Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam.Jesteśmy po ślubie 2lata.Jesteśmy szczęśliwi, ale...Nawet nie wiem od czego zacząć.Problem tkwi w relacjach pomiędzy moim mężem a moimi rodzicami.Po naszym ślubie ich relacje się popsuły.Moja mama miała pretensje do męża że zaprosił więcej gości niż ja i został z długami.Jego rodzice myśleli że jak zaproszą dużo gości to wesele się zwróci.Wyszło inaczej.Mogliśmy mieszkać u teściów na wsi ale ja nie chciałam.W dodatku ciężko było z stamtąd z dojazdem do pracy i postanowiliśmy wynająć mieszkanie.W trakcie wynajmu myśleliśmy o własnym m ale zrezygnowaliśmy z powodu kredytu.Moi rodzice zachęcali nas do kupna,że tanie mieszkania.Mąż nie chciał za bardzo bo wiedział że możemy mieszkać na wsi.
Moi rodzice pomogliby nam w dofinansowaniu ale nie takiej kwoty jakby chciał mój mąż.Wymyślił że dadzą nasi rodzice po połowie kwoty bo jego dają dom a moi nic nie dali.To że dostaliśmy od moich pralkę,wersalkę to dla niego nic.Wprowadzając się na wynajem nie mieliśmy nic.Wszystko dostaliśmy od moich rodziców:lodówkę,pościel,meble,garnki itd.Teściowa nie dała nic.
Zapraszałam rodziców do nas to mąż w ogóle się nie odzywał tylko siedział przy kompie.Później to już jak nas odwiedzali to tylko były kłótnie między nimi.I tak coraz bardziej narastało.Zmarł teściu i teściowa zaprosiła moich rodziców na stypę a moja mama wygarnęła jej jaki to jej synuś jest.Teściowa opowiedziała to mężowi i złość w nim narosła jeszcze bardziej.Mąż jest bardzo uparty i ciężko mu jest wybaczyć.Próbowałam rozmawiać o tym z teściową tzn.by porozmawiała z mężem by się wreszcie pogodzili.Ona że najważniejsze żeby między nami była zgoda,że moja mamę przepraszała ze 100 razy a ona nic tylko gadała swoje.Że z nimi nie musimy się widywać,albo żebyśmy się rozstali.
Myślałam żeby udać się do poradni małżeńskiej.
Co robić?
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-23, 20:49
Mam wrażenie, że Twoja mama bardzo ingeruje w Twoje małżeństwo, może czas powiedzieć mamie, ze to Twoje małżeństwo a nie jej i to wy tu powinniście decydować o swoim życiu. Zawarcie małżeństwa wiąże się z odcięciem tej pępowiny , mężczyzna opuszcza ojca i matkę, tak samo kobieta i teraz tworzą nowy dom , rodzinę, a rodzice nie powinny decydować o ich życiu.
roxi74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-24, 09:29
Mama jak się dowiedziała że może się przeprowadzimy do domu na wieś powiedziała że nie pozwoli mi tego zrobić bo nie po to się przeprowadzała do tej samej miejscowości co my, bym ja teraz się wyprowadzała.Mówi tak bo jest zła na męża mojego i teściową.Nie mieszkamy siebie blisko.Pracuję tak na zmiany że nie często ją odwiedzam,ale codziennie dzwoni.Teściowa dzwoni raz może na miesiąc.U męża w domu mogłabym powiedzieć że każdy żył swoim życiem.Takie odniosłam przed ślubem wrażenie.Wierzący ale niepraktykujący.Tylko mąż był.U mnie tak nie było.Zawsze dużo rozmawialiśmy,spędzaliśmy ze sobą czas.
Moja siostra mieszka od rodziców 10min drogi pieszo i bywa u nich prawie codziennie.Chyba zbyt często jak dla mnie.
Katarzyna74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-24, 10:04
Hmmm, wnioskuję, że jesteście bardzo, bardzo młodzi....
Bierzecie ślub i nie macie gdzie mieszkać, nie macie za co kupić mieszkania, nie macie nic do domu - a oczekiwania z obu stron sa takie, by to Wasi rodzice Was urządzali, zapewniali lokum, płacili, dawali pieniądze...tak to wygląda troch. Z boku.
Fajnie, że poszliście na swoje - tutaj wielki plus, że nie zdecydowaliście się na mieszkanie z teściami - ale, jak rozumiem, motywacja była kiepska. Zły dojazd to żaden powód. Jedynym powodem do niemieszkania z rodzicami któregokolwiek z małżonków winno być to:
Małżeństwo MUSI mieszkać samodzielnie.
Koniec i kropka.
Rzadko kiedy ten model, kiedy w domu ścierają sie dwie rodziny, z jedną osobą "obcą", bo spoza klanu - naprawdę rzadko taki model nie kończy się rozwodem.
Trzeba naprawdę wielkiej mądrości matki, teściowej - by zostawiła synową, córkę w spokoju i mieszkajac wspólnie nie wtrącała się do kuchni, rozmow, nie stawala po jednej stronie konfliktu itd.
Trzeba naprawdę wielkiej mądrości synowej i zięcia, by nie widzieć w teściu czy teściowej wroga.
Trzeba naprawdę dużego zrozumienia i mądrości wszystkich, by taki model przyjął się i nie skonczyło się to katastrofą dla młodego małżeństwa.
Nie wiem, mnie by bylo trochę wstyd - mając męża, zakładając rodzinę i ciągnąc cokolwiek od rodziców. No bez przesady. Sami widzicie, że to tylko wywołuje konflikty i niesnaski.
Przypomina mi się mój okres narzeczeństwa, gdzie z moim przyszłym mężem dzieliło nas wiele kilometrów i wzięcie ślubu było jedynym sposobem, aby być razem. Nie mieliśmy nic, zadnego mieszkania. Mieszkaliśmy u swoich rodziców.
Mieszkania z teściami nie braliśmy pod uwagę.
Znaleźliśmy zapuszczony strych w komunalnej kamienicy (toaleta na korytarzu :D).
Wynajęliśmy za psi grosz.
Razem z mężem remontowaliśmy go, wszystko sami, pomalutku.
Przez pierwsze lata nie mieliśmy nawet pralki, pościel woziliśmy do pralni, pozostałe rzeczy, nawet dżinsy prałam ręcznie. Lodówkę kupiliśmy po roku, na raty - wcześniej masło i inne produkty trzymaliśmy na parapecie okiennym, a w lecie w pudełkach w balli z zimną wodą, której akurat mnóstwo było w kranie. ;)
Było ciężko, trudno, ale - byliśmy razem i to było najważniejsze.
Dzięki skromnym warunkom, mogliśmy skupić się na oszczędnościach i wkrótce udało nam się wziąć kredyt na kupno mieszkania, w którym mieszkamy do dzisiaj.
Wszystko to trwało kilka dobrych lat, ale warto było.
Wszystko zdobyliśmy sami i to się liczyło.
Pomoc rodziców przyjmowaliśmy, kiedy wiedzieliśmy, że nic im nie ubędzie, nigdy też nie było między nami licytacji - która strona dawała więcej.
Później różnie się działo między mną a mężem, ale fakt faktem nigdy nasi rodzice nie byli powodem do kłótni czy sporów między nami.
Owszem, rodzice mogą pomagać, jeśli chcą, ale z głową.
Bo albo sa bogaci, nie mają co robić z pieniędzmi - a wtedy pewnie, czemu by nie pomoc dzieciom, ale chyba bezinteresowanie, z serca i bez licytowania się, kto więcej dał?
Albo są przeciętnie zarabiający i wtedy prezenty, pomoc jest już dla nich ciężarem, który wymaga podziękowań, rewanżu, wdzięczności i określonego zachowania, więc lepiej dać sobie spokój i pomagać w inny sposób - dobrym słowem, zaproszeniem na niedzielny obiad czy zaopiekowanie się dzieckiem.
Nie ma nic pośredniego. To jest rodzina - nie ma miejsca w rodzinie na rozliczanie się i licytowanie.
Założyliście rodzinę, ale nadal ciągniecie soki od mamuś i tatusiów. Przetnijcie to, a sama zobaczysz, jak wiele spraw konfliktowych Wam odpadnie.
Nie mieszkacie z rodzicami, ale to nadal rodzice Wam meblują życie, podpowiadają Wam, co i kiedy kupić, czy mieszkanie, czy nie, jaki kredyt i gdzie - no nie dziwne to trochę? Jesteście dorośli. Do kiedy mamusia i tatuś będą za Was decydować o Waszym życiu?
Co to znaczy:
roxi74 napisał/a:
Wymyślił że dadzą nasi rodzice po połowie kwoty bo jego dają dom a moi nic nie dali.To że dostaliśmy od moich pralkę,wersalkę to dla niego nic.Wprowadzając się na wynajem nie mieliśmy nic.Wszystko dostaliśmy od moich rodziców:lodówkę,pościel,meble,garnki itd.Teściowa nie dała nic.
No ale przyznaj - wymarzony zięć. Po prostu sobie wymyślił, że teściowie zrzucą mu się na mieszkanie. I synowa też się trafiła wymarzona Twoim teściom. Otrzymała pomoc teściów, ale chetnie by jednak wolała inną pomoc, bardziej szeleszczącą, na miarę synowej. Tak, żeby było po równo, skoro mamusia tyle dała.
Dajcie spokój tym Waszym rodzicom, czas dorosnąć i samemu wziąć odpowiedzialność za swoje życie.
Teraz każdy by chciał mieć wszystko od razu, mieszkanie, wyposażenie. Pełna konsumpcja. Najlepiej, żeby ktoś dał, pożyczył, pomógł.
Skoro nie umiecie sobie poradzić z urządzeniem własnego życia, co bedzie, kiedy przyjdzie dziecko?
Może to jest czas na to, by zrewidować swoją postawę i przestać ssać rodziców, a wziąć się do roboty?
Podziękować pięknie rodzicom z obu stron za dotychczasowa pomoc, kupić po pieknym bukiecie kwiatków, bombonierce i jakiejś ciekawej kartce i.... dalej radę sobie dawać samemu, jak na rodzinę przystało.
Po ślubie - to mąż/żona jest najbliższą rodziną.
Mamusia, tatuś, teściowa - są na drugim planie.
Przy pokręconej kolejności, jest 99% szansy, że małżeństwo będzie miało kryzys i co najgorsze, dużą szansę na to, że z tego kryzysu nie wyjdzie.
A spory między Waszymi mamami zostawcie im samym, niech się same dogadują.
Nie muszą się dogadywać.
Teściowa miała rację w jednym. Najważniejsze, aby miedzy Wami - Tobą a mężem była zgoda.
roxi74 napisał/a:
Mama jak się dowiedziała że może się przeprowadzimy do domu na wieś powiedziała że nie pozwoli mi tego zrobić bo nie po to się przeprowadzała do tej samej miejscowości co my, bym ja teraz się wyprowadzała.
E? To była jej decyzja, jej wybór. Małżeństwo może sobie mieszkać, gdzie chce i nikt nie powinien dyktować małżonkom miejsca zamieszkania. Bo co to znaczy - zę jak się trafi wspaniała praca zagranicą lub w innym mieście, to musicie zostać, bo "mama kazała"?
roxi74 napisał/a:
Moja siostra mieszka od rodziców 10min drogi pieszo i bywa u nich prawie codziennie.Chyba zbyt często jak dla mnie.
Siostra ma ten sam problem, co Ty - brak odpępowienia. Słuchaj, może pogadaj z siostrą i wspólnie popracujcie nad tym tematem, wspierając się w tej postawie - znormalizowania Waszych kontaktów z mamą?
roxi74 napisał/a:
codziennie dzwoni
Za często - stanowczo. To kontrola. I znak, że Twoja mama żyje Twoim życiem - a powinna własnym.
Działaj w tej sprawie i to jak najszybciej, zanim będzie naprawdę za późno....
roxi74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-25, 10:34
Moi rodzice pomogli nam tylko na początku jak znaleźliśmy mieszkanie do wynajmu bo nie było w nim nic.Potem o wszystko staraliśmy się sami.
Męża zdaniem jest że w porównaniu do domu który dają nam jego rodzice to np.wersalka czy pralka to nic bo tyle kasy w dom włożył i ciężkiej pracy.
Jeśli chodzi o moją siostrę,do swoich teściów też chodzi codziennie lub ona do nich wydzwania codziennie.Z nią nie da się o tym rozmawiać,mam na myśli relacje męża z naszą mamą bo jest po jej stronie.
Opisałam te problemy ponieważ nie wiem co zrobić by właśnie relacje między mężem a moja mamą się poprawiły.Idą święta.Jak je spędzimy?On do moich nie pójdzie i pewnie będzie chciał jechać do swojej rodziny.Powinnam się postawić i powiedzieć że albo się z nią pogodzi albo nie jade z nim na świeta do jego rodziny?
Katarzyna74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-25, 16:28
roxi74 napisał/a:
Opisałam te problemy ponieważ nie wiem co zrobić by właśnie relacje między mężem a moja mamą się poprawiły.Idą święta.Jak je spędzimy?On do moich nie pójdzie i pewnie będzie chciał jechać do swojej rodziny.Powinnam się postawić i powiedzieć że albo się z nią pogodzi albo nie jade z nim na świeta do jego rodziny?
A zrozumiałaś to, co powyżej pisałam o prawidłowej hierarchii?
Teraz mąż jest Twoją najbliższą rodziną, a Ty jego.
To czemu pytasz, czy masz zostawić męża na święta i jechać do mamy?
Widzisz teraz tę nieprawidłowość?
Moim zdaniem powinnaś zostawić "uzdrawianie" i naprawianie relacji Twojego męża z Twoją mamą, ponieważ TWOJE relacje z Twoją mamą są nieprawidłowe. Zbyt zależne, zbyt mocne i zbyt dziecinne jak na dorosłego człowieka.
Z tych nieprawidłowych relacji i z tego, że się stawia niżej męża niż matkę, wynikają problemy, także i konflikty między mężem, a Twoją mamą.
Problem stary jak świat, nie Ty pierwsza i nie ostatnia - jednak skoro już to wiesz, Twoim zadaniem jest coś z tym zrobić. Jeśli sama nie potrafisz - to zdecyduj się na terapię... Nie ma sposobów na skróty w tak delikatnych kwestiach.
A święta możecie zrobić sobie sami dla siebie, we dwoje, skoro nie potraficie w pokojowy sposób uzgodnić, dokąd idziecie, a Wasze rdzenne rodziny są skłócone.
W świętach chodzi chyba o coś innego, niż biesiadowanie z rodziną. To Narodziny Chrystusa, a je świętuje się najlepiej pokojem, zgodą i miłością, a nie szantażami emocjonalnymi, ciąganiem na siłę w gniazdo os, kłótniami i przeciąganiem liny.
Pozdrawiam i życzę powodzenia. :)
roxi74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-26, 08:50
Cytat:
Z tych nieprawidłowych relacji i z tego, że się stawia niżej męża niż matkę, wynikają problemy, także i konflikty między mężem, a Twoją mamą.
Masz racje.Chcę i muszę to zmienić.
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-09-26, 17:15
Cześć Roxi,
tak jak pisze Katarzyna.. - choć i tak pisze delikatnie.
Dlaczego tak Cię boli zła relacja męża z mamą? Bo tak jesteś z nią związana.... a to bardzo źle.
Jakbyś miała prawidłową relację z rodzicami (czyli odcięła tę pępowinę jak założyłaś własną rodzinę) - to by cię nie interesowało i nie bolało tak, co się stanie - po prostu żyłabyś z mężem - rodzice prędzej czy później do tego dorosną i to zaakceptują, że ty masz własną rodzinę - że masz męża i z nim układasz sobie życie, sama, a nie z rodzicami czy z ich towarzystwem.
Poczytaj wątki na tym forum związane z niezdrowymi relacjami z rodzicami (np. wątek bagsa i inne) - zobaczysz do czego taka kontrola matczyna prowadzi....
Mam dzwoni codziennie - ale numer ;)
Próbowałam rozmawiać o tym z teściową tzn.by porozmawiała z mężem by się wreszcie pogodzili. - Ty wszystko przez teściów, rodziców.... jest źle :)
Rozmawiaj z mężem i z nim ustalaj, nigdy przez kogoś, A NAPRAWDĘ NIGDY przez rodziców!!
"Mama powiedziała, ze nie pozwoli mi" - żal.... dziecka, któremu mama pozwoli albo nie pozwoli... Reaguj zdecydowanie na takie głosy mamy. Nie ma prawa COKOLWIEK ci pozwalać lub nie...... Lepiej oddaj wszystko co dostałaś od rodziców i się odetnij, niż żyj z ich łaski, ale bez męża.
roxi74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-01, 09:43
Obejrzałam z mężem film "Próba ogniowa".Film super,nie obeszło się bez łez.
Mama wiedząc, że w tym tygodniu mam nocki dzwoniła upewniając się i chciała bym do nich przyjechała bo dawno mnie nie było i już zapomniała jak wyglądam.Odpowiedziałam że mam wizytę u lekarza bo następna okazja dopiero za 2 tyg.Już wczoraj chciała bym przyjechała ale ja miałam inne plany:)
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-01, 12:33
dzielna dziewczyna :)
Pamiętaj tylko, że tu nie chodzi o to byś unikała kontaktu z mamą, wymyślając do tego jakieś wymówki - tylko byś jasno postawiał sobie i potem mamie granice - gdzie się kończy jej obecność i "doradztwo", "nakazywanie" - a gdzie się zaczyna Twoje własne życie z mężem, Twoje małżeństwo. CU
roxi74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-01, 13:57
To nie była wymówka,chociaż z jednej strony nie miałam ochoty tam jechać i wysłuchiwać jaki to mój mąż jest nie dobry,jaka jestem chuda(zawsze byłam)że mi nie pomaga itd.
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-01, 15:12
wiem, że nie była - ale właśnie o to chodzi - byś jeździła do mamy z radością, a nie lękiem, to musisz mieć tę wolność. Powiedz mamie, że nie chcesz by mówiła źle o Twoim mężu, bo rani to też Ciebie - Ty się z nim związałaś na całe życie, niejako utożsamiłaś, więc mówiąc o nim źle, ona mówi na Ciebie... Może ją zdziwić Twoja postawa, ale postaw sprawę mocno i wytłumacz, dlaczego nie chcesz słuchać o mężu złych rzeczy, że Ty z nim o nich rozmawiasz (a rozmawiasz? :)
Mama próbuje kontrolować Twoje życie, robi to z miłości, nieświadomie, ale na szkodę małżeństwa. No i dalej z mężem pracujcie nad dialogiem małż., ten film razem to był dobry pomysł.. są jeszcze inne, np. Spotkanie (Encounter)... polecam
roxi74 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-02, 15:56
Z mężem rozmawiam o złych rzeczach i nie tylko,ale nie o relacjach między nimi bo przeważnie kończyło się obrażaniem na siebie lub kłótnią.Może powinnam przestać o niej rozmawiać??Jutro wybieram się do poradni małżeńskiej.
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-10-02, 16:17
Kłócicie się, bo ten temat wywołuje b. dużo osobistych emocji i relacji - za dużo.
Porozmawiaj z mężem, musicie oboje razem trochę odsunąć rodziców od waszego małż. życia, nie bój się dzielić z nim problemami, jako małżonkowie musicie razem takie sytuacje rozwiązywać i pokonywać. Niech to będzie wyzwanie dla waszego związku, a wy oboje jesteście w tym najbliższymi sobie duszami i swoimi sprzymierzeńcami :)
Cieszę się, ze idziesz do poradni, ze szukasz - może razem z mężem się wybierzcie - pamiętaj, ze jesteście razem, problemy rozwiązujecie razem, we dwoje, rozmawiacie itd. (nie musisz unikać tematu mamy, ale też nie wywołuj go na siłę, macie ciekawsze sprawy :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.