami nie mieszka. Życzenia wymusiłam pisząc do niego pierwsza smsa. Na nowy rok nie dostałam żadnych życzeń- nie napisałam pierwsza.
Odcinam się , nie odzywam się, żyję nie utrzymując z nim żadnego kontaktu. O nic nie proszę . Jedyny kontakt to co m-c uwagi odnośnie pieniędzy ,które daje na utrzymanie i to drogą mailową.
Strasznie mi z tym źle ale przyjęłam „system- jeżeli tak to można nazwać – na syna marnotrawnego”
W głębi serca wiem że to nas oddala (jeżeli w ogóle można tu tak mówić). On zawsz chciał być w kręgu uwagi.
Po rekolekcjach na Górze św. Anny miałam tyle sił- teraz się wypaliły. Dzień toczy się a ja czekam kiedy zgaśnie.
Wiem i wierze że muszę ufać Bogu ale czasem myślę czy to to ma sens?
Po co jeżeli on świadomie wybrał życie zostawiając rodzinę. Po co walczyć?
Nie lepiej się pogodzić i żyć tak jakby go nie było , nie myśleć o nim. Ale jak to zrobić??
Jestem wypalona , nie potrafię się modlić choć co wieczór klękam, czasem czytam pismo.
Wybrałam drogę trwania w wierze – bo inaczej wszystko traci dla mnie sens –ale czy musze walczyć o męża, o jego zbawienie? Nie mogę go wykreślić ze swojego życia? Jak to zrobić
 
     
Krzysztof123
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-04, 20:43   

Jesteśmy tylko ludźmi. Każdy z nas ma jakieś pragnienia. Jakieś oczekiwania. Tęsknimy i czujemy. Mamy oczy, uszy nos usta. Pan Bóg obdarzył nas wieloma zmysłami i dał nam wolę wyboru. To My decydujemy o naszym losie a Pan Bóg czeka i jak w hymnie o miłości cierpliwy jest i łaskawy. Jego miłość nigdy nie gaśnie. To trudne tak kochać nie widząc i nie czując obdarzonej przez nas miłością osoby a tym bardziej kiedy jesteśmy przez nią odrzuceni. Wiem co czujesz mimo, iż ja trwam dopiero od roku. Może nawet krócej, bo uczę się trwania. Często upadam i mam chwiejną wiarę ale rodzina Sychar mnie podnosi. Poczuj jak modlimy się za Ciebie i nie wstydź się o nią prosić. Po to jesteśmy. Dzisiejszą dziesiątkę różańca poświęcam Tobie i przytulam.
 
     
malizna
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-05, 20:15   

Cytat:
Cytat:
Krzysztof123 napisał/a:
Poczuj jak modlimy się za Ciebie i nie wstydź się o nią prosić. Po to jesteśmy. Dzisiejszą dziesiątkę różańca poświęcam Tobie i przytulam.

Krzysztofie dziękuję, za słowa otuchy a przede wszystkim za modlitwę. Ja wciąż się zamykam uciekam w samotność albo znów w między znajomych. A tak naprawdę to jestem sama tam w środku. Codziennie czuje ścisk gardła, serca i mimo czasu nie potrafię się tego pozbyć. Jak mi jest ciężko sięgam po Biblie, różaniec rozmawiam z Panem – czy nie jest zmęczony tymi moimi zrywami, upadkami codzienność: praca dom, praca dom i nuda / jestem zła ze dzień mi ucieka przez palce i nic nie robię… postanawiam i nic nie zmieniam…letarg
 
     
Szaraczek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-06, 09:27   

Mam niestety to samo, czuje ścisk gardła, serca i mimo czasu nie potrafię się tego pozbyć, zamykam sie w samotnosci i nudzie, przez to tak jakbym chcial pokazac ze zdwojona sila, ze nic mnie nie laczy ze "zlym" swiatem, ze chce pokazac wiernosc i przywiazanie mojej zonie, Ona tymczasem mnie unika, ostatni raz widzialem Ja i slyszalem w Sylwestra ok.15.00
Zona czeka na rozwod jak na zbawienie, czuje sie przeze mnie osaczona, uwaza ze bez rozwodu moge pozbawic Ja mieszkania, emerytury itp.
Z drugiej strony, czy jako osoba ktora zlamala wszelkie normy, ktora podeptala Sakrament malzenstwa, mam prawo zadac od mojej zony wybaczenia, czy moge powolywac sie na chrzescijanstwo, czy nie jest to hipokryzja?
Czy jezeli Ona zada rozwodu, czy moja powinnoscia nie jest zgoda na ten rozwod, synowie mi napisali , ze jezeli nie zgodze sie na rozwod to dojdzie do strasznego znienawidzenia sie.
Co myslicie "Sycharkowie" na ten temat? W niedziele ide na zywe spotkanie Sycharu, to tam tez mysle, ze wyslucham opinii innych i prowadzacego Ojca duchownego.
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-06, 13:37   

Szaraczek napisał/a:
czy moja powinnoscia nie jest zgoda na ten rozwod


Szaraczku, Twoją powinnością jest trwać przy sakramencie, bo zgoda na rozwód to zgoda na grzech.
Ale ja doskonale rozumiem twoje rozterki... Ty chyba jesteś zmęczony tym "muszę trwać, muszę walczyć, muszę być wierny, muszę walczyć o sakramentalne małżeństwo". Tak przynajmniej między wierszami wyczytałam... ja wiem, że każdy z nas ma wolny wybór, co zrobić ze swoim życiem, czy walczyć ze złem i starać się, i w jaki sposób o zbawienie...ale ja też (piszę też, ale mogę się mylić co do Twoich myśli) mam teraz bałagan w głowie... moje małżeństwo jako stan że mąż i żona zachowują pozory bycia małżonkiem, jest banalnie proste do zrealizowania. Ja jestem pewna, że gdybym powiedziała mężowi: daję Ci ostatnią szansę, zamieszkajmy razem z dala od moich rodziców (bo on dobrze wie, jaką krzywdę im też zrobił) i uratujemy to małżeństwo - to on się a to zgodzi. Jemu to będzie pasować, bo będzie mnie mieć pod ręką i robić swoje wiedząc, tzn. brnąć dalej w te swoje kłamstwa. Tylko małżeństwo dla mnie, to nie jest umowa: ja Ci gotuję obiadki, ty mi przynoś kwiatki - tylko cały szereg i zbiór zasad, przede wszystkim zasady zaufania, uczciwości i wierności. Wierności nie tylko w sense dosłownym, tym cielesnym, ale przede wszystki wierności uczciwości, szczerości. A ja tego od męża nie dostanę... i stoję w kropce... nie wiem od czego zaczać... nie wiem, czy składać wniosek o stwierdzenie ważności małżeństwa, czy wniosek o separację i walczyć... wiem, że nie złożę wniosku o rozwód, no chyba że faktycznie władze kościoła uznają, iż nasze małżeństwo ważne nie było - tu nie popełniam grzechu. Tylko, i tu pojawia się też problem dzieci - a co z nimi? Ja wiem, że powinnam myśleć o sobie, odnaleźć swoje pragnienie serca - ale Szaraczku, twoi synowie trochę zburzyli Ci spokój tym stwierdzniem, że nie godząc się na rozwód, rozpoczniesz całą gamę nienawiści... a ja się zasanawiam, co z moimi dziećmi? jak one się będą bez ojca wychowywać?
I tak zmierzam do konkluzji mojej bardzo chaotycznej wypowiedzi: w człowieku budzą się czasem myśli czysto-praktyczne... wybór wyborem wolność wolnością, ale człowiek się martwi o spokój, o potrzeby finansowe... jak to ugryźć? jak poszukać odpowiedź na te pytania? ja się przyłapałam na tym, że wybrałam drogę ratowania małżeństwa kilka miesięcy temu, bo tak nakazuje moja wiara... a to chyba nie jest wybór, tylko samonarzucenie sobie toku życia...jak dokonać wyboru nie myląc go z tzw. muszę zgodnie z wiarą?
 
     
Krzysztof123
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-06, 17:53   

Aniołku pozwoliłem sobie zacytować kilka wersów z Twojej wypowiedzi i tak:

„co zrobić ze swoim życiem, czy walczyć ze złem i starać się, i w jaki sposób o zbawienie...”

No tak jakbym nie rozumiał Twojego autopytania. Jesteś ochrzczoną osobą wierzącą chrześcijanką. Obdarzoną kilkoma sakramentami – bronią a zarazem kołem ratunkowym przed utratą życia wiecznego. Zło nas otacza, my mamy za zadanie tylko dokonać wyboru czy chcemy żyć wietrznie, czy też wolimy się nacieszyć tym marnym życiem tutaj a potem to już jest nam wszystko jedno... tak jak napisałaś: „czy walczyć ze złem i starać się, i w jaki sposób o zbawienie”

Zastanów się nad swoimi słowami i dokonaj właściwego wyboru. Pan Bóg dał Ci wolę wyboru... nie zmusza a czeka. Do Ciebie należy decyzja. Pan Bóg cierpliwy jest a jego miłość do Ciebie nie gaśnie.

„jestem pewna, że gdybym powiedziała mężowi: daję Ci ostatnią szansę ...to on się a to zgodzi„

To chyba odpowiedź na Twoją bolączkę. Każdy z nas ją ma, tyle tylko, że w różny sposób jest ona nasilona. Ja np. nie mam takiego komfortu by wystarczyło powiedzieć a żona by się zgodziła. Ty jak piszesz możesz zmienić swoją sytuację właśnie w taki sposób. Wydaje mi się, że potrzebujesz czegoś więcej. Zastanów się więc czego tak naprawdę i w końcu czy to czego potrzebujesz jest wystarczające. Proponuję Ci prześledzić słowa modlitwy o odrodzenie małżeństwa ... a to słowa: „Dlatego proszę Cię: o dar szczerej rozmowy...”
Może tego Ci brakuje? Jeżeli uważasz, że mąż nie zrozumie to powiedz mu to jeszcze raz w inny sposób albo po prostu przygotuj wcześniej taką rozmowę. Kobieta lubi jak facet się domyśla o co jej chodzi i może w tym problem. Facet zaś lubi konkrety.
Twój mąż czekając na konkret nie może się go doczekać a Ty nie dajesz mu dostatecznych wskazówek do rozwiązania Twojego rebusa.

„nie wiem od czego zacząć... nie wiem, czy składać wniosek o stwierdzenie ważności małżeństwa, czy wniosek o separację i walczyć...

Sakrament małżeństwa jest wielkim darem niebios. To droga do naszego zbawienia. Każdy z nas wybiera swoją drogę i albo będzie ona prowadzić właśnie do zbawienia lub też do zatracenia naszej duszy obranej w ciało na które wpływ ma właśnie zło. Kwestia w tym aby człowiek potrafił oddzielić te dwie rzeczy i nie traktować ich tożsamie. Jakakolwiek ingerencja w sakrament małżeństwa jest jego zdeptaniem. Zdeptaniem błogosławieństwa jakim nas obdarzono byśmy nie zatracili swoich dusz tu i teraz na ziemi.
Te słowa zrozumiałem w taki sposób jakbyś najpierw chciała pozbawić się właśnie tego błogosławieństwa a później spróbować go odzyskać. No to życzę powodzenia. Właśnie poprzez sakrament możesz oddziaływać na małżonka wypraszając u pana Boga łaski dla niego, dla Was, dla siebie. Jesteście jednym ciałem i jedną duszą. Pan nasz widzi Was jako jedno i tak staniecie przed nim w dniu sadu ostatecznego. Zastanów się co wtedy powiesz. Odrzuciłam Panie mój ten dar aby po swojemu zrobić porządek. Tak jak sobie to wyobrażałam, jak ja to widzę. Czy nie jesteś egoistką? Znów masz pytanie nad którym warto się pochylić.

„wiem, że nie złożę wniosku o rozwód, no chyba że faktycznie władze kościoła uznają, iż nasze małżeństwo ważne nie było - tu nie popełniam grzechu.”

Aniołku – Każda ingerencja w sakrament małżeństwa jest grzechem, no chyba, że drugi z małżonków naprawdę tak destrukcyjnie wpływa na małżonka, rodzinę majątek dorobkowy, że nie ma innego wyjścia wtedy można się zgodzić z tego typy pozwem trwając w miłości, nie tyle do małżonka co do Boga bo miarą miłości Boga jest to jak kochasz najbardziej oddaloną od Ciebie osobę. Tak więc jeżeli małżonek (ten zły i skorumpowany, pijak, maniak, narkoman, obłudnik i cudzołożnik) wnosi taki pozew możesz zgodzić się na niego. Składając go w przypadku kiedy masz inne możliwości naprawy małżeństwa popełniasz wielki błąd. W prawie polskim bowiem jest wiele innych środków które zarówno zabezpieczają Twoje osobiste interesy prawne jak i majątek. Do eksmisji małżonka włącznie bez potrzeby wnoszenia pozwu o separację czy rozwód. Dla katolika nawet separacja jest ostatecznością.

„Tylko, i tu pojawia się też problem dzieci - a co z nimi?”

Każda istota boska obdarzona została jakimś darem ale tylko człowiek otrzymał dar przekazywania życia. Powiesz jak to a zwierzęta i wszelkie inne istoty. Tak ale mówimy tu o stworzeniach które obdarzone również zostały życiem wietrznym. Więc tylko człowiek otrzymał największy dar spośród wszystkich stworzeń naszego Pana niebieskiego. To, że dzieci przyszły na świat jest jego wolą. Kobieta zaś błogosławioną jest bo w zasadzie ona nosi je pod sercem przez cały okres ciąży karmiąc je swoim ciałem. Tak więc miłość i więź z dzieckiem u niej powstaje od dnia jego poczęcia. To czy związek małżeński jest ważny czy nie zostaw Panu Bogu. Owszem pojawiły się już kancelarie gwarantujące unieważnienie takiego związku ale posługują się one podstępem. Swoje wnioski czy też konkluzje dowodowe opisują w taki sposób aby wszystko wyglądało wiarygodnie i tym samym wprowadzają w błąd sąd biskupi mający za zadanie wydać decyzję o ważności bądź nieważności tego związku. To tak jak ze spowiedzią, jeżeli coś zataisz lub opiszesz w taki sposób by się trochę wybielić spowiedź ta będzie przynajmniej w tym zakresie nieważna, choćby kapłan udzielił Ci rozgrzeszenia w imię Pana Boga. Wiara zatem to sprawa naszego sumienia, naszej właśnie WIARY w życie wietrzne po śmierci. Tu na ziemi mamy pole do popisu. Na co zapracujemy to otrzymamy po śmierci. Bądź wierna dziewczyno a zobaczysz, że wszystko o co poprosisz będzie Ci dane bo to nam obiecał Pan Jezus.

„jak poszukać odpowiedź na te pytania?”

Na te i wiele innych pytań odpowiedzi znajdziesz w starym i nowym testamencie, w ewangeliach, czytaj pismo święte a raczej pochyl się nad nim i spróbuj przeczytać tylko mały jego fragment – i zastanów się co Pan Bóg chciał Ci poprzez niego przekazać. Jak dalece możesz porównać tą sytuację z Twoim obecnym życiem?

„ja się przyłapałam na tym, że wybrałam drogę ratowania małżeństwa kilka miesięcy temu, bo tak nakazuje moja wiara...”

Dlaczego przyłapałaś się. Uważasz, że to złe? Wiara zaś nie nakazuje nam a daje wybór. Tu na ziemi masz poznać dobro i zło i dokonać wyboru pomiędzy nimi. Masz rozum i kierujesz się rozsądkiem. Nie kieruj się sercem bo jest zawodne raczej je prowadź zgodnie z rozsądkiem i wiarą.

To na tyle – gratuluję podjęcia właściwej decyzji w stosunku do 12 kroków. Nie wahaj się w trakcie tego programu czy wytrwasz do końca. To Twoja droga i nie uciekaj od niej. Pamiętaj, że w trakcie tego programu wiele osób będzie się modlić za Ciebie i za Twoje małżeństwo. Nie zawiedź ich. Każdej z tych osób będzie zależało na tym aby i Tobie się udało otrzymać wypraszane łaski a uwierz mi, że je otrzymasz. Sęk w tym, że musisz tego sama chcieć bo jak już wcześniej napisałem Pan Bóg nikogo na siłę nie uszczęśliwia daje temu kto chce przyjąć. Cierpienie też jest łaską. Zbliżasz się wtedy do Boga. Przypomnij sobie jak wycierpiał Jezus zanim wstąpił do niebios. Pan Bóg powiedział wtedy to jest mój syn umiłowany. Co Ty jako matka mogłabyś zrobić dla swojego umiłowanego dziecka? ....
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-06, 21:04   

Krzysztof123 napisał/a:
„jestem pewna, że gdybym powiedziała mężowi: daję Ci ostatnią szansę ...to on się a to zgodzi„

To chyba odpowiedź na Twoją bolączkę. Każdy z nas ją ma, tyle tylko, że w różny sposób jest ona nasilona. Ja np. nie mam takiego komfortu by wystarczyło powiedzieć a żona by się zgodziła. Ty jak piszesz możesz zmienić swoją sytuację właśnie w taki sposób. Wydaje mi się, że potrzebujesz czegoś więcej. Zastanów się więc czego tak naprawdę i w końcu czy to czego potrzebujesz jest wystarczające.


A co w sytuacji jakiej ja jestem, gdzie nie potrafiąc pogodzić się z tym ze mąz ma takie a nie inne podejscie do zycia, inne wartosci, inne podejscie do miłosci, i nie potrafiąc inaczej sobie poradzić z tym problemem najpierw nieswiadomie powoli odsuwałam się od męza, a gdy już miedzy nami był już tak wielki dystans, chłod, nie umiałam już odpowiedzieć miłoscią na taką miłość męza jak przed slubem, wszystko się zmieniło, zmieniły się moje oczekiwania, pragnienia, nie wystarcza juz taka niedojrzała miłosc jaka wtedy była. Myslę ze gdybym akceptowała tą inność w dziedzinie chociazby tego seksu, to ze mąż jest materialistą i chciał mnie na siłę tez do tego sklonić abym była taka, gdybym mi nie zaczeło to przeszkadzać, gdybym nie zaczeła tesknić za jakąś więzią duchową z kimś,.......to pewnie nie doszło by do takiej przemocy w moim małzeństwie, mąż by nie musiał mieć do mnie pretensji, nie zwiększyła by się liczba wypijanych piw, pozostało by na tych dwóch dziennie, bo bysmy zyli jak przed slubem....a jemu tak było dobrze, taką mnie chciał i pokochał, bo mi wystarczała wtedy taka miłość na tym poziomie.....nie przeszkadzały mi te 2 piwa codziennie (po slubie już przeszkadzały)
I z tego powodu chyba czuje się winna, bo gdzies tam zaczeły się rodzić jakies potrzeby duchowe....
a teraz niebieska karta.....brak jakiejkolwiek rozmowy, a skonczy się na tym ze mąż złozy wniosek o rozwód,

a czuję tez ze gdybym się cofneła z moimi oczekiwaniami w tył, czyli wystarczało by akceptowanie i cieszenie się z takiej bliskosci jaka była na początku, to mąż by się starał zapanować nad swoimi emocjami w spokojniejszy sposób, kochał by mnie na swój sposób, tak jak potrafi, bo taki ma charakter, i nie rozumie tego czego ja oczekuje , nie rozumie czemu mi było z tym zle, czemu nie czułam się kochana, czemu czułam sie jak przedmiot do zaspokojenia siebie...
 
     
Krzysztof123
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 00:13   

Dorotko odczuwam, że to dłuższe pytanie zadajesz właśnie mi choć pretensjonalnie nie zgadzając się z moją wypowiedzią w stosunku do Aniołka.
Dorotko - Twój mąż Cię skrzywdził. Ja też uderzyłem swoją żonę. Tylko raz. To było kiedy starałem się z każdej strony i ze wszystkich sil coś zrobić dla ratowania naszego małżeństwa a ona wciąż stawiała mi mury. Ba nawet opowiadała o swoich podbojach mężczyzn. To bardzo boli. Czując cierpienie poszedłem robić sobie kolacje i dostałem od niej w twarz potem drugi raz i ją odepchnąłem. Wtedy zadzwoniła po policję by mieć jakiś dowód że ja się znęcam nad nią. Te działania mają jakieś dno. Widzisz jesteśmy tylko ludźmi. Przed ślubem a nawet przed zaręczynami czy jakimiś bliższymi uczuciami nas wiążącymi staraliśmy się maskować nasze wady eksponując to co w nas najlepsze. Choćby nawet podświadomie. Po ślubie wyhamowaliśmy z tymi umizgami i powoli z dnia na dzień wychodziło szydło z worka. Czasem rozczarowanie a innym razem rozpacz ale za każdym razem mówiliśmy sobie przecież to mój mąż/żona i przecież go kocham. To wszystko prawda. Zapomnieliśmy o szczerej rozmowie a nawet kiedy była to pewnie wiele razy kończyła się okazywaniem gniewu z jednej ze stron. Kończyliśmy erę miłości i zaczęliśmy wprowadzań zło. Kiedyś zapytano mnie czy był u mnie w domu Bóg. Odpowiedziałem pewnie przecież jestem wierzący. No tak ale czy był u mnie Bóg. Przemyślałem to pytanie i wiesz co. Ja go nawet nie zaprosiłem do swojego domu. Był wtedy kiedy wypadało by był a innym razem był zbędny więc go nie było. Z takiego zaś zaproszenia skorzystało zło bo było częściej adorowane. No więc zaczęło czuć się jak u siebie w domu. Zapomniałem o modlitwie wieczornej. Zresztą nigdy nie modliliśmy się przed snem z małżonką. A wiesz w tej prostej modlitwie są takie słowa "i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom..." Kiedy je wypowiadamy razem raźniej się zasypia. Bo nie tyle my sobie odpuszczamy ale Pan Bóg nam wybacza codzienne sprzeczki. Rano wtedy jest jasne i bez chmur. Znów zaczynamy ale już bez bagażu wyrzutów sumienia. Dorotko Zacznij od zbliżenia się do Pana Boga. Poznasz w tym i męża i siebie. Zobaczysz kiedy Ty byłaś niedobra dla niego z czym on nie mógł sobie poradzić i teraz jest taki i zobaczysz co on zrobił Ci na złość. Czy brakiem miłości każesz za brak miłości? Naucz się kochać bo w większości przypadków to właśnie jest problemem.
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 00:46   

Krzysztof123 napisał/a:
No tak jakbym nie rozumiał Twojego autopytania.

Witam Cię Krzysztofie123. Przede wszystkim dziękuję za przeczytanie mojego postu.
Ja wiem, że każdy człowiek ma wybór. O to mi chodziło. Tylko, że czasem człowiek sam się gubi, ciężko jest mu odczytać, co jest dobrem, a co złem.
Niedawno czytałam artykuł, gdzie kobieta szukała pomocy u księży w sprawie swojego małżeństwa, w którym mąż stosował przemoc. Mówiono jej, że taki jest jej krzyż, który dał jej Pan. Aż któregoś dnia, przy kolejnej spowiedzi, na której chciała się wyspowiadać z grzechu myśli o opuszczeniu męża, usłyszała słowa księdza spowiednika, że jej życiem jest całością jej wyborów i decyzji a nie losem zesłanym przez Pana; że grzechem jest godzenie się na zło przez trwanie wiernie przy boku męża i godzenie się na przemoc. Powiedział jej, że ma prawo do separacji w swej sytuacji. Widzisz Krzysztofie, podejście księży, a co zatem idzie i Kościoła, zmienia się z czasem. Nie, nie mówię, że Kościół kiedyś zmieni zdanie, co do rozwodu. Ja chcę powiedzieć, ż każdy z nas szuka swej drogi do szczęścia. Bo czyż ochota na bycie szczęśliwym, na życie w dostatku, z zabezpieczeniem finansowym jest złem? Nie, nie jest tak długo, jak długo człowiek żyje zgodnie z zasadami Bożymi. Bo każdy ma wybór. Ale życie składa się z różnych sytuacji, z wielu zakrętów i czasem jest ciężko tak naprawdę ocenić, czy czynimy dobrze, czy źle. Tym bardziej, że szukając pomocy u duchownych, możemy uzyskać różne odpowiedzi... Ja sama tego doświadczyłam...


Krzysztof123 napisał/a:
Zastanów się więc czego tak naprawdę i w końcu czy to czego potrzebujesz jest wystarczające. Proponuję Ci prześledzić słowa modlitwy o odrodzenie małżeństwa ... a to słowa: „Dlatego proszę Cię: o dar szczerej rozmowy...”

Szczera rozmowa... Ja innej sobie nie wyobrażam. Nie czytałam modlitwy o odrodzenie małżeństwa jeszcze. Ale wiem, że nie można mi zarzucić braku szczerości. Ja wyraźnie mówiłam swemu mężowi, czego od niego oczekuję. I bolał fakt, że dopominam się o rzeczy, na których powinno oparte być to małżeństwo, o uszanowanie zasad, które on, jako mąż powinien mieć w dniu naszego ślubu i potem – o poszanowanie mojej osoby i mówienie prawdy, o nieokłamywanie mnie, i co najważniejsze w moim przypadku – o powiedzenie w końcu całej prawdy. To była walka z wiatrakami, bo mój mąż jedno kłamstwo zakrywał drugim. I robił to świetnie. A do tego jego mama mu w tym pomogła... Czego ja potrzebuję? Wiesz, aż wstyd się przyznać, ale potrzebuję jednej, z pozoru banalnej rzeczy: szczerości i prawdy. Z gorzką prawdą sobie poradzę, ze słodkim kłamstwem nie umiem żyć. Jak pisałam wyżej – moje pragnienie jest nie do spełnienia. Mąż wolał zawiesić starania się o małżeństwo po niecałym tygodniu, wolał nie widzieć swoich dzieci niż powiedzieć prawdę.


Krzysztof123 napisał/a:
Twój mąż czekając na konkret nie może się go doczekać a Ty nie dajesz mu dostatecznych wskazówek do rozwiązania Twojego rebusa.

Mylisz się... Jestem męską wersją kobiety – mówię prosto z mostu, kiedy trzeba. Kiedy trzeba, zachowuję dyplomację. A w przypadku mojego małżeństwa, jasno określiłam swoje oczekiwania. Nie dawałam mężowi żadnych rebusów.


Krzysztof123 napisał/a:
Te słowa zrozumiałem w taki sposób jakbyś najpierw chciała pozbawić się właśnie tego błogosławieństwa a później spróbować go odzyskać. No to życzę powodzenia.

Nie Krzysztofie, nie chce pozbawić się błogosławieństwa. Ja chcę właśnie się dowiedzieć, że błogosławieństwo było nam dane. Nie wiem, czy czytałeś mój wątek. Mój mąż zataił bardzo wiele istotnych faktów, które mogły wpłynąć na moją decyzję o zamążpójściu. Ja wychodziłam za mąż nie za kogoś, kogo znałam, ale za kogoś, kto nie istnieje – za mężczyznę, którym mój mąż nie był, ale tylko kreował się na takiego. Niestety wszystkie prawdy wyszły po ślubie, kiedy już mężowi już chyba sprawy zaczęły się wymykać spod kontroli – bo mi się zapaliło zielone światełko i zaczęłam sama doszukiwać się prawdy. Nie wiedziałam, że ma dziecko, że płaci alimenty, że ma kredyty. Nie wiedziałam, że to on ukradł moje oszczędności, które nota bene miałam przeznaczone na sukienkę ślubną... Przyznał się 8 miesięcy po ślubie. Na co poszły te ciężko zarobione pieniądze – nie wiem do dziś. Miał świetne pole do popisu, bo mieszkaliśmy za granica i nie mogłam skonfrontować ano jednej z jego historii. Poza tym, w życiu bym nie pomyślała, że ktoś, kto mówi o Bogi, chodzi do kościoła, jest zdolny do takich oszustw... Jest w prawie kanonicznym zwrot „wymuszenia małżeństwa” – nie znam się, ale wydaje mi się, że tego dokonał właśnie mój mąż. Sakramentu małżeństwa udzielają sobie małżonkowie, a ksiądz jest tylko szafarzem. Jak ma działać sakrament, jeżeli ja obiecywałam wierność, miłość i uczciwość małżeńską komuś, kto tak naprawdę nie istnieje? Komuś, kto nie istniał w dniu składania tej przysięgi? Ja chcę wiedzieć tylko prawdę. Piszesz, że mam wiele sakramentów, jako broń przeciw złu – jestem ochrzczona, bierzmowanie przyjęłam ze świadomością, do małżeństwa też podchodziłam świadoma tego, co ślubuję. Ale nie byłam świadoma, komu ślubuję – czy faktycznie mam 3 sakramenty, jako broń? Czy Ty jesteś tego pewien? Bo ja nie. I to próbuję właśnie odkryć.


Krzysztof123 napisał/a:
Czy nie jesteś egoistką?

A czy chęć życia w zgodzie z prawdą jest egoizmem? Czy dążenie do prawdy jest egoizmem? Ja myślę, że nie. Byłabym egoistka, gdybym teraz właśnie, widząc te ładne sumy na koncie mojego męża, który zaczął bardzo dobrze zarabiać, godziła się na jego kłamstwa, siedziała cicho wiedząc, jak mnie oszukał i korzystała z uroków finansowych... Byłabym okropną egoistką, gdybym wydawała jego pieniądze, cieszyła się razem z nim z tych sum wiedząc, jak bardzo daleko jest on od Boga przez życie, jakie prowadzi. Odseparowując go od siebie pokazałam mu jasno, że to, co robi jest złe. Sprzeciwiłam się złu.


Krzysztof123 napisał/a:
Owszem pojawiły się już kancelarie gwarantujące unieważnienie takiego związku ale posługują się one podstępem. Swoje wnioski czy też konkluzje dowodowe opisują w taki sposób aby wszystko wyglądało wiarygodnie i tym samym wprowadzają w błąd sąd biskupi mający za zadanie wydać decyzję o ważności bądź nieważności tego związku.

Nikt nie może unieważnić związku małżeńskiego. Można jedynie stwierdzić jego ważność. Ja wiem, że są ludzie nieuczciwi i na tym polu. Ale ja mam czyste sumienie – ja nie chcę niczego unieważniać, ja nie chcę uciekać, ja nie chcę kłamać. Ja chcę poznać prawdę i wiedzieć, czy małżeństwo moje jest ważne.


Krzysztof123 napisał/a:
To czy związek małżeński jest ważny czy nie zostaw Panu Bogu.

To, po co, powiedz mi, po co, Kościół pozwala na badanie ważności małżeństwa? Dlaczego ustanowiony jest Sąd Biskupi, który bada sprawę? Bo ja tego nie rozumiem: chcę zrobić coś, na co Kościół daje narzędzia i możliwości, zgodnie z moim sumieniem, a mam to zostawić? Przecież nie pójdę do adwokata specjalizującego się w prawie kanonicznym i nie powiem mu: Panie, za XY zł chcę by mnie Pan uwolnił z przysięgi małżeńskiej.


Krzysztof123 napisał/a:
Dlaczego przyłapałaś się. Uważasz, że to złe? Wiara zaś nie nakazuje nam a daje wybór. Tu na ziemi masz poznać dobro i zło i dokonać wyboru pomiędzy nimi. Masz rozum i kierujesz się rozsądkiem. Nie kieruj się sercem bo jest zawodne raczej je prowadź zgodnie z rozsądkiem i wiarą.

Są rzeczy, z którymi na dzień dzisiejszy nie do końca się zgadzam. Po prostu nie rozumiem, dlaczego pewne rzeczy są złem. I nie myślę, że to jest złe. Złem byłoby niezgoda na pewne zasady głoszone przez Kościół i nie pogłębianie wiedzy na ten temat, złem byłaby brak próby zrozumienia stanowiska Kościoła. Dlatego powiedziałam, że wiara nakazuje – chodziło mi głownie o Kościół. Nie wiem, czy ja do końca rozumiałam, co robie, co postanawiam. Chyba pomyślałam: taką zasadę głosi Kościół (w oparciu o Biblię) i muszę się do niej dostosować. Nie należę do osób ślepo wierzących we wszystko, – choć przy moim mężu tu tę zasadę złamałam... Zazwyczaj, jeżeli coś mi nie pasuje, czegoś nie rozumiem – buntuję się, poszukuję źródła, wiedzy, dochodzę do tego, dlaczego tak ma być.
Ja jestem rozszarpana, jak pisałam w swoim wątku... Czasem sama się gubię w swoich przemyśleniach... Jestem zraniona, serce mi krwawi z bólu. Nie zawsze myślę jasno i też nie zawsze jasno się wyrażam. I czasem sama nie wiem, o co mi chodzi, czego chcę. Ale to chyba normalne. Zawaliło mi się życie po roku małżeństwa. W sumie już w miesiąc po ślubie zaczęłam odkrywać różne prawdy, ale nie dopuszczałam wtedy do myśli, że oszustwo mojego męża jest aż tak głęboko zakorzenione. Nie umiem racjonalnie myśleć, kiedy mam tak skrajne emocje w sobie. Jak kierować się rozsądkiem, kiedy serce wyje z bólu? A kierowanie się rozsądkiem nie do końca jest słuszne. Czasem rozum zawodzi, a serce ma ten jeden mały, maluteńki zakątek, w którym kryje się coś, co nie zawodzdzi przy dobrym wsłuchaniu się w siebie – tym czymś jest intuicja. Intuicja jest w sercu, nie w rozumie...

Malizna, przepraszam, że tyle miejsca zajęłam w Twym wątku.
Krzysztofie, jeżeli chcesz pogadać, zapraszam na mój wątek, zostawmy tu miejsce dla Malizny :mrgreen: .
Pozdrawiam
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 00:54   

Krzysztof123 napisał/a:
Czy brakiem miłości każesz za brak miłości?


...tylko ze ja nawet nie zauwazyłam kiedy ten mur zaczął rosnąć, kiedy poczułam ze nie moge się otworzyć na miłość, nie zastanawiałam się nad tym, tylko uciekałam emocjonalnie od męza, bo przeszkadzało mi codziennie te parę procentów alkoholu w okazywaniu bliskosci, i to zmuszanie mnie do zaspokajania i pretensje, nie robiłam tego specjalnie, nie chciałam karać brakiem miłości ......starałam sie jeszcze długo mimo tego co czułąm w sercu - okazywać uczucia, czułość, byłam dobrą zoną, ale już tylko na siłę, duchem byłam gdzie indziej, bo w tej sytuacji gdzie po drugiej stronie widziałam tylko pustkę, nie umiałam już inaczej, i do tej pory mam z tym największy problem, ..... i to w pewnym momencie doprowadziło do zdrady emocjonalnej,
cytat z innego postu:
"Kiedy żona będzie wyrażała swój ból i/lub gniew pamiętaj, że jest to konieczny element procesu uzdrawiania. Powinieneś chcieć, aby żona otworzyła się i mówiła o swoich uczuciach i rozczarowaniu. Tylko wówczas będzie mogła oczyścić swoje serce. Najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić kiedy twoja żona wyraża swoje emocje, to zacząć się bronić albo starać się ją uciszyć. Bądź cicho i słuchaj… pozwól żonie wyrażać siebie, bez względu na to, co mówi. Nie przerywaj żonie nawet jeśli zacznie obrzucać cię wyzwiskami. Ona potrzebuje wyrazić swój ból i złość – tylko wtedy będzie mogła oczyścić się z trucizny. Nie walcz z żoną. Pamiętaj, że to ty ją skrzywdziłeś i jej zachowanie jest reakcją na to, co zrobiłeś. Musisz dać jej pełną swobodę w wyrażaniu jej bólu".

....no i teraz nie wiem jesli by to było tak to moze powinnam przyjmować tą złość męza, a ze jest to już forma przemocy, to moja wina bo utrudniam męzowi to ze jednak mógł poczuć się zdradzony, moze nie powinnam teraz wzywac policji tylko pozwolić sobie poczuć się ta poniżoną.

[ Dodano: 2012-01-07, 01:26 ]
.....to jest takie cięzkie dla mnie, tak naplątane, i dlatego myslę ze cięzko mi będzie odnalesc się w tym wszystkim nawet po wizytach u psychologa, bo nie będzie to psycholog katolicki,
przepraszam ze zawracam głowę znów sobą w nie swoim wątku, ale to ten wątek a potem jeszcze inny znów mi dał do myslenia nad pewnymi sprawami, i dziękuję za odpowiedz, z której znów narodziły się następne myśli.....
Pozdrawiam :->
 
     
Szaraczek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-01-07, 20:32   

„wiem, że nie złożę wniosku o rozwód, no chyba że faktycznie władze kościoła uznają, iż nasze małżeństwo ważne nie było - tu nie popełniam grzechu.”

Aniołku – Każda ingerencja w sakrament małżeństwa jest grzechem, no chyba, że drugi z małżonków naprawdę tak destrukcyjnie wpływa na małżonka, rodzinę majątek dorobkowy, że nie ma innego wyjścia wtedy można się zgodzić z tego typy pozwem trwając w miłości, nie tyle do małżonka co do Boga bo miarą miłości Boga jest to jak kochasz najbardziej oddaloną od Ciebie osobę. Tak więc jeżeli małżonek (ten zły i skorumpowany, pijak, maniak, narkoman, obłudnik i cudzołożnik) wnosi taki pozew możesz zgodzić się na niego. Składając go w przypadku kiedy masz inne możliwości naprawy małżeństwa popełniasz wielki błąd. W prawie polskim bowiem jest wiele innych środków które zarówno zabezpieczają Twoje osobiste interesy prawne jak i majątek. Do eksmisji małżonka włącznie bez potrzeby wnoszenia pozwu o separację czy rozwód. Dla katolika nawet separacja jest ostatecznością.


Tak zacytowałem ten tekst, bo stoję jedna nogą przed rozwodem, na szczęście jutro jadę na kurację wzmacniającą na spotkanie Sycharu, otóż moja żona żąda kategorycznie tylko rozwodu i to jeszcze z orzeczeniem tylko mojej winy, nic innego Jej nie satysfakcjonuje, mówi,że nikt Jej nie zmusi do życia ze mną i że Kościół też jest za rozwodami, i że to nie jest żaden grzech.
Mówi,że mi nie wierzy, nie ufa i nie chce ze mną być. Synowie twierdzą,że jeżeli nie zgodzę się na rozwód ( sprawa ciągnie się od 20 sierpnia 2010 roku), to takie moje postępowanie wyzwoli wielką spiralę nienawiści i rozwali całą rodzinę i zniszczy uroczystości rodzinne , a mianowicie wesela właśnie tych synów jeszcze w tym roku.
To jest dla mnie wielkie wyzwanie, zgadzać się czy nie zgadzać, oto jest pytanie.....
Jestem sam w domu, bo żona wychodzi, często nie ma Jej 6-7 godzin, nie wiem gdzie jest, mówi że u koleżanki lub że mnie to nic nie obchodzi, w drugą stronę cierpliwie tłumaczę Jej gdzie ja byłem poza domem.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8