Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
zostawić to Panu Bogu
nie kontrolować wszystkiego, nie sterować, nie kierować mężczyzną co on ma zobaczyć i kiedy
tak swoją drogą, takie własnie dązenie do kierowania mężczyzną jest mało kobiece, mało łagodne, więc czy naprawdę świadczy o naszej przemianie?;)
lui [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-04, 23:33
mada27 napisał/a:
lui napisał/a:
jak dać się zauważyć z tą swoją przemianą
zostawić to Panu Bogu
nie kontrolować wszystkiego, nie sterować, nie kierować mężczyzną co on ma zobaczyć i kiedy
tak swoją drogą, takie własnie dązenie do kierowania mężczyzną jest mało kobiece, mało łagodne, więc czy naprawdę świadczy o naszej przemianie?;)
miałam na myśli dokładnie to co zapisałam, bo jak mąż może cokolwiek zauważyć kiedy go przy mnie nie ma? dzień po dniu pracuję nad swoimi ułomnościami, ale prawda jest taka, że robię to dla sibie, po to by być lepszym człowiekiem. mąż niekoniecznie może to zauważyć... tak czy owak warto jest zmieniać się na lepsze.
a mąż? może kiedyś zobaczy, gdzieś w przelocie, ale nie jestem pewna czy będzie na tyle bystry by to dojrzeć :) ważne żeby Bóg dostrzegł zmianę :)
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-06-05, 16:40
Witaj Zerta
Twój pierwszy post pokazuje, że jesteś emocjonalnie mocno zależna od męża, i narzucanie mu sie w takiej sytuacji, gdy on zauroczył się w jakiejś innej kobiecie, będzie tylko Ci szkodzić. Będzie powodować w nim odwrotny efekt.
Zostawiam na marginesie jego brzydkie zachowanie (nie mówiąc o zdradzie), że czując się w lepszej od Ciebie pozycji - to Ciebie obwinia za cały kryzys. Okropne to jest ale tak ma każdy zagubiony człowiek. Także jego rozumienie miłość=uczucie to jakaś kompletna porażka.
Ten kryzys to szansa dla Ciebie i dla Twojego małżeństwa na świętość i uzdrowienie. Ale musisz zacząć radykalną zmianę siebie - całkowite nawrócenie do Boga, zwrócenie się do Niego całym sercem i całą siłą, codzienna modlitwa Pismem Świętym (czytaj mały fragment i rozważ, co Bóg chce powiedzieć do Ciebie dziś.... np. zacznij od Ewangelii Mateusza )
To forum i ta wspólnota Ci pomoże, ale musisz uwierzyć, ze to jedyna droga - droga Twojego nawrócenia i odnalezienia w Twym życiu Boga, który jest bardzo blisko Ciebie. Nie stanie się to od razu, i małżeństwo też nie od razu się uzdrowi - to proces. Wejdź na tę drogę, proś codziennie Jezusa o łaskę miłowania jak On i łaske Jego obecności przy Tobie.
Będzie bardzo dobrze :) :)
zerta [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-26, 19:02
Witam wszystkich serdecznie.
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, potrzebowałam wyciszenia, przemyśleń, no i energii do dalszego, odmienionego życia. Niesamowicie spokojna czuje się teraz w kościele, aż się sama sobie dziwie. Niedaleko mojego mieszkania odkryłam kościół i księdza który pięknie do mnie (takie mam wrażenie) mówi. W niedziele chodzimy z mężem razem do kościoła, ale on nie słucha kazania, zazwyczaj śpi, a to on nauczył mnie chodzić do kościoła.
Niesamowicie optymistycznie działa na mnie świadectwo i wiara innych ludzi. Na szkoleniu w Niemczech poznałam kolege który swoją miłością do żony, wytrwałością i przemianą rozpalił na nowo uczucie w sercu swojej żony. Przyjemnie się słuchało jego rad, choć ciężko mi do nich sie zastosować. Staram się.
Znowu wczoraj odbyliśmy z mężem szczerą rozmowe. Mąż dalej widzi jedno, jedyne wyjście- rozwód. Powiedziałam mu, że możemy wybrać 2 drogi- uzdrawianie małżeństwa poprzez ponowne poznawanie siebie. Chodziło mi tutaj, żebyśmy nie bali się rozmawiać ze sobą, nie kryli urazy jeżeli coś jest nie tak... po prostu spróbowali być razem. Mąż odmówił. Wiec powiedziałam, że możemy wybrać drugą opcje- rozstanie, nazwałam to próbnym rozstaniem. Mąż narzeka, że on nie może sobie wszystkiego przemyśleć, skupić się wiec zaproponowałam, że ja albo on się wyprowadzi, bedziemy mieli czas tylko dla siebie i swoje przemyślenia. Myśle, że obojgu nam to dobrze zrobi choć mąż uparcie chce rozwodu, nic wiecej, a ja się nie kłóce, tylko podpowiadam co możemy zrobić, pokazuje mu inne opcje. Nawet chce się wyprowadzić bo niektóre jego zachowania np. sms-owanie z inną kobietą strasznie mnie boli i rozbija totalnie. Nie chce tracić energi na podnoszenie sie z takich dołków, nie potrzebne mi to. Czego oczy nie widzą tego sercu nie żal. Nie mówiłam mu tego, ale rozstanie to także według mnie może być droga do uzdrowienia małżeństwa.
Mąż wczoraj strasznie mi nawyrzucał, ponownie- że był zmuszony do ślubu przez moją mame (fakt, wywierała presje ale przecież mąż miał 26 lat żeniąc się, dorosły, świadomy człowiek). Że nie może się przy mnie realizować (kupił sobie 3ci motor i nawet jak go zobaczyłam to się ucieszyłam, śliczne cacko ;)). Największe wyrzuty miał do mnie, że od 2 miesiecy jestem jakaś inna, że to nie ja, że mam przestać udawać! Troche go rozumiem, kiedyś byłam diabłem wcielonym, mąż był winny za całe zło świata. Teraz łatwiej mi się roześmiać jak coś nie idzie po mojej myśli niż przeklnąć. Nawet nie wiecie jak mi teraz dobrze z samą sobą, właśnie taką! Wolną! Wtedy czułąm się niewolnikiem swoich nerwów, humorów, hormonów. Teraz wszystko biore na spokojnie, choć emocje często uchodzą w formie płaczu. Mąż jeszcze... niemalże wyrzucał mi, że on chce znowu mieć 17-18 lat, być wolnym, niezależnym, samodzielnym, nie czuć presji itp. Wytłumaczyłam mu, że czasu nie cofnę, na przeszłośc nie mam wpłytu ale zaproponowałam, żeby może spróbował być szczęśliwy teraz, w wieku 30 lat, żeby zrobił coś na co ma ochote, przecież nie trzymam go już. Chyba niepotrzebnie wczoraj tyle mówiłam. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, ze złością, jakby nienawiścią. Ale on nie musi we mnie wierzyć. Ja sama w siebie wierze. Choć przyznaje, że czasem czuje się jak... szmatka. Płacze i chce żeby ziemia mnie wciągnęła. Brakuje mi jego miłości. Od tego się jeszcze nie uniezależniłam. Brakuje mi miłości i czułości. Nie mam tutaj nikogo, rodzina 200km ode mnie, koleżanki są bardzo zajęte. Ale jak się zajmę pracą, wieczorem pojde do kościoła, na rolki, jogging czy pobiegać ze skakanką to mi lepiej, łąduje bateryjki.
Ach no jeszcze mi powiedział, że mnie nie pragnie i nie będzie pragnął, nie kocha i nie pokocha bo sam nie umie zmienić w sobie uczucia. Ale chce żebyśmy zostali przyjaciółmi po rozwodzie.
Boje się tej wyprowadzki, boje się, że mąż się utwierdzi w jego jedynym wyjściu- rozstaniu, rozwodzie... ale nie mam na to wpływu, i nawet nie chce go ciągnąć za sznureczki jak jakąś pacynke. Kocham Go z całego serca, wierze, że Bóg Nam pomoże, ufam temu... choć jeszcze jest we mnie odrobina strachu, niestety. Może jak mąż ponownie będzie szczęśliwy to otworzy swoje serce, zacznie znowu wierzyć. Boje się, i kiedyś to mężowi powiedziałam, że on ma depresje. Na prawde chodzi ciągle zmęczony, smutny, zdenerwowany, jak cień człowieka. Ale on nie chce słyszeć o pomocy. Tylko zaproponowałam, kiedyś, raz... potem nie wracałam już do tego.
Proszę wspomnijcie mnie w modlitwie, ja modle się za Was wszystkich, Bóg was zna, rozmawiamy o Was ;)
Pozdrawiam pełna wiary, nadzieji i uśmiechu :)
PS. Adrian07 dziękuje za męski głos w moim wątku, choć wam babeczki NIESAMOWICIE DUŻO zawszęczam. Dziękuje :*
aniołek25 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-26, 20:42
Wspieram w modlitwie. Pan jest wśród Nas :) Mam nadzieję że uzdrowi i Wasze małżeństwo
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-26, 21:38
a ja dziękuję za kobiece podejście do mego nicku: tylko kobieta może nie wiedzieć, co to jest Q7 (model samochodu) i pisać 07
ps. Twój mąż jest strasznie niedojrzały - "ja chce mieć 17 lat, bez obowiązków i odpowiedzialności" no masakra jakaś...
diola [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-26, 22:11
zerto,
Gdy ja walczyłam o swoje małżeństwo, o męża, słyszałam "że to historia, mam patrzeć do przodu". Wszystko co nas łaczyło przekreślał.
Ale przeżyłam, dałam radę jak Ty, stanęłam na nogi.
Zajęłam się sobą i dzieckiem.
W czasie naszego kryzysu przez rok mnie nie dotknął-też była inna,też były smsy.
Wbrew pozorom,gdy się wyprowadził,było spokojniej, nie widziałam jak je pisze, co robi.
Dziś -po roku kryzysu, po wyprowadzce (6 miesięcy)- mąż wrócił.
Wszystko się zmieniło. Mamy plany, były już wspólne wakacje...
Zmienił się Jego stosunek do mnie. Sam teraz wspomina "tą naszą historię"- tą miłą,pozytywną.
Zerto,
jesteś teraz silna, wzmocniona.
Nie trać nadziei, zdarzają się pozytywne zakończenia!
Ja chyba nie bardzo w to kiedyć wierzyłam, a jednak!
zerta [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-26, 22:46
AdrianQ7 napisał/a:
a ja dziękuję za kobiece podejście do mego nicku: tylko kobieta może nie wiedzieć, co to jest Q7 (model samochodu) i pisać 07
ps. Twój mąż jest strasznie niedojrzały - "ja chce mieć 17 lat, bez obowiązków i odpowiedzialności" no masakra jakaś...
Oj tam, oj tam, poprostu nie zauważyłam ogonka w Q.
A autko ładne, wzdycham do takich ;)
Na prawde dziękuje za każde słowo, każdą wskazówke. Kiedyś nie przypuszczałabym, że mężczyzni są tak różni od Nas, kobiet.
Diola dziękuje za otuchę i wiare, za świadectwo.
Wierzę, że mój mąż to mądry człowiek, jest bardzo inteligentny, zaradny, jednak zatracił się w pracy. Może zauważył, że życie mu ucieka, przelatuje przez palce i teraz chciałby nadrobić zaległości, przyjemności które podobno go ominęły. Mówi, że czuje się jakby miał cementowe buty, nie chce żeby on tak żył, żeby się tak czuł ale ja nie moge mu pomóc, moge tylko dać mu odejść.
Aniołek25 Dziękuje :)
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-30, 18:32
Powodzenia. Mysle, że ta cała wyprowadzka to dobry pomysł. Oj ja wiem, jak perfidnie ranią smsy do innych kobiet... Ale to wogóle typ totalnie niedojrzały. ja nie wiem, ta 30 u mężczyzn to jakieś fatum, bo mój też zgłupiał.
Kaemka2009 [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-30, 19:54
Kochani,
to faktycznie chyba taki czas, ten wiek...;)bez generalizowania oczywiście ;)
Bo mój mąż też 30-stka;)...
aj Ci faceci ;)
trzymajcie sie ;)
pozdrawiam,
K.
Michalina [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-30, 22:55
Haha pociesze was, że mój też niedługo 30
zerta [Usunięty]
Wysłany: 2012-07-30, 23:08
Tak, może to ten wiek. Mąż strasznie przyżywa, że ma JUŻ 30 lat, że nie będzie już taki młody, że teraz tylko zobowiązania, rodzina, dom trzeba budować. Tylko ja akurat jeszcze nigdy nie naciskałam na dziecko, na budowe domu... jego rodzice za to bardzo. A teraz motor, sportowe auto... spotykanie się z NIĄ... żona to zobowiązanie, przysięga małżeńska to presja a obrączka to kajdanki. Modle sie o Niego, żeby był szczęśliwy, i żeby podejmował takie dezycje których nie będzie żałował. Czasem wygląda, jakby życie go bolało, szkoda mi go. Ale nie naciskam już na rozmowe, nie przeprowadzam wywiadu. Czekam, może sam powie.
Niemal codzienne msze, praca, przyjaciele napędzaja mnie do życia. Momentami, nawet w wiekszości dnia czuje sie szczęśliwa, uśmiecham się. Dobrze mi z Bogiem.
Pozdrawiam Was serdecznie, ślę uśmiech i wspominam w modlitwie.
bajka [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-02, 20:11
AdrianQ7 napisał/a:
a ja dziękuję za kobiece podejście do mego nicku: tylko kobieta może nie wiedzieć, co to jest Q7 (model samochodu) i pisać 07
no oczywiście, że Q7 :) Audi Q7 - bardzo duży samochód :)
pozdrawiam
Bajka - kobieta :)
aniołek25 [Usunięty]
Wysłany: 2012-08-02, 20:37
Skąd bierzecie siłę? czy ja nie umiem się modlić? mam wrażenie że moje życie to już nie życie... tylko wegetacja.... jak być wierną żoną ( bo przecież przysięgałam) kiedy Mąż ma inną kobietę, nową pracę pełną wyzwań, nowe życie w którym nie ma dla mnie miejsca... Tracę wiarę... -RATUNKU
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.