Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Lustro .
Każdy popełnia błędy . Agnieszka , myślę , że również jest ich świadoma .
Fakt , nie obnaża ich "publicznie" na forum , ale wiem , że dostrzega
swój udział w kryzysie .
Jest gotowa do "naprawiania" małżeństwa .
Jestem pewien , że wiele już zrozumiała i że póki co - NAPRAWIA SIEBIE .
Problem taki , że mąż "podjął DECYZJĘ" , odszedł
............ i nie ma z kim "naprawiać małżeństwa" , nawet ROZMAWIAĆ .
Ma prawo PRZYPOMINAĆ mężowi o przysiędze , o dzieciach !
Nawet jeśli to ona by więcej zawiniła , krzywdziła ( jak sama pisze NIEŚWIADOMIE - wierzę jej ) . Piszę nawet , ale może u niej tak nie było ? Nieważne w sumie .
Co teraz ?
Ma spokojnie "czekać" 2, 3 , 5 , 10 lat aż mąż łaskawie "dostrzeże zmiany"
( w punktach może niech napisze )
uzna za wystarczające
i bohatersko POWRÓCI ?
Dzieciom zaleci "przystopować" w rozwoju ?
Lustro , ja już wielokrotnie przeanalizowałem moje małżeństwo ,
patrząc na nie z drugiej strony .
Naprawa wydaje się "bardziej ambitnym" , dłuższym chyba procesem ,
niż rozwód ( też potrwa ) .
Zresztą , moim zdaniem , rozwód niczego nie kończy .
To dopiero POCZĄTEK jeszcze większych kłopotów !
Myślę , że trzeba sobie odpowiedzieć jeszcze na kilka ważnych pytań .
Czym jest małżeństwo ???
Poszukiwaniem szczęścia TU na Ziemi , czy tylko i AŻ "drogą" do szczęścia w Niebie ?
Małżenek jest tylko "miłym towarzyszem" , naszym wsparciem , czasem ciężarem
w tej drodze .
No jasne , że najlepiej to jakoś połączyć te dwa szczęścia .
Ale czasem jest tak , że ten mąż sam staje się BOGIEM w oczach żony ,
a dwóch bogów to o jednego za dużo ,
............ i Bóg "rozwala" takie małżeństwo
.................... dla naszego dobra .
Jeżeli się coś DA uprościć , to trzeba upraszczać .
Geniusz w prostocie .
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-16, 17:54
mare dzieki ja też sie czegos nauczyłem....że czasami nireformowalne pozostaje zawsze niereformowalnym
i trzeba sie nasilic by cos sie zechciało
....................................................................................................................................
super polemika zapomniałes tylko miły panie o jednym.....
przysiega obliguje wierzacych ......
a zazwyczaj jak widac z forum odchodza ci co cos zatracili....
i fajnie to dostrzegła satine ty odpowiadasz tylko za siebie.....
i choc forum to nie miejsce na rady....
mała dla ciebie rada!!!
naucz sie kochac swoją żone taka jaka jest..
nawet ta złą ..odchodzącą....dowalająca..niszcząca rodzine...niszcząca przyszłośc....
to wówczas może Bóg cos i zaradzi w tej sprawie
.....................................................................................................................................
a tak na marginesie....
poniewaz mam mozliwośc wspomagac w pracy pewna grupe( szczególnych panów)....
jacy otarli sie o pewien rodzaj
hmmmm
...........nazwijmy to zniewolenia...
wiem jak to dziła ....
najpierw siła...potem grozbą...potem szantaz i manipulacja....
a jak w tym nie idzie
to powstaje w gosciu nagły zwrot
i odzywa sie wielka wiara
i ostatnie lejce jakie sie komus zakłada
zwie sie obowiazek
wzgledem wiary.........
uffffffff nie wiem jak inni ale dla mnie
TO OBRZYDLIWOŚĆ
i ciesze sie że częśc z tych facetów wkoncu to słyszy
że to obrzydliwośc
i chyba tyle
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-16, 20:56
Satine , Norbert .
............. i wszyscy zainteresowani :
PRAWO MAŁŻEŃSKIE KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO .
ks. Piotr Gajda
Małżeństwo w języku łacińskim nosi nazwę matrimonium, która wywodzi się od słów mater (matka) i munus (obowiązek); drugą nazwą jest coniugium od commune iugum (wspólny ciężar, trud).
........... nic tu o szczęściu ,
co nie znaczy , że małżeństwo to spółka z o.o
wprost przeciwnie - to wspaniały pomysł Boga ( tylko My go knocimy )
Cytat:
Kodeks Kanonów Kościołów Wschodnich1 podaje bardziej dokładne i lepiej usystematyzowane określenie małżeństwa: jest to „Małżeńskie przymierze, ustanowione przez Stwórcę i unormowane Jego prawami, poprzez które mężczyzna i kobieta osobistą nieodwołalną zgodą tworzą między sobą wspólnotę całego życia; skierowane jest ze swej natury do dobra małżonków oraz do zrodzenia i wychowania dzieci" (kan. 776 § 1).
Norbert napisał :
Cytat:
super polemika zapomniałes tylko miły panie o jednym.....
przysiega obliguje wierzacych ......
No wybacz Norbert , ale ja zakładam , że ślub kościelny biorą osoby wierzące .
Zresztą patrz niżej :
Cytat:
Aby małżeństwo chrześcijan było sakramentem, konieczna jest wiara i intencja (zob. SC 59). Człowiek w ogóle niewierzący, nie może sakramentu przyjąć. Wymagana jest intencja czynienia tego, co czyni Kościół. Jest to konieczne minimum do ważności sakramentu7.
Ja osobiście widzę małżeństwo tak ( nie wymyśliłem tego sobie , tylko
przemawia do mnie właśnie TAKA wizja małżeństwa ) :
Jako mąż i ojciec jestem odpowiedzialny " za całe stado " .
Przysnąłem , "stałem obok jak Adam" - fakt ,
ale teraz próbuję to zebrać do kupy .
To mój obowiązek .
Odpowiadam za siebie , za dzieci , częściowo za żonę .
Sądzić żony nie zamierzam , napominać - mam obowiązek , nie tylko prawo .
Oczywiście , siłą zmuszać nie będę........... choć
ODWAŻĘ SIĘ NA TAKĄ UWAGĘ - czasem presja , przymus ,
w różnych nie koniecznie małżeńskich sytuacjach ,
jest zasadny a nawet konieczny .
Nie trzeba wielkiej wyobraźni , żeby udowodnić powyższe twierdzenie .
A tak to często bywa , że kobieta zwłaszcza , zmienną jest i basta .
( drogie panie , potraktujcie to z kobiecą "łagodnością" , humorem , wyrozumiałością
................ wszak trochę w tym chyba prawdy ? )
Oczywiście , jeżeli to "pasterz" się gdzieś zawieruszył ,
to i WY drogie panie dacie sobie radę z gagatkiem , musicie poniekąd ,
choć w zamyśle Boga to nie tak miało chyba być .
Małżeństwo jest UMOWĄ ( a umowa zawsze WIĄŻE conajmniej dwie strony )
Wreszcie , małżeństwo jest SAKRAMENTEM ( czymś co zaistniało w raz z przysięgą
............. i TRWA do końca życia )
Tak dla jasności .
Załóżmy , że do rozwodu jednak dochodzi .
Tak , małżeństwo TRWA nadal bo jest nierozerwalne .
Wiele osób łapie się wtedy "ostatniej deski ratunku" - może są podstawy do
" unieważnienia" ? Ja to rozumiem .
To niezmiernie trudna , indywidualna decyzja każdego ( każdej ) .
Zakładam jednak ,że podjęta w PRAWDZIE , w zgodzie z własnym sumieniem .
Sam osobiście , nie mam tu wyrobionego poglądu ( nie tyczy "mojej sprawy" ) .
Ostatecznie orzeka Sąd ( i wierzymy , że Duch Święty ) .
Jeśli i ta możliwość odpada , pozostaje tylko "wytrwać" w tej wierności .
Sam jednak , nie odważył bym się potępić kogoś ,
komu się to nie udało ,
............ bo byłbym niezmiernie pyszny
sądząc , .......... że sam wytrwam NA PEWNO .
Nie osądzam , bo sądzony być mogę , zresztą będę - za całokształt .
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-16, 22:01
mare1966 napisał/a:
Małżeństwo jest UMOWĄ ( a umowa zawsze WIĄŻE conajmniej dwie strony )
I tak jak w umowie - odpowiadasz tylko za siebie.
Mare - myślisz, że nie znam formułek, wykładni, aksjomatów, dogmatów?
Prawda jest taka, że napominanie neofity jest jak wykład o szkodliwości papierosów przez osobę wypuszczającą dymek z ust co dwa zdania.
O wielkości wiary, sile sakramentu najbardziej przekonasz PRZYKŁADEM.
A nie napominaniem, gromieniem, rzucaniem formułkami, hasłami.
mare1966 napisał/a:
A tak to często bywa , że kobieta zwłaszcza , zmienną jest i basta .
( drogie panie , potraktujcie to z kobiecą "łagodnością" , humorem , wyrozumiałością
................ wszak trochę w tym chyba prawdy ? )
Czytając Twoje posty na przestrzeni kilku miesięcy - to samo mogę powiedzieć o Tobie.
Zdążyłeś już napisać, że:
- nie kochasz żony
- nigdy nie kochałeś
- małżeństwo może jest nieważne
- kochasz
- będziesz walczył o małżeństwo
- na pierwszej rozprawie zgodziłeś się na rozwód
Itd itd. Widzisz tu constans?
Mnie nie przekonałeś - a żona zna Cię o wiele, o wiele lepiej.
To chodzi Ci o pozory i poczucie misji? Czy o faktyczną naprawę małżeństwa?
Bez naprawy siebie, bez widzenia siebie w większej pokorze (bo napominać kogoś to chyba ideał może, prawda?) efekty masz, jakie masz. Żona się nie przybliżyła, a Ty sam jakoś nie wychodzisz ze stanu, w jakim byłeś kilka tygodni temu.
Co musi się stać, żebyś wreszcie zmienił "taktykę"? :)
mare1966 napisał/a:
ODWAŻĘ SIĘ NA TAKĄ UWAGĘ - czasem presja , przymus ,
w różnych nie koniecznie małżeńskich sytuacjach ,
jest zasadny a nawet konieczny .
I w jakim miejscu swojego małżeństwa jesteś z takim myśleniem?
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-16, 22:10
mare1966 napisał/a:
No wybacz Norbert , ale ja zakładam , że ślub kościelny biorą osoby wierzące .
człowieku co ty ustalasz..czego dociekasz...co za dziwaczne wywody i teorie....
co ty wytłuszczasz czy ja zastanawiam sie nad przeszłościami???
ja pisze i mówie o tu i teraz...
co do reszty
biora slub i owszem bo kiedy biora to wierza,a czy dopuszczasz ze ktos utraciła wiarę???
np.bo jego wspólmałzonek latami miał słowa przysiegi gdzies ,a role męża wypełniał jak mus ie chciało i widziało
..a teraz ma mega przebłysk...i kocha Boga ...i taki ech..i ach
i dziwisz sie że kogos mdli taka postawa???
bo ja nie ...ja jestem w stanie zrozumieć -drugiego człowieka ze mu sie zwyczajnie odechciało....bo byc może to co miało byc jak cudnie napisałes
mare1966 napisał/a:
to wspaniały pomysł Boga
zostało spitolone na maxa
i co??
super twoja dalsza refleksja
mare1966 napisał/a:
( tylko My go knocimy )
i co z tym mare robisz...zrobiłes...jakie działania...jakie inwestycje
jakis psycholog??? terapie??? programy rozwojowe???
przewodnik duchowy -by pomógł ci nawet w tej wersji pokochać zone??
co robisz...lub zrobiłes poza wywodami...prawami..i ta wieczna rolą.....
KTOS MUSI ...bo mi sie zechciało
A ja napisze wprost ....
i sorry i przykro mi
ale ja tak cie widze i czytam
BRZMISZ JAK JEDNA FOMA PRZYMUSU......
...
to zakuj człowieku zone w kajdany i wreszcie będzie uległa i twoja ...
tego chcesz????
ja wymiekam przy tobie i pasuję....
i nie wiem???
moze musisz jeszcze dostać wiekszego kopa ...by z zadaka doszło jak najkrótsza droga do rozumu.......
no sorry -ale ręce opadaja
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-16, 23:51
Prośba do moderatorów o usunięcie
ostatnich postów Satine i Norberta1
( oczywiście TEGO tutaj , mojego również )
Motywy : posty kompletnie nie związane z tematem Agi8 .
Prośba do Norberta , zasadniczo : Zgodnie z tym co głosisz ,
nie przymuszaj mnie do ciągłego wysłuchiwania ( zwłaszcza w takim tonie )
Twojej prawdy o mare , i to w cudzych wątkach .
Nigdy nie prosiłem Ciebie o rady , uszanuj moją wolność .
Agnieszko , przepraszam , że tak wyszło .
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 00:21
mare1966 napisał/a:
uszanuj moją wolność
wolnosc polega równiez na tym że jak pisze sie na otwartym forum ..to kazdy ma parwo
sie do tego ustosunkowac....
i to chocby jest moja wolnośc mare
czym innym jest prosba -a człowiek może spełnic prosbe..lub nie i to jest tez w gestji wyboru kazdego człowieka z osobna
co do moich rad jak piszesz???
trzeba jeszcze ich nieraz wysłuchac nawet jak siez nimi nie zgadzam...
bo to zwie sie wolnośc słowa....
ale bez obaw znam to mare dośc dobrze
że sa w zyciu prawdy...
ale chce słuchac tylko swojej prawdy...
gdybym nie miał z tym we własnym zyciu problemów...przeszło by to koło mego nosa....
ale wybacz jak głosiśz swoje prawdy autorce postu...
jaka stoi na krawedzi mysli co jest???
co mam zrobić???
ze jedyna forma jest MUS..bo tak trzeba
wybacz reaguję ....
stopując to....
i mam nadzieje że wkoncu albo zaczniesz cos naprawde w sobie działac ..albo przynajmniej zamilkniesz ze swymi mega wnioskami
i jak nie chcesz nic zmienic pozostawisz jes tylko dla siebie
bo dla mnie ...pewnie i satine...i wiekszości ludzi z forum ze stabilizacja włąsna jestes mało grozny....
ale nowych uczysz złego odczytu
i tyle w temacie
....a personalnie nic do ciebie nie mam jeno mi cie zwyczajnie jak człeka żal
ze marnujesz czas na bzdury
[ Dodano: 2011-12-17, 00:29 ]
mare1966 napisał/a:
nie przymuszaj mnie
mare zadziwiasz mnie ...
mam pytanie a może ty nie czujesz co to jest przymus????
może jest w tym jakis błąd z odczytem???
echh najprostrze rozwiązanie na rzekomy mój przymus....
wyłaczasz kompa...gasisz monitor i nie czytasz a rady Norberta nikną.........
no chyba nic prostrzego juz nie ma
A ja mam wielka prosbe do moderatorów
o nie usuwanie naszych postów.....
bo sa akurat pieknym przykładem na to jak pewne postawy sa niezgodne i zle nagłośnione
mimo że przed nimi staje znak krzyża
dziekuję
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 10:07
Panowie, postów usuwać nie będę; myślę, że Wasze dyskusje mogą się do pewnego momentu przydać się zarówno autorce postu, jak i innym forumowiczom. Również jako przykład tego, że można nie osiągnąć celu (np. przekonania adwersarza), i wycofać się z dyskusji samemu.
Natomiast proponuję - jeśli macie sobie jeszcze coś do wyjaśnienia - ciąg dalszy na priv.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 10:39
Nirwanna napisał/a:
przekonania adwersarza
nirwano ale ja nikogo nie musze przekonywac.....
kazdy ma swój rozum
co do priv???
ja nie czuje potrzeb wymiany zdań na priv
pozdrawiam
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 11:19
Przepraszam bardzo wszystkich
mam wrazenie, ze gdziekolwiek sie pojawie na tym forum ( a robie to naprawde rzadko) wywoluje jakas awanture
wiec przepraszam - przede wszystkim Agę
choc...moze ona z tej burzliwej wymiany zdan wyciagnie jakis wniosek dla siebie...?
ja wiem, co mowie...i wiem to z kilku lat doswiadczen wlasnych...z rozmow z innymi ...tu na forum i nie tylko...
nie ma drogi powrotu poki nie ma obustronnego zrozumienia
i zadna regolka ani formulka nic tu nie zalatwi
ani groxby, ani prosby, ani placz ani krzyk...poki nie chcesz uslyszec co mowie ( nie ja mowie, a co mowi wspolmalzonek, ktory mial zwyczajnie po liudzku dosc)
ludzmi jestesmy
daleko nam do form idealnych
gdybysmy byli aniolami idea sama by sie realizowala, a co za tym idzie - nie byla by potrzebna jako idea...bo po prostu by byla jako rzeczywistosc
mare...tak jedno slowo...
poszukaj rozmowcy...tak dla siebie...pewnie idealnie by bylo gdyby to byl ktos jak twoja zona...i porozmawiaj z tym kims...moze wiele razy...moze dlugo i szczerze...
i wtedy moze faktycznie cos do ciebie dotrze i zobaczysz to czego nie widzisz
wszystkim spokojnych Świąt życze...
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 14:49
Lustro, i Tobie również - spokojnych, błogosławionych Świąt
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 15:42
NIE MOGĘ i NIE CHCĘ dyskutować ,
od wielu już miesięcy ,
na "otwartym forum"
o mojej sytuacji , o mnie , o żonie .
( swoje osobiste wątki "zakończyłem" na "początkowym stadium rozwoju sytuacji" )
A sytuacja wygląda o wiele bardziej "poważnie" niż można by sądzić na podstawie
wcześniejszych .......... nawet moich "przypuszczeń" .
Kilka osób wie nieco wiecej z priv , taka forma mi obecnie odpowiada
i tym wszystkim dziękuję ..........i proszę o jeszcze .
Norbert1 - do tych osób nie należy ( niewiele wie o żonie , sytuacji ) .
Bardzo chętnie wygłasza za to swoje sądy .
Norbert - "nie pomagaj" mi ( pisałem już o tym kiedyś , dawno temu na priv ) .
Od czasu do czasu piszę jednak także na "otwartym forum" .
......... jak "chcę się czymś podzielić" , "pomóc" ( ? )
Polemika mile widziana , ale z zachowaniem szacunku .
Lustro .
Cytat:
mare...tak jedno slowo...
poszukaj rozmowcy...tak dla siebie...pewnie idealnie by bylo gdyby to byl ktos jak twoja zona...i porozmawiaj z tym kims...moze wiele razy...moze dlugo i szczerze...
i wtedy moze faktycznie cos do ciebie dotrze i zobaczysz to czego nie widzisz
Na tym forum raczej nie znalazłbym rozmówcy podobnego do mojej żony .
Dla niej to "banda nawiedzonych ......... " .
Widzieć widzę ............. wszystko ........ i właśnie dlatego
za WSZELKĄ cenę ( moją głównie raczej ) próbuję to zastopować ( a ponoć się już nie da ) . .......... i swój "udział" widzę także !
Norbert1 .
Cytat:
bo dla mnie ...pewnie i satine...i wiekszości ludzi z forum ze stabilizacja włąsna jestes mało grozny....
ale nowych uczysz złego odczytu
"Ty, który mniemasz , że stoisz bacz abyś nie upadł "
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 17:43
a prosba była by juz więcej nie pisać prywaty
dla wszystkich postronnych ...nigdy nie wykluczam że upadek ma szanse nadejśc
...ale znam juz droge i cele
i głównie jak sie z tego podnościc
a cytat znam bardzo dokładnie ...z 12 kroków..i ta swiadomość cytatu ..powoduje codzienny rozrachunek..bym znał miejsce swej drogi
zatem
po co znów ta szpila ???..
znów wielkie hasło.....
echhhhhhhhh
droga neoficka coś zaczyna
...a celem jest zawsze prawdziwa wiara
i tego zyczę
pozdrawiam i z Bogiem
mam nadzieje mare ze kiedyś poczytam na tym forum jak bardzo kochasz zone i jak bardzo ci na niej zalezy
i tyle
[ Dodano: 2011-12-17, 18:37 ]
lustro napisał/a:
mam wrazenie, ze gdziekolwiek sie pojawie na tym forum ( a robie to naprawde rzadko) wywoluje jakas awanture
nic podobnego....
lustro i dla ciebie
także wesołych i szczęsliwych swiąt
bellator [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 20:30
nie pisać privaty? a wię co? z tego co czytam to każdy tutaj pomaga sobie, wieć kazdy wchodzi w sferę prywatną człowieka.... jezeli nie zrozumiałem tematu to przepraszam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.