Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2011-01-19, 10:23 "PRZYPOWIEŚĆ O UPRAWIE TRUSKAWEK" by Malta
Witajcie - mam dziś "forumowe" przedpołudnie.
Cztając kilka watków nowych osób zauwazyłam ( Satine zreszta też napisała o tym u Ani) że duzym kłopotem jest "napastowanie" małżonka który odszedł przez porzuconego.
oczywiscie ogólnie wiadomo jaki to przynosi skutek i czym kończy sie osaczanie - niemniej postanowiłam to jakos zobrazować ( przeciez zawsze to robię ) - może akurat komus pomogę...
absolutnie nie chodzi o dogryzanie, jakieś uszczypliwości czy wyszydzanie - może poprostu patrząc na siebie w krzywym zwierciadle wyraźniej zobaczycie popełniane błedy.
WRZESIEŃ
Ty: dzień dobry – nazywam się Jan Kowalski – czy jest możliwość aby zatrudnił mnie Pan do zbioru truskawek na swojej plantacji?
Rolnik: dzień dobry – miło mi, że jest Pan zainteresowany tą ciężką praca – ale jest wrzesień – sezon na zbiory już się skończył. Teraz robie bilans sprzedaży i musze odpocząć po ciężkim sezonie. Nie mam głowy do rozmyślania jak będą wyglądały przyszłoroczne zbiory i z kim będę pracował. Tu ma Pan mój telefon – proszę zadzwonić W CZERWCU PRZYSZŁEGO ROKU ( !!!) – być może się dogadamy. Teraz musze naprawdę odpocząć. Do widzenia.
PAŹDZIERNIK
Ty: dzień dobry – tu Jan Kowalski – ja w sprawie zbioru truskawek – chciałem zapytać jakie decyzje? Zatrudni mnie Pan do zbiorów truskawek?
Rolnik: A – to pan… no ale minęło parę tygodni – ja teraz zajmuje się innymi sprawami. Teraz mam zbiory kalafiora – musze zdążyć przed przymrozkami – nie w głowie mi truskawki. Mówiłem dzwoń pan w czerwcu.
LISTOPAD
Ty: dzień dobry – tu Jan Kowalski. Pomyślałem, ze przedzwonię do Pana bo oglądałem wczoraj taki fajny film o truskawkach i tak mi się skojarzyło, ze może potrzebuje pan kogoś do zbiorów…
Rolnik: Panie – co pan? Śnieg sypie na dworze – pola zasypane – masz Pan nie po kolei w głowie?
GRUDZIEŃ
Ty: dzień dobry – to znowu…
Rolnik: tak – wiem - pewnie Jan Kowalski. Panie – czego Pan ode mnie chcesz? Harowałem całe lato jak wół – teraz za tydzień Święta – rodzina się zjeżdża w gości – cały rok na to czekam a Pan mi o truskawkach opowiadasz? Powiedziałem w CZERWCU Pan zadzwoń i ani dnia wcześniej.
STYCZEŃ
Ty: Witam serdecznie w Nowym Roku – coś czuję Panie Gospodarzu, że szykuje się nam świetny sezon truskawkowy – i tak sobie dzwonie do pana bo rozmawiałem z naszym wspólnym znajomym, że można by wprowadzić pewne unowocześnienia – takie fajne łubianki – pojemniejsze, lepiej oddychające, krzaczki inaczej obsadzić…
Rolnik: A kto Pana prosił żeby Pan o moich truskawkach z kimś rozmawiał – odczep się pan bo na policje zadzwonię.
LUTY
Ty: Witam ja tylko na słóweczko – mówi Jan Kowalski jakby mnie Pan nie poznał – wiem, że troszkę jestem meczący ale mam dla Pana kilka fajnych książek o nowatorskich uprawach truskawek i tak sobie pomyślałem: „ a co tam – zadzwonię do Pana i podam do przeczytania”
Rolnik: Panie - sp….j Pan, dobra?
MARZEC
Ty – dzień dobry – Tu Jan Kowalski – z kim rozmawiam bo nie poznaje po głosie? Jest Pan Gospodarz?...
KWIECIEŃ
Ty: kurcze … cały czas jest poza zasięgiem… może jakaś awaria telefonu – podjadę tam…
MAJ
Ty – Witam tu Jan Kowalski – tak się cieszę, ze Pana słyszę – dwa miesiące się nie mogłem do Pana dodzwonić – co za ulga – wreszcie Pan jest !!!!....
Rolnik: Szanowny Panie Janie Kowalski…. Uwielbiałem uprawiać truskawki a także je jeść. Miałem na tym doskonały interes i dawało mi to mnóstwo frajdy – ale po tym jak zmarnowałeś mi Pan ostatnie miesiące życia – MAM DOŚĆ i truskawek i Pana i w ogóle pracy na roli… Jak tylko skończyły się mrozy i ziemia zrobiła się miękka kazałem zaorać całe pole i planuje tam otworzyć Mc Donalda. Nienawidzę Fast foodów ale zrobię wszystko abyś się pan tylko ode mnie odczepił…
A tak między nami – spodobałeś mi się Pan na początku – naprawdę chciałem dać Panu ta pracę – szkoda, że nie poczekałeś do czerwca…bardzo szkoda…
Bardzo fajna opowieść:) To odzwierciedlenie tego, co właśnie robię po tym jak Mąż mnie zostawił, muszę dać mu spokój, ale to takie trudne jak się cały czas kocha!
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 10:41
bez paniki
driń...driń...driń
miły gospodarzu(malto)
...witam tu Jan Kowalski
....dobra moge i pracowac i w Mc Donaldzie i sprzedawać hamburgery...........
technologie przerabiania mięsa tez poznałem
p.s.........dla chcacego nic trudnego.........
i wiesz gospodarzu???
zalezy mi na tej pracy
pozdrawiam
Nadzieja86 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 10:46
Dobre czego się nie zrobi dla miłości
malta [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 10:49
wiesz Norbert - zmusiłes mnie poniekad do tego czego akurat chciałam uniknac a własciwie zostawić niedopowiedziane...bo to ani odkrywcze ani miłe dla ucha a tak dla niektórych dziewczyn dziwnie znajome... ten Mc Donalds nie znalazł sie tu przypadkowo... odpowiedź na twoje pytanie brzmi...
"Nie Pani Kowalski/Pan Kowalska... jest Pan do Mac Donaldsa ... za stary... mamy inne standarty - stawaimy na młodość..."....
czasem lepiej nie zadac pytania, co?....
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 11:04
malta napisał/a:
czasem lepiej nie zadac pytania, co?....
hmmmmm bez paniki kto pyta nie bładzi ....
a czasem prawda o sobie ...nie stawia nas wobec sytuacji bez wyjścia(wazne by to zaakceptować)....
a może wówczas???
okazuje się z czasem że wiek nie jest PRZESZKODA
.......jednak usprawiedliwianiem na biernośc w szukaniu PRACY......
a problem jest czasami w emocjach i ich kretynskim odbieraniu a jak to wygląda???
świetnie opowiada to ten angielski kawał........
John....i Mark byli sąsiadami.....pewnego dnia John wyszedł do ogrodu i popatrzył ...
kurde trzeba przyciąc krzaki i zywopłot
no tak ale nie mam sekatora...nic pójde do sasiada i pożycze...
wychodzi idzie i mysli....
zapukam i powiem Mark pożycz mi sekator..
a Mark odpowie nie John ciągle cos pozyczasz
na to Ja- oki ale ostatni raz pozycz mi ten sekator
a na to Mark...John nie moge wciąz tak robic musisz się nauczyc cos miec własnego..
dobra Mark ale jestes moim sasiadem zatem pozycz mi go ostatni raz
na to Mark...John niestety powiedziałem sobie koniec to koniec
A John...Mark ale ty jesteś niesprawiedliwy...
szedł myślał..i myślał dochodzi do drzwi Marka..dzwoni.......
Mark otwiera a John wiesz co Mark wsadż sobie sekator -wiesz gdzie
nie potrzebuje gooooooooo
i poszedł
pozdrawiam
ketram [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 11:48
malta
Niezłe. Wątek McDonalda bardzo czytelny...
Jednak w wiekszości przypadków gospodarz juz ma w planach zmianę profilu produkcji, zanim robotnik zacznie się napraszać.
Niemniej - tak to niestety wygląda, jak napisałaś
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 11:48
uffffff znalazłem..a tak poważnie posłuże się tym co napisał nałóg...
bo to akurat bardzo ciekawe............
Że w życiu udzie dzielą się na kilka kategorii .
Na ludzi którzy:
- popełniają błędy ,cierpią i żyją dalej nic nie robiąc w nieświadomości lub głupocie
popełnianych błędów
-popełniają błędy, cierpią ,wyciągają wnioski ,myślą i działają by dokopać się do istoty błędu
i unikać tych błędów w przyszłości……zmieniają się pod wpływem pracy nad sobą
oddziaływując swoimi zmianami na otoczenie –ludzie sukcesu ,wygrani .
- popełniają błędy, cierpią ból ,ponoszą konsekwencje i z lenistwa lub lęku wolą nie robić nic
by nie narazić się na popełnienie błędu. Grzech zaniechania
- popełniają błędy ,cierpią ból ,ponoszą konsekwencje…wypierają własny udział w tym co się
dzieje i za to że boli obwiniają innych lub tzw. sytuacje i zdarzenia totalnie się zwalniając z
odpowiedzialności za siebie i poczynania (np. pogoda ,rząd, polityka, bezrobocie ,rodzice,
mąż/żona ,brak mieszkania ,brak pieniędzy ,frustracja ,miejsce urodzenia, )
W której z tych grup umieścisz siebie dziś? a w której byś chciał/a być???
Jarek321 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 12:21
Kapitalne!
+++
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 12:23
Cytat:
Jednak w wiekszości przypadków gospodarz juz ma w planach zmianę profilu produkcji, zanim robotnik zacznie się napraszać.
A kiedy chętnych do pracy za tak małe pieniądze zaczyna brakować, to gospodarzowi wstyd się pokajać i co niektóry pomyśli mogłem nie orać tych truskawek.
róża [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 13:38
Pani Godność... Jeśli nie było potrzeby bliższego zapoznania się z Nią w czasach obfitości, nikła szansa, aby teraz, podczas bezrobocia zjawiła się znienacka.
A propos truskawek...
Jeśli gleba mocno zachwszczona (oset, perz, powój), owocowały już 3 lata - zaoranie (zastosowanie płodozmianu) jest koniecznością. A potem można od nowa - na tej samej, ale już bardziej żyznej glebie...
Najlepiej udają się na terenach równinnych i pagórkowatych, gdzie jako przedplon zastosowano: rzepak, gorczycę, wykę, groch...
Gdyby nie Mc Donald, można by do uprawy powrócić...
Hmm, "zysk" zapewne będzie większy...
A jeśli Kowalski poprosi o pracę w Mc Donaldzie???
NORBERT [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 13:55
róża napisał/a:
Pani Godność...
...hmmmmmm????......
kojarzy mi sie takie brzmienie ........
bom skopany jak pies ..i wiem o sobie tylko tyle ......że więcej karku juz nie schylę.......
pozdrawiam
malta [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 14:15
Różo - moja intencją było pokzanie kilku osobom jak nalezy nosic głowę i w jakiej pozycji chodzić - bo jak słusznie zauwazył ketram - przesłanie Mc Donadlsa jest klarowne.
Widziałam, że zamiesciłas przed Świętami jakiś przepis w kaciku kulinarnym - wiec wiesz najlepiej ile potraw mozna przyrządzic z pysznych soczystych, słodkich truskawek... pierogi, koktail, ciasto, zupę owocową, nalesniki, desery, knedle, przetwory na zimę, kompoty, dżemy... pycha...mozna czerpac garściami i ciągle smakowac inaczej...
Co daje nam Mc Donalds ( Jarek - pilnuj aby nas nie stukneli za ten post od strony prawnej ) - mamy bułę, mięcho wielkorotnie przemielone, przemrozone i fryty... full kalorii - ale SZYBKO I ŁATWO... Podjeżdżasz do okienka - płacisz i masz... BINGO - prawda?...
Polecam film "Super Size Me" to zabawna, a zarazem przerażająca opowieść o chłopaku, który przez miesiąc żywił się wyłącznie w McDonald'sie - jego zdrówko mówiac oglednie mocno na tym podupadło...
Kurcze - przeciez wiecie o czym mówię...
Pan Jan Kowalski - sam wepchnał rolnika w te łatwe i niezdrowe buły - choć tak naprawde odbija mu sie czkawka i nie raz zapłacze nad konfitura truskawkową...
Pisałas rózo o Godnosci... dlaczego mam wrżenie, że z nia jak z białymi misiami... gatunkiem niezmiernie zagrozonym wymarciem...
Kochani - SZANUJMY TRUSKAWKI !!!!!!!
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-01-19, 14:16
róża napisał/a:
A jeśli Kowalski poprosi o pracę w Mc Donaldzie???
A co jesli przymówi sie o udziały i zechce zainwestować, ze wspólnikiem, nawet potencjalnym każdy biznesmen się liczy. Nie tak łatwo wykopać potencjalnego inwestora za drzwi i to jeszcze w czasach kryzysu.
Polecam rekolekcje dla przedsiebiorców czyli zostań wspólnikiem Pana Boga
Pomysł malty jest super tyle,że rozwój sytuacji może byc skrajnie inny.
Bóg nie mówi bądź namolny, ale nie zniechęcaj się i jak ewangeliczna wdowa walcz o swoje. Pokorne i nieustanne pukanie otwiera nawet bramy Nieba ( dla świętego spokoju ) i co wtedy?
Tak naprawdę rozwój sytuacji zależy od osobowych cech obojga zainteresowanych i od ufności Bogu.
W najgorszym wypadku rolnik sie wyprowadzi, trafi do psychiatryka albo udusi Kowalskiego, w najlepszym wejdzie z nim w spółkę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.