Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Zakazy nic nie dają. Represje i kary powodują tylko, że zło zejdzie do podziemia. Chyba każdy słyszał ów sofizmat przy okazji dyskusji o zakazie pornografii czy też aborcji. Jak można odnieść się do tej wciąż powtarzanej opinii?
Zlikwidować kodeks karny?
Przede wszystkim zauważmy, iż przeciwnicy zakazywania różnych nieprawości są wyjątkowo niekonsekwentni. Dlaczego bowiem stosują ją tylko w odniesieniu do pewnych rodzajów zła? Zgodnie z "logiką" takiego postawienia sprawy należałoby zanegować zasadność istnienia jakichkolwiek sankcji karnych. Po co penalizować kradzieże, pobicia, porwania, zgwałcenia, rabunki i inne tego typu występki?
Owszem, różne są kryteria i standardy, wedle których ustala się co w danym społeczeństwie jest przestępstwem czy wykroczeniem, a co jest legalne. Jedne są w tym względzie bardziej liberalne, inne bardziej konserwatywne. Ale nie ma i nigdy nie było rządzących, którzy konsekwentnie i w 100 procentach ustalaliby prawo wedle filozofii Zakazany owoc smakuje lepiej, więc lepiej nie zakazywać spożywania żadnych owoców.
Liberałowie i libertarianie zawsze będę powoływać się na przykład prohibicji w USA, jako niezbity dowód na to, że zakazy i kary nic nie dają. Pomijając jednak całą złożoność i kontrowersyjność tezy o całkowitym fiasku ustawy prohibicyjnej z jednaj strony, z drugiej zaś fakt, że jako taka szła ona zbyt daleko (gdyż wymierzona była nie tylko w oczywiste zło jakim jest pijaństwo, ale także w umiarkowane spożywania alkoholu, które przecież zła nie stanowi), jako kontrprzykład można by podać setki dowodów na to, że zakazy i kary w rzeczywistości przyczyniają się do poprawy, a nie pogorszenia sytuacji.
Można by cytować wiele statystyk, które wykazują z jednej strony pozytywne oddziaływanie zakazów i kar, z drugiej zaś związki zachodzące pomiędzy bezkarnością i legalnością zła, a jego natężeniem. W Szwecji np. prostytucja uliczna w ciągu 2 lat od wprowadzenia zakazu korzystania z płatnych usług seksualnych zmniejszyła się o 50 procent. Z kolei w Francji prawo ustanowione przez obecnego prezydenta tego kraju, a wówczas jeszcze ministra spraw wewnętrznych, Nicolasa Sarkozy'ego, wymierzone w uliczną prostytucję, spowodowało jej spadek w Paryżu o 40 procent. Co ciekawe, w tych rejonach USA, gdzie powrócono do pewnych restrykcji względem seks-biznesu, ilość przestępstw seksualnych zmalała. Dowodem tego jest chociażby Oklahoma City, gdzie w 1984 roku zamknięto 150 klubów "peep schow", kin porno, księgarni pornograficznych dla dorosłych. W tym okresie liczba gwałtów zmalała w mieście o przeszło jedną czwartą, gdy tymczasem w całym stanie liczba tych przestępstw wzrosła o 21 procent.
Badania nad przestępczością seksualną (to znaczy zgwałceniami, molestowaniem seksualnym, pedofilią), chorobami wenerycznymi, rozwodami, aborcjami, ciążami nastolatków, niepełnymi i rozbitymi rodzinami pokazują z kolei, iż w ciągu ostatnich 50 lat rosną one w zastraszającym tempie. Wszystkie te zjawiska powiązane są bardzo mocno z rozwiązłością seksualną, która jeszcze 50-60 lat temu, była w naszym kręgu cywilizacyjnym mocno ograniczana przez istniejące jeszcze wówczas prawne zakazy i kary (prawie wszędzie wówczas zabroniona była np. pornografia, w części krajów karano też niewierność małżeńską). Czy to tylko przypadek, czy jednak logiczna prawidłowość zachodząca pomiędzy legalizacją występków przeciw cnocie czystości, a natężeniem patologii z nimi związanych?
"Uczy grzechu, kto go nie karze"
Prócz rażącego naruszania zasad zdrowego rozsądku oraz wniosków płynących z uniwersalnego doświadczenia ludzkości, zwolennicy tezy o "bezsensie wszelkich prawnych zakazów" faktycznie kontestują jedną z ważnych reguł moralności chrześcijańskiej. Wedle nauczania katolickiego bezkarność jest sojusznikiem nieprawości i dlatego władze cywilne powinny za pomocą stanowionych przez siebie praw represjonować różne (choć nie wszystkie) przejawy zła.
Świadomość tej prawdy jest w chrześcijaństwie na tyle silna, iż w różnych katechizmach od dawna naucza się nawet, że jednym z tzw. cudzych grzechów jakie można popełnić jest postawa wyrażająca się w słowach Grzechu nie karać. Święty Grzegorz z Nazjanzu ujął ową zasadę w słowach: Uczy grzechu, kto go nie karze.
Owszem, prawne zakazy i kary wymierzone w zło, same w sobie, nie sprawią, iż ludzkie serca się zmienią - ale pełnią one rolę wychowawczą i ułatwiają decyzję porzucenia nieprawości. Poza tym nawet, jeśli dany złoczyńca przestanie czynić źle tylko z obawy przed ziemskimi karami, to przynajmniej w ten sposób nie będzie demoralizował i krzywdził innych. To prawda, że państwowe restrykcje nigdy nie zlikwidują do końca negatywnych zachowań, które są za ich pomocą zwalczane - jednak skutecznie ograniczają zasięg ich oddziaływania.
Porzucenie współmałżonka dla innej osoby może być zgodne z prawem, lecz w oczach Boga jest cudzołóstwem. Biblia mówi: „Każdy, kto opuszcza żonę swoją, a pojmuje inną, cudzołoży, a kto opuszczoną przez męża poślubia, cudzołoży.” ŁUK. 16, 18 (BW)
Pożądanie obcej kobiety lub mężczyzny jest także cudzołóstwem. Biblia mówi: „Słyszeliście, iż powiedziano: Nie będziesz cudzołożył. A Ja wam powiadam, że każdy, kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim.” MAT. 5, 27-28 (BW)
W jaki sposób Jezus odnosi się do kobiety przyłapanej na cudzołóstwie? Biblia mówi: „A Jezus podniósłszy się i nie widząc nikogo, tylko kobietę, rzekł jej: Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił? A ona odpowiedziała: Nikt, Panie! Wtedy rzekł Jezus: I Ja cię nie potępiam: Idź i odtąd już nie grzesz.” JAN 8, 10-11 (BW)
Wolą Bożą jest abyśmy unikali rozwiązłości seksualnej. Biblia mówi: „Taka jest bowiem wola Boża: uświęcenie wasze, żebyście się powstrzymywali od wszeteczeństwa.” TESAL. 4, 3 (BW)
kinga2 [Usunięty]
Wysłany: 2011-07-17, 20:07
Rozprzestrzenianie się grzechu
o. Janusz Dyrek CSsR
Wysłany: 2011-07-26, 09:57 Osiem szlaków ku doskonałości
Osiem szlaków ku doskonałości
Wybrać jedną z dróg i zdobyć szczyt
Błogosławieństwa Jezusa z Kazania na górze to osiem szlaków prowadzących na szczyt ewangelicznej doskonałości. Są one otwarte jedynie dla tych, którzy zdecydują się na zdobycie szczytu.
Nikomu nie uda się wejść na szlaki błogosławieństw pod presją. Tutaj nic nie robi się dlatego, że "muszę", a wszystko dlatego, że "chcę". Każdy święty wybrał jedną z dróg i zdobył szczyt. To znak, że takimi szlakami wędrują ci, którzy w centrum swego życia ustawili osobiste spotkanie z Chrystusem i Jego wybrali jako swego Mistrza i Przewodnika.
Słowo "błogosławieni" można tłumaczyć jako "szczęśliwi", z tym, że chodzi w nim nie tylko o pełnię szczęścia na miarę człowieka, ale także na miarę dziecka Bożego. Jest to szczęście na miarę Bosko-ludzką, takie, które objawił nam na ziemi Syn Boga, stając się Synem Człowieczym.
Korekta popełnionych błędów
Ważne jest kontrolowanie swego wędrowania po drogach życia. Służy do tego rachunek sumienia. Robimy wówczas korektę popełnionych błędów. Dziękujemy Bogu za wsparcie łaską, ponieważ życie chrześcijanina jest wypadkową wysiłku własnego i łaski uczynkowej udzielanej w każdej minucie. Na tym polega pełnienie woli Ojca.
Trzeba nieustannie pamiętać, że błogosławieństw nie da się ujmować w sformułowania prawne, bo wtedy staną się zagrożeniem dla wolności, jakiej Jezus oczekuje od tych, którzy zdecydowali się iść za Nim. Trzeba je traktować jako wymagania przyjaźni i miłości.
Każdy wędruje innym szlakiem, a wszyscy spotykają się na tym samym szczycie.
Chrystus powiedział swoim słuchaczom o różnych drogach, natomiast ich wybór uzależnił od osobistego powołania. Warto więc zatrzymać się na pytaniach pomagających w kontroli własnej drogi życia. Każdy chrześcijanin, jeśli mu zależy na twórczym przeżyciu dnia i godziny, stawia kroki na swoim szlaku.
Refleksja nad szlakami
Oto krótki zestaw pytań wzywających do konkretnej refleksji nad szlakami błogosławieństw:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Czy wystarcza mi tylko tyle, ile jest konieczne do życia?
Które z dóbr tego świata utrudniają mi wędrowanie w stronę szczytu?
W jaki sposób moim bliskim pomagam zrozumieć ewangeliczne ubóstwo?
Co mi ułatwia życie w tym ubóstwie?
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Czy znam przyczynę i wartość swych łez?
Czy znam powody płaczu bliskich?
W jaki sposób ocieram łzy płaczących?
Ilu strapionych jest obok mnie?
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Czy kocham ciszę?
Co wolę robić: słuchać czy mówić?
Czym jest dla mnie hałas tego świata?
Czy w mojej modlitwie jest miejsce na trwanie w ciszy przed Bogiem?
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Czy boli mnie niesprawiedliwość wobec innych?
Czy dostrzegam przejawy niesprawiedliwości w swoim środowisku?
Czy potrafię stanąć w obronie skrzywdzonego?
W jaki sposób pomagam skrzywdzonemu?
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Czy potrafię wymienić trzy osoby, którym trzeba pomóc?
Ile razy w tym tygodniu pomogłem potrzebującemu?
Czy umiem przebaczyć temu, który mnie skrzywdził?
Kiedy ostatnio modliłem się o łaskę nawrócenia nałogowego grzesznika?
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Czy czuwam nad poruszeniami swego serca?
Czy moje ucho jest otwarte na Słowo Boga?
Czy mam odwagę spojrzeć w oczy Boga, który zna mnie do szpiku kości?
W jaki sposób doskonalę wzrok sięgający wieczności?
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Czy harmonia serca, zawarta w pokoju sumienia, jest moim udziałem?
Czy w moim otoczeniu jestem przykładem człowieka prawego sumienia?
Czy wiem, czym się różni pokój na ziemi od pokoju jako daru Boga?
Czy jestem apostołem ewangelicznego pokoju?
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Czy nie upadam na duchu, gdy ktoś jest raniony z powodu swojej sprawiedliwości?
Czy znam ten wymiar życia Ewangelią, którym jest cierpienie dla sprawiedliwości?
Czy wolę słuchać Boga niż liczyć się z prawami niesprawiedliwego świata?
W jaki sposób ukazuję sens cierpienia tym, którzy cierpią dla sprawiedliwości?
Błogosławieni jesteście, gdy ludzie wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie.
Czy przyjmuję, że wezwanie do radości to druga część błogosławieństwa prześladowanych?
Czy jestem gotów dać świadectwo wiary w Chrystusa, za które płaci się wysoką cenę?
Czy rozumiem, że prześladowanie w Kościele jest czasem łaski?
Czy dziwię się kłamliwym zarzutom kierowanym w stronę ludzi wierzących?
Boża wolność wynosi człowieka ponad...
Refleksja nad błogosławieństwami wprowadza nas w świat Dobrej Nowiny. W nim liczy się zamiana tego, co doczesne, na akt miłości Boga, ludzi i siebie. To jest przestrzeń Bożej wolności w ostrym napięciu z wielkimi próbami zniewolenia, które jest prawem imperium księcia tego świata. Boża wolność wynosi człowieka ponad wszystkie prawne ograniczenia z zachowaniem szacunku dla nich.
Błogosławieństwa to pierwsza synteza całej Dobrej Nowiny, w wymiarze zaleceń, jakie Jezus przekazuje swoim uczniom. Drugą taką syntezą jest modlitwa Ojcze nasz. Trzecia została ujęta w trzy formy miłości: jałmużnę - miłość bliźniego, modlitwę - miłość Boga, post - miłość siebie. To wyjątkowo cenne fragmenty Ewangelii. W nich Jezus podaje klucze Dobrej Nowiny.
Wysłany: 2011-08-13, 20:57 grzechy, które nie zostana odpuszczone
Chciałbym przypomnieć - ku refleksji i przemysleniom - osobom, które zadaja w trudnych i dramatycznych momentach pytania o wiarę, chciałbym przypomnieć o tym, co przekazał Jezus w sprawie tzw grzechów przeciwko Duchowi Św.
"Każdy grzech i bluźnierstwo będą odpuszczone ludziom, ale bluźnierstwo przeciwko Duchowi nie będzie odpuszczone"
Kościół katolicki wyróżnia 6 takich grzechów:
1. Grzeszyć zuchwale licząc na miłosierdzie Boże,
2. Rozpaczać albo wątpić w miłosierdzie Boże,
3. Sprzeciwiać się uznanej prawdzie chrześcijańskiej,
4. Nie życzyć lub zazdrościć bliźniemu łaski Bożej,
5. Mieć zatwardziałe serce wobec zbawiennych natchnień,
6. Aż do śmierci odkładać pokutę i nawrócenie.
Przypominając tę smutną listę - chciałbym jedynie zwrócić uwagę, jak bardzo ona jest czytelna i zrozumiała w przypadku kryzysów małżeńskich.
Aga1989 [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-10, 21:09
a ja na to link jeżeli chcecie przeczytajcie
Ostatnio zmieniony przez 2011-09-11, 09:14, w całości zmieniany 1 raz
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-10, 21:45
Aga, tego typu linki warto opatrzeć komentarzem. Mianowicie - zahacza to o jasnowidzenie i wróżby, i jako takie nie powinno być praktykowane przez katolików, stanowi bowiem wykroczenie przeciw Dekalogowi. Warto, zaglądając na taką stronę, przypomnieć sobie historię Ewy, historię jej kuszenia.
Satine [Usunięty]
Wysłany: 2011-09-10, 22:43
To artykuł sponsorowany, nic więcej. Według mnie powinien być usunięty. :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
"Metoda in vitro jest niezgodna z prawem Bożym i naturą człowieka..."
"Pan naprawdę Zmartwychwstał! Alleluja!
„Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6) "To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia" (1 P 2,20b) "Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33)
„Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16,15)
To może być także Twoje zmartwychwstanie - zmartwychwstanie Twojego małżeństwa!
Jan Paweł II:
Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można zdezerterować. Wreszcie — jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić — dla siebie i dla innych.
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.