Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
historia mruczka
Autor Wiadomość
mruczek
[Usunięty]

  Wysłany: 2012-12-16, 19:20   historia mruczka

Witam. Jestem z Wami juz długo, czytanie forum bardzo mi pomaga. Dzisiaj odważyłąm się opisać w skrócie swoją historię...bo nie ma w niej happy endu:( Jesteśmy małżeństwem 7 lat, pobraliśmy się z miłości, mamy 6 letnia córkę. W tamtym roku od lipca 2011 zaczęło się między nami źle układać kłótnie z byle powodu, złe humory męża i moje robieni sobie przykrości itp. Mąż zaczął się ode mnie odddalać. Stwierdzilismy ze nie potrafi się dogadać ale mamy dziecko i dla niego bedziemy razem, ale każde spało w swiom łóżku, i było ok. Ale mąz w tym czasie był związany z inna kobietą, było to dla niego łatwe bo pracował cały tydzień w delagacji a na weekndy przyjezdzał do domu. Niczego się nie domyslałam, myslałam,że mamy kryzys i on ciepi i ja i dlatego jest taki oschły, zamknięty w sobie, rozdraznoiny, wiecznie poddenerwowany. Cały czas mówił,że nasz związek nie ma sensu i najlepiej absmy się rozeszli i poszukali innego szczęscia. Ja nie chciałam o tym słyszeć, walczyłam o niego, stosowałam się do rad z forum, nie naciskałam( nie wiedziałm ze ma romans). A pewnego wieczoru w marcu 2012 przyznał mi się ,że dlatego było tak źle między nami bo on miał romans, ale to skończone i chce do mnie wrócić. Byłam zaszokowana tym wyznaniem bo nic nie podejrzewałam, ale postanowiłam wybaczyć i zacząc od nowa budować nasze szczęście. I było cudownie mąż był oddany, opiekuńczy, starał sie bardzo i choć pojawiały się między nami nieporozumienia( bardzo się różnimy chrakterami) uwierzyłam w swoje szczęcie .Aż do sieprnia, kiedy znów zaczął sie ode mnie oddalać..pytałam czy znów kogoś ma ale zaprzeczał. We wrześniu oświadczył,że wyjeżdza sezonowo na 2 miesiące do holandi bo trafiła sie super praca, nie chciałam się zgodzic ale przekonał mnie że to dla naszego finansowego dobra,że spłacimy zadłużenie, pojedziemy na wymarzone wakacje itd. Pojechał, dzwonił i pisał ,że mnie kocha ,że teskni, że ten wyjazd to największy błąd bo nie może wytrzymać z tesknoty, ja równiez bardzo tęskniłam za nim. A tu w listopadzie zadzwoniła do mnie do pracy matka jego "byłej" kochanki i powiedział że oni sa tam razem w holandi. Nie mogłam uwierzyć byłam zdruzgotana. Zadzwoniłam do niego, powiedział, że rzeczywiści ona tu jest ale nic go z nią nie łączy, to juz przeszłość i jest tylko jego koleżaką która lubi. Postawiał warunek,że ma wracać, to mu uwierze że mu na mnie zalezy. Mówł,że kocha mnie bardzo i mu zalezy i to nie tak jak mysle. Uwierzyałam mu znów. Wrócił, bardzo się cieszyłam ale tylko jeden dzień.Wrócił z lodem w oczach. Przepraszał,że mnie okłamał, ale brzdo mu zalezło na pieniadzach z wyjazdu i takie tam. Ale lód w oczach był. Przeraziłam się jak nie miał wogóle ochoty na seks, nie pozwolił nawet żebym do dotykała, zamykał się w swojej kołdrze i mówił, że jest zmeczony. Mysłam ,że sie martwi bo został bez pracy i finanse mielismy kiepskie. Ale to nie było to. W czwartek oświadczył,że wyjedża w piatek do holandi do pracy na święta!!!!, i ona tez tak bedzie jako jego koleżanka, i żebym sie nie martwiła bo obiecuje że mnie nie będzie zdradzał , a musi jechac ze względów finansowych. Nie zgodziłam sie ale żaden argument do niegom nie dotarł; że świeta, że ma dziecko, rodzine ,że bedzie wiglilia...nic go nie przekonało. Powiedziałam że jak wyjedzie to z nami koniec. Powiedział,że on nie chce sie rozstawac tylko jechac do pracy, ale jak ja tego nie rozumiem, że do pracy to on sie pakuje i wypowadza. Zabrał wszystkie swoje rzeczy i pojechał, kilka razy mnie prosił,żebym zrozumiała,że to do pracy. a ja go cały czas błagałam żęby nie wyjedzał na święta, bo nie chcemy ich spędzic same......ale nic nie pomogło. Wyjechał, jest juz w holandi, jego koleżanka tez tam jest z nim....dzwonł,żebym zmądrzała i ni psuła dziecku świat rozstaniem, bo jak sie rozstaniemy to bedzie moja wina bo go nie rozumiem,że on do pracy. i ogólnie to moja wina , bo on sie niechce rozstawać tylko pracować, a ja robie zamieszanie. A ja byłam stanowcza albo praca z kolezanką albo nasza rodzina. I dokonał wyboru- pojechał. Jestem zdruzgotana, samotne święta ze świadomościa ,że mój mąż spędza je w pracy ze swoja "koleżanką". Już nie daje rady.................dlatego do Was napisałam
 
     
Aniołek5
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-16, 20:56   

Cześć Mruczek :-)
Dobrze, że to z siebie wyrzuciłaś... To przykre uczucie kiedy jest się okłamywanym przez osobę, którą się kocha, której się ufa i po prostu po której się tego nie spodziewasz...
Powiem Ci szczerze, że dobrze zrobiłaś stawiając mężowi ultimatum.
Ale czy Ty sobie to wtedy przemyślałaś? Czy zdawałaś sobie sprawę, że on się może faktycznie spakować i pojechać? Czy raczej myślałaś, że przemyśli i zostanie z Tobą?
Pewnie miałaś nadzieję - któż by jej w tym momencie nie miał...

Ja się zastanawiam, czy nie jest to jednak dobry moment na przemyślenie wszystkiego... Święta, to moment, kiedy człowiek cieszy się owszem rodziną ale i też zastanawia się nad minionym rokiem, to czas refleksji...

Niemniej jednak i ponad wszystko jest to czas oczekiwania na Jezusa... Często o tym zapominamy...

A może byś połączyła ten duchowy i przyziemny walor świąt? Ja wiem, że dziecko cierpi na tym najbardziej... Ale z doświadczenia wiem, że człowiek może się szarpać, naprawiać, łatać dziury, chronić dziecko, ale jak w tym wszystkim Boga nie będzie na pierwszym miejscu, to cokolwiek zbudujesz i tak runie jak domek z kart...

Mruczek... Nie naciskaj męża... Zastanów się głęboko nad Twoim, przede wszystkim Twoim życiem... Pewnie już trochę poczytałaś i wiesz, że Boga stawiamy na pierwszym miejscu, a co za tym idzie - radzimy to każdemu nowopiszącemu...

Mąż Cię szantażuje, gra na Twoich emocjach... Mówi, że to Twoja wina, jeżeli związek się rozpadnie. Nic bardziej mylnego!!! Nie pozwól sobie na taką manipulację!Kiedy zaczyna taką suchą gadkę - odłóż słuchawkę. Masz prawo do rozmowy na równym poziomie - on tez ma prawo do rozmowy, powiedzenie co myśli, określenia swego stanowiska, ale NIE MA PRAWA Tobą manipulować.

Mruczek - byłaś u spowiedzi? To pomoże przed Świętami. Porozmawiaj z córką, powiedz, że tata musi swoje sprawy akurat w tym momencie załatwić.

Jeżeli on by miał całe święta piorunami z oczu strzelać w Twoja stronę, to uwierz mi, dla Twojego spokoju i Twej córeczki - niech sobie robi piorunobicie w Holandii.

Ja wiem, że to ciężki moment będzie... Ja przeżyłam to samo w zeszłym roku... Moje dzieciaki są za małe, by to rozumieć, ale mnie serce pękało z bólu...
Ważne, by zadać sobie pytanie: co spowodowało, że tak się oddaliliście? Przemyśl, może i Twoje zachowanie powodowało oddalenie...

Ale najpierw zaproś Jezuska do domu, niech zagości w nim zamiast Twojego męża. Pisze zamiast, bo chyba ostatnimi czasy za dużo myśli poświęciłaś mężowi... A to nie taka kolejność...

Zastanów się mruczku, dlaczego Ty mężowi tak wierzyłaś? Nie widziałaś nic? Jego chłód tłumaczyłaś sobie problemami, jego złym samopoczuciem... Mruczek, może Ty nie chciałaś widzieć tego, co naprawdę się dzieje?
Może zbyt naiwnie do tego podeszłaś po wyjściu na jaw romansu? I nie chodzi mi o krytykę Ciebie, broń Boże. Ja piszę z perspektywy własnych doświadczeń... Też sobie męża tłumaczyłam, sama siebie mamiłam... I też mi przyszło stanąć przed ścianą, na której było biało na czarnym napisane: czegoś ty kobito taka naiwna?
Jeszcze raz Cie proszę - nie odbieraj mych słów jako krytyki, czy próby obrażenia Cię.
Wiesz, mi dużo pomogła książka S. Forward "Gdy Twój facet łże jak pies". Poczytaj sobie w wolnej chwili...

A jak mąż spyta o to, czy to koniec - skwituj go,że ostatecznie to nie jest rozmowa na telefon. Chce wiedzieć na czym stoi? Niech przyjedzie i porozmawia z toba jak dojrzały mężczyzna.
Ty będziesz miała czas na przygotowanie się do tej rozmowy...

Pozdrawiam ;-)
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-16, 21:14   

poczytaj ks.dr Marka Dziewieckiego, a oto fragment


MIŁOŚĆ I KARA

Ludzie, których kochamy, nie są ideałami. Potrafią czasem bardzo pobłądzić i zadać nam intensywny ból. Odnosi się to nie tylko do dzieci ale także do dorosłych. W tej kwestii nie mamy chyba złudzeń. Problem polega jednak na tym, że często nie wiemy jak w takiej sytuacji zareagować.

Istnieje niebezpieczeństwo dwóch podstawowych błędów. Pierwszy błąd wynika z przekonania, że miłość powinna ograniczać się jedynie do wyrozumiałości, przebaczenia i tolerowania słabości drugiego człowieka. Tego typu interpretacja prowadzi do wniosku, że miłość wszystko przebacza i że jeśli ktoś naprawdę kocha, to w ogóle nie karze. Drugie niebezpieczeństwo polega na skrajnie przeciwnej postawie. Opiera się ono na założeniu, że błądzący człowiek może się poprawić i zmienić swoje postępowanie jedynie wtedy, gdy jest karany za wszelkie przewinienia. Najlepiej natychmiast i w sposób bardzo surowy.

Tymczasem dojrzała postawa w tej dziedzinie wiąże się z unikaniem obu skrajności. Trzeba przy tym od razu zaznaczyć, że w omawianym tutaj kontekście słowo kara nie jest pojęciem najbardziej adekwatnym. Prawdziwa miłość nie polega bowiem na karaniu błądzącego, jeśli przez karanie rozumiemy zewnętrzne sankcje wobec człowieka, który uczynił coś złego. Tego typu sankcja byłaby rodzajem narzuconej przez nas zemsty a nie naturalną konsekwencją błędnego postępowania danej osoby. Odwoływanie się do zewnętrznych sankcji czy kar może być uzasadnione a nieraz nawet konieczne w wymiarze ogólnospołecznym czy prawnym. Przykładem interwencji karnej w tym sensie jest np. pozbawienie wolności.

Tam jednak, gdzie relacja opiera się na osobistym kontakcie i miłości ku drugiemu człowiekowi, odwoływanie się do systemu kar czy zemsty nie jest konieczne ani dojrzałe. W takim kontekście optymalną reakcją jest zwykle postępowanie, które sprawia, że błądzący ponosi naturalne konsekwencje swoich zachowań. Wszystko, co jest złem, krzywdą czy grzechem z natury rzeczy niesie ze sobą bolesne konsekwencje. Wynikają one bezpośrednio z błędnego zachowania. Jeśli dziecko nie przykłada się do nauki, to będzie miało kłopoty w szkole. Jeśli ktoś źle pracuje, to może stracić posadę. Jeśli ktoś nadużywa alkoholu, to wchodzi na drogę uzależnienia i coraz bardziej degraduje samego siebie. Nawet jeśli złe postępowanie wyrządza bezpośrednio krzywdę drugiemu człowiekowi a nie samemu sobie (np. kradzież, agresja, egoizm, itp.) to przecież ostatecznie uniemożliwia ono szlachetne i radosne życie temu, który krzywdzi a nie temu, który jest krzywdzony.

W odniesieniu do człowieka, który błądzi, nie istnieje więc dylemat: karać czy pobłażać. Należy natomiast tak postępować, by błądzący ponosił wszelkie konsekwencje własnych czynów. Tę bardzo ważną zasadę tak jednoznacznie i jednocześnie w sposób tak wzruszający ilustruje ewangeliczna przypowieść o marnotrawnym synu i o miłosiernym ojcu. Oto syn błądzi: zabiera swoją część majątku, opuszcza ojca i wszystko traci. Musi odtąd paść świnie i cierpieć głód. Ojciec o nim nie zapomina i nie przestaj kochać. Wychodzi na drogę i czeka na jego powrót. LECZ W SWOJEJ MIŁOŚCI NIE CHRONI SYNA PRZED KONSEKWENCJAMI WŁASNYCH BŁĘDÓW. A przecież mógłby to uczynić. Jest bogaty. Wie, co dzieje się z jego synem. Stać go, by przekazywać właścicielowi świń pieniądze na lepsze wyżywienie dla syna. Nie czyni jednak tego. Jego

ojcowskie serce bardzo boleje ale on wie, że chroniąc syna przed konsekwencjami własnych błędów, wyrządziłby mu krzywdę. Utrudniłby mu zastanowienie się i powrót do domu. Cierpi więc i czeka. Nie wycofuje miłości ale też nie wysyła pomocy. Stwarza synowi szansę, by się zastanowił i wrócił. A gdy to się dzieje, ojciec przyjmuje syna z otwartymi ramionami. Urządza ucztę. Uratowanie życia jest przecież największym świętem.

Brat powracającego nie akceptuje i nie rozumie zachowania ojca. Buntuje się mimo, że ojciec nie wyrządza mu krzywdy. Nie daje przecież powracającemu niczego z tego, co należy do drugiego syna. Syn marnotrawny musi teraz zaczynać wszystko od początku. Konsekwencje jego odejścia będą jeszcze długo obecne w jego życiu. Drugi syn nie cieszy się jednak powrotem brata. Kieruje się mentalnością kary i odwetu.

Kto kocha dojrzale, ten nie odwołuje się do karania i zemsty. Pozwala natomiast błądzącemu ponosić konsekwencje własnych błędów i win. Także wtedy, gdy wiąże się to z intensywnym bólem i cierpieniem obu stron. Ale tylko taka miłość stwarza szansę, by błądzący zastanowił się i wrócił. A wtedy jest czas na ucztę radości i ocalenia.
 
     
tereska
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-16, 21:24   

Witaj na forum, z tego co piszesz, widać, ze mąż chce mieć i kochankę i rodzinę.Czyli zjeść ciastko i mieć ciastko. No cóż, nie jest to możliwe.
Manipuluje prawdą winiąc Ciebie za rozstanie,
mruczek napisał/a:
bo jak sie rozstaniemy to bedzie moja wina bo go nie rozumiem,że on do pracy

Usiłuje przekonać Cię , ze to co to co białe jest czarne , a to co czarne jest białe.
Czyli on zdradzając Cię postępuje dobrze, kłamiąc przy tym, że prawdziwym pretekstem jest praca , a nie kochanka.
A ty jesteś winna, bo nie wierzysz w jego kłamstwo i zmuszasz by wybrał między kochanką ,a żoną i dzieckiem.
Często do naszych czynów dopasowujemy odpowiednie myślenie.
On, żeby mieć to co lubi i go jakoś nakręca, czyli kochankę i jednocześnie nie chcąc wziąć odpowiedzialności za zdradę i za zniszczenie rodziny i małżeństwa , musi jakoś siebie zakłamać, czyli zbudować jakąś prawdę, w której nie będzie on winny tylko inni.
Jeżeli Twoje postępowanie , nie będzie pasowało do jego zakłamanego myślenia to ty będziesz wg niego winna zniszczenia waszej rodziny.
Jedyne co mi sie nasuwa w tej sytuacji to uwolnienie sie od męża sposobu myślenia i budowanie swojego myślenia na ten temat opartego na prawdzie i poczuciu swojej wartości, która nie jest zależna on tego czy maż cie porzuci czy nie.
Czasem z lęku przed porzuceniem , lęku przed stratą przyjmujemy chore myślenie męża. Ale to nie uzdrowi waszego małżeństwa, jeżeli oboje będziecie mieć chore myślenie.

Mąż wybrał Holandię , bo bardziej go ciągnie do kochanki i tak trzeba to nazwać, a nie koleżanka, bo jak nazywasz ją koleżanką to znaczy, że przyjmujesz myślenie męża.
I taki komunikat trzeba mu wysyłać, , wybrałeś kochankę więc odrzuciłeś żonę i dziecko. Że czujesz się porzucona, i zdradzona. I bardzo cie to boli bo go kochasz i potrzebujesz. i zostawić go z ta prawdą.

Co ty na to?
 
     
Yoka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-16, 21:27   

Powiem tak: może to pozory,ale skoro mówi,że kocha,jest szansa,że mówi prawdę.Pól na pól co prawda,ale zawsze.Rozumiem Cię bardzo dobrze.I łączę się w modlitwie....
Ja usłyszałam,że mnie nie kocha mój mąż i,że nawet,jak zerwie z kochanką i tak nic nie będzie z naszego małżeństwa.......może u Ciebie jest jeszcze szansa i zyczę i tego z całego serca.
Ostatnio zmieniony przez Yoka 2012-12-16, 21:28, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-16, 21:27   

na stronie głównej jest ciemny pasek z rekolekcjami adwentowymi M. Dziewieckiego posłuchaj mruczku , jest tez o początkach łamania przysięgi małżeńskiej
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-16, 21:39   

Mruczku nie zostałaś sama na święta masz jeszcze tego, który kocha Ciebie najbardziej, czekał na Ciebie tak długo. Jeżeli Twój mąż nie chce być Twoim mężem, to Twoim mężem będzie Bóg on się Tobą zaopiekuje i niczego Ci nie zabraknie.
To tylko tyle mogę dodać do tego co napisały Aniołek, Marynia i Tereska
 
     
mruczek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-16, 22:08   

Dziękuję Wam wszystkim bardzo za odpowiedzi. To bardzo miłe mieć takie indywidualne wsparcie na forum, skierowane tylko do mnie.

Niestety macie racje....mydlę sobie oczy kłamstwami męża ze strachu przed przyznaniem sie przed samą sobą ,że on naprawdę wybrał Holandię i świeta z nią - czyli mnie porzucił:( Nie mogę się również dać manipulować. Z jednego się cieszę,że postawiłam sprawę jasno- rodzina albo holandia i ona- i on wybrał ale nie może tego zrozumieć ,że mu nie uwierzyłam, a zawsze mu wierzyłam. Muszę być stanowcza

Jedno tez wiem,że mąż się miotał bardzo długo pomiedzy rodzina a nią.....ale teraz sie wyjaśniło.
Jeżeli chodzi o spowiedź, to korzstam reguralnie i chdzedo komuni...to dajemi siłę.

Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi.
 
     
monikawa16
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-17, 14:01   

Mruczku wiem, że to będzie ciężkie, ale zróbcie sobie z córeczką fantastyczne święta. Tak na przekór. Mąż teraz w amoku, myślę, że nawet gdyby był z Wami, to i tak "obok" Was. I było by Ci przykro. Córeczkę masz w takim wieku, że pewnie czeka na święta, cieszy się na nie, no to upieczcie pierniczki, ozdabiajcie mieszkanie, może jakieś wspólne śpiewanie i przytulanie
 
     
mruczek
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-26, 22:00   

Pierwszy raz się cieszę ,że święta już sie skończyły. Za Waszymi radami skupiłam się przede wszystkim na sobie oraz na córce. Upiekłyśmy razem pierniczki, ubrałysmy chonikę, kupiłam jej prezent pod choinkę ( taki jaki był w liście do Mikołaja:) Dużo rozmyślam o moim zachowniu i dużo się modliłam.Wzięłam sobie do serca radę Tolka52, który napisał ,że jak mąz nie chce byc teraz moim mężem to niech będzie nim Bóg. Nie było łatwo w dzień Wigilii- cały przepłakałam użalając się nad sobą. Po południu zadzwonił mój mąż , z życzeniami na święta, przepraszał ,że sprawił mi na święta taką przykrośc i że chciał wrócić na święta ale było juz za późno i nie miał czym bo miejsca w busach były dawno wykupionie i pytał, czy ma jeszcze po co wracać do mnie bo chciałby zaraz po świętach wrócić do domu pierwszym busem. Ja powiedziałm,że stan moich uczuć nie uległ zmainie za tydzień, ale nie będe decydować czy ma wracać czy nie bo to jego decyzja, bo to jego problem a nie mój. On powiedział,że chce wrócić w czwartek porozmawiać ale nie wie czy dam szansę. Ja powiedziałm,że to nie jest rozmowa na telefon i niech on zrobi jak chce. Powiedział - "to wracam". Powiedziałam wesołych świąt on również mi i nie mielismy juz żadnego kontaktu. Był smutny jak dzwonił. Nie wiem wogóle co o tym myśleć, miał warunek od kochanki ,że musi z nią spędzić święta a teraz na pozwolenie na przyjazd do domu? Bo po co pojechał na tydzien do pracy jak juz chce wracać ? Może pojechła bo musiał do mniej a teraz chcę mnie udobruchać( bo wszystkie swoje rzeczy zabrał, z naszego mieszkania i są w samochodzie pod domem jego siostry) bo dalej chce grac na dwa fronty? Nie wiem czy przyjedzie, może tylko tak mówiła, ale bardzo,bardzo sie tego boję......
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-27, 08:44   

Mruczku teraz nie jest ważne co on chce, ale jest ważne co Ty chcesz. Jeżeli chcesz zgody z mężem to tylko i wyłącznie na twoich warunkach ale Twój mąż powinien chcieć tych warunków i sam je zaproponować. Wiele rozmawiaj z Bogiem na ten temat i pragnij rozwiązania problemu, pogódź się również z decyzją boga bez względu na to jaka bedzie i przyjmij ją z radością. Zapewniam Bóg już ma gotowe rozwiązanie problemu i bedzie to najlepszym rozwiązaniem z e wszystkich możliwych.
 
     
Yoka
[Usunięty]

Wysłany: 2012-12-27, 09:39   

Mruczku,pozwól Bogu kierować tym wszystkim.Każdy człowiek jest inny,ale ja się przekonałam,że im bardziej z mężem cos ustalam,mówię,jakie są moje warunki,kłade mu do głowy umoralniające treści tym gorszy odnoszę skutek....
Od dłuzszego czasu przestałam mówic cokolwiek.Skupilam się na dziecku i modlitwie.Efekt? Mąż spędził z nami świeta,był w KOściele.Szkoda,że bez spowiedzi i Komunii,ale zawsze to już coś.Podczas mszy nasze dziecko cały czas zbliżało do siebie nasze dłonie.A kiedy wróciłam od KOmunii słyszałam jak syn go pyta,dlaczego on nie podszedł do Ołtarza.Może z boku to wyglada na moje pozwoleństwo na jego bezeceństwo....ale czasem po prostu trzeba pozwolić drugiej osobie sięgnąć dna.Podczas Świat byliśmy u jego rodziców.Sposób w jaki potraktowała go własna rodzina,jak bardzo potepia jego postępowanie,świadomosć,że straci wszystko jesli wybierze ją....to wszystko sprawia,że delikwent zaczyna rozumieć jakie są konsekwencje,przynajmniej przez moment dociera do niego,że to co robi pozostawia zgliszcza,bo w przypadku mojego męża tkwi tak mocno w jej szponach,że pewnie duzo jeszcze wody musi upłynąć.....ale do czego zmierzam.Gdybym stawiała warunki,reagowała agresywnie, ze złością spędziłby te Święta z nią.A ja podeszłam do sprawy obojetnie.Na zasadzie-nie akceptuję tego,co robisz,nie zgadzam się na to,ale jesli taki jest twój wybór,trudno,ja sobie dam radę,nie zależy mi na tobie,rób,co chcesz.....
Wczoraj coś w moim męzu pękło.Mamy za sobą długą,szczerą rozmowę.Usłyszałam:"wiem,że tylko na ciebie mogę liczyć,tylko ty się ode mnie nie odwrócisz,proszę módl się za mnie.Wiem,że dziecko jest najważniejsze i ten związek nie ma szans.Chcę to skonczyć."
Powiedział mi,że przez cały czas tego romansu przytrafiają mu się niedobre rzeczy.Nałapał punktów karnych tyle,że może stracić prawko jazdy.Kilka razy cudem uniknął groźnego wypadku.Zgubił dokumenty bardzo ważne.Kiedy do niej jedzie utyka w gigantycznych korkach prawie zawsze.Dociera w ostatniej chwili,może z nia spędzić godzinke,dwie i musi wracać do dziecka.Bo ja idę do pracy.Ostatnio rozpetała się taka burza śnieżna,że musiał zawrócić.
Zrozumiałam,że to to Bóg daje mu znaki.Bóg okazuje swoją dezaprobatę.I powiedziałam mu to.
Co z tym wszystkim zrobi.....tego nie wiem.Ale może powinnaś za moim przykladem pokazać mężowi,że może wszystko stracić szybciej,niz mu się wydaje.....
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 9