Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-12-26, 14:46 kolejna zdrada -zdrada żony
Witam wszystkich
jestem nowy wię proszę o wyrozumiałość
jesteśmy po slubie prawie 10 lat ,mamy dwoje dzieci 7 i 4 lata, w listopadzie dowiedziałem się o zdradzie żony poprzez biling..... rozmawialiśmy ze sobą i trwało to od przeszło 2 lat jak się dowiedziałem nie chce go znać on też nie szuka kontaktówz moją żoną rozmawiałem szczerze i znam wszystkie szczegóły tej 2,5 letniej zdrady ...
dodam że mam 33 lata i wszystko było jak powinno czystość przedmałżeńska dziecko po 3 latach ślubu wielka miłość ...
jak żyć jak poradzić sobie z przebaczeniem czy powinienem to nie był jeden wybryk tylko dużo .....
po katolicku wybaczyć zacząć od nowa ale jako osoba zdradzona wymagam od żony dowodów że chce być ze mną ąe kocha ale ona czuje się poniżana że jaj to mówię '
coś doradzcie
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-26, 15:14
Witaj sawku
Piszesz wszystko było tak jak powinno ale powiedz jedno na którym miejscu w waszym małżeństwie był Bóg?
Nikt nie ma gotowej recepty na przebaczenie to Ty musisz sam zdecydować kiedy bedziesz gotowy na przebaczenie. Nie uzalezniaj tez swojej decyzji przebaczyć czy nie od zdania innych ludzi , zrób tak jak ci serce dyktuje, każda sytuacja jest inna.
Skoro odbyliście z małżonka poważna rozmowe to wiesz na czym stoisz. Może kolejnym krokiem byłaby wspólna terapia małżeńska , która pomoże odbudować to czego w waszym małżeństwie juz nie ma lub to co być może tylko troszkę przygasło?
sawek [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-26, 15:59
Dziękuję za zainteresowanie Bóg był bardzo blisko czy też ja byłem bardzo blisko ministrant lektor kościelny ....Póżniej małżeństewo wiadomo praca itp... prawie coniedzielna msza świeta modlitwy razem raczej nie było Tak do końca to nie wiem na czym stoję bo żona sama nie wie czego chce -od życia żle się czuje z tym co zrobiła ale nie umie kochać tak jak ja bezinteresownie dozgonnie nie potrafi żyć dla drugiej ososby poświęcić swoje życie dla drugiego człowieka tak żyła na począku i było jej z tym Dla mnie jako faceta ,który miał twarde zasady czystość wierność (miłość ,wierność i uczciwość małżeńską),jest to bardzo trudne na razie nie potrafię jej wybaczyć pragnę tego z całego serca ale nie wiem czy będę umiał z tym żyć i nie wiem tak naprawdę jakiego życia chciała by moja żona męczą ją dzieci nie ma cierpliwości do nich (nie pracuje bo nie musi) mam dni że nie potrafię bez niej żyć a innym razem wyrzucił bym ją z domu...Ona ma problem ze sobą samą b źle się czuje że skrzywdziła bliskich do końca życia będzie nosiła tą winę tak mówi i zadaje mi putania poco chcę z nią być ...kocham ją nad życie ale jest mi b trudno gdyby to był raz ale to trwało i trwało....nie wiecz czy można kochać męża i być z drugim człowiekiem wierzyłem ufałem jak dziecko swoim rodzicom nigdy nie sprawdzałem po prostu pełne zaufanie i nagle nic...nie wiem czy podołam chciałbym ale potrzebyję pomocy żony ale ona tego nie rozumie nie chce mi nic udowadniać aha jeszcze w między czasie jakieś czakry wynalazła w internecie ze wszystkim skończyła czy też ja skonczyłem.
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-26, 18:27
sawek napisał/a:
z moją żoną rozmawiałem szczerze i znam wszystkie szczegóły tej 2,5 letniej zdrady ...
Sawek czyli wiesz dlaczego to zrobiła?
W tym co ją pchnęło w ramiona innego można się doszukać swojej roli, co takiego było nie tak z Tobą...
Od tego możesz zacząć, przypatrzeć się sobie.
A wybaczenie i po nim zaufanie.... tu potrzeba bożej łaski, by ją otrzymać to rozwój duchowy i w pierwszej kolejności stanięcie w prawdzie. Co się takiego działo u Was, że żona przestała być szczęśliwa, ale ze szczególnym zwróceniem uwagi na siebie.
sawek [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-26, 19:09
Żona to tłumaczy mało rozmawialiśmy brak ciepłych słówek nie docenięłem......
Co skłania kobietę do zdrady cielesnej przecież przysięgała na dobre i źle tak jak ja
Co z sumieniem nie mam sobie nic do zarz ucenia nikt nie jest idealny żona też nie spełnia moich oczekiwań a mimo to nie chciałem innej kobiety
Ja sam utrzymuje rodzinę żoną nie pracuje zajmuje się domem dziećmi ja też jestem obecny częste wspólne wyjazdy.... jakieś kino ....to że pracowałem aby moc godnie żyć dostałem po....
nie obwindę się za to co się stalo
Co że znaczeniem słowa kocham jaka jest jej miłość
Nie potrafię tego zrozumieć .
Żeby być z kimś tyle czasu i dawać siebie to musi być uczucie
Nie wiem czy jestem w stanie wybaczyć, zawiodła ,boli ,nie rozumie jak moźna,jak zaufać jak z tym żyć czy się da
Oczekuje od żony sowodów że chce być że mną że żałuje że kocha że chce naprawić ale boję się że się nie doczekam
Widzę to tak jak na spowiedzi wyznanie grzechów żal za grzechy i postanowienie poprawy....
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-26, 19:50
Cytat:
Sawek czyli wiesz dlaczego to zrobiła?
W tym co ją pchnęło w ramiona innego można się doszukać swojej roli, co takiego było nie tak z Tobą...
Od tego możesz zacząć, przypatrzeć się sobie.
Mi się też wydaje jak czytam te wpisy, że trzeba przypatrzeć się sobie. Nie można iść w zaparte, że ja jestem czysty, a ona niewierna zła. Bo w ten sposób nie uratuje się małżeństwa. Na nią nie masz wpływu, masz wpływ tylko na siebie. Skoro jej czegoś brakowało to jak tego nie zmienisz będzie brakowało nadal. I za jakiś czas znowu się odezwie. Wydaje mi się że jeżeli chcecie być razem oboje potrzebujecie terapii.
Cytat:
Widzę to tak jak na spowiedzi wyznanie grzechów żal za grzechy i postanowienie poprawy....
Też myślę, że tak się powinno to odbyć. Uczciwość a potem zmiana - po obu stronach. Jednak musisz jej zaufać. Widzę, że nie chcesz ale bez tego nic z tego nie będzie. Nie da się kontrolować drugiego człowieka. Możesz przeglądać jej telefon, maile, sprawdzać gdzie chodzi... ale czy to przyniesie zamierzony efekt? chyba na odwrót. ona ci nie da dowodu, że będzie ci wierna. Nigdy nie będziesz miał tej pewności. Musisz zaufać, dać drugą szansę. Bez tego chyba nie będzie poprawy, tak ja to widzę.
sawek [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-26, 22:15
Jak zaufać jak jak zawiodła mimo wszystko kochać jak Chrystus...... nadstaw drugi policzek.....jestem tylko człowiekiem .
Mam sobie uświadomić że żona mnie zdradzała bo za mało miała ciepła ode mnie nie ukryter że wdarła się codziennośc czyli ja jestem winny.Czy nie powinno być tak że nawet w codzienności się odnajdywać
Żona nie umie że mną rozmawiać o swoich uczuciach wierzcie mi chciałbym wybaczyć czuje to ale jeśli powracają złe myśli to jak...
Jak powinno teraz wyglądać nasze życie? Czy można żyć nie wracając do tematu.....m
Minęły dwa miesiące ......mi nadal powracają mysił aby wyrzucić ja z domu .
Żoną była od razu się wyspowiadać trafiła na ks. Egzorcyste płakała widać ze żałuje ale czy można zaufać po takim życiu Mieszkamy razem chciałbym wiedzieć że jej na mnie zależy że nigdy tego nie zrobi mam ochotę odnowić przyźeczenia małzenskie ale jeszcze potrzeba mi nam czasu
Czy to nie ona powinna zabiegać o mnie? Zwłaszcza po tym co zrobiła? Ja po tym wszystkim mam jej pokazać że się w.niej na nowo zakochałem tak czuje.
Jestem romantykiem i uczuciowy facet nie pije nie pale nawet nie krzycze wydawało mi się że daje wszystko nie wiem nie wiem
Kocham ja chce z nią być ale nie umie się przełamać aby nie myśleć o złu.
Może to jej miłość z czasów szkoły.... Ciężko mi ciężko ......
bags [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-26, 22:50
Sawku...
Wiele w Tobie złości, żalu i nienawiści pomimo tego, co się stało i że żona wróciła do Ciebie.
Jak już mi kiedyś Mirakulum napisała w moim wątku "wskazujesz na żonę a obróć dłoń i co widzisz?".
Też zostałem poniekąd zdradzony, też obwiniałem żonę, teściową za to, co się stało w moim małżeństwie, nie dostrzegając tego, że winny byłem też i ja. Zaniedbałem żonę uważając się za wielce pokrzywdzonego, odtrąconego i również zaniedbanego. Miałem w tym wszystkim swoje powody ale jednak... Choć teraz wiem, że gdybym z Nią postępował inaczej w tym wszystkim co się stało, cierpiałbym jeszcze bardziej i pewnie Ją też krzywdził nieświadomie.
Przebaczenie to jest proces, którego nie dokonasz od tak na pstryknięcie palcami. Poszukaj sobie wskazówek do tego w internecie pod nazwą "prawda i mity o przebaczeniu"
Uważam, że powinniście się udać oboje na terapię małżeńską do specjalisty, poszukać wsparcia duchowego i przyłączyć się do grup wsparcia z problemami podobnymi do Waszego.
A z Twojej strony poszukać kazań, wykładów i materiałów ks. Pawlukiewicza, ks. Dziewięckiego (Jego rekolekcje 2012 są dostępne tu na forum) i wykładów Jacka Pulikowskiego. Obejrzeć film Ognioodporny, Spotkanie i przysłuchać się temu, co tam mówią. Coś dla siebie znajdziesz też na www.spotkaniamalzenskie.pl
Wiele dobrego, rzucającego inne światło na małżeństwo i wywracających do góry nogami wiele dotychczasowych stereotypów daje seminarium na DVD pt "przez śmiech do lepszego małżeństwa".
Poszukaj najbliższego ogniska sycharowskiego w Twoim miejscu zamieszkania, tam dostaniesz pomoc i wsparcie w Twoim i Waszym małżeńskim problemie.
sawek [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-28, 06:11
Witam trochę mnie to drażni że wszyscy chcą powiedzieć że to moja wina......
Rozumie to co do mnie piszecie - jest jakas prawda ale mimo wszystko małżeństwo to poświęcenie się dla drugiego czlowieka.
Doradźcie jak ja jako facet mam sobie poradzić z tym co się stało czy zasady fundamenty którymi żyłem mają pójść w niepamięć .....
Napewno jest Was dużo na forum.....
Jak odpędzić. myśli złe...
Wiem że żona żałuje tego wszystkiego.... Nie umie że mną żyć z ta świadomością że zrobiła czuje że potrzebuje mojego wsparcia .Tyle tylko że ja też potrzebuje jej dowodów .
Ci którzy przeżyli lub radzą sobie pomóżcie spojrzeć na to innymi oczami.....
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-28, 06:23
Cytat:
Witam trochę mnie to drażni że wszyscy chcą powiedzieć że to moja wina......
Sawek jakiś procent Twojej winy w tym, że pożycie zaczęło się nie układać niewątpliwie jest. Natomiast zdrada to wina tylko i wyłącznie żony.
Mogła na dziesiątki sposobów zareagować wybrała taki...
sawek napisał/a:
Nie umie że mną żyć z ta świadomością że zrobiła
Wybaczenie.
sawek napisał/a:
Tyle tylko że ja też potrzebuje jej dowodów .
Te wiążą się z upływającym czasem...tak jak powyższe.
Cud sprawiłby tylko, że pewnego dnia budzisz się i nie czujesz żadnej zadry.
sawek napisał/a:
Ci którzy przeżyli lub radzą sobie pomóżcie spojrzeć na to innymi oczami.....
Sugerowałem Ci sawek byś tymi oczami zaczął przyglądać się sobie i zobaczył swoją działkę...zrobiłeś z tym coś?
To pierwszy etap zobaczyć swoją rolę, plamy na nieskazitelnym wizerunku, to trochę zretuszuje kontrast ja dobry, żona zła. Podwaliny pod długi proces wybaczenia...
sawek [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-28, 17:41
Dzięki.
Staram się to robić przyglądam się sobie jaki byłem co robiłem czego nie robiłem co dawałem a czego nie ale mimo wszystko ciężko mi z tym co się stało bo przecież miłość to wyrzeczenia....
Chciałem zapytać jak radziliście sobie z tymi nastrojami raz dobrze raz żle jednego dnia kocham ją nad życie a innym razem nie potrafię na nia patrzeć żona to rozumie ale też ma dosyć tych nastrojów....
Powinienem okazywac tylko dobre strony swojego zachowania (uczuć) czy nie....
Na czym polega prawdziwe małżeństwo napiszcie
Na czym polega kochać się nawzajem napiszcie
Czy modlitwa w małżeństwie powinna być codzienna wspólna?
Jest tak trudno że nie chce się żyć (czasami)
Bardzo to przeżywam bo nigdy nie chciałem mieć takiej rodziny jak ludzie dookoła i jestem bardzo uczuciowy i przywiązany do mojej żony którą mimo to kocham .....
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-28, 18:18
Sawek , napisałeś :
Cytat:
Rozumie to co do mnie piszecie - jest jakas prawda ale mimo wszystko małżeństwo to poświęcenie się dla drugiego czlowieka.
i to :
Cytat:
bo przecież miłość to wyrzeczenia....
............... chyba takimi wywodami nie zachęcałeś żony do małżeństwa
................ a obecnie do "dalszego wspólnego życia" ?
Małżeństwo powinno być wspaniałą przygodą ,
piękną wyprawą we dwoje do bram Nieba
( jakiś czas towarzyszy nam "przychówek" )
Poczytaj Pulikowskiego , posłuchaj kazań Pawlukiewicza ( znajdź w internecie i tag: małżeństwo ) .
............. trochę Ci się rozjaśni jak "niedoskonale" widzisz małżeństwo , płytko
jakie słabiutkie to Twoje kochanie "romantyka i uczuciowca" .
Zdziwisz się .
Oczywiście , nic nie usprawiedliwia zdrady żony , NIC ,
ale pomyśl .
Jesteś absolutnie pewien , tak na 100 % , że Tobie by się to nie mogło przydarzyć ?
Masz też sporo szczęścia w tym nieszczęściu - "to się skończyło " a żona skruszona .
Mogło być gorzej .
Teraz wszystko zależy od Ciebie , zatem masz komfortową sytuację w pewnym sensie .
Wybacz , że trochę "ostro" ........... ale jak poczytasz , poczytasz , posłuchasz
sporo , sporo.................... sam będziesz wiedział .
p.s.
Cytat:
Na czym polega prawdziwe małżeństwo napiszcie
Na czym polega kochać się nawzajem napiszcie
no widzę , że zacząłeś wzrastać
czytaj , słuchaj - masz roboty na miesiące , lata , na całe życie
bo przecież miłość to wyrzeczenia....
sawek [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-28, 19:57
Trochę mocne słowa .... Im dłużej pisze tym gorzej się czuje ....
Mogło się mi też przydarzyć ale nie skorzystałem z niczego od innej kobiety.
Co jest waźne w małżeństwie ?
Czy wszyscy mi napiszcie że miłość romantyka i uczuciowca nic nie znaczy ?
Byłem jej wierny zawsze i mam taki zamiar chociaż przecież można popełnić zło wybaczyć i dalej żyć (tak w skrócie)
Mam wrażenie że wszyscy chcą mi wmówić że to moja wina .Widzę swoje błędy swojej ślepej miłości
Wydawało mi r że jest doborze nawet w codzienności ale nie zdawałem sobie sprawy.... Żoną nie umiała że mną rozmawiać o tym co czuje może nawet teraz nie potrafi......
Może nie chcecie mi nic wmówić widzę co bym chciał zmienić w naszym życiu ale czasu nie da się cofnąć ...... Ani ja ani żoną nie możemy tego zrobić.
Pisałem jakieś tam pytania ale nie dostałem odpowiedzi na wszystko.
Jakieś słowo pokrzepiemia ..... A nie to twoja wina.......
Widzę swoję błędy ale oboje je popełniliśmy a ja nie zdradzalem .
bags [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-28, 20:27
Sawek...
Z całym szacunkiem.
Odsuń wszystko na bok i zastanów się co On takiego miał, że "zaimponował i zafascynował" Twoją żonę a czego Tobie w Jej mniemaniu zabrakło, że poczyniła ten krok.
Może tu jest ta Twoja wina, Twoje "niedopatrzenie". Jakiś jej %.
Nikt tu z piszących nie mówi, że to co się stało, to tylko Twoja wina.
Jak mówisz Ty byś tego nie zrobił, nie dopuścił się tego czynu w imię wartości jaką stanowi dla Ciebie sakrament małżeństwa. Może dla Niej ta "chwila zapomnienia" była jakąś pomrocznością jasną w odniesieniu do tego, co dla Ciebie jest święte. A może jednak było też to coś % z Twojej winy...
To wie doskonale tylko jedna osoba... Twoja żona.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.