Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Co z dziećmi
Autor Wiadomość
perelka_
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-10, 18:08   Co z dziećmi

Witam.

Nie chciałabym wchodzić w szczegóły swojej relacji małżeńskiej i kryzysu. Staram się robić ze swojej strony co mogę, pracować nad sobą, trwać w łasce, stanowczą miłość stosować, modlić się na Msze z modlitwą o uzdrowienie chodzić, próbować rozmawiać. Mogę to robić, mogę czekać nawet wiele lat na uzdrowienie relacji małżeńskiej. Ale przecież są dzieci. I nie wiem jak je wychować w przypadku braku jedności pomiędzy rodzicami. Przecież to podstawa. Dzieci za ojcem przepadają, bo to "dobry tatuś", który z nimi gra, wariuje, na wszelkie możliwe atrakcje zabiera.
Nie wiem jak mam reagować w takich sytuacjach np. tatuś daje słodycze "na drogę" proszę aby wymyli zęby..a tatuś do dzieci mówi wtedy: "wiejemy przed mamą" i wieją :(
lub proszę aby szli wcześniej spać a tatuś gra z nimi w grę komp do późna.
i wiele wiele innych takich akcji
jak wychować dzieci?
jak:(?
 
     
mada27
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-10, 19:10   

Witaj,
co zrobić...
wg mnie przede wszystkim zastanowić się czy aby na pewno trzeba coś robic, czy to co mąż "wyczynia" z dziećmi jest aż tak bardzo szkodliwe, że trzeba interweniować.

Jeśli tak, to chyba nie ma jednej recepty na wszystko, tylko każdą sytuacje trzebaby przeanalizować osobno i zastanowić się jak ją rozwiązać, nie wrzucać całokształtu kontaktów ojca z dziećmi do jednego wora. Chyba ze ojciec jest aż tak patologiczny, ze kontakty zagrażają dzieciom.

Jednak z tego co napisałaś to nie mam takiego wrażenia a to w końcu ich tata, i nawet jeśli zrobi jakiś błąd - pozwoli zębów nie umyć czy coś takiego to w każdym domu się zdarzają tego typu sytuacje. I każdy rodzic ma prawo też do jakichś błędów.
 
     
perelka_
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-10, 19:26   

Mada - to były tylko prozaiczne przykłady, bo nie chcę wywlekać głębszych.
Pytanie zasadnicze brzmi. Jak wychować dzieci w sytuacji kompletnego braku porozumienia między rodzicami. W sytuacji kiedy ojciec mówi do dzieci "uciekamy, bo mama jest chora psychicznie" Kiedy dzieci są w ciągłym rozdarciu między ojcem którego kochają a matką, którą pewnie też kochają, a jednocześnie miłości między rodzicami nie widzą. Widzą, że można rodziców skonfliktować, bo mama powie jedno a tatuś i tak pozwoli...I nie chodzi tu tylko o słodycze i późne chodzenie spać, to tylko niewinne przykłady.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-10, 20:38   

Perelka .
Dobry temat .
Trudny .
Ja się nie czuję kompetentny , ale moim zdaniem ,
to dzieci mogą "wychowywać sobie rodziców" .
To one mogą "rozdawać karty" .
"Wygrywa ten z rodziców" , który jest fajniejszy ,
stawia mniejsze wymagania , a najlepiej nie ma żadnych .
Pewnie ZASADNICZY jest też WIEK tych dzieci ,
czy mają kontakt wychowawczy z "innymi" dorosłymi .
Może "drobiazgi" trzeba sobie darować , a skupić się na tym ,
co najważniejsze ?
Spokojnie TŁUMACZYĆ , nie zmuszać , narzucać , sposobem , inteligentnie ,
nie wtedy kiedy ojciec akurat coś powiedział tylko później , żeby nie było "starcia" .
Ponoć kropla drąży skałę .
Może nie krytykować ojca , ewentualnie delikatnie tłumaczyć dzieciom ,
że twoim zdaniem tu się myli ( z ojcem też można delikatnie próbować przynajmniej ) .
Nie czekać ,że od razu "przyzna rację" ?
W końcu to ojciec = w końcu to matka . ;-)
........... a jak matki nie ma to jest nawet ważniejszy
Nie wiem , czy może nie łatwiej ( choć pewnie też bardzo trudno )
jakby się rodzice jakoś dogadali .

Normalnie trudno wychować , a co dopiero w takiej ( czyli większości z nas )
sytuacji .
Ktoś cuś doradzi ?
 
     
Agnieshka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-10, 21:49   jak wychowywac w kryzysie?

Perelko,

jakis czas temu bylam w podobnej do Ciebie sytuacji. Co prawda nasze dzieci sa male, bardzo male i nie ma mowy o grach komputerowych na tym etapie ani tym podobnym, ale...

Uwazam ze jezeli nawet rodzice sa w kryzysie/ separacji i sa w to zaangazowane dzieci, to duzo zalezy od matki.
Modl sie o madre roztropne macierzynstwo. Duzo od Ciebie zalezy. Od Twego stanowiska. Od dojrzalosci.

Pozdrawiam serdecznie.

[ Dodano: 2011-12-10, 22:17 ]
A poza tym co to za zabawa w ''uciekamy przed matka bo jest chora psychicznie?'' :-?

Jestem bardzo mloda matka, ale uwazam, ze powinnas zdecydowanie przekazac mezowi, ze nie zyczysz sobie takich zachowan. Sa nie na miejscu, delikatnie mowiac. Z imie czystej juz przyzwoitosci Twoj maz powinien sobie darowac tego typu rozrywke z dziecmi. Tym bardziej z Waszymi dziecmi, ktore badz co badz nie maja byc stawiane przed wyborem ( bo to nie konkurs, drodzy Panstwo) Na Najfajnieszego Rodzica.
Dzieci potrzebuja milosci, ciepla i bezpieczenstwa a nie zagrywek. Takie zagrywki moga ciezko im utkwic i zawazyc na psychice i pozniejszym budowaniu relacji.
I nie ma znaczenia tutaj wiek bo wychowanie dziecka zaczyna sie od narodzin.

Perelko,
zycze Ci duzo, duzo sily.

A.[/i]
 
     
ewales
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-10, 22:27   

tak - dzieci są jak gąbki - chłoną wszystko. u nas córka przejęła sposób odzywania się do mamy - bo skoro tatusiowi wolno to czemu nie jej. i teraz czeka mnie duużo pracy, żeby to zmienić, żeby odzyskać szacunek. wprowadzić normalność.
teraz jak go nie ma jest inaczej - powoli lepiej. Już córa nie słyszy- "zamknij ryj" - czy coś podobnego - bo tatuś niedzielny jest spragniony kontaktu z dzieckiem... na trzy godziny.
 
     
perelka_
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-10, 22:43   

Agnieshko - ta świadomość jak wiele złego dzieci już widziały we własnym domu jest dla mnie czasami obezwładniająca :( Wiem jaka to rana na ich psychice. I nie potrafię sobie tego wybaczyć.
Mare - oczywiście, że najlepiej byłoby się porozumieć. Wierz mi na razie się nie da:(

Staram się, ale w chwilach bezsilności i zmęczenia tą całą chorą sytuacją...pękam i nerwy puszczają. A potem kac moralny, że kolejną rysę do ich i tak poharatanej psychiki dołożyłam :( i tak w kółko

Ewales - no właśnie. Jak nauczyć dzieci szacunku w wypowiedziach, skoro ojciec matki nie szanuje. Jak nauczyć słuchania. Skoro ojciec proszony o przyjście na obiad nie przychodzi....itp. itd
 
     
ewales
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-10, 22:56   

tak, one kiedyś będą dorosłe, wejdą w relacje z innymi ludźmi, założą zwoje rodziny z takim bagażem, jaki im przekażemy.
a mój mąż na moje słowa o dorosłości stwierdził, że ma to w .... ,że one kiedyś dorosną. przepychanki słowne. dobrze tylko, że odwlekłam moment poznania tej drugiej przez moją córkę. w poniedziałek idę do psychologa dziecięcego w tej sprawie. nie pozwolę zmanipulować mi dziecka. już zaczęły się podsyłane prezenciki, marzenia o wspólnych wczasach. a mi się włos jeży na głowie jak o tym słyszę. jakie wartości ma do przekazania naszym dzieciom ta druga?
 
     
ekola
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-11, 00:37   

Perełko,
ja mogę tylko powiedzieć jak wygląda to u mnie, również przy braku jakiegokolwiek porozumienia między mną a mężem.
Mąż zwykle zabiera synka gdzieś... więc nasz kontakt jest minimalny. Gdy się widzimy staram się zachować spokój i milczenie. Choć parę razy była sytuacja gdy mąż syczał do dziecka, jaka to mama jest niekulturalna, taka chrześcijanka, co to ludzi wyrzuca z domu. Cóż, milczałam, bo mnie lekko zatkało. Psycholog mi poradziła, żebym spróbowała na spokojnie uswiadomić mężowi, że jest to sianie nienawiści i że krzywdzi syna. Więc przy następnej okazji - już przygotowana - mu to powiedziałam.
Nie wiem, czy będąc z synkiem mąż wypowiada się na mój temat, mam nadzieję że nie. Widzę że te spotkania to duże atrakcje, synek jest zachwycony... Ale nawet jeśli, to nie mam wpływu na męża i jego zachowanie. Nie mam również wpływu na to jak odbiera to teraz synek. Moim zadaniem jest być jak najlepszą mamą i zapewnić mu takie poczucie bezpieczeństwa, jakie w tej sytuacji jest możliwe. Robić swoje...
I wiecie co? Coraz mocniej wierzę w to, że ta trauma niczego nie przekreśla, nie musi mu "zmarnować" życia. Zależy to w dużej mierze ode mnie, a ja czuję coraz większą energię, by o to zadbać. Staram się czytać, korzystać z rad psychologa... Reagować, jeśli wydaje mi się że jest taka potrzeba. Na pewno będzie mu trudno poradzić sobie z różnymi sytuacjami, może trudniej niż dzieciom z pełnych rodzin. Ale da radę, no bo jak inaczej?
Też mam chwile słabości... Zdaję sobie sprawę, że ja jestem ta od nauki, obowiązków, tego całego nudziarstwa. a tata od przyjemności i rozrywek. Pewnie i jedno i drugie jest potrzebne, choć oczywiście wolałabym być od rozrywek ;-)
Ale to ja jestem z dzieckiem przy jego problemach szkolnych, rozpędzam smuteczki, słucham o kolegach, uczę odpowiedzialności za swoje rzeczy... I jeśli mi się uda - to będzie największa nagroda...
Jakiś optymizm ze mnie tryska :)
Ale gdy mąż przekracza granice - to protestuję. Mam swój sposób - gdy aczyna zachowywac się obraźliwie, proszę go by wyszedł. Kiedyś naraziłam się na płacz i zgryztanie zębów dziecka, bo w ten sposób odmówiłam usypiania go przez tatę. Ale poskutkowało - mąż wprawdzie nie przestał obrażać, ale już sam wychodzi :mrgreen:
 
     
perelka_
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-11, 09:33   

Ekola-Dzięki za odpowiedź. Spowiednik też mi powiedział, że jedyne co mogę zrobić to być jak najlepszą mamą, że dzieci to kiedyś docenią. Na razie tego nie widzę. Rozumiem, że nie mieszkasz z mężem? U nas jest trudniej, bo jesteśmy "porządnym katolickim małżeństwem nie uznającym rozwodów" a w środku - szkoda gadać. Czasami przychodzą mi myśli, że dla dzieci naprawdę byłoby lepiej gdybym była z nimi sama ( i tak poniekąd jestem), miałyby spokój większy, jedne zasady. Mam już dość tej wiecznej szarpaniny o wszystko:(
 
     
ekola
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-11, 10:21   

NIe mieszkam, mąż wyprowadził się jakieś pół roku temu.
Z tekstem, że synkowi lepiej będzie bez ojca, niż z rodzicami którzy się nie mogą porozumieć. Jakoś nie potrafię się z tym zgodzić. To mógł coś zrobić, a nie szukać zrozumienia u koleżanki, tym bardziej że wszelkie propozycje terapii, spotkań małżeńskich konsekwentnie odrzucał.
Czasem irytuje mnie że zamiast rzeczywiście poświęcić czas dziecku, zabiera go sali zabaw i chłopak sobie sam bryka... Albo podrzuca babci... Ale na razie się nie wtrącam.
Przy poprzednim kryzysie mąż się nie wyprowadził - tylko się zakochał i wypisał. Synek był mały, ja popadłam w depresję - został biedak sam i teraz widzę jaki to miało wpływ na niego. Więc może rzeczywiśćie teraz jest lepiej? Staram się dużo z dzieckiem przebywać, załatwiam sprawy zdrowotne - zaniedbane przez całą tą sytuację - podoba mi się ta samodzielność, poczucie że mogę wszystko - również pomóc swemu dziecku przez to przejść.
I wierzę że będzie dobrze :)

[ Dodano: 2011-12-11, 10:27 ]
Ale czasu na to potrzeba, efekty nie przyjdą od razu :mrgreen: Pewnie po latach...

Ja też myślałam że jesteśmy "porządnym katolickim małżeństwem" i sama rozwodów nie uznaję. Okazało się że mąż myśli chyba inaczej...
Dla dziecka obecnośc ojca, tak na co dzień, jest bardzo ważna, jego odejści burzy cały bezpieczny świat. Synek długo modlił sie co wieczór, żeby tata szybko wrócił. Teraz już nie...Tyle że rzeczywiśćie trzeba chcieć budować tę wspólnotę. Sama nie wiem, co w efekcie byłoby lepsze...
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-11, 12:22   

Perelka!
Jesli widzisz, że Twoje prośby i polecenia w danym momencie nie będą zrealizowane, bo mąż będzie miał inny pomysł, to raczej powstrzymaj się od ich wypowiadania. Wycofaj się , żeby nie dawać okazji dzieciom do wybierania, którego rodzica jest fajniej posłuchać. Wiem, że to trudne. Przykładowo można sprawę z myciem zębów omawiać wtedy kiedy mąż nie słyszy, mówić po co się to robi, zachęcać do mycia w różnych porach dnia, umawiać się, że ty nic nie przypomnisz wieczorem, a one same niech pamiętają i znaczą kropeczki w kalendarzu, że umyły, a może za kilka kropeczek wymyślisz jakas małą niespodziankę. To tylko jeden z pomysłów, przez to chcę powiedzieć, że warto pomyśleć o różnych sprytnych sposobach, które pomogą ukształtować myślenie dziecka na różne tematy, a nie koniecznie wymagać posłuszeństwa w danym momencie ( zwłaszcza jeśli to akurat nie jest możliwe) i doprowadzać do niezdrowej konfrontacji. Bardzo przydają się książeczki " Jak mówić, żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać, żeby dzieci do nas mówiły" Faber, Mazlish, i wszelkie inne o wychowywaniu dzieci.
Pocieszę Cię może , ale z późnym chodzeniem spać też były u nas problemy, ciężko było mi to zaakceptować, jak się dało to dzieci szły spać wcześniej , ale mąż bardzo często w tym przeszkadzał. Obecnie, a mam już nastolatków widzę, że taka umiejętność późnego chodzenia spać przydała im się na różnych klasowych i innych wyjazdach, okazuje się , że młodzież jednak działa aktywnie do rana niezależnie co nauczyciele na to i taka wytrzymałość po prostu pomogła im. Ja w dzieciństwie byłam przyzwyczajona do wczesnego chodzenia spać i wszelkie wyjazdy były pod tym względem dla mnie bardzo trudne, potem w ciągu dnia byłam bardzo słaba i źle się czułam, gdy za krótko spałam, moje dzieci dają sobie z tym radę. Nie jest to może dobry argument, ale tak się chciałam podzielić. Po prostu spokojnie sobie przemyśl, co możesz sobie odpuścić, a o czym z mężem zdecydowanie porozmawiać.
 
     
perelka_
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-22, 00:37   

Dziękuję za spostrzeżenia. Modlę się jak potrafię, staram się czekać nie czekając, staram się naprawiać siebie a nie męża, wcielać wszelkie inne dobre rady z forum. Nie zmienia to jednak faktu, że żyję w małżeństwie, które więcej ma wspólnego z separacją i że chcąc nie chcąc czuję z tego powodu smutek, wykonuję swoje obowiązki, staram się zachować spokój, modlić, ufać, być cierpliwym itp.itd.ale ten smutek chcąc nie chcąc udziela się dzieciom, one przecież nasiąkają taką atmosferą jak gąbka. Czy to jest dobre? Nie wiem....czasem nachodzą mnie myśli, że naprawdę dla ich dobra lepiej by było, gdybyśmy byli sami....tz. ja i dzieci
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-22, 01:22   

perelka_ napisał/a:
Modlę się jak potrafię

Zapraszam do modlitwy wspólnotowej za dzieci:
http://www.kryzys.org/vie...=5228&start=140
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group





Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty
- powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek...
Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !











Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym
i naturą człowieka..." – więcej na stronie >>>






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...











"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań
Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości






Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8