Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Właśnie napiszecie czemu piłem właśnie dla tedo ze niebyło w domu nic innego jak nazekanie upominanie bo.... czegoś nie zrobiłe a ja się na tym nieznałem robiłem ile się dało
Nie chcę Cię demotywować, ale dopóki będziesz szukał usprawiedliwienia dla swojego chlania w innych ludziach, to nie ruszysz do przodu.
Pijesz, bo jesteś słaby (słabszy, niż inni), a nie dlatego, że ktoś coś.
Ludzie mają większe tragedie, niż brak ciepłego słowa od żony, wiesz?
Tracą kończyny, wzrok.
Patrzą na śmierć swoich dzieci chorych na raka.
Patrzą na życie w cierpieniach swoich dzieci chorych na pęcherzycę (znasz, co to za choroba? skóra jest delikatna jak papier, byle dotyk powoduje jej pęknięcie i rany, dziecko NIEUSTANNIE cierpi, w dzień i w nocy).
Tracą bliskich w tragicznych wypadkach.
I wierz mi - nie wszyscy piją.
Mam nadzieję, że żona nie słyszała nigdy od Ciebie takich słów, że pijesz przez nią.
Najpierw stań w prawdzie. Tak, jestem słabszy niż myślałem, jestem słabszy niż pewnie inni (to nie tragedia i nie koniec świata!). Piję, bo jestem słabszy. Dziś i wczoraj jestem słaby, a jutro jaki będę? Ode mnie zależy.
Ale by wzmocnić charakter nikt Ci nie jest potrzebny. Trzeba tylko chcieć i wziąć odpowiedzialność za swoje picie. I pójść po pomoc.
smutnamała2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-06, 23:28
Satine napisał/a:
Mam nadzieję, że żona nie słyszała nigdy od Ciebie takich słów, że pijesz przez nią.
Tak słyszałam i to nie raz, ostanio, to padły takie słowa "bo ty mnie w to pchasz"
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-06, 23:32
Satine napisał/a:
Najpierw stań w prawdzie. Tak, jestem słabszy niż myślałem, jestem słabszy niż pewnie inni (to nie tragedia i nie koniec świata!). Piję, bo jestem słabszy. Dziś i wczoraj jestem słaby, a jutro jaki będę? Ode mnie zależy.
Ano Jarku czy sie podoba czy nie ...Satine trafiła....
a tu fajny artykuł do poczytania....
bys zobaczył że są tacy jak ty ...i potrafia otwarcie juz o tym mówić..i skończyli z zaprzeczaniem...
trzymaj sie chłopie i nie ulegaj mazgajeniu sie nad soba...
bo to bez sensu....
pozdrawiam
[ Dodano: 2011-12-06, 23:37 ]
smutnamała2 napisał/a:
Tak słyszałam i to nie raz, ostanio, to padły takie słowa "bo ty mnie w to pchasz"
dejzi to normalka bo skoro Jarek nie jest winny...i nie jest winna flacha ze do niego przylega ...to ktos musi byc winny...prawda???
ale ty juz wiesz że to nie jest prawda i tak trzymaj.....
Jarek....to teraz moze cos pomoge....przynajmniej w toku myslenia...
daj spokój z wina dejzi za twoje picie...jeżeli jeszcze nie potrafisz uznac że sam do tego ciągniesz ...to przynajmniej utrzymuj że flaszka cie sama zaatakowała....
a reszta przyjdzie z czasem zdrowienia...
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-07, 07:55
Jarek....dla czynnego nałoga wszystko da sie usprawiedliwić,zracjonalizować,zmanipulować aby uzasadnić konieczność swojego ciągu na flaszkę.
Nie ma takiego s--nistwa którego alkoholik nie wymyśli by udowodnić soebie i otoczeniu konieczność napicia się.
Tak działa"kusy"........tak działa ubezwłasnowolnienie,zniewolenie alkoholem,nałogiem.
Jarek........masz wybór........możesz manipulować sobą,obrażać się na mnie,pisać że masz dość rad(no ta bene ja ich nie daję) ,obrażać sie na Dejzi,cytować rzewne wiersze x.Twardowskiego ...możesz nawet wyć z żalu jak to Ci jest żle..........możesz mieć poczucie krzywdy i żalu do Boga...............ale ja to wszystko znam z własnych doświadczeń...........to manipulacja i zakłamywanie,to zniewolenie i ubezwłasnowolnienie.
Masz wyjście.................. proste.......nic nie kosztujące...........idż na mityng............ chodż codziennie na mityng AA.............tam raczej się nie napijesz.............a dostaneisz wsparcie.
Wybór jest Twój.
Tak jak Ci napisałem:każdy przestaje pić:tylko nie każdy za życia.
Malwina83 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-07, 09:48
nałóg napisał/a:
Tak jak Ci napisałem:każdy przestaje pić:tylko nie każdy za życia
Tak jak nałóg napisał, weź to sobie do serca, oby tylko nastąpił taki dzień , w którym będziesz mógł trzeźwo spojrzeć na swoje życie.
Żeby mogło się coś zmienić, każdy powinien zacząć od zmiany siebie samego.
Najłatwiej obwiniać za picie innych(każdy alkoholik to robi), najprościej zwalić na swoją żonę...
Twoja żona dzielnie walczy o swoją rodzinę, o Was, ......nie zaczęła pić, powód by się znalazł...hmmm np. brak wsparcia i pomocy męża......
Jarek nie chce Cię zdołować, ani atakować, ani mi to przez myśl nie przeszło, ale ja widzę to wszystko z perspektywy dziecka alkoholika ....schemat jest ten sam, Ty zupełnie obca mi osoba i mój ojciec, a zachowujecie się wręcz identycznie....zawalcz o swoje trzeźwe życie, dla swojej rodziny ale szczególnie dla siebie.
Może to brutalne co teraz powiem, ale pomyśl o swojej śmierci..... będzie na trzeźwo czy po pijaku?....ja nie raz zastanawiam się nad tym jak mój ojciec zakończy swoje życie....
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-07, 11:04
Malwina83 napisał/a:
Może to brutalne co teraz powiem, ale pomyśl o swojej śmierci..... będzie na trzeźwo czy po pijaku?
Nawet nie wiadomo czy znajdzie się ktoś, kto by ten znieczulacz wlał do ust gdy sił zabraknie. Tak ta najtrudniejsza chwila życia może być przeżywana na sucho i co wtedy Jarek?
Masz czas, dasz radę i obyś był już teraz na dnie swego kieliszka.
Pogody ducha
Stanisław1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-07, 19:16
"To co napisałam jest prawdą - o ile mi wiadomo Kościół możne stwierdzić nieważność małżeństwa właśnie z tego powodu że dana osoba wstąpiła w związek małżeński jako niedojrzała emocjonalnie i niezdolna przez to do podjęcia istotnych obowiązków jakie się z życiem małżeńskim wiążą."
Witam Cię serdecznie!
Przepraszam, że w wątku Dejzi i Jarka, ale akurat to co napisałaś wymaga mojej odpowiedzi. Zgadza się, są trybunały kościele, które się tym zajmują. Są księża, którzy tak działają. Nie mnie jednak oceniać ich postępowanie, bo o słuszności własnych decyzji i tak dowiedzą się na sądzie ostatecznym.
Wejrzyj jednak głębiej w nauczanie kościoła, a zobaczysz, że Jan Paweł II nauczał, że małżeństwo jest czasem, aby dojrzeć.
Ale to dobrze, że jest w Tobie taki bunt i kontestacja sakramentu, to może właśnie i dla Ciebie jest teraz czas, aby zrozumieć znaczenie tego sakramentu.
Nie ma takiej pary, która by stanęła przed ołtarzem i nie otrzymała Bożego błogosławieństwa.
Pozdrawiam serdecznie:)
lena [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-07, 21:19
Katalotko...oczywiscie że rację masz.
Mado..Ty równiez co do ....Kościół moze stwierdzić nieważność małżeństwa własnie z tego powodu że dana osoba wstąpiła w związek małżeński jako niedojrzała emocjonanie i niezdolna przez to do podjęcia istotynych obowiązków jakie się z życiem małżeńskim wiążą.
...tyle,że....Katalotka pisze o potrzebach kobiety i możliwej zmianie"krzywdziciela",....więc Twoja odpowiedź nijak sie ma do powyższego.
Uznałam ze chcę o tym przypomnieć akurat w jego wątku ponieważ po jego wypowiedziach mam wrażenie ze on własnie zamierza "leżeć" jak to sam napisał i nie podejmować tych własnie obowiązków.
...nawet jeśli leżeć zamierza(w co raczej wątpie...ot bezsilność),to jest to TERAZ.....nie w dniu zawarcia małżeństwa.
Jarku....dziekuj Bogu i Dejzi,bo masz ogromne szanse na zmiane siebie i naprawe małżeństwa.
Nie zmarnuj jej!
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-07, 21:54
lena napisał/a:
nawet jeśli leżeć zamierza(w co raczej wątpie...ot bezsilność),to jest to TERAZ.....nie w dniu zawarcia małżeństwa.
często na tym właśnie polega ta niedojrzałość która istnieje w chwili zawierania małżeństwa a podczas jego trwania okazuje sie ze ktoś woli leżeć i nie podejmować tych obowiązków - po prostu w taki sposób najczęsciej sie ona ujawnia
Wiadomo są to trudne sprawy i nie ma tu reguły jedynej.
Staniosław bardzo fajnie zauważył ze dojrzewamy podczas trwania małżeństwa i to prawda.
Lecz są osoby któe tego dojrzewania nie podejmują, wolą niektórzy leżeć, inni pić jeszcze inni wymieniają małzeonka na leszy model itd
Inaczej nie byłoby stwierdzania nieważności małżeństw przecież.
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-08, 07:53
mada27 napisał/a:
często na tym właśnie polega ta niedojrzałość która istnieje w chwili zawierania małżeństwa a podczas jego trwania okazuje sie ze ktoś woli leżeć i nie podejmować tych obowiązków - po prostu w taki sposób najczęsciej sie ona ujawnia
A kto tak naprawde jest dojrzały do roli małżeństwa...czy też roli rodzica..na poczatku swojej drogi????
mada27 napisał/a:
Staniosław bardzo fajnie zauważył ze dojrzewamy podczas trwania małżeństwa i to prawda.
uczymy sie prędzej tej roli...i jako ludzie mamy szanse byc lepszym bądz gorszym uczniem
dlatego chocby to
lena napisał/a:
ot bezsilność
a w skutek tego ma sznse powstać to
mada27 napisał/a:
wolą niektórzy leżeć, inni pić jeszcze inni wymieniają małzeonka na leszy model itd
taka jest natura człeka że PROBLEM daje rózne działania....
a miejsce wpólmałzonka jaki staje wobec obiektu dotknietego problemem
ma sznse byc dwojaka....
1.albo zrozumieć co i dlaczego sie stało i jakos pomóc
2.uznać cos jako niedojrzałośc i odcinając sie umyc rece
pozdrawiam
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-08, 11:08
Norbert1 napisał/a:
1.albo zrozumieć co i dlaczego sie stało i jakos pomóc
jak najbardziej trzeba zrozumieć i próbować pomóc
ale jak często tu piszecie kazdy sam musi wziąść za siebie odpowiedzialność za to co robi i za swoją ewentualną niedojrzałość, nie da rady tego zrobić za kogoś - co zresztą nawet widać chociażby w staraniach Dejzi, która dwoi sie i troi a ma na głowie jeszcze wszystko co związane jest z wychowywaniem i utrzymaniem dzieci
Ja nie oiceniam czy jest dojrzała czy nie, ale podejmuje trud a to już bardzo dużo na drodze ku dojrzałości.
Jeśli jednak ktoś tego trudu nie podejmuje - nie wnikam tu az tak bardzo w przyczyny ponieważ co innego się ze tak nazwe "zawiesić", mieć jakiś kryzys, załamanie chwilowe, a co innego wg mnie całkowicie wycofać się z obowiązków małżeńskich i emocjonalnie i również fizycznie i w tym trwać.
Nie chce pisać o przyczynach tej niedojrzałości, bo te są różne. Ale nie zmienia to faktu ze Kościół unieważniając małżeństwo z powodu niedojrzałości stwierdza tym samym, że ktoś nie jest do niego zdolny.
Wiec nie jest tak że każdy da rade podołać temu zadaniu jakim jest małżeństwo.
A co do tego kto był aż tak bardzo dojrzały w momencie zawierania małżeństwa, to nie jest tak że trzeba być aż w 200% "niewiadomjak" dojrzałym.
Jednak konieczna jest tak zwana minimalna dojrzałość, świadomość obowiązków jakie będą w małżeństwie i brak przeciwskazań własnie w postaci chociażby wswzelkich nerwic chociażby deprywacyjnej - czesto okazuje się po ślubie własnie ze ktoś na to cierpi, ale jakby nie byo w chwili kiedy wypowiadał "tak" nie był do końca świadomy tego co robi.
Ja tu ekspertem nie jestem, ale jeśli kogoś interesuje ten temat może sobie poczytać "Integracje emocjonalną" i tam bardzo fajnie jest wyjaśniona sprawa niedojrzałości emocjonalnej i niezdolnośc z jej powodu do podjęćia świadomej decyzji o małżeństwie - co jak wiadomo jest konieczne -ta świadomość- do tego aby małżenstwo było ważnie zawarte.
a jeśli ktoś nie ma ochoty czytać tej ksiązki, to na szybko tylko dodam, ze skutkiem wyżej wspomnianej nierwicy deprywacyjnej czy samej deprywacji jest własnie niedojrzałość emocjonalna
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-08, 13:57
mado nikt nie kwestjonuje że ktos cos kiedys zataił i wszedł w małżeństwo z pewnym wypaczeniem-jakie zapewne rozwala dany czy inny związek...
I tu sie z toba zgodzę że róznie to bywa...
Ja jedynie odnosze sie do sprawy dejzi i Jarka ..choć anim w tym spec...ani nie miałem doświadczeń w sprawach uzaleznień alkocholowych....
tu najwięcej do samego Jarka ma szanse napisac nałog ...
Ja jedynie moge tylko zrozumiec to...
że dejzi jest dla mnie dojrzałą mężatką chocby dlatego że w tak cięzkiej dla niej ,dzieci a ogólnie całej rodziny sytuacji ,,,jest odpowiedzialna za siebie..dzieci i jeszcze męża jaki kuleje emocjonalnie....
i o tym pisałem pomaga na ile może..potrafi i jest to wskazane...
a mogłaby umyc ręce i powiedziec...mam gdzies męża pijusa....lub nie zasłużyłam na takiego męża od Boga...
i całkiem oderwać sie od tematu....
Ja też nie neguje że Jarek da radę pokonac to zniekształcenie ludzkie jakim jest alkochol i wzmocniony na duszy i umyśle..zacznie walczyc o siebie ..dbac o siebie i rodzinę...
Nie umiem napisac np wprost...czy nawet w domysle
że ktoś jest niedojrzały....bo ja przyjmuje że ktos w danej chwili kuleje...nie radzi sobie z życiem..przerastaja go problemy...ucieka przed problemami
..ale jak napisała to lena bo jest na ten czas bezsilny
..bo nikt go nie nauczył jak działac ..nikt nie wskazał formy rozwiązania problemów..i najważniejsze nikt mu nie powiedział
stary nawet jak cos sknocisz ...to nie ma sprawy mogłes to zrobic
ale działaj dalej a nastepna raza wyjdzie ..uda się....
mado wiadomo zgadzam sie z tym co piszesz o książce ..zgadzam sie o skutkach jakie opisujesz...
tylko że może to co pisałas w temacie Jarek dejzi nie jest zbyt pochopnym wnioskiem
i chyba tyle ...pozdrawiam
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-08, 14:02
Czasem najlepszą pomocą jest brak jakiejkolwiek pomocy.
Nie zawsze ciągnięcie za uszy i gadanie dasz rade każdy daje trzeb tylko chcieć przynosi dobry skutek.
Ale dziękuję za to co napisłeś, bo dużo empatii w Twojej postawie jest i nawet troski.
[ Dodano: 2011-12-08, 14:06 ]
Norbert1 napisał/a:
mado nikt nie kwestjonuje że ktos cos kiedys zataił i wszedł w małżeństwo z pewnym wypaczeniem-jakie zapewne rozwala dany czy inny związek...
nie miałam na myśli zatajenia;) często ludzie nie wiedzą o swoich ułomnościach, a to nie wyklucza syuacji ze mogą w "odmiennym" stanie, jakim jest np deprywacja, wy[powiedzieć skaramentalne "tak"
(rzadko chba sie zdarza ze ktoś niedojrzałość zataja, a nieważności z tego własnie powodu są uznawane najczęściej)
JAREK-Stogi [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-08, 18:13
Tresć mjija się z celem żona zrobiła sie teraz mądzejsza powiedziała mik to wczoraj pani bo ma 12 kroków a ja jestem alkocholikem
dziśiaj będemodlił śię z wami mówiłem jestem dobrym informatykiem i ałtomatykiem naprawiłem kompa i zrobiłem mikrofon
usłyszycie nawet jak oddycham
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.