Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Tak więc Meg-pl, chyba facet musi widzieć, kto w domu rządzi i wiedzieć, że tym kimś nie jest on.
A efekt tego "rządzenia" raczej mierny
nagarek [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-27, 11:42
Uuuuu.... męskie ego się odezwało.
Jak zapewne, Nałogu, zauważyłeś, moja wypowiedź jest utrzymana na żartobliwym poziomie (chociaż jest to prawdziwa historia z tymi smsami i pracownicą Starostwa proszącą mojego męża nieustannie o tłumaczenia dokumentów do jej pracy).
A opłakane skutki wspomnianego przez Ciebie "rządzenia" w moim małżeństwie, to są skutki działania osób z zewnątrz (księdza i psychologa), a nie mojego świadomego i celowego działania. "Rządzenie" nie było w żaden sposób przeze mnie zamierzone. Kilka dni temu zdobyłam się na szczegółowe i zgodne ze stanem faktycznym opisanie mojej sytuacji życiowej i małżeńskiej na sycharze, ale mój post został z forum usunięty, chociaż żadnego z punktów Regulaminu nie złamałam, a jedynie prosiłam o pomoc w mojej sytuacji...
Tak więc na słowo musicie mi uwierzyć, że nie ma winy po mojej stronie, jeśli chodzi o rozpad mojego małżeństwa, a w szczegóły sprawy moderator zabronił mi się wdawać na forum.
Uwierzcie mi po prostu na słowo, bez posiadania szczegółów sprawy.
Pozdrawiam.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-27, 17:12
nagarek napisał/a:
Uuuuu.... męskie ego się odezwało.
Jak zapewne, Nałogu, zauważyłeś, moja wypowiedź jest utrzymana na żartobliwym poziomie (chociaż jest to prawdziwa historia z tymi smsami i pracownicą Starostwa proszącą mojego męża nieustannie o tłumaczenia dokumentów do jej pracy).
A opłakane skutki wspomnianego przez Ciebie "rządzenia" w moim małżeństwie, to są skutki działania osób z zewnątrz (księdza i psychologa), a nie mojego świadomego i celowego działania. "Rządzenie" nie było w żaden sposób przeze mnie zamierzone. Kilka dni temu zdobyłam się na szczegółowe i zgodne ze stanem faktycznym opisanie mojej sytuacji życiowej i małżeńskiej na sycharze, ale mój post został z forum usunięty, chociaż żadnego z punktów Regulaminu nie złamałam, a jedynie prosiłam o pomoc w mojej sytuacji...
Tak więc na słowo musicie mi uwierzyć, że nie ma winy po mojej stronie, jeśli chodzi o rozpad mojego małżeństwa, a w szczegóły sprawy moderator zabronił mi się wdawać na forum.
Uwierzcie mi po prostu na słowo, bez posiadania szczegółów sprawy.
Pozdrawiam.
Serdecznie witam i pozdrawiam
nagarek...
Przede wszystkim nikt nic nie musi...ani Ty udawadniać czegokolwiek, ani nikt tutaj nie musi Tobie wierzyć. Wierzyc i ufać to ja polecam Chrystusowi , który jest Panem i Królem.
W PRAWDZIE nie chodzi o wybielanie, w prawdzie chodzi o POKORE.
Tylko Bóg może Cię usprawiedliwić, darować, oczyścić KRWIA WŁASNĄ w Sakramencie Pokuty i Pojednania, z całą pewnościa klakierowanie forum nie...
Nie może byc miejsca nawet po rekolekcjach by je nie odnieść do przynajmniej relacji z e swoim kierownikiem duchowym, juz nie wspomne w Sakramencie Pokuty, nawet treści takie...dlatego ,ze BÓG KOCHA nas w sposób indywidualny i razem z Toba , ze mną i chce i pragnie odkrywac PRAWDE WSPÓLNIE w sposób osobisty w relacji MIŁOSIERDZIA Bożego ( SPOWIEDŹ SW). Chodzi o to żeby w sposób szczególny treści z jakimi sie stykamy w zyciu codziennym, nie były dla nas usprawiedliwieniem a odniesieniem do staniecia w PRAWDZIE, czyli idę do MOJEGO PANA MIŁOSIERNEGO i mówie co mnie spotkało, czego nie rozumiem, czy tak może i godzi się być? Wtedy WYSTRZEGAMY SIE LENISTWA DUCHOWEGO.
Myślę sobie ,ze bedziesz miała okazje wzrastając w PRAWDZIE nawet po latach popatrzec na siebie i na swoje zycie odkrywajac grzechy , które kiedys dla Ciebie grzechem nie były...Twoja świadomośc wiary, kontrast z Bogiem , który odkrywa się w uniżeniu pozwala na otwarcie i wlanie tej łaski PRAWDY PRZEZ CHRYSTUSA W DUCHU SW. I to Bóg nauczy przyjmowac nas te trudne tresci o nas samych z miłoscią .
Natomiast...to czego mogłas doświadczyć , jeśli chodzi o treś którą usłyszałaś od kapana, jestem zdolna uwierzyć w takie czy inne sytuacje...ponieważ mam inne trudne treści doświadczenia, ale tu nie jest miejce na te treści, i nie moga byc usprawiedliwieniem na trwanie w grzechu...bo jeszcze jest cos takiego jak lenistwo duchowe...
nagarek...
PAMIĘTAM W MODLITWIE
Pozdrawiam serdecznie:)
Niech Najświętszy Sakrament wspiera Ciebie każdego dnia.
Niech PAN Cie błogosławi.
UFAJ CHRYSTUSOWI I TYLKO JEMU...
Jesteś ubogacona doswiadczeniem...więc juz wiesz gdzie masz pytać i jak do tych pytań się przygotowac ...warunki dobrej spowiedzi sw
nagarek [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-27, 18:00
Mirela napisał/a:
to czego mogłas doświadczyć , jeśli chodzi o treś którą usłyszałaś od kapana, jestem zdolna uwierzyć w takie czy inne sytuacje...ponieważ mam inne trudne treści doświadczenia, ale tu nie jest miejce na te treści, i nie moga byc usprawiedliwieniem na trwanie w grzechu...bo jeszcze jest cos takiego jak lenistwo duchowe...
Ja na to odpowiem, że aby coś było grzechem, trzeba być świadomym, że to grzechem jest. A jeśli ktoś (ja) pyta czy coś jest grzechem czy też nie jest i otrzymuje od księdza odpowiedź wyraźnie wskazującą na to, że nim nie jest, to o osobistej mojej odpowiedzialności czy o lenistwie duchowym mowy być nie może. Ponieważ o to pytałam i szukałam odpowiedzi.
Zrobię może porównanie do ucznia 1-szej klasy podstawówki, który idzie do nauczyciela zapytać czy dobrze obliczył, że 2 + 2 = 4. A jeśli nauczyciel mu na to odpowiedział, że suma równa jest 18, to po latach do kogo powinniśmy mieć żal za brak umiejętności liczenia u tego chłopca? Żal do tego chłopca (z powodu lenistwa, którego przecież z jego strony nie było, gdyż chciał sprawę wyjaśnić z nauczycielem), czy do nauczyciela? Oczywiście do nauczyciela, gdyż on wiedzę na dany temat posiada i jest zobowiązany ją uczniom przekazać. Zwłaszcza powinien tę swoją wiedzę przekazywać cierpliwie uczniom, którzy są dociekliwi i pragną znać zgodną z rzeczywistością odpowiedź.
Tak samo było w moim przypadku z księdzem. Dlatego nie było z mojej strony żadnego lenistwa duchowego. Od znawcy tego tematu, o który pytałam dostałam taką odpowiedź, jak w/w uczeń od nauczyciela (dalece nieprofesjonalną i jak się okazało - szkodliwą).
toja [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-27, 18:54
myślę, że Mirela podała najwłaściwszą drogę - zawierzyć można jedynie Bogu
w każdej ludzkiej odpowiedzi mieć świadomość ludzkiego błędu i naszej odpowiedzialności za własny czyn. Oprócz informacji uzyskiwanej od innych mamy wolną wolę i od nas zależy, co z tą informacją zrobimy
poza tym , czasem wziąć ktoś może tylko część informacji (wygodniejszą, łatwiejszą, pierwszą) i mieć poczucie krzywdy, że został wprowadzony w błąd
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-27, 18:57
nagarek napisał/a:
Kilka dni temu zdobyłam się na szczegółowe i zgodne ze stanem faktycznym opisanie mojej sytuacji życiowej i małżeńskiej na sycharze, ale mój post został z forum usunięty, chociaż żadnego z punktów Regulaminu nie złamałam, a jedynie prosiłam o pomoc w mojej sytuacji...
Nagarku, słowo wyjaśnienia. W regulaminie, w części II, pkt. 10 ma brzmienie: Moderatorzy mogą ingerować według uznania w temat na różne sposoby (zamknięcie, przeniesienie, podzielenie, usunięcie itd.).
Jeden z moderatorów uznał, że sytuacja którą opisałaś wymaga wyjaśnienia z osobą z zewnątrz forum, dlatego post usunął. Miał do tego prawo. Jeśli wciąż masz wątpliwości co do jego intencji, skontaktuj się proszę, na priva, z tymże moderatorem.
toja [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-27, 19:01
myślę, że Mirela podała najwłaściwszą drogę - zawierzyć można jedynie Bogu
w każdej ludzkiej odpowiedzi mieć świadomość ludzkiego błędu i naszej odpowiedzialności za własny czyn. Oprócz informacji uzyskiwanej od innych mamy wolną wolę i od nas zależy, co z tą informacją zrobimy
poza tym , czasem wziąć ktoś może tylko część informacji (wygodniejszą, łatwiejszą, pierwszą) i mieć poczucie krzywdy, że został wprowadzony w błąd
nagarek [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-27, 19:11
Nirwanna napisał/a:
Nagarku, słowo wyjaśnienia. W regulaminie, w części II, pkt. 10 ma brzmienie: Moderatorzy mogą ingerować według uznania w temat na różne sposoby (zamknięcie, przeniesienie, podzielenie, usunięcie itd.).
Jeden z moderatorów uznał, że sytuacja którą opisałaś wymaga wyjaśnienia z osobą z zewnątrz forum, dlatego post usunął. Miał do tego prawo. Jeśli wciąż masz wątpliwości co do jego intencji, skontaktuj się proszę, na priva, z tymże moderatorem.
Tak, wyjaśniam tę sprawę i liczę bardzo na to, że otrzymam tutaj na sycharze pomoc. Za którą bardzo będę wdzięczna, gdyż bez jej omówienia na szerokim forum i to z osobami znającymi się dużo lepiej niż ja na takich sprawach sama nie dam sobie rady.
Pozdrawiam, Nirwanno.
Na razie wobec tego na tę pomoc czekam. Chociaż się już trochę niecierpliwię.
[ Dodano: 2011-11-27, 19:28 ]
toja napisał/a:
myślę, że Mirela podała najwłaściwszą drogę - zawierzyć można jedynie Bogu
w każdej ludzkiej odpowiedzi mieć świadomość ludzkiego błędu i naszej odpowiedzialności za własny czyn. Oprócz informacji uzyskiwanej od innych mamy wolną wolę i od nas zależy, co z tą informacją zrobimy
poza tym , czasem wziąć ktoś może tylko część informacji (wygodniejszą, łatwiejszą, pierwszą) i mieć poczucie krzywdy, że został wprowadzony w błąd
Ja oczywiście oddałam Bogu tę sprawę i Jemu jedynemu ufam najbardziej.
Jednak jest wielka walka, której sama skutecznie i bez ofiar prawdopodobnie nie będę umiała przeprowadzić.
Masz rację, Toja, że oprócz informacji uzyskiwanej od innych mamy wolną wolę i że od nas zależy, co z uzyskaną informacją zrobimy. Wszystko jednak zależy od tego czego ta informacja dotyczy. Bo jeśli dotyczy tego, o czym sami nie wiemy absolutnie nic, to rozmawiając ze specjalistą opieramy się (ufając mu) na informacji przez niego udzielonej. Ja tak robiłam przez 4 czy 5 lat żyjąc w błogiej nieświadomości i nawet radości, że to co robię jest ok. Skoro nawet ksiądz będący specjalistą w danej dziedzinie nie widział w moich działaniach nic złego, to nie miałam żadnego powodu, aby mu nie ufać.
Natomiast jeśli chodzi o psychologa, to moje zaufanie do niego i stosowanie się do zaleconej przez niego terapii było błędem, ale wierzyłam w profesjonalizm psychologa i w to, że zastosowana przez niego terapia jest odpowiednia. A okazała się ona szkodliwa zarówno dla mnie, jak i dla mojego małżeństwa, co uświadomił mi mój lekarz prosząc mnie, bym zrezygnowała z tej pani psycholog natychmiast i żebym złożyła na nią skargę do PTP. Co uczyniłam niedawno. Czyli to nie jest moje wrażenie, że zostałam wprowadzona w błąd, albo skrzywdzona, lecz usłyszałam to od mojego lekarza. A ja nie posiadając wykształcenia psychologicznego, ani medycznego nie miałam orientacji, że działania psychologa są szkodliwe dla mnie i dla mojego męża. To psycholog powinien o tym wiedzieć.
Powiem tak - jeśli ja jako księgowa źle obliczę podatek klientowi, to wtedy nie mówię mu, ze on sam powinien zdawać sobie sprawę z tego, że jest źle obliczony. A skoro nie szukał żadnych informacji na ten temat, to jest to lenistwo z jego strony... Nie, ja tak nie mówię, ponieważ ten człowiek zaufał mi i mnie powierzył swoje finanse. Ja nie umywam w takiej sytuacji rąk jak Piłat, nie mówię, że jestem niewinna, lecz czuję się odpowiedzialna. Taka sama odpowiedzialność stoi po stronie księdza, jak i po stronie psychologa, gdyż obu im zaufałam i powierzyłam swoje życie.
Mirela [Usunięty]
Wysłany: 2011-11-27, 22:39
nagarek...
Czuje się bardzo odpowiedzialna z Ciebie w sposób szczególny ...
Nie chodzi o to by szukać winy tam gdzie jej nie ma, nie chodzi o to by wyszukiwac i skupiac się na tym tylko co złe w zyciu...nie o to ...
Chodzi oto by z Chrystusem spojrzeć na siebie z miłoscią.
Odniose się do przytoczonego przykładu przez Ciebie...o szkole i o dzieciach i o nauczycielu... Prawda o tych dzieciach jest daleko szersza tak jak prawda o grzechu, są też te które popełnione sa nieświadomie, nazywaja sie lekkimi. A dzieci o których wspomniałaś mają swoje domy, a w nich jednego OJCA i jedną MATKĘ. Dzieci maja to do siebie ,że z prostota serca świergola w domu tatusiowi i mamusi co się zdarzyło , czego nowego się nauczyło, a mamusia i tatuś sprawdzają zeszyty i ksiazki...i nie ma siły by się bład nie ujawnił...I tu nie trzeba lat...bo rozwoju i postepu w matematyce przykładowej juz nie bedzie z takim błedem..., a mamusię i tatusiama się jednego, a nauczycieli bedzie sporo..
O grzechach i złu przytoczyła Kinga w zakładce o zyciu duchowym, własnie ją dziś czytałam...warto się zagłębić.
Nagarek ...to ważne...jeśli człowiek pozostanie w przekonaniu własnego ideału nie wazne na jakiej płaszczyźnie życia, to wiedz,że postepu juz żadego nie bedzie...To jest przekonanie , które nie jest rozwojowe...
Doświadczyłaś...ale to doświadczenie jest jednym z wielu , które miało wpływ na Wasze małżeństwo.
Tak pięknie postawiłaś na modlitwę ...nie poddawaj się .
Doświadczenia beda różne, warto o tych doswiadczeniach ŚWIERGOLIĆ TATUSIOWI ...BY SZYBKO wyrzucic bład , który sie wkradł...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.