Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
i za modlitwe przede wszystkim jest mi ona bardzo potrzebna
z meżem "miodowy miesiac" - chociaz jestesmy juz po pierwszym spieciu bo kłotnia ani awantura to nie była
rozwiazalismy ten problem szczera rozmowa chociaz nie było łatwo
ja szukam przyczyny narastania agresji i frustracji meża
i juz pojawiaja sie pierwsze głeboko zakopane i trudne wnioski dla mnie - bez pomocy kogos madrego nie rozwiazemy tego
dzisaj ide do pani psycholog stweirdziłam ze dal jej jeszcze szanse bo podobno to ona wąłsnie jest najlepszym specjalista u nas od przemocy, tylko tak mi sie wydaje ze u mnie to trzeba zaczac od zupelnie czego innego - bo zaistaniał sutuacje mam "opanowana" tzn manewr zapaspwy na wypadek powtorki itp - o czym pani mi napomkneła ze bedziemy o tym rozmawiac - wiec mysle ze musze juz isc dalej bo rozgrzebywanie i uzalanie sie nad soba nie ma sensu i tylko pogorszy moj stan
poza tym uswiadomiłam sobie jedna bardzo niedobra ceche w moim charakterze, ktora to przycyzniła sie do mojego zaslepienia i nie wiedzenia przemocy psychicznej - przerzucanie odpwoiedizalnosci na innych - tlumaczyłam zachowanie meza - reakcja na zachowanie brata i to wąłsnie brata meza - bradzi nie lubie zeby nie powiedizec nienawidze
po tym incydencie moja złosc skupila sie na tesciach - mam bardzo duzy opor zeby z nimi porozmawiac - tak jakby to oni byli winni zachowania meza - nie potrafie sie przełamac
z mezem rozmawiamy w miare normalnie a jak mam isc do tesciow jestem spieta i roztrzesiona
co do terapi meza uprzedził sie dzieki pani i nie wiem czy pojdize do kolejnego psychologa - modle sie o to zeby poszedł
z modlitwa juz lepije chociaz spowiedz dalej odkładam
napisze cos wiecej w wolnej chwili
[ Dodano: 2011-08-19, 07:26 ]
dzis musze podjac decyzje czy chodze do pani psycholog
zjednej stony chce bo boje sie za jak nie pojde za ciosem to wszystko sie rozejdzie a z drugiej 3 spotkania nic mi nie dały
moj mąz chyba jzu wrocił "do normy" skonczył sie mieisac miodowy
zaczeło zamykanie sie w pokoju i niedozywanie sie
to ze kazałam mu sie wyprowadzic to była moja fanaberia i na maja fanaberie wydał pieniadze na paliwo
moje widzi misie sprawia ze to ja nosze w zwiazku spodnie:(
problem polega na tym, ze moj mąż nie chce wziac na siebie zadnej odpowiedizalnosci jesli ja cos robie lub nawet planuje jest to przeciw jego "meskosci"
o terapii nie ma mowy - zastanawiam sie czy jednak nie zastosowac szantarzu chociaz wolałabym nie - ale juz nie wiem co robic
czuje jak zaczyna narastac we mnie frustracja i napiecie
juz widze kolejna awanture z rekoczynami a wtedy to juz bedzie koniec drugiej szansy nie bedzie
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-19, 20:29
Witaj Mary
Wazne by miec regularny kontakt z kims kto dobrze zna problem przemocy
a takich psychologow nie jest wielu niestety
przed jeszcze dlugi czas ( dopoki maz nie zacznie leczenia)
jest ryzyko ze bedzie wracał do starych zachowan
"miesiac miodowy" ma na celu uspic Twoja czujnosc i maz byc moze naprawde chce byc dobry dla Ciebie
ale mechanizmy wdrukowane od zawsze nie pozwalaja mu na to
warto pamietac ze jest chory
i chronic siebie przed kolejnym atakiem ( manewr zapasowy )
Cytat:
z modlitwa juz lepije chociaz spowiedz dalej odkładam
pomodle sie bys sie przełamała, to b wazne, kusy walczy o Ciebie caly czas
POzdrawiam i ciekawa jestem Twojej relacji z wizyty u pani psycholog
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-19, 23:43
Danka 9 napisał/a:
"miesiac miodowy" ma na celu uspic Twoja czujnosc i maz byc moze naprawde chce byc dobry dla Ciebie
ale mechanizmy wdrukowane od zawsze nie pozwalaja mu na to
warto pamietac ze jest chory
i chronic siebie przed kolejnym atakiem
haaaaaaa mary ..tak naprawde miesiąc miodowy to konkretny schemat działań...
jak u dziecka -narozrabiane...i strach przed konsenkwencjami...strach przed odpowiedzialnością i wejscie w role misiowo -cukierkową
czemu????
bo jest świadomośc że to działa..bo głebokie przekonanie że ktoś się na to łapie....bo taki jest znany sposób na wyjście z opresji....
Zatem powielane latami wybryk....uległośc.....potem znów wybryk..i znów uległość....
Widzisz mary kiedys tego nie wiedziałas ..(zyłas w tej machinie)
...teraz juz wiesz...
a on pewno do końca nie wie że ty wiesz już to znasz...
no cóz............ bo gdyby wiedział
..powstała by na 100% panika
co robić.........
Danka 9 napisał/a:
ale mechanizmy wdrukowane od zawsze nie pozwalaja mu na to
Danka poruszyła ważną sparwę..czemu tak istotnym jest terapia męża???
mary bez zmiany tych mechanizmów..to tylko działania zaradcze
pozdrawiam
agawa75 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-21, 01:10
Ja też uważam, że nie powinnaś rezygnować z porad psychologa. Jeszcze w takiej kwestii jak przemoc w rodzinie, musisz mieć osobę, która trzeźwo i z odpowiednim przygotowaniem spojrzy na całą Waszą rodzinną sytuację. Spróbuj chodzić na terapię uzależnionych od przemocy, moja sąsiadka dopiero zaczęła normalnie żyć jak po takiej terazpii, mąż kat znęcał się nad nią i dziećmi przez 20lat, sama próbowała sobie z tym poradzić, najpierw problem "zamiatała pod wycieraczkę", potem jak zaczął bić dzieci zaczęły się przyjazdy policji, karta niebieska, sprawy w sądach, dopiero jak trafiła na spotkania grup uzależnionych od przemocy otworzyły jej się oczy. Dziś skończyła studia, ma świetną pracę, zaczyna życie od nowa, niestety po rozwodzie, choć może wcale nie niestety?? Mąż odbywa karę w więzieniu za znęcanie się nad rodziną. Musisz myśleć o sobie i swoich dzieciach, one to widzą i dla nich kiedyś to będzie normalna sytuacja, niestety! Obraża się niech się obraża, zamyka w pokoju i gra na komputerze, Ty zajmij się swoimi sprawami i nie przepraszaj go tylko za to , że on ma zły nastrój. A swoją drogą to ile ten Twój mąż ma lat, przecież to nie piaskownica, że całe życie można się obrażać za to że się czegoś nie dostało!! A do tego jeszcze narasta w nim agresja, właściwie z niczego. Gdyby chciał się zmienić poszedłby na terapię. Myślę, że może się opamiętać kiedy uświadomi sobie, że naprawdę może Was stracić.
Panie Tomku oglądanie wielu sytuacji życiowych to jedno a przeżywanie ich to coś całkiem innego, może nam się wydawać, że dobrze komuś doradzamy , ale jak to faktycznie kiedyś oddbije się na danym związku to tylko czas pokaże.
mary [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-23, 11:06
nie pisze bo tak na prawde nie ma oczym
z pani psycholog zrezygnowałam gdyż finanse mi na to nie pozwalaja poza tym pani chciała zrobic tylko terapie kryzysowa kotra miałaby trawac rok i niec wiecej nie chciała ruszac a ja uwazam ze ja potrzebuje zajrzec głebiej
a na prace w grupie jestem za mało otwarta
szukam innego psychologa
mąż sie stara - ale o terapii nie mowi
duzo rozmawiamy - to chociaz boli pomaga jakosrozładowac frustrację
prostujemy sprawy ktore sie nawarstwiły na razie sami
modle sie
mąz był ze mna w kosciele w niedizele od.............. niewiadomo kiedy
moze cos sie ruszy
ja czytam duzo na forum slucham kazan ks. Piotra i otwieraja mi sie oczy
moze nie bedzie tak zle
wiem tylko ze nie moge przyzwalac na jaki kolwiek przejaw agresji chodzby najmniejszy
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-24, 08:01
Mary
Cytat:
ja czytam duzo na forum slucham kazan ks. Piotra i otwieraja mi sie oczy
moze nie bedzie tak zle
wiem tylko ze nie moge przyzwalac na jaki kolwiek przejaw agresji chodzby najmniejszy
Pamietaj o cyklu przemocowym góra, dołek mąż bedzie zapewne jeszcze nie raz probował dawnych zachowań....a Ty masz juz swoje sposoby radzenia sobie z tym.
Cytat:
z pani psycholog zrezygnowałam gdyż finanse mi na to nie pozwalaja poza tym pani chciała zrobic tylko terapie kryzysowa kotra miałaby trawac rok i niec wiecej nie chciała ruszac
Rok to jest juz cos! I sporo mozna ruszyc w ciagu roku, a Ty zrezygnowalas po poaru spotkaniach tak? Szkoda...rozumiem kasa...ale to była specjalistka od przemocy.
Jak szukasz to znajdziesz....znam to ze traci sie motywajce gdy zaczyna sie robic dobrze, az do kolejnego krachu...zagladanie w siebie nie jest mile na początku dlatego "migałam się" jak mogłam
Mary ciesze sie na te zmiany oraz zycze Ci by było wspaniale Tobie z Panem Bogiem a także harmonijnie z mężem....nie tylko nieźle!
Pogody Ducha
nałóg [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-24, 08:20
mary napisał/a:
z pani psycholog zrezygnowałam gdyż finanse mi na to nie pozwalaja poza tym pani chciała zrobic tylko terapie kryzysowa kotra miałaby trawac rok i niec wiecej nie chciała ruszac a ja uwazam ze ja potrzebuje zajrzec głebiej
a na prace w grupie jestem za mało otwarta
szukam innego psychologa
Mary...... przemoc jest dysfunkcją.....jak każde inne nałogi.Wymaga leczenia tak u agresora jak i u ofiary.
Ty podejmujesz decyzje o rezygnacji................ Twoja decyzja i Twoje konsekwencje
Jak rozumiem przeraziła Cię perspektywa rocznej terapi............ no tak....to naturalne.Ty podświadomie (lub świadomie)pragniesz szybko,Ty pragniesz "tabletki".....ludzkie.Nie usunięcie przyczyny bólu a samego bólu.
Tabletka.
Rok terapi........a cóż to jest??? wobec życia???
Mary...........Ty chcesz sie leczyć ........ale po swojemu.To tak jakbyś poszła ze złamaną nogą do chirurga i mówiła mu jak on ma Ci tę nogę poskładać.
Bo Tobie sie wydaje że tak lepiej................
Nawet nie idąc "na grupę" juz wiesz ,że się tam nie nadajesz........bo jesteś "za mało otwarta"
Wiesz??? Tak twierdzi większość ludzi uzależnionych.Ty nie jesteś pijana czy naćpana fizycznie..................podejrzewam ,że Ty jesteś pijana "na sucho",że Ty jeszcze śpisz sobie............a to co się dzieje to taki sen,omam senny.Zaprzeczanie
Mare............ostre to co napisałem.......wiem............
Pogody Ducha
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-24, 09:40
mary napisał/a:
z pani psycholog zrezygnowałam gdyż finanse mi na to nie pozwalaja poza tym pani chciała zrobic tylko terapie kryzysowa kotra miałaby trawac rok i niec wiecej nie chciała ruszac a ja uwazam ze ja potrzebuje zajrzec głebiej
mary MASZ PRAWO DO WSZELKICH ZMIAN
-zgodnie z tym jak czujesz.
Nie ten psycholog,znajdzie się inny-tylko nie rezygnuj całkiem...
prywatnie
-nieraz warto poczekac ta chwilkę-a przyjdzie nam z pomoca inny,lepszy fachowiec.
Skoro nie czujesz tego że cos jest dobre,pomaga -bez sensu brnąc w tym na siłę(takie jest moje zdanie)
i pamiętaj o jednym że masz prawo do wszystkiego-właśnie teraz gdzie wczesniej pewnie odbierano ci prawo do wielu rzeczy
(świeta zasada wobec wszystkich ofiar przemocy)
pozdrawiam
mary [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-25, 07:45
co do terapi to rok mnie nie przeraża tylko to że czuję ze problem przemocy jest tylko czubkiem góry lodowej i powiedzmy jaks "konsekwencją czegos..."
poza tym czuję, że pani jest nastawiona raczej na "rozwalenie" naszego małzenstwa niż na próbie pomocy i zmianie na lepsze - dlatego szukam kogos kro bedize miał "wiarę" ze z takiej sytuacji przemocowej mozna wyjsc i stworzyc udone małzenstwo - gdy wyeliminuje sie błedne zachowania
na terapii chciałabym zrobic wszystko przemoc i inne aspekty mojej osobowosci "zmienic myslenie" - powiedzmy w skrocie chce znaleźc przyczyne
poza tym teraz dopiero widze ile bledow bylo w naszych relacjach - spraw przemilczanych przyklapanych z jednej i z drugiej strony
co do cudu - to na pewno widzę zmiany - bedzie to cud wypracowany przez nas - podjełam post w srody i piatki o chlebie i wodzie w intencji jednosci naszego małzenstwa
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-25, 09:14
mary napisał/a:
problem przemocy jest tylko czubkiem góry lodowej i powiedzmy jaks "konsekwencją czegos..."
ale od czegoś trzeba zacząć , ja zaczęłam od zastopowania przemocy.
trzeba zdobyć wiedzę na ten temat i konkretne umiejętności obrony by przemoc zatrzymać , by się w te sytuacje nie wkręcac , a dopiero potem grzebie się dalej ..........
Wielka podróż rozpoczyna się od pierwszego kroku .
Jak pierwszy raz poszłam na grupę przeciw przemocy to zaznaczyłam , - ja nie chcę się rozwodzić i okazało się że tak myśli większość dziewczyn na grupie.
Jak chcesz pogadać zapraszam na skypa ; wpisz Mirakulum
Pogody Ducha
Norbert1 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-25, 10:36
Mirakulum napisał/a:
Wielka podróż rozpoczyna się od pierwszego kroku .
wielka podróz zaczyna sie o planów a potem od np kupienia biletu
a mary jak widać ma plan a teraz chce kupić dobry bilet(psychologa)
nic na spontanikę-a tym bardziej impuls
mary napisał/a:
na terapii chciałabym zrobic wszystko przemoc i inne aspekty mojej osobowosci "zmienic myslenie" - powiedzmy w skrocie chce znaleźc przyczyne
mary nie pamiętam z jakiego miasta jestes ...ale wystarczy usiąsc w necie wrzucic temat przemoc-specjaliści i wyszukac najlepszego w swoim mieście...lub specjalistyczy ośrodek tym się zajmujacy....
prawie w każdym dużym mieście są takie ośrodki i nawet dotowane przez NFZ...
a pomem idziesz ..siadasz i mówisz czego chcesz i czego oczekujesz
pozdrawiam
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-25, 20:12
Cytat:
poza tym czuję, że pani jest nastawiona raczej na "rozwalenie" naszego małzenstwa niż na próbie pomocy i zmianie na lepsze - dlatego szukam kogos kro bedize miał "wiarę" ze z takiej sytuacji przemocowej mozna wyjsc i stworzyc udone małzenstwo - gdy wyeliminuje sie błedne zachowania
Mary rozumiem po czesci Twoje podejscie...ja tez obiawialam sie atmosfery prorozwodowej na terapii....ale z braku laku poszłam na nią,...nie miałam innej opcji pod ręką w tamtej sytuacji
oprocz grupy 12 krokowej i przyjaciół a to juz bardzo wiele było...
nie żałuje, bo niejako "przy okazji" przerabiania przemocy zahaczylismy o inne dziedziny życia, to sie , splata ze sobą.
Obyś tylko teraz nie "spoczęła na laurach", bo nie ma innego psychologa lub bo jest chwilowo lepiej.
Zreszta masz prawo do tego "spoczęcia", ale my wyjadacze w temacie wiemy ze to odciaga zdrowienie tylko w czasie.
Pozdrawiam
Anita11 [Usunięty]
Wysłany: 2011-08-29, 00:21
Mary
ja tez doświadczam przemocy.Psychicznej.
Mój Boże jak dobrze znam nie odzywanaie sie męża,jego zamykanie się w pokoju,to szybkie wpadanie w wielki gniew,czasem rzucanie przedmiotami.
W takich chwilach czuje od niego głeboką pogarde. W takich chwilach bardzo sie boję.
Boje się powrotu z pracy w złym humorze,tego że cos mu nie wyjdzie i wtedy jak sie z tym nie upora to spadnie to na mnie.
Od miesiąca uczę go szacunku do siebie i przyznam że odkąd zaczęłam sie modlić wiele zmieniło sie na lepsze ale dziś znów..
Poradziłam sie psychologa,na razie przez maila. I szukam tu u siebie. Teraz on wrócił po całym dniu(wczesniej pojechał sobie zostawiając mnie i nasze dzisiejsze plany) i próbuje udawać że nic sie nie stało,że nie wyładował rano na mnie złości,że nie wylał zrobionej przeze mnie herbaty do zlewu,że nie powiedział,że ma w d. jak ja się czuję.
I że odpowiedział NIE,kiedy zapytałam czy jedzie do kościoła i że nie rzucił pilotem który wyrwał z mojej ręki i że w jego oczach nie było całej otchlani pogardy i zapowiedzi że mógłby zrobic o wiele więcej ale ostatkiem sił sie powstrzymał..........
mary [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-05, 23:11
moj związek po burzy
nie pisałam bo cieżko zebrac mysli kiedy sie stało nad przepaścia
i powiem wam ze nic sie nie dzieje bez przyczyny - i z cała śwaidomością pisze - brutalnie rekami mojego meża Bóg sie o mnie upomniał
pokazał mi ze notorycznie lmie 1 przykazanie i nawet tego nie widze
poza tym sluchajac kazan ksieda piotra doszłam do wniosku, ze nie kochałam swojego męża - a to co uwazałam za miłośc było chęcią uzaleznienia go od siebie i moj mąz robił tak samo
Bóg pokazał mi jak bardzo byłam dumna i próżna w mniemaniu swojej wielkiej miłosci do meża
Bóg mowi od mnie ustami mojego meża w ostatnie sprzeczce powiedzial mi: nie kochasz mnie i nie umiesz prosic - zła na niego była ze hej plecie bo plecie
kolejnego dnia włączam każanie ksiedza piotra a tu o grzechu pychy i o miłości
i tak słucham i słucham i słucham i on mowi o mnie zgadza sie wszystko
zaczynajac tu pisac myslałam zeza 2 gra 3 tygodnie bede rozódka lub w separacji
ze moj przypadek ejst beznadziejny- nie był bezbadziejny - tylko ja byłam uwikłana w grzech, pychy ktory nie pozwalal na ewolucje naszej miłosci
wiem ze teraz nasze małzenstwo zmienia sie pracujemy nad tym oboje - nad komunikacja nad wypracowaniem kompromisów nad tym zeby kazde znas było soba
powiem wam zdarzył sie cud
i chwała Panu za to, że zechciał zachować nasze małżeńśtwo rzped rozpadem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.