Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
"Jezus wydobył z grobu najpierw Marię, która łzami obmywała Jego nogi, włosami swoimi je wycierała i namaszczała je olejkiem. Prowadziła życie grzeszne. To stan wewnętrznego grobu. Jezus po uzdrowieniu, choć nie będzie błędu, jeśli to co uczynił Marii nazwiemy "wskrzeszeniem z martwych" – dalej ją prowadzi. Jak prowadzi? Miłuje ją, jej siostrę Martę i Łazarza. Gdy człowiek zostaje wskrzeszony, uzdrowiony, potrzebuje dalszej troski Jezusa. "A Jezus miłował…"
Na drodze uzdrawiania wewnętrznego potrzebne są także przeżycia, w postaci wzruszenia. Rodzą się one z miłości do człowieka, albo do Boga. "Jezus wzruszył się w duchu, rozrzewnił…zapłakał". Był to znak, że kochał Łazarza. Nasze wzruszenia są na potrzebne, dla pogłębienia więzi z Panem, ale też i z człowiekiem. Wzruszenia, pogłębiające więź naszą z Bogiem, umożliwiają postawę, w której niczego Mu nie odmawiamy: "Panie, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz".
Podstawą do uzdrowienia, wskrzeszenia, podstawą cudu jest wiara człowieka. Jak ona się objawia? Przez odrzucenie czegoś ("idź i nie grzesz więcej"), odwalenie tego, co mnie przygniata, uniemożliwiając życie w wolności ducha ("usuńcie kamień"). Potrzebna była wiara sióstr Łazarza, aby jej brat wrócił do życia.
Niezwykłe są słowa skierowane do obecnych tam: "Rozwiążcie i pozwólcie mu chodzić". Uzdrowienie, czy wskrzeszenie człowieka, to przede wszystkim działanie Boga, ale niezbędny jest również człowiek, by życie przez wskrzeszonego mogło być podjęte. Wiążemy się nawzajem, opasujemy innych tak, że nie mogą chodzić. Krępujemy innych, "wprowadzając ich do grobu". Syn alkoholik "wpędził" rodziców do grobu.
Żeby nie "uciekać w śmierć", co ma niejednokrotnie miejsce, potrzeba ludzi, którzy nie będą nas wiązać, lecz pomogą nam rozplątać się z tych więzów, którymi inni opletli nasze myśli, serce, a nawet duszę. Kogo powinienem rozwiązać? Komu powinienem pozwolić wreszcie chodzić, czyli – być samodzielnym, odpowiedzialnym. Bywa i tak, że chcemy być powiązani przez innych, nie chcemy brać odpowiedzialności za nasze określone działania, gdyż nie jesteśmy pewni, że postąpimy właściwie. Jezus chce, aby wskrzeszony Łazarz, uwolniony z więzów przez tych, którzy go znali, zaczął chodzić. "
Widzisz Nałóg, ja nie chcę nikogo karać! Nigdy nie chciałam!!! Czy mnie wtedy będzie lepiej jeśli udowonię mojemu mężowi, ze miałam rację???
Pogodziłam się z myślą, że muszę radzić sobie w życiu sama! Zresztą jak patrzę teraz z perpsektywy czasu na moje małżeństwo, to nigdy nie było inaczej! Sama zajmowałam się domem, dziećmi, pracą, bo mój mąż jak to podkreśliła niejednokrotnie teściowa był i jest stworzony do innych, wyższych celów niż zajmowanie się takimi prozaicznymi sprawami jak małżeństwo, dzieci i rodzina! Sam mi ostatnio wypomniał, ze w ciągu 5 lat małżeństwa jedyne co zrobił dla rodziny - to kupił rodzinny samochód, a że tylko to mu się udało, to jest moja wina! Wszytsko jest moją winą w tym nieudanym "jeszcze" małżeństwie! Więc nie zamierzam mu niczego utrudniać, mówić "nie" rozwodowi, bo to nie ma sensu! Mój mąż stosuje świetną "terapię znęcania się psychicznego nade mną i moją rodziną" a ja na to nie zasługuję, muszę żyć, funkcjonować dla dzieci, muszę pracować, bo od roku czasu sama wychowuję i utrzymuję dzieci! Więc potrzebuję odrobiny normalności!!!! A mój mąż przejawia objawy psychicznie chorej osoby! Tyle tylko, że zarówno moje, znajomych, przyjaciół usilne prośby, aby z kimś porozmawiał, skorzystał z pomocy lekarzy, psychologów, księdza są z góry skazane na niepowodzenie!
Mąż nigdy nie był dla mnie kimś więcej niż męzem i zawsze aż mężem! Tylko, że jemu nie było, nie jest i nie będzie niepotrzebne małżeństwo ze mną!
Więc schodzę z drogi, chociaż być moze powinnam się nie godzić na rozwód! Bóg to oceni!
Tyle tylko, że w moim życiu są dzieci, w oczach których wyidealizowałam obraz ich ojca, podkreślając, że musi ciągle pracować, że jest zmęczony, że bardzo je kocha, chociaż go nie ma zbyt często!
Więc jak mam im teraz wytłumaczyć, ze są mu niepotrzebne! Jak mam wytłumaczyć córce, dlaczego na zakończeniu roku przedszkolnego brakuje tylko jej ojca, dlaczego w ciągu całego roku przedszkolnego tylko raz (jeden raz) był w jej przedszkolu, chociaż przez cztery miesiące wykorzystywał zaległy urlop!!!!
Jak mam wytłumaczyć synowi, że ojciec nie ma ochoty z nim na zabawę i nawet jeśli przychodzi do nas, to wtedy gdy syn śpi!.
Dlatego jestem wrakiem człowieka!
Gdy się poznaliśmy, mąż który pochodzi z rozbitej rodziny, zalewał się łzami twierdząc, że w żaden sposób rodzice nie skompelnsowali mu tego, że nie mogli się porozumieć i ich kłótnia była ważniejsza, niż on jako dziecko, jako dorastający chłopak, jako dorosły człowiek (nie przyjechali na ślub męża, bo tak, bo taki mieli kaprys!) Tylko że sam zafundował dzieciom dokładnie to samo!!! Czy to znaczy, ze moje dzieci, też powtórzą kiedyś ten sam błąd?!
KOrzystam z pomocy psychologa, czytam książki (między innymi Jacka Pulikowskiego "Warto naprawić małżeństwo"), zgadzam się w 100% z Siostą Teresą, że jak każdy chociaż trochę od dziś zacznie zmieniać na lepsze siebie, to świat będzie lepszy.
Właśnie dlatego też czytam to forum, korzystam z porad, doświadczenia innych! Dzięki temu forum i pomocy księży Pierzchalskiego i Jerzego (którym bardzo dziękuję) moje życie znów zaczyna mieć sens
Tylko odnoszę czasem wrażenie, że niektórzy tu dają rady takie, jak mój mąż: wszystko ma być białe, lub czarne i na siłe "nie, bo nie!!" i nie wolno absolutnie popełniać żadnych błędów, bo nie ma przebaczenia i litości. Tylko gdzie w tym wszystkim Jest Miłosierny Jezus z Łagiewnickiego Sanktuarium????
Bardzo dziękuje za Waszą modlitwę, za wsparcie, za pomoc!
Będę pamietać w modlitwie.
marta176 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-18, 16:04
I znowu kryzys. Winna jestem ja . Mąż ciagle mówi mi jak się stara i że ja tego nie widze jak on się zmienił. Coś we mnie umarło. Nigdy nie czułam się kochana w tym związku i może dlatego tak zabiegałam o jego miłość. Codzienna modlitwa za nas , oddanie nas Bogu. Przez 2 lata znajomości i 3 lata po ślubie mąż prowadził przez cały czas podwójne życie. Jestem załamana, wszystko tak dobrze ukrywał ,że nic nie podejrzewałam dlatego teraz nie widze zmiany w jego życiu. Przychodzi z pracy ,jak dawniej całuje na powitanie, bawi się z dzieckiem itd.Po przyłapaniu go na stronach zapewniał ,że tak mnie kocha i zakończył to wszystko a tak naprawde to był wierzchołek góry, która jest ogromna.Przeraża mnie ogrom jego kontaktów z podtekstem erotycznym i to z osobami, które ja znam.Znowu obiecuje poprawe ,ale ja mimo ,że go kocham boję się jego miłości.Chcę mu pomóc bo to co robił to taki rodzaj grzechu ,który uzależnia i zniewala i wiem ,że odbiło się to na naszym pożyciu.Tylko, że ja boję się tego człowieka, a raczej jego obietnic.
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-19, 13:41
marta176 napisał/a:
I znowu kryzys. Winna jestem ja . Mąż ciagle mówi mi jak się stara i że ja tego nie widze jak on się zmienił. Coś we mnie umarło.
Witaj,
myślę,że będzie Ci łatwiej zrozumieć siebie po tej lekturze:
http://www.loveismore.pl/...udzolostwo.html
Nie obwiniaj się za swoje odczucia, przeżyłaś traumę, zadano Ci rany, teraz potrzeba czasu na wygojenie i rehabilitację.Bez tego się nie obędzie. Przyspieszanie na siłę i skracanie tego czasu nie przyniesie dobrych owoców. Mąż musi dorosnąć do konsekwencji, które ponosicie wspólnie jako małżonkowie i osobno jako istoty ludzkie, po Jego wyborach i czynach jakich się dopóścił. Każdy ma inną psychikę i wymaga innego czasu leczenia, ale z Jezusem jako lekarzem i Miłością oraz dobrą wola jako lekiem poradzicie sobie z tym trudnym wydarzeniem.
Może warto poszukać jakiś pomocnych narzędzi np. rekolekcje? Jakaś inna forma terapii małżeńskiej?
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-20, 18:02
Marto, witaj, nie napiszę pewnie niz odkrywczego, wszystko zrobili moi poprzednicy wyżej.
Czy Ty pracujesz regularnie nad sobą? Mam na mysli choc roczna terapię, grupę wsparcia itp.?
Samej ciezko wyjsc z takich zranien, uzdrowić rany w sercu.
Niech Pan Bog dopomoze znaleźć Ci dobrą pomoc. Oczywiscie jesli tego chcesz.
Polecana przez tereskę książka Patricka Carnes.a to dobry fachowiec w sprawie uzaleznien od seksu, pornografii.
Sa tez wspolnoty SLAA, uzaleznionych od seksu i osob wspoluzaleznionych , w związkach z takimi osobami, w wielu miastach w Polsce.
Niedlugo sa tez nasze wspolnotowe rekolekcje...przyjezdzaj...wazne zeby nie byc samemu!
marta176 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-20, 20:53
Dziękuje za wsparcie. Co do pracy nad sobą to przyznam się ,że jestem sama z tym problemem. Nie mam przyjaciółki ( ale mam Boga ) a mama mówi ,że z czasem będzie można z tym żyć.Ciężko jest mi wyjść z domu na spotkania bo mamy małe dziecko ( chore). Byliśmy wspólnie na kilku spotkaniach z psychologiem i raz byłam sama. Diagnoza: ja mam problem bo nie potrafie pogodzić się z tym co się stało. Zresztą mąż i tak ukrył prawdę i nie powiedział wszystkiego tego co wiem teraz. Na początku wiem ,że zabierał się za czytanie w/w książek ,ale czy przeczytał? Sam mów,że się zmienił ,że kocha, ale ja już to słyszalam z jego ust i nie ufam mu.
Michaił [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-20, 21:57
marta176 napisał/a:
Sam mów,że się zmienił ,że kocha, ale ja już to słyszalam z jego ust i nie ufam mu.
drugi raz zaufać ciężko. wiem po sobie, uczyłem się zaufania do żony, wróć! wciąż uczę się ufać żonie.
módl się może tak: Panie Boże jemu nie ufam (jeszcze), ale ufam Tobie że mąż chce się zmienić i wiem że Ty nie pozwolisz mnie skrzywdzić.
módl się też o dobrych ludzi na swojej drodze
iskierka [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-21, 07:33
ja nie wiem czy kiedykolwiek zaufam swojemu mężowi, z drugiej strony chciałabym żeby podjął leczenie i zmieniał swoje życie i mówię sobie że wtedy chciałbym z nim być, wychowywać z nim nasze dzieci...ale nie wyobrażam sobie wspólnego życia bez zaufania...to niemożliwe...
Panie Boże jemu nie ufam, ale ufam Tobie że mąż chce się zmienić i wiem że Ty nie pozwolisz mnie skrzywdzić
dziekuje za tę modlitwę. Pozrdawiam.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-21, 13:12
To masz odpowiedz czemu tak Ci cięzko
Cytat:
Co do pracy nad sobą to przyznam się ,że jestem sama z tym problem
em.
Pan Bog dziala przez innych ludzi, wyjdź do nich, poszukaj...grupy...moze sychar w Twoim miejscu zamieszkania....
psycholog pare razy z mezem...za mało...to TOBIE potrzebne jest pomoc...
Może uda sie załatwic opieke nad dzieckiem na pare godzin, ono potrzebuje zdrowej mamy!!!
Ta inwestycja w siebie sie opłaca...a męża zostaw...nie dosłownie, ale nie czekaj na niego
może jak sie wzmocnisz, pociagniesz go za sobą, u nas chyba tak się dzieje..najpierw ja -teraz mąż.
Dasz radę Z modlitwą!
marta176 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-26, 10:39
Proszę Was o modlitwe w intencji tego co dzieje się w moim życiu. Zdałam sobie sprawę, że mam depresje, potrzebuje leczenia. Wszystko przypomina mi o tym , że mój mąż nigdy nie był mi wierny. Do tego każde nawet drobne niepowodzenie wywołuje lawine wspomnień tych spraw, które w życiu mi nie wyszły.Np. wczoraj mąż oglądał zdjecia syna i wystarczyło, że powiedział - pamiętasz to zdjęcie- a w mojej głowie już było myślenie o tym, że wtedy miał kochanki i pisał do nich smsy. Wczoraj też nie zdałam ważnego egzaminu, niby nic ,ale ja załamałam się. Modlę się o siłe bym mogła każdego dnia rano wstać. Wiem, że Bóg ma plan, tylko ja ciągle nawalam, bo chce czegoś innego od życia. "Bądź wola Twoja..."
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-10-26, 21:17
Boże wszelkiej pociechy, zachowaj w Twoim Pokoju nasze dni i udziel nam Miłości Ducha Świętego.Amen.
marta176 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-11, 13:57
Witam, dawno mnie tu nie było. Moje małżenstwo trwa nadal. Z zewnątrz idealna kochająca się rodzina. Modlę się o siłe każdego dnia, w domu żyje normalnie ,nie wypominam mężowi zdrady choć myśl o tym nie opuszcza mnie ani na krok.Łapie się na tym ,że często robie coś wbrew sobie tylko dlatego, żeby on nie miał motywu ,żeby mnie zdradzić. Wiem ,że to tylko takie moje (magiczne myślenie) że to co robie spowoduje, że będzie wierny.Od początku narzeczeństwa i małżeństwa naprawde dbałam o nasz związek ,dom , ciepło rodzinne , modliłam się za nas. Mam wrażenie , że teraz żyje w grze, ja i kat ,w której ja mam nieskończoną liczbę żyć i muszę robić wszystko żeby nie dać powodu do zdrady a i tak nie ma pewności. że kolejna zdrada właśnie mnie zabije. Przez tyle lat mnie okłamywał a gdy wychodziło coś na jaw mówił tłumaczył się i wykręcał a do tego mówił że szukam dziury w całym że wszystko jest dobrze i to ja podejrzeniami niszcze wszystko. Uwierzyłam ,że jestem tym złem w tym małżenstwie.
Danka 9 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-17, 16:11
Hej Marto..polecam watek tymeki na forum
Leczysz depresję?? z Modlitwą.
marta176 [Usunięty]
Wysłany: 2011-12-30, 14:12
Witam. Depresji nie lecze. Myśle , że jestem gdzieś tam w głębi z Bogiem silna. Im dłużej od dnia kiedy wiem o wszystkim tym bardziej myśle o tym ,że mąż wrócił do swoich zdrad. Nie ufam mu bo już nie raz to przerabiałam z nim. Zawsze był taki skryty w sobie ,nie okazywał uczuć bo mówił mi ,że ktoś go zranił i teraz nie może się otworzyć. Uwierzyłam mu, zaufałam bo też byłam po przejściach i po 10 latach samotnosci budowałam związek oparty na Bogu i miłości ale jak czas pokazał tylko z mojej strony. Chciałam mu pokazać, że warto kochać bo miłość nie rani , że nie skrzywdzimy siebie bo wiemy jak to boli.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.