Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam!
jestem tu nowy wiec pare slow o sobie:
mam 27 lat i jestem niecale 2 lata po slubie. moja zone znam od 1 klasy szkoly podstawowej a para jestesmy od 10 lat. przez 8 lat naszego zycia wszystko bylo fajnie i pieknie. Natomiast po slubie obydwoje strasznie sie od siebie oddalilismy. dodam ze mamy 5 miesieczna coreczke. mam wrazenie ze na ta chwile tylko dziecko trzyma nas w jednym domu razem. nasza historia jest dosc przecietna, slub kredyt dziecko. mamy mieszkanie, pirerworodne dziecko, prace i mimo to w tym momencie praktycznie nie patrzymy na siebie.... do terapeutki uczeszczamy od jakichs 2 miesiecy. dzieki mojej zonie nasze prywatne problemy bardzo sie upublicznily. strasznie sie zdziwilem gdy sie dowiedzialem ze tesciowa wie praktycznie o kazdej naszej sprzeczce czy awanturze. ostatnio sie nawet doweidzialem ze zona czyta tesciowej moje maile i ze tesciowa inwigiluje moja osobe.... na codzien mam sprawdzany telefon, poczte i profil na portalu spolecznosciowym. tesciowa zaczela mnie oceniac na podstawie tego jakiej muzyki slucham i tego ze np lubie sporty ekstremalne (nie uprawiam ich poniewaz moja zona jest raczej typem domatorki i praktycznie nie mam mozliwosci sobie naewt stworzyc sytuacji w ktorej moglbym spelniac swoje pasje)............!!! moja zona nigdy ode mnie nie uswiadczyla takiego zachowania, rodzice uczyli ze kazdy ma prawo do odrobiny prywatnosci. nigdy jej nie ograniczalem, ba nawet namawialem do zrobienia czegos co by jej sprawilo przyjemnosc. oczywiscie zamiast fajnego spedzenia czasu razem zona mi ciagle powtaza ze mamy balagan, ze trzeba sprzatac ze jak sie ma male dziecko to kolo dziecka trzeba ROBIC!!! odo mometu narodzenia bylem przy zonie i dziecku, zmienilem mojej coreczce pierwsza pieluche, codziennie ja kompi, karmie przewijam bawie sie ( oczywiscie jak czas pozwala). zona zarzuca mie ze nic nie robie, nie pomagam i ze mnie w domu nie ma. PRZECIEZ TRZEBA PRACOWAC!!!!! pozmozcie mi moze jakas rada bo mam wrazenie ze ten balonik ktory sie zwie malzenstwo za chwile peknie.........
gogol [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 19:09
mlody ojciec napisał/a:
dzieki mojej zonie nasze prywatne problemy bardzo sie upublicznily. strasznie sie zdziwilem gdy sie dowiedzialem ze tesciowa wie praktycznie o kazdej naszej sprzeczce czy awanturze. ostatnio sie nawet doweidzialem ze zona czyta tesciowej moje maile i ze tesciowa inwigiluje moja osobe.... na codzien mam sprawdzany telefon, poczte i profil na portalu spolecznosciowym. tesciowa zaczela mnie oceniac na podstawie tego jakiej muzyki slucham i tego ze np lubie sporty ekstremalne
- moim skromnym zdaniem i z własnego doświadczenia powiem tak ,oczywiscie z pewna doza ostroznosci ,bo każdy przypadek jest inny.Najpierw powienieneś porozmawiać z zoną o tym co powyżej.Zapytac kto jest dla niej wazny rodzina czy mama-oczywiscie nie negowac relacji matka-corka za mocno ,jednak jak widać z twojego opisu relacje żony z matka są niezdrowe.
Prosze poinformuj zone jak ty się z tym czujesz?postaw zdrowe granice do siebie ,zona i teściowa powinna wiedziec co wolno aby ,nie krzywdzić drugiego człowieka.
teściowa nie ma do ciebie zadnych praw a tym bardziej do jakielkolwiek kontorli ,twojej osoby.Kontrola ta ma cechy przemocy wobec ciebie-czy psycholog tego wam nie uzmysłowił?
mlody ojciec napisał/a:
do terapeutki uczeszczamy od jakichs 2 miesiecy
- i co w związku z tym,czego się dowiedzieliście o sobie ,o waszych relacjach,co żona na to?
Alda [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 19:18
Musisz przeżyć ten okres. Tak się właśnie zaczyna pierwszy kryzys w małżeństwie - gdy pojawi się dziecko, podobno najtrudniejszy, i jak się go przeżyje to dalej będzie już lepiej.
Widzisz, w moim małżeństwie, również gdy urodził się nasz syn zaczęło być trudniej. Brakowało czasu aby spędzać czas razem. Mi wszystko przysłonił synek, a moj mąż oddawał się swojej pasji. Pomagał przy dziecku - podobnie jak ty. Ale gdy przychodził weekend i mogłiśmy wszyscy razem pobyć razem jego nigdy nie było - bo oddawał się swojej pasji. I tak się zaczęło... prosiłam aby był z nami w weekendy, poźniej już groziłam --- no niestety nie udało się uratować małżeństwa. Mąż wybrał tę łątwiejszą drogę, bez zobowiązań - życie w spokoju i dalsze jeszcze głębsze poświęcanie się swojej pasji.
Ja zostałam sama z dzieckiem i musiał sobie sama poradzić bo on zawsze odmawiał gdy prosiłam o pomoc.
A przecież dałoby się przeżyć ten kryzys ... wystarczyło trochę czasu dziecko podrosłoby i byłoby lepiej... ale on nie chciał czekać..
Dlatego proszę Cię nie popełn iaj tego samego błędu. Przetrzymaj ten czas ... a później będzie lepiej.
Pozdrawiam Alda
galadriela [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 21:04
Może Ci się wydawać, że żona wymyśla, ale po sobie wiem, że cały dzień z dzieckiem wypompowuje i w dodatku okropnie męczy pod względem psychicznym. Dlatego żona może mieć wrażenie, że wszystko musi robić sama, że nigdy Cię nie ma itd. Może spróbuj na weekendzie pobyc z rodziną i stworzyć sytuacje żeby żona wyszła z domu - wypchnij ją wręcz na siłę.Nie mów: "idź do kina" tylko kup jej bilet, zrób coś, żeby ona musiała wyjść i zostawić dziecko - wtedy odetchnie i inaczej spojrzy na wszystko, również na Was. Zabierz ją do teatru (załatw kogoś do opieki nad dzidzią), albo zaaranżuj coś innego miłego czego od długiego czasu nie robiliście przez ciążę i przez małego człowieczka. powodzenia!
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 21:27
Witaj,
za czasów mojej babci było takie powiedzenie: "Długie narzeczeństwo, marne małżeństwo".
I właśnie wy chyba padliscie jakoś ofiarą tej kudowej mądrości. Dlaczego? Ponieważ gdy ludzie znają się bardzo długo, dorastają obok siebie, a potem zawierają związek małżeński często zapominają odciąć ten okres radosnej młodości od okresu narzeczeńskiego a potem małżeńskiego. Cała znajomość zlewa się w całość i chcą płynnie przejść te etapy nie rezygnując jednak z poprzednich tylko miłych elementów tych relacji. Gdy nie ma dojrzałego przygotowania do wspólnego życia małżeńskiego pozostaje u młodożeńców lub u jednego z nich nie odcięta pępowina nie tylko od rodziców, ale i wyobrażeń o dorosłym wspólnym życiu. Mozliwe zatem ,że tak właśnie zdarzyło się u Was.
Jedyna rada na to to odcięcie tejże pempowiny w tym wypadku u żony poprzez terapie na jaką chodzicie, szczerą rozmowę z żoną i teściową na temat sytuacji jaka się wytworzyła w waszej rodzinie, postawienie mądrych granic dla ochrony waszego stadła i poprawy komunikacji pomiędzy małżonkami. Wszystko to się uda gdy oboje będziecie nad tym pracować i swoje wysiłki zatopicie w Bogu.
Wiem,że tęsknisz do dawnych relacji z żoną , ale po urodzeniu dziecka one nieco się zmieniają, młoda mama potrzebuje czasu aby wszystko nauczyć się ogarniać, dojść do ładu z własną fizycznością i połączyć wszystko w spójną całość, a dla młodego ojca to też trudny czas. Dziecko w życiu mężczyzny wszystko zmienia, przestaje być już Panem samego siebie i swoich przyzwyczajeń, teraz trzeba wiele podporządkować komuś innemu i jego potrzebom, a dla mężczyzny to czasem bardzo trudne. Niemniej wykonalne.
I nie proponuj żonie, aby zrobiła dla siebie coś miłego bo dorzucasz tak drew do ognia buntu jaki w niej sie zapalił ( wnioskuję z tego co piszesz) raczej zadbaj o to aby dziecko nakarmione i ululane dało wam obojgu czas na to aby spędzić go we dwoje. Wyczujesz czy to czas na przytulenie się do siebie na kanapie, romantyczna kolację czy spacer. Żona najwyraxniej sygnalizuje niedosyt twojego zainteresowania nia i rodziną. Przemyśl to. Przewinięcie dziecka czy jego kąpiel to nie jest wszystko czego potrzebuje żona, aby uznać że zajmujesz się nimi.
Szczerze mówiąc choć masz w tej chwili złe skojarzenia z własną teściową to właśnie ona jak nikt inny zna potrzeby Twojej żony i od niej możesz się wiele dowiedzieć jak zapewnić małżonce komfort emocjonalno-uczuciowy. Kiedy przekonasz do siebie tesciową może być kopalnią dobrej wiedzy , która pomoże na odcięcie pempowiny żonie i ułożenie szczęśliwego pożycia. Wtedy i Ty poczujesz się swobodniejszy.
A wracając do tej inwigilacji zastanów się czy Ty sam nie dałeś jakoś do tego przyczyny? Nikt nie staje się szpiegiem bez powodu. Widzisz skutki, które Ci nie odpowiadają i masz rację, bo wszyscy mamy prawo do prywatności, choć w małżeństwie ta prywatność nie może być wymuszona tylko uszanowana ( tak jak Bóg szanuje naszą wolna wolę ).Czy jednak te dokuczkiwe skutki nie są konsekwencją jakiś Twoich zachowań? Nie mam tu na mysli żadnych zdrożnych poczynań, ale nie do końca jasnych zachowań czy przyzwyczajeń, znajomości itd.
Bola [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 21:34
Witaj Młody Tatusiu, Gratuluję chęci masz bardzo dobre wobec żony i dziecka. Tak mi sie wydaje , z tego co tu piszesz na forum. Chodzi o to, że Twoja żona ma raptem jakies OCZEKIWANIA względem Ciebie bardziej wygórowane niż są w rzeczywistości ... a przy TYM Świetnie ją rozumie swoja mamusia, która ją wtym wspiera i ZAKŁOCA wam spokój małżEnski. Utwierdzając ją w tym,że mąż czy młody tatuś to powinien być IDEAŁEM czyli super zarabiać, wielbić żonę za wszystko i na każdym kroku, a po pracy wyrywać żonie dziecko z rąk, bo żona KRÓLEWNA jest już bardzo zmęczona i niech pójdzie sobie do mamusi swojej na ploteczki, TY zajmiesz się wykąpaniem , uspaniem dziecka a rano pojdziesz zadowolony do pracy i od nowa polska ludowa. W wekendy też Ty wszystko zrób, pranie, zakupy, posprzątaj zajmij się dzieckiem ...bo Królewna Twoja MUSI ODPOCZĄC. ....trochę poironizowałam ale Twoja żona wraz z teściową chciałyby żeby tak było. Dla mnie jest TO wykorzystywanie Ciebie, a nie partnerstwo. Pogadaj z żoną i przypomnijcie sobie niestety ale o obowiązkach męża i żony. ONA jest teraz Matką jak tysiące Polek na tym świecie i wywiązują się ze swojej roli. Ty jej możesz pomóc jak najbardziej ale nie bierz tyle obowiązków na siebie
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 22:44
tak z ciekawości: mieszkaliście razem przed ślubem? było współżycie przedmałżeńskie?
AdrianQ7 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-23, 23:44
Młody Tato !
PRZEDE WSZYSTKIM Twój powrót do Pana Boga - tak na serio i na poważnie.
Zobaczysz, że od tego wszystko się zacznie, i będzie piękniej niż było kiedyś...
Ale musisz podjąc ten krok - nawrócenie, modlitwa, rachunek sumienia, spowiedź (bez oglądania sie na żonę) - musisz zmienić swoje myślenie. Zacząć naśladować św. Józefa - ojca i męża (poczytaj litanię do niego, zobaczysz, jakie ma cechy).
Poczytaj historie tego forum - zobaczysz, że ludzie mają tu o wiele bardziej trudne problemy, cierpienia i dużo bardziej bolesne historie - a mimo to wiara, nawórcenie i życie całkowiecie przy Bogu - ratuje życie, ratuje związki i czyni je pięknymi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.