Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
proszę o bezstronna pomoc
Autor Wiadomość
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-31, 21:50   

tymeka napisał/a:
nie wiem co mam o tym myśleć........

tymeko na spokój poczytałem cały twój temat...

i na poczatek przyszło to..........
nie poprawisz własnej relacji i zycia jeżeli stanowczo nie powiesz STOP....
i zerwiesz tą błędna relację

zastanawiałem sie nad tym co napisał nałóg
nałóg napisał/a:
Wiesz na czym polega przemoc????

Na sterroryzowanej psychice...
Na utrzymywaniu w stałym zagrożeniu......
Na podsycaniu lęków.......
Na manipulacji......
Na dezawułowaniu osobowości......
Na wmawianiu bezwartościowości............
Na stwarzaniu atmosfery zagrożenia......
Na ciągłym działaniu na obiżenie poczucia wartości.......
Na tym ,że w zasadzie to ofiara jest skazana na kata.................


w zasadzie zgadza sie bo większośc punktów cechuje własnie ludzi przemocowych i okołoprzemocowych

wykluczam tylko ostatni punkt.
A czemu????

bo na świadome działania stac tylko psychopatów-a ci załatwaiją to z zimną krwia,niemal w białych rękawiczkach i zaplanowane wsio perfekt ..oraz zapiete na ostatni guzik.......

twego męża jakby tu powiedziec??? nie stac na poukladaną śwadoma przemoc...

Ja raczej widze mocno porabanego faceta(dosłownie),zagubionego na maxa,nie potrafiącego okielaznac emocji,mającego problem z utrzymaniem na przyzwoitym poziomie agresji( bo na agresje ponoc stac każdego-zalezy tylko od okoliczności)
,a do tego majacego jeszcze problem z włąsna seksualnościa....nie wspomne juz o powolnym uzaleznieniu od browarków

stanisław ma racje każdy alkoholik kiedys zaczynał od małej buteleczki nie pił odrazu wiadrami..wiadra przychodziły z czasem

echhh gdyby tylko mąz chciał skorzystac z porad seksuologa i zaczepił sie jeszcze na konsultacje do psychiatry
było by juz coś..........

może cos by wówczas w sobie poukładał i z czasem zmienił....

no a ty tymeko???

zauważ tylko jedno czemu tobie tez potrzeba specjalisty..jakiejs fachowej porady w placówkach zajmujących sie przemocą....

nie potrafisz juz odróznić zycia w chorej rzeczywistości od normalności w jakiej powinnas życ....

a te przebłyski o jakich piszesz...o rozmowach z kims innym,o tym jak czujesz sie w tańcu przy kims innym...to ostanie sygnały świadomości....

po nich juz nie nadchodza nastepne..a świat w którym wówczas się żyje wydaje sie normalnym światem zycia....
................................
kiedys w necie czytalem o ludziach uzaleznionych od kompa....
ze ostatnimi sygnałami na to że moga jeszcze cos w sobie zmienic sa komunikaty z wewnątrz własnego organizmu
..poczucie głodu...potrzeby fizjologiczne...
nie zakapi czlek tego to.....

potem i to mozna zatracic


bierz sie za siebie kobieto
 
     
marek12b7
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-31, 23:07   

Doga Tymeko
zamknij mocno oczy i pomysle że możesz być bezpieczna, spokojna, szczęśliwa,
a teraz otwórz szeroko i dostrzeż co Cię spotyka,
wysil wyobraźnię i pomyśl co będzie z Tobą za dwa tygodnie, co będzie za miesiąc, za dwa lata, co będzie z synem............................
Proś Boga by dał Ci łaskę podjęcia DECYZJI - STOP!!!!! - dłużej tego nie wytrzymam, niech się dzieje co chce ja już tak nie mogę!!!!!!!!!!!!!
właściwie cóż jeszcze może zrobić Ci mąż?
Mów otwarcie i szczerze co się dzieje - wszędzie i wszystkim
Pan Bóg ścieżki poukłada.
Jednak pierwszy krok należy do Ciebie
Pogody ducha, modle się za Was
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2011-10-31, 23:14   

Kochana Tymeko. Jestes Świątynią Ducha Św. Nic nie uzyskałaś przez tyle lat próbując męża udobruchać seksem i zaspokajaniem jego zachcianek. TO NIE DZIAŁA. On stosuje tyle form przemocy. Ty nie jesteś winna, Nie jesteś winna. To Twój mąż ma problem. Jego zachowanie jest KARALNE.
Wiem i rozumiem czego sie boisz. Np boisz sie zranić męża,nikt kto tego nie przeszedł nie zrozumie.Ja przeszłam i nadal przechodzę.Ale juz nie jestem ta sama,nie jestem juz ofiarą. TERAZ BARDZIEJ RANISZ MĘŻA NIZ GDYBYS OD NIEGO ODESZŁA. Teraz on nie ma szansy sie zmienić bo juz doszło to takich potworności,że musisz zastosowac ostre cięcie.Od dziś jestes osoba godną szacunku.

Masz prawo nie chcieć sie kochać bo nie i już.Kropka.
Masz prawo mieć zły humor bo tak i już
Masz prawo do szacunku ZAWSZE
Masz prawo NIE BAĆ SIE
Masz prawo nie robic nic kiedy on grozi że np zaatakuje Twoich rodziców.Niech atakuje,wezwą policje,posiedzi,niech sam ponosi konsekwencje
Masz prawo wyjść do kolezanki nawet najgłupszej i najbardziej pustej Nie jemu o tym decydować
Masz prawo do odpoczynku nawet kiedy nie pracujesz zawodowo
Masz prawo przespać całą noc
Twoje dziecko ma prawo bawić sie i nie stawac na bacznośc kiedy jego ojciec wraca do domu.
Twoje dziecko ma prawo nie widzieć jak tata poniża i zabija człowieczeństwo mamy
Chciałabyś żeby Twój syn był świadkiem jak np on strzela Ci w głowę lub rozbija Twoja głową o futrynę?

Masz prawo wierzyc w Boga i chodzić na Mszę sw w każdą niedzielę. Niech sie dąsa
Masz prawa takie same jak on. Jesteście na równi ludźmi. On nie jest Twoim Panem i wladcą. Nie jest Twoim bogiem.
Masz prawo czytac ksiązki jakie Ci sie podobają
Masz tez prawo mówic głośno o przemocy jaka stosuje twój mąż
NIE MUSISZ GO CHRONIC przed tym co pomyślą inni jak się dowiedzą. Nikt mu nie kazał traktowac Ciebie i synka w ten sposób. Niech teraz ponosi konsekwencje.

jesteś od męża uzależniona,ale to można zmienić. SPRÓBUJ PRZEDSTAWIC MU SWOJE PRAWA. Powiedz,że jeśli je złamie będzie konsekwencja,że dopóki chce stosować przemoc nie będziecie razem aż się to zmieni.Boisz się,że znajdzie sobie kogoś?
Juz widze jak sie kolejka ustawia kobiet,chcących zasmakowac tego miodu który opisałaś.
Szkoda Ci tego budowanego domu? Kochana amyslisz że co by sie działo kiedy zostaniecie sami? Skoro w Twoim rodzinnym domu dochodzi to takich sytuacji to na swoim,kiedy będziesz juz całkiem bezbronna i nie będzie nikogo kto go powstrzyma myslisz że nagle on sie zmeni?

[ Dodano: 2011-10-31, 23:26 ]
Naprawde chcesz poświęcić swoje życie w hołdzie dla człowieka seksoholika,może alkoholika,nieczułego,manipulującego dzieckiem,który Ci grozi,że CIe zabije?

Co się musi wydarzyć jeszcze?
Czujesz sie winna zdrady? Za ta zdrade nie tylko Ty odpowiadasz ale on także jest winny
Tylko wtedy dasz mu szanse na zmiane jesli pokażesz mu ze jesteś:
-wartością
-Cudem,niepowtarzalna piękną kobieta godna miłości i szacunku
-matka dbającą o swoje dziecko
-dzieckiem Boga cennym,za które On oddał Życie
-osoba dla której Bóg przygotował szczęście a nie piekło ,w którym tkwisz

Nie jesteś słaba kobietą,Bóg da CI siłę. Wyspowiadaj się,idź na Adorację.Teraz wszystko zależy od Ciebie. Uwierz mi,że nie może być gorzej niz jest. Jeśli nie pozwolisz juz dłużej soba pomiatać będzie tylko lepiej

I wiesz c mi jeszcze dało do myślenia? oglądałam program,w którym kobieta od lat maltretowana wkoncu pękła i zabiła swojego męża. Tez tak chcesz? Jeszce masz wybór i możesz byc szczęśliwa.

Całym sercem jestem z Tobą
 
     
złamana
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-01, 03:04   

Tymeko, a może taka historia...
Pobrali się z wielkiej miłości. urodziła się córka, potem syn. On był bardzo zazdrosny. Nikt o tym nie wiedział. Kontrolował jej każdą chwilę. Mieszkali drzwi w drzwi z jej rodzicami. Jej rodzice go nie lubili, dochodziło do konfliktów. On namawiał córkę, żeby chodziła do babci i mówiła jej jego dowcipy o ropuchach i diabłach, którzy ją przynieśli. Dochodziło do awantur, potem rękoczyny. Dzieci nie wiedziały dlaczego mama nie jechała z nimi na święta do drugiej babci, myślały, że złamana ręka mamy to od tego, że się poślizgneła na skórce od pomidora. Bały się taty i kochały go, uczył je pływać, jeździć na rowerze, grał z nimi w różne gry. Wreszcie dostali piekne mieszkanie w bloku i tacie puściły wszystkie hamulce. Już dzieci widziały wiele i slyszały. Pomyslowośc taty nie znala granic. Moczył mamę w wannie i wystawiał mokrą zimę na balkon. Pił alkohol jak każdy i był agresywny, wracał do domu nocami wyrzucał córkę z łóżka mamy, blokował drzwi szafkami i bił. Mama krzyczała, dzieci krzyczały ale nigdy nikt nie reagował. W bloku przeciez nic nie słychać w nocy. Córkę mama brała do siebie do lóżka, córka musiała negocjować z tatą by nie egzekwował od mamy powinności małżeńskich. Córki tata nie bił. Syna tak, wyzywał go od mamisynkow. Syn taty się bał, często się chował pod stół. Córka musiała chronić i mamę i brata. Nie dawała rady. Tata na oczach dzieci rano przed szkołą pociął nożyczkami wszystkie ubrania mamy. Dzieci znajdowały na łózku długie pojedyncze blond włosy. Nikt w ich domu takich nie miał. Tata miał listę, na której było wpisanych kilkadziesiąt kobiet. Wyzywał matkę od najgorszych, mówił córce ilu to mama ma kochanków i że córka będzie taka sama. Sąsiedzi i znajomi uwielbiali ojca. Był cudownym człowiekiem. Mówili córce, że to ich mama nie zasłużyła na takiego męża. Nie odpowiadali mamie i córce na dzień dobry. Trwało to kilkanaście lat. Dwa światy, ten w domu i ten na zewnątrz. W końcu matka nie wytrzymała, rozwód, sprawy karne o znęcanie i kradzieże. Musiała się wyprowadzić z dziećmi. Dobrze, że miała rodziców, tylko oni jej i dzieciom wierzyli. Jak wracała z dziećmi po rzeczy piękne mieszkanie było w ruinie. Córka, a miała już 13 lat, musiała zeznawać w sprawach karnych a taty adwokat był sprytny, miał tylko jedno pytanie czy nie kocha już tatusia. Dwie sąsiadki zeznawały jak to matka same dzieci zostawiała. Wiedziały pewnie lepiej niż te dzieci i ich matka. Rozwód trwał prawie trzy lata. I nadszedł spokój. Cisza. Tata przysłał zdjęcie małej dziewczynki i napisał córce i synowi, że ta mała wynagradza mu los, który zabrał mu ich. Ożenił się. Córka po wielu latach spotkała tą małą dziewczynkę i usłyszała jak fantazja taty się rozwinęła, np wkładał gwoździe do kontaktu, żeby jej mama i ona na to wpadły. Nie zmienił się. Umarł. Syn i corka pojechali na pogrzeb, marzyli, że on się kiedyś zmieni i będzie chciał być ich tatą. Bardzo przeżyli jego śmierć. Wraz z nim umarła nadzieja.

Tymeko, może gdyby się nie wyprowadzali, może gdyby wcześniej były postawione jakieś granice, może, może...
A tak. Wtedy nie było separacji. Od matki wszyscy się odwrócili, nie była nigdzie zapraszana, nawet na wesela w rodzinie. Pomogli jej rodzice. Kilka lat dochodziła do siebie. Nie było terapii. Wyszła za mąż i od prawie trzydziestu lat jest kochana i szanowana. Jej dzieci są bardzo zaradne zawodowo. Wspierają się i kochają. Tym bardziej, że oboje są w głębokim kryzysie z życiem w rozsypce. Oboje jednak mają nadzieję, że odnajdą swoją drogę, a ich siła płynie w dużej mierze od matki, która potrafiła się podnieść, a było z nią tak źle, że pokazywała córce sukienkę w jakiej chce być pochowana.
I pisze do Ciebie ta córka. Jeżeli nie dla siebie to dla syna poszukaj siły do mądrego wyjścia z tego problemu. Ty to może jako dorosła sobie z tym poradzisz, wytrzymasz ale Wasze dziecko niekoniecznie.
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-01, 23:08   

Zaprzestałam dalszych wizyt u psychologa, ponieważ miałam tam tylko mówić i mówić, co było dla mnie dosyć cieżkie, nie wiedziałam od czego zacząć, i jak skończyłam, czułam się jak taka mała dziewczynka która nie wie czego chce, i obgaduje męża. Nie otrzymałam żadnej pomocy

Na jaką pomoc liczyłas? Jaka sugestia byłaby do przyjęcia?

Jestes jak mała dziewczynka i tak się zachowujesz dziś w tej relacji z mężem, te rozmowy miały na celu właśnie uzmysłowienie ci tego jak postępujesz …jak zastraszone dziecko, które się boi, któremu można wmówić wszystko a ono i tak uwierzy, jak zawstydzona dziewczynka, która nie chce by cały świat dowiedział się kim jest, z kim żyje i na co się godzi…to trudne do przyjęcia spojrzeć i zobaczyć siebie jak reaguje i jak ktoś potrafił wmówic takie rzeczy, w które sama jako dorosłą osoba by nie uwierzyła i się im poddała…. W gre wchodzi wmówione poczucie winy, wstydu, wyuczonej bezradności i zaburzone przez to postrzeganie rzeczywistości w jakiej żyjesz,

by do tego świadomie dojść potrzebna jest ci wiedza w temacie, sposoby radzenia sobie z taką osobą a którą bez twojej zgody na zmiane tego nikt ci nie da.


poczytaj jak to sie zaczyna:

3 Fazy cyklu przemocy
Faza pierwsza: napięcie, narasta agresywność sprawcy. Za byle powodu nastepuje awantura. Kobieta stara się opanować sytuację.

Druga faza: to gwałtowna przemoc. Z mało istotnych powodów dochodzi do wylania ataku agresji i rozładowania złości. Kobieta doznaje zranień psychicznych, fizycznych znajduje się w stanie szoku, nie rozumiejąc przyczyn agresji

Trzecia to faza: pojednanie, „miodowego miesiąca”. Wszystko się zmienia, partner przeprasza i obiecuje poprawę. Kobieta zaczyna wierzyć, że partner się zmienił i że przemoc była incydentem.

na krótko, bo faza "miodowego miesiąca" przemija. Wszystko zaczyna się od nowa a kolejna przemoc w następnym cyklu staje sie coraz bardziej gwałtowna i dłuższa, poczucie bezradności jak i brak sprzeciwu osoby takie utwierdza i przyzwala do dalszego takiego przemocowego zachowywania,
bo brak wiedzy w temacie przemocy powoduje u ofiary rozwijanie się 4 faz:

Pierwsza: zaprzeczenie i niedowierzanie
Druga: świadomość uzależnienia od agresora
Trzecia: głęboka depresja i stres przebywania w niewoli
Czwarta: wewnętrzne włączanie sie i przyjęcie określonego narzuconego stylu życia

można z każdych samodestrukcyjnych zachowań wyjść potrzebna jest ci tylko pomoc facowców na która niestety tylko ty możesz dać sobie sama zgode, choć rozumię jak jest to ciężkie do przerobienia....
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-02, 20:21   

Ale właśnie tak nie całkiem jest że poddaje sie tej przemocy, No może tylko częsciowo gdy już nie mam wyjścia i zaczyna sie troche niebezpiecznie. Ciągle wydaje mi się że właśnie może jestem zbytnio uparta, i stawiam wciąż na swoim, bo gdy mąż już na początku małżeństwa zaczął wypijać te 2 - 3 piwa, to ja czułam się urażona gdy chciał wtedy żebym była dla niego czułą żoną dająca to czego mąż potrzebował, i coraz częściej sie wymigiwałam, lub nie mogłam z przyczyn w które mąż nie chciał mi uwierzyć. i od tego czasu gdy nie chciałam się kochać tak normalnie wtedy, to prosił mnie właśnie o zaspokajanie inaczej, wstydze sie trochę o tym tu pisać, może nie wypada.
Ale z biegiem czasu te relacje były na tym punkcie chyba chore, bo gdy on o to prosił, ja nie umiałam odmówić i dla świętego spokoju się na to zgadzałam,
Wiem że takie nastawienie do seksu niszczy miłość, bo nie jest to formą okazania czułości i miłości, a tylko zaspokojeniem jego potrzeb.
Wiem że mąż tego nie zrozumie bo nigdy nie było między nami takiego wspołżycia z miłości. Ja tego nigdy nie doznałam. Choć mąż często mnie tylko prosił żebym się postarała tak nastawić swoje myślenie żeby mi też było fajnie, ze on nie chce żebym czuła to jako poniżenie, żebym miała z seksu też przyjemność. Ale to przecież nie na tym polega, tego nie zmienię ja swoim nastawieniem.
Dlaczego on nie chciał nigdy tego zrozumieć .
Chyba że tylko wytłumaczenie jest takie że mężczyżni są inni i inaczej to wszystko rozumieją. Nie wiem czy powinnam go wtedy zrozumieć.
Może naprawde to nie był powód żeby aż tak mieć niechęć do męża.
To chyba był ten największy problem który potem z biegiem czasu wpływał coraz bardziej na brak porozumienia, brak takiej prawdziwej więzi, ciepła. Bo wszystko udawałam.. Bo przytulająć się na siłę, byłam myślami coraz dalej. Wciąż uciekałam w świat marzeń w którym były na pierwszym miejscu uczucia, a nie więż fizyczna. Tęskniłam za tym.
I choć mąż oglądająć filmy, czy bywająć w towrzystwie kochającej się rodziny, zauważa że tam jest miłość a u nas jej niema, to czemu tak nie może zrozumieć moich uczuć?
CZemu to takie trudne?
A też mu brakuje ciepła, bo wciąż o tym mówi, tylko że nie rozumie że tym wymuszaniem nie naprawi nic. że dobrym seksem nie okaże czułości.
Nie rozumię tego że to zaspokajanie jego potrzeb seksu w ten sposób jest dla niego wystarczające? Ze taka przyjemnośc jest dla niego ważniejsza niż poczekanie na to żeby to było nie z przymusu z mojej strony.
Ja nie zastanawiałam się kiedyś nad tym, ale teraz to coraz częściej, ...a jeśli zawsze miał takie podejście,
Czy mam rozumiec że większość facetów tak ma? Bo przecież są inni od kobiet? Nie mówię tu teraz o tym co nastąpiłą póżniej, czyli o skutkach tego głównego problemu.
cZy przez to mąż stał się taki wybuchowy, i zaczynał coraz więcej pić tych piw? O tak to tłumaczy, i twierdzi ze gdybym od początku okazywałą mu więcej miłości i wszystkiego co jest dla niego tak ważne to nie narastałą by teraz ta przemoć, nie narastało by w nim to uczucie zazdrości....które nie jest według niego zazdrością itd, a ja wszystko zepsułam.

[ Dodano: 2011-11-02, 21:06 ]
A może dopiero rozmowy z tym mężczyzną uświadomiły mi że są jednak faceci inni, Czułam wtedy jakby mi ktoś dał taką szansę na to żebym uwierzyła że to o czym marzyłąm jest realne. że są tacy ludzie, ale tak mi żal że nie poznałam takiej osoby dawniej, że nie czekałąm na to, że nie starałam się wtedy szukać w kimś takich wartości duchowych. Teraz ta fascynacja nie polegałą na tym ze ten ktoś był dla mnie bliski, dobry, itd a raczej na tym jakim był człowiekiem dla ludzi, dla rodziny, jak lubił zwierzęta, przyrodę, że znał pismo święte, czsem nawet zacytował mi gdy czegoś nie rozumiałam, chciał mi pomóc bezinteresownie, choć z czasem pojawiło sie uczucie to starał się zapanować na tym, i było mu coraz ciężej z tym że ja miałam wyrzuty sumienia....to wtedy jeszcze bardziej przyczyniało się do tego że był jeszcze bardziej wartościowym człowiekiem w moich oczach.
Choć to wszystko było takie sprzeczne, bo tu staje na mojej drodze ktoś tak wierzący, dobry... całkowite przeciwieństwo mężczyzny któremu składałam przysięgę małżeńska.
I takie dobro styka się tu z najwiekszym złem, bo grzechem cudzołóstwa. Bo choć nie pożądałam fizycznie, to czułam że jest mi najbliższym kimś....
Z tego wszystkiego wynika że przez ten grzech nauczyłąm się głębiej patrzeć, mieć inne wartości. Nie wiem czy to możliwe ale tak to czułam.
A przez to byłam coraz dalej od męża który mnie krzywdził, za ten coraz większy brak czułości.
i taki dziwny krąg ..........bo zaczynałam coraz gorzej myśleć o nim, widzieć coraz więcej złego w jego zachowaniu, .....widzieć coraz bardziej chore relacje, a on stawał się jeszcze gorszy przez to, i przestał panować nad swoimi emocjami. A jeśli on zachorowł przez to że moja obojętność go wykończała? że tak działałam mu na nerwy, tak go wkurzałam swoją obojętnością i bezsilnością? Czy to mogło być przyczyną że teraz ma takie dziwne zachowanie porównywane z psychopatycznymi?
Powiedział mi kiedyś parę razy że chce mnie zmienić żebym była bardzie stanowcza, żebym umiała pokłocić się z siostrą o majątej, żebym nie była ciągle na każde zawołanie, żebym nie pomagała komuś za darmo jesli ten ktoś mi potem nie odpłaci się pomocą,
Wkurzał go zawsze mój spokój, i to że nie umiałam się na nikogo pogniewać, że wszystko wybaczałam, i że jeztem zbyt spokojna, cicha, że za długo myślę nad wszystkim, i ogólnie chciał żebym była kimś z większym temperamentem,
Smieszne to jest ale nawet dawał mi przykłady do naśladowania osób z telewizji, które więdzą czego chcą, jak się ubieraja, i aż tryskają energią, a ja dla niego taka nigdy nie byłam.
Wiem że to dziwne i nie wiem po co to tutaj piszę ale może ktoś pozwoli mi zrozumieć takiego mężczyznę.
Lub ktoś jednak dopatrzy się w mojej osobie czegoś ...jakiś zachowań które są nie takie jak powinny.
Bo czasem tracę wiarę w siebie......i boję się że powiem nieodwracalne stp p[rzemocy, zdecyduje separację, a wszystko okaże się że było inaczej, że była inna droga do wyjścia z tego kręgu przemocy
Ostatnio zmieniony przez tymeka 2011-11-02, 21:47, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-02, 21:17   

Nie Tymeko nie każdy mężczyzna tak ma. To stereotyp,że mężczyznom wolno zdradzać bo są inni albo trzeba ich zaspokajać bo to ich męskość tego wymaga.
Prawdziwy mężczyzna powinien zobaczyć w Tobie osobę,a nie maszynkę do otrzymania przyjemności. Tym sie róznia mężczyźni od zwierząt.I równiez tym,że powinni panowac nad swoimi popędami np, wtedy kiedy kobieta jest zmęczona,chora lub zwyczajnie nie ma ochoty.
Twój mąż musi mieć jakiś problem z masturbacją,seksoholizmem i u niego to seksualność nim rządzi a nie on swoja seksualnością.
Jeśli mówisz mu ,"nie dziś kochanie"a on chce żebys zaspokoiła go w inny sposób to bardzo dużo tu jest nie tak jak trzeba.
Sama to wyczułaś i wiedziałaś że to nie tak powinno wyglądac,ale on próbuje zrzucic wine na Ciebie. Wytłumacz mu ze kobieta pragnie mężczyzny który ją szanuje i dba o jej potrzeby nawet wtedy kiedy nie ma seksu.

Nie doszukuj sie ciągle winy w sobie. I sory miłosc to nie tylko seks.
Nie jest Twoja wina że mąz pije,to jakis absurd. Pije bo chce pic. Jest wolny i dorosły,robi to co sam chce i dodatkowo gra na Twoim poczuciu winy.Manipuluje Tobą.To tchórzostwo jeśli ktoś za swoje błędy obwinia innych.A co na to wszystko mówi Twoja mama?

Nie daj się :)
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-02, 21:28   

tymeka napisał/a:
O tak to tłumaczy, i twierdzi ze gdybym od początku okazywałą mu więcej miłości i wszystkiego co jest dla niego tak ważne to nie narastałą by teraz ta przemoć, nie narastało by w nim to uczucie zazdrości....które nie jest według niego zazdrością itd, a ja wszystko zepsułam.



tymeka napisał/a:
Ale właśnie tak nie całkiem jest że poddaje sie tej przemocy, No może tylko częsciowo gdy już nie mam wyjścia i zaczyna sie troche niebezpiecznie.


Typowa postawa ofiary…. to ja jestem winna temu, gdybym była inna to on by się tak nie złościł, nie zachowywał, nie reagował agresją…zasłuzyłam na to co mnie spotyka, bo mogłam inaczej, nie odzywac się, czy jak wolisz u ciebie… gdybym była lepszą kobietą dla niego w łóżku to on by nie stał sie taki ..prawda jest zaś taka, ze bez względu na to co bys nie zrobiłą, on znajdzie setki innych powodów by cie pogrążyć i zwalić wine cała na ciebie za swoją agresje… bo to on ma problemy ze sobą… i prawie na pewne sam był ofiara przemocy w dzieciństwie, stąd jego zachowania jak i spoleczne przyzwalanie rodziny na jego zachowania w stosunku do ciebie, twoich rodziców jako normalne, akceptowalne i standardowe


tymeka napisał/a:
bo gdy mąż już na początku małżeństwa zaczął wypijać te 2 - 3 piwa, to ja czułam się urażona gdy chciał wtedy żebym była dla niego czułą żoną dająca to czego mąż potrzebował, i coraz częściej sie wymigiwałam, lub nie mogłam z przyczyn w które mąż nie chciał mi uwierzyć. i od tego czasu gdy nie chciałam się kochać tak normalnie wtedy, to prosił mnie właśnie o zaspokajanie inaczej, wstydze sie trochę o tym tu pisać, może nie wypada.


Prosze Pamiętaj... przemoc jest narzędziem do osiągania jakis celów, a nie celem samym w sobie!!
to ciąg zachowań o charakterze zamierzonym, którego celem jest zniewolenie ofiary, dla podporządkowania własnym żądaniom i potrzebom … w tym wypadku usług sexualnych w mysl sprawcy, do których ma pełne prawa jak do ciebie na wyłaczność

to co jest najstraszniejsze w tym, iż sama wierzysz w to co mówisz, bo zatraciłaś juz róznice między dobrem a złem...

poczytaj http://www.psychiatriapol...ka%206_2007.pdf
Obraz psychopatologiczny sprawcy przemocy w rodzinie
i wiele innych poradników, bo to podstawa wychodzenia z tego samoświadomość w jakim ukłądzie sie tkwi i zyje...

[ Dodano: 2011-11-02, 21:41 ]
tymeka napisał/a:
Czy mam rozumiec że większość facetów tak ma?


najlepszym potwierdzeniem własnych przekonań zazwyczaj są własne doświadczenia... pisałas juz o relacji z innym mężczyzna, zupelnie skrajnie innym od męża zachowań...czyli nie każdy tak ma, tylko osoby z problemami...
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-02, 22:56   

tymeka napisał/a:
Bo czasem tracę wiarę w siebie......i boję się że powiem nieodwracalne stp p[rzemocy, zdecyduje separację, a wszystko okaże się że było inaczej, że była inna droga do wyjścia z tego kręgu przemocy

Tymeko nie ma innych sposobów-a tobie jedyne co trzeba to to bys dojrzała
że mąż to chory człowiek i nijak nie da sie tego wytłumaczyc.
Nawet gdy robi to i działa nieświadomie to nadal to jest chore.
I ta choroba wreszcie ma byc nazwana i jej trzeba powiedziec jasno STOP...

a teraz tak prościej -bo naukowo wyjasniła juz bywalec

Jesteś żoną-a zonie nalezy sie szacunek.
Jestes kobieta-a kobiecie nalezy sie miłośc i troska.

Złamanie tego szacunku,miłości,troski związane jest z konsenkwencjami.

i nie da sie tego inaczej tłumaczyć...

Usługi jakie musisz czynić dobre sa dla agencji-choć i tym kobietom winien jest szacunek nawet gdy same siebie nie szanuja....

Żona i miłośc jej to dar-a nie jakas usługa a bynajmniej na mocy sakramentu.
to tyle co powyżej............

I na koniec tymeko ....

co daje wiedza o skrzywdzeniu zony???

i nie ważne czy świadomie,czy nieświadomie-czy zamierzone to ,czy niezamierzone.
Czy wiele tego-czy niewiele,czy starszne,czy mało straszne
ale waże że było-a z tym że było
dociera jedno.........
refleksja

że mąz nigdy nie powinienem pozwolic komus innemu na skrzywdzenie zony-a co dopiero mówic o sobie .

zobaczenie tego w sobie to wstyd.

wstyd jaki zapewne zostaje w sercu czy człek chce czy nie do ostatnich dni.
Ale warto nosic w sercu nawet ten wstyd-by stać sie normalnym człowiekiem

daj doświadczyc męzowi tego człowieczeństwa

pozdrawiam
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 16:08   

Witaj Tymenko!
Nie, nie każdy mężczyzna ta ma. Tak mają wyłącznie ludzie chorzy, dysfunkcyjni, zagubieni.
Jak kocham moją Żonę to daję jej wolną wolę, nie zmuszam, nie szantażuję, nie manipuluję nią, nie stosuję wobec niej przemocy.
Traktuję ją osobowo, podmiotowo, nie izoluję jej przed światem.
A jednak, myślę, że Mąż Cię kocha, ale pogubił się bardzo, strasznie, pozwolił, by opanowały go zachowania destrukcyjne, przemoc, złość, gniew.
Tak bywa. Niestety.
Na całe szczęście wszystkie te dysfunkcje są do uleczenia. Tego jednak musi nade wszystko zapragnąć Twój Mąż.
Jestem pewnie, że wiesz już co zrobić, by tak się właśnie stało.
Światła Ducha Świętego i pokoju w sercu:)
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 17:39   

Stanisław1 napisał/a:
A jednak, myślę, że Mąż Cię kocha

ale to chora milość jaka nie ma nic wspólnego z miłoscia

a to tez trza leczyc :mrgreen: :mrgreen:

Stanisław1 napisał/a:
Jak kocham moją Żonę to daję jej wolną wolę,

pozwolisz Staszku że spytam z ciekawości

wolna wole???? czy wolna rekę????

wbrew pozorom zasadnicza róznica

przy wolnej woli wazna jest postawa i czyny
czyli czynami i postawa pokazuje dlaczego warto wybrac mnie...
powiedzmy taka uczciwa i prawdziwa reklama ....

a wolna reka
...hmmmm to postawa bez działan jeno czekam na decyzje drugiej strony ,
moze i fajna taka postawa bo bezintegracyjna

ale nieraz może wygladac jak postawa tumiwisizm i wowczas może być żle odczytana

mam nadzieje że wiesz to
...tak mi sie jakoś nasuneło


pozdrawiam
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 19:22   

Witam Wszystkich :-)
Często zastanawiam się nad tym że on myśli że to ja się nad nim znęcam, że go poniżam bo żyję w jakimś swoim świecie i nie jestem z nim. Widzę jak się męczy psychicznie, jak nieświadomie doprowadza do tego że ja nie ugotuję mu obiadu, bo np. kłóci się do południa ja nie mogę się nigdzie ruszyć i spokojnie zająć się gotowaniem, tylko stoję i słucham i prubuje odpowiedzieć na zadawane pytanie, a nie potrafię, bo wydaje mi się że jest to pytanie bez sensu, I znów narasta jego agresja że ja specjalnie to robię i się nie odzywam, tłumaczenia nic nie dają. Tak prubuję uwierzyć w to że on może się naprawić, ale czy to możliwe żeby ktoś się potrafił zmienić jesli zawsze taki był .....? Zauważyłąm że widać to nie tylko w stosunku do mnie, ale już na początku gdy go poznałam czasem przerażało mnie jak brakuje mu szacunku dla osób starszych, ale nigdy nie pomyśłałam wtedy o tym jaki jest do mnie i jaki kiedyś może być. Pamiętam tylko że ciągle na początku naszego małżeństwa żartowałam z tego ze jest taki marudny i upierdliwy już teraz to co dopiero będzie gdy się zestarzeje, nie do wytrzymania Ale nie przejmowałam się tym wogóle, wszystko odbierałam z humorem, chyba za bardzo byłam gotowa na zaakceptowanie go ze wszystkimi wadami, nigdy nie miałam o nic pretensji, brałam pod uwagę to że nie ma ludzi idealnych, a wtedy te cechy nie były na tyle dla mnie przerażające żeby go skreślić, bo dla mnie nie był aż taki zły. Jeszcze przed małżeństwem gdy bywaliśmy na balach zakładowych, koledzy którzy z nim pracowali śmiali się jak ja jeszcze z nim wytrzymuję, ale to też było z żartami.
DZiś mąż pewnie przyjedzie z budowy bardzo zdenerwowany, z pretensjami że nie chciałam z nim rano tam jechać. Potem mam wyrzuty sumienia że opanowuje mnie takie lenistwo, że nie chce mi się pomagać przy budowie, bo jak się cieszyć z domu jak rodzina sie rozpada. Powiedziałam o tym mężowi że teraz dlatego jest ten dom dla mnie mniej ważny, bo jest miedzy nami tak żle. No i porządnie go tym zdenerwowałam. Zawsze powtarza że jak nie będę dawała wkładu w tą budowę fizycznego lub finansowego to potem na gotowe napewno nie będę miała prawa wejść, a jak już wejdę i się nie zmienię to dostanę 3 kopy na porzegnanie i na tym się skończy. No i znów wyrzuty sumienia że może jestem leniem :-( Ze nie wspieram go w budowie finansowo, choć miałąm ostatnio przez rok tylko zasiłek 700 zł to mąż robił mi takie wyrzuty że nie kupię okna lub cementu. A ja chciałąm żeby mi starczyło na cały miesiąc. Gdy mi się robiło go szkoda że nie ma nic pieniędzy dałam np połowę, a potem było mi tak przykro że on wziął. takie dziwne uczucie jakbym nie potrafiła się podzielić. i znów miałam z tego powodu wyrzuty. Nie wiem czemu mi ze wszystkim tak trudno i ciężko, Teraz chcę znaleść wbrew woli męża sobie pracę, ale tak się boję wszytkiego. Narazie pilnuję dziecko sąsiadce, czyli bawię się w nianię :-) Chyba to jedyna praca jaka mnie nie stresuje.
Wiem .....wiem..... stop przemocy, pamietam, rozumię i wiem co robić, tylko nabieram siły. .....tutaj :-)
....powoli prubuję......ale nie wiem czy mi się uda.
 
     
Stanisław1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-03, 19:44   

Norbercie,
wolną wolę.
Pogody ducha:)
 
     
Dorota39
[Usunięty]

  Wysłany: 2011-11-03, 21:35   

Jak uratować związek który już prawie nie istnieje,moja walka o małżeństwo,o nas jest bezskuteczna a mąż nie chce rozmawiać.Wszelakie próby rozmowy nic nie dają lub wywołują złość.Prośby o szukanie pomocy w poradni psychologicznej są wyśmiewane.Jak walczyć samotnie?
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8