Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witam, wsumie przez przypadek zagladnalem tu pare tygodni temu i zacząłem czytać kolejne historie.. ale chyba pora i na moją, bo już sam nie wiem co sie w okół mnie dzieje..
Zaczne od tego, że jesteśmy dokladnie 2 lata po ślubie, wczesniej znalismy sie jakies 4.. do ślubu zmusilo/skłoniło nas prawdopodobnie to że obecna jeszcze żona zaszla w ciąże.. wtedy naprawde się kochaliśmy, mimo przerożnych problemów i przeciwieństw losu zawsze szliśmy jedną ścieżką, razem przeciw wszystkiemu i wszystkim..
No i dzień ślubu.. wydaje mi się że było wtedy jeszcze w nas dużo miłości i szczęścia.. chociaż żona mówi, że juz wtedy mnie nie kochała i ten ślub był nieważny..
Po ślubie zamieszkalismy razem sami w mieszkaniu, ja pracowałem, żona siedziala w domu całymi dniami sama.. i chyba tutaj wszystko sie zaczyna.. ja tylko praca, dom, praca... zacząłem zapominać że żona to ta sama kobieta co przed ślubem i mimo tego, że nigdy nie byłem wylewny, nie rozpieszczałem jej, raczej rzadko gdzies zabierałem, nie wiem czym to bylo spowodowane, ale moze poprostu byłem mało doświadczony, za młody... może dalej jestem małym chłopcem nie umiejącym utrzymać przy sobie kobiety.. dopisze, że mam 25 lat.. chociaz czasem czuje sie jakbym mial dalej 19..
Tak więc po ślubie wszystko sie popsuło.. jednak jakoś żylismy.. nie wiem czy razem czy koło siebie.. przez 1.5 roku bylem nieobecny - tak mi powiedziala, wiem jedynie ze wciagnela mnie praca i czułem sie jak na jakims autopilocie.. nie mialem kontroli nad swoim życiem. Później sie obudziłem i sie troche unormowało.. raz było lepiej raz gorzej.. ale z kazdym dniem, tygodniem, miesiacem coraz chlodniem miedzy nami..
oboje sie bardzo zranilismy.. wliczając zdrade emocjonalną z jednej strony i wielką cheć zdrady fizycznej z drugiej...
Przejde do kilku dni wstecz..
Siedzimy w pokoju wieczorem i jakas tam rozmowa o niczym jak zwykle, nagle żona mówi chce rozwodu... wybiło mnie to troche z rytmu.. wiedzialem ze nie jest dobrze z nami, ale nie sądziłem że ona bedzie na tyle odwazna, że posunie sie do tego...
Wczoraj 2 rocznica slubu, zaplanowalem sobie wszystko... ale coś dziwnego się stało czego nie umiem wytłumaczyć nawet samemu sobie...
pomyslalem wkoncu cos zrobie, zaskocze ją.. rano przed jej praca mala niespodzianka z karteczką... popoludniu przyjechalem po nią.. i zamiast wprowadzić moj plan w życie to pojechalismy calkiem gdzieindziej i wyszlo jak wyszlo... powrot do domu, kłótnia i milczenie do wieczora... później krótka rozmowa i słowa żony "w tym miesiącu skladam wniosek o rozwód, mam znajomego pomoże mi..." ja juz nie wiem co sie ze mną stało... w ogole na to nie zareagowalem, byłem zawiedziony i zniesmaczony moim zachowaniem w tym dniu... nie moglem uwierzyć jak to wszystko moglo sie tak potoczyć (dodam, że nigdy wczesniej jakos specjalnie nie lubialem rocznic itp.) więc powiedzialem ok i wyszedlem z pokoju...
Tak troche w skrócie i moze bardzo chaotycznie.. ale musialem to gdzies napisac.. czy czytając to ktoś widzi tą milość, która kiedys była tak wielka.. czy ktos widzi choc cień szansy na to żeby 2 osoby które kiedys tak bardzo do siebie ciągneły znowu poczuły to coś.. ja wiem, że żona od dlugiego czasu juz mnie nie kocha, tak mi mowila i moze przez to ta moja miłość stracila sens... bo czy warto kochać kogos kto Ciebie nie chce...?!
Czy jest na to jakies racjonalne wytłumaczenia..czy jest jakaś odpowiedź..
Ostatnio zmieniony przez administrator 2012-04-25, 23:55, w całości zmieniany 1 raz
Krzysztof123 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 10:00
Ja mam podobnie ale już po 16 latach małżeństwa. Zakochaj się w Panu Bogu i zaufaj mu a zobaczysz jego miłośc w jej sercu. Pan Bóg połączy Was w jedno tak jak to było podczas slubowania przed ołtarzem. Na poczatek dowiedz się jak najwięcej o mocy sakramentu małżeństwa z tej strony lub www.adonai.pl jak Pan Bóg przyciąga modlitwą jednego z małżonków drógą połówkę. Ja jestem na poczatku tej drogi ale widziałem juz kilka cudów nawet po kilku latach rozstania i nawet po rozwodzie. Zaufaj przedewszystkim Panu Bogu.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 11:12
zamkniety086 napisał/a:
ale musialem to gdzies napisac.. czy czytając to ktoś widzi tą milość, która kiedys była tak wielka.. czy ktos widzi choc cień szansy na to żeby 2 osoby które kiedys tak bardzo do siebie ciągneły znowu poczuły to coś.. ja wiem, że żona od dlugiego czasu juz mnie nie kocha, tak mi mowila i moze przez to ta moja miłość stracila sens... bo czy warto kochać kogos kto Ciebie nie chce...?!
zamkniety witaj na forum
...rozumiem że nic zamkniety ..oznacza zamkniety na miłośc do żony??
czy tak???
warto jednak może na początek pokombinowac jak byc przeciwnością swego nicku...
czyli
OTWARTY
1.na Boga i miłość
2.Na zone swoja miłośc względem niej
hmmmm i jak tu napisać???
nie bierz słów zony do serca tych na NIE....aby zamykac sie całkowicie...jeno spójrz na nie aby cie motywowały.....
zamkniety tak łatwo podasz cos na co sam sie zdecydowałeś???
echhh KRYZYS.....to taki sprawdzian małżeństwa byc może i w samym przyzwoleniu Boga.......
małzeństwo to takie dwa magnesy.......z jednej strony bieguny sie przyciągają....z drugiej odpychaja.......
ale wystarczy by tylko jeden magnes zmienił biegun .......a przyciaganie znów ma szanse zaistnieć
Bądż tym magnesem ..dzisiaj..teraz TY........
byc moze jako ten jaki jeszcze coś widzi...coś chce...czegos pragnie..jaki jeszcze sie nie poddał........
zacznij zamkniety od siebie---- by stac się OTWARTYM
pozdrawiam
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 12:28
Dziękuje za tak szybkie odpowiedzi...
@Krzysztof1970
Chyba nie mam już innego wyjśćia... jak sam nie umiem to możę Pan Bóg mnie pokieruje..
@Norber11
Twoja wypowiedź sklaniająca do myslenia... ten nick wyszedl jakos tak przypadkowo.. ale teraz widze że jest w tym duzo prawdy.. zamknąłem sie na siebie, na Boga, na żonę.. Wczoraj chcialem zrobić tak jak napisałeś, ale cos bylo silniejsze i wyszlo do d*** przez co sie juz calkowicie zamknąłem. BYć może naprawde nie jestem takim facetem jakiego ona potrzebuje.. z czasem wymagania i upodobania sie zmieniają...
Ja nie wiem czy to kryzys czy poprostu rozpad związku, który od dlugiego czasu oddal nas od siebie co doprowadzilo do takiej sytuacji..
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 12:52
Zamknięty witaj na forum , polecam na początek film " Ognioodporny"
Mirakulum
Właśnie kilka dni temu zacząłem czytać "Dzikie serce".. ale nie wiem czy ono mnie przyblizy czy jeszcze bardziej oddali..
Zaczynam od filmu.. dziekuje!
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 13:16
zamkniety086 napisał/a:
jak sam nie umiem to możę Pan Bóg mnie pokieruje..
heee pokieruje..pokieruje..a juz napewno zamkniety odnajdziesz siebie jako faceta....
by nie pisac tak........
zamkniety086 napisał/a:
BYć może naprawde nie jestem takim facetem jakiego ona potrzebuje
ale z z pewnością jestes własciwym i takim facetem (na miejscu)
jedynie nie sprostałes temu
zamkniety086 napisał/a:
z czasem wymagania i upodobania sie zmieniają...
echh widzisz potrzebujesz czasu..a także motywacji i siły ..(a masz ją na 100% od Boga)
a po co to??
bys dostrzegł co moge zmienic,jak temu zaradzić ..jak pomóc zonie w jej zagubieniu...
zamkniety086 napisał/a:
Ja nie wiem czy to kryzys czy poprostu rozpad związku, który od dlugiego czasu oddal nas od siebie co doprowadzilo do takiej sytuacji..
zwał jak zwał..kryzys to zazwyczaj ostatni etap oddalania się od siebie w związku...to zazwyczaj nastepstwa i konsenkwencje
-braku zrozumienia
-braku wspólnego języka
-braku troski i wspomagania sie wzajemnie
-braku oparcia w drugim
-braku własciwej komunikacji
itd..itp....a wynikiem tego jak napisałes...jest to... dalej..dalej ..coraz dalej od siebie...
i widzisz chłopie ..natura kobieca jest zazwyczaj constans(identico)..
wcześniej sa .......
-prosby
-sygnały
-gesty
-naprowadzania
a z braku reakcji drugiej strony
przychodzi dzień zwany WYPALENIE i bachhhhhhhh......
zatem zamiast dokładania drwa do ognia (rozwód)
między innymi takimi słowami -zamykam się coraz bardziej...
zakasaj rekawy i zmieniaj to póki co.........
a na początek
tak jak napisała to mirkulum- warty film polecenia
Mirakulum napisał/a:
" Ognioodporny"
pozdrawiam
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 13:25
Przegladnalem początek tego filmu.. ogladnac go samemu czy moze razem wieczorem.. razem jak razem.. moze wspolnie..
Eh dluga droga przede mną.. ale co jeśli nie sprostam wyzwaniu, jezeli ten cały kryzys mnie przerosnie.. jezeli odpuszcze bo nie bede widzial sensu..
Ona wkoncu odejdzie.. bede widywal sie z córką weekendowo.. eh czy to nie bedzie gorsze od tego co jest.. naprawde dluga droga..
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 13:34
zamkniety086 napisał/a:
jezeli ten cały kryzys mnie przerosnie.. jezeli odpuszcze bo nie bede widzial sensu..
echh chłopie ilu ludzi tu na forum ..to tyle przekroczeń siebie...to tyle zmian w sobie...
cóż można więcej napisać ..staniesz przed Bogiem..........zobaczysz sens.....
chyba tylko tyle..oglądaj..czytaj...szukaj w tym wszystkim siebie......
a motywacje..odpowiedzi..podpowiedzi przyjda same.......
zamkniety086 napisał/a:
Ona wkoncu odejdzie.. bede widywal sie z córką weekendowo.
echh zamknięty .......
powtarzam dosć często memu synowi taki tekst......
bardzo duzo zalezy od naszego nastawienia
-pozytywne to 50% sukcesu
-negatywne to juz w 50% porazka.........
zatem mysli pozostaw właśiwemu biegowi- faktów
pozdrawiam
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 14:10
Pozostawie i bede myslal pozytywnie..
aagrafkaa [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 18:35
Co to jest do zastanawiania się? Jeżeli ją kochasz to walcz! Pokaż, że Ci zależy, że jest Twoją kobietą, Twoją Ukochaną... Twoją Przyjaciółką! Jeżeli siedziała cały czas w domu, a Ty w pracy, to mogła się poczuć niekochana, Tobie niepotrzebna... Więc wyciągnęła swoje wnioski... Czy może ta miłość znowu wybuchnąć...? Przeczytaj 1 Kor 13, 8, to jedno zdanie... Na które ja liczę, w przypadku mojego też 25-letniego niedoszłego męża, który w tej chwili jest z inną...
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 22:06
aagrafkaa
Jak walczyć jak druga strona nie reaguje już...nie daje znaku życia.. życia miłości..
Próbuje sie do niej zbliżać, tak po cichu, niepostrzeżenie.. jednak ona to czuje i caly czas mnie utwierdza w tym że złoży o rozwód..
Nie wiem czy ten tekst jest o miłości człowieka.. i czy te nasze "połówki" naprawde nas kochają...kochały..?!
aagrafkaa [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 22:29
Ja bym walczyła... Na wszelkie sposoby... Tak jak zresztą próbowałam w swoim przypadku - choć nie mieszkając z tą osobą i gdy ona nie chciała mnie widzieć trudno było... Próbowałam za pomocą słów pisanych w smsach... A Ty masz możliwość na co dzień, w waszym wspólnym domu... Ostatecznie próbowałam i w ten sposób, że ograniczyłam się do modlitwy, licząc, że On potrzebuje czasu... Co mam robić teraz nie wiem :( Ale walczyłabym do momentu podpisania papierów rozwodowych... U mnie takim papierem było info, że jest z inną. I teraz jedyne, co mogę to nie zamykać drogi - gdyby chciał, to ja czekam :(
zamkniety086 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-17, 23:14
Gdzieś na forum przeczytałem, bardzo mądre słowa, że ludzie teraz są wygodni i leniwi.. nikt juz nie walczy o miłość.. i mimo, że ślubowało się przed Bogiem, drugiej osobie że sie jej nie opusci aż do śmierci... Coś nie pasuje w jednej osobie to szuka sie kolejnej.. a pozniej kolejnej i kolejnej..bo skoro ktos raz odstąpił od 'umowy' to dlaczego nie zrobi tego raz kolejny.. ale wierze że cuda się zdarzają i niewiadomo co Bóg ma dla nas..co życie dziwnego jeszcze nam zgotuje.. ja juz sam nie wiem czy miłość w tych czasach jest mozliwa.. taka czysta, bezinteresowna, wieczna..
Może to Twoje czekanie i cierpienie kiedys sie skonczy.. a moze czemuś ono służy..
Ja mam ją na codzień, ale kto wie co bedzie za tydzien, miesiac, rok..
Ja sam nie wiem juz czego wy kobiety oczekujecie od mężczyzny.. przeciez nie da sie być w życiu wszystkim naraz.. i dobrym, ułożonym i szarmanckim, nieznajomym.. ja probuje różne rzeczy robić.. moze jej brakuje jakiegos szalnestwa.. caly czas czytam "Dzikie serce" i coraz wiecej sie dowiaduje.. do tej pory byłem bardzo nieświadomy wielu rzeczy.. może gdybym mial tą książke 2 lata temu.. eh.. wierze juz tylko że Sam Bóg może mi w jakis sposób pomóc.. bo miłość juz nigdy nie bedzie taka sama i nigdy nie bedziemy kochac kogos tak samo jak nawet dzień wczesniej.. jednak nie wszystkim to wystarcza..
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Zadaniem Stowarzyszenie Trudnych Małżeństw SYCHAR jest wspieranie rozwoju naszej Wspólnoty - powstających Ognisk Sycharowskich poprzez m.in. drukowanie materiałów, ulotek... Pomóż nam pomagać małżonkom, umacniać ich w wierności i nadziei! >>
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.