Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Bywalcu, skąd masz pewność, że trwanie niczego nie wniesie, nie naprawi? A może jednak zmieni z Bożą pomocą, przynajmniej jednego z małżonków, który zdecyduje się na swój własny rozwój duchowy i emocjonalny, nauczy się mądrze kochać, umiejętnie stawiać granice. Właśnie ta trudna sytuacja paradoksalnie daje największe szanse na zmianę przynajmniej siebie i przez umiejętną, mądrą miłość - pomoże w przemianie współmałżonka.
raz -nie mam żadnej, jak ty nie masz, że pomoże.
dwa - jedno drugiemu nie przeszkadza tak więc z czy bez unieważnienia rozwijac duchowo i emocjonalnie sie moge. A trudna sytuacja to paradoksalnie wcale nie ułatwia a wręcz wpędza w stresy. A stres raczej obniża zdolności realnego poznawania sytuacji w jakiej sie znajduje niż jest w stanie go wyostrzyc, oczywiście ten długotrwały, bo ten chwilowy to rzeczywiście daje kopa i motywacje...ale osoba która żyje z kimś długo w krzywdzie, nie czuje tego poweru, raczej jest zmeczona życiem i psychicznie zdołowana, czuje bezradnośc, która odbiera jej możliwość podjęcia decyzji słusznej dla niej do poprawy jakości jej zycia.
Moja zmiana postawa może pomóc tylko mnie, współmałżonkowi tylko wtedy jeśli zechce z niej skorzystać...Andrzej czy twoja postawa na dziś dzień po 13 latach przemieniła małżonke? nie... nie nie dlatego, że jest złą postawą twoją, a dlatego, że nie chce z niej korzystać.
uwielbiam to co piszesz... cytuje
Andrzej napisał/a:
ja tylko stwierdzam obiektywną prawdę, że jeśli ktoś kocha wierną i wyłączną miłością, to interesuje go trwanie w małżeństwie. Z tego oczywiście logicznie wynika, że ten kto nie kocha wierną i wyłączną miłością może nie być zainteresowany trwaniem w małżeństwie. Po prostu tylko stwierdzam taki fakt, taką prawdę. Każdy w swoim sumieniu może ocenić, która postawa mu odpowiada
uważasz, że ten co wniósł i otrzymał unieważnienie, ponownie wziął śluby kościelne, teraz żyje szczęsliwie w imie Boga, ten też nie kocha miłością wierną, wyłączną...bo kiedyś tam już miał współmałżonka?
Andrzej napisał/a:
Bywalcu, z definicji wierna i wyłączna miłość do końca życia oznacza, że odnosi się ona do jednej osoby współmałżonka. Ale Ty chyba w taką wierną, wyłączną, jedyną miłość nie zainteresowaną rozwodem ani stwierdzeniem niewazności nie wierzysz jak to napisałaś wcześniej:
rozdzielam rozwód od unieważnienia bo to dla mnie dwie różne rzeczy i to zasadniczo, dla ciebie jak piszesz nie mają znaczenia...więc trudno sie odnieś. Jak pisałam wyżej można kochac bo są różne przypadki nie tylko jak twój, ale tobie trudno to zauważyć, bierzesz swój przykłąd za jedyny stad brak wglądu zę może być inaczej u innego.
A może byc miłość wierna i wyłącza w innych przypadkach i te przypadki to
- raz po śmierci jednego z nich
- dwa wtedy gdy Kościół orzeknie unieważnienie, może pokochac znów inną osobę i to w zgodzie z wiarą, choć jak widać nie zawsze z opinią innych katolików...ciekawe dlaczego?
boją sie czegoś, czy to zazdrość innym sie udało, czy przymus ja cierpie to i inni powinni tak samo cóż pewnie i inne powody, ja przyznam szczerze nie rozumie, ktoś może być szczęsliwy i zyć w zgodzie z kościołem i jego prawem to dlaczego niby nie miałby umieć też kochac prawdziwie i wyłacznie... przyznam nie rozumię
[ Dodano: 2011-12-29, 21:45 ]
bellator napisał/a:
Sam już nie wiem co myśleć... ale jedno wiem iż z taką madrością jak tutaj się nie spotkałem nigdzie indziej... na wszystko jest odpowiedz, która daje do myślenia.... pewnie nie dojrzałem do małżeństwa i nie zasługuje na to wszystko co mam i przepraszam jezeli kogoś uraziłem....
zaslugujesz na wiele więcej niż pozwalasz sobie przyjąć... a na pewno nie zasługujesz na poniżanie i brak szacunku bo na to nikt nie zasługuje, na uwage tak, i zawsze choć może ona ci nie pasowac, byc inna niż byś chciał usłyszec...
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-29, 22:20
bywalec napisał/a:
raz -nie mam żadnej, jak ty nie masz, że pomoże.
Piszesz to jednak w takim tonie jakby to było pewne, że nie pomoże.
bywalec napisał/a:
Moja zmiana postawa może pomóc tylko mnie, współmałżonkowi tylko wtedy jeśli zechce z niej skorzystać...
Dokładnie tak, ale zmieniając siebie i pozostając w wierności pomagam mu w jego przemianie. A to czy zechce z szansy skorzystać to czas pokaże.
bywalec napisał/a:
uważasz, że ten co wniósł i otrzymał unieważnienie, ponownie wziął śluby kościelne, teraz żyje szczęsliwie w imie Boga, ten też nie kocha miłością wierną, wyłączną...bo kiedyś tam już miał współmałżonka?
Widocznie nie kochał wcześniej wierną, wyłączną miłością taką do końca życia skoro wniósł sprawę do sądu biskupiego o stwierdzenie nieważności i takowe uzyskał.
Ponawiam pytanie i proszę o odpowiedź.
Czy Twoim zdaniem można kochać taką wierną i wyłączną miłością dwie żyjące osoby płci przeciwnej?
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-29, 22:51
Andrzej cenie cie bo swoją postawa jak i tym co głosisz wiele dobra i nadzieji wnosisz w serca skrzywdzonych ludzi
ale w tym konkretnym temacie mam zgoła odmienne zdanie, i jak już pisałismy i na priv i teraz oboje podtrzymujemy je swoje.
Nie chciałabym na siłe nikogo przekonywac do swoich racji, czy negować twoich, tym bardziej, że piszemy nie zgadzając sie ze soba, nie chce by była to dyskusja, która przerodzi sie w "małzeńską kłótnie" na temat kto ma racje i jak ją komus udowodnic. Mamy robić słowne przepychanki typu piszesz:
- "Piszesz to jednak w takim tonie jakby to było pewne, że nie pomoże.
"
ja odpowiem znów ty znów jakby to było pewne że pomoże, może pomóc bądź nie, z obserwacji jednak więcej wynika z postu Oli też, że ludzie mimo naszych starań jednak sie nie zmieniają...a stosują granice przecież były i alimenty i sad i komornik...dziwić sie że uzalezniony jest człowiek w takim ukłądzie od drugiej... z psychologocznego punktu widzenia nie, ksiązkowy przykłąd walki o kogoś, kto mimo naszych starań o naprawe małżeństwa naszych poczynań nie docenia, drwi z nich, kłamie, i wykorzystuje nadal naszą naiwność...
Zatem, by uniknąć tej przepychanki słownej odpowiem tak moim zdaniem można kochać.
Miłość ma wiele obliczy, i jest tak ogromna, że można kochac różnie i różne osoby. Tak jak dziecko, które sie boi i zazdrości gdy na świat przychodzi kolejne rodzeństwo, że mama już nie będzie mnie kochać tak jak kiedyś bo teraz jest mój brat siostra mała, której poświęca tyle czasu i daje piękne zabawki... tak ja moge kochać różnie i z rózną siła ludzi.
Pytasz"Czy Twoim zdaniem można kochać taką wierną i wyłączną miłością dwie żyjące osoby płci przeciwnej?"
jak ktoś decyduje sie na unieważnienie wcale nie musi oznaczać, że przestał kochać... a tylko to, że kocha inaczej. I fajnie jak tak jest, że kocha inaczej, daży tego kogoś miłością jaka ona jest nie wiem... czy będzie wieczna i wyłączna pewnie różnie z tym będzie... wyłączna tak...tylko tą osobę będzie w ten a nie innysposób na wyłączność kochał i dażył takim a nie innym ucuciem... pewnie będzie miał ten ktoś z tym człowiekiem potomstwo, jak można tworzyć relacje pozytywne bez miłości do niego...chyba że chodzi nam by sie mścić..ale w przeciwnym wypadku, gdy przebaczylismy to można... ale
jeśli chodzi ci o miłość jaka ich połączyłą w dniu ślubu to nie można kochac taką miłością jak i nie idzie tą miłością kochać jak sie już nie jest razem... kochamy i kochać możemy wiecznie, wiernie i każdy z nas kocha inaczej...tego też nie da sie porównać...jak i tego, że każdy z nas potrzebuje innej tej miłości, bo różne są nasze style przywiązania i jeden potrzebuje więcej bliskości, miłości drugi mniej... tak więc nie idzie kochac tak samo każdą osobe, ale można kochać każdą wiecznie i mieć o niej miłe wspomnienia, z jej osoba i czasem jaki sie z nią spędziło
to oczywiście moje zdanie, przemyślenia, bo takie moje doświadczenia
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-29, 23:16
bywalec napisał/a:
z obserwacji jednak więcej wynika z postu Oli też, że ludzie mimo naszych starań jednak sie nie zmieniają...
Na ile jest to obiektywny fakt, a na ile Twoje przekonanie bywalcu? Może nawet schemat poznawczy dotyczący świata, ludzi?
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-29, 23:29
Widocznie nie kochał wcześniej wierną, wyłączną miłością taką do końca życia skoro wniósł sprawę do sądu biskupiego o stwierdzenie nieważności i takowe uzyskał.
Mocne słowa.....jak dla mnie krzywdzace i nieprawdziwe.
To tak jakby napisać zdradzanej osobie.....nie kochał,nie interesuje go trwanie w małżeństwie,wypisał się......
Agnieshka [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-29, 23:46
Andrzeju,
tak czytam i czytam Twe posty i pierwsze co nasuwa mi sie, to: poczytaj nieco wiecej o samym procesie o stwierdzenie niewaznosci malzenstwa.
Naprawde mysle, ze glebsza lektura nie zaszkodzi...
Pozwole rowniez sobie zacytowac Ciebie:
''Zrozumiałe, że ktoś kto nie chce być dłużej w małżeństwie, nie wierzy w jego uzdrowienie, nie wierzy w nawrócenie, przemianę współmałżonka, kto myśli o rozwodzie albo o stwierdzaniu nieważności jako szansie na otwarcie sobie drogi do nowego związku(...)''
Z powyzszego wnioskuje, ze umieszczasz tych, ktorzy maja watpliwosci co do waznosci malzenstwa, w przyslowiowej jednej szufladzie i na tym konczy sie temat.
A nie tedy droga, Andrzeju.
Bo nie kazda kobieta, i nie kazdy mezczyzna przechodzacy przez trybunaly koscielne, pragnie sobie otworzyc ''droge do nowego zwiazku''... Ale Ty twardo stoisz przy swoim, ze to chyba takie pobudki kieruja zainteresowanym procesem.
Naprawde moga pojawic sie inne przyczyny dla ktorych maz/ zona decyduje sie na taka decyzje i to nie koniecznie, wbrew temu co piszesz, ma byc inny czlowiek i inna relacja.
Ludzie pojawiajacy sie w trybunalach sa czesto ludzmi dotknietymi osobistym dramatem, nie raz nie dwa przezyli traume w swych relacjach ''malzenskich'' z powodow roznych np. choroby psychicznej malzonka, zatajenia waznych spraw itd. Ty natomiast twierdzisz, ze nic innego nimi nie kieruje, jak ''brak milosci ofiarnej''.
Andrzeju, mam wrazenie, moze nieslusznie, ze wedlug Ciebie katolik, musi cierpiec bo nie dojdzie do Nieba, musi sie godzic na cierpienie zadawane przez malzonka bo to droga do zbawienia... Piszesz o stawianiu granic, a kiedy ktos inny decyduje sie na postawienie tych granic, nie kocha miloscia ofiarna...
A ci, ktorzy potwierdzenie niewaznosci uzyskali, nigdy prawdziwa miloscia nie kochali.
Zdumiewa mnie to, ze masz prawie na wszystko odpowiedz.
Bo ja nie mam.
Mysle jedynie ze warto nie upraszczac. I nie zachowywac sie jak ten Najwyzszy. W koncu to On jedynie widzi, kto kocha naprawde...
Pozdrawiam.
bywalec [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-29, 23:51
Jarek321 napisał/a:
bywalec napisał/a:
z obserwacji jednak więcej wynika z postu Oli też, że ludzie mimo naszych starań jednak sie nie zmieniają...
Na ile jest to obiektywny fakt, a na ile Twoje przekonanie bywalcu? Może nawet schemat poznawczy dotyczący świata, ludzi?
Jarku nie można mieć przekonań nie mającego schematu poznawczego świata i ludzi, system przekonań właśnie na tym się opiera, że w nie wierzymy głównie z obserwacji świata i jego wiedzy o nim...
dowodem na to choćby na forum i liczne posty ludzi, że jednak mimo zmian jakie dokonują w sobie, mimo samorozwoju jak i duchowych przemian nie zawsze działaja na drugą osobe ze skutkiem takim jaki by zadziała i mógł stworzyć możliwość realnego bycia z tą osobą w zdrowych relacjach.
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-30, 00:28
Ale ja trochę o czymś innym napisałem, bywalcu.
Jedną sprawą jest, że ludzie "jednak się nie zmieniają" - co jest przekonaniem, a nie obiektywnym faktem.
A drugą sprawą jest to, co w Tobie to czyni, bywalcu, że takie przekonanie masz, że "ludzie jednak się nie zmieniają".
Ponieważ moim zdaniem jest to Twoje przekonanie (schemat poznawczy), które pewnie coś w Tobie powoduje, które "każe" Ci postępować, mówić, robić to czy tamto.
A to zdanie, przekonanie:
Cytat:
jednak mimo zmian jakie dokonują w sobie, mimo samorozwoju jak i duchowych przemian nie zawsze działaja na drugą osobe
moim zdaniem właśnie wynika z powyższego schematu.
Bo chyba zgodzimy się z tym, że w życiu bywa różnie, pytanie tylko brzmi czy "przeważnie", "zwykle", "czasami" oznacza "zawsze". Z tego schematu poznawczego wynika u Ciebie kwantyfikator ogólny ("ludzie zawsze to", "ludzie zawsze tamto"). A tymczasem bywa po prostu różnie.
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-30, 00:30
Andrzej napisał/a:
Widocznie nie kochał wcześniej wierną, wyłączną miłością taką do końca życia skoro wniósł sprawę do sądu biskupiego o stwierdzenie nieważności i takowe uzyskał.
Hmmm?
Skoro uzyskał, to Sąd Biskupi uznał, że małżeństwa nie było.
Taka sama to wtedy będzie "miłość", jak ta do narzeczonego, kochanka itd. Bo nie jest uświęcona Sakramentem, czyż nie?
Jeśli ktoś WIE, że małżeństwo było nieważnie zawarte, bo:
zaistniał powód, który może być i zapewne będzie uznany przez Sąd Biskupi za uznanie małżeństwa za nieważnie zawarte
to według mnie - obowiązkiem jest polecenie zbadania tego faktu w Sądzie.
Bo albo uznajemy wymagania Kościoła Katolickiego odnośnie do Sakramentu Małżeństwa za słuszne - bez wyjątku.
Albo sami sobie wybieramy to, co nam akurat pasuje.
Wymogi są jasne. Ślub ma być zawarty szczerze, dobrowolnie, nie można ukrywać niepłodności, choroby psychicznej, stanu cywilnego i innych elementów.
Jeśli WIEMY, że jednak coś zostało ukryte, utajnione - to chociaż kochamy - musimy uznać nasze podejrzenia, że małżeństwo było nieważnie zawarte i dać to do rozeznania specjalistom.
Właśnie dla obrony i czystości Sakramentu. Inaczej tkwimy w związku grzesznym, chowając głowę w piasek i przekłamując rzeczywistość.
Jeśli Sąd Biskupi uzna, że małżeństwo było nieważnie zawarte - WTEDY dopiero można podjąć decyzję, czy kochamy na tyle, by znów połączyć się Sakramentem (tak jak Twoi znajomi, Andrzeju), czy też przyjąć to doświadczenie i ułożyć życie na nowo - zgodnie z nauką Kościoła. Na nowo - nie równa się z "kimś innym".
Wniosek do Sądu Biskupiego o sprawdzenie, czy małżeństwo było ważnie zawarte jest potrzebny każdemu, kto ma do tego wątpliwości.
Jak inaczej korzystać w pełni z Mszy Świętej, Spowiedzi, przyjmować Komunię itd, mając świadomość pewnego świętokradztwa?
Mówię o takich sytuacjach, kiedy wychodzą na jaw sprawy ukryte (wyznanie męża, że ślub wziął dla zakładu, ukryte dzieci, związki itd).
Ostatnio zmieniony przez Satine 2011-12-30, 00:32, w całości zmieniany 1 raz
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-30, 00:31 Pełna miłość
bywalec napisał/a:
Zatem, by uniknąć tej przepychanki słownej odpowiem tak moim zdaniem można kochać.
Miłość ma wiele obliczy, i jest tak ogromna, że można kochac różnie i różne osoby. Tak jak dziecko, które sie boi i zazdrości gdy na świat przychodzi kolejne rodzeństwo, że mama już nie będzie mnie kochać tak jak kiedyś bo teraz jest mój brat siostra mała, której poświęca tyle czasu i daje piękne zabawki... tak ja moge kochać różnie i z rózną siła ludzi.
Pytasz"Czy Twoim zdaniem można kochać taką wierną i wyłączną miłością dwie żyjące osoby płci przeciwnej?"
Zrozumiałem, że Twoim zdaniem można kochać wierną i wyłączną miłością dwie żyjące osoby płci przeciwnej.
bywalec napisał/a:
jak ktoś decyduje sie na unieważnienie wcale nie musi oznaczać, że przestał kochać... a tylko to, że kocha inaczej.
No właśnie kocha inaczej, ale nie jest to już wtedy miłość wierna i wyłączna do końca życia z tą jedną jedyną osobą. Tu powinniśmy się wszyscy zgodzić, gdyż jest to stwierdzenie faktu, że ktoś kocha kogoś następnego, a więc nie jest to już wyłączna, wierna miłość do jednej osoby.
Znalazłem wypowiedź dot. pełnej miłości ks. Piotra Pawlukiewicza, którą warto wysłuchać. Ksiądz Piotr mówi o jednej małżeńskiej wyłącznej miłości do jednej osoby, którą nazywa pełną miłością.
Można odsłuchać ten fragment "Katechizmu poręcznego" pod adresem:
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-30, 00:53
Agnieshka napisał/a:
Zdumiewa mnie to, ze masz prawie na wszystko odpowiedz.
Bo ja nie mam.
Ufff a mnie nie dziwi bo te odpowiedzi sa od lat te same i identycznie wyuczone i podane na tacy....
duzo dyskusji...duzo swiadczen ..znów przytaczanych cytatów z pisma świetego...
ale małe pytanko ..czy ktos z obierających ta droge ascezy..zastanawiał sie czy ta droga jest potrzebna drugiej stronie???
czy zatem jej nie ogranicza wiecznie taka dobrotliwościa...tym wiecznym stwarzaniem otoczki..miłuję..kocham...czekam....
wybacz Andrzeju ale dla mnie to wciąz egoizm...taki sam egoizm jaki zapewne doprowadził kogos do decyzji by życ osobno..lub nawet do skrajnych decyzji rozwodu ....
i dlatego za bywalcem napisze ...a zarazem odpisze Jarkowi
jakie zmiany???
z całkowitego braku wiary...do euforyzmu wiarą???
z całkowitego nawalania w małżeństwie????
do formy okraszenia dobrocią???
a jak to wygląda dla kogos stojącego z boku...niech bedzie to współmałzonek
wygląda to prawdziwie???
był czas Andrzeju
gdy poinwestowałem w siebie wiele ...cała sterte terapi...ostry nawrót do wiary...warsztat 12 k...psycholog...leki...
by sprostac wszystkiemu...by wszystko przemienic ...i wciaz nie rozumiałem czemu zona patrzy na mnie z jeszcze wieksza ochyda ....niż nawet na tego jaki był dla niej zły,nieprzyjemny....
i doszedłem Andrzej czemu tak jest bo ja przywalałem ta zmiana..dobrocia..ta przemianą...i pomimo że zmiana była faktyczna...
to forma cukierkowa ..nie dawała sie zestawiac z tym co było....
Zapiołem sie do kupy i wiedziałem jedno do bani tewszystkie dyrdymały
w gre wchodzi jeno odpowiedzialnośc...odpowiedzialnośc za to że jestem ojcem...za to że na ile mogę wspomagam zonę....
i ta postawa dopiero dała że potrafimy rozmawaic ..rozmawiac jak ludzie..czasem cos planowac razem...czasem nawet wspólnie wyjść....
a wiesz czemu Andrzeju.....bo jest i czynnik ludzki....
tak czesto zapominany przez mentorów forumowych....
sama wiarą....sama poboznością Andrzeju nic sie nie zdziała....
i to kiedys powiedział mi ksiądz w konfesjonale....
na nic sie synu zdadza modły gdy nie bedziesz zwykłym człowiekiem...
a jako zwykły człowiek dopiero poczujesz drugiego człowieka...
dlatego nie gniewaj sie ty ...czy też inni głoszący mentorskie napomonania na forum....
zbyt duzo w tym dominacji wiary..zbyt mało człowieczenstwa...
i małe co nie co do Jarka....
Jarek to co wykazałes wzgledem bellatora....
jest ....ufffff
[ Dodano: 2011-12-30, 01:05 ]
Andrzej napisał/a:
Znalazłem wypowiedź dot. pełnej miłości ks. Piotra Pawlukiewicza, którą warto wysłuchać. Ksiądz Piotr mówi o jednej małżeńskiej wyłącznej miłości do jednej osoby, którą nazywa pełną miłością.
Można odsłuchać ten fragment "Katechizmu poręcznego" pod adresem:
zgadza sie Andrzeju kazania x.Piotra sa piekne..sa super....
ale zapominasz o jednym najcześciej sa kierowane do ludzi młodych...do młodziezy akademickiej...
zatem wniosek???
tych kazań -jak była taka mozliwośc trzeba by słuchac o wiele wczesniej ...zanim sie pokpiło- ta jedna i prawdziwa miłość....
a skoro sie pokpiło to trzeba teraz uszanowac echo jakie jeno po niej zostało
i chyba tyle
Ostatnio zmieniony przez Norbert1 2011-12-30, 01:11, w całości zmieniany 1 raz
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-30, 01:08
Norbert1 napisał/a:
jakie zmiany???
z całkowitego braku wiary...do euforyzmu wiarą???
z całkowitego nawalania w małżeństwie????
do formy okraszenia dobrocią???
Norbercie... mogą to być właśnie takie zmiany, o których napisałeś pisząc o sobie. Czy to nie są pozytywne zmiany? Czy te zmiany są przeciwko Bogu? Pewnie, że nie są!
A przecież Twoja żona mogłaby przyjąć założenie: "ludzie jednak się nie zmieniają". I na co Twoje zmiany wówczas by się zdały w małżeństwie? Na nic...
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-30, 01:23
Jarek321 napisał/a:
Norbercie... mogą to być właśnie takie zmiany, o których napisałeś pisząc o sobie. Czy to nie są pozytywne zmiany? Czy te zmiany są przeciwko Bogu? Pewnie, że nie są!
A przecież Twoja żona mogłaby przyjąć założenie: "ludzie jednak się nie zmieniają". I na co Twoje zmiany wówczas by się zdały w małżeństwie? Na nic...
Jarek wszak napisałem wiem że to sa zmiany....i wiem że wykonane głownie dla siebie i na sobie...i wiem że tak powinno to wygladac od poczatku....
i zgoda co do tego że ktos tak twierdzi że "ludzie sie jednak nie zmieniają"
i własnie o tym pisze ...to tez trzeba uszanowac że ktos tak to widzi..i czuje...
i znów wejde w ton jaki pisałem wczesniej....
wiernośc małzeństwu..wiernośc żonie...wiernośc pzrysiedze..wiernośc Bogu...
to mój wybór....moja decyzja...ale to nic wielkiego..ani nadzwyczajnego...i taka postawa nie otwiera mi bram do nieba....
a byc może z czasem gdy stane na sadzie ostatecznym..usłysze proste słowa...
chłopie wszystko strzaskałaes...na co był ten heroizm..na co ta tona zapalanych świeczek..na co te pokładania sie krzyżem..
czy Ja o to prosiłem???
czy tego oczekiwała twoja żona???
a żona- może jedynie czekała na proste przytulenie jej i słowa czy mozesz mi wybaczyc???
a Ja może czekałem na twoje słowa głupi byłem ..ale chce dla ciebie Panie byc juz madry
prostota w czynach..i prostota w działaniu.....
na co komu ten heroizm....te tony cytatów...mnogośc zdrowasiek
może o to chodzi Jarku
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-30, 01:30
Norbert1 napisał/a:
Jarek wszak napisałem wiem że to sa zmiany....i wiem że wykonane głownie dla siebie i na sobie... i wiem że tak powinno to wygladac od poczatku....
I Chwała Panu!
Dlaczego?
Dlatego:
Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. J 15, 7
i
ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić J 15, 5
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.