Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
kinga2, pozdrawiam gorąco, wyczytałam że masz staż 20 letni. Z jakiego powodu tu jesteś ?
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-21, 23:11
Bola,
jestem tu ponieważ sprowadziła mnie tu Maryja, abym w trudnym czasie kryzysu otrzymała wsparcie i sama wsparciem sie stała. Nauczyła się kochać, słuchać i pomagać, dała szansę sobie, mężowi i naszemu małzeństwu na uzdrowienie.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2012-01-18, 23:21
ks. Marek Dziewiecki
Na czym budować – od marzeń do miłości
Bóg stworzył nas z miłości i właśnie dlatego od dzieciństwa najbardziej marzymy o tym, by kochać i by ktoś pokochał nas na zawsze.
Przeszkody w realizacji marzeń
Już małe dzieci marzą o tym, by żyć w kochającej się rodzinie, a gdy stają się nastolatkami, zaczynają marzyć o tym, by spotkać jakąś niezwykłą osobę, którą pokochają na dobre i złe, na zawsze, i która ich pokocha podobną miłością. Nie jest jednak łatwo zrealizować marzenia o wielkiej miłości. Pierwszą przeszkodą w dorastaniu do wielkiej miłości są rozczarowania innymi ludźmi – zwłaszcza bliskimi w rodzinie – a także rozczarowanie samym sobą i własną słabością. Pod wpływem negatywnych doświadczeń wielu młodych ludzi przestaje wierzyć w to, że miłość istnieje, że ktoś ich pokocha bezwarunkowo, albo że oni są w stanie pokochać kogoś na zawsze. W tej sytuacji snują marzenia już tylko o tym, by nie dać się skrzywdzić. Boją się bliższych więzi, zwłaszcza z osobami przeciwnej płci, a za ideał uznają bycie singlem, skupionym wyłącznie na szukaniu własnej wygody.
Ideologie zamiast wychowania
Przeszkodą w realizacji marzeń o wielkiej miłości jest ideologizacja wychowania, która utrudnia dorastanie do miłości. W niskiej kulturze, która promuje antypedagogikę i mity o spontanicznej samorealizacji, o wychowaniu bez stresów, o prawach bez obowiązków, o szkole neutralnej światopoglądowo, nawet mądrym rodzicom trudno jest wychować dzieci, które będą w stanie kochać. A gdy ta sztuka się udaje i ktoś z młodych ludzi dorasta do wielkiej miłości, to odkrywa z bólem, że trudno jest spotkać drugą osobę, która jest zdolna do podobnej miłości i która kieruje się podobną, mądrą hierarchią wartości. Im bardziej ktoś z młodych ludzi jest szlachetny, tym trudniej znajduje taką osobę, której można bez obaw zawierzyć własny los doczesny oraz los przyszłych, początkowo bezradnych dzieci.
Feministki i aktywiści gejowscy
Kolejną przeszkodą w dorastaniu do wielkiej miłości jest feminizm. Feministki to kobiety, które nie wierzą w to, że jakiś mężczyzna może je pokochać i mogą być z nim zawsze szczęśliwe. W konsekwencji walczą z mężczyznami, a to nie jest droga do miłości. Ponadto feministki kpią z kobiet, które mają odwagę publicznie mówić o tym, że są szczęśliwe jako żony i matki. Feministki pozostają w sprzeczności z własnym programem. Z jednej strony nie odróżniają siebie od mężczyzn, a z drugiej walczą z mężczyznami. W ten sposób wykluczają siebie i ze wspólnoty kobiet, i ze wspólnoty mężczyzn. Przeszkodą w dorastaniu do miłości jest też agresywna propaganda aktywistów gejowskich, którzy traktują więzi oparte na popędzie jako równie dobry sposób na życie, jak małżeństwo i rodzina. Skupiają się oni na seksualności do tego stopnia, że traktują ją jako najważniejszy czynnik ich tożsamości. To kierowanie się filozofią życia typową dla erotomanów czy gwałcicieli. Oni też kierują się swoją orientacją seksualną. Dla kogo najważniejszy jest popęd, dla tego najmniej ważny jest człowiek. Feministki proponują walkę kobiet z mężczyznami, a aktywiści gejowscy proponują izolację kobiet i mężczyzn. Kto pozostaje pod wpływem któregoś z tych dwóch środowisk, ten oddala się od swoich marzeń o wielkiej miłości.
Oddalanie się od własnych pragnień
Niektórzy młodzi ludzie sami oddalają się od własnych pragnień o wielkiej miłości. Nikt im w tym nie musi pomagać. Wystarczy, że zaczną ulegać własnym słabościom i że zaczną lekceważyć priorytety, które sami sobie wyznaczyli. Przeszkodą w realizowaniu marzeń o wielkiej miłości jest egoistyczny, naiwny czy niemoralny sposób postępowania. Kto popada w uzależnienia, kto zatruwa siebie pornografią, kto korzysta z takich mediów czy przebywa w takich środowiskach, które kpią sobie z Boga i z godności człowieka, z sumienia i norm moralnych, z małżeństwa, rodziny, a także odpowiedzialności, ten oddala się od własnych aspiracji i marzeń o wielkiej miłości, trwałym małżeństwie i szczęśliwej rodzinie.
Niska kultura i mity o miłości
Kolejnym powodem oddalania się młodych ludzi od własnych pragnień i aspiracji jest uleganie, promowanym przez niską kulturę, mitom na temat miłości. Żyjemy w cywilizacji, która walczy z dobrem, prawdą i pięknem. To cywilizacja, która programowo myli miłość z popędem, współżyciem, orientacją seksualną, z zakochaniem, uczuciem, hormonami, feromonami, z tolerancją, akceptacją, naiwnością, albo z tak zwanymi wolnymi związkami, które w ogóle nie istnieją, gdyż nie istnieją związki, które nie wiążą. Istnieją natomiast związki solidne, oparte na miłości, lub powierzchowne czy toksyczne, oparte na popędach, manipulacji, przemocy.
Przyjaźń z Bogiem początkiem historii miłości
Nawet w społeczeństwie zdominowanym niską kulturą, która w miejsce miłości stawia popęd, uczucia czy egoistyczny indywidualizm, możliwe jest dorastanie do wielkiej miłości. Nikt nie zmieni bowiem natury człowieka. Biblia upewnia nas o tym, że być człowiekiem to być kimś kochanym przez Boga i kimś zdolnym do miłości. Nierozerwalne małżeństwo, a także trwała rodzina to pomysł Boga i najpiękniejsza forma miłości między mężczyzną a kobietą. To największe marzenie tych, którzy nie zdeformowali w sobie człowieczeństwa. Warunkiem realizacji marzeń o miłości jest przyjaźń z Bogiem, który jest miłością i źródłem naszych marzeń o miłości. Kto żyje w obecności Boga, modli się, respektuje Jego przykazania, wybiera drogę błogosławieństwa i świętości, temu Bóg pomaga rozumieć miłość oraz daje siły potrzebne do tego, by kochać. Kto naśladuje Jezusa, ten nie jest skazany na uczenie się miłości po omacku albo metodą prób i błędów. Miłość, której uczy Jezus, jest ofiarna i wierna, ale nie ma nic wspólnego z rozpieszczaniem czy naiwnością. Jezus uczy nas komunikować miłość w sposób mądry, czyli dostosowany do zachowania kochanej osoby. Właśnie dlatego umacniał On ludzi szlachetnych, upominał błądzących, bronił się przed krzywdzicielami, a losy Kościoła zawierzał tylko tym, którzy kochali bardziej niż inni.
Pomoc rodziców i stawianie sobie wymagań
Pomocą w realizacji marzeń o wielkiej miłości jest wsparcie ze strony rodziców. Najłatwiej uczą się kochać te dzieci, które doświadczają największej miłości w domu rodzinnym. Punktem wyjścia wychowania seksualnego w rodzinie oraz przygotowania do małżeństwa jest obserwowanie przez dzieci czystej, czułej i wiernej miłości ich rodziców. Jednak ani Bóg, ani rodzice nie są w stanie zagwarantować, że dany chłopak czy dziewczyna nauczą się kochać. Nie da się nikogo przymusić do miłości. Nie da się kochać za kogoś. Nikomu miłość nie przychodzi łatwo, gdyż nikt z ludzi nie jest miłością. Właśnie dlatego dorastanie do miłości wymaga pracy nad sobą, wierności sumieniu oraz własnym priorytetom. Nie kocha jakaś tajemnicza miłość, lecz konkretny człowiek. Kochać jest w stanie tylko ten, kto chroni swoją godność dziecka Bożego, świętość, mądrość i wolność. Do wielkiej miłości dorasta ten, kto wyciąga wnioski z porażek poniesionych przez siebie, a także innych ludzi oraz kto się nawraca: z miłości (a nie ze strachu) i do miłości.
Człowiek w relacji z drugim żyje w rytmie bliskości i oddalenia. Na początku ludzkiego rozwoju jest relacja. Matka i dziecko stanowią jedno, a nawet w tej symbiotycznej więzi obecny jest rytm bliskości i chwilowego oddalenia. W późniejszych fazach rozwoju człowiek wyodrębnia się, zaznacza swoje granice, osiąga emocjonalną autonomię. Sam wyznacza z kim chce być bliżej, a z kim dalej. W dorosłym życiu doświadczamy niegasnącej nigdy potrzeby więzi, bliskości emocjonalnej, cielesnej. Chcemy być z innymi i dla innych. Pragniemy być i działać razem dla określonego celu, wspólnego dobra. Obok więzi wspólnotowych i społecznych wyodrębnia się w nas potrzeba samotności. Potrzebujemy odosobnienia. Chcemy być sam na sam ze sobą dla autorefleksji, wglądu w siebie, we własny świat myśli i uczuć, by otworzyć się na siebie. Gdy podejmujemy ważne życiowo decyzje i uzyskaliśmy wiele cennych rad od osób nam życzliwych, potrzebujemy samotności, by dokonać rozważnego procesu osobistej decyzji. Samotność jest niezbędna, by sam na Sam spotkać się z Bogiem we własnym sercu. Więź i oddalenie wyznacza rytm naszej ludzkiej egzystencji. Zaburzone uczucie ufności zaburza rytm więzi i oddalenia. Jeśli człowiek kompulsywnie ufa, bezkrytycznie oczekuje emocjonalnej fuzji z drugim, tworzy więzi symbiotyczne, oparte na współuzależnieniu się osób od siebie. To rodzi ambiwalentne uczucia.
Osoby chcą i nie chcą być ze sobą zarazem. Ich potrzeby więzi pozostają nienasycone, a zarazem nie mogą od siebie odejść. Wzajemnie się usidlają. Jeśli człowiek nie daje sobie prawa, by zaufać innym, powierzyć się im, związać się z kimś, to buduje mury w swoim sercu, za którymi ukrywa się głodny kontaktu, więzi. Bywa i tak, że gdy jestem z innymi chcę się w nich zatracić, bądź chcę od nich uciec, by zatracić się w izolacji i tęsknocie za bliskością emocjonalną z innymi. To rodzi cierpienie. Ból bycia z innymi i ból bycia w samotności. Pojawia się dominujące uczucie, że tak naprawdę to nie ufam samemu sobie, własnym uczuciom, pragnieniom i nie ufam innym osobom. Zawsze możemy ujawnić listę zarzutów pod adresem innych, jak bardzo nas zawiedli, rozczarowali, nadużyli naszego zaufania. Czasem doświadczamy gorzkiej lekcji, gdy ktoś brutalnie rani niewinność naszej szczerej ufności. Dotyczy to zwłaszcza dzieci, które bywają głęboko ranione przez dorosłych. Nierzadko jednak stykamy się z mechanizmem generalizacji i skryptem typu: nigdy nikomu nie można ufać! Przyczyny takiego stanu mogą być różne. Warto jednak w tym kontekście prześledzić wagę rozwoju uczucia ufności w pierwszej relacji międzyosobowej. Więź ta stworzyła "interpersonalny most" stanowiący podstawę przyszłych związków.
Zaufanie w pierwszej relacji międzyludzkiej
Zaufania stracić nie można. Jest ono wpisane w ludzki byt. Od najwcześniejszych momentów życia ujawnia się ono w ruchu biologiczno-emocjonalnym "do". Ufność jest mocą, która uruchamia proces ekspansywności ludzkiego "ja", które dąży do komunikacji międzyosobowej, zaspokojenia elementarnych potrzeb takich jak pokarm, kontakt, więź. Pierwsze kontakty człowieka z człowiekiem nacechowane są intensywną dramaturgią emocjonalną. Mogą one wzmocnić pierwotną zdolność do ufności lub ja osłabić. Zranienie pierwotnej ufności wnosi w nasze życie wiele cierpienia, które stygmatyzuje naszą samotność jak i bycie z innymi i dla innych. Dzięki temu, że ufność jest niezniszczalna, może odradzać się w człowieku na drodze terapii psychologicznej i duchowej. W szczerym spotkaniu z Bogiem, który jest Dobrocią ten cenny dar nabiera blasku.
Pierwotna ufność
Człowiek jest istotą, która komunikuje. Psychologowie prenatalni dostarczają nam wiele dowodów empirycznych na to, że dziecko jeszcze przed urodzeniem wykazuje zdolności komunikacyjne. Po urodzeniu, choć noworodek brany jest na ręce i karmiony przez matkę, ujawnia swoją pierwotną aktywność w ruchu "do". Współcześni psychoanalitycy i pediatrzy wykazują na podstawie obserwacji, że noworodek przejawia własną aktywność ujawniając swoje zmysłowo-emocjonalne "ja". Niemowlę nawiązuje kontakt z matką, zdobywa ją. Warto tu zwrócić uwagę na to, że poczęte dziecko zdobywa na poziomie biologicznym ciało matki. Cały jej ustrój biologiczno-psychiczny przestawia się na rzecz dziecka. W tym wyraża się służebność kobiecości wobec dziecka. Poczęte dziecko zdobywa gościnny dom, obdarowując matkę darem macierzyństwa. Z chwilą zapłodnienia proces macierzyństwa zostaje otwarty na poziomie biologicznym i psychicznym. Zamknie go radosny fakt narodzin. Dziecko po trudzie narodzin zdobywa matkę na poziomie emocjonalnym. Mówi językiem zmysłów i emocji. Apeluje do matki: usłysz i zrozum co mówię językiem ciała i emocji. Odgadnij moją prawdziwą potrzebę. Odczytaj mój apel. Pierwotną aktywność dziecka, ów ruch "do" możemy zinterpretować jako pierwotny przejaw ufności. Ruch jest manifestacją życia, ekspansją cielesną duszy, jej tańcem. "Skoro Bóg stwarza w człowieku duszę – pisał o. Thomas Philippe – to nie ulega wątpliwości, że On również nadaje jej pierwszy ruch" [1].
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.