Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Po wczorajszej wizycie mojej teściowej, po usłyszeniu tylu okrutnych słów, oskarżeń jestem kłębkiem nerwów, czuje się już "wrakiem" człowieka.
Usłyszałam, że to ja jestem wszystkiemu winna, że utrudniam jej synowi życie nie zgadzając się na rozwód i jakim prawem zatrzymuje go na siłę...że moje małżeństwo nie istnieje, że jest za późno na jego uratowanie ,ze nie dostane już szansy.
Próbowałam na spokojnie jej tłumaczyć, że to moja decyzja, moje życie a ona nie będzie "mnie rozwodzić", na co usłyszałam, że ona jako matka ma do tego prawo....
Chodzi do kościoła, uważa się za pobożną osobę a równocześnie robi dosłownie wszystko, żeby ułatwić synowi "pozbycie" się zony.
Proszę pomóżcie.
jezeli ktos z Was posiada wiedzę, informację, materiały, cokolwiek żeby mnie nakierować,żebym mogła uświadomić "konkretami"moją teściową jak wielkie zło wyrządza nam-małżeństwu wtrącając się tak mocno w nasze życie.
Mam nadziej,że nie zostałam źle zrozumiana, nie che się z nią kłócić, chciałabym jej tylko zostawić "lekturę do poczytania".
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 10:46
Dziewczyno nie przekonasz teściowej. Po co z resztą miałabyś to robić? Ona jest dorosła, podejmuje sama decyzje i sama poniesie konsekwencje. Ty zajmij sie sobą, żeby nie być "kłębkiem nerwów". Nieważne co inni nam robią, ważne co my z tym zrobimy? Ty chcesz nawracać teściową, zamiast umocnić siebie. Dlaczego tak bolą jej słowa? Jeśli są nieprawdziwe dlaczego się przejmujesz? Jeśli zawierały jakąś bolesna dla Ciebie część prawdy rozpoznaj, co mogłabys zmienić w sobie , by wyeliminować ewentualne chore własne zachowania. Prawdopdobnie to wszystko jest po to , by Cię osłabić, by wymóc na Tobie zmianę decyzji. Ty nie mówisz "nie" rozwodowi, żeby zatrzymać męża, bo wszak nie mieszka już z Tobą. Mówisz "nie" by postawić granice złu, jakim jest rozwód. Mąż w swojej wolności podjął decyzję o rozwodzie, aTy w swojej odrzucasz łamanie przysięgi, złożonej wszak przed Bogiem.
Malwina83 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 11:20
Dziękuję, masz rację.
AWS napisał/a:
Jeśli są nieprawdziwe dlaczego się przejmujesz?
Bo to bardzo boli, bo nie ma w nich żadnej prawdy i po prostu nie potrafię pojąć jak tak można krzywdzić
Dobrze wiem, że zrobiła to tylko po to,żeby mnie dopić, żebym uległa.
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 12:18
Kochana przytulam Cię mooooocno!
Gdy boli uciekaj do Jezusa! "Poraniony, cierpiący, odrzucony, ukrzyżowany Jezus modlił się:"Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią" (Łk. 23,4). Bóg, Słowo wcielone, przez całą wieczność wypowiada te słowa. Są one żywe i zawsze blisko nas. Czy chcesz przebaczyć? Tajemnica przebaczenia tkwi w Jezusie Chrystusie ukrzyżowanym. To Jego Słowo, Jego moc. Ty zaś należysz do Niego i Jego Duch jest w tobie..." N. Lozano.
Malwinko Zło można zwyciężyć tylko dobrem. Nie skupiaj sie na tym co teściowa, co mąż, bo zbytnio dajesz atencje złu. I wtedy ma uciechę. Przecież on jest ojcem klamstwa i to jemu zależy , by niszczyć, rozdzielać, a przede wszystkim, by zasiać w nas nieufność wobec milości i Miłosierdzia Boga. Nie daj się złu! Pogody Ducha!
Malwina83 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 12:31
Nie potrafię nawet ująć w słowa, jak jestem Ci bardzo wdzięczna za ta odpowiedź.
DZIĘKUJĘ
Dziś jest u mnie najgorszy dzień z tych wszystkich ostatnich 3miesiecy, boli dusza, boli ciało, czuje ogromne zmęczenie
Będę Twoja odpowiedź czytać cały dzień, żeby go jakoś "przetrwać".
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 12:36
Malwino polecam sposób który polecił ojciec Donat na rekolekcjach .
Dajesz teściowej naszą broszuję sycharowską z podkreślonymi fragmentami dotyczacymi postawy rodziców w czasie rozwodu dzieci .
Tylko tyle mozesz zrobić (oprócz modlitwy) , dostarczyć jej informacji .
Co Ona z tym zrobi ????
Ty zrobiłas co mogłaś .
Pogody Ducha
Sagita [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 12:39
To jest w ogole trudny problem - umieć swoją postawą dawać jasne świadectwo temu, co jest dla człowieka wartością. Tak na co dzień.
Myślę, że w różny sposób wielu się z tym zmaga. Ja na przykład mam mnóstwo niewierzących lub obojętnych na sprawy wiary przyjaciół, oni kompletnie nie rozumieją postawy trwania przy mężu, którego obiektywnie można byłoby wywalić za drzwi. Czyli sytuacja inna, ale problem ten sam.
Doszłam do wniosku, że opinie ludzi na ten temat nie będą mnie nurtować, jeśli sama w sobie, w środku, dogłębnie, rozumowo i sercowo uzasadnię przed sobą moją postawę. Łatwiej powiedzieć niz zrobić, ale próbuję i widzę efekty. Wtedy w człowieku rodzi się jakiś spokój, w sytuacjach konfrontacji wie, kiedy mówić a kiedy milczeć. I kurczę, to robi wrażenie. Albo wywołuje furię, zależy.
Weź porzuć od razu myśl o przekonywaniu teściowej, wasze cele są kompletnie sprzeczne. Będą tylko eskalujące emocje. Przyduszona spokojnie wyjaśniaj swoje stanowisko i pogódź się z myślą, ze jesteś paskudą, co to krzywdzi jej niewinne dziecko, będąc mu kula u nogi. Teologiczne argumenty zostaw dla siebie i męża, ją znoś po prostu z dystansem.
Jeśli jesteś wierząca, modl sie za nią w duchu - czy wiesz, jaki cieżar bierze na duszę, namawiając złamania sakramentu?
Jesteś bardzo dzielna, samo trwanie w decyzji, juz pomijając naciski, jest heroiczne!
Trzymaj się mocno.
S.
Malwina83 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 13:43
Sagita napisał/a:
znoś po prostu z dystansem
będę jej unikać, bo jak będzie mnie tak dręczyć codziennie, to boje się, że gdy przyjdzie "ten dzień" to powiem tak
Najbardziej boli,że krzyczała, ze ja nie kocham swojego męża, jakim prawem?jak może mówić o moich uczuciach?
Nigdy nie będę już taka jak dawniej, tak bardzo chciałabym już umieć się z tego podnieść :-(tak bardzo potrzebuje choć jeden dzień bez tego bólu, żeby odpocząć, zebrać siły
minutka09 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 13:51
Dla mnie w twojej sytuacji chociaż wiem że to nie łatwe ale musisz się podnieść z tego. W chwili obecnej nie ściągniesz do siebie swojego męża na siłę. Weź idź na zakupy zrób się na bóstwo żeby wszyscy w koło widzieli że dajesz sobie doskonale radę.
Życzliwi doniosą twojemu mężowi że dajesz sobie świetnie radę i może do niego zacznie docierać co traci że jesteś silną osobą. Pamiętaj płaczem i lamntem nic nie zadziałasz.
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 14:45
Nigdy nie będę już taka jak dawniej,
I dobrze, bo teraz możesz być URZEKAJĄCĄ CÓRKĄ BOGA!
Malwinko! wszystko co nas spotyka jest po coś. Zapytaj swojego serca po co w Twoim życiu kryzys? Wiem, że odrzucenie boli (przerabiam na własnej skórze), wiem, że chciałoby się już powrotu tego marnotrawnego, ale to tak nie działa. Trzeba jeszcze naszej zgody na wolę Bożą w naszym życiu i całkowitego zawierzenia Temu, Który wszysko może.
Kochana daj sobie prawo poczuć gniew wobec poczynań teściowej (nie jej samej. Oddzielaj człowieka od czynów), ale zaraz wstawaj z klęczek, otrep kolana, pomódl się za nią i bierz się za życie! Może kodoś ucieszy Twoja obecność? Może ktoś potrzebuje Twojego uśmiechu? Pomodlę się za Ciebie, byś uwierzyła, że Bóg ma superplan wobec Ciebie!
Malwina83 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 15:12
AWS napisał/a:
Zapytaj swojego serca po co w Twoim życiu kryzys?
naprawdę się zmieniłam, Bóg dał mi taki dzień w moim kryzysie, w którym uświadomiłam sobie każdy swój błąd, krzywdę wobec męża i poczułam ogromy żal.
dziękuję
Superplan w "mojej wersji", jakbym miała na to wpływ (a wiem, że nie mam), to dziecko
w to właśnie uderza, boję sie ,że nigdy tej łaski nie otrzymam,bo tracąc męża tracę równocześnie szanse na rodzinę.
[ Dodano: 2012-01-04, 15:17 ]
wiem, użalam sie nad sobą, ale dzis kompletnie sie zdołowałam
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 15:35
Kochana nie pisz scenariuszy to po pierwsze, a po drugie przestań siebie owiniać. A ten Twój mąż to taki ideał, nigdy Cię nie zranił? A jak mu nie pasowało, to co z tym zrobił? Schował się za mamusią bohater. Dziewczyno nie jesteś doskonała, bo nikt z nas nie jest. Doskonały jest tylko Pan Bóg. Popełniałas błędy i co ?; Ty odeszłaś?, Typorzuciłaś?, Ty chcesz rozwodu?, Ty krzywdzisz złym traktowaniem, raniącym słowem?
Daj sobie i mężowi czas i wycisz sie koniecznie. A gdy szczególnie zle łap za różaniec!
Malwina83 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-04, 15:40
Odmawiam druga Nowenne Pompejską, także różaniec towarzyszy mi co dzień
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.