Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Na imię mam Hania. Pierwszy raz pojechałam na rekolekcje. Właściwie to do końca nie wiedziałam , czy mi się uda. Wszystko zależało od mojego samopoczucia. Pan Bóg jednak bardzo mnie wspierał, pomagał i sprawił,że znalazłam się w Mokrzeszowie.
Jechałam w niewiadomą, trochę z obawami czy mnie przyjmiecie, czy zaakceptujecie. Wiecie to straszne, ale w naszym kościele, podczas Mszy Św. często spotkałam się z taką reakcją ,że w czasie przekazania sobie znaku pokoju ludzie cofali rękę. Nie mam im tego za złe, pewnie się boją, mają obawy. Tylko było mi trochę przykro i smutno... Wy jesteście inni...
Teraz mogę z całą świadomością powiedzieć, że to najpiękniejszy czas jaki w ostatnim okresie spędziłam. Poznałam wiele osób, z którymi pisałam i znałam tylko wirtualnie. Wiecie jakich doznałam uczuć ? Szacunek, spokój , wyciszenie , zrozumienie. Nikt nikogo nie ocenia, nie szykanuje, nie poniża. Doznałam cudownego odczucia o jakim od lat mogłam tylko pomarzyć. Doznałam uczucia MIŁOŚCI . Piękne jest to, że okazali mi to ludzie przecież mi obcy, których widziałam pierwszy raz w życiu. Sama rozmowa z Wami, gest trzymania za rękę, przytulenie były dla mnie warte zniesienia najgorszego bólu. Chciałabym Wam Kochani powiedzieć ile dla mnie to znaczyło i ile zrobiliście ,ale brakuje mi słów. Gdy dzisiaj mówione były świadectwa tak bardzo pragnęłam to wszystko powiedzieć. Powiedzieć jak bardzo dziękuję za WSZYSTKO. Jednak gardło mi ścisnęło i tyle moich planów... Wiem , dlaczego tam się znalazłam. Aby zdobyć siłę, moc , nadzieję i umocnić wiarę. Inaczej spojrzeć na moje problemy, chorobę i śmierć, która jest wciąż tak blisko mnie.
Przed wyjazdem na rekolekcje dowiedziałam się, że mam przerzuty. W sobotę po Mszy Świętej zadzwonił lekarz z wiadomością , że są one nieoperacyjne... Gdybym nie była wtedy z Wami to ........... . Jest to dowód obecności i działania Pana Boga. Przez Was Moi Drodzy Przyjaciele !!!
Przez Wasze modlitwy , Waszą bliskość i wsparcie. Przez to ,że po prostu JESTEŚCIE ... Właściwie to powinnam podziękować każdemu z Was oddzielnie, bo każdy wniósł coś innego, coś nowego do mojego życia. Mówię więc każdemu z Was dziękuję i Bóg zapłać. Szególne podziękowania chcę przekazać Eli, która tak pięknie się mną zajęła i zorganizowała specjalną grupę, która wsparła mnie w sposób szczególny. Przepiękną, wzruszającą , płynącą z serca modlitwą. Dziękuję całej grupie oraz Księdzu Andrzejowi... Kochani , moje marzenie się spęłniło - byłam na rekolekcjach, byłam z Wami... dostałam ogromny zastrzyk energii , siły i wiary. Teraz mogę znów walczyć i stawić czoła chorobie i ciężkiemu w skutkach ubocznych leczeniu... Moje nastepne marzenie.... spotkać Was na wiosennych rekolekcjach ogólnopolskich 2013 .
Niech Was Bóg Błogosławi
Hania
Ostatnio zmieniony przez Haniast 2012-10-07, 17:48, w całości zmieniany 2 razy
cola [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-07, 17:29
Haniu trzymaj sie dzielna kobietko, miło mi było cię poznać...............a twoje uczucia okołochorobowe były/są mi bliskie........................przytulam i zapraszam w moje strony
( podobno Porszewice/ k. Łodzi )
Dum spiro spero...
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-07, 19:33
Miło było Cię poznać i porozmawiać z Tobą.
Do zobaczenia na wiosennych rekolekcjach.
A tak na marginesie, to gdzie Ty się nauczyłaś tak dobrze jeździć samochodem? Zaskoczyłaś mnie.
Haniast [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-07, 21:43
twardy
Z takim , osobistym ,, nawigatorem,, mogę jechać na koniec świata..... i jeszcze dalej
robot321 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-07, 22:59
Haniu,
nie wiem jak to działa, ale najważniejsze że działa. Grupa czy wspólnota jest o wiele silniejsza niż każdy z jej członków nawet po zsumowaniu ich sił. Tak samo Ty oraz wiele osób ze wspólnoty jesteście dla mnie wielkim świadectwem i znakiem od Pana.
To ja, "zdrowy" mogę się jedynie zawstydzić i powiedzieć sobie: facet bierz się do roboty i mazgaj się, zobacz tu jest Hania i pomimo tego, co ją chce zniszczyć od środka, przyjechała tu i napiera na przeciwności. Uczę się od ciebie.
Jeszcze niedawno wydawało mi się, że temat śmierci mam oswojony, aż tu po oddaniu krwi przyszło listowne zaproszenie po odbiór wyników, znaczy że coś nie halo. I nagle zrobiłem się taki malutki i cieniutki i zestrachany. Myśl o śmierci sparaliżowała mnie.
Na szczęście okazało się że to nie HIV jak myślałem ale WZW typu B ( żółtaczka zakaźna). Pobadali mnie i jest w dolnej granicy, więc OK. Za tydzień idę po roku na kontrolę do szpitala, zobaczymy jak się mają moje wirusy.
I dopiero na rekolekcjach P. Jacek przypomniał mi moje dwa wypadki samochodowe, te klapsy o których mówiłem.
Niestety nie odczytałem ich właściwie. I choć śmierć dosyć często przechodzi gdzieś obok ( biedny ten mój Anioł Stróż). To dopiero dziś chyba dotarło do mnie , kto jest Panem życia i śmierci. Wiedziałem o tym wcześniej, ale dotarło dopiero dziś.. Jeśli doliczyć do tego mój wypadek w górach i kilka innych sytuacji górskich, oraz 5 gipsów to naprawdę już było tego trochę. Nie piszę tego aby ci pokazać kto to ja nie jestem, wręcz przeciwnie, coraz bardziej doświadczam jaki cienki Bolek jestem.
Ale mam nadzieję, że gdy Szef wezwie mnie w końcu w te drugie góry, jak pisze ks. Rogowski w nowe góry, to pójdę w nie przygotowany i z radością w sercu. A póki co borykam się ze swymi grzechami i kłopotami, choć pewna poprawa jest.
Życzę ci przede wszystkim pokoju duszy i serca, a będzie to, co On chce. Należy Go jednak prosić z wiarą że otrzymasz to o co prosisz.
Mam nadzieję że napisałem to w miarę jasno (i że mnie zrozumiesz )
No i jeszcze pieśń uwielbienia, chodziła mi po głowie przez cały wyjazd: Jak wielki jest Bóg, tu w wersji angielsko-ukraińskiej (How great is our God/ Nasz Boh tak wielik)
http://www.youtube.com/wa...feature=related
i druga pieśń, uderza mnie jej przesłanie i siła : Przychodzisz Panie mimo drzwi zamknietych
Najważniejsze jej słowa jak dla mnie to: Panie nasz i Boże uzdrów nasze życie
czego życzę nam wszystkim.
http://www.youtube.com/watch?v=wat9EQyN-2k
Masz rację, że bliskość śmierci , jej dotknięcie zmienia nasze życie , nasze priorytety o 180 st. Byłam kilkakrotnie reanimowana, więc wiem co mówię. Jakże wiele jest spraw, za którymi gonimy, poświęcając zbyt dużo Kochani... czy warta jest cena jaką za nie płacimy ? Czy naprawdę doceniamy i potrafimy się cieszyć z tego co mamy? Z najmniejszych radości ? Z najmniejszych pozytywnych i dobrych spraw?... Gdy wracałam dzisiaj do domu rozmawiałam o tym z koleżanką. Gdyby było to możliwe chciałabym wydobyć z siebie moje odczucia i doznania, które przeżyłam i przechodzę nadal. Te związane z chorobą, strachem , nieludzkim wręcz bólem i cierpieniem. Z moją przemianą. Pokazać to wszystko jak film nagrany na DVD. Może komuś by to pomogło otworzyć tak bardzo zamknięte i zaciśnięte oczy, umysł i serce... Ale tak się niestety nie da . Szkoda ...
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-07, 23:41
Haniu , jesteś wyjątkową osobą , cudownie było Cię poznać.
Pogody Ducha
Haniast [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-07, 23:48
Mirko Ciebie też ... Miałam dużo szczęścia,że trafiłam do Waszej , przepraszam Naszej wspólnoty. Zawdzięczam to Panu Bogu i Księdzu Pawłowi... To jest moje duchowe bogactwo. I wiecie co ? Jest MOJE i nikt mi tego nie odbierze ! NIKT !!!... Jeżeli nawet przez chwilę , ułamek mojego życia będziecie ze mną a ja z Wami to i tak jestem bardzo szczęśliwa , że było mi dane doznać tylu pozytywnych i cudownych odczuć i doznań.
[ Dodano: 2012-10-08, 05:51 ]
MKPINS [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-08, 08:45 wspieram Cię swoją modlitwą
Witaj Haniu,
to co mogę Ci zaoferować, to moja modlitwa. Masz ją :)
Dziękuję, że mogłem Cię spotkać i poznać, a Twoje świadectwo jest lekcją pokory dla mnie.
pozdrawiam Cię i wszystkich uczestników rekolekcji
Haniast [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-08, 10:19
Dziękuję. Za wszystko. ... Byłam wieką buntowniczką , zawsze silna, zawsze perfekcyjna, twarda i mocna... Choroba nauczyła mnie pokory , ogromnej pokory... Wiecie, gdy słyszy się w dzień, czy w nocy przeraźliwy krzyk rodziców, których dziecko przegrało walkę z chorobą, gdy widziałam ile łóżek pustoszało i w jak szybkim tempie , to życie zmienia się w jednej chwili... Inaczej się spogląda na świat i ludzi. Odblokowała się u mnie tolerancja i miłość do wszystkich. Nie patrzę już przez różowe okulary, widzę barwy , wyraźne i ostre..... te prawdziwe.... Tak bardzo pragnęłabym , Abyście mogli zajrzeć w moją duszę ...
awaga [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-08, 10:22
Haniu -jesteśmy zawsze z Tobą a Ty z nami.
(Ewa ,babcia Ewa-ta siedząca przy stole na przeciw)
Haniast [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-08, 10:24
Witaj Kochana i dziękuję
violka9 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-08, 11:25
Witam Cię Haniu,
Mam na imię Wioleta. Nie rozmawiałam z Tobą osobiście ale obserwowałam cię. Podczas proacy w grupach siedziałyśmy blisko siebie. Bardzo Cię podziwiam twoja obecność dużo mi pomogła w Twoich oczach widziałam radość. Chyba musiałaś się tam pojawić żeby pomóc innym, którym wydaje się że mają wielkie problemy w życiu.
Pozdrawiam bedę pamiętać w modlitwie.
Wioleta
Haniast [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-08, 11:45
Witaj
Widzisz, ja to widzę tak, że samemu sobie nie potrafimy pomóc . Dlatego jest ta wspólnota, która funkcjonuje jak rodzina . A gdzie nam będzie lepiej jak nie w rodzinie i wśród przyjaciół ? Nigdy nie wiemy komu i w jaki sposób pomagamy. Wystarczy nawet jeden gest, dotyk ,słowo , nawet uśmiech. Te rzeczy mogą tak nam utkwić w myślach i w naszych sercach, że mogą nawet rozpocząć naszą przemianę... Na dobre oczywiście... I to jest wlaśnie działanie Boga. Nie musimy wspierać finansowo, czy w inny sposób materialnie. Wystarczy nasze bogactwo wewnętrzne, z którego niejednokrotnie nie zdajemy sobie sprawy, że mamy w sobie, i że dla kogoś staje się mottem życiowym i wzorem do naśladowania... Dlatego tym bardziej się cieszę, że poznałam Was i Wasze doświadczenie życiowe...
[ Dodano: 2012-10-08, 13:20 ]
Wszyscy w jakiś sposób wpływacie na mnie i dajecie świadectwo. Nie znam Wszystkich , ale np. dzięki Księdzu Pawłowi jestem we wspólnocie Sychar - tak na marginesie dzięki Niemu to w ogóle jestem ( w dosłownym znaczeniu tych słów)
- nasza wspólnota Sychar Opole , wspaniali i kochani ludzie
- Ela , po prostu jest i pomaga mi , popycha do przodu
- Dorota ,, zmusiła ,, mnie do 12 kroków i za to jej dziękuję
- MarzenkaN , zawsze mogę do Niej napisać, o wszystkim ( tak przynajmniej to odczuwam)
- Krzysiek , umie wysłuchać, wspaniały przyjaciel
- GrzegorzNeo , Jego ciepły głos o 21:30 przy modlitwie skypowej uspokaja i wycisza złe i niepotrzebne emocje
- AWS , pokrewna dusza dokładnie rozumiejąca co przechodzę
- Mirakulum , niesamowita , szalona ( w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu) kobieta , uczę się od Niej i chłonę Jej energię oraz siłę
- Piotr z Gdańska za to , że ZAWSZE BYŁ
- Michał, że chciał słuchać
- oraz wiele, wiele innych osób, które miały wpływ na mnie - i nadal mają !!!
Jest jeszcze ta najważniejsza osoba, mój najwierniejszy i najlepszy PRZYJACIEL - Pan Bóg , bez którego nic nie może istnieć, bez którego nic nie ma sensu i bez którego po ludzku nie dałabym rady
Szkoda, że tak późno to zrozumiałam i doceniłam .....
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.