Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ja mam dwoje dzieci, mąz w 09/2011 złozyl pozew - błagałam, ponizałam się, prosiła, wyłam ...nic do dzis nic.. nawet dzieci nie sa powodem dla niego żeby walczyć ... gine z dnia na dzień i troche sie odradzam... trochę .. dzis nawet rozmawiałam z nim w miły, spokojny i rzeczowy sposób .. o dziwo to on sie denerwował nie ja. Więc może faktycznie czekać co zesle los?
[ Dodano: 2011-11-22, 17:30 ]
Jestem tu nowa ale tez walcze nadal mimo, ze brakuje mi sił aby wstac rano do pracy. Przeżyłam juz załamanie nerwowe (dwa tygodnie w łóżku, 6 kg mnie na wadze). Tłumaczyłam wiele razy mężowi i na pytanie czy mnie nie kocha: słyszę chcę rozwodu. Zostawił sobie furtkę i nadal jest ona niedomknięta. A ja głupia czekam i wylewam łzy. A on oznajmia, że jedzie na imprezę i że nie przyjdzie. Ja na to: oczywiście masz prawo. A on kilka dni po rząd popija. Jest Policjantem. I to tez skomplikowało nasz życie. Ile to będzie trwać. Do tego problemy finansowe... czasami mam wrażenie, że powinnam sie rozmyc w nicosci i moze obudzic sie za kilka lat...
U mnie jest jeszcze miłość zaborcza Teściowej, która mu teraz matuje ... nie mam siły na walkę jeszczę z nią ... od wczoraj zrobiło mi sie pusto w sercu, coś sie stało, że mój umysł i serce trochę zwolniły, może dziś nie będę płakać... w końcu od prawie czterech miesięcy. Zapowiedział starszej córce, że będzie u nas jutro, żeby jej pomóc w nauce. Koleżanki mi doradzają: umaluj się, pokaż ze nie jesteś mięczakiem, wyjdz do ludzi. Łatwo mówić. Nawet ja po uzgodnieniu mojego wyjazdu do kuzynki, na drugi dzien przez telefon usłyszałam, że zostawiłam dzieci i sobie pojechałam (były z nim !!!) ale on może zakomunikowac, że nie przyjdzie do dzieci bo jedzie na impreze ... a jak ja pójde to jestem k.... i zostawiam dzieci same, bez opieki (15 i 9 lat). Idą święta wielkimi krokami - jak mam je spędzić, jak podzielić sie opłatkiem? Myślę, że dzieci pojada do niego na trochę a ja ze swoja rodzina będę na nie czekać, żeby się z nim nie widzieć. Kiedy znudzi mu sie te życie: z kolegami i obsługa Mamusi kiedy? Ja wciąż boje sie dopuścic do swojego serca pogodzenia sie z tą sytuacją, powiedzenia sobie KONIEC i zaprzestania walki o moje małżeństwo. Kryzysów u mnie było wiele, jednych nie zauważyłam, inne po prostu przeszły same, ale ten ... jest zbyt ciężki do udźwignięcia. Od kilku lat borykam się z problemami kredytowymi: moja wina, problemy w domu: moja wina, wszystko moja wina wg męża. Ja już błagając go o zmianę stanowiska powiedziałam, że pogodzę się z każdymi warunkami jakie postawi .. ale wiem, że nie jestem w stanie pogodzić się z naduzywaniem alkoholu, samotnymi nocami, brakiem zainteresowania wobec dzieci, życia naszej rodziny. On już od dawna żyje ze swoja pracą a my jesteśmy dodatkiem. A mimo to nadal kocham go, nie potrafię zrozumieć, że po 20 latach razem (15 lat po ślubie) ot tak mąż chce rozwodu, bo tak będzie najlepiej dla nas wszystkich. Nie było łatwo przetrwać te lata razem , był i alkohol i agresja i rękoczyny, wszystko w czterech ścianach.. nikt z nas nie był krystaliczny. Ale tak po prostu poddać się. Pytałam, czy jest jakaś ONA - twierdzi, ze nie ma, to skąd ten upór i jego chęć pogrzebania wszystkiego a dzieci, one nie są ważne, że ojciec mówi do nich, że dla nich tak będzie lepiej??? NIE ROZUMIEM!
[ Dodano: 2011-11-22, 21:32 ]
Moje uczucia co dzień są inne: raz ból, raz nienawiśc, raz raniąca zazdrość, żal, poczucie winy.. kiedy to minie? Zaraz Andrzejki, Sylwester - a on pewnie imprezki z kolesiami, a ja w domu, bo mi nie nalezy się odrobina szczęścia, zawsze tak było: ja w domu a mąż kiedy chciał, pod przykrywka pracy! Skąd nadal we mnie tyle miłości, do człowieka, który mnie tak rani, który nie interesuje się mną i moim życiem? Ile mam zapłacić za swoje błędy? Nawet jak leżałam, umieram z tęsknoty nie przyszedł a na fakt, że strasznie schudłam (znajomi pytali czy mam raka ) oznajmił, że trzeba jeść a nie sie odchudzać ... dostałam od niego "w twarz" emocjonalnie.. nie miałam ochoty ani jeść ani pić i żeby moja Mama i Ciocia to pewnie skończyłabym w szpitalu. Myśli o odejściu z tego świata towarzyszły mi nie jednej nocy ... ale moje dzieci, z kim one by zostały, kto by je kochał tak jak własna matka? Czas leczy rany, to prawda ... ale czy nie szkoda już tych utraconych dni, dzień za dniem mija tak szybko a ja wciąz nie mam sie do kogo przytulic, nie mam męża, któremu mogłabym sie wygadać, nie mam nawet ochrony męskiego ramienia w domu. Pamietam jak dziś, jak Ciocia pojechała zaraz po naszym ślubie pojechała do Rzymu, do Papieża, wnosiła o wstawiennictwo w naszej intencji ... przed 15 sta rocznicą ślubu tez była w Rzymie i też wnosiła o poprawe naszej sytuacji ... minęły już prawie 4 miesiące. Nic się nie zmieniło, jak ufac Bogu, że nas tak potyka o los i jest w tym jakiś cel, życie jest tylko jedno, jak można tak żyć w ciagłym bólu? Możecie mi przesłać modlitwę, która mogłaby odmawiac co noc, aby spokojnie zasnąć w nadziei, że następny dzień będzie lepszy, że Bóg wie co robi, wie dlaczego mnie tak doświadcza? Będę tu nadal zaglądać. Sprawę mam 14 lutego 2012, w Walentynki. A pozew mąż złożył w naszą 15 sta rocznice ślubu w 09 2011. Ciężko mi z tym wszystkim żyć i wierzyć, w to że będzie lepiej ...
Ostatnio zmieniony przez 2011-11-22, 23:44, w całości zmieniany 1 raz
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-22, 23:52
Witaj na forum scaliłam Twoje posty ,
masz teraz własny temat i Sycharki wesprą Cię modlitwą , świadectwem, poleca jakąś lekturę , czy kazanie
Mnie szczególnie na początku pomagała Koronka do Miłosierdzia i zasypiałam z różańcem owiniętym wokół dłoni .
Teraz codziennie jestem wieczorem na skypie , na modlitwie , i pogaduchach z Sycharkami
Witaj Ona
Ja sama przeżywam ciężki czas. Schudłam 8kg od kiedy nie mieszkam z mężem, ale chciałam Ci powiedzieć, że od kiedy odmawiam Nowennę Pompejańską (dziś 16 dzień), czuję się naprawdę dużo lepiej. Minęły mi myśli samobójcze, bo też takie miałam, poczułam się jakoś lżej. Są co prawda kryzysy w jej odmawianiu, ale dzielnie trwam i Tobie polecam. Poczytaj o NP w internecie czy tu na forum, ja zaczęłam NP odmawiać jak poczytałam posty nagarka...
Aniołek5 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 10:45
Mirakulum napisał/a:
Mnie szczególnie na początku pomagała Koronka do Miłosierdzia i zasypiałam z różańcem owiniętym wokół dłoni .
Michalina napisał/a:
chciałam Ci powiedzieć, że od kiedy odmawiam Nowennę Pompejańską (dziś 16 dzień), czuję się naprawdę dużo lepiej.
Witaj Ona :)
Przykro mi, że to co się dzieje w Twoim życiu, splata się z nadchodzącymi Świętami...
Ale nie trać nadziei.
Ja potwierdzę słowa Michaliny - Nowenna Pompejańska niesamowicie uspokaja. Nie, nie tak że jesteś nagle uspokojona i żadne emoce Tobą nie targają. Ale tak, że nawet w chwilach najcięższych chwytasz za różaniec i emocje opadają, wraca spokój, kreujesz swój mały świat, oazę, do której wracasz w każdej burzy emocji.
I tak jak pisała Mirakulum - z różańcem wokół dłoni zasypiam.
Koronka do Miłosierdzia- zaczęłam się modlić od wczoraj. I uwierz mi - strach, gniew odeszły, nawet nie wiem kiedy.
Poza tym, podsyłam Ci link. Przeczytaj parę razy, bo za pierwszym razem pewnie połowa tekstu umknie a i bunt w sercu może się pojawić... Tak mówię z własnego doświadczenia...
Jeżeli chodzi o sprawy finansowe (że sobie pozwolę podzielić Twoje problemy :) ), to mnie i mojej rodzinie pomogła Św Rita i Św Juda Tadeusz. Ja też borykam się z kredytami i sprawami windykacyjnymi, mąż zaniedbał i stracił pracę... Na 3 mce przed urodzeniem drugiego dziecka nie miałam pojęcia, za co wyprawkę kupię... Zawierzyłam tę sytuację tym dwóm świetym (nie znałam wtedy Nowenny Pompejańskiej, a o koronce poprostu zapomniałam...)- dziś mój mąż ma bardzo dobre zarobki - w końcu zaczynamy spłacać długi. Choć praca nie jest pewna, na razie na okres próbny, ale nie ścigają nas listami... A to uważam za cud, naprawdę, bo nadziei, przez jego "spalenie" sobie miesjca w kilku firmach, nie było żadnej...
A tak, gwoli ciekawości, to napiszę Ci ciekawostkę, że za każdym razem jak jestem w trakcie odmawiania nowenny do Sw Judy i gram w jamikms konkursie - to wygrywam . Ty wiesz jak mnie to cieszy? No jakbym milion w totka wygrałą, choć to drobnostki, na które mnie stać (np. kosmetyk).
Nowenna do Św Rity ma jeszcze jedną moc - zmieniła moje podejście do mojego myslenia o poświęceniu się... Codzienne rozważanie życia tej świetej dało mi duuuużo do myślenia...
Ja jeszcze wprowadziłam do swych modlitw nowennę do Bł Matki Teresy...
http://www.kryzys.org/viewtopic.php?t=6635
Dopiero pierwszy raz się nią modlę, ale dużo dają rozważania i tak jakoś to wszystko splata się z moimi przemysleniami, odczuciami na temt wiary, Boga...
Ona - koleżanki mają rację! Zadba o siebie, wyjdź gdzieś! A resztę podpowiedzą Ci bardziej doświadczni sycharowicze
Ona1974 [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-23, 18:04
Dziękuję za rady. Dziś zadzwonił, bo znów jakiś bank nas ścigał ale jak się dowiedział, że leże w domu z przeziębieniem to oczywiście do dzieci już nie przyszedł. Mam takie rozsterki. Codziennie budzę sie i pytam siebie kiedy się to skończy, kiedy ... ja żyć w takim zawieszeniu, do sprawy jeszcze 3 miesiące, napisałam, że nie zgadzam się na rozwód, bo nie doszło do całkowitego i trwałego rozpadu. Nie wiem jak tłumaczyć się przed dziećmi, choć te są bardzo dzielne i one nie chcą jego powrotu, ponieważ od kilku lat miał już "niepowroty" do domu, krótsze i dłuzsze, ciagle w pracy i dzieci się odzwyczaiły od ojca. Ale ja go nadal kocham, dzieci też i chciałabym, żeby się opamiętał bo wiem, że koledzy i alkohol bawią jakiś czas ale nałóg pozostanie do końca życia. I jak potem go naprowadzę na dobrą drogę jeżeli wróci (o ile wróci...)
[ Dodano: 2011-11-23, 19:34 ]
Oglądałam wczoraj Ognioodpornego ... pieknie i prosto wytłumaczone ale nie każdy ma takie wartości w sobie, że ufa wierze, w której został wychowany... mój mąż tak myślę, że gdybym zaproponowała wspólną wizytę u księdza, współną msze wyśmiałby mnie nazywając paranoiczką ... to sukces materializmu jakiemu poddaliśmy sie wszyscy i pogodni za pieniądzem. Zmiana partnera życiowego to zmiana menu ... po co naprawiać stały związek jak można uciec i zachwycac sie zdobywaniem nowej kobiety, innej, nie tej co trwała w kazdej złej i dobrej chwili ... a gdzie miłość do dzieci... modliłam się dziś i do Sw Rity i Teresy ... Judy ... wierzę, że pomogą, moje życie tak się splątało, przecież uczucia są najwazniejsze, potem życie materialne. Ja to rozumiem ale jak On tego nie potrafi zrozumieć, skąd brnie w zaparte ... kiedy się pogodzić i odpuścić ... każdy popełnia błedne kroki ... proszę o wsparcie w modlitwie, może w końcu Jezus zabierze ze mnie te problemy, zajmie się nimi abym mogła żyć, prawdziwie żyć a nie egzystować ... jeszcze raz proszę o wsparcie
[ Dodano: 2011-11-24, 09:39 ]
Kolejny dzień i kolejne obawy przed życiem ... znów nie przespana noc. Zaczęłam wieczorami modlić się do św. Rity, Teresy, Judy ... nie mam dużej nadziei, że to pomoże. Sama powoli tracę nadzieję ... co raz bliżej do pierwszej sprawy, święta ...
[ Dodano: 2011-11-25, 13:11 ]
Wczoraj dostałam pismo, że mąż złożył podanie o przyspieszenie naszego rozwodu ... poddaje się ... nie ma siły już walczyć. Do dziś nie powiedział, że mnie nie kocha, nawet pod czas wczorajszej rozmowy ... mimo, że prosiłam, aby móc w końcu uśmiercić nadzieję ... nic ... a dzisiaj nie mam już sił walczyć ... poprostu nie mam ... widzę, że piszę już sama do siebie .. zatem nie będę Wam już głów zawracać ... czuję się całkowicie opuszczona przez Boga i ludzi ... nie wiem jak długo będę miec wolę życia. Może Bóg chce takiego losu jaki mam teraz ... więc się poddam zazdroszcze innym tyl silnej woli.
mada27 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-08, 23:32
Ona1974 napisał/a:
przecież uczucia są najwazniejsze, potem życie materialne.
Ona mogłabyś rozwinąć tę myśl?
oszukany [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-08, 23:52
Ona1974...żyj wiedząc, że ktoś może mieć gorszą i trudniejszą sytuację od ciebie i wcale nie neguję tego, że masz ciężką. Nikt cię nie opuszcza...ani ludzie ani BÓG... czasami w takim dołku potrafimy dostrzec w końcu siebie. Przestając jawnie walczyć o małżeństwo i nie pokazując jak CI zależy wcale nie przestajesz walczyć. Przeczytaj siebie jeszcze raz, jak się zatraciłaś i jak się upraszałaś...to jest ten czas kiedy musisz zająć się sobą i włączyć przycisk "zdrowy egoizm" jesteś za słaba na walkę o małżeństwo...Teraz to wygląda tak jakbyś chodziła do rannych nie mogących chodzić i zagrzewała ich do powstania i pójścia dalej w bój. Czasami nie ma innego wyjścia jak tylko zostawić słabego w tym miejscu i samemu dojść do Oazy po nowe siły by wrócić i mieć siłę za dwóch...
Pamiętaj że nie jesteś sama...
BYWA CZASAMI, ŻE KIEDY PRZEGRYWASZ JESTEŚ WYGRANYM....
Ona1974 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-13, 23:53
Piszę na forum w wielu miejscach. Co miałam na myśli, że uczucia sa najważniejsze? Były lata, że kupno nowego samochodu było zwykłą czynnością, pójścia do banku przedstawienia zaświadczeń i czekaliśmy na odbiór nowego auta ... mam wrażenie że wtedy byłam mężowi bliska, bo zaspokajałam jego materialne zachcianki, wtedy kochał .. przyszedł kryzys bankowy i nam się również dał we znaki ... skończyły sie zakupy, nowe auta ... wtedy juz tak nie kochał, pracował, koledzy, alkohol a dom był mu tylko problemem, żona, która nieraz sobie nie radziła z tymi problemami, poszłam nawet do drugiej pracy, bo ja byłam winna wg niego ...
Więc u mnie było dotychczas, że mąż był w dobrych chwilach, w czasach bogactwa, zdrowia ..
Oszukany ładnie napisałeś: bywa czasami kiedy przegrywasz jestes wygrany ... dużo sie zmieniło od mojego ostatniego tu postu, jest juz 13 grudnia ... ja mam wciąż doły i górki, ciągle kocham, czekam... płaczę ale chyba czekam nie czekając, staram sie nie dopytywac znajomych co on, z kim, gdzie bo to boli, dodatkowo ludzie potrafią zrobić krzywdę plotkami. Wszystko i tak wyjdzie w swoim czasie, może za rok, 5 lat nie wiem ...ale wyjdzie. Do sprawy 2 miesiące, trudne 2 miesiące... wolałbym przespać ten czas, nie zobaczyć go na sali sądowej ... Nie widzimy sie juz 2 tygodnie, tęsknie za nim nadal, nauczyłam się trochę żyć obok, wiem że nie wejdzie w drzwi i powie "jestem kochanie", a jak przyjdzie do dzieci to odejdzie ... dlatego nie chce go widziec bo ten widok rani moje serce, ze nie do mnie przyszedł, nie przytuli, nie pocałuje... takie drobne rzeczy a jak teraz mogłyby ucieszyć a kiedyś nawet nie zwracałam uwagi, że ich było co raz mniej, kiedy przegapiłam wszystkie sygnały, dlaczego nie właczył sie alarm UWAGA!!!!
Dalej będę ratować, walczyć, do końca az zabraknie mi sił ...
Oby starczyło ich na wiele jeszcze cierpień, jak czytam inne posty to początek tej drogi .. nie łatwej i pod górkę, w deszczu, gradzie i przy silnym wietrze niesprawiedliwych osądów, słów raniących jak kamienie ...
Walczę ... więc chyba zyję, jeszcze ...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.