Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Oli, pozdawiam z modlitwą i buziaczki dla dzieci Twoja młodsza córeczka jest rówieśnicą mojej młodszej
Wspieram modlitwą
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 11:12
Witaj Oli
Nie czytam tu zbyt wiele...ale Twoja historia przykuła mnie do wątku...
nie bede pisać co mysle o tym,co zrobił twoj mąż...mysle za to, ze AWS ma rację
dla wlasnego dobra powinnas zrobić co mozesz aby mozna było powiedziec o tym człowieku - ex mąż
w obliczu Boga
nie tylko USC
wielkiej siły trzeba, zeby podzwignąc taką wiedzę, jaką ostatnio nabyłaś
jestem pewna, ze masz Tu wsparcie duchowe od wielu
jak posadzą drania za alimenty - to i dobrze...nalezy mu sie
ty sobie dasz radę bez niego...jemu nauka dobrze zrobi
a to, ze wziął z Tobą slub pomimo tego, ze oszukiwal Cie stale...to daje nadzieję na przyszłośc
wiem - brzmi strasznie...bo to jakis koszmar, ta Twoja historia...
ale zycie nie kończy sie teraz...masz małe dzieci, a sama tez nie jestes staruszką nad grobem
jeżeli w obliczu Boga mozna stac sie wolnym od związania z takim człowiekiem, to myse, ze trzeba spóbowac...ze warto spróbowac
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-27, 12:06 Każdy kryzys jest szansą poznania prawdy i nawrócenia
Oli napisał/a:
Jedyne co mam to numer do jego żony, bo zadzwonił do mnie z tego numeru a potem posypały się smsy od niej z wyzwiskami i wyjasnieniami kim jest itd. Z tymi alimentami nie poradził sobie komornik kiedy było wiadomo gdzie pracuje, ani sąd , ani policja. (...) Pamiętam,że sędzia podczas sprawy rozwodowej bardzo była zdziwiona,że nie zgadzam się na rozwód, że potem w końcu zgodziłam się ale nie prosiłam o orzekanie o winie, myślałam,że mnie tak bardzo nie znienawidzi, że może w końcu do nas wróci...
Nie jest przypadkiem, że Pan Bóg stawia nam takich, a nie innych małżonków i wchodzi w sakramentalne przymierze kiedy małżonkowie przysięgają sobie miłość. Są oni dla siebie drogą do zbawienia przez Jezusa, który jest pomiędzy nimi. Oczywiście ta droga prowadzi do zbawienia jeśli przynajmniej jeden z małżonków wejdzie na nią, a więc gdy będzie w relacji z Panem Jezusem.
Co oznacza bycie w relacji z Jezusem? Co oznacza być świadkiem Jezusa? Czy ta pani z którą jest Twój mąż jest w oczach Jezusa jego żoną? Czy zawierała z nim sakramentalne przymierze? Czy Pan Jezus pochwala zgodę na rozwód?
Dopóki jestem na drodze doskonalenia swojej relacji z Bogiem, dopóty mam szanse mądrze pomagać mojemu współmałżonkowi w nawróceniu (w zbawieniu) np. mądrze stawiając mu granice. Tej umiejętności, tej trudnej sztuki stawiania granic można się uczyć we współpracy z Duchem św. Podstawą jednak jest oparcie się na Prawdzie i Miłości, która prowadzi do nawrócenia - do wolności.
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 12:29
Andrzeju wiem,że zgoda na rozwód nie jest dobrem, ale w chwilach kiedy ktoś tak dręczy psychicznie, że nie można tego wytrzymać człowiek podejmuje takie decyzje. A z drugiej strony może właśnie ten rozwód spowodował, że zaczęłam się zastanawiać nad ważnością tego sakramentu... Mój mąż wie jak mnie podejść. Podpiera się tym sakramentem przysyłając mi np. smsy z hasłami typu : "przed Bogiem ty zawsze będziesz moją żoną" lub " powiedz, że przed Bogiem jesteś moją żoną, że to jest ważne", choc wiem ,że ten Bóg nic dla niego nie znaczy. Dlatego chyba potrzebuję tego unieważnienie żeby już nie miał takich podstaw. Dręczy mnie psychicznie, daje nadzieję a potem *zimny prysznic... Bywał przez bardzo długi czas,że mnie szpiegował. To jest chore... Jemu wolno wszystko, mnie nic. Kiedyś odwoziłam pewnego misjonarza samochodem, bo miał spotaknie z dziećmi w szkole i od razu dostałam smsa "z kim to ja się wożę po mieście". Muszę się od niego uwolnić, bo mnie zniszczy psychicznie. A jedynym sposobem jest orzeczenie nieważności , a do tego potrzebny jest rozwód. Dawno temu pisałam tutaj na forum o tym jak rozsypuje się moje małżeństwo. Jak mój mąż znika, ucieka, ciągle nas zostawia i wraca. Teraz po latach wszystko ułożyło się w logiczną całość. Wiem już gdzie był gdy nie mieszkał z nami... właśnie skończyła się w moim domu wizyta duszpasterska... zapytałam co robić? Ksiądz powiedział,że powinnam się starć o to orzeczenie nieważności... Nawet nie po to,żeby od nowa układać sobie życie ale po to żeby mieć spokój...
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 13:07
Oli napisał/a:
Ksiądz powiedział,że powinnam się starć o to orzeczenie nieważności... Nawet nie po to,żeby od nowa układać sobie życie ale po to żeby mieć spokój...
Oli... żeby mieć spokój, to najpierw trzeba poukładać się samemu z emocjami, nauczyć stawiać granice, jak wyżej napisał Andrzej. Stwierdzenie nieważności nie zadziała "magicznie" w ten sposób, że automatycznie odzyskasz spokój, którego Ci brakuje.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-27, 13:46 Święty spokój
Oli napisał/a:
" powiedz, że przed Bogiem jesteś moją żoną, że to jest ważne", choc wiem ,że ten Bóg nic dla niego nie znaczy.
Czyżby nic nie znaczy? A może jest to wołanie "Udowodnij (pokaż) mi swoją postawą wierności sakramentowi, mądrym stawianiem mi granic, że istnieje Bóg i że mnie tak bardzo kocha, ze oddaje życie za mnie". Czy to nie jest wołanie o miłość mądrą i ofiarną, która ma nas prawdziwie uszczęśliwiać, prowadzić do zbawienia?
Oli napisał/a:
"
Dlatego chyba potrzebuję tego unieważnienie żeby już nie miał takich podstaw.
Żebym miała "święty spokój"? Nie musiała walczyć o małzeńsstwo, nie musiała rozwijać się, uczyć się mądrej miłości - stawiania granic...
Oli napisał/a:
Dręczy mnie psychicznie, daje nadzieję a potem *zimny prysznic...
No własnie, to jest skutek braku umiejetności stawiania z miłością, a więc z Panem Bogiem granic :)... Widzisz dlaczego jest kryzys i jaki ma on głębszy sens....
Oli napisał/a:
właśnie skończyła się w moim domu wizyta duszpasterska... zapytałam co robić? Ksiądz powiedział,że powinnam się starć o to orzeczenie nieważności... Nawet nie po to,żeby od nowa układać sobie życie ale po to żeby mieć spokój...
"Święty spokój"? :)
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
laura_33_31 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 17:28
Panowie Andrzej i Jarek321, czytam co napisaliście i nie wierzę!!!!!
Nie macie zupełnie racji!!!
Oli powinna starać się o unieważnienie związku zawartego jak wstępnie widać na okrutnym kłamstwie.Ona nie ma obowiązku walczyć o ten związek bo tego związku nie ma i nigdy nie było!
Oli ma o co walczyć.Ma chorą córeczkę, wymagającą ciągłej fachowej opieki.Ma walczyć o alimenty dla dzieci, i o spokój dla siebie!!!
I nie piszcie więcej takich rzeczy , bo czytając was ma się wrażenie jakby to Oli była tą osobą która powinna przybrać rolę cierpiętnicy i walczyć ponad wszystko o męża!
A on jak motyl z kwiatka na kwiatek
Mężczyzna, który zadawał się z 15 latką kim jest wg was???? Czego jest warty????
Jeśli Bóg postanowi dać mu szansę aby się zmienił to zrobi to sam bez poświęceń Oli!
Śmiem stwierdzić panowie,że słaba jest wasza wiara.Podpieracie się mądrymi cytatami i tyle.
Droga Oli kapłan miał rację. Ufam,że dobry Jezus wskaże Ci drogę.
I choć po ludzku niektórzy będą Cię krytykować to On na pewno dobrze Ci doradzi, bo tylko On zna Twoje serce.
Z Panem Bogiem .Pozdrawiam.
Imię małżonka/i: Kama
Wiek: 31 Dołączył: 22 Mar 2006 Posty: 349 Skąd: Warszawa
Wysłany: 2011-12-27, 18:07 Takie życie z Bogiem w wierności, mądrej miłości ma sens
laura_33_31 napisał/a:
Oli powinna starać się o unieważnienie związku zawartego...
A co zmieni stwierdzenie nieważności, jeśli człowiek nie weźmie się za pracę nad sobą i nie nauczy mądrej i zarazem ofiarnej (nie cierpiętniczej - to zasadnicza różnica) miłości? Dlaczego miałby tego nie zrobić z tym, któremu szczerze ślubował dozgonną miłość? Dlaczego miałaby Oli mądrze nie pomóc mężowi? Człowiek, który wie jak stawiać granice - NIE CIERPI CIERPIĘTNICZO, żyje w separacji, nie szuka nowych kandydatów na mężów. Nie jest mu lekko, ale Bóg pomaga pokonywać trudności. I takie życie ma sens.
Nie jest przypadkiem, że Oli trafiła na nasza wspólnotę - wspólnotę małżonków zainteresowanych uzdrowieniem swojego małżeństwa poprzez osobisty, duchowy rozwój (12 kroków).
_________________ "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj, jakby wszystko zależało tylko od ciebie" (Święty Ignacy Loyola)
"Najpierw modlitwa, potem przebłaganie, dopiero na trzecim miejscu - daleko "na trzecim miejscu"- działanie" (Święty Josemaria Escriva)
„Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (List św. Pawła do Filipian 4:13)
„I nie uczynił tam wielu cudów z powodu ich niewiary” (Ew. Mateusza 13:58)
www.separacja.org ::: www.sychar.org ::: www.modlitwa.info
Oli [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 19:50
Andrzeju, ja nie szukam nowego kandydata na męża... A jeśli chodzi o święty spokój to tak chcę go mieć... Po tylu latach walki, kiedy dawałam kolejne szanse a on nie robił nic tylko mnie dręczył, kłamał i oszukiwał mam chyba prawo mieć spokój. Wiesz, w ubiegłym roku miała miejsce taka sytuacja... Ponieważ twierdził od kilku już lat,że chce wrócić, chce zacząć od nowa to pozwoliłam mu wrócić. Wrócił ale w domu spędzał tylko noce, w dzień miał ważniejsze sprawy. Święta wielkanocne całe spędził po za domem a ja z dziećmi i tak byłam sama ... w końcu po miesiącu wyszedł do pracy i napisał mi smsa,że do domu już nie wraca, mam przywieźć mu rzeczy... Jeszcze oskarżył mnie,że to moja wina,że zmusiłam go biedaka do powrotu do nas, choć to on cały czas twierdził,że chce wrócić. Teraz wiem,że te święta spędził z tamtą rodziną... ja nic nie znaczę i śmiem twierdzić,że jest tak jak smsie , który napisała mi jego obecna " cywilna żona" - " nigdy mnie nie kochał, byłam tylko wynikiem zakładu między kolegami"... Myślisz,że fajnie jest mieć świadomość tego,że ktoś zrujnował Ci życie bo był wynikiem zakładu?
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 19:56
Drodzy Panowie...czytac sie was nie da
pomylilo sie wam wszytsko z wszystkim
Oli ma prawo do spokoju i wolnosci - chcecie mi powiedziec, ze lepiej wiecie jak byc powinno niz Kościół???
a skoro dopuszcza sie uniewaznienie malzeństwa, to znaczy, ze sa sytuacje kiedy to jes przed Bogiem prawne i godne
bo to co zrobil od poczatku" maz" Oli to świętokradztwo
nie widzicie tego ???
nad czym Oli ma pracowac???
nad malzenstwem, ktore w obliczu Boga bylo kpiną i klamstwem?
moze jestem w bledzie...ale czytajac co Oli pisze, to tak to wyglada
spokoj - przez uniewaznienie takiego malzenstwa, to blogoslawienstwo
Oli moze pracowac nad sobą, jak kazdy z nas...
ale moze nie pod taką presja?
Andrzej...miej litosc
zmien awatar przy swoim nicku...i zastanow sie co mowisz
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 20:57
Dla formalności : kościół nie dopuszcza "unieważniania małżeństwa". Kościół może jedynie badać, czy małżeństwo zostalo ważnie zawarte, czyli czy w ogóle mialo miejsce.
Oli na pewno możesz udać się do sądu biskupiego i poprosić o zbadanie, czy to małżeństwo było ważnie zawarte. I czekać na werdykt. Jeśli okaże się , że ważnie to trwasz w separacji i pracujesz nad nawróceniem męża, jeśli nieważnie to odpuszczasz ratowanie nieistniejącego małżeństwa, a o nawrócenie "męża" warto modlić się dalej, bo zawsze będzie to ojciec Twoich dzieci. Myślę, że są przesłanki, żeby twierdzić, że to małżeństwo nie zostało ważnie zawarte.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 21:12
Ufff Andrzeju czytam..czytam i gały mi wychodzą...właścicielka postu swoje....dziewczyny za nia swoje....ksiądz po kolkędzie swoje....
A Andrzej swoje
zatem ja spytam kto głosi wiare Bóg???..czy Andrzej???
....bo czasami czytam
czytam forum i zastanawiam sie nad jednym??
czy nieraz zapędy nie prowadza przed szyk..nawet przed samego Boga.....
a tak w kwestji formalnej :
wiara nie przymusza..wiara nie zmusza...
za to wiara daje wolnosc i własny wybór
a w dogmatach głoszonych z ust pewnych osób z forum czytam nieraz NAKAZ....
a wg mnie nie tedy droga...co jednemu pasuje ...drugiego zniszczy.....
co jednemu pomogło ...innemu ma szansę zaszkodzić....
i tyle w temacie .....
Oli hmmm jak dla mnie ..po przeczytaniu twego postu....widnieje jasno i przejrzyscie ....
to małżenstwo winno byc zbadane pod wzgledem: formalnie zawartego -czyli czy faktycznie zostało zawarte jako wazne....
i takie mam spostrzeżenie
a dla panów jeszcze małe co nieco.....
walka z wiatrakami nieraz nie ma sensu...ale jeżeli nawet ja wybrałem walke z wiatrakami to
nie mam prawa mówic że tak ma byc bo ja walczę....bo poza Bogiem nikt inny nie wie czy to faktycznie jest WŁAŚCIWE
a napewno nie sam podejmujący walke i decydujący sie na nia
z całym szacunkiem dla koloru zieleni....ale tak to widze
nie zapominajcie ze jesteście tylko zwykłymi ludzmi
pozdrawiam
[ Dodano: 2011-12-27, 21:28 ]
Andrzej napisał/a:
wspólnotę małżonków zainteresowanych uzdrowieniem swojego małżeństwa poprzez osobisty, duchowy rozwój (12 kroków).
12 kroków uzdrawia małżeństwa????
no to chyba cos przespałem..........
Agnieshka [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 21:37
Wlasnie zastanawialam jak to wlasciwie jest...
Kazdy z nas, przypuszczam, zna tresc przysiegi malzenskiej i tak jak to juz zostalo wczesniej wieloktrotnie napisane we wczesniejszych postach na forum, kazdy z nas odpowiada za wlasne przyrzeczenie a nie malzonka. Mysle ze to zrozumiale.
Co dzieje sie jednak jezeli dochodzi do sytuacji, w ktorej malzonek/ malzonka wywiazuje sie z przysiegi rowniez w czasie kryzysu malzenskiego/ separacji, modli sie za swego wspolmalzonka, ALE jest swiadomy tego, ze postawa drugiej strony i z okresu narzeczenstwa, i podczas pozycia malzenskiego daje ewidentne podstawy aby rozpoczac proces o stwierdzenie niewaznosci owego malzenstwa?
Czy taki maz/ zona zakladac powinien rozowe okulary i uwierzyc, ze wymodli cud w psychice wspolmalzonka i ow stanie sie swiadom obowiazkow malzenskich?
Czy tez rozpoczyna proces o stwierdzenie niewaznosci malzenstwa?
Zaznaczam, ze obie postawy wymagaja odwagi.
Prosilabym o komentarze bom bardzo tego ciekawa.
Pozdrawiam.
zen77 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-27, 21:37
Nie jestem zwolennikiem stwierdzania nieważności małżeństwa i zawsze na tym forum w tym duchu pisałem. Generalnie z powodu, że teraz robi się to hurtowo i stosunkowo łatwo. Bez jakiejkolwiek próby pojednania małżonków przez Sąd Biskupi, co chyba jest najgorszym zaniedbaniem.
Jednak kiedy czytam sytuację przedstawioną przez "Oli" to spróbowałbym skorzystać z tego wyjścia, skoro Kościół je nam daje. Jednocześnie bym się dużo modlił o światło Ducha Świętego dla sędziów, by wynik procesu był zgodny z wolą Bożą - przecież Ci księża to tylko ludzie, których decyzję przyjdzie nam przyjąć. I to niekiedy tacy, którzy na kazaniu na mszy św. ślubnej radzą nowożeńcom, że kiedy przyjdą trudne chwile to pani młoda ma mężowi kupić parę piw i dać pooglącać mecz piłki nożnej w telewizji, zaś mąż gdy żona się zdenerwuje, to by załagodzić sytuację ma jej dać 500 zł i pozwolić sobie kupić jakiś ciuch - to cytat.
Jednak rację ma Jarek, gdy pisze, że nawet pozytywny wynik (nieważność) nie da "Oli" automatycznie spokoju. Nie ma żadnej gwarancji, że kiedykolwiek go uzyska. Gdy ktoś ślubował poważnie, to nawet wyrok Sądu Biskupiego, że to małżeństwo było nieważnie zawarte, jest trudny do przyjęcia. W efekcie, zamiast oczekiwanego spokoju, może człowieka dopaść rozdarcie wewnętrzne pomiędzy tym co się czuje, a tym co stwierdził Sąd Biskupi. Ten stan może być gorszy niż ten przed procesem.
Dlatego jeślibym to ja rozważał wystąpienie z pozwem o stwierdzenie nieważności małżeństwa, to najpierw musiałbym mieć przekonanie, że jakakolwiek będzie decyzja Sądu Biskupiego to ją przyjmę. I potem się tego trzymać.
[ Dodano: 2011-12-27, 22:03 ] Do Agnieshki:
Kiedyś słuchałem audycji o stwierdzaniu nieważności małżeństwa - ściągnąłem je sobie z strony Radia Maryja. Była to rozmowa z oficjałem Sądu Biskupiego we Włocławku. Myślę, że jeszcze są dostępne.
Mianowicie usłyszałem tam, że jest tak, że gdy współmałżonek akceptuje jakieś zachowanie, dysfunkcję, czy niedojrzałość tej drugiej strony i nie występuje o stwierdzenie nieważności małżeństwa to małżeństwo pozostaje ważne.
Jeśli natomiast w którymś momencie życia stwierdzi, że jednak przeszkadza mu np. schizofrenia czy niedojrzałość psychiczna współmałżonka (załóżmy, że były też przed ślubem) i wystąpi z pozwem, to Sąd Biskupi najpewniej stwierdzi nieważność małżeństwa.
Jak widać problem jest nie lada. I dużo zależy od nas samych, od naszego podejścia.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.