Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
proszę o bezstronna pomoc
Autor Wiadomość
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-14, 19:39   

taki nasunął mi sie fragment artykułu, pomyslałam ze wkleje,
zawsze od bardzo dawna czułam własnie to co tutaj jest przedstawione, tylko ze przypisywałam to jako taka cechę mojegu charakteru, ze taka po prostu jestem, ze inaczej nie umię tak kochać, jesli tej miłosci nie doznaję od mężczyzny, myslałam ze mało kto tak może odczuwać, ze gdybym była inna i miała te uczucia dla męza jako pierwsza to mąż by je odwzajemnił. Ale nie potrafiłam w zaden sposób zmienic się.....
a tu jednak znalazłam ze to jest normalne, ze moje uczucia gdzies zniknęły, nawet te małe które były w okresie zakochania, bo były wytworem wyobrazni, a nie prawdziwą miłoscia,



"Obecnie wielu psychologów potwierdza ten sposób myślenia. Cała sfera uczuciowa kobiety, cały obecny w niej potencjał miłości uaktywnia się najlepiej dopiero wówczas, kiedy ma zewnętrzne źródło, impuls pobudzający w postaci miłości mężczyzny. Sfera emocjonalna kobiety znajduje się niejako w stanie czuwania, jest w możności, a zaczyna w pełni funkcjonować dopiero w określonych warunkach. Owszem, niewątpliwie tym, co znacznie uaktywnia uczucia kobiety, jest jej macierzyństwo. Niemowlę, jeszcze bez słów, kocha matkę, rozbudzając w niej dużą część sfery emocjonalnej, pobudzając do miłości pełnej ofiary, poświęcenia, wyrzeczeń. Jednak w momencie pojawienia się dziecka, kobieta powinna być już ożywiona uczuciowo przez męża, a miłość macierzyńska ma stać się dodatkowym czynnikiem umożliwiającym osiągnięcie pełni uczuć.

Potwierdzenie takiego sposobu interpretacji można znaleźć także w nauczaniu Jana Pawła II: „Chociaż małżonkowie mają być «sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej», to jednak w dalszym ciągu mąż jest przede wszystkim tym, który miłuje – żona zaś tą, która doznaje miłości. Można by nawet zaryzykować opinię, że «poddanie» żony mężowi, rozumiane w kontekście całego fragmentu Ef 5, 21-33, oznacza nade wszystko «doznawanie miłości»” (Katechezy środowe) (…)."

Czytaj wiecej Zbliżenia nr 1"

[ Dodano: 2011-12-14, 19:43 ]
[b]"Kobieta miłuje, emanuje więc niejako miłością na tyle, na ile jest miłowana. Jest jak kwiat, który zakwita dopiero w blasku słońca, który w jej sercu wnosi mężczyzna"[/b]
 
     
maryniaa
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-14, 20:51   

[quote="tymeka"]w nauczaniu Jana Pawła II: „Chociaż małżonkowie mają być «sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej», to jednak w dalszym ciągu mąż jest przede wszystkim tym, który miłuje – żona zaś tą, która doznaje miłości. Można by nawet zaryzykować opinię, że «poddanie» żony mężowi, rozumiane w kontekście całego fragmentu Ef 5, 21-33, oznacza nade wszystko «doznawanie miłości»” (Katechezy środowe) (…)."

Czytaj wiecej Zbliżenia nr 1"

[ Dodano: 2011-12-14, 19:43 ]
"Kobieta miłuje, emanuje więc niejako miłością na tyle, na ile jest miłowana. Jest jak kwiat, który zakwita dopiero w blasku słońca, który w jej sercu wnosi mężczyzna"
[/quot]

dziekuję bardzo dziękuję za te cytaty Dorota
 
     
Anita11
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 01:33   

Obiecuję modlitwę,czasem słowa nie docierają,istnieją przeszkody,mamy zamkniete uszy ale Ten,który jest Wszechmocny potrafi sprawic ,że jedno zdanie poruszy Cie tak,że wreszcie odzyskasz zdolność dostrzegania prawdy w swoim życiu. tego Ci z całego serca życzę. I wierzę,że jest przed Tobą szczęście.
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 08:26   

tymeka napisał/a:
Kobieta miłuje, emanuje więc niejako miłością na tyle, na ile jest miłowana. Jest jak kwiat, który zakwita dopiero w blasku słońca, który w jej sercu wnosi mężczyzna"

ale pośród tych kwiatów jest i róża....
piękna,wabiąca zapachem,wzniosła i zarazem delikatna....
lecz natura przewrotnie obdarzyła ten kwiat (bronią)-kolcami....

i kwiat ten chroniąc swą delikatnośc rani każdego kto chce go brac w dłoń........
reasumując ...trudne jest piękno jakie jest niedostępne......

hmmmm???
więcej zawarte w tym "Mały Ksiąze i róża"

http://iwonaizabela.blogs...aze-i-roza.html

heee ;-) ;-)

to takie moje prywatne przemyslenia -chocby z tego co wokół mnie

.......pozdrawiam
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 09:26   

............ ;-) hm...ale mnie zaskoczyło pojawienie dalszego ciągu tych cytatów :-)
.....pozdrawiam
 
     
bywalec
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 10:27   

tymeka napisał/a:
............ hm...ale mnie zaskoczyło pojawienie dalszego ciągu tych cytatów


tak bardzo fajna metafora Norberta

Norbert1 napisał/a:
ale pośród tych kwiatów jest i róża....
piękna,wabiąca zapachem,wzniosła i zarazem delikatna....
lecz natura przewrotnie obdarzyła ten kwiat (bronią)-kolcami....


- dopisze coś jeszcze

tymeka napisał/a:
Kobieta miłuje, emanuje więc niejako miłością na tyle, na ile jest miłowana. Jest jak kwiat, który zakwita dopiero w blasku słońca, który w jej sercu wnosi mężczyzna


Tak, kobieta, mężczyzna, dziecko - człowiek emanuje miłością ale nie może tego procesu wiązać tylko z tym na ile jest sam miłowany. Owszem, brak tego wyniesiony z dzieciństwa wpływa na dalsze jego życie gdy sam już jest dorosły, ale to go nie determinuje na osobe pozbawianą do takiego samoodczuwania czy też obdarowywania innych.
Ma jedynie zaburzoną wizje poczucia bezpieczeństwa i bycia kochanym, ale ten proces sam może zmienic. Od niego zależy czy będzie emanował szczęściem i miłością, i nie koniecznie mężczyzna jest potrzebny kobiecie by czułą się kochana, piękna… największe jego starania, komplementy sprawić mogą tylko, że chwilowo to odczucie poczuje, ale nie będzie to trwałe, stałe i niezmienne, które bez ciągłego udowadniania będzie w tej kobiecie. Trwa dopóki taki mężczyzna cały czas jest kims kto pełni funkcje w tym związku ciągłego podtrzymywania kobiecości swojej zony. Jeśli ona tego poczucia nie ma w sobie, to wszelkie próby utwierdzania jej w tym są ogromnym obciążeniem dla takiego męża a życie dla niego jest pełne flustracji i zagubienia.

Ten proces to proces, który sama kobieta musi w sobie przerobić, pokochac najpierw siebie taką jaka jest, zaakceptować ze wszystkimi tymi kompleksami jakie rodzą w niej poczucie bycia nieidealna, bo wzorcow jakie świat narzucił kobietom jest wiele, od idealnej sylwetki, gustu w doborze ubierania po niedoścignioną wciąż potrzebe kształcenia się by osiągnąc idealne wykształcenie i pozycje w świecie….
dopiero po przerobieniu tego kim jest może poczuć się piękną i kochaną. Inaczej wciąż mimo ciągłego udowadniania innych o jej pięknie tego tak naprawde nie będzie czuła, zaś dla mężczyzny będzie ciągłym powodem niezrozumienia.
Jak moge oczekiwac bym czułą się piękna skoro sama tego nie czuje? Jak ktoś ma zaspakajac moje poczucie miłowania skoro sama nie znam swoich potrzeb i dróg dojścią do ich zaspakajania? Człowiek uczy się tego całe życie, ma łatwiejszą drogą, jak wyniósł w dziecinstwie odpowiednie wzorce, jak i wpojono mu poczucie akceptacji takim jaki jest i zadowolenie z tego co ma.
Jeśli opiekun dziecka ten proces w jakiś sposób zaburzył tak, że dziecko nie czuło się kochane takim jakie jest, to nauczyło się tak postrzegać siebie jak widza i chcą je widzieć inni, robiło wszystko to co było miłe dla nich ale sprzeczne z jego potrzebami. Nauczyło się wciąż zadawalać, dopasowywać do norm społecznych by od nich nie odstawać bo tylko w ten sposób odczuwało bycie kochanym i akceptowanym w grupie bo zadawalało innych, brak zadowolenia z ich strony odczuwało jako kare i jako bycie nieakceptowanym.

Z takim przekazem weszło w swoje dorosłe życie, nauczone, że tylko dopasowywanie się do ról jakie inni mi narzucają jest właściwe, a wszelkie próby buntu i niezgody na to są z automatu korygowane wszelkimi możliwymi formami przymusu. Często samego przymusu ze strony innych nawet nie musi być, bo sama taka osoba automatycznie koryguje swoje formy buntu u siebie samo obwiniając się za myślenie, iż jej potrzeby są nie ważne. Lub nie na tyle by je realizować uznając to za własny egoizm i brak posłuszeństwa.
\
Z takim odczuciem samo karania się nikt nawet z zewnątrz nie musi jej zbytnio do niczego nakłaniać, by sama uruchomiła wewnętrznego samokrytyka krytykując się bezlitośnie za egoistyczne własne potrzeby poczucia bycia kochana czy mającą prawo do swojego zaspakajania potrzeb w taki sposób jaki dla niej jest fajny. Sama się kontroluje i narzuca normy jakie ktoś kiedyś dawno jej narzucił typu bądź grzeczna, dobra, opiekuńcza, bo inaczej inni cie osądzą pod własne widzenia dobra jakie mają. A to dobro innych niekoniecznie jest dobrem właściwym czy też moralnie uzasadnionym.
Po prostu są wśród nas i ludzie egocentrycznie nastawieni na siebie, są i ludzie ze złymi normami społecznej akceptacji zachowań innych, którzy wtedy ten proces pogłębiają.
Jak osoba ukształtowana tak napotka na swojej drodze drugą osobe egocentrycznie nastawiona na własne postrzeganie dobra i wymuszanie na innej spełnianie tego to prosta już tylko droga do kryzysu i braku szczęścia zarówno w związku jak i z siebie taka jaką jest. A nie potrafi tego bo znów inni ze złymi normami społecznej akceptacji tego będą ją zmuszac do uległości wydawając swoją opinie o niej, która przecież jest tak wazna dla tej osoby, bo tak została ukierunkowan.

Jedynie proces zmian u tej osoby może sprawić, że zmieni się w niej myślenie, iż ta druga strona nie zrezygnuje sama z „żerowania” na niej dopóki ona samaę nie przeciwstawi się i nie zacznie sama egoistycznie zaspakajac swoje potrzeby i interesy.
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 11:35   

.....no tak, zgadzam się z tym, wiem o tym, i tez tak dosłownie do całości zycia nie dopinam tego co w tym cytacie jest zamieszczone, ...jedynie myslę ze gdy juz ma się to poczucie wartosci, ta akceptacje siebie, to bardzo potrzebne jest mimo tego to poczucie miłosci, ciepła od męża, jako zródło tego co może się rozwinąć dopiero....jako zródło odwzajemnienia tego ciepła którego tez pragnie mąż......ja tak po prostu czuję, a może nie tylko ja.....i bardzo jest mi potrzebny choc mały promyczek tego słonca od męża, ale taki prawdziwy z serca, nie kupiony za pieniądze..... zeby móc to ciepło które jest gdzies głęboko w srodku - ukazać na zewnątrz, ogrzewać nim...bo wtedy ono samo wypływa.......i dawane komuś staje sie zródłem radosci.......dla nas i dla tego kogoś......... ;-)
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 12:23   

tymeka napisał/a:
.....no tak, zgadzam się z tym, wiem o tym, i tez tak dosłownie do całości zycia nie dopinam tego co w tym cytacie jest zamieszczone, ...jedynie myslę ze gdy juz ma się to poczucie wartosci, ta akceptacje siebie, to bardzo potrzebne jest mimo tego to poczucie miłosci, ciepła od męża, jako zródło tego co może się rozwinąć dopiero....jako zródło odwzajemnienia tego ciepła którego tez pragnie mąż......ja tak po prostu czuję, a może nie tylko ja.....i bardzo jest mi potrzebny choc mały promyczek tego słonca od męża, ale taki prawdziwy z serca, nie kupiony za pieniądze..... zeby móc to ciepło które jest gdzies głęboko w srodku - ukazać na zewnątrz, ogrzewać nim...bo wtedy ono samo wypływa.......i dawane komuś staje sie zródłem radosci.......dla nas i dla tego kogoś.........

heee :-) :-)
tymeko co prawda to prawda
....aleeeeee..zawsze jest to ale :-P

najgorszym jest oczekiwanie na ruch
...takie oczekiwanie jedno na drugie

....gdzie np.
jedno czeka na ten promyczek...a drugie ma obawy przed pokłuciem kolcami....


kiedys w necie widziałem taki obraz(przedstawiał kryzys)
dwoje ludzi siedzących na krzesłach
prawie plecami do siebie ...
mężczyzna i kobieta
....przed nimi były namalowane ich mysli....

jej...słonce ,łaka i oni dwoje smiejący sie trzymają się za rekę....

jego....dom,kominek,ciepło i ona wtulona do niego na kanapie....

ich mysli odbiegały każda przed siebie na wprost ....

jak zatem miały sie odszukać ??

zobaczyc że sa prawie te same???
skoro ci ludzie siedząc tyłem do siebie
-nie widza sie,
-nie słyszą sie,
-nie patrza na siebie

pozdrawiam
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 15:05   

...mój mąż swoje mysli, pragnienia nawet częsciej i bardziej otwarcie niż ja przedstawiał mi, mówił o nich...tylko ze to co było pragnieniem męza u mnie powodowało zamykanie się na moje całkiem inne spojrzenia, pragnienia, ..on chciał zebym tez myślała tak jak on....chciała tego samego, myslała tymi samymi kategoriami, dostosowywała się do nowoczesnego swiata opartego na pieniądzach i seksie.....czy to była dla niego miłość? zaczełam miec wątpliwosci......bo przez pewien czas starałąm się spełniac jego pragnienia, które nie były wcale dla mnie wartosciowe, ale jesli on nie chciał zaakceptować moich, to co miałam zrobic? odsunąc się już wtedy? ...nie zrobiłam tego bo myslałam ze cokolwiek robię nawet niezgodnego z moimi wartosciami to robię to dla niego, zeby nie czuł się odrzucony.....
Na początku cieszyłam się ze były spacery wieczorem z dzieckiem w wózku, to był mój taki wypoczynek po całym dniu gdy mogłam z męzem isc na spacer a nie usypiac godzinami synka w domu sama. Ale przyjenmność ze spaceru była kosztem picia piwa, bo jakim relaksem byl spacer sam w sobie dla męza? jesli nie popijał po drodze? może by nawet nie miał ochoty isc ze mną......
starałąm się do momentu gdy dotarło do mnie ze robię wszystko z musu.....uciekam przed własnymi pragnieniami, rezygnuję z siebie......
...i tak stopniowo coraz mniej z siebie dawałam..... mąż to odczuwał.....wymuszał na mnie siłą szantarzami.....ale ja już nie umiałam byc tylko dla niego, przestałą okazywac miłość.....
dla mnie kazdy wieczór gdy moglismy byc z sobą razem był pusty, nijaki, z powodu wypicia tych 2 piw, co rok o jedno więcej......dla mnie to tak jakbym była wtedy z obcym człowiekiem, nie było w tych chwilach dla mnie męża, wolałam nawet zeby go wcale nie było gdy zaczynał otwierac te puszki, ...na paczątku jeszcze starałam się zmuszać nawet do tych zblizen bo to tylko 2 piwa to nic takiego, ale czułam coraz większą niechęć, był to dla mnie najgorszy obowiązek dnia....potem czekałam zeby jak najszybciej zasnął zeby z nim nie byc blisko....tak bardzo nas to oddaliło.....
znienawidziłam wogóle wszystko co miało wspolnego z bliskoscią opartą na zaspokajaniu takim fizycznym.......nie mogłam tego zmienić.....a tak chciałam przezywac wspolnie kazdy dzien czy noc w takiej bliskosci duchowej ......której nie rozumiał mój mąż, ....wtedy nie da się zapoczątkować tej bliskosci u siebie jak nie czuje się jej u drugiej osoby.....
...i nawet nie można nic z tych cytatów wcielić w zycie....no chyba ze znów zacznę myslec ze ze mną cos nie tak.....

[ Dodano: 2011-12-15, 15:18 ]
...znów się rozpisałam :-) ale próbuje znaleść siebie, moje błędy w kazdy artykule, przykładzie, cytacie...zeby zmienic to co było złe na początku małzenstwa.....bo być moze ja byłam ta która zapoczątkowała ten kryzys......szukam tego czegos co mogło doprowadzic do tego co jest dziś..........szukam, szukam ......i wciąż nie wiem czy to ja do tego doprowadziłąm, czy nie próbuje się teraz usprawiedliwiać....czy nie szukam usprawiedliwienia zamiast zauwazyć to co było złego we mnie......?

[ Dodano: 2011-12-15, 15:29 ]
.....choć mysle ze już trochę widzę to zło......alkochol i inne oczekiwania co do bliskosci........mi brakowało tej duchowej, psychicznej......a tym bardziej zrazało do tej fizycznej.....takiej przedmiotowej......to sprawiało ze jestesmy teraz jak by nas nie było....kazdy osobno.....tak jakby nigy nie było nas razem w sensie duchowym......bo co znaczy taka bliskośc tylko fizyczna.....nic.....pustka.....nigdy nie bylismy tak naprawdę razem jako małzeństwo.....czy przed Bogiem to się liczy.....? nie dowiem się tego nigdy...muszę sama odpowiedziec sobie w sercu.....co czuję......a czasem czuję jakbysmy nie byli nawet tam w niebie połączeni.....nie wiem być może to tylko takie moje dziwne myslenie spowodowane tym co teraz się dzieje......
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 15:35   

tymeka napisał/a:
do nowoczesnego swiata opartego na pieniądzach i seksie
tymeka napisał/a:
nie mogłam tego zmienić.....a tak chciałam przezywac wspolnie kazdy dzien czy noc w takiej bliskosci duchowej ......której nie rozumiał mój mąż,

echhh tymeko nie zbładze jak napisze tak...
większośc facetów związanych jest ze sfera materialną...u wiekszości seks to cos waznego....
by zrozumiec cześc duchowa ..to trza zaliczyc o życia KOP....
wówczas człek sie przewartosciuje.....

ale tu o dziwo :-? ....druga strona znów jest gdzie inndziej..napisze (w nowym wymiarze)...

i znów wsio od nowa.....
i czasami tylko przychodzi mysl czy człowiekowi zycia na to starczy .....

to takie moje mysli istotne w moich relacjach

pozdrawiam
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 15:47   

...ale jedno chociaż sie zmienia, czuję się bardziej spokojna wewnętrznie, spokojniejsze są moje mysli....
no i dziś byłam sie zapisac do psychologa, to może bedę silniejsza niedługo....no może za troche dłuzej :-)

[ Dodano: 2011-12-15, 16:00 ]
Norbert1 napisał/a:
echhh tymeko nie zbładze jak napisze tak...
większośc facetów związanych jest ze sfera materialną...u wiekszości seks to cos waznego....
by zrozumiec cześc duchowa ..to trza zaliczyc o życia KOP....
wówczas człek sie przewartosciuje.....


....troszkę odczułam załamkę, ze tak może byc... ze trzeba w większości ludzi takimi jacy są kochać....

[ Dodano: 2011-12-15, 16:06 ]
......i czekać cierpliwie aż może się kiedyś to wszystko zmieni...... :-(
.....tylko ten czas czekania nieumiejętnie przeżyty, doprowadza do takiego stanu jak widać u mnie.....

[ Dodano: 2011-12-15, 16:20 ]
tymeka napisał/a:
większośc facetów związanych jest ze sfera materialną...u wiekszości seks to cos waznego....
by zrozumiec cześc duchowa ..to trza zaliczyc o życia KOP....


....i z tym moge się zgodzić....rozumię ze faceci myślą trochę inaczej niz kobiety...
...ale czy ten seks musi być taki przedmiotowy? Czy to znaczy ze jak facet nie dostanie tego przysłowiowego kopa to nie umie seksu traktować i czuć jako okazywania miłości....tylko jako zaspokajanie swojego popędu....? Czy mam rozumieć ze facet musi mysleć o tym seksie nawet jesli jest to kosztem innych uczuc.....? Czy musi się skupiac tylko na jednym swoim ego jednej częsci ciała...jako tej która potrzebuje największej uwagi.....musi o tym przypominac zonie przy kazdym przytuleniu, byciu blisko podczas wypoczynku, naprowadzać do tego słowami i ręką zeby zona zauważyła....robic to w kazdej porze dnia gdy jest się blisko np podczas oglądania telewizji, itp czy to ma być centrum uwagi,,,,,czy ze mną coś nie tak gdy podczas oglądania telewizji chciałabym mięć rękę swoją w jego dłoni.....czy dotykać włosów, szyji itp....nie wiem i nie moge tego zrozumieć i mam nadzięję ze nie wszyscy faceci są tacy, i mimo jakiejs niedojrzałosci duchowej potrafią seks traktować nie tylko jako zaspokojenie ......ale jako gest, dopełnienie tego co jest miłością..... nigdy nie miałam okazji rozmawiać o tym z kimś bo to intymny temat.....i tez nie na pisanie tutaj na takim forum......ale zastanawiam się czy to jest normalne....czy ja zacofana.......?

[ Dodano: 2011-12-15, 16:23 ]
.....może akurat trafiłam na ten mały procent w którym znalazł się ktoś kogo wybrałam....

[ Dodano: 2011-12-15, 18:58 ]
.......wszystko związane z tym wyobrażałam sobie całkiem, całkiem ....inaczej.......
.............ale być może moje wyobrazenia są zbyt wygórowane zeby rozumiał to ktoś kogo wybrałam na całe życie......no i być może w zyciu realnym wszystko jest tylko szare, a nie tak piękne jak w moich wyobrazeniach....
trzeba więc pokochać siebie, odbudować swoją wartość, otworzyć serce dla Boga, a sytuacjach przyziemnych zamieniac się w robota......
 
     
Danka 9
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 19:09   

Dorotko, niech Pan Bog błogosławi Tobie....ciesze sie ze jestes blizej odwiedzenia specjalisty

wiesz, pytasz czy TY trafiłaś...na meza...hm..wiesz Ty go sobie wybrałas...juz na pewno przed slubem byly sygnaly...ale ludzie zakochani nie widzą tego..albbo widzą i nie przywiazuja wagi
same sobie wybieramy trudnych partnerów...ale nikt nie broni nam sie zmieniać :-)

Z Panem Bogiem!
 
     
tymeka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 20:56   

....przemyslałam przez ostatnia godzinę to co napisałam....jesli to nie na miejscu te moje posty to może skasuję......cięzko mi się z tym wszystkim pogodzić, wybaczyć jest nawet łatwiej, .....niż pogodzić się z tym ze nie będzie już nigdy szans na takie porozumienie między dwojgiem ludzi, którzy mają zbliżone wartosci.......chcę miec nadzieję ze bedzie dobrze.....ale to i tak nie oznacza ze będę kiedys w związku takim ....własnie ......to by musiał być całkiem ktoś na innym poziomie chyba....a przecież to ze będę zyła nadzieją, zaufam Panu Bogu to i tak mozliwe jest ze do konca zycia zostanie tylko ta nadzieja.....
 
     
Norbert1
[Usunięty]

Wysłany: 2011-12-15, 23:52   

tymeka napisał/a:
....i z tym moge się zgodzić....rozumię ze faceci myślą trochę inaczej niz kobiety...
...ale czy ten seks musi być taki przedmiotowy?

no cóz zazwyczaj jest przedmiotowy....
nie wiem dokładnie ale to może inna wrazliwośc....lub tak jak nieraz pisała bywalec...
a ja to odniose do facetów....
takie od lat wyuczone skrywanie uczuć...wstyd przed okazaniem...bo to takie nie męskie.... :-P :-P
tymeka napisał/a:
i mimo jakiejs niedojrzałosci duchowej potrafią seks traktować nie tylko jako zaspokojenie ......ale jako gest, dopełnienie tego co jest miłością.....

widzisz tymeko może byc tak jak piszesz...ale to trzeba przełamać w sobie...obalić stereotyp i wyłożyć uczucia na dłoń.....
i zapewne przyjdzie czas gdy mąz zrozumie że jego seks jest chory..ze rani...że poniża....

Wszystko jest mozliwe zalezy tylko od czlowieka
...echh ja tez kiedys byłem
jak to okreslała zona zimny,oschły....
ja tez narobiłem błedów....
i własnie taka zimą w sobie powoli ja zamykałem....

kiedy powiedziała sobie dość....mnie sie otwierały oczy...podejmowałem walkę...
walkę o nas w zasadzie na spalonej pozycji....

bo jak tu walczyc..cos zmieniac gdy z drugiej strony wszystko zgasło..gdy odeszły uczucia,gdy brak związku emocjonalnego....

ale że całe zycie byłem raptus i jak to sie mówi w gorącej wodzie kąpany
musiałem miec wszystko co chce...a z reguły co chciałem to miałem...zatem poszedłem na całośc w walce o zonę...
ta całośc nie przebierała w formie...i wyszło jak wyszło....

a zostało to zczytane na litere "P"............

opamiętanie było rownoznaczne
z poddaniem się...z uległościa...
poczatkowo wymuszona...ale coraz bardziej była we mnie świadoma.....
i to była droga do zmian..do inwestycji w siebie...powrót do wiary...przewartościowania sie...zrozumienia...empati....własciwe wyrażanie uczuc..szacunku....

zmieniłem się...ale i zona sie zmieniła.....

i znów stanelismy w róznych punktach....
wiele razy zastanawiałem sie a gdybym wówczas postepował inaczej....to nie było by takiego oddalenia???...była by szansa na zrozumienie i miłośc???....
pewnie i tak by sie stało...pokpiłem czas....

ale czy wówczas tyle by sie we mnie zmieniło i tak trwale???
...pewnie nie....
dzis wiem że Bóg -tymeko wytycza nam drogi....
czy na krancu swojej wkońcu spotkam zonę????

coraz częściej w to watpię...ale póki co ufam i wciąz ide ta droga jaka okreslił mi ktos mądrzejszy tam w górze.....
tymeka napisał/a:
....przemyslałam przez ostatnia godzinę to co napisałam....jesli to nie na miejscu te moje posty to może skasuję..

fajnie że to piszesz ..bo to oczyszcza....nie ma w tym ani zgorszenia ..ani przesady....
nawet nie wiesz tymeko jak cie rozumiem....

tymeka napisał/a:
cięzko mi się z tym wszystkim pogodzić, wybaczyć jest nawet łatwiej, .....niż pogodzić się z tym ze nie będzie już nigdy szans na takie porozumienie między dwojgiem ludzi, którzy mają zbliżone wartosci......

ech tymeko wiesz czemu pisze w twoim temacie???
bo był czas kiedy moja zona przestała w to samo wierzyć...kiedy pozamykała cykle w sobie...kiedy całkiem ciachneła resztki nitek...........

i pewnie tak jej jest dziś łatwiej, niz zacząć cos budować od nowa......
nieraz sie sam do siebie smieję ...że czuje czemu sie obawia...
budowa ma szansę sie kojarzyc z rezygnacją częsciową z siebie....
a wynik pewnych terapi uczy:
nigdy nie oddawaj siebie..nie rezygnuj z pola...
szkoda tylko że nie uwierzy w to że jej facet nie chce ani rezygnacji..ani tego by cos z siebie oddawała kosztem.....

...to proste jej facet akceptuje ja całą....
no tyle mojego......
tak już jest że druga strona też cierpi.... :-/ :-/

pozdrawiam i nie trac nadzieji..ani wiary....
w zyciu jest tak...............
na chore ciało sa lekarze(psycholog)...na chora dusze jest Bóg.......
a z nim dasz radę zmienic sie...pomóc powstać męzowi....i tworzyc nową zdrowa relację

i tego zycze ci z całego serca
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8