Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Nie chcę żeby ktoś przeżywał za mnie życie ... Mimo ciężaru jaki dźwigam , a tylko ja i Bóg wie jak jest ciężki , kocham moje życie i doceniam każdy podarowany mi dzień jak nikt ...
Mówię o tym ,że wciąż pragnę poczuć to co czuje większośc z Was ... Obecność i bliskość Boga ...
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-16, 09:11
Haniast napisał/a:
Mówię o tym ,że wciąż pragnę poczuć to co czuje większośc z Was ... Obecność i bliskość Boga ...
Wracaj więc Haniu na swoje kroki. EL.
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-16, 09:13
Elżbieta?do czego nie mam prawa?
Mój znajomy jeziuta kiedyś mi powiedział bym nie mylił wiary z pobożnością,bo to mogą być całkiem inne płaszczyzny duchowości.
PD
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-16, 09:14
Haniast napisał/a:
Nie chcę żeby ktoś przeżywał za mnie życie ... Mimo ciężaru jaki dźwigam , a tylko ja i Bóg wie jak jest ciężki , kocham moje życie i doceniam każdy podarowany mi dzień jak nikt ...
Mówię o tym ,że wciąż pragnę poczuć to co czuje większośc z Was ... Obecność i bliskość Boga ...
No właśnie, skoro nikt nie przeżyje Twojego życia za Ciebie, nie ma prawa Cię ceniać.
Myślę, że czujesz obecność, tylko inaczej niż wszyscy. Jesteś wyjątkowa i masz wyjątkowe dary Boże. Pozdrawiam z modlitwą!
Lea [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-16, 19:49
Haniast napisał/a:
Mówię o tym ,że wciąż pragnę poczuć to co czuje większośc z Was ... Obecność i bliskość Boga ...
Haniast,
Wiara, obecność i bliskość Boga
to nie emocje i uczucia czyli to co czujesz
Fajnie jest mieć w sobie tzw. pozytywne emocje na modlitwie;
ale jak tego nie ma, to nie znaczy,
że nie ma Boga
albo że z Tobą coś nie tak
Czasem (często?) ludzie utożsamiają
wielkość wiary z wielkością przeżywanych stanów emocjonalnych
czy uczuciowych
jak one są to ...
uważają, że wierzą,
że Bóg ich wspiera,
jest po ich stronie
że po prostu Bóg jest
gdy zaczyna brakować tych stanów emocjonalno-uczuciowych
albo znikają one całkowicie
pojawiają się wątpliwości, lęki, pytania,
porównywania z innymi...
czy Bóg na pewno jest
czy mnie kocha
X. odczuwa radość na modlitwie a ja ...
coś chyba ze mną nie tak
nie czuję modlitwy, nie czuję Boga;
a Bóg jest bez względu na nasz stan emocjonalno-uczuciowy
to, że ktoś przeżywa modlitwę (wiarę) bardziej emocjonalnie
może być wynikiem tego, że po prostu jest ogólnie emocjonalny
nie musi to wcale oznaczać, że jego wiara czy doświadczenie Boga
jest pełniejsze
większość prędzej czy później wejdzie w Krzyż
emocje pozytywne nie będą chciały przyjść
pustynia, noc ciemna
jak wtedy wierzyć, jeśli teraz zbuduje się wiarę na emocjach
Ty przecież to wiesz,
że wiarę i nadzieję buduje co innego
niż tylko emocje, które są jak rosa poranna
dobrze wiesz, że to co innego
Haniast,
posłuchaj tych samych osób za 5, 10, 15 lat
Psalm 55 dla Ciebie Haniast
Pozdrawiam
Haniast [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-19, 00:53
Nadzieja - dla mnie najbardziej okrutne i fałszywe uczucie jakie istnieje ... Tak, nie ma już jej we mnie ... Kiedyś miałam jej tyle ,że aż zastanawiałam się czy nie zmienia się w naiwność i łatwowierność ... Gdy byłam dzieckiem mialam nadzieję,że Rodzice zmienią swój stosunek do mnie , gdy byłam nastolatką miałam nadzieję , że mój świat , moj własny dom będzie inny ...Gdy dowiedziałam się o chorobie to właśnie wiara w Boga i teraźniejsza medycyna była moją nadzieją .... I w końcu przestałam w nią wierzyć ... nic się nie sprawdziło ... Ani Rodzice się nie zmienili, moje małżeństwo ? ! jak to się mówi ,że spadłam z deszczu pod rynnę ... A choroba ? ...
Wiecie , gdy szłam robić badania ( raz w tygodniu) to za każdym odbiorem wyników serce biło mi szybciej przy samym wejściu do szpitala ... I tak było za każdym razem , w każdym tygodniu ... I co ?- zawsze było źle ... Obiecywałam sobie ,że następnym razem nie będę tak przeżywała, nie dam sie ponieść temu uczuciu nadziei bo znów się zawiodę ... Ale nie dało się . Jednak gdzieś w podświadomości i może nawet w sercu tak bardzo pragnęłam o małą iskierkę , o coś czego mogłabym sie uchwycić ...
A za każdym razem słyszałam tylko słowa ,, przykro mi ,, ... Nie cierpię tego powiedzenia !!!
I właśnie w tym momencie , wszystko pryskało jak bańka mydlana ! ... Co czułam ?
Jak krew odpływa mi do nóg, jak serce , które z wejściem do gabinetu lekarskiego waliło jak przy zawale , nagle przestawało bić , jak łzy mi napływały do oczu - i nie wiem czy były to łzy smutku , złości , bezsilności czy gniewu na sama siebie za to ,że znów dałam się ponieść i oszukać nadziei...
I wiecie , za każdym następnym razem ta nadzieja jakby wygasała we mnie ... Już nie była taka intensywna . Zaczęła po prostu zanikać ...
Do tego wszystkiego dochodziły jeszcze zderzenia dwóch moich światów . Gdy pojawiały się chwile radości , chwile wiary - na rekolekcjach, gdy poznałam Was , gdy dostałam i dostaję od Was tyle darów , dobroci i miłości to w tym samym momencie , lub za chwilę pojawia się ta zła strona. Sprawy i problemy w domu, następne przerzuty choroby , zastępne złe wieści ... I ta zła strona przygasza i przysłania tę dobrą ... Jak to działa ,że im więcej dostaję dobra to zła ma podwojoną moc ? ... Cóż nie mam pojęcia ...
Wiem jedynie ,że skutecznie zabiło to moją wiarę ,że istnieje nadzieja ...
W piątek rozmawiałam długo z moją Zuzią , na różne tematy . Zastanawiałam się , czy ta mała dziewczynka wie co oznacza słowo nadzieja ?... Czy wie ,że istnieje takie słowo i jakie odczucia przynosi ? ... To chyba zbyt trudne dla tak małego dziecka , i w sumie to dobrze , bo nie doznaje rozczarowania ...
Tak , właśnie to rozczarowanie nadzieją przynosi mi największy ból ... Mogę Wam kochani pisać tysiące słów określających jak bardzo zawiodłam się tym uczuciem , ale i tak nie będziecie w stanie tego pojąć ... Często słyszę słowa ,, rozumiemy Cię ,, ... NIE moi drodzy , nie rozumiecie . Nawet jak ktoś z was przeszedł wszystkie formy znęcania się , utratę dzieci , cierpienie , ból i kosekwencje ciężkiej choroby , gdy kilkakrotnie usłyszał wyrok ( ile życia jeszcze zostało) i jak szybko maleje ta liczba podana w procentach na szansę życia , gdy przeszliście to ( a ja przeszłam wszystko) to i tak nie jesteście w stanie zrozumieć ... Każdy inaczej to przechodzi , inny czas ma na pogodzenie się - chociaż ,, pogodzenie się ,, to złe określenie - bardziej pasuje zaakceptowanie sytuacji... Ani ja nie mogę wejść w Wasze myśli i odczucia , ani Wy w moje ...
To co czuję napisałam , próbowałam Wam przekazać ... Myślę , wiem że ten brak nadziei u mnie jest też barierą do zaufania Bogu ... Do oddania wszystkiego Jemu . Moich spraw , moich trosk i problemów , mojego ciała , serca i duszy ... No po prostu nie potrafię kolejny raz stanąć przed lekarzem i słysząc złe wiadomości powiedzieć ,, to nic , nie szkodzi , wszystko ok , tak ma być ,, ...
Przepraszam , ale nie umiem tak... Jeszcze do tego nie doszłam ,albo zbyt dużo jest tego jak dla jednej osoby.
Zazdroszczę tym , którzy osiągnęli już ten stan i poziom wiary oraz duchowości , że potrafią to zrobić ... Potrafią zaufać Bogu i potrafią żyć nadzieją ... A ja - może kiedyś też dojdę do tego ? .... a może i nie ?!
fraszka33 [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-19, 20:10
Haniu nie chce się wymądrzać ale dopiero gdy straciłam nadzieje parę spraw w moim życiu zaczęło sie ukladac. Choroba niestety sie nie cofa ale mąz jest teraz blisko nas. Nie mogę napisać o powrocie ale jest blisko. Moi rodzice się zmienili...
robot321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-19, 23:07
Masz rację Haniu, nie możemy wiedzieć co czujesz i jak przeżywasz, możemy jedynie próbować to współodczuwać ale tylko jeden Bóg wie i czuje to dokładnie tak jak ty.
Ale możemy się tu wzajemnie wspierać i dawać świadectwo, że czasami wierzymy wbrew nadziei, albo i nawet pomimo niej.
Nie potrafię odpowiedzieć ani dlaczego ani po co się to wszystko dzieje, jedno wiem, to nie przypadek i nic nie dzieje się przypadkowo, w moim życiu też zbyt dużo tych "przypadków". Staram się jednak zaufać Bogu i wiem że kiedyś będzie mi dane poznać odpowiedź na wszystkie moje pytania i wątpliwości.
Z Panem Bogiem.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-20, 11:03
EL. napisał/a:
Haniast napisał/a:
Mówię o tym ,że wciąż pragnę poczuć to co czuje większośc z Was ... Obecność i bliskość Boga ...
Wracaj więc Haniu na swoje kroki. EL.
http://www.youtube.com/wa...feature=related
Haniu...
Od pragnienia się zaczyna...by otworzyć się na Boga i ludzi przez przebaczenie.
Najpiękniejszym doświadczeniem Boga jest prostota jak u Maryi...Ona nie szukała daleko , a nie unosiła się wysoko...nosiła w sobie Boga, patrzyła na niego , dawała Mu zupę , myła Go...przytulała, uczyła...Doświadczenie Boga to rodzaj miłości, miłości Boga dotykającego ludzkiego serca, miłości jednak innej od uczucia rodzącego się między ludźmi. Warto kochać ludzi w sposób tak delikatny, jak Bóg kocha człowieka. Nie może być bliższego i bardziej intymnego spotkania niż daje Komunia św. - przyjęcie żywego Boga jako pokarmu.
Nie jest Twoja winą ,że miałaś takie czy inne doświadczenia...każdy ma swoje i cierpienia nie można ważyć i mierzyć, czy cięższe , czy lżejsze czy większe lub mniejsze, dla każdego cierpienie jest trudne...Dobrze jest sobie uświadomić,że Twoje doświadczenie pozostanie TWOIM DOŚWIADCZENIEM , nawet jeśli opowiesz go wkładając w to całą siebie...Można doświadczyć , czy ktoś otwiera się empatią na to co Cię spotyka , bądź jest zamknięty.Ale to tez nie ma znaczenia, ponieważ jest JEDEN BÓG który cierpi w Tobie bardzo...i On Jeden wie jaki to ocean doświadczeń...
Skupiając się na swoim cierpieniu możesz przegapić najpiękniejsze drobiazgi które są doświadczeniem Bożej miłości...
To co pisałaś o Twoim doświadczeniu nadziei odnosi się do nadziei naturalnej...nie tej co zwie się chrześcijańską...piękne rzeczy przed Toba wobec tego...:)
http://www.opoka.org.pl/b...chowosc_03.html
Wygodnie mieć Boga . Wygodnie do Niego się ze wszystkim zwracać ... To jedyna osoba , która chociaż nie wiem co bym powiedziała nie odpowie mi słowami . Nie zrani , nie podniesie głosu , nie uderzy , nie zrobi awantury... Mogę do Niego mówić i krzyczeć . Mogę Go oskarżać , chwalić , wynosić i kochać .... Ma tą zaletę ,że nie odpowie ludzkim głosem ... Hm , zaleta czy wada ?... Zaleta , bo wciąż jest . Nie obraża się... Wada , bo wciąż popełniam te same błędy - gdyby potrząsnął mną zdrowo , gdyby dobitnie powiedział co myśli ?! ... a tak , gdzieś w podświadomości wiem ,że mi wybaczy ... znów i po raz kolejny ... Wygodne prawda ?...
Więc mówię sobie jeszcze raz , ostatni ... i tak dalej ... i dalej w to brnę ...
Manipulacja - zapewne . Roszczeniowe podejście - przyznaję ,że tak ... Nie mam co ukrywać , tak było ... może i jeszcze jest w pewnym stopniu ... Szukam Boga po swojemu . Czy idę złą drogą ? nie wiem ?... Widzę jednak ,że tu w Sycharze zbyt mocno czasem się czuję osaczona . Wszystko dzieje sie wg. okreslonego szablonu , do którego jestem dopasowywana . A przecież każdy jest inny . Każdy inaczej odczuwa to samo wydarzenie , inaczej widzi Boga i Jego naukę ... Tak wiem, że są zasady . Stałe i twarde - niezmienne , ale mam czasem wrażenie ,że jedno zdanie zostaje dopasowywane do wielu sytuacji ... Interpretacja !... Moje ulubione zdanie
,,co autor miał na myśli ? ,, ... trzeba spytać tylko autora . Wszystko inne może być mylnie odczytane... Przekłady pism , ksiąg i dokumentów . Człowiek je dokonywał ... Ewangelie - Apostołowie je spisywali wg. swoich odczuć, nastroju w danym dniu, swojego punktu widzenia , swojego myślenia, wykształcenia , świadomości i wiedzy...
Kiedyś podczas rozmowy z pewnym Księdzem On powiedział mi ,że pod jedym grzechem kryje się wiele zdań i tłumaczeń ... Czyli co ? Aneksy do każdego z wymienionych grzechów i przykazań... znów INTERPRETACJA !...
Staram się być osoba wierzącą . Piszę - staram- bo żeby to powiedzieć muszę się jeszcze wiele, wiele nauczyć... Zastanawialiście się kiedyś nad słowami modlitwy ,, Ojcze Nasz,, - *... i nie wódź nas na pokuszenie*... ... Jak to ? nasz Ojciec wodzi nas na pokuszenie?... Pytałam kiedyś o to księdza , ale widocznie nie dał przekonującej dla mnie odpowiedzi bo nie pamiętam dziś co mówił ... Tak są tzw,żelazne kryteria , którymi kieruję się w wierze i religii ,ale Bóg dał mi też wolę i rozum ... Bardzo chcę dokonać przemiany na lepsze, odnaleźć siebie, być dobrym człowiekiem , nauczyć się kochać i ufać na nowo... Ale nie chcę być przykładana i dopasowywana do szablonu ... Wysłuchuję i czytam każde Wasze posty, uwagi i spostrzeżenia. Ale to serce mi podpowiada co przyjąć do mojego życia ... Modlę się o odnalezienie tej właściwej , tej mojej drogi w życiu ... Drogi z Bogiem ... Jak na razie to widzę siebie stojącą na rondzie , z którego jest wiele rozjazdów ... Ufam,że kiedyś wybiorę dobrze ...
EL. [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-28, 12:57
Haniast napisał/a:
Ale nie chcę być przykładana i dopasowywana do szablonu ... Wysłuchuję i czytam każde Wasze posty, uwagi i spostrzeżenia. Ale to serce mi podpowiada co przyjąć do mojego życia ...
Haniu, samo Sychar jest pewnym szablonem...ma swoje założenia, oparte jest na Katechiźmie Kościoła Katolickiego , a Katechizm ne Deklaogu...itp....
Wszystko to szablony.....i albo dopasowujemy sie do szablonu albo nie.
Każde nasze dopasowanie sie jest ćwiczeniem się w pokorze.
I nie jest to łatwe. EL.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-28, 19:24
Treść modlitwy według przekładu Biblii Tysiąclecia:
"Ojcze nasz, który jesteś w niebie,
niech się święci imię Twoje!
Niech przyjdzie królestwo Twoje;
niech Twoja wola spełnia się na ziemi, tak jak i w niebie.
Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj;
i przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili;
i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie, ale nas zachowaj od złego!"
(Mat. 6,9-13 BT 2003r.)
"...I nie dopuść .."
Czasem Bóg dopuszcza, jak w moim przypadku, na upartych widocznie tylko to skutkuje
Haniu Pogody Ducha
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-28, 19:51
Haniu, a to znasz?
Człowiek: Ojcze Nasz, który jesteś w niebie...
Bóg: Tak?
Człowiek: Nie przerywaj mi. Modlę się.
Bóg: Ale wzywałeś mnie.
Człowiek: Wzywałem Cię? Nie wzywałem Ciebie. Modlę się. ,,Ojcze Nasz, który jesteś w niebie..."
Bóg: Znowu to zrobiłeś
Człowiek: Co zrobiłem ?
Bóg: Zawołałeś mnie. Powiedziałeś: "Ojcze Nasz który jesteś w niebie". Oto jestem. Co miałeś na myśli, mówiąc to?
Człowiek: Ale ja nic nie miałem na myśli No wiesz, po prostu odmawiałem moja modlitwę Zawsze odmawiam Modlitwę Pańska Ona sprawia, ze czuje się lepiej, cos w stylu poczucia dobrze spełnionego obowiązku
Bóg: No dobrze. Kontynuuj.
Człowiek: "Święć się Imię Twoje..."
Bóg: Zaczekaj. Co pod tym rozumiesz?
Człowiek: Pod czym?
Bóg: Pod ,,święć się Imię Twoje" ?
Człowiek: To znaczy... to znaczy... No nie, nie wiem co to znaczy. Skąd miałbym wiedzieć? To tylko część modlitwy. A tak przy okazji, co to znaczy?
Bóg: "Święcić" znaczy traktować z czcią, wielbić, szanować
Człowiek: No tak, to ma sens. Nigdy wcześniej nie myślałem, co to znaczy "święcić". "Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja, jako w niebie, tak i na ziemi".
Bóg: Czy naprawdę tak myślisz i pragniesz tego ?
Człowiek: Jasne, czemu nie?
Bóg: A co robisz w tym kierunku?
Człowiek: Robię? Wydaje mi się, ze nic. Myślę, ze byłoby bardzo fajnie gdybyś przejął zupełna kontrole nad tym, co jest tu na ziemi i tam, w niebie/
Bóg: A czy mam kontrole nad tobą?
Człowiek: No cóż, ja chodzę do kościoła
Bóg: Nie o to cię pytałem Co z pogarda, jaka masz w stosunku do niektórych twoich znajomych? Wiesz, to jest naprawdę twój problem. A jeszcze sposób, w jaki wydajesz swoje pieniądze - wszystko dla siebie! A co z książkami, które czytasz?
Człowiek: Przestań mi czynić takie wyrzuty! Jestem tak samo dobry, jak wielu innych ludzi z kościoła!
Bóg: Wybacz, myślałem ze modlisz się, aby to moja wola była wypełniana... A jeżeli tak ma się stać, musi się to zacząć od tych, którzy się o to modłą... Na przykład od ciebie...
Człowiek: No, dobrze. Myślę, ze rzeczywiście mam jakieś zahamowania... Teraz, skoro o tym wspomniałeś, mógłbym wymienić jeszcze trochę innych...
Bóg: Ja też.
Człowiek: Dotychczas o tym wiele nie myślałem, ale naprawdę chciałbym się tego wszystkie pozbyć Chciałbym, wiesz, być naprawdę wolny...
Bóg: Dobrze. Teraz zaczynamy do czegoś dochodzić. Będziemy pracować razem - ty i ja. Niektóre zwycięstwa naprawdę można osiągnąć Jestem dumny z ciebie!
Człowiek: Słuchaj, Panie, musze już kończyć To trwa o wiele dłużej, niz. zwykle. "Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj"
Bóg: Powinieneś trochę zredukować tego chleba. Masz już od niego nadwagę...
Człowiek: Hej, co to ma być? Dzien. krytykowania? Oto ja się modle, spełniam swoje chrześcijańskie powinności, a Ty zupełnie niespodziewanie mi przerywasz i wypominasz mi wszystko, co robię !
Bóg: Modlitwa to niebezpieczna rzecz. Można wstać od niej zmieniony... no wiesz... To jest właśnie to, co staram się ci powiedzieć Wzywałeś mnie, i oto jestem. Teraz już za późno, aby przestać Módl się dalej, jestem zainteresowany następna częścią modlitwy..... (chwila przerwy) No, kontynuuj!
Człowiek: Boje się.
Bóg: Boisz? Czego?
Człowiek: Wiem, co zamierzasz powiedzieć
Bóg: No wiec sam się przekonaj.
Człowiek: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
Bóg: A co z Anna?
Człowiek: No widzisz? Wiedziałem ! Wiedziałem, ze wyciągniesz jej kwestie ! Dlaczego, Panie, ona opowiadała kłamstwa na mój temat, rozpowiadała niewiarygodne historie na temat mojej rodziny Nigdy nie zapłaciła mi za to, co zrobiła! Przysiągłem sobie, ze wyrównamy rachunki !
Bóg: A twoja modlitwa? Co z twoja modlitwa?
Człowiek: Tak sobie tylko mówiłem
Bóg: Dobrze, ze przynajmniej to przyznajesz. Ale przyznaj, to wcale nie jest tak przyjemnie dźwigać na sobie ten gorzki ciężar, czyż nie?
Człowiek: Nie. Ale poczuje się lepiej, jak tylko wyrównamy rachunki. Och tak, mam pewne plany dla tej sąsiadki... Pożałuje, ze kiedykolwiek się tu wprowadziła!
Bóg: Nie poczujesz się lepiej. Poczujesz się gorzej. Zemsta wcale nie jest słodka. Pomyśl, jak już nieszczęśliwy jesteś. Ale ja mogę to wszystko odmienić
Człowiek: Możesz? Jak?
Bóg: Przebacz Annie. Wtedy ja przebaczę tobie. Wtedy nienawiść i grzech będą jej problemem, nie twoim. A ty osiągniesz spokój serca.
Człowiek: No tak, masz racje. Zawsze ja masz. I im więcej chce zemścić się na niej, tym bardziej chce być w zgodzie z Tobą... (chwila przerwy). W porządku. W porządku. Przebaczam jej. Pomóż jej odnaleźć właściwa drogę w życiu, Panie. Jak teraz o tym myślę, widzę, ze jest bardzo nieszczęśliwa Wszyscy, którzy robią takie rzeczy, jak ona, musza być strasznie nieszczęśliwi... W jakiś sposób, pokaz jej właściwa drogę
Bóg: No widzisz! Wspaniale! Jak się teraz czujesz?
Człowiek: Mmm... No cóż, nie najgorzej. Zupełnie nie najgorzej. Prawdę mówiąc, czuje się zupełnie wspaniale! Wiesz, myślę ze dzisiaj po raz pierwszy odkąd pamiętam, będę mógł dzisiaj zasnąć spokojnie! Może od tej chwili nie będę w ciągu dnia tez taki zmęczony, jak teraz, bo obecnie mało sypiam...
Bóg: Nie skończyłeś swojej modlitwy. Idź dalej.
Człowiek: Och, rzeczywiście "I nie wódz nas na pokuszenie, ale zbaw nas ode złego"
Bóg: Dobrze! Tak tez uczynię. Tylko niepotrzebnie sam się nie wystawiaj tam, gdzie są pokusy!
Człowiek: Co masz na myśli?
Bóg: Nie włączaj telewizora kiedy wiesz, ze trzeba zrobić pranie czy posprzątać dom. Także pomyśl nad czasem, który spędzasz na niekończących się rozmowach ze znajomymi. Jeżeli nie potrafisz tak wpłynąć na dyskusje, aby dotyczyła rzeczy pozytywnych, może powinieneś pomyśleć o wartości takich przyjaźni... Kolejna rzecz - twoi znajomi nie powinni być twoja norma moralna... I proszę, nie staraj się mnie używać jako wyjścia awaryjnego...
Człowiek: Tego ostatniego nie zrozumiem.
Bóg: Rozumiesz. Robiłeś tak wiele razy. Robisz cos głupiego, wpadasz w kłopoty, a później przybiegasz do mnie i krzyczysz "Panie, pomóż mi wykaraskać się z tych kłopotów, obiecuje, ze więcej tak nie zrobię!". Pamiętasz te wszystkie obietnice, które mi dałeś w taki sposób?
Człowiek: Tak, wstyd mi. Panie, naprawdę, wstydzę się.
Bóg: Która obietnice właśnie sobie przypominasz?
Człowiek: No wiec, to było tej nocy, kiedy dzieci i ja byliśmy w domu sami. Wiatr wiał tak mocno, ze myślałem, ze za chwile dach się rozwali i w każdej chwili pojawi się trąba powietrzna... Zwłaszcza, ze w telewizji ostrzegali, ze może nadejść... Pamiętam, ze wtedy się modliłem "O Panie, jeżeli nasz oszczędzisz, już zawsze będę spełniać Twoja wole"...
Bóg: I co, zrobiłeś tak?
Człowiek: Przepraszam, Panie. Naprawdę mi przykro. Do dzisiaj myślałem, ze jeżeli codziennie odmowie Modlitwę Pańska, będę mógł robić, co chce... Nie oczekiwałem, ze coś takiego, jak teraz, się wydarzy...
Bóg: Idź dalej i dokończ swoja modlitwę
Człowiek: Gdyż Twoje jest królestwo, i moc, i chwała, na wieki wieków, amen."
Bóg: Czy wiesz, co przynosi mi chwale? Co naprawdę by mnie zadowoliło?
Człowiek: Nie, ale chciałbym wiedzieć! Chce Cię zadowolić! Teraz widzę, ile bałaganu narobiłem w swoim życiu I widzę, jak to by było wspaniale - być jednym z Twoich naśladowców
Bóg: Właśnie odpowiedziałeś sam na to pytanie.
Człowiek: Naprawdę?
Bóg: Tak. Rzeczą, która ucieszyłaby mnie najbardziej, byłoby uczynienie, aby ludzie tacy jak ty naprawdę mnie kochali. Teraz, kiedy te stare grzechy wyszły na jaw i już nie stoją ci na drodze do mnie, wiele by można mówić o tym, czego możemy razem dokonać...
Człowiek: Panie, zatem zobaczymy, jaki możesz mieć ze mnie pożytek, dobrze? AMEN !!!
Bóg ma tysiące sposobów tam, gdzie ja nie widzę żadnego Tam, gdzie wszystkie moje sposoby działania się kończą, On właśnie zaczyna działać
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.