Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Mirelo , dziękuję bardzo za odpowiedz ale widzisz ja na razie nie potrafię skupić się na nikim więcej niż sobie.
Masz rację to rozpamiętywanie wszystkiego co złe jest bez sensu już mi nawet nie chce się tego robić.
Dziś postarałam sie dowiedzieć gdzie najbliżej mojego miejsca zamieszkania odbywają się msze z modlitwą o uwolnienie i okazało się żę teraz w sobotę jest taka msza. Jak by dokładnie dla mnie miała się odbyć:)
Co do DDA dopiero mogę coś zrobić jak w firmie skończą się nadgodziny niestety. Bardzo chcę tam pójść i sie wyleczyć. Póki co dowiem sie gdzie takie terapie sie odbywają i jakie sa warunki ewentualnego przyjęcia.
Udało mi się również (w pracy ) posłuchać i pomodlić na różańcu z papieżem Janem Pawłem ( mam zgrane na mp3)
Uspokoiła mnie ta modlitwa , może nie do końca ale jednak.
Co do piesków to sa małe psiaki rasy york , kochane szkraby nawet nie wiesz ile one mi dają bez nich nie podzwignęła bym tej sytuacji.
Boję się teraz żeby mąż im czegoś nie zrobił tym bardziej że wie jak bardzo je kocham. Widzę że cos się dzieje one go nawet nie witają jak wraca do domu a kiedyś było inaczej
PS. Yorki nie uczulają i z powodzeniem moga je w domu trzymać alergicy i nie gubią sierści :) i strasznie broją szczególnie gdy sa przynajmniej dwa :) tak wiem nie każdy lubi takie małe szkraby ja też lubię duże psy :)
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-23, 01:33
Izka napisał/a:
PS. Yorki nie uczulają i z powodzeniem moga je w domu trzymać alergicy i nie gubią sierści :) i strasznie broją szczególnie gdy sa przynajmniej dwa :) tak wiem nie każdy lubi takie małe szkraby ja też lubię duże psy :)
Nie uczulaja , bo nie maja sierści i podszerstka tylko włosy, a łobuzują ile wlezie, potwierdzam
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-23, 10:51
Izka
Jestem bardzo dumna z Ciebie...chcesz zmieniać to co możesz zmienić
Cudownie Izkaaaaaaaaaaaaaaaaaa:)
Ciesze się ,że oddajesz się NAJWIĘKSZEJ RADOŚCI..
Wspieram modlitwą :)
Jeśli jestes blisko Rydułtów zapraszam do Naszego Ogniska :
ps. oglądałam te pieski w internecie...sa bardzo urocze, delikatne..., pełne energii:)
cudowne...
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-24, 18:47
Byłam!!!! na mszy z modlitwa o uzdrowienie , trwało to wszystko prawie 3 godziny ale co tam podobało mi się Za miesiąc też pojdę
Myślałam że nie trafię że zły sprawi że cos się wydarzy i tam nie dotrę ale nie co prawda okrężna drogą ale trafiłam , dotarłam dużo wcześniej. W drodze powrotnej też nie miałam żadnych ,,przygód"
Wyspowiadałam się , przyjęłam komunię , niesamowite jest to gdy ksiądz nakłada ręce na ludzi a oni przewracają się , wiem że tak działa Duch Święty
Czy jeżeli ja sie nie przewróciłam ani nic nie poczułam przy nakładaniu rąk przez kapłana to Duch Święty na mnie nie zadziałał? Czy moja wiara jest zbyt słaba ?
Wcześniej przed nakładaniem rąk przez kapłana kilkukrotnie bardzo chciało mi sie płakać a przed spowiedzią dziwnie trzęsły mi się ręce od łokci po czubki palców. W czasie mszy potwornie rozbolało mnie lewe ucho, wszystko ustąpiło po wyjściu z kościoła.
Po zakończeniu mszy rozdygotało mi sie ciało ale to już być może z zimna bo zmarzły mi stopy sama nie wiem
Co więcej miałam przyspieszone bicie serca ale zawsze na mszy tak mam pózniej po eucharystii mi przechodzi ale tu miałam cały czs do samego końca.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-24, 19:11
Izka napisał/a:
Wyspowiadałam się , przyjęłam komunię , niesamowite jest to gdy ksiądz nakłada ręce na ludzi a oni przewracają się , wiem że tak działa Duch Święty
Czy jeżeli ja sie nie przewróciłam ani nic nie poczułam przy nakładaniu rąk przez kapłana to Duch Święty na mnie nie zadziałał? Czy moja wiara jest zbyt słaba ?
.
Izka...
Pan Bóg działa jak chce i kiedy chce...i rozdaje ponad nasze wyobrażenie hojności...
Najważniejsza jest Twoja relacja z Panem Bogiem...NAJWAŻNIEJSZA...
Nic nie może być od niej ważniejsze...
Bardzo się cieszę ,ze Pana masz w sercu, a raczej ,że to Ty zatopiłaś się w Panu...
Niech Pan błogosławi Tobie i Twoim bliskim...piękne jest Twoje oblicze w Panu...
Pozdrawiam
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-24, 19:40
Zatopiłam się i tonę , nie raczej unoszę sie na powierzchni, dryfuję
Kiedyś to mąż był najważniejszy a teraz...nie potrafię się wyzbyć tej Bożej miłości jest dla mnie najważniejsza tak jak miało być.
ps. nawet nie jestem zła że mąż znowu nasikał na sedes i zostawił stertę nieumytych garów to juz nie ważne ja...zatracam sie w Panu i..chce go więcej i więcej
[ Dodano: 2012-11-25, 21:42 ]
Dziś wysłuchałam przez internet świadectw ludzi doznających uzdrowień na mszach o uzdrowienie. Pewien pan powiedział że jeżeli na mszy nawet takiej zwykłej bardzo chce nam sie płakać lub płaczemy to oznacza że Bóg dotyka naszego serca Cudownie więc zostałam dotknięta i to wielokrotnie przecież doświadczam tego na każdej mszy świętej
Czy to normalne że będąc na tym forum nie proszę Boga o uratowanie mojego małżeństwa , wiem że powinnam ale chyba nie śmiem prosić. Czy Bóg wie że nie jestem na to gotowa ? A co jeżeli tak się stanie tzn. jeżeli zacznę prosić i pogodzimy się z mężem co dalej ? Jak mam dalej żyć po tym wszystkim ? Czy będę potrafiła bez chowania urazy ? Co jeżeli moje serce nie będzie na tyle uleczone aby znów zacząć żywiej bić dla małżonka ? Co jeżeli małżonek wzgardzi moja miłością i znów pokaleczy moje serce?
Trudne to , trudne
[ Dodano: 2012-11-29, 20:00 ]
Nic się nie dzieje poza nic nie znaczącymi drobiazgami nie zaczepia mnie. Może sie wreszcie znudził skoro ja nie reaguję? Pomimo wszystko nadal mi smutno bo nawet jeżeli juz mnie nie kocha i nie chce ze mną żyć to mógł by mi to powiedzieć tak normalnie bez kłótni jak człowiek człowiekowi. Przecież chyba mnie kiedyś kochał ? A może nie
[ Dodano: 2012-12-03, 23:43 ]
Tak nic się nie działo przez te kilka dni ale dziś...szkoda gadać nałożył do mojego kubka swojego kału.
Nie zdenerwowałam się nie krzyczałam dusiłam te rozpacz w sobie
Wiem że to Bóg mi pomógł zapanować nad sobą ale byłam jak sparaliżowana wewnętrznie tak jak by momentalnie moje serce skuł lód.
Nie chce go nienawidzić nawet nie potrafię.
On mnie nie kocha to jest pewne
Lolek [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-31, 10:24
Witaj Izka
Widzę że dawno nie pisałaś w swoim wątku. Czytam co napisałaś i nie wierzę w to co czytam, w mojej rodzinie była sytuacja podobna do Twojej i niestety nie zakończyła się pomyślnie. W sytuacji która ja znam mąż próbował podporządkować sobie żonę i kiedy ona miała juz w końcu dość i postawiła mu się on zaczął się zachowywać dokładnie jak Twój małżonek. Para rozstała się, pan póżniej chodził próbował przepraszać ale ona miała już dość. Nie chciała słyszeć o ponownym wspólnym zamieszkaniu.
Wiem że Cię nie pocieszam ale pewnych rzeczy w życiu nie można przeskoczyć, jeżeli nie czujesz się dobrze w takim układzie to lepiej zawczasu dać sobie na luz.
Pozdrawiam i wspieram modlitwą
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-31, 12:09
Izka!
To, co napisałaś, że "mąż nałożył do Twojego kubka swojego kału" przestaje być normalnym zachowaniem. To wygląda na jakieś zaburzenia psychiczne, o których powinnaś porozmawiać z psychiatrą. Naprawdę, podejdź do jakiegoś psychiatry , również do psychologa i opowiedz o zachowaniach Twojego męża. Nie wiem nic o wykształceniu Twojego męża i jego dzieciństwie, jakie wzorce były w domu, ale takie zachowanie wykracza (wg mnie) poza wszelkie normy. To może być sygnał jakiejś choroby psychicznej, zaburzeń osobowości, charakteru itd. Koniecznie porozmawiaj z profesjonalistą w tej dziedzinie, musisz wiedzieć, jak działać, jak mu pomóc- jeśli jest chory i jak ochronić siebie.
porzucona_33 [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-31, 14:27
Cytat:
Tak nic się nie działo przez te kilka dni ale dziś...szkoda gadać nałożył do mojego kubka swojego kału.
Nie zdenerwowałam się nie krzyczałam dusiłam te rozpacz w sobie
Wiem że to Bóg mi pomógł zapanować nad sobą ale byłam jak sparaliżowana wewnętrznie tak jak by momentalnie moje serce skuł lód.
Nie chce go nienawidzić nawet nie potrafię.
On mnie nie kocha to jest pewne
Co się stało? Ja też duszę w sobie gniew, rozpacz ale momentami nie daję rady... i robię straszne awantury. To jednak nic nie zmienia, jestem mu obojętna czy jestem miła czy jestem wściekła. Szkoda czasu i nerwów.
Izka [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-31, 17:47
Lolek ja wiem że trudne to jest do zrozumienia i być może czekanie aż będę miała sie gdzie wyprowadzić to jest przedłużanie czegoś co i tak musi sie zakończyć. Daję sobie, nam czas do wiosny , czyli tak długo jak długo nie zakończą sie prace remontowo-adaptacyjne w moim nowym mieszkaniu. Jeżeli przez ten czas ( jakieś 4-5 najbliższych miesięcy) nic pozytywnego nie zadzieje sie ze strony męża to ja niestety muszę się wyprowadzić.
Kari ja wiem że to nie jest normalne zachowanie i przez 10 lat próbowałam pomóc mężowi, namawiałam na wizytę u psychologa, sama czytałam różne książki min. o wpływie dzieciństwa na dorosłe relacje z innymi ludzmi itd. Mój mąż zawsze twierdził że jemu nie jest potrzebny psycholog, więc co mam zrobić na siłę nie zaciągnę a problem z latami coraz bardziej sie pogłębia.
Kari ja nie widzę innego sposobu na chronienie siebie jak zupełne odseparowanie się od męża i mam tu na myśli osobne zamieszkanie.
porzucon_33 u mnie też tak samo czy jestem miła czy też nie to codziennie to samo ....naszczane w umywalce. Nie wiem co ten człowiek ma w głowie.
Ostatnio tylko zapytałam , spokojnie bez nerwów czy naprawde ma frajdę z tego że tak mi dokucza nic nie odpowiedział tylko się uśmiechnął. Tak więc naprawde go to bawi, smutne prawda?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.