Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Czesc Wam:) pragnę sie przedstawić bo jestem tu nowa. Znalazlam ta stronę dzieki ulotce ktora wręczyła mi tesciowa, sama zauważyła ze w moim małżeństwie zle sie dzieje. Zacznę od początku: po ponad czterech latach spotykania sie z obecnym mężem dowiedziałam sie ze jestem w ciąży, bardzo sie cieszyłam i myslalam ze wkoncu bede mieć rodzinę, zaraz po tej wiadomości dowiedziałam sie ze moj przyszły wtedy mąż spotykał sie ze starsza od siebie kobieta, byl to szok dla mnie. Powiedzialam ze nie wyjde za niego ale wpływ tesciowej, zebranie rodziny, jego przepraszanie i obiecanie ze nie zrobi tego wiecej, zgodziłam sie wyjść za niego. Mąż lubiał sobie popijac zresztą i do tej pory:(. Po trzech latach malzenstwa nastąpił kryzys moj mąż sie napił i zastraszył ze sie powiesi, byla policja, byla tez taka sytuacja ze kiedyś przy awanturze on mnie uderzył z główki, ze złami w oczach wyszlam z domu i rowniez zadzwoniłam po policje, założyli mu niebieską karte. Ja po tych incydentach odeszlam do rodziców, gwarancją mojego powrotu Mialo być to ze musi sie leczyć, byl w jednym zakładzie tam nie wytrzymał, potem Poszedl do drugiego tam wytrwał ..ja wrocilam a on znowu zaczą stopniowo pić, pojawiło sie drugie dziecko. Tak zyje juz siedem lat z tym czlowiekiem, w trakcie tego malzenstwa dowiedziałam sie o kolejnej zdradzie, zresztą podejrzewam go jeszcze o inne ale nie mam dowodu. Obecnie siedze w domu na wychowawczym bo nie mam z kim zostawic młodszego syna ktory teraz ma dwa lata. Straszyłam męża ze odejde to teraz wywalczyłam tyle ze daje pieniadze na rachunki i jakies tam drobne co zostanie, tak to żyjemy z pieniedzy co dostaje z wychowawczego i rodzinnego, jest ciężko, często musze z czegoś zrezygnować z własnej przyjemności z obawa o nastepny miesiac, mąż jak pił tak i dalej pije, codziennie po trzy, cztery piwa a jak przyjdzie weekend to sama nie wiem ile.. On uważa ze mu po pracy sie należy.. Często słyszę ze dzieki niemu mamy za co żyć, dzieci za nim nie przepadają ciągle sa ze mną, mało czasu im poświęca bardzo mało. Do mnie ma tylko wtedy szacunek jak cos chce, gdy dostanie jest obojętny... Zresztą teraz ja mam do niego obrzydzenie, wstret, juz go nie kocham mysle ze jestem z nim z przyzwyczajenia, nie jestem w stanie mu wybaczyc tych zdrad, a on co najgorsze nie czuje sie w niczym winny uważa ze jak zarabia to powinnam go chyba po stopach całować. Meczy mnie to malzenstwo nawet w niedzielę kiedy chętnie chciałabym razem isc to on albo nie chce wejsc do kosciola tylko na dworze, albo kolega zadzwoni i wczesniej wychodz wtedy ide sama z dziecmi i mam ta świadomość ze każdy juz wie ze on pewnie zabalował- mieszkam w małej miejscowości wiec tu wszyscy wiedzą ze on lubi pić. Często słyszę od innych pytają czemu ja sie z nim mecze? On nie zasługuje na taka żonę co wszystko za niego zrobi.. Ciągle mi smutno nawet z dzieci nie mam radosci, nie umiem sie cieszyć, żal mam do niego i czasem do Boga czemu ja musze tak żyć, jestem
Czlowiekiem ktory zasługuje na spokój, poczucie bezpieczeństwa, milosc.. Nie wiem jak dalej to bedzie wygladac to moje malzenstwo, z moim księdzem rozmawiam o tym wszystkim i On doradził mi separację tylko ja nie wiem czy ja chce to ratowac i tak żyć bo wiem ze on sie i tak nie zmieni...:(
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-04, 19:04
Witaj!
On się leczył, a ty miałaś jakąś grupę wsparcia dla żon alkoholików, ty też potrzebujesz pomocy. Szukałaś?
dziunia [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-04, 19:21
witaj tereska, nie szukałam żadnej takiej grupy bo o tym nie Wiedzialam z drugiej strony nie wiem czy miala bym na to jak chodzic bo to zalezy jak często trzeba bylo tam chodzic i jak długo by to trwało..nie mam z kim dzieci zostawic, tesciowa starsza kobieta przed 70 równie z jej zdrowiem ale jesli Mialo by to w czymś pomoc to moge sprobowac tylko nie wiem czy to ma sens, bo ja juz nic nie czuje do tego człowieka prócz złości i nienawisci:(
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-04, 19:23
Na te grupy chodzi się by pomóc sobie i dzieciom, w pierwszej kolejności.
dziunia [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-09, 20:51
Dzis jestem bardzo wkurzona i juz naprawdę opadają mi sily. Dzis mąż mial wypłatę, nawet nie wiem ile zresztą nie pytam bo i tak nie dostanę prawdziwej odpowiedzi, powie ze tysiąc zl.. Dzis łaskawie mnie poinformował ze bedzie musiał oddać do firmy ok tysiąca zl, nie dość ze jeszcze ma debet do oddania drugie tyle, raty, opłaty, ale co najgorsze daje go stać na piwa bo przeciez on pracuje wiec mu sie należy- jego slowa. A ja siedze w tym domu i na jakas przyjemności nie moge sobie pozwolić.. Czemu to takie nie sprawiedliwe nawet nie mam ochoty sie modlić bo czuje sie opuszczona, bez sił.. A on jeszcze mi mowi ze nie mam zle.. Czy musze poświęcać swoje zdrowie, swoją młodość dla takiego człowieka ktory nie zna moich potrzeb traktuje mnie jak kure domową..ciągle mu cos nie pasuje.. Dlaczego ja mam tak żyć? Dla dobra dzieci? Tylko jakie to dobro jak dzieci patrzą na te butelki, co jak potem oni wyrosną na takich jak ich tatus.. Juz mam tego wszystkiego dość..!!
slavosl [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-10, 09:58
ja czytam co Ty przeżywasz w swoim małżeństwie to bardzo Ci współczuje i wkurza mnie postawa mojej żony
ze nie docenia tego co ma przeciez inni maja o wiele gorzej to ona powinna błagać żebym wrócił sam juz sie w tym potraciłem...
wspieram cie modlitwą
dziunia [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-27, 19:36
Od czwartku tego co miną moj mąż mial wolne, długi weekend- wiec moze sobie na spokojnie pić i nie kontrolować sie, i tak faktycznie bylo:(. Cos tam zrobil kolo domu ale to tak na odwal zeby w domu nie siedzieć, jak tylko dostał telefon od kogoś, Przyszedl do domu oznajmił ze wychodzi na godzinę lub pod pretekstem kupienia papierosów, tylko nigdy nie wracał o tej godzinie co mowil..zawsze duzo później, jak zawsze sama w tym domu z dziecmi, czemu on tak postępuje? Dlaczego on tak traktuje nas? Dlaczego dzieci maja tak cierpieć w sumie Wam powiem ze one wogole nie tęsknią za nim. W niedzielę wybierałam sie na msze za swoich dziadków, zapytałam czy pojdzie a on ze nie, to powiedzialam ze zostanie z malym ktory ma 2 lata a ja ze starszym pójdę do kosciola, zgodził sie, ale za jakas chwile powiedzial ze musi wyjść po papierosy i jak Wyszedl tak nie wrocil, poszłam z dziecmi, pod wieczor gdy wrocil, oczywiście pijany zjadł obiad i stwierdził ze chce z nami spac, bo od poniedziałku w delegacje jedzie i chce ta noc spędzić z dziecmi to mu na to ze prosze bardzo wziac sobie dzieci i pójść do innego pokoju ze ja nie chce z nim spac w jednym lozku bo po prostu śmierdzi, pokocilismy sie, jak zwykle o to ze on ciężko pracuje a ja nic nie robie..mówię ze chce wrocic do pracy to on ze i tak żadnej nie znajde..to mnie zabolalo:(, wiem co tak na prawde on o mnie myśli, albo chce mnie zadreczyc i zebym faktycznie w to uwięzyla ze do niczego sie nie nadaje, jaki ma w tym cel ze tak mnie dołuje- mam tego dosyc ja tez chciala bym sie spełniać życiowo a nie tylko w domu taką kure chce ze mnie zrobic..nie wytrzymuje psychicznie, jak to odróżniać gdy jest trzeźwy to mowi inaczej ale jest wtedy nerwowy, a gdy pijany to całkiem inny człowiek wtedy stałe sie dla niego obojętna. Teraz mnie chyba chce ukarać bo od poniedziałku nie dzwoni nawet nie zapyta o dzieci. Ja juz nie wiem czy to ma sens to nasze małżeństn, ja na prawde sie z nim męcze, Boże pomóż mi!
eudora [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-27, 19:51
Witaj Dziuniu, napisz proszę-nie masz może szansy zabrać dzieci i wyprowadzić sie do swoich rodziców? Możesz też założyć sprawę-wtedy z jego wyplaty pieniadze na dzieci i Ciebie beda automatycznie przelewane na Twoje konto. Myślę też, że powinnaś poszukać wsparcia w jakiejs grupie dla żon. Nie wiem z jakiego jesteś miasta, może takiego gdzie są uczelnie. Jeśli tak to zdarza się, że studenci starszych lat prawa tworzą grupy pomocy prawnej, może tutaj znajdziesz pomoc? Pozdrawiam Cię i łączę się w modlitwie
sylwiacz [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-27, 21:51
Zastanów sie dlaczego On od Ciebie ucieka?
cos zlego sie dzieje -nie wiem ,ale zawsze jest tak ,ze wina lezy po obu stronach .
Moze zastosuj terapie zrob cos dla sibie , zajmij sie soba i modl sie i rob wszystko tak jakby nic sie nie stalo .
Zapytaj Jego czy chce wyjsc-ze nie masz nic przeciw -. Bo tak wlasciwie to nic nie piszesz o sobie -tylko ,ze On , i On -a Ty gdzie Ty jestes ?
i Kim dla Niego jestes ?
dziunia [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-28, 00:05
Dzieki za odpowiedzi, powiem tak w obecnej chwili nie moge wrocic do rodziców bo tam nie ma dla mnie i dzieci miejsca:(,to jest Maly domek rodzinny do którego teraz siostra przyjechała rodzic i do wiosny wychowywać dziecko. Grupę wsparcia chętnie tylko nie wiem do kogo miałabym sie zwrocic o te informacje gdzie moge szukać. Dlaczego mąż ode mnie ucieka? Bo woli alkohol, od dłuższego czasu to juz mi bardzo przeszkadza co dzien widze tylko te butelki dzis robilam porządek i powiem Wam wywiozlam 41pustych butelek nie wiem z jakiego one sa czasu ale to mnie przeraża. Mówię mu szczerze ze nie lubię jak pije, ze potem z buzi brzydko pachnie a na dodatek pali i to połączenie...ech.. W weekendy to caly czas pije wiec nawet nie ma kiedy sie przytulic, musze siebie poszanować, jak jest pijany on wie ze tego nie znoszę, dlaczego ja mam reagować na to jego picie jakby nic sie nie stało? Byl na leczeniu, odchodziłam od niego, bywała policja, byla niebieska karta, byly zdrady i co jeszcze? Ja znam swoją wadę po prostu jestem za dobra,.. Teraz gdy wraca pijany nie zaczepiam, nie rozmawiam bo to i tak nic nie da, a jak na drugi dzien krzycze a potem nie odzywam, jestem zla bo przeciez go nie pochwałę za to- to on bez zadnego ale ubiera sie i wychodzi bez slowa, kiedyś nie chcialam go wypuścić i nawet prosilam zeby został i co? Zamkną sie w łazience i Wyszedl przez okno, modle sie, chodzę do spowiedzi, uważam ze wszystko robie co do mnie należy, ale wybaczcie jesli facet wraca pijany i powiem wprost chce sie kochać a ja mu odmawiam bo to dla mnie żadna przyjemnosc i on nawet nie postara sie o to aby nie pić to co to moze moja wina ze ja mu nie daje? Hm..to chyba nie jest jakis obowiązek małżeński zeby to robic wbrew swojej woli:(.. Czemu to on nie moze zrozumiec tego ze tęsknię za facetem świeżym, pachnącym zadbamym, moze to być powodem jego zachowania? A pić piwa nie przestanie bo jak mowi on to bardzo lubi..
sylwiacz [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-28, 03:30
współczuje mocno -nie wiem dlaczego ludzie tyle krzywdy wyrządzają. Pomodle sie za Ciebie i Twoja Rodzine
złamana [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-28, 04:00
Dziunia, na gorąco.
Modlitwa i wiara da Ci siłe, ale to w takiej jak opisujesz sytuacji nie wszystko. Musisz sama zacząć działać. Nikt za Ciebie tego nie zrobi. Masz takie możliwości:
- znaleźć psychologa od uzależnień, umówić się, pójśc na spotkanie,
- znaleźć grupę wsparcia dla rodzin uzależnionych i znaleźc czas (z regułu po południu i bez dzieci) na spotkania, inne osoby w takiej sytuacji dadzą Ci ogromne wparcie i pokażą drogi zmian zachowań albo choćby pokażą, że pewne sytuacje, zachowania, reakcje są takie same,
- zabezpieczeć siebie i dzieci finansowo,
- mozesz wnieśc sprawę o zniesienie wspólności majątkowej małżeńskiej, żeby nie odpowiadać za męża długi,
- możesz wnieśc sprawę o alimenty na dzieci lub zaspokojenie potrzeb rodziny,
- możesz zgłosic męża na przymusowe leczenie,
- mozesz już zacząć szukac pracy i przedszkola dla dzieci,
Zrób cokolwiek, mały kroczek a poczujesz, że dasz radę. Wszyscy w rodzinie alkoholowej są bardzo samotni. Alkohol dzieli. Jak podejmiesz decyzję, musisz być konsekwentna. Dlatego zacznij od tego co jesteś na dziś w stanie udźwignąć. Jeżeli, jak piszesz, mąż pije, patrz na niego jak na osobę chorą. Będzie łatwiej. Nie nakręcaj się w złych emocjach, bo wtedy trudno podjąć dobre decyzje. Uzdrowienie to proces, raczej musisz uzbroić się w cierpliwośc. Obojetnie jak sytacja się rozwiąże musisz coś zrobić, żebyś była pewna, że zrobiłaś wszystko by rodzinę uratować. Nie pozwalaj by dzieci spały z mężem jak on jest pijany, nie zostawiaj też dzieci z nimi w takiej sytuacji. Człowiek pod wpływem alkoholu nie jest w stanie kontrolować siebie a co dopiero malutkie dzieci. Nie ma żadnego obowiązku spania z człowiekiem pijanym. To Twoja decyzja co zrobisz a nie mus. Poczytaj sobie na temat życia z osobą uzależnioną. Potrzeba tzw. twardej milości, czyli konsekwentnych działań z miłości. Bycie dobrym jest wzgledne. Ty czujesz, że jesteś dobra bo zajmujesz się rodziną, liczysz się z mężem. On czuje się dobry, bo was utrzymuje. I co z tego bycia dobrymi wynika? Widać nie tędy droga. I nie chodzi mi tu o zmianę i urządzanie awantur ale o pokazanie konsekwencji. Głowa do góry. Nie trać nadziei i zrób COŚ. Pozdrawiam.
Bola [Usunięty]
Wysłany: 2012-11-28, 05:56
Dziunia, współczuje ci, wiem co czujesz i przeżywasz jak notorycznie mąź Ciebie oszukuje i nie stara się być twoim partnerem i wsparciem. Twój mąź ma problem alkoholowy. Mój mąż jest b.podobny do twojego. Ja ze swoim jestem dłużej bo ponad 18 lat a znamy się 21 i na wiele spraw PAn Bóg dopiero otworzył mi oczy. Mój mąź pije codziennie po 2 piwa, też szlag mnie trafia lecz ja już nie odpuszczam i generalnie kryje się z piciem. Robię awantury mówię mu prawde że jest alkoholikiem kontrolowanym, rozmawiałam o tym z teściową to wiesz co usłyszałam przecież wszyscy teraz piją , nic mu nie mów to b.dobrze. Czujesz taką otrzymać pomoc od matki męźa. Od roku zerwałam z nimi kontakty poza świętami . Odcięłam się od ich kołtuństwa i obłudy.. Teraz wiem dlaczego mąź mnie okłamuje, bo w jego domu kłamstwo było chlebem powszednim a na pokaz do ludzi przyklejony uśmieszek źe jest wszystko cacy. Nie ufam jego rodzinie, powód b.prosty nidy nie otrzymałam od nich cienia wsparcia lub pomocy duchowej wręcz przeciwnie. Modle się o łaskę wiary w mojej rodzinie. Źeby zagościł w niej Bóg tak naprawde a nie tak na pokaz. Ja juź na źyłam się w kłamstwíe alkoholu,przemocy psych i emocj. A co z tego wyjdzie tego nie wiem ale ufam w pełni Panu Bogu bo to jakich ja teraz cudów boźych dostrzegam to jest tylko potwierdzenie że Bóg jest naprawdę i wszystko zależy od niego. Teź byłam na takim etapie jak ty cicgłego zadawania sobie DlaCZEGO on tak się zachowuje ? Dlatego, że ma ze sobą problem i musi się leczyć, a nie zwalać wine czy czepiać się Ciebie. Z Panem Bogiem!!trzymaj się
dziunia [Usunięty]
Wysłany: 2012-12-17, 22:00
Opadam juz z sił...jeszcze teraz gdy nadchodzą tak piękne święta... Powiem o co chodzi..jak wiecie mam problem z mężam, on pije a ostatnio to juz przekracza ludzie pojęcie, od wtorku jest niby na zwolnieniu bo wolał to niż być teraz na bezpłatnym urlopie, od tego wlasnie dnia pije i to naprawdę bez umiaru wraca do domu to sie przewraca, ze sobą reklamówka piw.. Dzieci sie na to patrzą, moze ten mniejszy co ma 2 lata jeszcze tego nie rozumie ale ten starszy prawie 8 to jest mi go żal ze na to musi patrzeć, a potem w zabawie naśladuje planego:(.. Zostaje sama ze wszystkim, nawet nie chce mu sie do kotłowni zejść zeby podłożyć..tylko pije, pali papierosy, zagląda do garow co jest do zjedzenia a na wieczor wychodzi i wraca przed północą:( i tak co dzien.. Ostatnio mu powiedzialam ze juz mam tego dość ze stawiam warunki ze nie ma picia w domu to co myślicie ze posłucha? Nie bo jak wraca pijany to wolę sie go nie czepiać bo jeszcze cos gorszego z tego wyniknie..rano kac to tez nie posłucha... Powiedzialam mu ze bedzie tego żałować ze od nowego roku biorę sie juz na poważnie ze złożeniem papierów o reparacje a jak mnie jeszcze bardziej zdenerwuje to i rozwodowe, wytyka mi ze co ja sobą reprezentuje bo przeciez on pracuje a ja co? Nie zarabiam pieniedzy... Wogole mowi tak przykre slowa ze nie chce tego pisać.. Jakies pół godz temu zadzwoniłam na policję poinformować ich ze wlasnie pod nasz dom przyjechali koledzy męża, z tego co zauwazylam kierowca nie ma prawo jazdy bo go znam i wiem na pewno, obok siedział właściciel samochodu ktory przez okno wydawał sie pijany i ze do nich wlasnie dołączył moj mąż ktory tez jest pijany, teraz boje sie troche tego bo z tego co mąż mi kiedyś opowiadał ten facet co jest właścicielem tegoż samochodu zna paru policjantów i wlasnie dlatego ten co kierował czuł sie mocny w tym ze mu nic nie zrobią.. Boje sie ze to wyjdzie na jaw...ale cóż moglam innego zrobic jak tak mnie zdenerwował a jak komus cos zrobic? Bo nie ręcze ze kierowca jest trzeźwy... Juz mam tak dosyc tego jego picia, tego życia z nim.. Wogole mnie nie szanuje, nie docenia..a ja siedze w tym domu i wszystko co moge to zrobie a on...ech.. Płakać mi sie tak bardzo chce...za pare dni mam rekolekcje nie wiem jak te święta będą wygladac a tak bym chciala zeby byly piękne.. A w środku czuje taki smutek i żal...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.