Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Tresć mjija się z celem żona zrobiła sie teraz mądzejsza powiedziała mik to wczoraj pani bo ma 12 kroków a ja jestem alkocholikem
Nic sie nie mija z celem Jarku..zalezy tylko jakie cele i jak sie dochodzi...
i cóz w tym wielkiego słowo ALKOCHOLIK....jestes czy chcesz czy nie tak wybrałeś.....
a teraz możesz to zmieniać....
cóz wielkiego i trudnego program 12 k.....masz ich multum tylko dla tego uzaleznienia ...spytaj..działaj....
za każdym prawie rogiem kluby AA...mitingi....
brac..przebierać....
więc zamiast pisac i myslec ot wielka mądrala z zony..i taka wielka pani...
mocno soba potrząsnij i zakasaj rękawy
...by Bóg zobaczył że nie na darmo stworzył Jarka jako faceta
pozdrawiam
JAREK-Stogi [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-09, 16:49
Myślałem o tym cały czas tylko wiem że to niewruci do normy . Jak może studęt przeskoczyć profesora nigdy . Miałem profesora który poniżał nas i w naszej rodzinie będzie tak samo . Kocham ją przezyję nie takie baty dostawałem
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-09, 17:27
JAREK-Stogi napisał/a:
w naszej rodzinie będzie tak samo
a ty co scenariusz Jarek piszesz ????
Jak będzie tego nie wiesz -
Jeśli Deizi dobrze przerobi program 12- kroków to nie ma takiej opcji .
Ty się skup teraz na sobie , zrób coś z sobą , mitingi , mitingi , mitingi
Mogę ci dać namiary na grupę AA przy kościele w Gdańsku Złotej Karczmie
Pogody Ducha
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-12, 09:36
JAREK-Stogi napisał/a:
Tresć mjija się z celem żona zrobiła sie teraz mądzejsza powiedziała mik to wczoraj pani bo ma 12 kroków a ja jestem alkocholikem
dziśiaj będemodlił śię z wami mówiłem jestem dobrym informatykiem i ałtomatykiem naprawiłem kompa i zrobiłem mikrofon
usłyszycie nawet jak oddycham
[ Dodano: 2011-12-08, 19:22 ]
Serdecznie witam:)
Bardzo współczuję nieumiejętności zderzenia się z trudną sytuacją i przeżycia lęku, niemocy bez wspomagaczy. Właśnie po to jest terapia.
W zonie nie przeszkadza Ci jej zdobywanie wiedzy , raczej lęk ,że nie da się zmanipulować posiadając wiedzę o problemie, który dotyczy Was obojgu.., o szacunku do siebie, o swojej godnosci i stawiania granic.
Życzę jej umiejętności odnalezienia siebie w tej sytuacji i umiejętności życia z tym co ją spotkało. Tobie zyczę Jerek chęci do zmiany siebie z Bogiem , chęci i odwagi do zderzenia się z trudnymi doświadczeniami na trzeźwo, zwyczajnie...przede wszystkim polecam mitingi, grupy wsparcia, CODZIENNĄ EUCHARYSTIĘ. Jestem przekonana Jarku ,że odnajdziesz wiarę w siebie, wiarę w swoją godność dziecka Bożego.
Oboje zawierzcie Chrystusowi i działajcie TYLKO Z NIM , bez Niego nie ma szans.
Obfitości lask Bożych Życzę Wam , nowego spojrzenia na siebie, wyrozumiałości, szacunku.
Pozdrawiam serdecznie.
Niech Pan Wam błogosławi
JAREK-Stogi [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-14, 20:53
pokochac to tesz znaczu zrozumiec jak nie rozumiesz drugiej osoby to nie zrozumiesz siebie Pan powidział jesten słowem A SŁOWO PRZYSZŁO O DEMNIE ja dałwm słowo zonie a ona o tym zapomniała ja dotrzymuje słowa niewiem jak ona . Wzdrowiu i chorobie .Mam kuzyna jest księdzem rozmawiałem o mojej sytuaci i powiedział .Pan prowadzi i pan wie co robi zycie iest wielką tajemnicą tylko on wie co będzie dalej modlę sie z nim codziennie prosił bym pojechał do niebo z rodziną wien ze to niemozliwe ale pojadę sam moze mi pomoże śp ojciec powiedział mi jeć do Jarka on ci pomorze i tak zrobię kiedyś myślałem rodzina niepomoze teraz sprawdze .Muszę iść do spowiedzi i teraz wiem do kogo .Podałem mu moje chaso i czyta to co piszę wiem ze nikomu niepowie a zobacze sie z nim niedługo
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-15, 08:48
JAREK-Stogi napisał/a:
pokochac to tesz znaczu zrozumiec jak nie rozumiesz drugiej osoby to nie zrozumiesz siebie Pan powidział jesten słowem A SŁOWO PRZYSZŁO O DEMNIE ja dałwm słowo zonie a ona o tym zapomniała ja dotrzymuje słowa niewiem jak ona . Wzdrowiu i chorobie
Pewnie Jarku że w zdrowiu i chorobie....
ale przysiega to też miłośc..
a miłośc to szacunek dla drugiego...to wspieranie i bezpieczeństwo...własne i innych....
a nałóg jest grzechem....od jakiego trzeba sie uwolnic....
bo ona paralizuje i wyzwala zło....
zatem by pomóc.....
wspierac w chorobie ...znaczy wspierac mądrze.....
nie wspierc samej choroby(nałogu)...a wspierac w uwolnieniu z tej choroby....
i mimo że to nieraz wygląda na bezdusznośc ....jest jednak formą wsparcia....
tak niestety bywa że czasami trzeba na siłe zaaplikować lekarstwo do ust pacjenta...
by uratowac mu zycie.....
pozdrawiam i cieszy mnie że walczysz o siebie Jarku
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-15, 10:46
JAREK-Stogi napisał/a:
pokochac to tesz znaczu zrozumiec jak nie rozumiesz drugiej osoby to nie zrozumiesz siebie Pan powidział jesten słowem A SŁOWO PRZYSZŁO O DEMNIE ja dałwm słowo zonie a ona o tym zapomniała ja dotrzymuje słowa niewiem jak ona . Wzdrowiu i chorobie .Mam kuzyna jest księdzem rozmawiałem o mojej sytuaci i powiedział .Pan prowadzi i pan wie co robi zycie iest wielką tajemnicą tylko on wie co będzie dalej modlę sie z nim codziennie prosił bym pojechał do niebo z rodziną wien ze to niemozliwe ale pojadę sam moze mi pomoże śp ojciec powiedział mi jeć do Jarka on ci pomorze i tak zrobię kiedyś myślałem rodzina niepomoze teraz sprawdze .Muszę iść do spowiedzi i teraz wiem do kogo .Podałem mu moje chaso i czyta to co piszę wiem ze nikomu niepowie a zobacze sie z nim niedługo
Witam serdecznie!
Jarku... chciałabym zapewnić Ciebie o bardzo ważnej sprawie... Mianowicie o tym ,że mam swiadomość ,że nalezy oddzielac grzeszność od człowieka. Szczególnie jeśli chodzi o relacje z osoba uzaleznioną , nie jest to łatwe i dobrze by było żebyś i Ty miał swiadomość , albo próbował zapamiętać ,że wszystkim jest trudno i wszyscy cierpią w środowisku gdzie numerem 1 jest alkohol , stąd bardzo często takiego człowieka zamyka się w ramach "zły człowiek". Zrozumienie, a własciwie wyrozumiałość dobrze , by było gdyby toczyła , budowała się się u was jakby dwutorowo. To znaczy Ty i zona korzystacie z Sakramentaliów i jednocześnie z terapii ( żona dla wspóuzaleznionych , Ty dla osób uzaleznionych) .
Zrozumiec samego siebie jest najtrudniej...i od tego się zaczyna...Od siebie , od pokochania siebie miłoscią Chrystusa, z Chrystusem, a to jest proces, to porzebuje czasu i nauki cierpliwosci szczególnie wobec samego siebie.
Niniejsza analiza dotyczy relacji między duchowością a chorobą alkoholową. Im bardziej szczegółowo poznajemy mechanizmy uzależnień chemicznych, tym bardziej oczywisty okazuje się ich związek nie tylko ze sferą fizyczną i psychospołeczną człowieka, lecz także ze sferą duchową. Niniejszy tekst prezentuje w kolejności: opis sfery duchowej, opis podstawowych mechanizmów alkoholizmu, wpływ tej choroby na duchowość człowieka oraz rolę duchowości w odzyskiwaniu trwałej trzeźwości i przezwyciężaniu choroby alkoholowej.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ps. Jeśłi Twoje oczekiwanie względem bliskich nie zostanie spełnione , to pomyśl ,że to nie koniecznie dlatego ,że sa źli...testowac swoich bliskich to tez nie sposób na dobrą relację...
Jak wiesz o pozytywne relacje się zabiega , dba i pilęgnuje....to tez wymaga czasu, raz jest lepiej raz gorzej...
Polecam ksiązke "Rak duszy"EWY WOYTYŁŁO
Jarku WIERZE ,ŻE NIE JEST ŁATWO , ale w bólach rodzą się piękne rzeczy , tak jak w bólach rodzi się dziecko.
Życzę Ci wszystkiego dobrego :)
Pogody ducha
smutnamała2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-15, 15:48
[quote="JAREK-Stogi"] ja dałwm słowo zonie a ona o tym zapomniała
Hmmmmmm..................................
w tym słowie, mieści się lojalność, wierność(popadanie w nałóg, jest też swego rodzaju zdradą) miłość, uczciwość małżeńska.......
można by tu dużo polemizować, kto dotrzymuje słowa, a kto nie, ja nie mam na to ochoty, bo uważam, że to nieistotne..........każdy powinien zaczynać od siebie.................
ja dotrzymuje słowa niewiem jak ona .
Jestem teraz chora, przeziębiona......i gdzie jesteś????????
gdzie byłeś, jak dzieci chorowały?????
gdzie było wsparcie, pomoć???????
prosił bym pojechał do niebo z rodziną wien ze to niemozliwe
zapytam więc dlaczego niemożliwe.......nie pytałeś minie o to, czy pojadę, nie wspomniałeś nawet o tym..........
jestem za......możemy jechać, kiedy i gdzie?????.........
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-15, 19:11
Smutnamała2
Serdecznie witam:)
Oj, przeziębienie to tez nieciekawa sprawa, wspomnienie cieknącego nosa nie nalezy do tych ciekawych...
Rozumiem Cie smutna...
Nie wiem , ponieważ (wybacz) nie zawsze mogę być tutaj i śledzic historie, czy uczestniczysz w terapii dla współuzaleznionych? To bardzo ważne...
Ważne jest poznanie mechanizmów tej choroby , dla Ciebie i dla męża. Ważne jest nauka umiejetności przyjęcia dojrzałej postawy wobec siebie współuzależnionego i wobec uzaleznionego. To wymaga pracy i wysiłku.
Dla Ciebie od równiez ks.Dziewieckiego
"Zadaniem doradcy duchowego jest nie tylko pomaganie współuzależnionemu, by dojrzale pokochał samego siebie, lecz by podobną miłością objął innych ludzi, w tym także osobę uzależnioną. Również tutaj grożą postawy skrajne. Jedną skrajnością jest naiwne litowanie się nad uzależnionym, a drugą skrajnością jest wycofanie miłości wobec niego. Tymczasem dojrzała miłość jest działaniem (konkretne słowa i czyny), dostosowanym do sytuacji i postępowania drugiej osoby. Dojrzale pokochać osobę uzależnioną to najpierw poznać mechanizmy jej choroby (kompulsywne regulowanie emocji drogą chemiczną; system iluzji i zaprzeczeń; ekstremalne skoki w przeżywaniu samego siebie; manipulowanie najbliższym środowiskiem, by tworzyć sobie komfort picia). Wtedy dopiero rozumiemy, że dojrzała miłość polega na stosowaniu zasady: „ty nadużywasz alkoholu, ty ponosisz konsekwencje”. Ponoszenie przez uzależnionego bolesnych konsekwencji sięgania po substancje uzależniające jest bowiem koniecznym warunkiem uznania prawdy o sobie i podjęcia terapii. Stosowanie powyższej zasady musi być jednak bardzo konkretne. Oznacza to na przykład, że współmałżonek uzależnionego (najczęściej żona) nie podaje posiłków, jeśli uzależniony wydał pieniądze na alkohol, nie pierze jego pobrudzonych ubrań ani nie usprawiedliwia go w pracy, gdy jest nietrzeźwy. Rozumie bowiem, że lepiej jest, by uzależniony był głodny czy nawet stracił pracę, niż miałby stracić życie na skutek trwania w chorobie alkoholowej.
Tak rozumiana kompetentna miłość nie jest zwykle możliwa, jeśli osoba współuzależniona pozostaje sam na sam z alkoholikiem. Uzależniony bywa wtedy agresywny, a nawet groźny. Potrafi znęcać się fizycznie i psychicznie. Potrafi kłamać, manipulować, szantażować lub wzbudzać litość. Realizowanie zasady kompetentnej miłości wymaga zatem wyjścia z ukrycia i osamotnienia, by poszukać wsparcia na zewnątrz."
Pozdrawiam serdecznie :)
Kuruj się , zdrowia zyczę ispokoju
JAREK-Stogi [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 06:21
Życie trzezwiejącego alkocholika jest cięszkie szczegulnie jak brakuje podparcia co morze pomuc modlitwa kiedy wrzystko dookoła się wali (dzisiaj jestem trzezwy a czy będe miał motywacię by jutro tesz wytrzymać )ktoś morze powiedziec zrób to dla siebie ,ja powiem czy warto ,ktoś powia bo rodzina i dzieci ,ja powiem zostałem sam ,to jest strasznie cięszki krzyż
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 09:56
Jarek, kiedy byłeś ostatnio na mitingu?
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 10:14
Gratuluję Jarku;)
ucieszyłam się jak przeczytałam ze jednak chcesz trzeźwieć i zaczynasz to robić
JAREK-Stogi [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 16:12
tylko żeby żona tesz to zauwarzyła święta idą a ja zostane sam
smutnamała2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 17:00
JAREK-Stogi napisał/a:
tylko żeby żona tesz to zauwarzyła święta idą a ja zostane sam
zauważę jak zobaczę czyny a nie tylko obietnice.........
w Święta, ?????sam mówiłeś żę nie przyjedziesz.....................więc o co chodzi???????????
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.