Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Świadectwo poddania społeczeństwa i ekonomii Jezusowi. To działa!!!!
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2010-03-05, 13:42
Modlitwa i ewangelizacja. Dwie ważne postawy.
ks. Krzysztof Wons SDS
Dwie wartości: "Modlitwa" i "ewangelizacja". Wydaje się, że ich sens znamy wystarczająco dobrze. Każde z nich wyraża pewną logikę ludzkiego życia, bardzo konkretny sposób działania. Modlitwa podobnie jak apostolstwo jest działaniem, mówi o czynności, żywotności, aktywności chrześcijańskiego życia. Modlitwa to nie przerwa w apostolstwie, w działaniu, ale moment kluczowy aktywności, moment w którym rozstrzyga się to co decydujące w działaniu, przestrzeń budzenia się duchowej energii. Modlitwa jest koniecznym środowiskiem ewangelizacji. W niej animuje się i formuje apostolski charakter chrześcijanina. Zadajmy sobie pytanie na ile i jak głęboko jest zakotwiczone w nas przekonanie, że modlitwa to już apostołowanie? Czy ten rodzaj apostołowania, któremu na imię "modlitwa" jest na peryferiach czy w centrum naszego chrześcijańskiego wzrastania. Czy jesteśmy naprawdę przekonani, że modlitwa to forma działania - bardzo twórczego działania?
Jesteśmy dziećmi czasów bardzo niespokojnych, znerwicowanych. Dziedziczymy ducha i mentalność obecnego świata, który staje się coraz bardziej niecierpliwy, pożerany przez aktywizm. Jest to świat który chce od razu i we wszystkim widzieć efekty, wierzy w swoje ręce, w swój intelekt, w zdolność efektywnego organizowania, w swój "mózg", ale nie zawsze wierzy w potrzebę duchowego dojrzewania, nie lubi ciszy, nie wierzy w modlitwę. Czas modlitwy kojarzy z czasem straconym. Z pewnością nikt z nas nie chce się identyfikować z takim światem, ale wyszliśmy z niego, żyjemy w nim i owa mentalność świata bez wątpienia jakoś nam się udziela, coś podświadomie z niego bierzemy. I tutaj nie trudno o przeobrażenie się w towarzysza owej ideologii aktywizmu, nawet w Kościele.
Ewangelia i modlitwa
Wróćmy do naszego założenia: "kto chce ewangelizować musi się modlić". Myślę, że nieodzowne jest tutaj głębsze wyjaśnienie pojęć. Co to znaczy ewangelizować? To znaczy otworzyć Ewangelię dla innych, głosić Ewangelię, pokazać i przekonywać że jest Dobrą Nowiną dla wszystkich, wydobyć na światło dzienne jej piękno, jej obietnice, jej niewyczerpalną moc życia, jej prawdę która nigdy nie ma dwóch twarzy, pokazać że Ewangelia jest konkretną drogą życia. Pokazać! Ewangelia to nie kwestia słów, to nie kwestia mówienia, opowiadania, ale to kwestia życia. To jasne. Słowo nigdy nie będzie zdolne wypowiedzieć niewyczerpanej głębokości, bogactwa jej treści.
Nie zawsze jest tak, że szatan posługuje się bronią podsuwania złych myśli, przeważnie po prostu odsuwa te dobre, co powoduje brak prawidłowego rozwoju naszego życia duchowego.
Kiedy miałem 14 lat, wyjechałem z rodziną z Polski, by zamieszkać na stałe w Kanadzie. Tęsknota za przeszłością wprowadziła mnie w depresję. Myśląc o dniu wczorajszym, zaniedbałem swoje jutro. Byłem zły. Stałem się biernym ateistą, nieświadomie pozbywając się stopniowo tego wszystkiego, co mnie budowało. W wieku 16 lat zacząłem pić, palić, narkotyzować się, łamać prawo i zadawać się z nieodpowiednim towarzystwem. Potem odkryłem czarną magię i satanizm. Zacząłem słuchać death i black metalu i po trochu praktykować mój ą nową wiarę, zachęcając do tego również moich kolegów. Na prawym ramieniu zrobiłem sobie tatuaż symbolizujący demona, który we mnie się wtedy narodził. Moja mama zaczęła się za mnie gorąco modlić. Kpiłem sobie z tego i śmiałem się z niej.
Gdy miałem 18 lat, zostałem aresztowany za rabunek, a krótko po tym - wyrzucony ze szkoły. Byłem na dnie.
Niedługo potem Pan Bóg dał znać, że wysłuchiwał modlitw mojej mamy i odtąd diabeł nie mógł już dłużej ukrywać przede mną prawdy. Powoli zacząłem zdawać sobie sprawę z mojej sytuacji. Pewnej nocy stało się coś niewiarygodnego. Oglądałem film, w którego zakończeniu główna bohaterka poszła do spowiedzi. Usłyszała od spowiednika słowa: "Bóg zawsze do ciebie mówi. ale ty nie zawsze słuchasz". Zaintrygowało mnie to i zacząłem myśleć nad sensem tych słów tak głęboko, że zdecydowałem się sprawdzić ich autentyczność. Po raz pierwszy, patrząc na swoją przeszłość, zwróciłem się w pełni świadomie do Boga: "Panie Boże, jeśli naprawdę zawsze mówisz do mnie, to jestem gotowy usłyszeć, co chcesz mi powiedzieć. I jeśli jest prawdą to, że istniejesz, kochasz mnie i zawsze mówisz prawdę, to jestem gotów pójść za Tobą, ponieważ nie mam już nic do stracenia". Chciałem się wyciszyć i słuchać. Na rozgrzewkę postanowiłem zmówić jedną dziesiątkę różańca, tak jak umiałem i aby pomóc sobie w osiągnięciu odpowiedniej atmosfery, chciałem zapalić świeczkę. Byłem w tamtym czasie nałogowym palaczem, palącym prawie całą paczkę dziennie, ale, dziwnym trafem, zniknęły wszystkie moje zapalniczki. W języku angielskim słowo "light" znaczy "zapalniczka", jak również "światło". Nie mogąc znaleźć ognia, zapytałem: "Where is my light?" ("Gdzie jest moja zapalniczka / moje światło?") Usłyszałem głos: "Jest w szufladzie twojego brata!". Otwarłem szufladę. Na wierzchu leżał obraz Matki Boskiej Częstochowskiej... Pan Bóg nie pokierował mnie do zapalniczki, ale pokazał mi moje Światło! Usłyszałem, zrozumiałem i uwierzyłem. Szybko poczułem ciężar moich grzechów i zapłakałem, prosząc o przebaczenie, obiecując poprawę. Płakałem długo, jak małe dziecko, a kiedy przestałem - znalazłem zapalniczkę.
Zacząłem się modlić. Z moich ścian spadły plakaty satanistyczne, co mnie okropnie przestraszyło. Potem zgasła świeczka. Usłyszałem przeraźliwe drapanie czy dobijanie się do drzwi wejściowych. Sparaliżował mnie strach. W momencie, gdy otworzyłem drzwi, wszystko ucichło, a za drzwiami nic nie było, tak jakby niewidzialny, ale słyszalny demon uciekł, bo w moim domu i sercu zamieszkał już Bóg.
".....Moje nawrócenie jest golem strzelonym przez drużynę dobra na drodze do mistrzostwa świata. Niech wasze cierpienia będą strzelonymi golami. Jeżeli nie jesteście gotowi przyjąć Boga do Waszego życia w 100 procentach, to przynajmniej zaproście Go na wizytę i pozwólcie Mu przedstawić dalszy plan gry.
Pan wiecznie mówi, ale wy Go nie słuchacie. Wyciszcie się, a wtedy On powie słowo i uzdrowi Wasze dusze!...."
W młodości miałam podobne zdanie jak i Ty na temat współżycia przed ślubem. Wydawało mi się, że współżycie z moim chłopakiem, którego poważnie traktowałam, to przecież nic złego. Wmawiałam sobie, aby uspokoić sumienie, że to tylko z nim i z nikim innym. Ten chłopak jest moim mężem. Po przeszło dwudziestu latach małżeństwa wyraźnie widzę, jakie ogromne spustoszenie zrobił ten grzech w naszej rodzinie. Od wielu, wielu lat zbieramy bardzo cierpkie owoce niezachowania czystości przedmałżeńskiej.
Gloria, dziecko wiary i pokory wobec życia
(świadectwo)
Nieśmiało naciskam przycisk domofonu do moich sąsiadów, pytam o rodzinę z trojgiem albo czworgiem dzieci. Otwiera mi młoda kobieta. Uśmiechając się, zaprasza, abym weszła. Przedstawiam się, że jestem dziennikarką i chciałabym porozmawiać o Glorii. Podbiega do mnie małe roześmiane dziecko, które figlarnie mnie zaczepia... Za chwilę dowiaduję się, że jest to właśnie ta mała dziewczynka, Gloria Maria Wrona, której rodzice pragnęli, by była chwałą Maryi Jasnogórskiej, a której lekarze nie dawali szans na życie poza organizmem matki. Jednak głęboka wiara pani Joanny, nieustanna prośba o wstawiennictwo Ojca Świętego Jana Pawła II, modlitwa jej męża Jacka i najbliższych, a także pomoc wielu osób przyczyniły się do tego, że to, co po ludzku jest niemożliwe, stało się realne... Gloria żyje i rozwija się jak każde inne dziecko, rozsiewając wokół radość i pobudzając innych do uśmiechu. Jest życiodajną iskierką dla rodziców, sióstr i wszystkich, którzy mają okazję się z nią spotkać. Po chwili siadam przy szklance herbaty i zamieniam się w słuch...
Z Joanną i Jackiem Wronami, rodzicami Glorii Marii,
rozmawia Magdalena M. Stawarska
(8) Miejcie się też na baczności, żeby was nie pozbawiono wolności [ducha] przez oszukańcze mędrkowanie oparte nie na Chrystusie, ale jedynie na wymysłach ludzkich i na żywiołach tego świata. (9) W Chrystusie przebywa na sposób cielesny Bóg w całej Pełni, (10) a wy macie wszystko przez to, że stanowicie jedno z Tym, który jest Głową wszelkiej Zwierzchności i Władzy. (11) W owym zjednoczeniu z Nim otrzymaliście też obrzezanie, lecz nie takie, którego dokonuje się ręką ludzką. Jest to obrzezanie dokonane przez Chrystusa i polegające na całkowitym uwolnieniu nas od ciała grzesznego. (12) Przyjmując chrzest, zostaliście bowiem razem z Nim współpogrzebani. Równocześnie jednak zostaliście z Nim współwskrzeszeni, dzięki wierze waszej w moc Boga, który zmartwychwskrzesił Chrystusa. (13) On też i was, umarłych na skutek występków i nieobrzezania" waszego ciała jako że byliście poganami razem z Nim przywrócił do życia. Wszystkim nam darował nasze grzechy (14) i zniszczył zapis naszych długów, zaciągniętych wskutek przekraczania różnych nakazów, i to, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi przybiwszy do krzyża. (15) A wszystkie Zwierzchności i Władze, po uprzednim obezwładnieniu ich, wystawił na publiczne widowisko, powiódłszy je [jak pokonane wojsko] w triumfalnym pochodzie Chrystusa. (16) Nie poozwalajcie więc, by ludzie wyrokowali o tym, co jecie i pijecie lub jakie zachowujecie święta, czy przestrzegacie nowiu [księżycowego] albo szabatu. (17) Wszystko to jest zaledwie cieniem [a nie rzeczywistością] spraw przyszłych, rzeczywistością zaś jest sam Chrystus.18) Niech nie pozbawiają was wiecznej nagrody swoimi słowami ci, którzy się przechwalają przesadnym poniżaniem samych siebie oraz kultem aniołów, uzasadnionym jedynie ich prywatnymi widzeniami. Są to ludzie zadufani w swoim czysto ludzkim sposobie myślenia, (19) nie mający żadnej łączności z Chrystusem, z którego przecież całe Ciało, istniejące i utrzymywane w całości dzięki powiązaniu poszczególnych członków, wyrasta i powiększa się [ciągle] Bożym wzrostem. (20) Jeżeli umarliście już z Chrystusem i zostaliście wyzwoleni z mocy duchowych tego świata, to dlaczego tak jakbyście nadal żyli na tym świecie pozwalacie sobie znów narzucać nakazy w rodzaju: (21) Nie bierz tego! Nie próbuj tamtego! Nie dotykaj jeszcze czegoś innego! (22) A ciągle chodzi przecież o rzeczy, które wskutek spożycia ulegną zniszczeniu. Takie więc wskazania zrodziły się z zaleceń i nauk czysto ludzkich. (23) Są one wyrazem tylko pozornej mądrości, mądrości pielęgnującej pomysły czysto ludzkie, poniżającej człowieka, nie oszczędzającej ciała i nie okazującej żadnego zrozumienia dla jego cielesności.
(List do Kolosan 2:8-23, Biblia Warszawsko-Praska)
Bóg mnie ocalił
Chciałbym dać świadectwo, jak bardzo niebezpieczne są joga, okultyzm, magia, medytacje i techniki pogańskiego Wschodu. Na początku wszystko to wygląda niewinnie, jednak jest to grzech bałwochwalstwa, który prowadzi do satanizmu. W moim życiu przeszedłem całą tę drogę. Ja, dzięki Bogu, dzięki modlitwie mojej mamy do Matki Bożej powróciłem do Pana.
Jako najstarszy z sześciorga rodzeństwa nie miałem łatwego życia. Obowiązki przerastające dziecinne możliwości, brak miłości, złe traktowanie i przekleństwa ojca sprawiły, że od dziecka byłem raniony i bardzo cierpiałem. Pomimo że wychowywałem się w rodzinie katolickiej, byłem letnim i nijakim katolikiem.
Nie znałem katechizmu, Jezusa i Pisma Świętego. Nie żyłem zgodnie z Dekalogiem i ciągle łamałem któreś z dziesięciu przykazań. Ponadto wierzyłem w zabobony, przepowiednie, chodziłem do wróżki (cyganki). . Nie wiedziałem, że brak modlitwy, trzymanie w domu posążków Buddy, znaków zodiaku, książek ezoterycznych, noszenie talizmanów czy pierścienia Atlantów, wiara w horoskopy, nałogowe oglądanie telewizji i złych treści w internecie jest grzechem bałwochwalstwa, który rozwija się w człowieku i jego otoczeniu jak choroba nowotworowa. Sam tego faktu doświadczyłem na sobie.
Ucieczka w pustkę
W wieku 23 lat poznaję dziewczynę i zachwycony jej urodą biorę z nią ślub, chociaż była osobą niepraktykującą a jej matka była rozwódką i korzystała z usług tarocistki i kabały. Bardzo ją kochałem. Żeby zarobić na mieszkanie, wyjechałem za granicę. W tym czasie moja żona miała wolny czas i pieniądze. Po pięciu latach naszego małżeństwa, z którego urodziło się dwoje dzieci, moja małżonka powiedziała mi, że kocha innego i odeszła. Przeżyłem szok i załamanie nerwowe. Uciekłem w alkohol. Nie chciałem pić, ale musiałem, chciałem zapić się na śmierć.
W 1990 roku trafiłem do ośrodka leczenia nerwic, gdzie uczestniczyłem w terapii grupowej. – Znikł jeden objaw nerwicy (pieczenie stóp), ale został niepokój, bezsenność, rozbita osobowość. Podświadomie szukałem ratunku i odpowiedzi na pytanie: dlaczego tak cierpię? Dlaczego to zło mnie dotyka? Nie mogłem znieść ciszy i na przemian słuchałem radia i karmiłem swój wzrok programami telewizyjnymi. W 1991 roku w audycji radiowej usłyszałem ogłoszenie: „Joga – relaks – dobre samopoczucie – zajęcia pod wskazanym adresem”. Wówczas nie wiedziałem co to jest joga, ale wydawało mi się, że w niej znajdę odpowiedź na dręczące mnie pytania.
Swiadectwo Nawrócenia i Wiary
przez JANM 17 cze 2009, o 08:40
Witam was jestem nowy na forum, ale chciałbym podzielić się z wami świadectwem mojego Nawrócenia i Wiary
Aby, opowiedzieć tą historię muszę cofnąć się o około 2 lata wstecz, do czasu kiedy byłem w drugiej klasie szkoły średniej, albowiem wtedy zaczęło się wszystko. Wtedy to ostatni raz wyspowiadałem się za sprawa rekolekcji wielkopostnych. Była we mnie wiara w Boga, ale niestety jak pokazały późniejsze fakty szybko wygasła i doszło do wewnętrznego zniewolenia duszy i jej wypalenia jak do niedawna myślałem. Zaczęło się niewinnie, jak każdego nastolatka interesowała mnie strefa erotyczna, z reszta to już trwało niejako wcześniej, ale w tym okresie nabrało tempa.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.