Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2011-12-26, 13:19 Dawno mnie tutaj nie było....
Dawno mnie tutaj nie było i myślałam,że tylko czasem z boczku popatrzę co u Was kochani... Myślałam też,że to co najgorsze już za mną... rozwód, rozpad rodziny, dzieci bez ojca... myliłam się. ... Wczoraj jak grom z jasnego nieba spadła na mnie kolejna historia związana z moim małżeństwem.... ale może od początku. Pobraliśmy się prawie 7 lat temu, od roku i 3 miesięcy jesteśmy po rozwodzie... mój mąż zdradzał, oszukiwał, okradał, poniewierał, aż w końcu odszedł do nowej dziewczyny, cały jednak czas dawał mi nadzieję... Pisał,że nas kocha,że chce to poukładać , naprawić, jeszcze miesiąc temu pytał co może zrobić i powtarzał,że się zmienił... Powiedziałam żeby dał mi trochę czasu... Nie płacił na dzieci ani grosza przez te trzy lata od kiedy odszedł. Nie odwiedzał prawie wcale, nie dzwonił do nich, nie pytał o nie. Trochę mnie to dziwiło. Powiedziałam, że jak zacznie o nie dbać, płacić alimenty, zobaczę,że się zmienił to pomyślę. Bałam się zgodzić na powrót. Twierdził,że od ponad roku jest już sam. Kiedyś na jednym z portali internetowych odwiedziła mnie obca dziewczyna. Pomyślałam " kolejna jego panna". Przed wczoraj nagle zadzwonił telefon. To był on, porozmawiał z dziećmi, a ja powiedziałam mu żeby poprosił swoją kochankę żeby mnie nie podglądała w internecie. I zaczęło się. Najpierw przyszedł sms z wyzwiskami, że to ja jestem "dziw**" , a wczoraj znowu się odezwała. Okazało się,że dzwonił z jej telefonu więc ma mój numer. Dowiedziałam się, że poznali się jeszcze na pielgrzymce kiedy razem szliśmy z warszawska pielgrzymką prosić o dobre małżeństwo. Ona miała wtedy 15 lat. Spotkali się kilka miesięcy później i zdradził mnie z nią pierwszy raz w wigilię Bożego Narodzenia miesiąc przed naszym ślubem. Potem już tak było,że byłam ja i była ona. Mają dwójkę dzieci. Ich syn jest w wieku naszej młodszej córki. Ma 4 lata. Teraz urodziła im się córeczka, od pewnego czasu już nie jest z tamtą dziewczyną bo jest z nią. Wzięli ślub cywilny. wobec prawa są małżeństwem. Jeszcze kiedy był z nami podobno często jeździł do tamtego dziecka. Cały czas płacił jej alimenty. Ja nie wiedziałam o niczym. Moje dzieci na wsparcie materialne od ojca nie zasłużyły... w czym są gorsze od tamtych? i po co jeszcze kilka tygodni temu twierdził,że jest sam i że chce do nas wrócić. To jak telenowela. Nie spałam całą noc. Przecież takie rzeczy się w życiu nie dzieją... Co on sobie myślał,że tak ze mną postąpił. Jak ja mam z tym żyć?
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 16:12
Oli, wspolczuję Ci serdecznie, to faktycznie grom z jasnego nieba, takie wiesci.
zastanowil mnie fakt ze wasze dzieci nie maja alimentow? jak to sie stalo? przeciez przyslugują im. Jak to sie dzieje ze ich tata nie placi, nie mozna ich wyekzekwowac?
zaslugujecie Oli na wszystko co najlepsze.
POzdrawiam z modlitwą.
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 17:43
Oczywiście,że są zasądzone alimenty,ale nie ma sposobu żeby je wyegzekwować. Była już nawet sprawa karna z powodu alimentów bo zalega z ich placeniem od 3 lat. Wyrok - 6miesięcy w zawieszeniu na dwa lata jeśli będzie płacił. Skutek - nie płaci i ma to w nosie.... A jego nową zonę interesuje tylko to ,że jeśli to zgłoszę to jej dzieci też nie będą miały ojca... Nasza młodsza córeczka jest niepełnosprawna po trzech operacjach, a w styczniu czeka ją pierwsza z około 20 operacji na kręgosłup. Ma tylko 4 lata.. Te pieniądze są nam na prawdę potrzebne... choć o to akurat mogę walczyć , a z tym co wczoraj usłyszałam jakoś nie potrafię się pogodzić. Jak mógł wziąć ze mną ślub i równocześnie żyć z inną bardzo młodą dziewczyną, co z tym wszystkim zrobić? Czy nasz ślub jest ważny? Tych kochanek prócz niej było więcej, czy on zawarł ze mną ważne małżeństwo, czy mam jeszcze mieć nadzieję, czy w ogóle jest o co walczyć. Przecież tam są małe dzieci, czy wolno mi choćby modlić się o uzdrowienie mojego małżeństwa jeśli w ten sposób mogę skrzywdzić tamte dzieci?
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 17:54
Oli,
Bardzo współczuję, Twoja historia jest tragiczna
Możesz starać się o alimenty z funduszu alimentacyjnego. skoro Twój mąż nie płaci. Tylko trzeba złożyć odpowiednie dokumenty w Ośrodku Pomocy Społecznej. Ja miałam taką sama sytuację, ale teraz dostaję z funduszu i wiem, że przyjdzie dzień i mam pieniądze na koncie. Nie muszę się męża prosić
Spróbój się dowiedzieć
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 19:33
Aga ja dostawałam pieniądze z FA ale przekroczyłam kryterium dochodowe o 25zł i już mi się nic nie należy. Tyle zarabiam,że to za dużo na alimenty z FA nikt nie zwraca uwagi na to,że mąż zostawił mi takie długi, które będę spłacać przez 35lat i połowę mojej pensji to raty, które spłacam po moim małżeństwie. Był na tyle mądry,że wszystko co braliśmy na remont domu było na mnie i teraz mi to zostawił. Dla mnie o tyle jest to trudne, że nie mogę zrozumieć dlaczego tamte dzieci zasłużyły na jego wsparcie , pieniądze, opiekę a moje już nie? Naszej młodszej córki, która jest chora nie uznaje w ogóle, nawet nie pamięta,że jutro są jej urodziny.... W tym samym czasie tamta kobieta urodziła mu syna a on całe życie o tym marzył żeby mieć syna więc o naszej córeczce nie pamięta.... Bardzo mnie to boli, tym bardziej,że cały czas zarzekał się ,że jest sam, ciągle robił nadzieję na odbudowanie naszej rodziny, gdyby tamta kobieta nie uświadomiła mi swego istnienia i jej dzieci, ciągle żyłabym nadzieją, że się zmieni i będziemy mieli normalną rodzinę........ Dlaczego nam to wszystko zrobił?
izabela1115 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 20:11
Olu jeżeli wiesz gdzie pracuje mąż możesz zwrócić się do pracodawcy ,żeby zabezpieczał twoje alimenty ,jest na to przepis pracodawca w pierwszej kolejności zatrzymuje alimenty i przekazuje tobie.
annad [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 20:17
Oli, bardzo Tobie i dzieciom współczuję, ogromnie cierpisz nie mam wątpliwości. Chciałam Ci napisać, że długo wypierałam fakt, że człowiek mi bliki może być zdolny do niewytłumaczalnych bezwzględnych zachowań i tym swoim wypieraniem faktów raniłam siebie i moich synów. Nie docierała do mnie bezwzględna, egoistyczna postawa mojego męża. Tłumaczyłam, że "tak nie myśli", "nie chciał tego powiedzieć" (raniące słowa) czy tak postąpić. Doszukiwałam się winy w sobie, swoich słowach etc. Dziś dzięki Bogu i warsztatom 12 kroków uczę się stawiać granice i nie brać odpowiedzialności za zachowania i słowa drugiego człowieka. Nie wybielam faktów, które owszem bolą ale nie doprowadzają mnie już do rozpaczy i poczucia beznadziei. Zrozumiałam, że zmienić mogę tylko siebie i jest to ciężka praca, że zmianę widać w postępowaniu i postawie - słowa nie są miarodajne. Twój mąż jest człowiekiem bardzo niedojrzałym, skoro tak jest to nie jest w stanie dać wsparcia nikomu. Zadba o własną psychikę, nie pozwól sobą manipulować, zaufaj Jezusowi i na ile potrafisz zawierz Mu swoje życie. Jest to jedyny ratunek i jedyny Lekarz na tak beznadziejne przypadki. Z Jezusem brzemię jest lekkie a dotykane cierpienie zupełnie inaczej przeżywane. Doświadczam tego i tym chciałam się z Tobą podzielić.
Wszelkich potrzebnych łask Bożych życzę Twojej rodzinie i wierzę, że zło Ciebie nie zwycięży.
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 20:28
Niestety Izo nie wiem gdzie teraz pracuje, gdzie mieszkają... Jedyne co mam to numer do jego żony, bo zadzwonił do mnie z tego numeru a potem posypały się smsy od niej z wyzwiskami i wyjasnieniami kim jest itd. Z tymi alimentami nie poradził sobie komornik kiedy było wiadomo gdzie pracuje, ani sąd , ani policja. ... W naszym kraju niestety nikt nie troszczy się o rozbitą rodzinę, a mam wrażenie ,że wręcz pracuje się nad tym by tych rozbitych rodzin było co raz więcej. Pamiętam,że sędzia podczas sprawy rozwodowej bardzo była zdziwiona,że nie zgadzam się na rozwód, że potem w końcu zgodziłam się ale nie prosiłam o orzekanie o winie, myślałam,że mnie tak bardzo nie znienawidzi, że może w końcu do nas wróci, nie wiedziałam,że ma inną rodzinę.... na pierwszej sprawie alimentacyjnej usłyszałam , że "tyle zarabiam i jeszcze mi mało?" z ust sedziny z resztą, a on taki biedny , więc zasądzono mi najniższe alimenty ale on śmieje się z tego i ma to w nosie bo i tak mu nic nie zrobią... Ale ja dam sobie radę i bez tego... bo w końcu muszę dla dzieci... Ciągle pozostaje pytanie co mam z tym wszystkim zrobić? Walczyć o to małżeństwo, spróbować orzeczenia nieważności , tak jakby nas nigdy nie było? Zostawić wszystko tak jak jest i nic z tym nie robić? co w oczach Boga będzie dobre, jak dalej żyć... Po wczorajszym dniu nie potrafię dalej żyć... Ta wiadomość po prostu zniszczyła wszystko co miałam, marzenie o zdrowej , normalnej rodzinie, na którą warto czekać...... Myślałam zawsze,że my byliśmy jego jedyną rodziną, najbliższą, że te dzieci coś dla niego znaczą.... okazuje się,że nigdy nic nie znaczyłam ja ani one, wziął ze mną ślub dla jakiegoś kaprysu, zakładu z kolegami, czy jeden Pan Bóg wie dlaczego?
agaj [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 20:32
Oli, takie historie jak twoja podnoszą mi ciśnienie. Jak można byc tak nie dojrzałym (mówię o Twoim mężu), spłodzi dzieci na całym świecie i ma wszystko w nosie- Przepraszam, ale nie mam słów na to...
Strasznie mi Cię żal, drań z męża i w dodatku zostawił Cię z długami, koszmar.
Jednak to Jego sumienie, On będzie odpowiadał za swoje czyny, Tobie pozostaje tylko oddac troski Bogu, sama sobie nie poradzisz
Jesli chodzi o pensje męża, to chyba komornik powinien zablokowac mu konto. Chociaż wiem, że oni są cwani, jeśli pracuje, to pewnie chce wypłatę do rąk, a nie na konto,
pozdrawiam
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 20:38
Oli smutne to wszystko, co piszesz. Nie skupiaj się na tym, "jak on mógł?", bo to Cię tylko osłabi. Jak widzisz mógł i jest to jego problem i bagaż, z którego będzie musiał zdać sprawę przed Bogiem. Ty zadbaj o siebie i swoje dzieci. Przde wszystkim alimenty: zaklad pracy albo komornik. Pójdzie siedzieć trudno, to są właśnie konsekwencje niedojrzałych decyzji i krzywdzących zachowań. Poza tym prawdopodobnie masz podstawy do unieważnienia małżeństwa: mąż zataił przed Tobą romans z tą dziewczyną przed ślubem, a jego kontynuowanie po ślubie stawia pod znakiem zapytania czyste intencje Twojego męża. Zachodzi obawa, że on nie bardzo wie co to wierność, miłość...ale to powinna zbadać odpowiednia komisja, czyli Sąd Biskupi, jeśli podejmiesz taka decyzję.
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 20:59
Dziękuję Wam za wsparcie, proszę o modlitwę, bardzo się boję przyszłości... Nie wiem co zrobię i jak to będzie... jak wygląda taki Sąd , taka rozprawa, czy to słuszne? Nie wiem czy w ogóle kiedyś będzie mi to do czegokolwiek potrzebne... na dzisiaj boję się ludzi , a szczególnie mężczyzn, muszę stworzyć dzieciom normalny dom, ale w jaki sposób, dzisiejsza noc znów będzie trudna... A serce nie sługa... Przecież ja go na prawdę kochałam i chyba ciągle tak jest... choć tyle lat już nie jesteśmy razem... a może to emocjonalne uzależnienie?
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-26, 21:31
Nie musisz decyzji ostatecznych podejmować jdziś. Daj czas czasowi, abyś rozpoznała czego pragnie Twoje serce. Jedno jest pewne: musisz zrobić wszystko, by wyegzekwować alimenty na dzieci. To im słusznie od Twojego męża należy i jeśli nawet on o tym zapomniał, to Ty jesteś zaobowiązana mu to przypomnieć!
bellator [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 07:01
to mi zakrawą z twojej strony na wielką miłość, skoro przez tak długi czas miałaś myśli iż znowu stworzycie rodzinie. Strasznie Tobie wspołczuję lecz iż zawsze powtarzam iż nie warto jest kochać za dwóch. Te karygodne... brak słów na tak podłe zachowanie twojego ex meża... świadczą tylko o nim.... Życie w rozbitym małżenstwie choc jest zapewnie cieżko też ma sens... i walcz o alimenty... niech płaci... dla ludzi nie odpowiedzialnych nie powinno być litosci
katblo [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 10:30
Przepraszam, ale nie nazywamy żony ani męża "ex" bo nie ma czegoś takiego jak ex-sakrament
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.