Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
z tego powodu sypie mi się małżeństwo
Autor Wiadomość
Marriu
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-23, 08:55   

W zasadzie z tego powodu sypie mi się małżeństwo. Od ponad dwóch miesięcy Żona mieszka u teściów z dwójką naszych dzieci. Wszelkie kłótnie i niesnaski miałynswój początek zawsze w udziale osób trzecich w naszym małżeństwie, głównie teściów i osób z rodziny Żony. W tej chwili na tyle jestem wrogiem nr jeden, że rodzina Żony kompletnie nie jest zainteresowana uzdrowieniem naszego małżeństwa, wręcz przeciwnie - zniechęcają Żonę i odciągają Ją od wszelkich prób jego naprawy.
 
     
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-23, 15:55   

Marriu napisał/a:
W zasadzie z tego powodu sypie mi się małżeństwo.


Ale coś było przed ta wyprowadzka , Dlaczego się wyprowadziła ?

Widzisz swój udział w waszym kryzysie ?

Pogody Ducha
ps : zachęcam do założenia własnego tematu.
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 02:22   

Wydzieliłam watek.
 
     
Marriu
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 07:58   

To był wakacyjny tygodniowy wyjazd do teściów. Po tygodniu, po krótkiej kłótni, do której wtrąciła się cała rodzina Żony, postanowiła Ona tam zostać z dziećmi. Nie pozwoliła mi się z nimi nawet pożegnać. Ja pojechałem do domu. Przez kilka dni się nie odzywaliśmy. Pierwszy zadzwoniłem, ale to już nie był ten sam człowiek. Oboje pełni wzajemnego gniewu i żalu, nie umieliśmy kompletnie rozmawiać. Zaproponowałem mediacje i dyskusje na temat tego, jak teraz będzie wyglądać nasze życie. Zbliżał się nowy rok szkolny a nasz Syn skończył 5 lat, więc ma obowiązek szkolny.Zona zwlekała ponad miesiąc z mediacjami, w międzyczasie zapisała Synka do nowego przedszkola, złożyła pozew o alimenty. Jeździłem tam kilka razy zawożąc pół domu rzeczy dla Zony i dzieci. Jej Rodzina całkowicie mnie znienawidziła. Żona twierdzi, że jest ofiarą przemocy w rodzinie, bo ... na Nią krzyczałem, bo Ją krytykowałem. Chodzę do psychoterapeuty, który uważa, że oboje jesteśmy sprawcami i ofiarami przemocy psychicznej i potrzebujemy terapii małżeńskiej. Żona ma swojego psychologa, który nie rozmawiając ze mną określił mnie jako sprawcę przemocy. Żona twierdzi, że Ona nie chciała, że ja Ją namówiłem na małżeństwo i na dzieci. Namediacje poszła jedyńie po to, żeby mnie osądzić i potępić przy innych i w zasadzie okazałomsię, że nie mamy żadnych szans na rozmowę, bomzbyt emocjonalnie podchodzimy do siebie i, że potrzebna bam jest terapia małżeńska. Nawet dostaliśmy od razu możliwość umówienia się na terapię, ale Żona odmówiła. Jej rodzina eskaluje spór i robi wszystko, żeby mnie poniżyć i odciągnąć Żonę i Dzieci ode mńie. Żona ostrzega, że musinsię zastanowić i odpocząć, nabrać sił i pójdzie na terapię. Straszńie z tym przeciąga i obawiam się, że wszzystko zmierza ku rozwodowi, mimo, że Żona uważa się za gorliwą katoliczkę. Chyba cała Jej rodzina o niczym innym ńie marzy...

Modlę się za nas, za zdrowie Żony i Dzieci, bo karmienie piersią naszej rocznej Córeczki wykańcza Żonę, schudła strasznie, ale winę za to zrzuca na mnie. Twierdzi, że schudła bo to z powodu nerwów, nie dopuszcza myśli, że mogłaby karmić butelką...

W zasadzie to ńie wiem, co robić? Żona pozwala mi na widzeńia w mieszkanku Jej rodziców przez 2 godziny raz w tygodniu, nie wolno mi wyjść na spacer z Dziećmi. Nie wolno i nawet so nichndzwonić, bo mówi, że Jej spokoju ńie daję. Nie chcę iść do sądu o widzenia, bo niechcę zaogniać sprawy.

Chodzę naróżaniec, zawierzam całą Rodzinę Panu Bogu. Mogę mieć jedynie nadzieję, że Żona zechce iść na terapię, że trafimy na specjalistę, który nam pomoże. Proponowałem Żonie rekolekcje Sychar, ale zasłańia się karmieńiem piersią. Nawet, kiedy zapytałem, czy z tego powodu postawi na szali nasze małżeństwo, powiedziała, że tak.

Ogarnia mńie często czarna rozpacz, stany lękowe, mało śpię i mało jem. Schudłem strasznie.

Muszę pracować, bo cały obowiązek zarabiańia spadł na nie: raty kredytu, opłaty, rachunki i alimenty. Żona jest na urlopie wychowawczym i iała wrócić do pracy, ale to też był temat sporny, bo Ona chciała jeszcze dłużej pobyć, a ja już miałem powoli dość, gdyż w zasadzie całe nasze małżeństwo Żona ńie pracuje, byla ponad 3 lata na urlopuie wychowawczym, który przerwała druga ciąża i przedwczesne urodzenie naszej pierwszej Córeczki - Marysi - niestety martwej. potem Żona wrócilła na wychowawczy, potem na 3 miesiące do pracy i kiedy dostałamwypowiedzenie zaszła po raz trzeci w ciążę. Cały prawie ubiegły rok to była walka o przetrwanie ciąży naszej drugiej Córeczki. udało się. Urodziła się zdrowa. Niestety, wszyscy wokół zapommieli, cośmy przeszli, wszyscy udali, że nic się nie stało. Zaczęło się wtrącane w nasze sprawy. Codzienne telefony i charakterystyczny sposób rozmowy: Żona opowiadała o wszystkim, co się dzieje w naszym życiu, a teść lub teściowa mówią, że u nich wszystko ok.

Obecnie czuję się, jak w jakimś koszmarze, mam wrażeńie, że za chwilę ktoś mnie obudzi i będzie to moja Żona w naszym łóżku, ewentualnie Synek lub Córeczka.
 
     
Victoria
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 10:10   

Twoja żona jest matką, która straciła dziecko. Po czymś takim człowiek zmienia się już na zawsze. Każdą uwagę, krytykę odczuwa 100 razy mocniej, niż byłoby bez tego tragicznego doświadczenia. Taka kobieta czuję się niepełnowartościowa, jest zupełnie skupiona na zdrowych dzieciach, pilnuje ich jak oka w głowie. Jeśli nie czuła w tym wsparcia od Ciebie, zaczęła się oddalać. Ja również jestem mamą po stracie 2 dzieci... Może porusz ten aspekt waszego życia z panią psycholog.
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 12:42   

Marriu napisał/a:
gdyż w zasadzie całe nasze małżeństwo Żona ńie pracuje, byla ponad 3 lata na urlopuie wychowawczym, który przerwała druga ciąża i przedwczesne urodzenie naszej pierwszej Córeczki - Marysi - niestety martwej. potem Żona wrócilła na wychowawczy, potem na 3 miesiące do pracy i kiedy dostałamwypowiedzenie zaszła po raz trzeci w ciążę.


Wiem, że chodziło Ci o pracę zarobkową, ale czemu używasz słów "nie pracowała"?
Brak realnej zapłaty za pracę nie oznacza, że żadnej pracy sie nie wykonuje.
Bo kto zajmował się dziećmi, ogarniał dom? W dodatku Twoja żona trzecią ciążę miała zagrożoną, jak piszesz, w międzyczasie przeżyła śmierć dziecka i mimo to zdążyła w tym krótkim Waszym małżeństwie między kolejnymi ciążami (trzema) pójść na trzy miesiące do pracy.

To bardzo krzywdzące powiedzieć żonie, że nie pracuje, podczas gdy wychowuje małe dzieci i zajmuje się domem, a jej stan (zagrożona ciąża) wymaga specjalnego traktowania. To tak, jakby wykonywana przez nią praca w domu nie miała znaczenia.
Ona ma znaczenie. Pieniędzy nie przynosi, ale ma znaczenie, bo nic nie zastąpi dziecku obecności matki w pierwszych latach życia - a ostatecznie nie ma darmowych niań czy przedszkoli, więc to tak, jakby przynosiła do domu pensję nani czy opłatę za żłobek czy przedszkole.

Pozwoliłabym jednak też matce zostawić decyzję, do kiedy będzie karmiła piersią i nie przedstawiać jej lepszych rozwiązań, ani tym bardziej naciskać czy stosować manipulację: przez karmienie dziecka stawia na szali Wasze małżeństwo.

Czy zauważyłeś, że chcesz decydować za nią w wielu sytuacjach i sprawiasz wrażenie, że wiesz lepiej, co jest dla niej najlepsze?

To są drobiazgi, ale poczucie skrzywdzenia narasta i zamienia się w kulę śniegową, która potem rotrzaskuje się z byle powodu, Tak jak w w Waszym przypadku, niby przez drobną sprzeczkę.

Mirakulum zapytała Cię, czy widzisz swój udział w tym kryzysie, ale w Twoim poście brak odpowiedzi na to pytanie. Jedynie obwinianie żony i zasłanianie się opiniami psychologa.

Marriu napisał/a:
Chodzę do psychoterapeuty, który uważa, że oboje jesteśmy sprawcami i ofiarami przemocy psychicznej i potrzebujemy terapii małżeńskiej.


Marriu napisał/a:
Żona ma swojego psychologa, który nie rozmawiając ze mną określił mnie jako sprawcę przemocy.


A Twój psychoterapeuta rozmawiał z Twoją żoną? Bo też wydał jakąś diagnozę na jej temat, zauważyłeś to? I uznałeś ją za fachową....

Czy podchywciłeś to, bo Ci przypasowało?

Co z Twoją działką? Terapeuta powiedział, że OBOJE jesteście sprawcami przemocy, więc Ty też.

Co z tym robisz? Pracujesz jakoś nad tym? Czy widzisz efekty? Czy potrafisz wskazać swoje błędy? Zanim wybierzecie się na terapię małżeńską, możesz skupić się na terapii indywidualnej, przecież nic nie stoi na przeszkodzie. Żona prosi o czas, daj jej go, skoro prosi. O rozwodzie nie mówi, to są Twoje jedynie przypuszczenia.
Może... zaufaj żonie i daj jej szansę na to, by i Tobie mogła zaufać, a wtedy jest większe prawdopodobieństwo będzie, że odpuści i nie będzie tak się przed Tobą bronić.

Pozdrawiam serdecznie
 
     
Marriu
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 14:44   

Dziękuję za wszytskie uwagi, przyjmuję jez z pokorą.
Oczywiście jest w tym wiele mojej winy, na pewno więcej niz 50%.

Proble, w tym, ze nic wcześniej nie robiliśmy z tym. A teraz nadal nie robimy.

Co do karmienia piersią nie mogę się zgodzić z twierdzeniem, że mam tę decyzję pozostawić Żonie. Jestem tak samo odpowieidzialny za nasze dzieci jak Ona. Wszelkie uwagi, że to MATKA DECYDUJE O DZIECIACH uważam za chamskie i seksistowskie. Drogie Panie - to nie te czasy, żyjemy w XXI wieku i jest RÓWNOUPRAWNIENIE. Dlaczego TyYLKO kobieta ma spędzić 3 lata na urlopie wychowawczym???????. A wracając do karmienia -przy pierwszym dziecku uparła się na karmienie, zaufałem Jej a potem się okazało, że nasz Syn ma niedobory żelaza, o mleko jest niepełnowartościowe. To ja zachecilem Żonę do tego, by zadzwoniła na pogotowie laktacyjne i wypytała o wszystko, co kobieta powinna wiedzieć o karmieniu piersią. Przysluvhiwalem sie tej rozmowie. Wiem, że kobieta spokojnie może karmić piesrią nawet do drugiego roku życia.
Problem w tym, że Żona bardzo schudła, jest osłabiona. Usiłuje się poświęcać nieszanując własnego zdrowia a całą winę na złynstan zdrowia zrzuca na mnie, bo tak najwygodniej.


Chodzę do terapeuty i pracuję nad sobą, ale nie mam pewniści, czy to samo robi Żona.
Ja ńie sprawiam wrażenia, że wiem lepiej, co jest dobre dla mojej Żony.

Problem leży gdzie indziej: Żona zamiast pójść do specjalisty konsultuje sprawy wychowania ze starą bezdzietną ciotką, z tych co "wszystko wiedzą najlepiej". Jestbpodatna na wpływ swojej całej rodziny i nie wykazuje oddolnego zainteresowania rozwiązaniem problemów a jedynie wybiera spośród przygotowanych Jej "opcji".

Powoduje to, ze żremy się wszyscy nawzajem zabiegając o Jej względy a Ona słucha tego, kto Jej wygodniej doradzi i tak potem postępuje.

Pozdrawiam serdecznie
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 19:34   

Marriu napisał/a:
Problem w tym, że Żona bardzo schudła, jest osłabiona. Usiłuje się poświęcać nieszanując własnego zdrowia a całą winę na złynstan zdrowia zrzuca na mnie, bo tak najwygodniej.



Dlaczego nie słuchasz żony? Jak dla mnie to totalne lekceważenie jej słów, emocji.
Zapewne nie Ty przyczyniłeś się do pogorszenia jej stanu zdrowia, ale ona może tak to odczuwać, że sytuacja między Wami ją wykańcza.
Sugerujesz, że wycieńcza się Tobie na złość?

Przykro mi - przez Twoje posty przewija się tylko plan na życie dla Twojej żony.
Kogo ma słuchać, czy i kiedy ma iść na terapię, co ma robić, kiedy iśc do pracy, kiedy przestać karmić piersią, czyje rady ma wcielać w życie.


Mimo własnej terapii nie chcesz dostrzec, że jednak próbujesz w pełni kontrolować jej życie. Piszesz, że nie uważasz, byś wiedział lepiej, co jest dla żony najlepsze.
Ależ tak to wygląda...
Ona też to widzi. Może w tym problem? Nikt nie lubi być kontrolowany, pouczany, ustawiany do pionu, oceniany, krytykowany.

Nie odpowiedziałeś mi na pytanie dotyczące tego, czy Twój terapeuta, zanim wydał diagnozę o przemocowym postępowaniu Twojej żony, rozmawiał z nią.

To ważne. Bo jeśli nie rozmawiał, a wydał diagnozę - czemu to samo zarzucasz terapeucie żony i podważasz jego giagnozę o Tobie? Słusznie oczywiście - nie ma diagnozy bez rozmowy. Ale jednak tylko w Twoim przypadku, w żony już nie....

Czy też nie jest tak, że słuchasz i wierzysz w to, co pasuje do Twojej układanki, reszty nie przyjmujesz?


Nie piszesz też nic o Twoich błędach - czy je widzisz, czy potrafisz nazwać. Wciąż tylko punktujesz żonę - robi to źle, tamto niedobrze, tego nie robi, to powinna robić.

Pytam - bo utrzymując status quo, trudno będzie o jakieś zmiany.

I myślę, że najszybciej przekonasz żonę postawą - wykazując zaufanie, dając jej poczucie bezpieczeństwa i wolności wyborów, szanując jej wybory, choćby były według Ciebie nierozsądne (np. słuchanie rad bezdzietnej ciotki).

Czy przeprosiłeś ją za swoje zachowanie, które ją zraniło? Np. krytykę jej osoby.
Czy zarzuciłeś jej kiedyś, że nie pracuje zawodowo, tylko siedzi w domu i nic nie robi?
Jak myślisz - czy dla niej powrót do domu, wiąże się z tym, że będzie musiała iść na terapię/poprawiać się/zarabiać pieniądze? Że będą na nią czekały kolejne zadania, wymagania, oczekiwania, oceny?
Może zatem należy ją uspokoić, że dasz jej czas na to, by sama doszla do tego, co jest dla niej najwłaściwsze, byle byście byli razem?



A co do równouprawnienia... jak dla mnie - przejście w ciagu sześciu lat trzech ciąż, w tym jednej zagrożonej, przeżycie trzech porodów, w tym jeden martwego dziecka - to prawdziwy hardcore. To jest wielokrotnie za dużo przeżyć i traum jak na jedną osobę. Tyle że - widzisz, nie jesteś w stanie przejąć tych stanów i obowiązków za nią. Dlatego równouprawnienie ma dla mnie sens jedynie w kwestii społecznej. Prawo do wyborów politycznych i równa płaca za tę samą pracę. Natomiast w rodzinie nie ma mowy o równouprawnieniu. Z tej prostej przeczyny, że rodzina rządzi się totalnie innymi prawami niż państwo czy firma. Tam gdzie jest miłość, jest szacunek do odmienności płci i tych cudownych różnic między kobietą, a mężczyzną. Myślę, że gdyby Bóg chciał, byśmy byli pod każdym względem równi - także w rodzinie - stworzyłby jedną płeć.
Myślę, że jesteśmy równi przed Bogiem, ale przed sobą nawzajem jesteśmy inni. Nie lepsi, czy gorsi, słabsi czy silniejsi - po prostu inni. Mamy inne zadania do wykonania.
Proszę Cię tylko, nie obruszaj się - może tylko w wolnej chwili pomyśl, czy nie jest tak, że w tym zagonieniu, nie zapomniałeś o kobiecości Twojej żony, a co się z tym wiąże - słabości przynależnej dla jej płci (emocjach, nadwrazliwości). Długotrwałe karmienie dzieci piersią też może mieć źródło w tym, że żona nieświadomie rekompensuje swoje osamotnienie emocjonalne. Bliskość z dzieckiem w takiej chwili sprawia, że te braki są uzupełniane i kobieta się uspokaja. I absolutnie nie chcę wpędzić Cię w poczucie winy. Próbuję tylko Ci uświadomić, że żona też może cierpieć, a jej decyzje są podytkowane tym, że ona kompletnie nie wie, co robić, wie tylko - że nie chce wracać do "dawnego".

Pytanie do Ciebie - czy wiesz, co "dawniej" było źle, czy wiesz, jak to naprawić, czy naprawiasz i czy dasz żonie czas na to, bo w te zmiany uwierzyła.
Jeśli uwierzy, że będzie z Tobą bezpieczna i kochana, doceniana, szanowana - myślę, że nawet całe stado bezdzietnych ciotek nie będzie jej w stanie powstrzymać przed byciem z Tobą. :)

Trzymaj się, wspomnę Was w modlitwie.
 
     
Marriu
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 20:01   

Szczerze dziękuję za wszystkie uwagi. Przemyślę to i wezmę pod uwagę.
Co do przeżywania trzech ciąż wciągu ześciu lat, to ja tak naprawdę bardzomczuwałem przy Żonie przy każdej, chciałem, żeby czuła się bezpieczna. Przy pogrzebie naszego dziecka to ja wszzystko załatwialem i ja robilem.
Nie uzyskałem nigdy nawet żadnego dziękuję, a kiedy zrobiłem coś źle to tylko bylem za to krytykowańy.

Nie będę rozpisywał się o tym, co sam źle robiłem. Niezupełnie się nawet sam zgadzam ze swoją samooceną. Mogę tylko powiedzieć, że byłem być może zbyt wymagający od Żony. A co domtej pracy zarobkowej lub nie to trzeba zrozumieć jedną rzecz, łatwą do zrozumienia, jak równanie matematyczne: nasze 16 godzin pracy dziennie daje konkretną ilość pieniędzy. Moje 12 godzin pracy dziennie powoduje, że pieniędzy jest o te 4 godziny mniej a potrzeby te same. Gdyby Żona zdecydowała się na pracę zarobkową a dziecko oddała niani to mi byloby o tyle lżej. A tak od początku małżeństwa ciągnie się za nami to jak ogon. A ja jestem coraz bardziej wykończońy i sfrustrowany pracą. Wszzyscy dokoła mówią pracuj mniej, a ja mowie, ze tak sie nie da. Nie mogę wziąć pol zlecenia: migę wziąć polowe zlecen. A to zasadnicza roznica. To jakby otworzyc sklep o 8:00 rano, ktory teoretycznie jest czynny do 18:00 ale jednego dnia go zamknac o 14:00, bo... tak. A innego dnia otworzyc o 14:00 i zmaknac o 18:00.

Niestety, taki jest urok wolnego zawodu i Żona widziala, na czym polega moja praca jak tylko mnie poznala. Sama zresztą wykonuje ten sam zawód.

Owszem nasze życie zmieńilo sie mocno, ale muszę zapewnić stałe źródło dochodu mojej Rodzinie.

Pozdrawiam
 
     
Katarzyna74
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 20:49   

Mam nadzieję, że znajdziesz sposób dotarcia do żony, życzę Ci tego.
Nie odmówiła kategorycznie wyjazdu na rekolekcje. "Zasłoniła się" karmieniem dziecka, a nie samą niechęcią do naprawy małżeństwa, ale wiecznie karmić nie będzie, za jakiś czas możesz spróbować ponownie. :) Prosi o czas, odpoczynek - daj jej ten czas. Bo co innego Ci pozostaje?

Z Panem Bogiem. :)
 
     
Marriu
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 22:04   

Problem w tym, ze od ponad dwoch miesiecy nie mieszkamy razem. Ciezko jest w ten sposob naprawiac malzenstwo
 
     
Tolek52
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-25, 22:31   

Marriu napisał/a:
Problem w tym, ze od ponad dwoch miesiecy nie mieszkamy razem. Ciezko jest w ten sposob naprawiac malzenstwo
Marriu nie jest ciężko naprawiać coś co się popsuło, masz szansę pracy nad fundamentem waszego związku czyli nad sobą, tylko jest jeden warunek powinieneś stanąć w prawdzie sam przed sobą. Jak do tej pory to bardzo skutecznie próbujesz oszukać sam siebie. Zosia samosia też mówiła ja siama, ja siama i co z tego na końcu wyszło? Niby za co żona miała dziękować za Twoją pracę przy pochówku Twojego dziecka? Czy przypadkiem nie był to Twój obowiązek jako ojca tego dziecka? A może powinna podziękować, że w ciągu 6 lat spłodziłeś 3 dzieci nie uważasz że to zbyt wiele jak na tak krótki czas? Jesteś niesprawiedliwy w stosunku co do żony bo to ty powinieneś być tą ostoją gdzie żona z dziećmi może się schronić. Oj chłopie za dużo fiu bździ masz w głowie.
 
     
Victoria
[Usunięty]

Wysłany: 2012-10-26, 10:11   

Zgadzam się z przedmówcą. Mąż bardzo wspierał mnie przy stracie pierwszego dziecka, za to przy kolejnej zagrożonej ciąży wpadł w wir nowej pracy, zostałam z tym sama. Mąż również uważa, że nie może do mnie dotrzeć, ale jak mam rozmawiać z człowiekiem, na którego liczyć nie mogę, który uważa, że skoro zarabia, to robi wszystko? Mój mąż również wziął mnie na terapię, i co z tego jak tam kłamał, nie był szczery? Myślę, że jesteś za bardzo wpatrzony w siebie. Otwórz się na żony potrzeby.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 4