Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Proszę o pomoc
Autor Wiadomość
bolserca
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 00:12   Proszę o pomoc

Witam, jestem tu nowa, bardzo proszę o pomoc już sama nie wiem co mam zrobić z moim małżeństwem...jestem miedzy młotem a kowadłem. Jesteśmy młodym małżeństwem ja mam 23 lat a mąż 24. 7 miesięcy temu był nasz ślub i od 2 tygodni wszystko zaczęło się komplikować. W połowie stycznia zachorowałam, spuchł mi palec u stopy, początkowo myślałam, że się u niego uderzyłam ale jak się później okazało to zaczęła puchnąc cała stopa i kolano diagnoza zapalenie stawów 3 tygodnie spędziłam w szpitalu na reumatologi ból był tak okropny, że nie mogłam o własnych siłach stać na nogach, ale mniejsza z tym, gdy byłam w szpitalu codziennie odwiedzali mnie rodzice i mąż dodam, że mieszkamy z moimi rodzicami mamy piętrowy dom i rodzice mieszkają na dole a my na górze, ani mama ani tata do naszych kłótni nigdy się nie wtrącali, zawsze zostawiali to nam bo jak to młode małżeństwo kłócą sie a potem godzą. Nigdy z mężem nie mieliśmy poważnych kłótni zawsze to były jakieś sprzeczki za czasów narzeczeństwa mój maż wywinął jakiś numer, ale zawsze potrafiliśmy to jakoś rozwiązać. Gdy byłam w szpitalu maż jakoś dziwnie się zachowywał, nie był dla mnie w ogóle czuły, po prostu mnie zwyczajnie olewał zamieniał ze mną z dwa trzy zdania i czytał gazetę, rozwiązywał krzyżówkę byle aby nie rozmawiać ze mną. Tłumaczyłam sobie to w ten sposób, że przeżywa na swój sposób moją chorobę. Dodam, że ja jestem strasznie uczuciową osobą i pieszczochą mogę być przytulana i całowana przez 24h a mój mąż znowu odwrotnie on nie lubi sie tulić, przytulać nawet bardzo rzadko pierwszy mówi Kocham Cię, ale do tego zdążyłam się przyzwyczaić, że na siłę musiałam się do niego przytulać. Mam dość nadopiekuńczą mamę i ona wszystkim strasznie się przejmuje chce dla mnie jak najlepiej ponieważ 5 lat temu zmarł mój starszy brat w wypadku samochodowym zginął gdy miał 23 lata, rodzice nadal strasznie to przezywają, zostałam im tylko ja i to nic dziwnego, że się martwią, mama do szpitala codziennie przynosiła mi obiady a maż mój odbierał to w ten sposób, że jestem po prostu rozpieszczona nie trafiały do niego żadne argumenty, że rodzice mają tylko mnie i dbają o mnie, zresztą rodzice moi przyjęli mojego męża jak swojego syna i również dla niego chcą jak najlepiej. Mój mąż pochodzi z biednej rodziny nie przeszkadzało mi to, nawet myślałam, że ludzie z takich domów bardziej wszystko doceniają, ale jednak się myliłam maż o co tylko poprosił mama moja mu gotowała tata zatrudnił mojego męża w swojej firmie bo po co ma płacić obcemu jak zięć może pracować u niego, mężowi strasznie się to wszystko podobało i sadze że ja i moi rodzice to właśnie jego rozpieściliśmy. Gdy wyszłam ze szpitala nadal nie mogłam stanąć na własnych nogach, stopę nadal miałam opuchniętą do tego miałam robioną 4 razy punkcje kolana, najmniejszy ruch noga sprawiał mi ból. Musiałam leżeć w łóżku i nie mogłam chodzić takie było zalecenie lekarza. Jednym słowem byłam uzależniona od męża i rodziców, musieli mi przynosić śniadanie, obiad, i inne moje zachcianki. Jednak mąż stał się wobec mnie obojętny jestem to jestem i już, gdy go poprosiłam o herbatę to potrafiłam czekać na nią godzinę bo on akurat w tym momencie grał na pleju, gdy go poprosiłam o coś do jedzenia to otwierał drzwi i krzyczał do mojej mamy aby mi zrobiła kanapki. A on w ogóle się mną nie opiekował, nie mam wylewnego taty co do uczuć, ale nawet tata stwierdził, że mój mąż zamiast serca ma kamień, jesteśmy młodym małżeństwem to powinien skakać koło mnie, ja przynajmniej bym tak robiła. Kocham męża i dla niego naprawdę dużo jestem w stanie znieść rozumiem naprawdę wszystko, ale żeby mnie olewał? W tym tygodniu maż zaczął zaglądać do kieliszka nie lubię jak pije na tygodniu od picia jest weekend. I od tego się wszystko zaczęło nakrzyczałam na niego, że pije a on po prostu zaczął się wyzywać na mnie psychicznie od 3 dni chodź mieszkamy razem nie widziałam go na więcej niż parę sekund. Śpi w innym pokoju unika mnie. Nie odpisywał na sms a ja udawałam przed rodzicami, że nic się nie stało, ale rodzice zauważyli, że coś jest nie tak mama zaczęła mówić że nie ładnie się mój maż zachowuje, że nie ma dla mnie czułości. Nie mogłam wstać z łóżka żeby jakoś wyprostować tą całą sytuację, byłam też na męża zdenerwowana, że tak postępuję ze mną jak z jakimś śmieciem możne nie umiem wam tego opisać tak jak bym chciała ale uwierzcie mi że nawet mój płacz z bólu nie ruszał w żaden sposób mojego męża wychodził z pokoju aby nie słyszeć moich jęków. Winiłam siebie, że to moja wina że zachorowałam, sama nie wiem co mam myśleć do tego doszła jeszcze dzisiejsza awantura chciałam z nim jakoś pogadać wytłumaczyć mu, ze jest mi z tym źle że mieszkamy razem jesteśmy małżeństwem i że tak być nie może że on udaje, że mnie nie ma, ale on poszedł do drugiego pokoju spać. Wstałam z łóżka z bólem nogi ze łzami w oczach z bólu poszłam do niego leżał emocje wzięły górę i gdy leżał uderzyłam go w twarz, wiem , że źle zrobiłam ale miałam w sobie tyle negatywnych emocji że w końcu musiałam to rozładować! A on zaczął mi ubliżać od najgorszych, od pań lekkich obyczajów itd. Za kanapa leżała butelka wódki w której był bimber na dnie, może z jeden kieliszek by się ulało mało myśląc wylałam mu to na twarz i powiedziałam, żeby się najadł tego bimbru a on wpadł w szał zaczął się ubierać drzeć na mnie, że mi jeszcze pokaże na co go stać że go jeszcze popamiętam, zaczęłam krzyczeć po mamę żeby go jakoś opanowała ale on powiedział tylko tyle, żeby moi rodzice znaleźli lepszego zięcia gdy mama zaczęła się pytać co się stało czemu ja płacze to on powiedział, że go to nie obchodzi i trzasnął drzwiami. Było to ok godziny 22 i do tej pory nie odezwał się do mnie. Teściowa napisała mi sms, że jest u nich w domu. Mama moja zaczęła mnie uspokajać , potem zaczęła płakać razem że mną że co ona takiego w życiu zrobiła że tak ja pan Bóg każe najpierw zabrał jej syna a teraz problemy ze mną. Gdy już emocje opadły mama powiedziała tylko, żebym nie płakała bo on nie jest tego wart i gdy bym go zostawiła albo on mnie to przyjmie to razem z tatą ze spokojem. Nie wiem co mam robić.
 
     
lena
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 01:00   

Bolserca......dziwnie się pisze do osoby o takim nicku,ale niech tam.....
Kochana....uspokój sie.
Małżeństwo to nie bajka i nie zawsze jest tak jak sobie to wyobrażamy/oczekujemy.
Jak mniemam dotad było ok...coś sie stało, nie zagrało odkad zachorowałaś.
Rozumię Twój żal,ale patrząc tak z boku, patrzac równiez jako osoba z nastoletnim stażem...myslę sobie,ze to pikuś...ot norma.Dla mnie to nic,dla Ciebie katastrofa....i masz prawo do swoich odczuć,ale.....takich "katastrof" może i pewnie będzie jeszcze wiele.Może to próba...sprawdzian Waszej miłości?
Odnosnie Twojego pobytu w szpitalu....wiesz....mysle sobie,ze mąz czuł się niepotrzebny, bo skoro mama, tata przynoszą obiadki, dbaja, to cóz on jeszcze może....
Podobnie w domu....przeciez są rodzice, którzy dbają,chuchają....
Nie gniewaj sie ,ale chyba rozumię Twojego męża......ot uroki mieszkania z tesciami.
Nie będę juz komentowac Twojego zachowania...liść w twarz itp.....sama wiesz że to było złe.
Reakcja męża też mnie nie dziwi......

Gdy już emocje opadły mama powiedziała tylko, żebym nie płakała bo on nie jest tego wart i gdy bym go zostawiła albo on mnie to przyjmie to razem z tatą ze spokojem. Nie wiem co mam robić.

Nie podoba mi sie to co powiedziała mama...sory
Rozumie,bo jesteś córeczką,rozumie bo stracili syna, ale takie słowa według mnie paść nie powinny.
Życzę Ci duzo zdrowia i ....dojrzałej postawy żony i córki jednoczesnie.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 02:30   

bolserca napisał/a:
ani mama ani tata do naszych kłótni nigdy się nie wtrącali, zawsze zostawiali to nam bo jak to młode małżeństwo kłócą sie a potem godzą.


Nieprawda, bo jak potem piszesz:


bolserca napisał/a:
ale nawet tata stwierdził, że mój mąż zamiast serca ma kamień, jesteśmy młodym małżeństwem to powinien skakać koło mnie,


bolserca napisał/a:
ale rodzice zauważyli, że coś jest nie tak mama zaczęła mówić że nie ładnie się mój maż zachowuje, że nie ma dla mnie czułości.


To nie jest wtrącanie się? To jest ocena, krytyka. I nieważne, czy mąż to słyszał. Ty słyszałaś. Dla Ciebie to mąż jest teraz Twoją rodziną i z nim musisz trzymać sztamę, rozmawiać, budować koalicję przeciwko światu (jeśli jest taka konieczność). Mąż, nie rodzice. Rodzicom należy się podziękowanie za pomoc i opieka w trudnych chwilach, ale życie układasz sobie z mężem, a nie z nimi.

Często podkreślasz, jak to mąż niczego nie miał, był biedny, bez pracy, domu. Twoi rodzice go przyjęli, dali mu pracę, traktowali jak syna. To wspaniałe - jednak jeśli się oczekuje ciągłej za to wdzięczności, można i świętego z równowagi wyprowadzić. Pomagamy, bo chcemy, a nie po to, by ktoś cały czas to doceniał, podkreślał, dziękował, był wdzięczny. A broń Boże popełniłby błąd, krzywo spojrzał na naszą córkę czy cokolwiek innego! Bo to by oznaczało, że za cenę pomocy mu w życiu, kupili sobie zięcia, który ma tak postępować, jak oni tego oczekują. Oni i Ty.

Odpowiedz sama przed sobą, czy mąż kiedyś usłyszał takie słowa? Że ma być taki i taki, bo: (i tu występuje lista darów, jakie otrzymał)?

Oboje jesteście trochę jeszcze dziecinni, i bardzo bardzo młodzi. Macie prawo do do popełniania błędów, ale skoro podjęliście decyzję o ślubie, a co za tym idzie może o pojawieniu się dzieci na świat - wypadałoby chyba dorosnąć i samemu zacząć rozwiązywać swoje problemy. Z pracą, mieszkaniem, chorobami, sporami małżeńskimi.

Jak najszybciej wyprowadźcie się od rodziców. Mieszkanie z rodzicami w większości wypadków kończy się katastrofą. Nie jesteś zastępczynią swojego zmarłego brata, masz swoje życie i czas wreszcie przeciąć pępowinę, bo rzeczywiście, troszkę jednak zbyt mocno trzymasz się rodzicielskich ramion.

Bądź z nami na forum i poczytaj tematy, wątki dotyczące zagadnień z dziedziny komunikacji. Może jakaś lektura wpadnie Ci w oko, może posłuchasz audycji - jest tu masa materiałów, które pomogą uporządkować myśli. A musisz sama to zrobić, bo nikt za Ciebie tego nie zrobi, tak jak nie przeżyje za Ciebie życia.

Powodzenia!
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 06:43   

Satine napisał/a:
Często podkreślasz, jak to mąż niczego nie miał, był biedny, bez pracy, domu. Twoi rodzice go przyjęli, dali mu pracę, traktowali jak syna. To wspaniałe - jednak jeśli się oczekuje ciągłej za to wdzięczności, można i świętego z równowagi wyprowadzić. Pomagamy, bo chcemy, a nie po to, by ktoś cały czas to doceniał, podkreślał, dziękował, był wdzięczny. A broń Boże popełniłby błąd, krzywo spojrzał na naszą córkę czy cokolwiek innego! Bo to by oznaczało, że za cenę pomocy mu w życiu, kupili sobie zięcia, który ma tak postępować, jak oni tego oczekują. Oni i Ty.

Odpowiedz sama przed sobą, czy mąż kiedyś usłyszał takie słowa? Że ma być taki i taki, bo: (i tu występuje lista darów, jakie otrzymał)?


Dokładnie tak. Powiem jeszcze, że wcale nie trzeba usłyszeć, że w zamian za to co się dało oczekuje się tego i tego. Ludzie potrafią takie rzeczy doskonale przekazywać między wierszami, niewerbalnie.

Bolserca, być może Twój mąż tak własnie się czuł, ba, ja sądzę że na pewno tak się czuł... Sugeruję, abyś porozmawiała z jakąś swoją szczerą przyjaciółką lub przyjacielem Was obojga. Aby zobaczyć sytuację z dystansu, cudzymi oczami.Ty bowiem nie widzisz, że pewne relacje funkcjonujące w Twoim domu rodzinnym są destrukcyjne dla rodziny którą Ty właśnie założyłaś. Z tej prostej przyczyny, że Ty i mąż macie tworzyć nową jakość, a nie powielać to co się dzieje w Twojej rodzinie. A jak się nie chce dziać, bo mąż nie ma życzenia się w to wpisywać - to właśnie katastrofa, jak widać na załączonym obrazku.
Pozdrawiam Cię serdecznie :-)
 
     
bolserca
[Usunięty]

  Wysłany: 2011-02-20, 08:05   

Dziekuję, że ktoś odpisał nie sadziłam, że ktoś się mną zainteresuje. Noc jakoś przespałam wziełam leki na sen i na uspokojenie. Chciałabym sprostować, że tylko ten jedyny raz rodzice się wtrącili do naszej kłótni. Może i macie racje, że rodzice oczekują w zamian za to co dali męzowi wdzięczność ale wydaje mi się że na tyle co znam rodzicow to im chodzi tylko o to, żeby on był dobry i o nic wiecej. Nie mam takiej możliwości aby się wyprowadzić, ja nie pracuje, nie mam zasiłku w takim stanie jak teraz nie mam co szukać pracy. Mąż zarabia 1500zł, wiec jedym słowem nie stać nas a do tego mieszkania już sporo pieniędzy włożyliśmy. Mąż doskonale wiedział jacy są moi rodzice, jaka jestem ja i mu to wcześniej nie przeszkadzało pare dni temu powiedział ,że on za czasów narzeczeństwa ukrywał pewne cechy swojego charakteru. Wiem, że dla większości z Was taka kłótnia to pikuś, że macie lub mieliście o wiele większe problemy. A ja głopia młoda wyobrażałam sobie życie po ślubie że będę żyła jak w bajce...że na dzień dobry mnie pocałuje powie, że kocha, że ja mu zrobie śniadanie, że zjemy je razem jak na amerykańskich filmach, że razem przed tv wypijemy kawe, że z obiadem będe czekała na niego, a tu? A tu zupelnie inaczej...Nie wspomniałam o tym wczesniej, ale mama moja 2 miesiące temu miała bardzo poważną operacje na sprawy kobiece, nie może nic dzwigać ani schylać się a mąż ją wykorzystywał. Cały czas myśle o mężu chcę aby był przy mnie, bardzo mi go brakuje patrze teraz na nasze zdjęcie ślubne i przypominam sobie jaka ja byłam w tym dniu szczęśliwa. Co mam zrobić mam zadzwonić do męża? Napisać sms? Mam jedną wielką pustkę w głowie...
 
     
Agnieszka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 08:27   

bolserca napisał/a:
Wiem, że dla większości z Was taka kłótnia to pikuś, że macie lub mieliście o wiele większe problemy.


Witaj :-> , to nie tak, zwykle od błahych problemów zaczyna się poważny kryzys. Dobrze, że szukasz pomocy, nie przymykasz na to oczu myśląc -jakoś to będzie. Bo samo nic nie będzie . Małżeństwo to praca . Piękny ogród z cudnymi kwiatami - to dzień ślubu . A później w ogrodzie pojawiają się nieproszeni goście - chwasty i chwaściki. A kwiaty też nie rosną sobie same- trzeba podlewać, nawozić, a chwasty wyrywać póki jeszcze małe. Im mniejszy tym łatwiej wyrwać.....

Widać, że już jest zaburzona komunikacja między Wami - niedopowiedzenia, skrywane pretensje i oczekiwania. Trzeba by usiąść i szczerze pogadać . Polecam spotkania małżeńskie. http://www.spotkaniamalzenskie.pl/
 
     
bolserca
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 08:44   

Naprawdę pięknymi słowami opisałaś miłość, pomyśle poważnie na temat tych spotkań, myślę że to będzie dobry krok, aby powyrywac te chwasty. Napisałam do męża, aby wrócił, żebyśmy porozmawiali o tym co się stało, że emocje wzieły górę a on tylko odpisał "Nie mam zamiary!". Serce mnie bardzo boli nie wiem jak mam go przekonac do tego, abysmy porozmawiali ja naprawdę chcę ratować to małżeństwo, sama nie dam rady, do tanga trzeba dwojga, głupio mi go błagać, prosić, bo wiem co sobie on o mnie pomysli już nie raz się płaszczyłam przed nim, ale może taki już jest mój los, że to ja zawszę pierwsza wyciągam rękę. Dzis jest 5 rocznica śmierci mojego brata, jest o 10:30 msza ja niestety nie pójde, ale ciekawa jestem czy mąż przyjedzie bo już sie martwie co ludzię powiedzą, co rodzice pomyslą...Panie Boże pomóż mi.
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 09:10   

Oj, bólserca - a czy to ważne, co ludzie powiedzą.... co rodzice pomyślą...no jak można żyć pod dyktando innych? Zgodnie z ich oczekiwaniami? I teraz skoro sama żyjesz według czyichś oczekiwań (tych ludzi, rodziców), to próbujesz podporządkować do własnej wizji męża. Masz dziecinną wizję amerykańskiego filmu lub reklamy i na tym jedziesz. No Dziewczyno. :) Jak już tak patrzysz, to zwróć uwagę na rolę kobiety w tej wizji. Wiecznie wymalowana, zadbana, pachnąca, łagodna, milutka. Nie ma chorego palca, krząta się po kuchni, nie narzeka, nie marudzi. Uśmiecha się zalotnie do męża. Rozumiem, że ta wizja ma tylko kształtować Twojego męża? ;)

Bolserca, życie to nie film i NIGDY tak nie wygląda U NIKOGO. Im szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla Ciebie. Małżeństwo to nie tylko blaski, ale i cienie - zmęczenie, choroby, kłopoty w pracy, problemy z pieniędzmi, konflikty rodzinne - które też towarzyszą naszemu życiu i trzeba umieć przeciwstawiać temu czoła. Po dorosłemu - nie uciekać pod skrzydełka rodziców, będąc wiecznie córeczką mamusi, której trzeba nosić kawkę i spełniać życzenia. Jakiś czas temu wybrałaś męża, nie dodatek do swojego życia, więc musisz wiedzieć, że Twój mąż nie urodził się po to, by spełniać Twoje zachcianki.

Zostaw na razie kontaktowanie się z mężem. Przecież jeszcze nie wiesz, jak z nim umiejętnie rozmawiać. Płaszczenie się i błagania to ostatnia rzecz, jaką może zrobić człowiek przed drugim człowiekiem. Błagać o coś możesz tylko Boga.
Przecież nie wiesz jeszcze, czego chcesz, bo kiedy miałaś czas o tym pomyśleć od ostatniego swojego postu? Tutaj nie chodzi o czas, byle szybko, byle jak. Tu chodzi o małżeństwo, a nie kupno szafy. Zostaw męża z jego własnymi myślami, a pomyśl o tym, co Ty możesz sama zrobić ze sobą, jak wzmocnić siebie. Ale tak naprawdę, a nie dla pozorów, byle mąż wrócił do domu i ludzie nie gadali....
 
     
bolserca
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 10:50   

Wydaje mi się, że nie dorosłam do małżeństwa...faktycznie myślałam, że życie będzie usłane różami, tak jak w tych filmach a tu jest zupełnie inaczej pisałam z mężem ale to glownie ja mu pisałam on tylko odpisywał, że chce odemnie odpocząc i od moich rodzicow i że nie wróci do domu. Ja bym tak nie mogla uciec jak on , ale rozumiem to i szanuje, dziekuję za wasze odpowiedzi ciesze się że istnieje takie miejsce gdzie można się wyżalic i otrzymać pomoc. Chciałabym cofnąc czas, aby nie bylo tej całej awantury, jestem zbyt wybuchowa zrobie coś bez pomyslenia a potem żałuje że tak postąpiłam. Będę cierpliwie czekała co mi przyniesie los...
 
     
Satine
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 11:21   

Ale tak z założonymi rękami? ;)

Dziewczyno - jesteś tu po coś - więc korzystaj! :mrgreen: To miejsce jest naprawdę skarbnicą wiedzy o małżeństwie, kryzysie. Tylko szperać, szukać i karmić się.

Poczytaj trochę lekturek - skoro czujesz, że nie dorosłaś do małżeństwa, to....nie masz nic innego do roboty, jak dorosnąć.

Jest tu masa propozycji książkowych. Z wielu z nich dowiesz się, jak nauczyć się prawidłowo komunikować, dowiesz się, że każdy mężczyzna ma swoją jaskinię, do której ucieka (jeden ucieknie do mamy, inny zamknie się w świecie gier, inny intensywnie uprawia sport). Daj odpocząć mężowi, jeśli czuje się przytłoczony, daj mu prawo do jego własnych odczuć, jakie ma i zajmij się sobą - ale nie siedź bezczynnie. Wykorzystaj ten czas na naukę. Wiadomo, z książek nie dowiesz się, jak żyć, ale przynajmniej dostaniesz wiele wyjaśnień, dlaczego jest tak, a nie inaczej, skąd się biorą kryzysy, na czym polega wieczny problem niezrozumienia mężczyzn przez kobiety i odwrotnie. Piszesz: ja bym tak nie zrobiła. No pewnie - bo jesteś babeczką, a kobiety inaczej reagują, TO NORMALNE.

Nie oceniaj męża, oceniaj jego zachowanie.

Postępuje tak, bo nie umie inaczej, bo nikt go nie nauczył rozwiązywania problemów we właściwy sposób, tak jak Ciebie nikt nie nauczył prawidłowej komunikacji. I tak dalej i tak dalej. Oboje macie dużo pracy przed sobą, pokaż przykładem, jak dojrzewasz i jak zmieniasz się, poważniejesz.

Masz tu na forum wiele podpowiedzi lektur, audycji. Korzystaj.

Jesteś o krok do przodu przed mężem - i to nie wyścig- ale może to jest własnie Twoje zadanie. Zmieniać się, dojrzewać. Po coś to wszystko jest, więc nie załamuj rąk, tylko bierz się do pracy. I nie myśl, że jest za późno. Jesteście bardzo młodym małżeństwem, na etapie docierania się, im szybciej posiądziesz wiedzę, jak pokonywać takie sytuacje, tym lepiej dla Was.

Ale męża zostaw na razie w spokoju i daj mu samemu dojść do tego, czego chce w życiu, daj za sobą zatęsknić.
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 12:25   

cześć Dziewczyno - może po prostu zamiast ból serca bądź "serce" - bedzie łatwiej i optymistyczniej :-)

Zaczne od innej sprawy.
Nie wiem jak Ty i Twoi rodzice przepracowaliście sobie śmierc brata... wygląda, ze w ogóle nie przepracowaliście...
Weszłas niepostrzeżenie w jego rolę i teraz pełnisz dwie - a mówiąc precyzyjniej - Ty jesteś córką a Twój mąż miał byc susbstytutem Syna.. to nie ma szans na powodzenie.

Ty dwoisz sie i troisz żeby wszystko było ładnie i bezstresowo - jak czesto powtarzasz - filmowo po amerykańsku...
Wybacz - ale masz chyba na myśli produkcje Disneya... amerykańskie zycie wcale nie wygląda tak jak piszesz i jak to sobie wyobrażasz... chyba ze dażysz do modelu "Żony ze Stepford"...nakrochmalone suknie i plasikowe usmiechy...

Dążysz do plastiku?...

Twój mąż jest autonomicznym bytem - nie jest i nie będzie twoim bratem a rodzicom nie zastąpi Syna - myslałas kiedys jak on sie musi czuć - pracując u Twojego Taty i jednocześnie mieszkając u swojego pracodawcy?
Czy nie zamknięta deska klozetowa może skutkowac obcięciem premii?... :mrgreen:
Sory, ze trywializuję ale ta sytuacja musi być dla niego nieznośna i nawet jesli na początku uważał, że to dobry pomysł i poszedł na taki układ - jak widac teraz mu ciąży...

Staliscie sie niejako zakładnikami swoich rodziców - Ty zakładnikiem ich żałoby i straty, Twój mąż zakładnikiem kosztów utrzymania...

cóż ... - jesli Twój Tata zapragnie mieć wnuki - może wezwać zięcia i powiedzieć - daje Ci 1 000 zł podwyzki - juz stać Cie na dziecko...
Jesli natomiast nie uzna za stosowne abyście jechali na wakacje na Hawaje - obetnie mu premie i pojedziecie w Bieszczady...

Rozumiesz to co piszę?
Jesteście zakładnikami - Ty jeszcze tego nie widzisz - Twój mąż juz "załapał"...

Mam wrażenie, ze jesteś taką deliktana istotką starająca się na każdym kroku ŁADNIE zachować... ładnie mówić, ładnie robić, poprawnie się zachowywać... co sąsiedzi powiedzą, czy Mamie nie będzie przykro, czy Taty nie urażę...

A męża mozna urażać?...

Jakie on ma poletko? Jakie funkcje miałby samodzielnie pełnić? Co dla niego zostawiliście?
Piszesz o braku empatii w szpitalu - o tym, ze czytał gazety... cóż... a co własciwie miał robić?... nabijać tamburynem rytm do dzwięku kapania krpolówki? wszystkim innym zajeli sie przecież Twoi rodzice...

A tak z ciekawości... kto biegał do lekarzy i pytał o zalecenia?... Mamusia, prawda?... :mrgreen:

Nie da sie zjeść ciastka i mieć ciastko.
Jesteś urocza w tej swojej poprawności - nawet jak piszesz, ze mąż Cie obrażał - uzywasz POPRAWNYCH/ŁADNYCH słów:
"mówił o mnie jak o Pani lekkich obyczajów"... ktos inny być może napisałby wprost " "mąż wyzywał mnie od dziwek" - ale Ty starasz sie wszystko "uładzać"... nie jestem pewna czy uda Ci sie przejść przez zycie POPRAWNIE...

Pamietam jak zwiedzaliśmy kiedys z kolega wiele godzin Luwr...
Och - jacy byliśmy uduchowieni i przejeci. Wyszliśmy potem na dziedziniec a on mówi: "ale wieczorem idziemy potańczyć do jakiejś speluny - bo az mnie mdli od takiego nagromadzenia piekna"...
Rozumiesz?... - proporcje...

Ogladałaś "Tajemnice Brokeback Mountain"? - lubisz odnosić sie do amerykańskich filmów :mrgreen:
Pomijając wątek homoseksualny filmu za który zaraz podniesie sie wielkie larum - polecam Ci wątek małzeństwa głównego bohatera, który żeni sie z córka potentata branzy kombajnów.... może spójrz na ten film oczyma swojego męża - moze zrozumiesz co go boli...

pozdrawiam
 
     
bolserca
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 16:08   

Droga Malto, po przeczytaniu Twojej wypowiedzi, aż mi łzy staneły w oczach. Tak to wszystko ładnie ubrałaś w słowa. Faktycznie to mama chodziła do lekarzy i pytała się o stan mojego zdrowia, i dopierdo teraz sobie uświadomiłam, że tak jak Ty to opisałas, że on nie miał co robić bo wszystko było załatwione przez rodziców, śmierc mojego brata rodzice przeżywają bardzo, przez pierwszy rok mama potrafiła być na cmentarzy po 2 razy dziennie, teraz też chodzi przynajmiej 3 razy w tygodniu po operacji troche się to zmieniło bo nadal mame wszystko boli a od bramy cmentarza do grobu spory kawałek trzeba przejsć. Co do dzieci to my od nasego poczatku małżeństwa się o nie staraliśmy ale jakoś nam nie wychodziło, teraz gdy biore leki nie moge przy nich zajść w ciaże bo jest to niebezpieczne, wraz z mężem przyjeliśmy to jakoś do wiadomości. Jesteśmy mlodzi wiec mamy jeszcze czas na potomstwo, chodz przyznaje, że chciałabym juz byc mamusią, ale obawiam się troszkę, że gdy już bedziemy miec dziecko maż mnie odsunie na boczny tor i bedzie dla niego najważniejsze dziecko. Zresztą faktycznie tak jak Ty piszesz nie mamy pieniędzy na potomka to wszystko kosztuje ubranka, pampersy, leki itp. Nie wiem czy bylibyśmy w stanie dziecku zapewnic to wszystko, ale nie o tym mowa.

Tak jak wspomniałam wcześniej dziś jest 5 rocznica śmierci mojego brata, napisałam do meża czy byl na mszy odpisał, że był a tu nagle wszyscy mi mowią że go nie widzieli, ani koledzy brata ani znajomi, nawet mama powiedziała, że go nie widziała. I nie wiem komu mam wieżyc troche w nerwach odpowiedziałam mamie, że jest niedziela pełno ludzi w kościele i każdego nie zawsze się zobaczy, mama strzeliła tylko jedną ze swoich min która oznacza, że i tak ona wie lepiej, że go nie było. Nie wiedzie jak mi głupio było jak każdy wchodził do mnie na góre pytal się jak się czuję i zaraz padało pytanie a gdzie masz męża? Co miałam tym ludzią powiedziec? Że co Was to obchodzi? Grzecznie z usmiechem każdemu po koleji mówiłam, że aa był na mszy i pojechał na imieniny do babci, bo faktycznie dziś babcia jego robi imieniny.

Nie wytrzymałam i moja silna wola zawiodła napisałam do męża sms żeby wrócił do domu, żebysmy porozmawiali, że źle się czuję z tym uczuciem, że ja jestem tu a on u swoich rodziców, że mi go poprostu brakuje. Nic nie odpisał...A mi do tej pory serce wali jak opentane, tak bardzo bym chciała żeby wszedł do pokoju, przytulił mnie powiedział że kocha i porozmawiali co się z nami stalo, że tak się zachowujemy co takiego ja mu złego zrobiłam, że nie chce mnie tulić przytulać?

Przejełam się tym wszystkim tak bardzo, i faktycznie chce aby pomiedzy moim meżem a rodzicami bylo wszystko ok żeby sie szanowali...ale widze, że chyba mama moje małżeństwo przekreśliła zupełnie. Dziś z jej ust padły slowa, że jak wyzdrowieje to pojedziemy razem z tata na super wycieczke tylko trzeba bedzie załatwic kogos do pilnowania domu. A mój maż? co z nim pomyślałam...i pokustykałam do łazienki aby mama nie widziała moich łez.

Rodzice chyba chcą mnie przydusić swoja miłościa....
Zastanawiam się jeszcze nad jednym gdy nadejdzie spotkanie z mężem od czego mam zacząc rozmowe jak mam to wszystko dobrze poukładać w slowa aby on zrozumiał, że jest miłością mojego życia i nie wyobrażam sobie dalszego życia bez niego.

Jak mam zmienic swoj charakter aby nie byc aż tak wybuchową...tak bardzo żałuje że uderzyłam męża :(
 
     
Kari
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 17:23   

Za uderzenie męża trzeba przeprosić, na pewno bardzo to przeżywa, a jego zachowanie może być spowodowane po prostu tym, że mieszkacie z rodzicami i jest taki układ jaki opisały Ci już dziewczyny. Chyba trzeba podjąć twarde postanowienia emocjonalnego odcięcia się od rodziców, nie powinnaś pozwalać, żeby komentowali zachowanie Twojego męża, żeby go krytykowali, albo obiecywali Ci wycieczkę bez męża. Ciekawa jestem co mamie odpowiedziałaś w tej sprawie? Może trzeba było zasygnalizować, że jestes dorosła i sama zdecydujesz kiedy, z kim i czy w ogóle gdzieś pojedziesz. Powiedz im, żeby walczyli o Twoje małżeństwo, a nie przekreślali je, może niech pomogą się Wam wyprowadzić na swoje, jeśli tak bardzo kochają i chcą Twojego szczęścia, a nie kurczowo trzymają Cię przy sobie. Tak jak napisano już, nie musisz i nie powinnnaś zastępować im syna. Wiem, że to bardzo przykre,jak mąż zachowywał się w czasie Twojej choroby, a dla mnie to też ewidentna wina rodziców.
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-20, 18:02   

Moja Droga - jestes młodziutka dziewczyna - w dodatku rozdartą a to nie pomaga trzeźwo mysleć...
Mysle jednak,m ze nie unikniesz na pewnym etapie konieczności dokonania wyboru.
Obawiam się, ze to jakaś chora gra...

w Twoim ostatnim poście uderzyło mnie zachowanie Twojej Mamy - wybacz ale dla mnie podłe i takie w stylu Dulskiej.
Jak to mozliwe ze osoba pogrążona w głebokim bólu podczas mszy żałobnej - zlustrowała jednoczesnie personalnie cały kościół...
A moze twój mąż słusznie zreszta uważa, ze Ci co stoja dalej od ołtarza - też są równie ważni - moze stał z tyłu... co to zreszta ma za znaczenie???
Nawet gdyby go nie było - to zadna karma dla twojej Mamy...

Pisałaś o dzieciach - dobrze ze ich nie macie i to nie ze względu na to iż zostałabyś odsunieta przez męza - ale dlatego iż on zostałby odsuniety przez Tesciową.

Miałam koleżankę, której Mama przyjeżdżała do wnuka z taka własnie manierą:
"przewiozłam Ci córciu pamperesy dla małego bo przy zarobkach twojego męża to chyba byś tetrowe musiała prać"...
Podłe to było i dzis kiedy zieć jest świetnym fachowcem w swojej branzy - wstyd jej jak nie wiadomo co...

tekst o wycieczce - jest zwyczajnie żenujący...

Kilka miesięcy temu na forum pisała dziewczyna 2 lata po ślubie - gdzie mąż mieszka ze swoimi rodzicami bo pomaga w gospodarstwie a ona ze swoja mama bo mama nie może się otrzasnac po smierci Ojca ( kilka lat)... dramat...

Przykre sa to sytuacje w których uświadamiasz sobie, ze jestes w kleszczach i musisz dokonać wyboru i dac jany komunikat... JESTEM PRZEDE WSZSYTSKIM ŻONA CZY JESTEM CÓRKĄ ŚLEPO SPEŁNIAJĄCĄ POLECENIA.

Widzę, ze4 masz problem z asertywnoscia - bo jak sama napisałaś, kiedy mam powiedziała o wycieczce poszłaś cichutko popłakać do łazienki a jej nie odpowiedziałas nic...
Na unikach długo nie pociagniesz - wkrótce bedziesz musiała cos postanowić.

Wykorzystaj ten czas separacji na podjęcie decyzji - na wejrzenie wgłab siebie i decyzję z kim bardziej Ci po drodze - kiedy trzeba bedzie wybrać...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group


Błogosławieństwo ks. kardynała Stanisława Dziwisza dla Wspólnoty SYCHAR
Zapraszamy do zgłaszania modlitewnych intencji za małżonków Siostrom Matki Bożej Miłosierdzia
Rozwód jest potrzebny tylko po to, aby móc bez przeszkód wejść w oficjalny związek z kimś innym
Rozwód nie jest jedynym możliwym zabezpieczeniem | Propozycja odpowiedzi na pozew rozwodowy
Nagrania z konferencji "Program "Wreszcie żyć - 12 kroków ku pełni życia" - szansą odnowy człowieka i Kościoła"
TVP 1 - powroty po rozwodzie | TVP 1 - świadectwa Sycharków | Kiedy pojawiło się nieślubne dziecko
NAGRANIA z rekolekcji na Górze Św. Anny 28-30.10.2011 >> | Świadectwo Agaty >> | Świadectwo Haliny >>

SYCHAR pomoże wyjść z kryzysu | Każde trudne małżeństwo do uratowania | Posłuchajmy we dwoje, bo nic byś nie zyskał


"Stop rozwodom" - podpisz petycję !






To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...


Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."














"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!

„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6)
"To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b)
"Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)



To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!









Jan Paweł II:

Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.





Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy




ks. Tomasz Seweryn www.ks.seweryn.com.pl 

Rekolekcje ojca Billa w Polsce www.ojciecbill.pl
We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
Ja ... biorę Ciebie ... za żonę/męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.

Wierność Bogu i małżonkowi


Rodzice wobec rozwodów dzieci - rekolekcje Jacka Pulikowskiego - Leśniów 25-27 września 2009



Tożsamość mężczyzny i kobiety - rekolekcje ks. Piotra Pawlukiewicza - Leśniów 24-26 lipca 2009


Przeciąć pępowinę, aby żyć w prawdzie i zgodnie z wolą Bożą | Tylko dla Panów | Mężczyźni i kobiety różnią się | Tylko dla Pań

Mąż marnotrawny | Miłość i odpowiedzialność | Miłość potrzebuje stanowczości | Umierać dla miłości
Trudne małżeństwo | Czy wolno katolikowi zgodzić się na rozwód?
Korespondencja Agnieszki z prof. o. Jackiem Salijem
.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.
Godność i moc sakramentu małżeństwa chrześcijańskiego | Ks. biskup Zbigniew Kiernikowski "Nawet gdy drugiemu nie zależy"

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy



Żyć mocniej



Stawać się sobą cz. 1



Stawać się sobą cz. 2



Wykład o narzeczeństwie i małżeństwie



Kryzysy są po to, by przeżyć je do końca



Kilka słów o miłości




Stanowisko Episkopatu Polski:

"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."





To naprawdę bardzo ważna ankieta zwolenników in vitro - włącz się!
Możesz w niej wyrazić swój sprzeciw głosując przeciw petycji...





Uhonorowano nasze Forum Dyskusyjne tytułem - WARTOŚCIOWA STRONA :::::::::::::::::::::::::::
Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
mocne strony maki marcinm
iskierka darzycia rozszczep kręgosłupa wodogłowie epilepsja
wodogłowie chore dziecko epilepsja padaczka
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8