Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2012-01-29, 21:50 Czy da się to "małżeństwo" jeszcze jakoś posklejać
Nie wiem od czego zacząć.... Już kiedyś tu trochę pisałam...
W moim małżeństwie dzieje się bardzo źle... Jesteśmy razem chyba tylko dlatego,że żyjemy w małej miejscowości i ... "co by na to ludzie powiedzieli"....
Nie potrafimy się dogadać w żadnym chyba temacie.. Więcej nas dzieli niż łączy... Strach pomyśleć co będzie dalej... Różne charaktery, plany, marzenia, nie spełnione oczekiwania, dni pełne niedomówień i pretensji... Tak wygląda nasza codzienność od długiego już czasu... I znikąd pomocy,bo..... mój mąż twierdzi,że wie czego chce i z nikim z zewnątrz rozmawiać nie potrzebuje...
Nie wiem czy jest sens tu pisać,bo chyba nie da się opisać tego tak na szybko i na wyrywki... Nie jestem przekonana,czy Państwo moglibyście mnie dobrze zrozumieć i czy będę potrafiła opowiedzieć to wszystko jak jest...
Teraz to ja chyba potrzebuję się po prostu "wygadać"....
Może znajdę tu kogoś kto choć dwa słowa zechce ze mną zamienić...
Za to z góry dziękuję!
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-29, 22:02
Witaj!
Dobrze, że piszesz. W małżeństwo każdy z nas wchodzi z bagażem różnych braków i zranień , które nabył w rodzinie w której dorastał. No i w małżeństwie te deficyty zaczynają się mieszać i fermentować, i tworzy się napięcie, które rozsadza małżeństwo od środka. Żeby je uzdrowić i uwolnić od tego napięcia , trzeba powoli uzupełniać braki i leczyć zranienia. W tym procesie znajdziesz tu pomoc i zrozumienie. Rozumiem , że dużo się tego nazbierało. Teraz trzeba powoli to z siebie powydobywać i poprzyglądać się każdej stronie waszego małżeństwa. Można to też zrobić na terapii , albo na naszych internetowych 12 krokach, do których Cię bardzo zachęcam. Możesz też tu pisać i rozmawiać z tymi, którzy odpowiedzą na Twoje posty. Znajdziesz też wiele materiałów , na forum, które Ci pomogą przyjrzeć się sobie i twojemu małżeństwu. Zachęcam do skorzystania z całego bogactwa , wiedzy i doświadczeń jak tu jest.
Pozdrawiam tereska
MagdalenkaŻet [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-29, 22:09
Bardzo chciałabym naprawiać to,co się popsuło i nadal psuje-tylko akurat do naprawy małżeństwa potrzeba więcej niż tylko moich na to chęci... Do tego potrzeba mojej z mężem współpracy0a jak mam to osiągnąć-POJĘCIA NIE MAM
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-29, 22:15
Magdalenko, jak naprawisz siebie w tym małżeństwie, to już będzie połowa małżeństwa uzdrowiona, , a to już dużo.
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-29, 22:24
Tutaj, uczymy się , jak naprawiać małżeństwo, zmieniając siebie. Przyjmujemy, że nie możemy zmienić naszego współmałżonka, bo nie mamy wpływu na drugiego człowieka, mamy za to wpływ na samych siebie. Przekonujemy się jak trudno siebie samych zmienić, ale to jest to, co realnie możemy zrobić. Uczymy się też, jak stawiać małżonkowi granice, aby siebie chronić, przed złem z jego strony.
MagdalenkaŻet [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-29, 22:26
Ale jak?
Znam swoje wady...., bywa tak,że jestem z siebie dumna,że tak ładnie je pokonuję;) Ale jest też tak,że nie widzę w tym sensu bo przecież i tak jest źle i tak mój małżonek nie jest zadowolony..
Proszę Was, pomóżcie mi do niego dotrzeć.... Siedzi w tej swojej skorupie i za nic nie mogę jej rozbić...
....boję się,że niedługo może mi na tym wcale nie zależeć.....
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-29, 22:32
Magdalenko, napisz coś więcej, trudno coś doradzić, za mało informacji o was. Spróbuj się wygadać , tak jak już to pisałaś, że masz na to ochotę, to jest miejsce na to.
MagdalenkaŻet [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-29, 22:48
Naprawdę nie wiem od czego miałabym zacząć.... Ale spróbuję...
Mój mąż jest doktorantem i typem naukowca,jak go nazywam... Siedzi wiecznie w książkach,a nawet jeśli nie czyta w danej chwili to i tak główkuje... Nie odbieram tego jako negatywa u niego,bo widzę,że się stara, ale brakuje mi wszystkiego co mogłabym nazwać WSPÓLNYM. Wiele kłótni z tego wynika,ponieważ nawet o wypicie ze mną kawy nie mogę się doprosić- wprawdzie siada ze mną i tą kawę pije,ale nie ma przy tym ani rozmowy,ani odczucia wspólnoty... Mój mąż siedzi obok mnie po prostu,ale myśli i tak ma w "swoich tematach"... Ja potrzebuję tego WSPÓLNEGO picia kawy/spaceru/rozmowy/zrobienia planów "na jutro" itp. Nie ma nic takiego... Nawet nie śpimy razem..... Nie tak sobie wyobrażałam małżeństwo... Brakuje mi bliskości, czułości, rozmowy, spontaniczności... A mój mąż oczekuje tylko spełniania obowiązków: gotowania, sprzątania itp., tak jakby to było sensem życia...
Ja jestem osobą otwartą na ludzi - on PRZECIWNIE-ostatnio stwierdził,że ludzi nienawidzi,że go denerwują...
Ja potrzebuję spotkań z rodziną (mam troje rodzeństwa) - on PRZECIWNIE (jest jedynakiem) - twierdzi,że mógłby się zamknąć w domu i z niego nie wychodzić...
Ja jestem spontaniczna - on PRZECIWNIE - musi mieć wszystko zaplanowane (oczywiście według swojego planu) i żadna spontaniczna zmiana nie wchodzi w grę...
Na początek to tyle.....
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-30, 06:52
Witaj, Magdalenko
MagdalenkaŻet napisał/a:
Znam swoje wady...., bywa tak,że jestem z siebie dumna,że tak ładnie je pokonuję;) Ale jest też tak,że nie widzę w tym sensu bo przecież i tak jest źle i tak mój małżonek nie jest zadowolony..
Nad sobą i swoimi wadami pracujemy dla siebie i dla Boga, dopiero w następnej kolejności "przydaje się" to naszym bliskim. Jeśli w pracy nad sobą patrzysz, co na to najbliższa osoba, to: 1. stąd o krok do manipulacji, 2. w błyskawicznym tempie zatracisz samą siebie.
MagdalenkaŻet napisał/a:
Nie tak sobie wyobrażałam małżeństwo...
Czy przed ślubem rozmawialiście o swoich wyobrażeniach na temat małżeństwa?
"Ognioodpornego" oglądałaś?
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-30, 20:49
Witaj!
Jak Twój mąż siedzi w książkach, to daj mu w prezencie książkę "Mężczyźni są z Marsa , a Kobiety z Wenus" mówiąc mu, że tam jest wyjaśnienie Waszych problemów.
Jeżeli przeczyta i zastanowi się nad tym co przeczytał, to może to coś zmieni w jego podejściu do Ciebie jako kobiety no i do małżeństwa.
Ja kiedyś zachowywałem się podobnie jak Twój mąż i szkoda, że ktoś nie podsunął mi tej książki.
MagdalenkaŻet [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-31, 22:03
/do Nirwanna/
Dziękuję za słowa o pracy nad sobą- rzeczywiście chyba nie zawsze robiłam to dla siebie.... Postaram się jeszcze bardziej.....;)
A jeśli chodzi o wyobrażenia o małżeństwie i o tym rozmowy,to nie pamiętam jak to było przed ślubem... Pamiętam tylko jak się nasze wspólne życie i mieszkanie zaczęło....-niestety było to o 180 stopni różne od tego czego chciałam (i sądzę,że chcieliśmy) Była i czasem nadal jest to jedna wielka PRETENSJA..... ( ze strony mojego męża -co gorsza-nie nazwana!!!)
Filmu nie oglądałam. Ale postaram się to nadrobić.
Dziękuję raz jeszcze.
[ Dodano: 2012-01-31, 22:12 ]
/do Twardy/
Dziękuję za odpowiedź.
Mój mąż czytał m.in. książki J.Pulikowskiego, chyba dwie, i nie widzę by miało to na niego bądź na nas jakiś wpływ...
Ale zawsze warto spróbować,więc na pewno mu to podsunę-dziękuję.
Przykro mi,że Panu się nie powiodło..
Serdecznie pozdrawiam;)
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-06, 13:11
Witaj Magdo!
Czytając Twoją historię, patrząc na nią oczyma mężczyzny, widzę dwie rzeczy.
Po pierwsze, Mąż jest Ciebie pewny. Wymaga od Ciebie obowiązkowości, która może przyczynić się dla dobra Was obojga, sam skupiając się wyłącznie na pracy zawodowej,na karierze.
Zapomina przy okazji o tym, że sam może równie dobrze przyrządzić dla Was kolację przy świecach, umyć naczynia, czy poodkurzać. Fakt, że jest jedynakiem, ma tutaj znaczenie. Prawdopodobnie nie miał w domu obowiązków, rodzice wiele robili za niego.
Ale jesteście młodym małżeństwem i wiele dobrego może się u Was zmienić.
To co Cię przywiodło na Sychar to poczucie niesprawiedliwości, poczucie niezaspokojonych potrzeb. Masz przecież do nich prawo. Prawo do mówienia, kochaj mnie, okazuj mi miłość, dbaj o mnie i dom.
Kiedy czujesz się niesłuchana przez Męża, a sama ciężko pracujesz na rzecz Waszego małżeństwo, masz prawo do poczucia frustracji, niepokoju czy nawet zniechęcenia.
Te stany są naturalne i towarzyszą wszystkim małżonkom na różnych etapach życia rodzinnego.
To co możesz zrobić dobrego, to oddać to Panu Bogu. W modlitwie, w sakramencie, w zaufaniu do Jego Miłości.
Nie rezygnuj, nie poddawaj się, przecież wiesz, że kochasz, pragniesz tylko być kochaną.
I Pan Bóg Cię kocha, tak samo kocha Twojego Męża.
Bądź na Niego otwarta a zobaczysz o wiele więcej nie tylko w sobie, ale i w Mężu.
Pozdrawiam serdecznie!
Światła Ducha Świętego!
Marek75 [Usunięty]
Wysłany: 2012-02-12, 19:35
Moja Droga to co teraz tu napiszę w pierwszej chwili wyda się wręcz prowokujące
A ja doskonale rozumiem twego męża, to co piszesz przypomina trochę skargę tylko pytanie do kogo i na kogo??
teraz do rzeczy jestem 2 kroki przed wami i nie chcę byście podążali takimi samymi błędami za mną (jestem po obronionym doktoracie i w kryzysie małżeńskim- żona wyprowadziła się do swoich rodziców)
jeśli coś ci mogę doradzić to :
- spróbuj zrozumieć męża on jeśli jest przed końcowymi egzaminami i przed recenzją pracy to żyje w takim stresie że można porównać to do mobbingu albo wizyty u dentysty który leczy bez znieczulenia
- nie napisałaś czy pracujesz jeśli nie to od jutra smaruj sanki i szukaj jakiejkolwiek pracy (parę groszy na kosmetyki zawsze ci się przyda ) a i mężowi trochę da to do myślenia
- może przestań zastępować mężowi jego matkę nie wszystko musi mieć podane pod nos
jak coś więcej chcesz wiedzieć to pisz na mail,
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.