Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Dzięki za te słowa.Już miałam się wycofać z Forum.Może ,jak znajdę więcej czasu napiszę coś o sobie. Kocham Boga całą sobą i ciągle szukam Jego Woli, i ciągle nie wiem czy idę dobrą drogą. Pozdrawiam
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-18, 06:36
fasolka napisał/a:
Kocham Boga całą sobą i ciągle szukam Jego Woli, i ciągle nie wiem czy idę dobrą drogą.
Jeśli Twoje życie ma znaki drogowe w postaci dziesięciorga przykazań - to na pewno idziesz dobrą drogą.
Metanoja [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-28, 17:40
fasolka napisał/a:
cudzoloznico.
Mam nadzieje, ze nie zniszczylas jeszcze swojego malzenstwa i nie skrzywdzilas swojego dziecka? Weszlam na to Forum przez przypadek, ale to co napisalas poruszylo mnie.Pozdrawiam Cie serdecznie.
Fasolko, jakiś brak jedności widzę tu na forum. Z tego forum dowiedziałam się, że moje małżeństwo to fikcja, a moje dziecko krzywdzę będąc w nim. Pozdrawiam Cię również serdecznie.
[ Dodano: 2011-10-28, 17:27 ]
Czy wierzycie kochani w zmartwychwstanie? Ale tak naprawdę, nie teoretycznie? Osobiście wierzę w zmartwychwstanie i bardzo się cieszę. Co sądzicie o zmartwychwstaniu? Napiszcie coś, chętnie "posłucham"
marek1111 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-28, 19:11
Mysle ze najwazniejsze jest tutaj stanowisko Kosciola. Jesli maz mial wczesniej zone i zawarli slub w kosciele Katolickim to musi do niej wrocic. Cos slyszalem ze te malzenstwa niesakramentalne maja zyc jak brat z siostra, wiec decyzja o zaniechaniu wspolzycia jest jak najbardziej sluszna
Pozdrawiam
Metanoja [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-28, 19:52
marek1111 napisał/a:
Mysle ze najwazniejsze jest tutaj stanowisko Kosciola. Jesli maz mial wczesniej zone i zawarli slub w kosciele Katolickim to musi do niej wrocic. Cos slyszalem ze te malzenstwa niesakramentalne maja zyc jak brat z siostra, wiec decyzja o zaniechaniu wspolzycia jest jak najbardziej sluszna
Pozdrawiam
Nikt nic nie musi tylko umrzeć. Mąż ma chcieć wrócić do żony, nic nie musi:). Tak mi się jakoś pomyślało
Ostatnio zmieniony przez Metanoja 2011-10-28, 20:48, w całości zmieniany 1 raz
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-28, 20:32
cudzołożnica napisał/a:
Mąż ma chcieć wrócić do żony, nic nie musi:).
Praktykujący katolik? Musi. :)
Skoro CHCIAŁ, a nie musiał zawrzeć ślub kościelny i przyjąć sakrament - to teraz niestety MUSI wrócić do żony. Na chcenie był czas dawno temu. Żona i małżeństwo to nie deser w restauracji, który wybieramy wtedy tylko, kiedy chcemy.
Nie ma wybierania z dekalogu tego, co nam się podoba, a co nie. Nie układamy sobie przykazań pod siebie. W religii akurat deklaracja wiary związana jest z OBOWIĄZKIEM, szanowania sakramentów, przestrzegania przykazań Bożych. Inaczej nie ma mowy o wierze - po prostu.
Ale to prawda - człowiek nie musi wierzyć. Nie musi się spowiadać. To zresztą nie kwestia chcenia. Wiara to łaska. :) Można jedynie modlić się o łaskę wiary dla innych, tyle.
Pozdrawiam.
Metanoja [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-28, 21:03
Sabinko, wiesz że to nie żadna prowokacja? Mam nadzieje, że wiesz:)
Może to i dobrze jak praktykujący katolik musi wrócić do żony, musi przestrzegać przykazań, ale znacznie lepiej by było gdyby po prostu chciał:) wrócić do żony i przestrzegać przykazań. Widzisz różnicę? Wiara to łaska, to pragnienie tego czego chce Bóg dla nas, to chcenie i pragnienie, a nie przymus.
Najważniejszą cechą miłości jest wolność. Z chwilą gdy pojawia się przymus, kontrola albo konflikt, miłość
umiera.
POzdrawiam
marek1111 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-28, 21:37
Cudzoloznica wlasciwie to co Ty chcesz Jesli nie masz slubu koscielnego z tym mezczyzna to po prostu odejdz aby byc w porzadku wzgledem Boga. My wlasciwie nie wiemy czy ten mezczyzna mial slub koscielny czy Ty mialas slub koscielny My nie wiemy tylko snujemy domysly. Trzeba przedstawic sprawe jasno a nie kluczyc. Jesli Ty jestes uwiklana w cos to trzeba z tym skonczyc aby byc w porzadku wzgledem Boga i jego nauki. jedno to bardzo dobrze zrobilas ze jest brak wspolzycia. Teraz trzeba nastepne kroki podjac. Ludzie probuja naginac prawo Boze w swoja strone zwlaszcza kobiety.
Poza tym na tym forum kazdy walczy o swoje rodziny o wspolmalzonka. moze wlasnie jednym z tych wspolmalzonkow jest ktos komu Ty zabralas meza. Wszystko mozna w zyciu wybaczyc wiec zona tego meza napewno by go przyjela spowrotem Ale mowie musimy wiedziec na czym stoimy i jaki jest wasz ststut
Z Bogiem
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-28, 22:13
marek1111 napisał/a:
Ludzie probuja naginac prawo Boze w swoja strone zwlaszcza kobiety.
Marku, bardzo Cię proszę - nie oceniaj i nie uogólniaj. Jest bardzo wiele kobiet które tego nie robią. Podobnie jak wielu mężczyzn. To że czujesz się skrzywdzony przez kobiety nie uprawnia Cię do takich dalekosiężnych ocen.
Lepiej napisz co u Ciebie, jak się czujesz
Pozdrawiam!
Metanoja [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-28, 22:31
Marku niepotrzebnie się denerwujesz. Nic nie chcę, w tym również żadnych rad, wiem co mam robić. Nie zrozumiałeś mnie. Pisałam do Fasolki, nie do Ciebie, może stąd niezrozumienie. Naprawdę uważam, że z tym muszeniem czegokolwiek to trochę nie tak jest i tyle. Spokojnie...
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-29, 01:40
cudzołożnica napisał/a:
Sabinko, wiesz że to nie żadna prowokacja? Mam nadzieje, że wiesz:)
Wiem, Aniu, wiem. :)
cudzołożnica napisał/a:
Może to i dobrze jak praktykujący katolik musi wrócić do żony, musi przestrzegać przykazań, ale znacznie lepiej by było gdyby po prostu chciał:) wrócić do żony i przestrzegać przykazań. Widzisz różnicę?
Nie. Ale "sprzeczamy się" tylko o słowa.
Praktykujący katolik chce.
Jeśli nie chce - siłą rzeczy nie ma mowy o tym, by się mógł tak nazywać.
To radykalne - ale tak już jest. Przyjmujemy katechizm, Pismo Święte, takie jakie jest.
Bez relatywizowania, bez naginania, bez usprawiedliwienia się i kombinowania.
Jeśli nie przyjmujemy - wtedy znak, że brak nam tej łaski wiary, a wtedy jacy z nas katolicy? :) Rozumiesz, o co mi chodzi? Nie możemy żyć po swojemu i mimo to nadal dawać fałszywe świadectwo wiary.
Punktem wyjścia jest ta łaska, o której wspomniałam. I o którą zawsze warto się modlić - dla innych.
cudzołożnica napisał/a:
Najważniejszą cechą miłości jest wolność. Z chwilą gdy pojawia się przymus, kontrola albo konflikt, miłość
umiera.
Bóg jest miłością. A Ty mówisz, że umiera. :)
Przymus? Dla jednostki niedojrzałej, która myli zakochanie i namiętność z miłością, z chwilą gdy te wygasają - miłość "umiera". Jednostka dojrzała wie, że taka jest kolej rzeczy. Miłość to nie motylki w brzuchu, ale decyzja. Nie emocje, ale świadomość. Nie chciejstwo i chucie - ale odpowiedzialność.
Kontrola? Nie rozumiem.
Konflikt? I znowu: brak dojrzałości, brak umiejętności w komunikowaniu się. To są sprawy, które można w sobie wykształcić, nauczyć się, pracować nad tym. Konflikty, problemy są po to, by je rozwiązywać, a nie przed nimi uciekać.
Wchodzenie w nowy związek w takim stanie (niedojrzałość, brak odpowiedzialności, niesłowność, słabość charakteru), a także w takiej sytuacji (założenie rodziny, związek sakramentalny) skutkuje PRZEWAŻNIE kolejnymi krzywdami. Czego Ty jesteś przykładem. To nie miało prawa się udać.
Jesteśmy tylko ludźmi... I właśnie, że dlatego, że jesteśmy tylko ludźmi, ułomnymi, grzesznymi, niemądrymi (wobec mądrości Boga), On dał nam 10 prostych wskazówek.
To naprawdę żadna filozofia. W innym przypadku Bóg byłby tylko dla wybranych. A On kocha każdego z nas, bez względu, czy ma tę łaskę wiary, czy nie. Czy jest wykształcony, czy nie.
Kocha nawet tego, kto nie żyje zgodnie z przykazaniami. Bo ZAWSZE można na tę właściwą drogę wrócić.
Przypowieść o tej jednej zbłąkanej owieczce, która cieszy Pana bardziej, niż stado posłusznych owiec - znasz. I to jest chyba nadzieja dla każdego.
Pozdrawiam i dobrej nocy życzę. :)
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-29, 12:22
cudzołożnica napisał/a:
Może to i dobrze jak praktykujący katolik musi wrócić do żony, musi przestrzegać przykazań, ale znacznie lepiej by było gdyby po prostu chciał:) wrócić do żony i przestrzegać przykazań. Widzisz różnicę? Wiara to łaska, to pragnienie tego czego chce Bóg dla nas, to chcenie i pragnienie, a nie przymus.
Ale to bynajmniej jest przymus to jest włąsnie wolna wola ..jaka daje nam Bóg....wolna wola czyli wybieram dobro ..lub zło...
wiarę i ja kształtuje w sobie...albo wybieram kombinacje i odchodze od wiary....
o tym własnie pisze satine....jezeli moja wolna wola wybiera wiare ,ufnośc w Boga
to jako wierzący mam za zadanie rozwijac to w sobie..
byc wiernym 10 przykazaniom.....sakramentom.....kształcic w sobie miłośc na wzór Boskiej...uczyc sie daru przbaczenia ......
w myśl..... jako i my wybaczamy naszym winowajcom.....
inaczej to sorry -ale kazde odstepstwa to mataeczenia wiarą....
może i zwane dalej w swoim pojeciu wiara ..ale to nadal mataczenia podług własnej zle pojetej wolnej woli.......
reasumując .....jak nie potrafie sprostac prostym wymogom jakich oczekuje od nas Bóg....warto sie zastanowi czy mam dalej robic z siebie błazna religijnego
a tak nawiasem ...wiara nie jest przymusem i narzuceniem czegos jest to jak pisałem nasz wolny wybór....
dla porównania przepisy i paragrafy w jakich żyjemy na codzien sa narzucone i chcemy czy nie to je przestrzegamy
Bóg dał nam wybór....masz człowieku wybór z serca...nie wymuszony....nie narzucony....na zasadzie pokazuje ci Jaki jestem i czym ty dla Mnie jesteś
a czasami tak trudno nam to wypełnic i temu sprosta
dla włąsnych prywatnych pobudek.......a mimo to nadal nas kocha i ufnie spogląda w nasza strone że sie nawrócimy
i tyle w temacie
Metanoja [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-09, 00:48
"reasumując .....jak nie potrafie sprostac prostym wymogom jakich oczekuje od nas Bóg....warto sie zastanowi czy mam dalej robic z siebie błazna religijnego" ( ciągłe problemy z cytowaniem)
Norbert mam nadzieję, że pisząc o błaźnie religijnym nie odnosiłeś tego do mnie ani do kogokolwiek innego.
Trafiłam na świetną książkę " Rozwód. Jak ratować dzieci". Wkleję poniżej jej opis oraz wzmiankę o autorze. Może komuś się przyda.
"Dr Archibald D. Hart jest profesorem psychologii i byłym dziekanem wydziału psychologii w Seminarium Teologicznym w Pasadenie w Kalifornii. Pochodzi z Afryki Południowej.Jest bardzo szanowanym wykładowcą w Stanach Zjednoczonych i na świecie. Ma trzy dorosłe córki i siedmioro wnucząt. Mieszka w Arcadii w Kalifornii.
Książka zawiera wiele praktycznych wskazówek, jak sprawić, by dzieci nie tylko "przetrwały" ciężki czas rozwodu rodziców, ale by ich życie mogło stać się lepsze. Autor wykorzystuje wiedzę psychologiczną zdobytą w ciągu wielu lat swojej praktyki terapeutycznej, jak i własne doświadczenie dziecka rozwiedzionych rodziców.
Celem tej książki jest niesienie pomocy rozwodzącym się rodzicom, a także wszystkim dorosłym odgrywającym istotne role w życiu dziecka. dziadkowie mogą uczynić bardzo wiele, by maksymalnie ograniczyć długofalowe niszczące skutki rozwodu. Mogą się do tego przyczynić także krewni, przyjaciele oraz nauczyciele.
Podchodząc do sprawy realistycznie, jego celem jest wskazanie rodzicom, jak zminimalizować niszczące skutki rozwodu oraz jak sprawić, by nieunikniony zamęt w ostateczności obrócił się w dobro. Nie jesteśmy w stanie wyeliminować całego bólu. Jest to podejście nie tylko nierealistyczne, ale i do niczego nieprzydatne. Cierpienie jest w pewnym stopniu niezbędne w kształtowaniu charakteru. Drzewa, które wyrastają wysoko niezahartowane przez wiatry, łatwo się łamią. Siła wiatru jest potrzebna, by korzenie się umocniły. Przy odrobinie szczęścia rodzice mogą katastrofę, która jest ich udziałem, przekształcić w coś, co stanie się siłą napędową rozwoju."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.