Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
kolejna zdrada -zdrada żony
Autor Wiadomość
Alzacja
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 21:12   

Sawek wybacz, że będzie z grubej rury, ale za bardzo rozczulasz się nad sobą. Nie wiem, czego oczekujesz, ale jak widać nikt Cię po głowce nie pogłaskał. Ja też tego nie uczynię. Chyba masz parę cech charakteru typowo kobiecych i mam wrażenie, że oczekujesz, że Cię przytulimy i powiemy, że faktycznie jesteś bardzo biedy i nieszczęśliwy i jak Ona mogła, ta niedobra żona. Dostałeś już mnóstwo dobrych rad i oczywiście tylko i wyłącznie od Ciebie zależy, ile z tego przygarniesz.
Trochę to jest tak, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i gdyby tu zajrzała Twoja żona (którą zresztą serdecznie zapraszamy;-)) to myslę, że z Jej perspektywy Wasze pożycie małżeńskie może wyglądać troszkę inaczej. Nie wiem w jakim środowisku się obraca/sz Twoja żona/Ty ale dziś bycie piastunką ogniska domowego jest passé. Nawet rodzice/teściowi czy bliscy znajomi krytykują takie decyzje. Potrzebne jest silne przekonanie obojga malżonków, a zwłaszcza żony, że jej "siedzenie w domu przy dzieciach" jest dobre i pożytczene oraz że ma to sens. Grupa wsparcia, czyli mam domowych to podstawa. Nie podoba mi się też Twoje nastawienie do tej sprawy. Piszesz "Ja sam utrzymuje rodzinę żoną nie pracuje zajmuje się domem dziećmi". Czy Sawku nie wiesz, że zajmowanie sie dziećmi i domem to naprawdę ciężka fizyczna praca? Nie mów więcej, że żona nie pracuje, tylko mów, że pracuje w domu.
Kolejna sprawa to sprawa modlitwy, uczestnictwa w Eucharystii. Piszesz, że byłeś lektorem. To piekne i wzniosłe ;-) Chyba faktycznie gdzieś po drodze sie pogubiłeś i rozluźniła się Twoja relacja z Panem Bogiem, bo znam żonatych i dzieciatych lektorów, którzy wciąż są blisko ołtarza. Wszak to przywilej do końca życia, nieprawdaż?
A co to znaczy "prawie coniedzielna msza świeta"? Wiem, co to znaczy oczywiście, ale to do rozważenia dla Ciebie. Tak samo wspólna codzienna modlitwa małżonków i osobista - tak, też jest potrzebna i wskazana.
Jeszcze co mnie zaniepokoiło a chyba nikt nie zwrócił na to uwagi - "jeszcze w między czasie jakieś czakry wynalazła w internecie ze wszystkim skończyła czy też ja skonczyłem." Bardzo niebezpieczna sprawa - tu polecam lekturę o.Posackiego. Choćby to
http://www.aleksanderposa...chrzescijanstwo
I już ostatnia sprawa - Sawku, skup się na sobie. Odpowiedz na pytanie, co Ja mogę zrobić, by być bliżej Pana Boga. Gdy zbliżysz sie do Boga, zbliżysz się do żony. Doceń, że Twoja żona została i chce budować dalej z Tobą. Na Bożym fundamencie z pewnością dacie radę.
Pozostań w Panu!
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 23:08   

Sławku nie dziwię się, że czujesz się rozczarowany powyższymi radami.
Zastanawia mnie dlaczego w tytule umieściłeś "kolejna zdrada żony"? Co to znaczy?

Po pierwsze nie daj sobie wmówić, że zdrada twojej żony może nosic w sobie ziarnko twojej winy, to nie jest prawda!
Winny zawsze jest tylko ten kto zdradza. Zdradza bo chce zdradzać, taka jest prawda.
Nie dorabiajmy ideologii do zwykłego chciejstwa i długotrwajacego oszustwa proszę.
Jeśli żona nie była usatysfakcjonowana waszym pożyciem, mogła z tobą rozmawiać, sygnalizować swoje potrzeby, dlaczego tego nie robiła zatem?
Piszesz, że ona nie potrafi rozmawiać, cóż, rozwiązywanie swoich frustracji było jej łatwiej rozładować mając kochanka i oszukując cię 2,5 długiego roku, szok!
Analizując całe to skromnie nazywając zajście trzebaby było się zastanowić, co trzeba mieć w głowie by z premedytacją oszukiwać własnego męża przez tak długi czas?
Jak masz wybaczyć skoro nie bardzo wiesz co masz wybaczać - ona nie potrafi mówić o uczuciach jak wspomniałeś....to ona ma się starać a tak nie robi...dlaczego ?
Czy wobec tych faktów jest możliwe by coś ustalić, byś rzeczywiście poczuł że ona żałuje i chce się zmienić?
Powiem szczerze, nie wierzę w tak nagłą zmianę twojej żony. Owa zmiana może być podyktowana tylko i wyłącznie pragmatycznymi względami. Przecież ona jest od ciebie finansowo zależna! Wobec tego być może stwarza pozory, że romans skończony, ale nie wierzę, że po tak długim czasie zaangażowania w romans chęć bycia z kochankiem zniknęła bezpowrotnie jak zły sen - bądźmy realistami.
Ona powinna się starać przekonać, że zasługuje na twoje wybaczenie a tak się nie dzieje.
Sławku, nie słuchaj tych mrzonek, rozejrzyj się, otwórz oczy bardzo szeroko. Być może okaże się, że dziwne zachowanie żony jest spowodowane tym, że to co robi nijak się ma do jej deklaracji.
Pozdrawiam

[ Dodano: 2012-12-28, 23:18 ]
I jeszcze jedna bardzo istotna sprawa:
o zdradzie dowiedziałeś się z billingów, nie od niej samej.
Gdybyś nie zdemaskował jej nieuczciwości wobec ciebie, do tej pory żyłbyś w błogiej niewiedzy, będą oszukiwanym
Nie ona wyznała ci prawdę, ty ją odkryłeś samodzielnie.
I dalej uważasz, że żonka może mieć dobre intencje tylko nie potrafi ich wyrazić?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 23:44   

Kenya ,
odważnie piszesz :mrgreen:
witaj na forum
........ma to sens ;-)

Ja oddzielam tak .
Jedna rzecz to kryzys w małżeństwie .
Inna rzecz - zdrada .
Kryzys "sprzyja" zdradzie ........ ale jej nie warunkuje .

Podobnie jak patologiczna rodzina
nie zwalnia sprawcy przestępstwa , powiedzmy gwałtu
od odpowiedzialności .
Nie można winić ofiary gwałtu , że akurat musiała tamtędy przechodzić .
Uważam zresztą , że zdrada jest swoistym gwałtem na małżeństwie - z dwoma ofiarami na dodatek .


Winny sytuacji w małżeństwie , kryzysu - z całą pewnością , ma swój udział , JAKIŚ .
Winna zdrady - żona w 100 % . To był świadomy wybór dorosłej osoby .

Stosunku żony do całej sprawy bym jednak całkiem nie przesądzał , trochę mało danych .

"znowu kolejna zdrada" - to chyba proste :mrgreen:
......... na forum mnóstwo takich tematów , ze zdradą na pierwszym planie
 
     
GregAN
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-28, 23:46   

po pierwsze - nie szukaj w sobie winy za decyzję żony. To ona zamist próbować ratować sytuację w związku poszła w długą.. Zdezycowała oszukiwać Ciebie. Nie ma w tym ŻADNEJ Twojej winy.
Po drugie - nie zastanawiaj się "co miał w sobie" ten kochaś. Ty zwykły oszust. Wykorzystał sytuację. NIe chciej być taki jak on. Nic nie warty amant, nie warto nim sobie zaprzątać głowy. Jednak powinieneś wiedzieć kto to jest. Żona ma OBOWIĄZEK Ci o tym powiedzieć.
Zostałeś zdradzony, oszukany. Tak samo dzieci.
Byłeś bardzo długo oszukiwany.
Żona nie powiedziała Ci że czegoś oczekuje - skąd mogłeś się domyślić czego ?
Czy żona powiedziała Ci WSZYSTKO o tej zdradzie ?
Jest Ci to winna.
Musicie przegadać sprawę.
Co w niej jest takiego że była skłonna Ciebie oszukiwać , jak zdecydowała się narazić Waszą rodzinę na rozwalenie, czego musi się pilnować itd.
Ogrom pracy PRZED NIĄ !
Jeżeli nie chce z Tobą o tym rozmawiać... nie jest szczera, sprawa może pwrócić.
Nadzieja w tworzeniu religijnej atmosfery.
W szczerych rozmowach - pojedźcie na rekolekcje dla małżeństw na któruch uczy się dialogu.
Walcz o siebie. O swój rozwój duchowy.
Wzmacniaj się w Bogu.
ALe nie daj sobie wmówić że zdrada żony była choć w 1 promilu Twoją winą !
Trzymaj się, głowa do góry.
Ten facet nie miał w sobie nic takiego czym mógły być lepszy od Ciebie.
Ty masz zasady, zasady Boże.
On jest zwykłym szambem na które nie warto splunąć, żeby nie popryskać się g..nem.
Kenya ma dużo racji w tym co pisze.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-29, 01:16   

GregAN ,
chyba ciut "przegiąłeś" teraz w drugą stronę :mrgreen:

Nie wiemy NIC o "kochasiu" .
Może się "opamiętał" i pokutuje ? ................. mam wiarę w ludzi :mrgreen:
Wina żony = winie "kochasia"
Szambo ? Czyn tak , ale człowieka bym nie odważył się potępić .

Sawek ,
jeżeli skrucha żony jest szczera
i naprawdę zrozumiała
absolutnie
nie powinieneś na nią patrzeć z góry .
( dałem Ci linka wcześniej )


A drugą sprawą jest Twój udział w kryzysie ,
tu masz i macie nad czym pracować , oboje .
A zdradę wyjaśnić do końca
zamknąć RAZ NA ZAWSZE i NIGDY NIE WRACAĆ .
  
 
     
sawek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-29, 10:01   

Alzacja pisze o mnie
pozostali o niej i tak to spostrzegam
Temat zdrady zamknięty bo wiem wszystko (ze szczegółami)
zdrada to jedno kryzys to drugie
kryzys jest i zawswze będzie trzeba wiedzieć jak to przezwyciężyć mi się wydawało że jest ok żonie brakowało mnie czuła się samotna ale dopiero teraz to wiem nie potrafiła ze mna rozmawiać i nadal jej trudno
mam zasady i będę sie ich trzymać małżeństwo to relacja ludzi wzajemne pokonywanie przeszkód
Trudno mi to zrozumieć ten okrutny czas 2,5r nigdy nie będę wiedział co może kierować człowiekiem aby tak żyć w kłamstwie i oszustwie zdradzie nie jedno krotnej aby w tym trwać żyć dwojako
Nie jest tak że nie mieszkaliśmy razem ,Mieszkaliśmy kochaliśmy się razem wszystko nadal razem robiliśmy 2,5r .....To jest nie do ogarnięcia
Piszecie że żona wróciła ona cały czas była...Tylko ja w swojej miłości nie widziałem co się dzieje ufałem bezgranicznie...
Ja to skończyłem zmieniłem nr tel chciałem adres ...ale uświadomiłem sobie że jak będzie chciała to i tak nawiąże kontakt ale wiem że nie chce.
Rozmawiałem i z nim odczepił się nie szuka kontaktów myślę że trochę się przestraszył.....
On mnie nie interesuje wogóle
Myślę tylko o żonie ...jak to poukładać czy kocha mnie i dlaczego chce ze mną być ...
Jest to trudne do ogarnięcia -żyć na dwa fronty 2,5r skończyłem z tym... i nagle wielka miłość do mnie.....
Napewno kryzys był -zła relacja między nami nie potrafiliśmy rozmawiać (bardziej żona) nigdy nie powiedziała wporst że jej żle że czegoś potrzebuje ....I wtedy pojawił się ktoś.....
Szkoda że żona nie umiała ze mną porozmawiać .....
Zdrada to jej wina (tylko jak to wytłumaczyć tyle czasu i zero konforntacji ze mna chęci skończenia z tym tylko trwania i im dłużej tym mocniej)...
Kryzys nasz
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-29, 14:33   

sawek napisał/a:
Napewno kryzys był -zła relacja między nami nie potrafiliśmy rozmawiać (bardziej żona) nigdy nie powiedziała wporst że jej żle że czegoś potrzebuje ....


kobiety rzadko mówią wprost.to domena mężczyzn, choć i ci potrafią np. milczeć i nic nie mówić. żony oczekują, że mężowie będą się domyślać, czytać aluzje, czytać między wierszami. my faceci takich niuansów nie jesteśmy w stanie odczytać. dla nas brak komunikatu to brak sprawy i brak problemu. zła komunikacja jak zaobserwowałem,jest przyczyną chyba większość kryzysów małżeńskich. mojego też (moje małżeństwo nie zostało ważnie zawarte) plus dodajmy do tego słabą wiarę w Boga obojga małżonków, zwłaszcza tego, który w tym małżeństwie schodzi na manowce. moim zdaniem to dobrze, że nie interesuje Cię tamten człowiek. tutaj pisze się o tym, że małżeństwo nie ma prawa do prywatnych tajemnic, co uważam za nieprawdę. do Spowiedzi idziemy sami i małżonek nie ma prawa słuchać rozmowy żony czy męża w konfesjonale...skoro zatem sam Bóg daje nam prawo do intymności,to nie rozumiem, czemu mamy się wywyższać nad Boga i uzurpować sobie,że mąż czy żona ma być dla nas czytelną kartką i że to ich obowiązek, by nam wszystko śpiewać "jak na świętej spowiedzi"... nie powinno się kłamać, oszukiwać w małżeństwie, ale od rozliczania z tego jest Bóg, w Nim trzeba pokładać nadzieję, że to wszystko ma jakiś sens..i prosić o spokój duszy, moc wybaczenia.jak się samemu chce być sędzią i policjantem,to według mnie samemu sobie się robi poważne kuku i z pewnością nie służy to małżeństwu w ogólnej perspektywie... a nam na pewno nie, a przecież chcemy ratować....
piszesz "nagła miłość do mnie"....trudno zrozumieć, co w duszy innego człowieka gra, w myśli jego nie zajrzymy....moja dawna-żona (nie wiem, jak ją mam nazywać, skoro żoną jednak nie była) twierdziła, że kocha nas obu, mnie i swojego partnera.
polecam Ci Nowennę Pompejańską w intencji uzyskania spokoju ducha i mądrości przy podejmowaniu różnych decyzji. małe moje świadectwo: małżeństwo, córka, kochanek, rozwód (bez mojej zgody do samego końca) i wreszcie sąd biskupi orzeka, że to małżeństwo było nieważnie zawarte. nie mogłem pogodzić się z wyrokiem, bo wiedziałem, że żona skłamała w kurii, że obecnie z nikim nie jest w związku, podczas, gdy mieszkała wtedy już z nim. obronca węzła małżeńskiego przyjął moją informację, ale w uzasadnieniu wyroku nie było o tym słowa. podskórnie czułem więc, że wyrok został tak jakby wyłudzony i wynikał z nieprawdy. w sercu zatem nie mogłem jakoś uwierzyć, że to ma "moc prawną" u Boga i że ludzie z sądu biskupiego się pomylili....przeżywałem ciężkie chwile, byłem bliski depresji, bo dawna-żona szykowała się do kolejnego kościelnego ślubu, a ja oficjalnie zacząłbym być intruzem prawomocnego kościelnego małżeństwa...na to patrzyła nasza córka.....Nowennę zacząłem odmawiać pod wpływem impulsu, w intencji dobrego rozeznania w sprawie i choć nie modliłem się o jakieś konkretne rozwiązanie, w głowie były jakieś marzenia, bym dostał informację z sądu biskupiego, że jednak uwzględnili kłamstwo żony, a żona decyduje się na naprawianie małżeństwa....Bóg zadziałał inaczej, jak zwykle zresztą bywa, po swojemu :lol: nie minęła część błagalna Nowenny, kiedy moja tęsknota za żoną i smutne myśli jakoś się rozpierzchły...a kilka dni później mój spowiednik skontaktował mnie ze znawcą prawa kanonicznego, który wyjaśnił mi, że nawet jeśli żona kłamała w sądzie, to tylko dowód, że nie była dojrzała do tego, by wziąć ślub ze mną i by ten ślub był ważny.....kiedy skończyłem Nowennę, byłem już całkowicie spokojny, zazdrość, niepewność, żal zniknęły jak starte ręcznikiem......choć przecież nic się nie stało takiego, co chciałem. więc uwierzyłem, że jeszcze może mnie jeszcze coś dobrego spotka.....jedyne z czym teraz walczę to odzyskanie wiary w miłość między ludźmi....odmawiam kolejną Nowennę, w intencji córki....to naprawdę modlitwa nie od odparcia, prawdę o niej piszą i mówią, polecam z serca!! trzeba ufać Ojcu, pozdrawiam i życzę powodzenia, wytrwałości i siły w ratowaniu Twojej rodziny,s.

[ Dodano: 2012-12-29, 14:35 ]
ale się rozpisałem :roll:
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-29, 15:54   

fakt rozpisałes sie i to bardzo :mrgreen:
Ja do nowenny nie miałam cierpliwości i jestem pełna podziwu dla Twojej wytrwałości :mrgreen:

Mi bardzo pomogło uczestnictwo we mszy o uzdrowienie i uwolnienie , bardzo mnie to wyciszyło i zniknęły negatywne emocje. Dziś tez byłam na takiej mszy i mam nadzieję że mój proces uzdrawiania będzie trwał nadal :-D
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-29, 16:27   

Izka napisał/a:
Ja do nowenny nie miałam cierpliwości i jestem pełna podziwu dla Twojej wytrwałości


może to głupie, co teraz napiszę :oops: ale by się skupić, wyobrażałem sobie, że leżę skulony u stóp Matki Boskiej i trzymam rąbek Jej sukni, widziałem siebie jako dziecko błagające o pomoc. wyobraźnia podsunęła mi obraz i myśli wtedy trzymały się w ryzach, mogłem skupić się na każdym słowie modlitwy....mam nadzieję, że to nie bluźnierczy sposób.....
prosiłem też św. Ritę, by modliła się ze mną (gdzieś wyczytałem, że można prosić o pomoc i wytrwalość w modlitwie różnych świetych) i odmawianie Nowenny mijało mi w błogim spokoju, nie czułem znużenia, ani rozproszenia. nie modliłem się na klęcząco, tylko na siedząco, ale nie ma znaczenia postawa ciała, byle tylko była godna i nie lekceważąca, nie musi być na klęcząco....powiem Ci, że bywały dni, że cieszyłem się na myśl, że jutro kolejna modlitwa, tak jakby to była super atrakcja, a nie jakaś powinność......kiedy skończyłem pierwszą Nowennę, poczułem pustkę....więc rozpocząłem nową i nie widzę przeszkód, by ta modlitwa nie została moją stałą modlitwą dzienną w różnych intencjach, nawet niekoniecznie mnie dotyczących czy moich spraw ogólnie....naprawdę polecam.....niesamowicie wzmacnia ducha i daje dużo, dużo spokoju, a to przecież małżonkom w kryzysie bardzo się przydaje......pozdrawiam serdecznie, s.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-29, 16:54   

Cytat:
nie powinno się kłamać, oszukiwać w małżeństwie, ale od rozliczania z tego jest Bóg, w Nim trzeba pokładać nadzieję, że to wszystko ma jakiś sens..i prosić o spokój duszy


krasnobar- pozwolę sobie przytoczyć fragment twojego postu, który posłuży mi do dalszych rozważań.

Wyposażeni w wolną wolę, my ludzie podejmujemy decyzje, nasze wybory warunkowane są celami jakie chcemy uzyskać.
Nie sądzę by Bóg chciał zajmować się na tym etapie jakąkolwiek oceną, ma z pewnością ważniejsze sprawy niż czyjaś zdrada, zatem nasze oceny także są cenne, po nich wszakże następują wnioski, które służa nam ludziom do podnoszenia samoświadomości i tworzenia siebie samych jako coraz lepszych.
Sławku odnoszę wrażenie, że chciałbyś by było jak najszybciej po wszystkim, każdy zdradzony tak chce. Jednak wszystko ma swój początek i koniec, i także dużo w międzyczasie.
Zwracam ci uwagę, że trochę życzeniowo podchodzisz do wybaczenia, które uważasz za koniec traumy jaką przeżyłeś. Twoje wybaczenie jest procesem, który wymaga specjalnego podłoża, nie odbędzie się ono tylko i wyłącznie bo ty chcesz lub że być może zostanie ci dana taka łaska.
To co się stało w twoim małżeństwie musisz zrozumieć, ale jak, skoro trudno to ogarnąć umysłem, emocjami.
Po pierwsze 2,5 roczny romans, to nie jednorazowy skok w bok w przypływie jakiejś głupawki lub pod wpływem czegoś jak niektórym to się zdarza.
2,5 letni romans, to dzień po dniu planowane oszustwo, to metoda na bycie w dwóch życiach naraz.
To ogromne emocjonalne zaangażowanie, coś na kształt amoku, który wypływa z realnej obecności pewnych substancji w mózgu zdradzacza, które działają jak narkotyk.
Czy człowiek zdrowo myślący jest w stanie udawać, prowadzić podwójne życie, nie budząc podejerzeń współmałżonka? Jaką trzeba mieć psychikę i jednocześnie jak bardzo trzeba być zdeterminowanym by trwać w tym oszustwie nieprzerwanie tak długo, aż ty nie odkryłeś prawdy.
Myślę, że nie wiesz nawet części tego co wiedzieć powinieneś, niestety. ;-)
Jeśli kochanek żony jest w małżeństwie - żona jego powinna bezwzględnie dowiedzieć się - to twój obowiązek, by zdrada nie rozpierzchła się jak zaraza.
Nie dokonasz Sławek uleczenia swojego związku, jeśli nie zmierzysz się z tym co się stało, tak do końca, tak do bólu.
Kiedy będziesz wiedział na czym stoisz dokładnie, kiedy będziesz znał do końca intencje żony, kiedy obydwoje będziecie mieli wiarę i chęć ratowania waszego małżeństwa, wtedy przy czynnym udziale małżonki, jej pełnym zaangażowaniu możesz zechcieć wybaczyć i spróbować zapomnieć.
Póki co chcesz to zrobić szybko i bezboleśnie, ale tak się niestety nie da.
 
     
Lonia
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-29, 19:52   

Obojętnie zdrada męża czy żony- ból jest taki sam! Ja też byłam a nawet dalej jestem oszukiwana przez męża i to jeszcze dłużej bo ponad trzy lata... Kończy z nią a nie kończy, tydzień temu w piątek znowu znalazłam u niego kartę na doładowanie telefonu na 30 zł . Jak zapytałam czy kontaktuje się z nią powiedział że nie, tak więc pokazałam kartę na której jest data , miejsce i godzina zakupu karty ( swój telefon ma na abonament). Na pytanie po co dalej oszukuje nie potrafił się wytłumaczyć. Ja po tak wielu oszustwach z jego strony jestem gotowa na wszystko... Stawianie warunków nie pomaga, twierdzi że wszystko z nią skończone, a potem znowu z czymś wpada. Modlę się , modlę i tylko w modlitwie znajduję moje wyciszenie. Ufam Bogu i wiem ,że on zadecyduje za nas, Nie mogę zrozumieć tego postępowania. Mówię mu: kochasz ją?- odejdź i bądź szczęśliwy, kochasz mnie ?: skończ z nią raz na zawsze i nie kontaktuj się więcej!Twierdzi że skończył ,a za jakiś czas wychodzi na jaw że kontaktuje się z nią nadal!

Człowiek o słabej psychice już dawno wylądował by w psychiatryku!. Ja jeszcze się trzymam:-)Ale mam wrażenie że moje uczucia słabną . Oczywiście że chciała bym więcej nie wracać do tego tematu ale jak to możliwe jak ciągle jestem oszukiwana!?. Aby dojść do siebie i stanąć na nogi nam zdradzonym potrzebny jest spokój, Ja tego spokoju przez cały ten czas nie miałam i nadal nie mam. Chwilami myślę że to ja jestem nienormalna bo wybaczam, stawiam warunek że ma z nią zerwać i dokonać wyboruj ja albo ona , on wybiera mnie i nadal mnie oszukuje...

I jak tu odzyskać zaufanie, równowagę i spokój.. Chwilami zastanawiam się czy ta walka w ogóle ma sens?
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-30, 00:01   

Lonia , piszesz :
Cytat:
Mówię mu: kochasz ją?- odejdź i bądź szczęśliwy, kochasz mnie ?: skończ z nią raz na zawsze i nie kontaktuj się więcej!Twierdzi że skończył ,a za jakiś czas wychodzi na jaw że kontaktuje się z nią nadal!

Chwilami myślę że to ja jestem nienormalna bo wybaczam, stawiam warunek że ma z nią zerwać i dokonać wyboruj ja albo ona , on wybiera mnie i nadal mnie oszukuje...


Lonia , po co ma wybierać , jak je ciastko i ma ciastko ?
Ty tylko pozornie
stawiasz granice .
 
     
Izka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-31, 18:12   

Cytat:
może to głupie, co teraz napiszę :oops: ale by się skupić, wyobrażałem sobie, że leżę skulony u stóp Matki Boskiej i trzymam rąbek Jej sukni, widziałem siebie jako dziecko błagające o pomoc. wyobraźnia podsunęła mi obraz i myśli wtedy trzymały się w ryzach, mogłem skupić się na każdym słowie modlitwy....mam nadzieję, że to nie bluźnierczy sposób.....
prosiłem też św. Ritę, by modliła się ze mną (gdzieś wyczytałem, że można prosić o pomoc i wytrwalość w modlitwie różnych świetych) i odmawianie Nowenny mijało mi w błogim spokoju, nie czułem znużenia, ani rozproszenia. nie modliłem się na klęcząco, tylko na siedząco, ale nie ma znaczenia postawa ciała, byle tylko była godna i nie lekceważąca, nie musi być na klęcząco....powiem Ci, że bywały dni, że cieszyłem się na myśl, że jutro kolejna modlitwa, tak jakby to była super atrakcja, a nie jakaś powinność......kiedy skończyłem pierwszą Nowennę, poczułem pustkę....więc rozpocząłem nową i nie widzę przeszkód, by ta modlitwa nie została moją stałą modlitwą dzienną w różnych intencjach, nawet niekoniecznie mnie dotyczących czy moich spraw ogólnie....naprawdę polecam.....niesamowicie wzmacnia ducha i daje dużo, dużo spokoju, a to przecież małżonkom w kryzysie bardzo się przydaje......pozdrawiam serdecznie, s.


dziękuję że to napisałes i wcale nie jest to głupie ja być może nie byłam gotowa na nowenne w intencji mojego małżeństwa i nadal nie jestem ale pewnie kiedyś będe
pozdrawiam serdecznie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8